Dziś
post o płocie. Kiepski temat? Może i tak, ale historia mojego płotu jest
ciekawa.
Kiedy
oszalałam na punkcie maine coona kolegi i zaczęłam suszyć głowę MójCiOnowi,
przekonywałam Go, że kotek nie będzie kłopotliwy, że będzie sobie chodził
wolny, że mamy dość dobre warunki na osiedlu, że na pewno będzie wszystko
dobrze itp. Chyba sama w to wierzyłam.
Kiedy w naszym domu pojawił się malutki
Kajtuś, a ja dostałam na jego punkcie fioła, od razu stało się jasne, że nic z
tego planu nie będzie, że nie jestem w stanie puścić go wolno, że zje mnie niepokój i nawet
nie ma takiej opcji, żeby mogło być inaczej. Wtedy zaczęłam myśleć o zmianie
płotu.
Zrobiłam projekt, biorąc pod uwagę długość ciała dorosłego maine coona, szerokość
jego czaszki, skoczność itp. Brałam nawet pod uwagę założenie elektrycznego
pastucha, ale w końcu znalazłam wykonawcę, który podjął się wykonania płotu z
metalowych prętów. Miał być tak zrobiony, żeby kot nie mógł się przecisnąć
między prętami ani, odbijając od dolnej poprzeczki (która jest umiejscowiona
jak najniżej, jakieś 3 cm od ziemi), zahaczyć łapą o górną (która z kolei nie jest
przy szczycie, tylko ok 40 cm niżej), odbić się i skoczyć.
Jego koszt był wysoki, choć mamy niewielki ogród. Bardzo wysoki. Tak bardzo wysoki, że bałam się
powiedzieć to MójCiOnemu i (dziś mogę to przyznać ze wstydem) posunęłam się do „drobnej
nieścisłości”, czyli podałam mu cenę o 30% niższą. Zaakceptował! Dziś ta cena wydaje mi się nie tak wysoka - wszystko jest takie drogie!
Płot powstał z pospawanych metalowych prętów, szybko i sprawnie. I od tej pory śpię (prawie) spokojnie, bo te moje dwie
pierdoły są takie duże, że nie ma szans, żeby się wydostały ze swojej złotej klatki (dachowce mają też z tym wielki problem - zdarzyło się tylko dwa razy, że wszedł do nas obcy kot, ale potem nie mógł wyjść).
Jedyne, co im tam zagraża, to oczywiście ludzie, choć i człowiekowi trudno jest
przez niego przejść.
Mężowi przyznałam się do oszustwa już wtedy, kiedy oboje
wiedzieliśmy, że to była świetna inwestycja, zapewniająca nam obojgu spokój
ducha. Nie wyobrażamy sobie sytuacji, że nie wiemy, gdzie są nasze koty.
Ja umarłabym
z niepokoju. Oczywiście, że w znacznej mierze wynika to z tego, że mam rasowe
koty. Można powiedzieć więc, że moje książęta mają bezpieczny dom z ogrodem. Ja wiem, że każdy ma inne podejście do tego tematu, rozumiem też, że nie każdego stać na taki wydatek, mimo to wierzę, że ten post może się komuś przydać.
Myślę też, że moje koty nie tęsknią za wolnością. W ogrodzie mają co robić (patrz mój niedawny post o gołębiu), mogą też obserwować otoczenie. Mają swoje znajome psy, które przylatują je obszczekać i wtedy Kajtek najeża się na nie i patrzy takim wzrokiem, że jeszcze się nie zdarzyło, żeby pies nie uciekł w podskokach. Amisia jest bardzo bojaźliwa (pisałam już, że musiała mieć trudne dzieciństwo) i ona nigdy nie próbowała uciec. Kajtek natomiast kiedyś zwiał przez drzwi wejściowe i nie zauważyliśmy tego. Spędził noc na dworze, a rano urządził taki koncert pod drzwiami, że myślałam, że go ktoś obdziera ze skóry! Był przestraszony i stęskniony. Potem już nigdy nie próbował.
Miłego dnia! Dziś wtorek. Lubicie takie późnosierpniowe wtorki? :)
Errata 14.03.2014
Niestety płot okazał się niemal zabójczy, bardzo niebezpieczny, o czym można poczytać tu:
http://zamoimidrzwiami.blogspot.com/2014/03/hoki.html
http://zamoimidrzwiami.blogspot.com/2014/03/zabojczy-pot.html
http://zamoimidrzwiami.blogspot.com/2014/03/gdyby-nie.html
***********
Errata 14.03.2014
Niestety płot okazał się niemal zabójczy, bardzo niebezpieczny, o czym można poczytać tu:
http://zamoimidrzwiami.blogspot.com/2014/03/hoki.html
http://zamoimidrzwiami.blogspot.com/2014/03/zabojczy-pot.html
http://zamoimidrzwiami.blogspot.com/2014/03/gdyby-nie.html
Historia o płocie...
OdpowiedzUsuńHistoria pewnego kota o imieniu Kajtek.
Życie naszych zwierzaków jest nierozerwalne z naszym.
Miłego dnia.
Wcale się nie dziwię, że niepokój doprowadził do zmiany ogrodzenia. Ja płot mam jaki mam i Bunia oraz okoliczne koty forsują go bez problemu, a słupek od ogrodzenia jest najlepszym punktem obserwacyjnym i czasem martwiłam się czy Bunia nie wyjdzie na ulicę i zginie pod kołami. Na szczęście wiem, że w ogrodzie swoim i sąsiadów ma tyle atrakcji, że ulica Jej nie ciągnie. Jestem pewna, że ogród i dom do własnej kociej dyspozycji to tak duża przestrzeń, która daje im poczucie kociego szczęścia, co widać na zdjęciach :)
OdpowiedzUsuńA z mężami czasem trzeba postępować w sposób "specyficzny" bo i Oni bywają "specyficzni" ;)
Właśnie ten strach o to, że albo ktoś mógłby skrzywdzić mojego kota, albo on mógłby skrzywdzić się sam, powodował, że nie było nawet opcji, aby puszczać go wolno. Gdybym nie miała tego płotu, siedziałby w domu.
UsuńA co do mężów, to ciiii:))
Ja też mam takie obawy, ponieważ płot w moim przypadku nie wchodzi w grę wyuszczam Panne Kizię na balkon, z którego może wyjść na dach i nigdzie wiecej.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Fantastyczna sprawa :)
OdpowiedzUsuńPrawdziwa z ciebie kociara:)
OdpowiedzUsuńMyślę że kociaki mają u ciebie raj:)
Ostatnie zdjęcie super jak z tygrys w buszu:)
Piękne masz te koty!!!
OdpowiedzUsuńA jeśli taki syjamczyk potrafi się wybić z ziemi na dwa metry, to na jakiej wysokości powinny być te pręty u ich właścicieli? :D
OdpowiedzUsuńTaki płot to dobra rzecz nie tylko przy rasowcach, bo i własne dachowe się bardzo kocha. Choć w ich przypadku trudniej przekonać do drogiej inwestycji ;)
Wiele kotów mi poginęło przez "brak" granic... Obecne są wyłącznie domowe, ale też czasem wyskoczą lub spadną z balkonu - jeden od razu daje dyla, a drugi tak jak Kajtuś - jest przerażony. Tylko głuptas chowa się gdzieś za krzakiem, czy drzwiami i ani się odezwie ze strachu. I weź go znajdź! :)
Na niektóre koty ten płot by nie pomógł, nie mam co do tego wątpliwości.
UsuńA ile masz tych kotów Babo, bo jakoś nie pamiętam?
ja nie wiem, czy ten płot do dla Twoich, żeby nie mogły wyjść, czy dla obcych, żeby nie mogły wejść, bo jak się zwiedzą, że tam tak dobrze, to może nie być skrawka wolnej trawki ;)
OdpowiedzUsuń:)
Usuńa ja myślałam , ze nie ma takich płotów , których koty nie byłyby w stanie pokonać, a tu proszę:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie:)
Są Fredko, zobacz tu: http://www.purrfectfence.co.uk/
UsuńI ja Ciebie pozdrawiam:))
Ile człowiek dla swoich zwierzaków potrfi zrobic .... przekonuję sie co raz bardziej po sobie. Płot zdał egzamin - jest świetny !!!
OdpowiedzUsuńBezpieczeństwo ważna rzecz nawet (a może szczególnie?), gdy chodzi o zwierzę domowe. Nie ma co się dziwić takiego podejścia, sama trzęsłabym się o pobyt moich czworonogów na działce, gdyby nie ogrodzenie. Bliskość lasu i tym samym mrowia dzikich stworzeń nie byłaby odpowiednia przy niekontrolowanym hasaniu dwóch rozbrykanych psów - dla dobra wszystkich wokoło.
OdpowiedzUsuńDobrze jest pomyśleć i zadbać o komfort tak swój, jak i cudzy.
Jesteś odpowiedzialną właścicielką! Pozdrawiam Cię:)
Usuńświetnie przemyślany projekt, zazdroszczę, codziennie się martwię, czy wrócą, czy może który leży w rowie potrącony albo poszarpany przez psa
OdpowiedzUsuńWłasnie Klarko, nie da się do tego przyzwyczaić i tak, jak napisałaś martwiłabym się codziennie. Wiem, że nie każdy może mieć taki komfort, ze względu na różne czynniki. Cóż, przykre.
UsuńPo pierwsze: lubimy nie tylko wtorki, lubimy cały sierpień, z jego zapachami i rześkością poranków, mgłami, pajęczynami itepe. Z całym tym wstępem do ulubionej jesieni. :)
OdpowiedzUsuńA co do obaw związanych z kotami i ich powsinogowością, to doskonale Cię rozumiem, Aniu. U nas nie ma płotu (nie licząc tego żywego), ale my mieszkamy na wsi, w dodatku w jej niecentralnej części, a i tak stale myślę o tym, żeby nasze dachowce nie popadły w jakieś kłopoty. Ech!
Pozdrawiam Cię bardzo ciepło, Aniu. :)
JolkaM
Jolu, Twój nowy termin "powsinogowość" jest zajebisty! Biorę go sobie do swojego słownika:)
UsuńCała przyjemność po mojej stronie. :))
UsuńJ.
PS. Na określenie kota włóczęgi, bez względu na płeć, używamy słowa powsinóg. :) Tak się jakoś utarło. Chyba z przekory, bo u nas akurat największym powsinogiem jest... Śliwka.
J.
Ale ty Aniu wstrętna jesteś...takie płocisko, a kocio by sobie bryknęło na rekonesans...a koty zawsze tęsknią za tym co za płotem. Ja moim tlumaczę, zę tam za płotem to żle a tu na terenie przedpłotowym dobrze, ale i tak mam wrażenie, ze na to za płotem patrzą z tęsknotą, a na mnie z ironicznym zrezygnowaniem.
OdpowiedzUsuńJak są młode, to tęsknią, a potem, jak jeszcze zadba się o to, aby nie miały "potrzeb" się włóczyć, to moim zdaniem są szczęśliwe przywiązane do domku. Ale czasem też podejrzewam, że Kayron ma o mnie nie najlepsze zdanie;)))
UsuńMasz duży ogród, z pewnością Twoje kociaki czują wolność, moim zdaniem lepsze to niepokoić się i...o zgrozo! wywieszać wciąż ogłoszenia typu 'zaginął kot'.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Właśnie! A takich ogłoszeń w koło, pełno.
Usuńniby płot, a jaka ciekawa historia :)
OdpowiedzUsuńAleż te twoje koty są ... duże.
OdpowiedzUsuńMoja raz skoczyła z balkonu, z drugiego piętra. Najpierw na daszek nad drzwiami, potem na krzaki. Miałam szczęście, że ją złapałam, w ostatniej chwili, bo była w szoku i nie wiadomo, gdzie by pobiegła. od tej pory na balkonie zawsze jest pod obserwacją.
Duże są, duże, ok 9 kilo kota każdy:))
Usuńoj, jak dobrze Cie rozumiem, dlatego wlasnie nie mamy kotka, ze nasze ogrodzenie jest zbyt niskie. Dobre, ze kroliczki nie skaczą zbyt wysoko.. sierpien juz niestety sie konczy, ale wrzesen tez moze byc. Pozdrowionka serdeczne
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy koty sąsiadów nie polują na twoje króliczki?
UsuńMy ogród mamy duży, ogrodzony tak, że psy samodzielnie nie wydostaną się na paewno. Ale żeby powstrzymywac koty przed łażeniem tam, gdzie chcą, nawet nikomu do głowy nie przyszło. Nasze koty trafiały do nas albo ze schroniska, albo przychodziły same nie wiadomo skąd i tak już zostawały. Dopiero jak zjawił się Karolek, który robi za rasowego, ktoś powiedział, by go tak nie wypuszczać. Ale jak? Wszystkie koty na wolności, a Karolek w pierdlu?
OdpowiedzUsuńCo wieczór wołamy wszystkie i robimy remanent i oczywiście martwimy się bardzo, gdy któregoś brakuje. Ale wypracowaliśmy metodę, że na prawdę martwić się można dopiero, gdy od ostatniego "widzenia" kota upłynie doba. I to się nam sprawdza, na ogół kot zdąży wrócić.
Statystyka mówi, że kot wychodzący żyje przeciętnie 4 lata. Dużo złych rzeczy może je spotkać. Miałam ten komfort, że mogłam założyć ten płot i żyć spokojniej, ale oczywiście wiem, że nie każdy może tak zrobić.
UsuńPozdrawiam:)
no włąsnie...gdybym chciała...zrealizowac marzenie o takim cudniutkim kocie...musiałabym zmienić ogrodzenie...moje koty wychodzą i przyjmujajak wiadomo mnóstwo gości:))))Kiedyś bardzo sie bałam..dziś już sie przyzwyczaiłam ,gdy ich nie ma...zresztą reaguja na imię...i w 90% przylatują w ciągu 30sekund:))
OdpowiedzUsuńQrko, Twoje kotki są przecież cudniutkie:))
UsuńWyobrażam sobie nawet jak pędzą, jak je wołasz:)
A ciekawe co koty na ten piękny płot? :)
OdpowiedzUsuńMoże uda Ci się Aniu coś podsłuchać??? :)))
Dziękuję!!! :)
UsuńA miało być o płocie a jest jak zwykle o kocie - to tak jak u mnie :)
OdpowiedzUsuńWcale sie nie dziwie, z e pilnujesz skarbow. Tez bym pilnowala i oka nie spuszczala. a plot/bramka i cala perspektywa etc etc ze zdjecia pierwszego i przedostatniego odebraly mi dech - magiczne......
OdpowiedzUsuńi na temat przejazdzki okretem urodzinowej - super pomysl i rzeczywiscie miasto wyglada inaczej z wody, ach! :))
Tak to tylko wygląda na zdjęciach, w rzeczywistości mam obok bloki, fabryczkę, i takie mało tajemnicze rzeczy:)
UsuńZielenina pieknie maskuje cywilizacje i osiagniecia ludzkiej mysli i dorobku :P
UsuńPłot to ważna rzecz!
OdpowiedzUsuńMy niestety mamy taki,
który nasz Powsinoga pokonuje bez trudu.
Od czasu do czasu mamy też futrzastych gości;)
Czyli coś za coś:)
UsuńMyślę że Twoje urocze koty jak najbardziej mają poczucie wolności w końcu mają ogród ,a że właścicielka pomyślała o solidnym zabezpieczeniu ich przyszłości to się chwali , niestety mój Erni miał to nieszczęście że chodził swoimi drogami i wiosną trafił pod samochód.
OdpowiedzUsuńSkąd znam te małe babskie nieścisłości ? :) nie Jesteś w tym osamotniona:)
Pozdrawiam Ilona
Współczuję. Biedy Erni. Biedna Ty, musiałaś okropnie to przeżyć.
UsuńBuziaki
płoty to wbrew pozorom ciekawy temat, że już o możliwościach obfotografowania owych nie wspomnę ;)
OdpowiedzUsuńAniu dbasz o te swoje pyszczki okrutnie, świetnie mają Twoje zwierzaki w takim obejściu, ja też staram się o bezpieczeństwo moich potworów, niemniej jednak nie mogę sobie zafundować takiego ogrodzenia bo mamy 'zabytkowe' ogrodzenie i wymiana na inne wymagałaby zgody architekta miejskiego... położyłam więc dodatkową siatkę na instniejący plot, choć przyznam na niewiele to się zdało, albo powiem inaczej: mam kreatywne zwierzaki:)
OdpowiedzUsuń...tak, lubię takie wtorki, nawet nie wiesz jak było dzisiaj pięknie o poranku nad Odrą... poezja!
Będą zdjęcia?
Usuń:))
Ładny płot, niezła historia, jesteś kolejną osobą, która partnerowi nie przedstawia rzeczywistych kosztów... jednak mamy w sobie obawy. Płot elegancki, koty piękne, bezpieczeństwo jest jednak najważniejsze. Ekstra
OdpowiedzUsuńTwoje koty, Aniu, maja prawdziwy raj na ziemi! Czegoz im wiecej do szczescia potrzeba?
OdpowiedzUsuńMiecce musi wystarczyc balkon i mysle, ze tez jest zadowolona, bo wychodzenia w ogole nie zna. Dobrze, ze to parter, bo nie musze tak, jak moja corka, instalowac siatki ochronnej. Jakos jej jednak "na wolnosc" nie ciagnie. I dobrze, bo podobnie, jak Ty, wariowalabym z niepokoju.
Ucaluj te sliczne noski!
Ucałuję nie raz!:)
UsuńPłot jest świetny i ładnie wygląda do tego. Ale widzę inny problem - jeśli przy ogrodzeniu są drzewa, a u nas są, to kot może wskoczyć na drzewo i z niego do sąsiada lub na drogę. Musiałabym chyba zrobić takie ogrodzenie na kilka metrów ;-) Zazdroszczę Amisi i Kajtkowi, że sobie tak swobodnie brykają, moje na razie muszą pozostać w szelkach ;-)
OdpowiedzUsuńAha - macie piękny ogród Aniu.
Sposób na męża - pierwszorzędny ;-)
Tak, drrzewa to jest poważny problem. Też mamy takie jedno koło płotu, ale jak tylko zauważę, że któryś z moich robi zakusy na ucieczkę, zetnę je!
UsuńTo opowieść może i o płocie, ale dla mnie przede wszystkim o odpowiedzialnej właścicielce:)
OdpowiedzUsuńAniu, sama miałam kiedyś ochotę ukraść kota.
OdpowiedzUsuńKilka lat temu, jak dostałam propozycję prowadzenia ośrodka,pojechaliśmy z R. zobaczyć co to za miejsce. Oglądaliśmy okolicę, a za nami maszerował czarny kocur, olbrzymi dachowiec, który zachowywał się jak piesek, łaził krok w krok. Nie podkradłam go tylko dlatego,że w końcu mieliśmy tam kiedyś wrócić na stałe. Po dwóch latach doszło w końcuu do przekazania ośrodka, poznaliśmy właścicieli czarnego kota, teraz naszych sąsiadów, tylko,że kota już nie było... bo ktoś go ukradł...
Zdecydowanie koty w domu! Nie wiem, gdzie czai się więcej zagrożeń, w mieście czy na wsi-dwa dni temu lis siedział na schodach- dlatego mają jak mają.
Płot jest fantastyczny! Prosty i bezpieczny.
Sama się zastanawiam co zrobić z dwoma dużymi balkonami w PL na wypadek naszego przyjazdu...
Kocham Kayrona. Poważnie.
Niesamowita historia. Zakończenie można było przewidzieć.
UsuńBalkony zasiatkować? Albo na balkon nie wpuszczać! Książę Henry nie może zginąć, bo ja tego nie przeżyję!!!
Kayron jest moją miłością!!!!
Ja boję się swojej koty wypuszczać samej na balkon, w przyszłym roku szykuje się mały remont, żeby małpa nie wyskoczyła...
OdpowiedzUsuńA ja mam nadzieję, że późnosierpniowe wtorki będą szczęśliwe, dziś wyszłam z norki racy szukać...
Powodzenia Gosiu!
UsuńDziękuję, pierwsze koty za płoty jak to się mówi:D
UsuńNo wiesz co, Gochna?
UsuńNie po to Anka ploty stawiala i jeszcze JejCiJego (dobrze odmieniam???) delikatnie cyganila, zeby koty szly za ploty ;)))
Hahaha:))))) Masz refleks kobieto:)
UsuńTo jest MójCiOn, więc kogo, czego: MójCiOnego, albo MójCiJego, lub MójCiJa:)))
Gohaa, co z pracą??
Jestem psiarą. Zawsze mam dwa psy w domu i ani jednego swojego kota.
OdpowiedzUsuńAle za to kocich sąsiadów mnóstwo. Przyłażą do mojego ogródka, nocują w "Przycupie", zaznaczają teren (notabene nie swój:-) moczem i nie tylko...
A niby nie mam kota, a mam trzy...:-)
Uściski
P.S. Płot cudo !
Taaaa, to może być nieprzyjemne:)
UsuńMiałam problem z ucieczkami mojego byłego psa Oskara.
OdpowiedzUsuńBył duży, zwinny. A płot mały, słaby...:? Tak więc przeskakiwał przez niego. Nie miałam jak wybrnąć z tej przykrej sytuacji. Na razie przez problemy finansowe nie mamy pieniędzy na wymianę płotu. Teraz mam dwa dosyć małe psy, które nie uciekają. Niestety...niedawno Messi nauczył się przeskakiwać przez płot ;( Na szczęście robi to tylko w wyjątkowych sytuacjach, takich jak mój wypad gdzieś lub innego członka rodziny.
Fajny płot ;D
przepraszam, ze zadam glupie pytanie - czy drugi piesek nazywa sie Lionel moze??? :)))))
UsuńNie, drugi nazywa się Koko, zobacz http://klub.pies.pl/blogs/posts/kundelek007
Usuńsłodkie to jest:D
ale jak jeden jest Messi to drugi wrecz musi byc Lionel by mozna bylo glosno krzyczec Lionel Messi jednym tchem :P
Usuńpiekne sa oba psiaki!
Och dziękuję ;))
Usuńaa że o tym Lionelu nie pomyślałam :/ ;D
KOKO KOKO euro spoko^^ ;P
Ja jednak mam malusieńki "wybieg", w porównaniu z ogrodem i moje kociska tęsknią za wolnością... :(. Płot bardzo ładny. Podziwiam, że chciało Ci się tak wszystko obliczać i planować :). Podobno elektryczny pastuch też jest super. Może spróbuję?
OdpowiedzUsuńHmm, sama nie wiem. Ciekawe, czy u kogoś to zadziałało?
Usuń:))
A ja bym się bała, że jednak spróbuje skoczyć i nabije się na te pręty u góry!(mój kot by spróbował, mimo że ma 16 lat, np. skacze na wysoką szafę, nie udaje mu się wyskoczyć, więc zjeżdża pazurami po niej :)
OdpowiedzUsuńJak wysoki jest ten płot?
Ella
Ma ok 170 cm. Pręty nie są ostre, nabicie moim zdaniem nie grozi.
UsuńPięknie musi wyglądać Twoja szafa:)))
moje koty są domowe i tylko domowe i to z wielu względów: pies sąsiada na wspólnej działce, osiedlowe samochody, ogrom dzikich i bezpańskich zwierząt łącznie z lisem biegającym pod moimi oknami i niestety ludzie którzy z niezrozumiałych dla mnie powodów pastwią się nad zwierzętami o czym pisałam na moim wcześniejszym blogu http://buromi.blog.onet.pl/Kicia-juz-nie-wroci,2,ID439793324,n . nie ukrywam, że często zadaję sobie pytanie czy za cenę długiego życia ich nie unieszczęśliwiam, ale inaczej zwyczajnie nie potrafię. właśnie finalizuję sprawę zadaszenia i osiatkowania swojego tarasu i tym sposobem postaram się zrekompensować im brak wolności.
OdpowiedzUsuńpłot faktycznie piękny ale to co za nim to dopiero cudo.
Miko przeczytałam i rozumiem już doskonale dlaczego nie wypuszczasz swoich kotów. Ja też wstydzę się często za to że należę do tej rasy obrzydliwych sadystów, bez serca.
Usuńpodobnie jak moje psy, gdy otwiera się brama one nie przekraczają jej linii:) To co ogrodzone to ich bezpieczny dom:)
OdpowiedzUsuńBezpieczny dom. Właśnie.
Usuńah dziękuję :)
OdpowiedzUsuńMoja kocica (dawno temu) nauczyła sie wychodzic na dwór przez balkon. Umierałam z niepokoju, choć trzymała się blisko, żeby w razie czego szybko czmychnąć do domu. Taki płot to gwarancja spokoju i bezpieczeństwa. No i prezentuje się znakomicie.
OdpowiedzUsuńDziękuję Joasiu:)
UsuńAniu, za Twoją niesamowitość, otwartość, za to co pokazujesz, piszesz, jak to robisz... zapraszam Cię do Versatile Blogger Award;)
OdpowiedzUsuńJuż pędzę:)
Usuń