Strony

sobota, 30 listopada 2013

Powitanie z Marią

Z czym musi się liczyć ten, kto się spotka ze mną w realu? Z wieloma rzeczami, np. z konfrontacją z rzeczywistością, która, jak wiadomo, jest na blogu z lekka podkolorowana (nie ma się co oszukiwać, w końcu blog to nie konfesjonał ani BIG BROTHER, na szczęście). Przede wszystkim jednak z tym, że zostanie przeze mnie obsmarowany w poście pospotkaniowym. 

Taki niecny los spotkał już parę osób, w tym:

Dziś kolej na Marię. To zacieramy rączki, nastawiamy uszka i zaczynamy plotkować.
Kiedy Maria zaczęła komentować pod moimi postami, sprawiała wrażenie poważnej, zasadniczej, a nawet momentami surowej czytelniczki. Zastanawiałam się nawet, czy dobrze będzie się czuła w lekkiej formule mojego bloga. 
Dodatkowo Maria przedstawiała się często w takim świetle, że miałam prawo sądzić, że jest jakąś leciwą staruszką! 
Z czasem magia mojego bloga (chcę w to wierzyć), jego miła atmosfera tworzona przez czytaczy sprawiły, że spod tej skorupy wykluła się zupełnie inna osoba! Ona na pewno cały czas tam była, tylko bała się wyściubić nosa. Jak już wylazła, to okazało się, że Maria to ciepła, miła, pełna zainteresowań i pasji kobieta. Z taką kobietą to ja się mogę spotkać, a co! Żartuję, oczywiście, ale faktem jest, że na przedostatnią niedzielę umówiłyśmy się na kawkę  u mnie. Mieszkamy w końcu w jednym mieście.


O umówionej godzinie Maria z serdecznym uśmiechem wkroczyła za moje drzwi, 
niosąc w rękach cuda wianki dla Anki Wrocławianki. 
Dwa prześlicznie zapakowane prezenty, które swoim zwyczajem musiałam najpierw na chwilę odłożyć, aby odwlec cudowny moment poznania ich zawartości. 


W tym czasie mogłam zachwycić się dwoma broszkami, 
które moja blogowa koleżanka miała przy sobie.
Ten ptaszek ze zdjęcia na górze służy jej jako zapinka do torby 
i jest zrobiony z... Nigdy nie zgadniecie.


Podobnie ten pomysłowy i śliczny jeżyk - broszka przy swetrze Marii. 
Oczywiście są to ozdoby, które ta kobieta robi własnymi rencami, wykorzystując 
do tego skarby natury oraz różne drobiazgi! 


Zabrałam się w końcu za rozpakowanie paczuszek...


Z pierwszej wyłonił się agatowy kotek! 


Bliższe oględziny ujawniały niezwykłą pomysłowość jego twórczyni. 
Każdy szczególik dopracowany. Śliczna pamiątka! 


Maria zajęła się kizianiem Hokusa - bezstresowego kota przylepy, 
a ja odkrywaniem kolejnych upominków.


Korkowy robocik po lewej okazał się szytym na miarę prezentem dla MójCiOnego, 
który gustuje w takich potworkach. 
Muszę Wam kiedyś pokazać, co przywieźliśmy któregoś razu (ku mojej zgrozie) 
z Włoch i co "ozdabia" nam teraz klatkę schodową.
Mój mąż robocikiem był zachwycony! 
Dla mnie jest ta subtelna królewna koralikowa. To moja wizja samej siebie!
Ach, subtelna, zwiewna, szczuplutka (buuuu). 


Przy swobodnej rozmowie szybko płynął nam czas, umilany jeszcze rewelacyjnym 
sernikiem z brzoskwiniami z przepisu Kass. 


Potem wspólny z Ruficzkiem spacer nad Odrą, już podczas popołudniowej szarugi, 


Zachwycanie się drobiazgami - to jest coś, co nas z Marią łączy, 


oraz podziwianiem Rufiego za znalezienie jedynej tego dnia kałuży 
i wytytłanie się w niej (i tak jest, kurna, zawsze!).

Spotkanie było bardzo miłe, swobodne, jakbyśmy się znały już latami, 
no i umówiłyśmy się od razu na kolejne.
Mario, bardzo Ci dziękuję.

Wydębiłam jeszcze kilka zdjęć z pracami, które robi nasza koleżanka
w wolnych chwilach. Pomysłowa z niej bestia niesamowicie! 
Sami zobaczcie, jak niezwykłe są to prace.





Więcej prac Marii można zobaczyć TU (klik) - ten post cieszył się dużym powodzeniem.
Co za wyobraźnię ma ta kobieta!


Ja i mój aktualnie ulubiony kotek życzymy Wam miłej soboty, lecę się zakrzątnąć przy domu, bo...


dziś spotykam się z Brujitą. :)

PODPIS

piątek, 29 listopada 2013

Z Vitusiem przez dni

Dzień dobry! Piąteczek. :) 
Na świetny komiks zapraszam dziś do Maskotki TU (klik)
a jak już się pośmiejecie, to wróćcie się trochę wzruszyć. 
Historia brzydkiego kociątka w dniach. 

4.11.2013
4.11.2013
5.11.2013
6.11.2013

6.11.2013

7.11.2013
7.11.2013
7.11.2013
8.11.2013
8.11.2013
9.11.2013
9.11.2013

13.11.2013
13.11.2013
15.11.2013
15.11.2013
18.11.2013
18.11.2013
23.11.2013
23.11.2013

Niedługo kociaczki zaczną szaleć. Cudownie, że będziemy mogli to choć trochę, za sprawą zdjęć, podglądać. :)

Wczoraj domek znalazła Renetka. Bardzo pokochałam tę kocinkę. Znowu serce boli na rozstanie, które nastąpi w sobotę. Ech... Zamiast się cieszyć, wpadłam w kolejny dół. Co za listopad!

Martwię się. Z Zoyą jest wielki problem. Nie jest zainteresowana wspólnym życiem ani z człowiekiem, ani z innymi zwierzętami. Rufiego panicznie się boi, na koty furczy i syczy i nie pozwala się do siebie zbliżyć. Wychodzi spod łóżka tylko na jedzenie i bojkotuje wtedy wszelkie próby zbliżenia się do niej. Kuli się pod dotknięciem ręki i burczy ostrzegawczo. Zaraz chce uciekać. Szczęście, że nie jest agresywna. Tylko ostrzega. Próbuję znaleźć jej dom, nie wiem jednak, czy znajdzie się osoba, które zechce takiego kota. Cudowny byłby dom, gdzie mogłaby korzystać z dworu i gdzie ludzie daliby jej żyć swoim życiem. Ona potrzebuje dużo czasu, aby się przekonać, że człowiek jest fajny. Ech...

Rusza kolejna edycja akcji kartkowej na rzecz  Domu Pomocy Społecznej dla Dzieci w Niegowie. Ja wyślę kartkę, może ktoś jeszcze?

Spokojnego dnia :)

PODPIS


czwartek, 28 listopada 2013

Pyszna, prosta i szybka szarlotka

We wczorajszej ankiecie zwyciężyło imię Dakota i uznajmy, jak proponuje to JolkaM, że jest to nowa odmiana jabłek. Też pięknie. :) Imię śliczne i już się przyjęło. Dziękuję za wszystkie Wasze pomysły, myślę, że wykorzystamy je jeszcze nie raz. Fajnie jest tak wymyślać imiona. Ja lubię. :)


Pozostańmy w temacie jabłkowym. Pyszna, prosta i błyskawiczna szarlotka. Taka do przygotowania w 15 minut + godzina w piekarniku. Przepis znaleziony gdzieś na blogach. Ja robię ją metodą na lenia, nie wałkuję ciasta, jak się powinno, tylko palcami wykładam nim dno, na to kładę jabłka i przykrywam kawałkami ciasta, które znów palcami ugniatam, aby lekko przykryło owoce. Wsadzam do piekarnika i po godzinie wyjmuję z niego smaczną szarlotkę, najlepszą na ciepło. Jabłka wydzielają sporo soku, więc na drugi dzień jest moim zdaniem gorsza, bo zbyt namoknięta. 




Ciasto:

2,5 szklanki mąki
2/3 szklanki cukru pudru
250 g masła
200 g waniliowego serka homogenizowanego
2 opakowania cukru wanilinowego
1 łyżeczka proszku do pieczenia

Masa:

6 dużych, słodkich jabłek  
smażona skórka pomarańczowa
cynamon lub cukier puder do posypania




Wrzuciłam wszystkie składniki do miksera i ugniotłam z nich ciasto. Połową wyłożyłam nasmarowaną masłem blaszkę. Przykryłam to obranymi jabłkami pozbawionymi gniazd nasiennych, posypałam skórką pomarańczową, przykryłam pozostałym ciastem i piekłam przez godzinę w 180 stopniach. Smaczne jest ciepłe. 



Proste, prawda?

Smacznego i miłego dnia!

PODPIS


Ciasto polecane przez Aluchę - jogurtowe z gruszkami. Upiekłam dziś po pracy. :)
Wilgotne, wyrośnięte, pyszne do mleka. Jak dla mnie za mało owoców, więc wcinamy je z Wrocławskim z mandarynkami. :) Dziękuję Ci, Alutko, za ten wspaniały pretekst do obżarstwa. Skoro polecałaś, musiałam spróbować, c'nie? 

Następny przystanek pieczeniowy: kokosowy paj wg Opakowanej.

I tak:
4 jajca
1/2 cupsa masla
1/2 cupsa maki
2 cupsy mlika
3/4 cupsa cukru
1 cup wiorkow koskos.
2 lyzeczki wanilii.
Wszystko wrzucic do miksera - ciach!, miksnac porzadnie - bach! Namaslic naczynie piekarnikowe - chlap! zaleznie od tego czy sie chce cienkie warstwy czy grubsze naczynie moze byc o duzej zrednicy plastsze badz glebsze, mniejsze. Mnei jest wszystko jedno bo cale zjem latwo :)
No i potem to dosc dobrze miksowane to cos (moga byc grudnki masla, za to nie strzelaja do pianisty) lunac do naczynia - ubudu! Trzeba tylko pamietac, ze toto roznie w gore w czasie pieczenia (a pozniej sie zapada). Wrzucic do piekarnika - trach! na ok 45 minut w 175 stopniach Znaczy ma byc usztywnione nieco w centrumie (a nie plynne, ale raczej ma sie trzasc jak jaka garararareta) a wierzch ma byc niezle zloty.

Fachowo danie nazywa się Impossible Pie.