Strony

poniedziałek, 9 lipca 2018

Balbinko, żegnaj, kochana!

Nie ma już z nami naszej Balbinki...


Muszę przyznać, że mnie to poruszyło ponad "założenie", a ono było takie, że jestem gotowa na jej krótkie życie. Przecież od początku naszej wspólnej drogi wiadomo było, że to chory kotek, że problemy zdrowotne narastają, że białaczka zdołała wyrządzić poważne szkody.
Ha, ha, gotowa! Naprawdę śmiechu warte!
Balbinka trafiła do nas w wieku pięciu miesięcy w marcu 2017 roku, więc dane jej było żyć tylko rok i cztery miesiące. To czas i tak wydarty śmierci, bo gdyby została na swoim terenie, nie miałaby szans. Trafiła do nas już chora, z długo niedającym się wyleczyć kocim katarem. Leczenie, wzmacnianie, interferon, budowanie odporności, i udało się. Wyzdrowiała choć zawsze była taka inna, trochę opóźniona...
Bidulka odczuwała coraz dotkliwiej swoje dolegliwości, nacieki białaczkowe coraz mocniej uszkadzały jej mózg. Ślepła, głuchła, jej odruchy były z każdym tygodniem bardziej zaburzone. Serce pękało każdemu, kto widział ją koczującą w łazience, często schowaną w kąciku, na kaflach, z głową wciśniętą w ciemny kąt. Ale jakoś funkcjonowała. Miała swoje pięć minut dziennie  - czas naszej zabawy. Żyła dla tego i niechby sobie tak żyła, ile chciała, gdyby do objawów nie doszły napady padaczkowe. Nie zdawałam sobie sprawy, jak to wygląda u kota i szczerze żałuję, że było mi to dane widzieć. To coś przerażającego! Szok i koszmar zwierzęcia jest nie do opisania. Patrząc bezsilnie na taki atak, nie mogłam oprzeć się durnej myśli, że to... diabeł rzuca tym małym zwierzęciem po meblach i ścianach. A co to była za siła! Okropność. Dwa napady dziennie... O, nie. Nie. Nie!!!

To była taka kruszynka, gdy do nas trafiła. Istotka leciutka jak chmureczka. Delikatny obłoczek.
A potem... Potem nie było tak źle. Żyła, funkcjonowała, jadła, kochała mnie... Wprawdzie bała się korzystać z tarasu, z ogrodu, wcale nie schodziła nawet na parter, ale w jej oczach nie było bólu.
Obiecałam, że nie pozwolę jej cierpieć i dotrzymałam obietnicy. Zwierzęta mają ten komfort, że można im pomóc. Pod tym względem lepiej być kotem...

















Tydzień temu, w poniedziałek, podjęłam tę nieodwracalną decyzję, a moja gotowość na to okazała się tylko teoretyczna. Bardzo boli.

PODPIS

O Balbince pisałam tu:



60 komentarzy:

  1. oj .... za szybko ... chlip, chlip ... bardzo mi przykro

    OdpowiedzUsuń
  2. Sciskam mocno, Gosiu. Pisalas ze sie martwisz ale nie myslalam ze jest az tak zle.
    Ella-5

    OdpowiedzUsuń
  3. :( Tak mi przykro. Naprawdę za wcześnie ją to dopadło...

    OdpowiedzUsuń
  4. Miała krótkie, ale dobre życie....

    OdpowiedzUsuń
  5. GosiuAnko...zawsze kiedy odchodziły moje zwierzaki widziałam, że robią hop i od razu są na kolanach Boga. A on je głaszcze, przytula kocha. I są tam szczęśliwe. I bardzo, bardzo kochane. My tu cierpimy, bo czujemy brak. One tam wiedzą, że tego braku nie ma. Nasze zmysły są takie ułomne na tej ziemi, ale czuję czasem jak moje zwierzaki przychodzą pogadać. I wesprzeć. Jestem pewna, że czułaś to nie raz. Przytulam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo podobnie to czuję... Ból jest niewyobrażalny, boli zwłaszcza to, że nie umieliśmy pomóc. Zwierzęta na szczęście mają do życia stosunek o wiele bardziej pragmatyczny niż ludzie i w przypadku naszej kotki czułam jakoś wewnętrznie, że ona już tyle strachu w tym życiu w sobie przełamała, że była po prostu gotowa przeskoczyć w kolejne kocie życie, gdzie strachu nie ma :-)

      Usuń
    2. Tak, tam nie ma strachu i bólu, a to najgorsze co było do zniesienia. Dla niej najgorsze, ale i dla mnie patrzenie na to było koszmarem.

      Usuń
  6. :( Nie da się być gotowym... Co na pewno to nie! :(
    To tak jak Amber... Siedzi w kuchni, jako tako raz zje mniej raz więcej... On żyje dla tych mruczanek na kolanach. On by tak mógł cały dzień...
    Nie wiem co powiedzieć. Cały czas powtarzam sobie, że ma piękny raj, że pięknie, że walczy, że mruczy... Że jeszcze jest w nim iskierka życia. Choćby dla tych chwil na kolanach... Staram sobie powtarzać różne rzeczy, ale wiem, że nie będę gotowa.
    Nigdy nie jesteśmy gotowi, bo to Przyjaciel, bo to członek Rodziny...
    ----------
    (Ataki padaczki widziałam u Salema - udało się go wyleczyć, kuracja była drogie leki, ale jakoś po kilku miesiącach ustąpiło. W trakcie ataku przytrzymywałam mu łopatki i biodra, on niestety w tym czasie miał pianę z pyska, leciało siku i kopa z drugiej strony. I tak potrafiło być raz dziennie maksymalnie trzy razy. Jak ktoś ma kotka z padaczką to tylko tyle, że Salem jest przykładem, że można z tym wygrać. Nie mówię o takim przypadku jak Balbinka bo tu to było z innej przyczyny.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A z jakiego on miał powodu te ataki?

      U Balbisi też tak było, ale ona nie dała się przytrzymać. wyrywała się, uciekała, waliła głową we wszytskie ściany i meble, koszmar!!!

      Usuń
    2. Jeden wet orzekł że musiał spaść i sie uderzyć skądś, drugi ze cos musiał zjeść, a trzeci po tym jak juz mi przeszło powiedział ze mógł mieć padaczkę taka okresowa ktora sie zdarza dojrzewajacyn kotom... O.O dla nas to bylo z dnia na dzień właściwie szok. Tyle ze grunt ze przeszło. Salem był praktycznie nietomny jak nim rzucalo potem po ataku uciekal sie schować odpoczac.

      Usuń
    3. PS. No i te ataki od czestych (3x dziennie) do bardzo rzadkich (co dwa dni) az w koncu zanikly to jakos trwalo minimum pol roku brania lekow.

      Usuń
  7. Kochana Balbisia, bardzo żal,że tylko tyle czasu było jej dane cieszyć się szczęściem mieszkania z Wami.
    Przytulam, a taka decyzja nie jest nigdy łatwa.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dobrze Gosiu, że trafiła do Ciebie bo przecież mogłoby się to nie zdarzyć! Dałaś jej wszystko co najlepsze:*

    OdpowiedzUsuń
  9. Dostała od losu możliwość zamieszkania u Ciebie, u Was, dostała kilkanascie miesiecy w kochajacym domu i na pewno była szczęśliwa.
    Współczuję bardzo.
    Trzymaj się , Gosiu ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Gosiu, czasem trzeba podjąć tę najtrudniejszą decyzję. Najważniejsze, że miała u was dom, że kochaliście ją, a ona kochała was. Tulę Cię.

    OdpowiedzUsuń
  11. Na to nikt nigdy nie jest gotowy, nigdy. Gosiu... brak mi słów. Po prostu bardzo chciałabym móc Cię przytulić.

    OdpowiedzUsuń
  12. Poplakalam sie :( to takie smutne I nieuchronne..Bardzo Pani wspolczuje,Pani Malgosiu,Balbinka mimo swojej choroby zaznala ogrom milosci,tylko dlaczego ,te zycie jest czasem tak niesprawiedliwe.:( Balbinko Kochana badz tam szczesliwa.💜

    OdpowiedzUsuń
  13. Współczuję.Dałaś jej dużo dobrego czasu.

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo, bardzo mi przykro.... Wydawało mi się, że Balbinka dłużej u Was była... Ale to nieważne.
    Mam nadzieję, że jest szczęśliwa gdzieś tam...

    OdpowiedzUsuń
  15. Och jak smutno. Trzymaj się Gosiu. I odpocznij. Jest Ci to bardzo potrzebne. Dobrze, że to wiesz. Przytulam :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Gosiu... tulę. Uważam, że podjęłaś właściwa decyzję i zostawiając ją u Siebie, dając możliwość życia na jej zasadach i pozwalając odejść bez cierpienia. Trzymaj się kochana.

    OdpowiedzUsuń
  17. Gosiu, oczy mokre, serce scisniete, trzymaj sie!Balbinka byla u Was szczesliwa.

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie da się pocieszyć... Choć jakoś troszkę ulgę przynosi myśl, że przez 3/4 swojego życia dostawała najlepsze, co dostać mogła.
    Płaczę po Balbinelli puszystej, choć przecież znałam ją tylko przez ekran laptopa.
    Trzymaj się!
    Galia Anonimia

    OdpowiedzUsuń
  19. Miałam 3 koty białaczkowe, każdy wyrwał kawałek serca i mimo upływu czasu boli . Mam świadomość , że zwierzęta żyją krócej, ale ich smierć nie jest przez to łatwiejsza. Mimo to je mam i kocham całym sercem. Współcxuję ci całym sercem bo nigdy na to człowiek gotowy nie jest , co by sobie nie wmawiał. Ale inaczej się nie da. Jeśli wpuszczany do życia i serca zwierzęta, wpuszczamy tez śmierć bo one żyją krócej...
    ZłotyKot

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boję się spytać co je zabiło - jakie powikłanie wynikające z białaczki...

      Usuń
  20. Kochana kiciulka, nigdy jej nie zapomnę ♥ :(((
    Współczuję Gosi, ja tak walczyłam o Maćka i też nie było mu dane długo cieszyć się nowym życiem ...

    OdpowiedzUsuń
  21. Gosiu, przytulam... dałaś Balbince najpiękniejsze chwile jej życia <3 strasznie smutno, że tak krótkiego :( :(

    OdpowiedzUsuń
  22. Śpij cudna Balbinko :(

    A Tobie Gosiu dziękuję po stokroć ....

    OdpowiedzUsuń
  23. Opłakałam Balbisię, opłakuję teraz twoje złamane serce, Gosiu. Dziewczyny wyżej pięknie piszą - dobrze, że miała ciebie. Dużo od Ciebie dostała i dużo dała <3
    Odpocznij

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewuniu, ty już nie płacz, uśmiechaj się, bo to dla mnie będzie pociecha! Zdrowiej kochana i niczym innym się nie martw!

      Usuń
  24. Małgosiu byłaś dla Balbinki tym czego potrzebowała, czymś najlepszym co mogło jej się przytrafić w tym krótkim życiu. Dałaś jej czas i miłość. Była szczęśliwa. Przytulam Cię.

    OdpowiedzUsuń
  25. Balbinka pewnie już wesoła na tęczowym moście bryka i nic ją nie boli, nic jej nie dokucza. Nie płacz Małgosiu dałaś jej tyle ile byłaś w stanie dać , czas szybko ucieka a inne zwierzątka czekają, spieszmy sie je ratować.

    OdpowiedzUsuń
  26. Tak mi przykro... Biedna Balbinka...

    OdpowiedzUsuń
  27. Bardzo mi przykro. Pozdrawaiam Gosiu. Bozena z Pragi

    OdpowiedzUsuń
  28. Na odejście nigdy nie jest się gotowym. Dobrze, że dane jej było zażyć miłości. Śpij Balbinko 💔 Przytulam Gosiu ❤

    OdpowiedzUsuń
  29. Nie można patrzeć na cierpienie przyjaciela, trzeba mu pomóc, nawet w taki sposób. Też pozwoliłam Kizi-Mizi odejść godnie.
    Tulę Cię Małgosiu, tylko tyle mogę...

    OdpowiedzUsuń
  30. Gosiu, wiem jak to boli, do dziś a minęło właśnie 8 lat :( też musiałyśmy podjąć tę decyzję, też z powodu padaczki, która była koszmarem i dla 19-letniego Szarusia, i dla nas :( wciąż nie mogę o tym myśleć bez łez! przytulam serdecznie, trzymaj się i wracaj do sił! i oby Bajeczka wydobrzała!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli wiesz, rozumiesz... Co za koszmar! Nie wiedziałam!

      Usuń
  31. Przeczytałam już rano, nie mogłam się zdobyć na komentarz. Przytulam mocno i żegnam Balbinkę, a Tobie życzę odpoczynku i wytchnienia.

    OdpowiedzUsuń
  32. Tak mi przykro... przytulam Gosiu ❤️

    OdpowiedzUsuń
  33. Gosiu, dałaś Balbisi tyle miłości, szczęścia s bezpiecznych dni. Podjęłaś decyzję, bardzo ciężką, ale jedyną jaka mogła być. Balbinka odeszła , pamiętając swoje najlepsze dni. Za Tęczowym Mostem już nie cierpi.Tam nie zazna bólu, strachu...

    OdpowiedzUsuń
  34. Wspolczuje, Gosiu. Widzialam Balbinke na zywo, choc wtedy jeszcze uciekala na poddasze. Dobrze miala u Was, krotko, ale najlepiej na swiecie.

    OdpowiedzUsuń
  35. Moja Luna,która zmarła miała padaczkę.Gosiu tak mi przykro.Przytulam Was wszystkich.

    OdpowiedzUsuń
  36. Gosiu, porusza mnie każde odejście, ale Balbinki - do której pasuje wiersz do Amisi - poruszyło wapomnienia... Biegaj za Tęczowym Mostem Balbinko... pozdrów ode mnie gromadę...

    OdpowiedzUsuń
  37. Szkoda mi tego koteczka. Współczuję. Sama przeżywałam odejście naszej Meli i Saby.

    OdpowiedzUsuń
  38. Gosiu jesteś skarbem. Cudną Kobietą, dla wzorem. Bardzo, bardzo współczuję. Nic więcej nie jestem w stanie napisać.

    OdpowiedzUsuń
  39. Smutne, co piszesz, bardzo smutne.

    OdpowiedzUsuń
  40. Przykro mi Gosiu. Jedynym pocieszeniem, może być tylko, że miała u Ciebie dobre życie i dałaś Jej tyle miłości.

    OdpowiedzUsuń
  41. Gosiu, jest mi bardzo przykro. Przytulam.

    OdpowiedzUsuń
  42. Bardzo dziękuję wszystkim za te życzliwe komentarze!
    Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  43. Naturalne zioła wyleczyły tak wiele chorób, że leki i zastrzyki nie mogą wyleczyć. Widziałem wielkie znaczenie naturalnych ziół i cudowną pracę, jaką wykonali w życiu ludzi. Czytałem w Internecie zeznania ludzi na temat tego, jak zostali wyleczeni z opryszczki, HIV, diabetyków itp. przez ziołolecznictwo Dr.DAWN, więc postanowiłem skontaktować się z lekarzem, ponieważ wiem, że natura ma moc uzdrawiania wszystkiego. Zdiagnozowano u mnie HIV przez ostatnie 7 lat, ale Dr DAWN wyleczył mnie swoimi ziołami i od razu skierowałam do niego ciotkę i jej męża, ponieważ oboje chorowali na opryszczkę i też zostali wyleczeni. Wiem, że trudno w to uwierzyć ale jestem żywym świadectwem. Próbowanie ziół nie zaszkodzi. Jest także rzucającym zaklęcia, rzuca zaklęcia, aby przywrócić rozbite małżeństwa i zaklęcia powodzenia, aby prosperować i doskonalić się w życiu. Skontaktuj się z Dr.DAWN e-mail: ( dawnacuna314@gmail.com )
    Whatsapp: +2349046229159/
    +3550685677099

    OdpowiedzUsuń
  44. Moje małżeństwo było prawie u kresu, kiedy zobaczyłam komentarz o człowieku o imieniu Dr DAWN, który pomaga ludziom w odzyskaniu współmałżonka i skontaktowałam się z nim na szczęście dla mnie rzucił zaklęcia po 24 godzinach mój kochanek wrócił do mnie od tego czasu moje małżeństwo jest stabilne dzięki za wszystko co dla mnie zrobił zapewniam cię o kontakt z nim,
    jest biegły w następujących zaklęciach:
    * zaklęcia miłosne
    * zaklęcia małżeńskie
    * magia pieniędzy
    * zaklęcie szczęścia
    * Czary pociągu seksualnego
    * Magia leczenia AIDS
    * Jaskinia kasyna
    * Usunięto przeklęte jaskinie
    * Zaklęcie ochronne
    * Magia loterii
    * Szczęśliwe zaklęcia
    * Zaklęcie płodności
    * Pierścień telekinezy 💍
    WhatsApp: +2349046229159

    E-mail: dawnacuna314@gmail.com

    OdpowiedzUsuń

Fajnie, że piszesz! Pisz, komentuj, daj znak, że jesteś!
Dobrej energii nigdy za wiele. :)