Oczywiście, rzecz jasna, naturalnie - spotkanie z JolkąM!
Ileż było wcześniej niepokoju, podekscytowania, wyobrażeń, lęków, czy oby łączący nas płomyczek przyjaźni nie przygaśnie… Obie jesteśmy już bardzo dorosłe i przecież na pewno rozsądne kobiety, ale nie sposób było się nie denerwować. Jesteśmy dla siebie zbyt ważne.
Magiczne drogi do magicznego domku... |
Mijamy miejsce koczowania Leśnej, kiedy jeszcze nie była psem Joli. |
Dziś wizyta Za Jej Drzwiami. Wyjątkowy, specjalny post.
Idziecie ze mną? Zapraszam Was do uczestniczenia w tym wydarzeniu, które to spisuję głównie dla siebie. Żeby mieć gdzie wracać, kiedy przyjdzie zła godzina, kiedy będę potrzebowała azylu, ukojenia, spokoju i bezpieczeństwa. W takiej chwili schronię się w tym wspomnieniu, w tej namiastce raju na ziemi, w tym spokoju, którego zaznałam u Joli.
Tydzień przed: ojejku, jejku.
Dwa dni przed: ojejku, jejku, jejku…
Dzień przed: ojejku, jejku, jejku, jejku, jejku…
Dzień zero: ojejku…. Jeszcze 150 km, 100, 50, 20, 10, 5, 2, 500 metrów i jest!
Wprawdzie jeszcze nie dom Joli, ale znany z mapy Google krzyż na rozstaju dróg!
To tu „chodziłam”, siedząc przed komputerem w dalekim teraz Wrocławiu, zamiast kroków przesuwając kursorem po ekranie. Teraz poczułam się jak w domu. Wiem, że od krzyża trzeba skręcić w prawo i zaraz po lewej będzie dom Joli. Dzwoniłam wprawdzie do niej jeszcze przed chwilą, żeby przez te ostatnie metry pokierowała nami, ale nie odebrała. „Zemdlała z wrażenia” – zażartował MójCiOn, który widział moje przejęcie i domyślał się go z drugiej strony. Nie odebrała, za to przywitał mnie nieznany mi wcześniej głos, który dość stanowczo poinformował mnie, że mogę zostawić wiadomość na sekretarce… Stanowczo?! Przecież moja Jola jest uosobieniem delikatności i subtelności… Ojejku, jejku…
Teraz skręciliśmy już od krzyża na prawo i na drodze mignęła nam postać chłopca, która zaraz zniknęła za żywopłotem. Oho! Jesteśmy na miejscu - pomyślałam. Chłopiec zaraz powrócił i jak prawdziwy dżentelmen wskazał nam drogę. To był Igor, syn Joli. Wybiła godzina zero…
Nastąpiło powitanie, w którym brały udział psy, koty i ludzie.
Z wielkim wzruszeniem głaskałam na powitanie Leśkę i jej rocznicowy prezent - Majtka. Z jeszcze większym ściskałam Igora. No i Jola… moja Jola, z którą wymieniłyśmy setki listów i zdjęć, tysiące myśli…
Słowa, które stały się ciałem. Myśli, emocje, poglądy, przekonania, które dostały twarz. Jola.
Moja przyjaciółka mieszka jak w bajce. W Joli magicznym domu ciepło jest i bezpiecznie – chciałoby się zaśpiewać. Obstawiony doniczkami ganek w kolorach terakoty i bieli, obrośnięte bluszczem kolumny, wiklinowy stolik ze skarbami, skrzyneczka pełna kamieni… To wszystko wita gości na progu. Zachwycająca każda jedna rzecz. Zwykła – niezwykła. Znaleziona, zdobyta, uratowana, odzyskana i doceniona. Na swoim miejscu. U Joli. W Jej magicznym domu…
Wokół ogród, pełen dzikości i naturalności. Pełen kwiatów, ziół, zapachów, kolorów i kształtów. Podjazd z podkładów kolejowych z kwitnącymi pomiędzy nimi bylinami, dwa stawki obrośnięte bujną zielonością, lawenda, rudbekia, lilie, trawy, rośliny wodne, pływające w stawach ryby…
Widzicie Leśną na pomoście? |
Dalej kawałek lasu, miejsce na ognisko, grządki z warzywami, miniszklarenka z pomidorami… Bajka. Wrażenie bajkowości podkreślał jeszcze ten idealny sierpniowy dzień, słoneczny, nieupalny, 23 stopnie, lekki zefirek. Raj.
W raju zwierzęta, którym poświęcę osobny post. Każde z nich okazałe, zadbane, czyste, spokojne i ufne. Jak to w raju. Sześć kotów: Majtek, Śliwka, Mietek, Trykot, Bazyl i Glizderka. Dwa psy: Leśna i Pudels. Taka liczba futer sprawia, że zawsze przy człowieku jest kilka z nich. :)
We wnętrzu domu: poezja. Niesamowita ilość bibelotów, drobiazgów, przywróconych życiu staroci i smaczków. Ceglana ściana, stara ościeżnica zdobiąca jedno z wejść, kolekcje-niekolekcje figurek, lampki, obrazki, doniczki, serwetki, kapy, poduszeczki – żałuję, że nie przyjrzałam się dokładniej wszystkim szczegółom. Pozostało tylko w mojej pamięci wrażenie ciepłego, niebanalnego wnętrza, urządzonego z niesamowitym wyczuciem. Podziwiam. Gorąco podziwiam.
Potem były kawki na tarasie, krówki z wróżbami, ciasteczka, pierwsze rozmowy, spacer, delektowanie się ciszą, a czas płynął nieubłaganie i jakoś nie wiadomo, kiedy minęło 7 godzin naszego pobytu. Minęło jak jedna chwila, za szybko.
Kawka w takich okolicznościach! Czy przesadzam, pisząc o nich raj? |
Chusteczka od Qrki będzie teraz ozdabiała inne ramiona. Jola jest nią oczarowana. |
Inne wzajemne podarunki oraz karteczki, o które prosiły dwie blogovianki. Doszły? |
Żałuję kilku rzeczy; że nie robiłam więcej zdjęć, że nie dane mi było usłyszeć, jak w domu Joli brzmi Trójka, że nie robiłam więcej zdjęć!
Aha, i jeszcze jedno. Znacie powiedzenie, że gdzie kotów sześć, tam nie ma co jeść? Otóż ono kłamie! Jola przygotowała nam królewski poczęstunek; podała pyszny chłodnik (z przepisu Basi z Mozaiki Życia) z wiejskimi jajkami i zieleniną prosto z grządki, sałatkę kalafiorowo-brokułową z bardzo smacznym dresingiem, potem były jeszcze lody z owocami zebranymi w okolicznym lesie, a na pożegnanie jeszcze jedna sałatka – przebój – rukola, gruszki, ser pleśniowy, orzechy, zielony pieprz i sos z octem balsamicznym i miodem. Wszystko to dostosowane do naszego świeżutkiego, wegetariańskiego sposobu odżywiania się.
Nie mogę za dużo pisać o Joli, bo się nam dziewczyna „napyszni”, jak mówi Igor.
Sesja przy brzośnie. Widać skąd taka nazwa? |
Pewne wrażenia, uczucia i myśli są zbyt intymne, aby się nimi dzielić. Zachowam je dla siebie, ale wciąż nie mogę wyjść ze zdziwienia, jaką jestem szczęściarą, że na drugim końcu Polski znalazłam taki skarb jak ta dziewczyna!
Dopiero na zdjęciu dostrzegliśmy machającego nam na pożegnanie Igora. :) |
Ja już znam odpowiedź na to pytanie. :) |
Łał, Jolu jak pięknie żyjesz i w jak cudownym otoczeniu istot oddychających. Cudownie!!! Spotkania zazdroszczę, wiem jak wiele potrafią dobroci wnieść do życia.
OdpowiedzUsuńPs. prawie z dumy pękłam jak przeczytałam, że chłodnik był z mojego przepisu :) Mam tylko nadzieję, że smakował :)
Pozdrawiam obie Bohaterki postu - JolkęM i Autorkę
Basiu, dziękuję za miłe słowa.
UsuńChłodnik mi bardzo smakował, goście też chwalili - mam nadzieję, że nie tylko z grzeczności. :) Mało tego, Igor, który nie tyka cebuli ani szczypiorku, też zjadł! :) Zapewne zrobię go jeszcze nie raz. :)
Pozdrawiam Cię bardzo ciepło. :)
Możesz pękać, Basiu, chłodnik był pyszny!
UsuńNo to pękam ;)))))
UsuńAniu , post iście wzruszający , jak u Ori są to zwierzęta , to u Ciebie dziś ta historia o tym jak blog , może mieć siłę sprawczą i coś wirtualnego zamienić w realnego ...dać przyjaźń, niezwykły prezent od losu .
OdpowiedzUsuńMiłego dnia życzę Tobie :)
Ilona
Tak, jak napisałam we wstępie, ten post jest głównie dla mnie, ale widzę, że wiele osób też się wzruszyło czytając go. Miło mi.
Usuń:)
Głupio mi było włazić z buciorami w to intymne spotkanie, ale tak pięknie zaczęłaś jego opis, że nie mogłam się oprzeć. I co ja widzę. Jakie licho. Moja Neska na zdjęciach się pojawia tu i tam! Jola i ja mamy psy bliźniaki! I to jednojajowe chyba :))A spotkanie cudowne i wzruszające, bo jesteście prawdziwe. Nie udajecie nikogo w wirtualnym świecie, kim nie jesteście. Ja takich ludzi niezwykle cenię i szanuję:)
OdpowiedzUsuńMoniko, no coś Ty! Miło, że skomentowałaś, a poza tym czemu nie ma Cię w spisie zwierzaków? Zaraz byśmy mogli zobaczyć Neskę! Jestem bardzo ciekawa!
UsuńNo to Lesia ma kolejną sobowtórkę, bo już się kiedyś ujawniła niejaka Agnieszka "Wilczyca" ze swoją bardzo podobną do Lesi Nalą. :) Można ją znaleźć w Spisie Powszechnym Amisi http://zamoimidrzwiami.blogspot.com/p/spis-powszechny-zwierzakow.html, do którego i Ty mogłabyś się przyłączyć. Chyba że już jesteś. :)
UsuńUściskaj i wygłaszcz Neskę ode mnie i mojej bandy. :)
Przeczytałam. Kilka razy obejrzałam zdjęcia. Igora wypatrzyłam jak macha.
OdpowiedzUsuńBibeloty cudne. I obrus i naczynka w moim klimacie... ach! No i starsza siostra mojej Helci jest w raju Joli :)). Tak, to naprawdę raj :)).
Piękną miałyście randkę dziewczyny! :)))
A kartka cudna doszła :*
Czyżby do Viki poszła ta druga? ;))
ojejku:)
Usuńprzeczytałam, ale nie pomyślałam, że to może być dla mnie:)
teraz se powiększyłam i widzę, że tak:)
lecę po odbiór:)
:***
ale się cieszę:)))
Hahaha, też se powiększyłam i widzę, że dla Ciebie :D
UsuńNo jak zwykle, jak zwykle ;)))
Leć Viki, leć! Zobaczysz jaka to misterna robota wyklejankowa musiała być ;)
Kochana Alusiu, nie tracę nadziei, że i Tobie będę mogła pochwalić się kiedyś moją "zastawą". Jest w cudzysłowie, bo tak naprawdę nie mam jednej porządnej całościowej, tylko z siedem szczątkowych. ;)
UsuńDziewczynki, mam nadzieję, że karteczki się Wam podobały - Anka się przechwalała, że specjalnie wybierała takie najbardziej... nadmorskie. ;) Jednak ostatecznie uznała, że i tak musi je ozdobić po swojemu. Chętnie użyczyłam roślinności. :))
Buziaki Wam, nierozłączki. :)
Kartki są najbardziej kiczowate z wszystkich, zaręczam! :D
UsuńDziewczyny, dopiero jutro będę ją mieć, aż się doczekać nie mogę:)
Usuńa kicz uwielbiam:)
Jolu! Jakby nie było to na pewno jesteśmy umówione w przyszłym roku w Darłowie :D
UsuńZastawę taką sztukowaną lubię najbardziej!
Karteczka cud malina ;))). Kiczowate najlepsze Anko!
Vikuś, nie byłam pewna czy kicz lubisz gdy kompletowałam upominek dla Ciebie :P, no ale już skompletowany, tyle, że wyślę dopiero po długim weekendzie :/
Wiesz Anko, nie wiem czy powinnam to pisać, ale czytając ten wpis naprawdę się wzruszyłam i poczułam zazdrość. Zazdrość za przeżycie czegoś tak niezwykłego. Nie jest to zawistna zazdrość, tylko taka pozytywna:)
OdpowiedzUsuńNa końcu się spłakałam. Cudowny wpis. Uściski dla Ciebie i Jolki:))))
Dziękuję za uściski, wygląda na to, że udało mi się przekazać klimat tego spotkania :)
UsuńKasiu, z przyjemnością odściskuję i bardzo serdecznie Cię pozdrawiam. :)
UsuńCo za raj dla wszystkich :-)
OdpowiedzUsuńSzczególnie kociaste mają tam super warunki :)
UsuńJola w tej powłóczystej sukni z chustą Qrki na ramionach wygląda niczym leśna rusałka. Piękna relacja, piękne spotkanie, piękna przyjaźń, piękny ciepły dom, do którego, jak widać, lgną ludzie i zwierzęta.
OdpowiedzUsuńŚciskam Was dziewczynki :***
Rusałka jako żywa! Potwierdzam :)
UsuńViki, buziaki. A chustka Qrki to jakieś czary - zda mi się, że to ona mnie tak wystylizowała na rusałkę. :)
UsuńOjejku Aniu jak czytałam ten post to serce mi waliło coraz szybciej. Ja to bym zemdlała na pewno. Piękny post Aniu! Jola ślicznie wyszła na tym zdjęciu w prawym dolnym rogu a miejsce magiczne i takie prawdziwe!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i ściskam :)))
Wierz mi Haniu, że mi też waliło, i to nawet od paru dni przed spotkaniem. Jejku, przeżywałam to, nie ma co ukrywać :)
UsuńHaniu, powiem Ci, o czym sama zapewne wiesz, że człowiek przywyka do swojej codzienności, więc spojrzenie na moją oczami Anki we mnie samej uruchomiło niemałe wzuszenie i refleksję, że mam tu całkeim, całkiem. :)
UsuńCóż za wspaniałe spotkanie ... takie emocje, radość, szczęście ... można tylko pozazdrościć i życzyć Wam dziewczyny wielu, wielu takich spotkań :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Dzię-ku-je-my! :)
Usuńjestem oczarowana, poznaje tez sliczny naszyjnik Joli. Prawdziwy raj i magiczne miejsce dla zwierząt i ludzi. Buziaczki:)
OdpowiedzUsuńPoznajesz? A jak się nosi jego bliźniacza część? :)
Usuńwysmienicie sie nosi i traktuję je jak talizman. A teraz szczegolnie przydadza sie tajemne sily bo Lunka w cięzkim stanie. Wrocila ze szpitala wczoraj ale stan bez zmian, karmimy strzykawką, podajemy antybiotyk i czekamy. Trzymajcie kciuki:)
UsuńPiękny opis, który świadczy o tym, że często "jakoż w Internecie tako i w realu" jest.
OdpowiedzUsuńA Jola też mi się z rusałką, czy inną leśną nimfą skojarzyła, wśród tych drzew :))
Lidio, starczy zdobyć chustkę made in Qrka i już się jest nimfą, mówię Ci. :) Polecam, bo nawiasem mówiąc, chustka jest prześliczna. :)
UsuńMuszę spróbować, Jolu :) Chustka to majstersztyk, jest bardzo ładna.
UsuńNamierzę moze kiedyś podobną, znajdę trochę drzew, włos rozpuszczę i może się uda ;)
Lidio, to chyba musi być brzosna, nie wystarcza byle jakie drzewa :)
UsuńTakie chwile zawsze w sercu! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń:) O to to! Piękne zawołanie. :)
UsuńPozdrówka!
Tak się cieszę, że Jola pozwoliła nam zajrzeć do swojego domu przez okienko Twojego bloga; bardzo mi się spodobał - taki harmonijny, naturalny, w niczym nie przesadzony. Cieszę się, że udało się Wasze spotkanie; nie miałam co do tego wątpliwości, skoro (jak sama piszesz) "wymieniłyśmy setki listów i zdjęć, tysiące myśli…" Poczułam - bo udało Ci się pięknie przekazać - cały nastrój tej wizyty i żal, że się już skończyła. Ale jestem pewna, że to nie ostatnie Wasze spotkanie:)
OdpowiedzUsuńZe spacjami rzeczywiście narozrabiałam, ale właściwie nie ja, tylko Songo; ja tylko kliknęłam "opublikuj" i w tym momencie zorientowałam się, że mi Songo przedłużył komentarz. Może sugerował, żebym coś jeszcze dopisała? Bo w zasadzie to on miał być dłuższy (komentarz, oczywiście), ale już musiałam kończyć:):):)
Ninka.
Przy okazji, gratuluję Ci, Jolu, wygranej u Maskotki:):):)
UsuńNinka.
Ach ten Songo! :) Kochana kocina, ma wiele do powiedzenia. Może chciał w ten sposób zaznaczyć, że lubi duuużo przestrzeni... :)
UsuńNieostatnie, teraz już poszło lawinowo! :)
Ekhm, to ja sobie pozwolę sprostować lub raczej skorygować, bo coś mnie sie kołacze, że Songo to bardziej króliczkiem jest niż kotkiem, kochana Aniu Gosiu, ale co się dziwić, kiedy zewsząd Cię koty napadywują, bo to i u siebie ostatnio niemało ich masz, a i u mnie zatrzęsienie. ;)
UsuńNinko, dziękuję za gratulacje, to była dla mnie niesamowita niespodzianka - od początku do końca.
A, jeszcze jedna uwaga, bo piszesz, że nieprzesadzony Ci się wydaje mój dom... Całe szczęście, że Gosia nie sfotografowała wszystkich klamotów, które w nim zdecydowanie przesadnie umieściłam. ;)
Pozdrawiam Cię bardzo ciepło.
No to dałam plamę! Teraz Ninka mnie wydziedziczy :(((((((
Usuń(pomylił mi się Songo Ninki z Sylasem Oleny... )
Kotem jest, kotem! Króliczka ma na imię Fruzia:)
UsuńNinka.
Ale kwas! Wybacz:)
UsuńOj tam, oj tam; tyle tych zwierzaków, że można się pomylić:)
UsuńNinka.
I jeszcze do Ciebie, Jolu; jeśli uważasz, że masz za dużo klamotów (ja tak nie uważam, zresztą nie chodziło mi o klamoty, a ogólne wrażenie wnętrza, w które nie wsadzał swoich trzech groszy dekorator patrzący wyłącznie na efekt wizualny; Twój dom wygląda przyjaźnie, miło) to szkoda, że nie możesz zobaczyć domu mojej znajomej:)
UsuńNinka.
Ożeż, czyli to ja tak... nakróliczyłam. Dobrze mi tak, korygować mi się zachciało, Ankę poprawiać! ;) Składam samokrytykę. Za karę nauczę się wszystkich imion, płeci (tak, tak, właśnie płeci) i gatunków z całego spisu, o!
Usuńbardzo ciepły opis, mogę tylko pozdrowić obie panie i napisać, że podziwiam oraz przesyłam pozdrowienia.
OdpowiedzUsuńAniu, Jolu, dajecie świadectwo, że warto zaufać:)
Warto! Ile można stracić nie robiąc tego! Jestem szczęśliwa, że się spotkałyśmy w budyniowym świecie, a teraz i w realnym. :)
UsuńJak wyżej. :)
UsuńKlarko, uściski!
Piękne spotkanie:)
OdpowiedzUsuńA dlaczego Jola nie odebrała tego telefonu?
Naprawdę zemdlała?;D
Jolu, zazdroszczę Ci życia tak blisko natury
i tych brązowych filiżanek;)
Anko, a Ty się tak nie denerwuj przed spotkaniami z blogowiankami,
bo nam padniesz i kogo my będziemy czytać przy porannej kawce;)
Magda, ciekawe czy my będziemy się denerwować za miesiąc :))
UsuńNawet jak będziemy, to po degustacji nam przejdzie;)
UsuńWidzę, Magdo, że starasz się zrehabilitować po tych niecnych życzeniach i sugestiach, że za dużo gadam, że nie nadążacie, i że utrapienie boskie ze mną :)
UsuńBuziaki :)
Magdo, jak tylko dostałam ostatni SMS oznajmiający, że zostały ostatnie kilometry do przejechania, to już właściwie niczego nie słyszałam, w tym telefonu. Mało tego, nie słyszałam nawet telefonu od Pana Męża, który zadzwonil jakieś pół godziny później, w związku z czym, utraciwszy kontakt z domem, musiał się do niego sam pofatygować. ;)
UsuńUściski. :*
W związku z tym miałam możliwość go poznać! :))
UsuńAnko, skoro już sama przyznałaś, że za dużo gadasz,
Usuńi że utrapienie boskie z Tobą, to ja zaprzeczać nie będę;)
Znów będę musiała się podlizywać...
Jolu, czyli można uznać, że zemdlałaś,
bo kontakt z rzeczywistością nie był najlepszy;D
Nie jestem pewna, czy dobrze zrozumiałam ostatnią część Twojej wypowiedzi.
Czy to oznacza, że Pan Mąż pojawia się w domu tylko wtedy,
kiedy traci telefoniczny z nim kontakt??;)
:)) Nie jest jeszcze tak dramatycznie, Magdo, ale kiedy Pan Mąż jest na dyżurze, to kontaktujemy się raczej telefonicznie. No chyba że zemdleję od ważnych gości i nie odbieram telefonu. :)
UsuńJalu, kamień z serca:)
UsuńCo tam moj Henrykow, co tam cos tam - ja chce byc Siodmym Kotem u Joli! Juz pisze podanie olowkiem kopiowym, zyrantow trzeba?
OdpowiedzUsuńide odpoczac, bo mi glowa sie rozlatuje od nadmiaru cudow.
Napisane? :)
UsuńDroga Krysiu, właśnie jestem w trakcie rozpatrywania Twojego podania. Odpowiem nieco później, gdyż wyczuwam powonieniem, że mnie z dołu wzywa fasolka szparagowa. :)
UsuńŚciskam Cię bardzo serdecznie. :)
Anka - jasne, ze napisane, w tryplikacie, wyslane i wogle.
UsuńI co fasolka?????
odsciskiwam
oraz donosze, ze wreszcie mozna bylo posiedziec na tarasie bez komarow (ale z muchamy), mam typowa dla siebie opalenizne - w piegi. Piegi robia super opalenizne. szkoda, z e nie mam wiecej.
a teraz bede wypatrywac decyzji. Jakby co to moge Ci zrobbic szalik na drutach jako lapowke albo inne cus.
Coś tak czuję, że Ciebie nam brakowało, bo my takie spokojne kobitki jesteśmy i przydałoby się, żeby nas jakaś wulkaniczna rozruszała. :) Co czytam każdy Twój komentarz, to prycham ze śmiechu :)
UsuńNo to moge byc, poza byciem Siodmym Kotem - o ile moje podanie bedzie przyjete... - to i Duchem, no i rzona jestem. ilez to obowiazkow!
UsuńNie wiem czy w tak spokojnym miejscu jak u Joli wulkan by sie wpasowal w pejzaz
Pięknie pokazałyście,że można przeskoczyć z budyniowego świata do realu tylko trzeba odnaleźć bratnią duszę.
OdpowiedzUsuńŻyczę wielu cudownych spotkań :)
Pozdrawiam serdecznie
Lucy, dziękuję za miłe słowa, a życzenie Twoje już się troszkę spełniło, a przecież mam nadzieję na jeszcze. :)
UsuńPozdrówka!
Pięknie, bezpiecznie i serdecznie jest w domu Joli. A opisałaś to tak, że prawie tam byłam.
OdpowiedzUsuńCzytałam, oglądałam i aż mi się zazdrościło, że w takiej pięknej gościnie byłaś. Ale i Joli pozazdrościć można takiego fantastycznego gościa ;)
To prawda. A nawet dwojga fantastycznych gości. Bo czy trzeba przekonywać, że i JejCiOn miał swój udział w wytworzeniu wspaniałej atmosfery w czasie naszego spotkania? :)
UsuńAle fajnie! Czytałam, uśmiechałam się .... tak ciepło się zrobiło.
OdpowiedzUsuńZasłużyłyście na siebie:)
OdpowiedzUsuń:***
A jak to się robi, Aniu?
Usuń:)
O, właśnie. Jak to się robi? :)
UsuńTrzeba być Wami :)
UsuńZajrzałam przez szybkę i na chwilkę znalazłam się w wymarzonym raju. Dziękuję
OdpowiedzUsuńWymarzony, to prawda. Chyba zjadę tam do Jolki z całym zwierzyńcem i zajmę jakiś pokoik, albo chociaż komórkę pod schodami :)
UsuńEkhm, nie wiem, czy zauważyłaś, GosiAniu, że "komórka" pod schodami nie jest zabudowana, w zasadzie więc jest tylko wnęką. Nada się? ;)
UsuńMirabelko, dziękuję za miłe słowa. :) Ale też duża w tym zasługa Ani, że tak ładnie to pokazała - sama nie poznałam własnej chałupy. ;)
Dziewczyny, mi wystarczy i taka wnęka pod schodami! :) Gdybym tylko mogła mieć koło siebie całą moją rodzinkę i mój zwierzyniec.
UsuńNie pogniewacie się, ale znów przylazłam pooglądać te wszystkie szpargałki, jestem zauroczona :) Wstyd się przyznać, ale chyba gadżeciara ze mnie ;P
Jakbym chciała mieć to tylko dla siebie, to przecież bym nie pisała! :)Mirabelko, oglądaj do woli! :)
UsuńNo nie wiem, nie wiem, czy może być jeszcze większa ode mnie gadżeciara... ;)
UsuńCudnie. Tak sobie myślę jak wspaniale tam musiało być :). Mam doświadczenie takiej "odinternetowej" przyjaźni i chyba trochę to rozumiem.
OdpowiedzUsuńA miejsce prześliczne i tak wszystko do siebie pasuje :)
Pst! Na zdjęciach zawsze wszystko lepiej wygląda, więc i pasuje. Tylko nikomu nie mów, Agajo. ;)
UsuńPiękne spotkanie... Cudowny dom :), niesamowita dziewczyna :)... Zazdroszczę...
OdpowiedzUsuńE tam, zaraz niesamowita - to od tej chustki Qrki, jestem pewna. :) Ona promieniuje urodą na kilka metrów, więc i na mnie, i na dom, i nawet na chwasty, które na szczęście Gosia omijała, pstrykając zdjęcia. :)
UsuńPozdrawiam serdecznie, Abi. :)
Jolu, nawet pomidory i ogórki nie umkły uwadze wnikliwej Ap@ratki :) piękny zakątek sobie stworzyłaś, czytając, przeniosłem się tam do Was :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam Obu :***
Rafał vel lipton ER
Ale nie pozwoliła mi wejść do łazienki z aparatem i do dziś żałuję, bo Ona ma tam malutkie lusterko i tuz przed nim w wazoniku stoi kwiatek! Urocze i praktyczne, bo nie trzeba za dużo na siebie patrzeć :)
UsuńBardzo mi miło, że Ci się spodobało, Rafale. :)
UsuńPowiem Ci w tajemnicy, że bardzo się cieszę, że wnikliwa Aparatka nie wszystko sfotografowała, jako to różne niedociagnięcia naszego obejścia, które nie sposób było zlikwidować lub ukryć bez totalnej rewolucji, więc chyba słusznie, że sobie odpuściłam generalny remont przed wizytą Gosi i JejCiOnego. :)
Pozdrawiam Cię bardzo ciepło, vel Liptonie_ER. :)
Ale, ale, Gosiu, ten kwiatek i lusterko mogę Ci pstryknąć i wysłać. :)) Nawiasem mówiąc, jeszcze dwa tygodnie temu wisiało tam trochę większe lusterko, ale stłukłam je w ferworze odgruzowywania łazienki. "Dziurę" po lusterku załatałam więc jakimś innym, nieco za małym, fakt, ale masz rację - nie trzeba na siebie za długo patrzeć. :))
Czekam na zdjęcie! :)
UsuńJakże mi miło było odwiedzić Jolę wraz z Tobą, Aniu :)
OdpowiedzUsuńDosiu, uściski. :)
UsuńGdyby Jola cierpiała kiedyś na brak towarzystwa to my się chętnie wprowadzimy do tego cudownego miejsca... choćby od zaraz..:) Zieleń, taras, zwierzęta, dobre towarzystwo, niewiele więcej potrzeba człowiekowi do szczęścia!
OdpowiedzUsuńBuziaki!!!
Casablanco, jak fajnie, że wyciągnęłam Cię tym postem z reala i sprowokowałam do ujawnienia się. Gdzie Ty się podziewasz, Kobieto?!
UsuńJuż niedługo, kochana, obiecuję!!! Jeszcze tyko tydzień wariatkowa w realu ( serio, tak jeszcze nie było) i wracam do świata blogowego. A ten post mnie szczególnie cieszy, bo udowadnia, że wyjątkowych ludzi jeszcze trochę zostało, tylko trzeba ich bardzo wytrwale szukać. Z resztą jak wszystkiego, co dobre w życiu :))) Uściski!!!
UsuńCoś mi się wydaje, że my też umówimy się kiedyś u Jolki. :)
UsuńTo na kiedy mam rezerwować termin? ;)
UsuńAgnieszko, pozdrawiam Cię bardzo ciepło i dziękuję za wszystkie miłe słowa od Ciebie. :)
Zaiste, niezwykle klimatyczny dom i ogrod. Jeden rzut oka i chcialoby sie tam byc.
OdpowiedzUsuńNie wiem tylko, dlaczego Ta Piekna Kobieta tak skwapliwie zaslania swoja urocza buzie. Czyzby jakis niechciany pryszcz na nosku sie zagniezdzil???
Ty, Anko, rozjezdzasz sie po budyniowisku, a wciaz otwarte jest zaproszenie do nas. Pomyslcie z TwojCiOnym o jakims bliskim weekendzie, moze we wrzesniu?
Aniu, zaglądnij do mojego Instagrama, tam jest trochę więcej Jolinej buźki :)
UsuńHmm, mam to w głowie, pomyślę. Dziękuję za zaproszenie. Wrzesień trochę zajęty mam weekendowo... Pomyślę...
Ja calkiem nie wiem, o czym Ty do mnie rozmawiasz. Ze niby gdzie mam zajrzec i czym to sie je. Tlumacz powoli i duzymi literami.
UsuńLewa szpalta: View in Instagram :)
Usuńaż słów brakuje... zachwycające miejsce, zwierzęta, ludzie
OdpowiedzUsuńI ja tak czuję, emko :)
UsuńEj, dziewczyny, bo naprawdę się napysznię. :))
UsuńPiękne spotkanie ,piękny świat i raj na ziemi :-))
OdpowiedzUsuńFajnie widzieć Jolę i jej zaczarowany świat :-)
Pozdrawiam Jolę i Ciebie
Nie sądziłam, że tak bardzo uda mi się pokazać ten piękny świat JolkiM. :)
UsuńAmyszko, pozdrawiam Cię bardzo ciepło. A ugłaszcz koniecznie swojego zwariowanego Gucia, jednego z moich faworytów w konkursie u Kasi. :)
UsuńAnko-Małgosiu udało Ci się znakomicie :-D
UsuńUwielbiam takie klimaty !
Dziękuję Jolu , Gucia ugłaszczę z przyjemnością :-)
Ugłaszcz zwyciężczynię konkursu u Maskotki - słodką Śliwkę ;))
Miłe są takie spotkania w dodatku gdy towarzystwo idealne
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
:)) Czemu nie ma zdjęć kotka u Ciebie na blogu, buuuuuuu
UsuńNeska próbuje się dopisać do spisu. Wysłałam Ci na pocztę materiał porównawczy dotyczący bliźniaków:)
OdpowiedzUsuńDostałam Moniko, będę robić specjalny wpis o nowych zwierzolubnych, tylko myślę, że w przyszłym tygodniu, bo teraz ten długi weekend, to ludzi nie będzie, a szkoda takiego fajnego tematu :)
UsuńWspaniały wpis! Dokładnie rozumiem wszystkie Twoje, Wasze emocje;))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Obie;))
Wiem, wiem, Ty jesteś prawdziwe towarzyskie zwierzę! :)
UsuńMiśko, uściski! :))
UsuńNo i mam banana na gębie od ucha do ucha :D
OdpowiedzUsuńA co do zdjęć niejakiej nimfy to się zastanawiałam czyje dziecię tam pozuje... góra 17-latka!
A w ogóle co ja mam tu pisać?! Poza bananem mam jeszcze spocone oczy i dziwną kulkę waty w gardle...
Ściskam
Olena
Jejku, Oleno... Miło. :)
UsuńOleno, Tyś nasza! My też takie wzruszliwe jesteśmy. :)
UsuńUściskuję Cię bardzo, bardzo mocno.
Fajne są takie spotkania;))) Ja tez poznałam i spotkałam świetne dziewczyny przez mojego bloga/dzięki niemu;))) A chustkę od Qry poznałam od razu;) Teraz czas na rewizytę;)))) Ha ha ha;)
OdpowiedzUsuńProrok jaki czy co?!
UsuńWidzę, że nastąpiły jakieś przecieki. Ach, ci paparazzi, wszędzie ich pełno... ;)
UsuńCzytając komentarze Joli wyziera zza nich kobieta niebanalna, więc dwie niebanalne kobiety musiały się dogadać ,fajnie żeście sie odszukały na tym szerokim świecie.
OdpowiedzUsuńJola piszesz ,że Gosia nie pokazała chwastów w twoim ogrodzie,ale chwasty to przeciez też rośliny i jak się im dobrze przyjrzeć to dorównują swoja urodą niejednej egzotycznej piękności. I one także nadają klimat twojemu ogrodowi dlatego kojarzysz sie z rusałką, a także twoje rozmiary(mam na myśli szerokości) sprawiają wrażenie jakbyś się miała za chwilę rozwiać.
Mówiąc na ucho ,nie dziwię się juz teraz dlaczego Gosia przebąkiwała coś wczoraj o swoim tyciu ;)
Jak chcesz sobie Gosia poprawić samopoczucie to powinnaś spotkac sie ze mną . Nie to żebym byla jakoś monstrualnie roztyta ,ale słuszna ze mnie kobieta;)
Mam nadzieję że was nie uraziłam swoim komentarzem, ale nie potrafię słodko pisać.
UsuńPrzesyłam Wam dużo życzliwości :)
Och, Mario i ja jestem słuszna, a teraz już po tych wakacjach znowu słuszniejsza :( Do licha! Oszaleć można! :(
UsuńNikogo nie uraziłaś, co Ty opowiadasz. Piszesz zawsze bardzo empatycznie i trafnie. Pozdrawiam serdecznie :)
Mario, my chyba nie takie prędkie do urażania, w tym względzie słuszne jesteśmy jak najbardziej, bo co jak co, ale dystans do siebie bardzo wazny jest. :)
UsuńBardzo ciepło Cię pozdrawiam. Aha, i żeby nie było - tylko ciepło, w żadnym razie słodko. :)
;-))))))
OdpowiedzUsuńWiem jak to jest gdy spotyka się bratnią duszę... Ty wiesz, że ja wiem...
dlatego chyba ten post mnie... wzruszył... ;-))) i jakoś tak słów zebrać nie mogę...
Tyle piękna i czułości w Twoich słowach, zdjęciach... tyle radości...
i obyś nie musiała wracać do tych wspomnień... oby wciąż przybywało nowych
Pozdrawiam Was Obie ogromnie serdecznie ;-)))
Dziękuję, kochana! Wiem że też masz za sobą takie spotkanie. I ja Cie pozdrawiam serdecznie :)
UsuńAniu...ja przed takim spotkaniem to bym zeszła jak nic...ze strachu:)))) Na jednym ze zdjęć podlinkowanego posta widziałam Jolę na koniu w MOIM mieście!!!!!!!! czyżbyś była niedaleko mnie??????
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę że chusta trafiła do osoby bliskiej twemu sercu:))
Qrko, niech Jola sama się przyznaje, ale podpowiem Ci, że przeczucie Cię nie myli... :)
Usuńsię przyznała:))
Usuń:))))
OdpowiedzUsuńech, Dziewczyny.. oczy mi jakoś tak.. zamokły, czy co.
Aż nie wiadomo co napisać po takim poście, chyba tylko, że cieszę się razem z Wami :-))))
OdpowiedzUsuńJolu masz piękny domek, wspaniałe zwierzaki, fajnego synka i prześliczną sukienkę :-) Ściskam Was obie serdecznie :-)
Aniu, odściskujemy - ja, zwierzaki, synek, a nawet... sukienka. ;)
UsuńŚmiem nie wątpić, że i Anka się przyłącza. :)
Dobrze śmiesz, przyłączam się. :)
Usuń