Strony

piątek, 20 stycznia 2017

Pożegnanie TaDzika

TaDzik celebryta miał profesjonalną sesję zdjęciową!








Autorka zdjęć - Alicja Berny, również, tak jak wszyscy, uległa urokowi tego (teoretycznie) dzikiego malca, 
który jest całkiem oswojony. 


Nie wiem, czy teraz mam wylać łyżkę dziegciu do tej słodyczy, jaką roztacza TaDzik,
czy zrobić to na końcu posta... To może miejmy to za sobą.
Dziś jest ten dzień, gdy to wypieszczone i wychuchane dziecko musi opuścić nasz dom.
Dom, który stał się jego domem.
Nie oszukujmy się. Będzie mu trudno. Jest przyzwyczajony do czegoś całkiem innego 
niż warunki azylu dla dzikich zwierząt.
Jednak to te drugie warunki są dla niego odpowiednie!
Rozpływacie się tu nade mną, nad moją wspaniałą opieką dla TaDzika, 
a ja myślę, że zrobiłam mu krzywdę. Tak, krzywdę.
Nie powinnam oswoić dzikiego zwierzęcia.
Rzuciłam się na to małe, a na początku bardzo chore, dziecko z całym oddaniem, 
traktując je jak pieska czy kotka, którym nie jest...
Teraz nie ma co rozrywać szat, ale gdybym była mądrzejsza i miała doświadczenie,
powinnam TaDzika nie dotykać, nie przemawiać do niego, 
trzymać go osobno, z dala od moich zwierząt. 
Wiem, to wydaje się okrutne, nie wiem, czy dałabym radę, 
ale okrutniejsze jest to, co on musi przejść teraz....
Zrozumcie mnie dobrze; w azylu będzie miał właściwe warunki, 
ogrzewany budynek i towarzystwo swojego gatunku, ale to dla niego zmiana o 180 stopni... Będzie wielki kwik. :(

To tyle tego dziegciu - na to, co powyżej, nic się już nie poradzi. Może na drugi raz będę mądrzejsza. A może nie dało się inaczej. 

***********

Teraz będzie miód. 

Dziś wyjeżdżamy, więc popatrzmy ostatni raz na ostatnią część historii dzika TaDzika Za Moimi Drzwiami.



Tadzik już wie, jak wyglądają dorosłe dziki - pokazałam mu!


Mały jest silny! Moja chluba! Natychmiast powalił na łopatki wielkiego odyńca!


Imponując Ptysi - to pewne! 


A potem


napoczął go


 i zostawił na pastwę... kota. :)


Historia TaDzika jest magiczna. To dzięki niej poznałam wielu miłych ludzi. 
Np. tę rodzinkę!
To oni uratowali TaDzikowi życie. 
Kasia, Marek i Natalka zaopiekowali się ledwo żywym malcem.
Teraz gościli Za Moimi Drzwiami!
To była bardzo miła wizyta. Natalka śmiała się w głos z wygłupów TaDzika, a ten popisywał się przed nią z radością beztroskiego dzieciaka. :)



Dzięki temu miłemu spotkaniu mam pamiątkę: 
oto pierwsze zdjęcia TaDzika - jeszcze w garażu u jego wybawców. 


Malutka Natalka patrzyła tak zachwycona na dziczka, że rośnie z pewnością kolejna zwierzolubka. :)



A malutki łobuziak, który niemal potroił swoją wagę na moim wikcie, 
dalej czarował nas swoimi wdziękami, przyćmiewającym nawet uroki Ptysi! 
Tylko mnie nie zlinczujcie, he, he. :)



Dzik grzeczny - dziś śpiący!
Dzik śpiący - dzik czarujący!



W najśmielszych marzeniach nie sądziłam, że będę oglądać takie sceny w naszej kuchni!
Z drugiej strony, prawda jest taka, że zawsze o czymś takim marzyłam. 




TaDzik przyciągnął do mnie kolejne dobre osoby.
Beata, która hojnie wsparła Harrisonka (dziś Harris ma zabieg!), 
odwiedziła Tadzika wraz z siostrą Iwoną. 


Przy okazji załapały się na zdjęcia z małym, a to wielka gratka!


A on...
Co tu mówić!
Oczywiście termofor i to miękkie legowisko pojedzie z nim do azylu.
Najwyżej mnie tam wyśmieją. 






Malutki dziczek nauczył się wskakiwać na sofę, gdzie albo tulił się do mnie, 
albo spał w dziwnych, słodkich pozach. 

















Mieć rzęsy jak dzik! - marzenie.




Zastanawiają mnie te różowości u Tadziczka. Różowe raciczki? Różowa część noska? 
Czy to nie jest mieszanką ze świnią?


Spać na matce... Każde dziecko to uwielbia. Matka też jest w siódmym niebie. 


Je jak świnia, naprawdę! To powiedzenie nie jest pozbawione sensu.  Marcheweczka po ścianach i po całości!


Maluch wyzdrowiał, więc pokazałam mu ogród. 
W pierwszym dniu był przestraszony i łaził za mną jak pies, pochrumkując (to znaczy łaził jak piesek, 
a pochrumkiwał jak dzik!).




Celebrowaliśmy chwile razem...



W drugim dniu "spacerku" TaDzik był już zachwycony, mogąc ryć noskiem w prawdziwej glebie, 
a nie w dywanie. 




W domu ciągnęły się za mną trzy rzepy.
Gdzie ja - tam one! Czasem robiłam już wrrrrrr!!!


Ostatni seans filmowy z TaDzikiem na rękach był wczoraj.
Serce mi pęka na tę myśl...





Od dziś będziemy za nim tęsknić i słać modły do bogów, 
aby mały dzik zapomniał o nas, o naszym domu i o tym, czego się tu nauczył.


W podziękowaniu za opiekę nad małym dostałam od Ekostraży uroczy prezent!
Będzie mi przypominał o tych - niezwykłych absolutnie - dwóch tygodniach w naszym życiu.
TaDzik był pod prawną i finansową opieką Ekostraży,
a u pani Edyty spędził pierwszą dobę, zanim przybył do mnie.


Przesyłajmy dziś małemu dobre fluidy, dobre myśli, 
niech zmiana okaże się dla niego łatwa do przejścia 
i niech szybko odnajdzie się w nowym miejscu.

Bardzo proszę, oszczędźcie mi Waszych lęków. Sama jestem ich pełna.
Nie ma lepszego wyjścia dla TaDzika niż wyjazd do azylu.

Dziś jest dla nas trudny, bolesny dzień.
Z pewnością w całej Polsce, a co tam w Polsce,
na całym świecie słychać będzie pękające serca...
Trzymajcie kciuki.

Tadziku, kochamy cię.

PODPIS






WIĘCEJ FILMÓW JEST TU (KLIK)



57 komentarzy:

  1. Śledziłam losy Tadzika od samego początku... żałuję, że nie może zamieszkać w jakimś gospodarstwie... skansenie... znam takie miejsca i byłoby to możliwe... mam nadzieję, że da sobie radę tam, gdzie pojedzie i jego losy będą dalej monitorowane. Czekam na wieści!

    http://przystanek-klodzko.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, ale skąd wiesz, że miejsce, które mu wybraliśmy wraz z Ekostrażą jest gorsze? Nie zakładaj tak. Wieści będą, ale oczywiście nie tak częste jak moje relacje.

      Usuń
    2. Muszę przyznać, że zabolał mnie ten komentarz na tyle, że jeszcze raz zadam ci pytanie: skąd wiesz, że miejsce które mu wybraliśmy jest gorsze? I dlaczego nie zaproponowałaś wcześniej tego wspaniałego miejsca które masz na myśli?

      Usuń
  2. Gosiu, pomysl z poslankiem i termoforem jest przedni, TaDzik bedzie mial troche Was ze soba na faze przejsciowa, na pewno bedzie mu odrobine latwiej w tych nielatwych chwilach. To jeszcze male dziecko i to on, nie Ty, nie my, bedzie najbardziej tesknil. Dzieci jednak bardzo szybko adaptuja sie do nowych warunkow, wiec i on szybko zapomni o swoim poprzednim zyciu.
    To Tobie i nam serce bedzie krwawic z tesknoty przez dlugie tygodnie, dom stanie sie nagle cichy i pusty. Ale taka to rola matek, nawet tymczasowych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak tez sobie pomyślałam o tym posłanku i termoforku, że przyda się potem innym zwierzęcym dzieciakom, które na pewno pojawią się w azylu. Chętnie przyjęli. Mam nadzieję, że TaDzik czuje się lepiej dzięki niemu...

      Usuń
  3. Wszystko obejrzałąm, przeczytałam, oczy mi się spociły i aż sama poczułam też żal rozstania. Tadzik jest słodki do upojenia. I tak, jak prosiłaś o obawach nie będzie. Zaciekawił mnie wpis Anek73...

    OdpowiedzUsuń
  4. Trzymam kciuki za małego DZIKA (celowo opuściłam Ta), niech szyko odnajdzie sie we właściwych dla siebie warunkach, nabierze krzepy i szybko rośnie.
    Też i serce pęka, bo on taki malutki, przytulam Gosiu i wiedz, zrobiłas dużo i nie sądzę żebys mu zaszkodziła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobre imię wybraliśmy. Wystarczy celowo opuścić TA by zrobić z niego DZIKA. :)

      Usuń
  5. Bardzo trudno utrzymać dystans, kiedy maluch tak bardzo potrzebuje pomocy a na dodatek płacze. Z zajączkami jednak łatwiej, bo one cały dzień siedzą schowane czekając na matkę, która przychodzi do nich raz, góra dwa razy na dobę. Zapewnialiśmy im takie warunki, nikt ich nie tulił, nie głaskał, były brane na ręce tylko do karmienia i żeby wymasować brzuszki. Tylko jedna para, która musiała być u nas dłużej, była na trochę wypuszczana na balkon. Wszystkie trafiły do Jelonek. I prawie wszystkie przeżyły, co jak nam powiedziano, było niezwykłe, bo na ogół zajączki umierają ze stresu. No i żaden z nich nie był chory jak Tadzik, co zdecydowanie ułatwiało sprawę. A do takiego słodziaka jak Tadzik bardzo łatwo się przywiązać, bardzo. Szkoda, że nie można jakoś inaczej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja myślałam, że z zajączkiem jest łatwiej, ponieważ można go po prostu zostawić w domu zamiast szukać im azylów. Oj, zdaje się że o zajączkach wiem bardzo niewiele, co Ninko?:)

      Usuń
  6. Pani Małgosiu, proszę się nie obwiniać. w warunkach domowych nie jest możliwe odseparowanie takiego malca, na dodatek ciężko chorego, od domowników. zrobiła pani wszystko co mogla i jak potrafiła najlepiej - uratowała pani temu stworzeniu życie. oczywiście pierwsze dni będą trudne dla obu stron, zwlaszcza dla TaDzika, który tego nie rozumie ale szybciutko odnajdzie się w nowym, bliższym mu świecie. trzymam za to kciuki, będzie dobrze :) i dziękuję za te piękną opowieść :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Powodzenia, malutki! Dobrego, szczęśliwego i - co najważniejsze - bezpiecznego życia!

    OdpowiedzUsuń
  8. „Decyzja oswojenia niesie za sobą ryzyko łez”... Ale to jest zmyślny zwierzaczek, szybko się adaptuje do nowych warunków. Miał niezbędne mu do wyzdrowienia ciepło ludzkiego gniazda, teraz z gniazda wylatuje - taki los, nie tylko dziczy :) Będzie dobrze!
    Dorota M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też pomyślałam od razu o tych słowach z "małego Księcia". Pozostaje nam słać Tadzikowi fluidy, żeby jak najszybciej i jak najlepiej odnalazł się wśród innych dzików...
      Galia Anonimia

      Usuń
  9. Na zawsze pozostanie w Pani głowie i w sercu gdyż, jak powiedział Mały Książę "stajemy się odpowiedzialni za to co oswoiliśmy". Ela

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozstanie będzie trudne i dla Was i dla Tadzika, ale wierzę, że wszystko się dobrze ułoży.
    Niech Tadzik trafi w swoje naturalne środowisko.
    Cieszę się, że dzięki Tobie mogliśmy obserwować malutkiego dzika. Uratowałaś mu życie. Ale jego miejsce jest niestety gdzieś indziej.
    Trzymajcie się wszyscy!

    OdpowiedzUsuń
  11. Dziś zaczyna się nowy rozdział w historii małego dzika. Życzę mu powodzenia i szczęśliwego życia.
    A Ty, Gosiu zajęłaś się nim najlepiej, jak potrafiłaś i czułaś. Dziękuję Tobie za kolejne uratowane zwierzątko. Trzymam za Ciebie i za niego kciuki. To mądry malec, który na pewno sobie z czasem poradzi. Z serca mu kibicuję!

    OdpowiedzUsuń
  12. Ból rozstania jest ogromny, ale sądzę, że Tadzik szybko zaadaptuje się do życia w nowych warunkach, z przedstawicielami swojego gatunku.
    Tak musi niestety być.
    Trzymam kciuki za powodzenie i pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Po filmikach z ogrodu widać, że to jest odpowiednia chwila, aby TaDzik wrócił do swojego środowiska. Wyraźnie widać, że FikiMiki mu po prostu przeszkadzały i nie ma ochoty na jakieś tam ganianie z nimi, bo przecież w takim ogrodzie jest tyle ciekawszych i ważniejszych rzeczy do robienia :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Płacz, bo to naturalne. I niczego nie żałuj. Wszystko zrobiłaś dobrze. Mały, chory malec przede wszystkim potrzebuje miłości, ciepła, poczucia bezpieczeństwa. To wszystko miał u Ciebie. Teraz płynnie i bez rozterek przechodzi do następnego etapu życia - odkrywania świata. Zachwycony nowymi możliwościami nie będzie długo tęsknił, za to Ty - na pewno. Minie Ci, kiedy zobaczysz go szczęśliwego, ryjącego w ziemi i biegającego po lesie. A co do tego, że może być metyskiem - to całkiem możliwe. Na południu Francji nie ma już dzików czystej krwi, myśliwi, bardzo liczni, specjalnie rozmnażają takie mieszańce i wypuszczają je w wiadomym celu. Kto wie, co dzieje się u nas?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My wiemy co się dzieje. Gosia poprzedni post o tym napisała :-((

      Usuń
  15. Od wczoraj u nas w domu mówi się o TYM dniu, ech ... w końcu nadszedł :(
    To ja se popłaczę za TaDzikiem. Serca całego świata dzisiaj złamane.
    Trzymam kciuki za TaDzika, niech mu nowy dom będzie szczęściem ♥
    I czekam na zdjęcia pokazujące nam jak nasz TaDzik dziczeje .

    OdpowiedzUsuń
  16. Proszę nie robić sobie żadnych wyrzutów.Przeciez jego mama dzik też by go miała blisko przy sobie.Na swój dziczy sposób tulila i bawiła się z nim.
    Dziadek jak każde małe dziecko wymagał uwagi i czułości.
    Był chory,jakże go zostawić gdzieś samotnego.
    Mógłby nie przeżyć. Siłę,którą dostał od Pani,pozwoli mu na lepsze poradzenia sobie z nowymi wyzwaniami.
    Wciąż nie wiem,jaka przyszłość Go czeka? Opieka człowieka już na stałe czy wypuszczenie do lasu?
    Jeśli to pierwsze,to może jest możliwe odwiedzanie go? I ongiś oglądałam wspaniały film o wprowadzeniu oswojone go orła w środowisko naturalne.
    Gdy spotkał drugiego orła żyjącego na wolności,to został z nim.
    Tak i dziczek na pewno wybierze swoich pobratymców.
    A tych,którzy byli przy nim gdy potrzebował ich pomocy,zapamięta na zawsze.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  17. Gosiu...
    ❣♥♥❤❤❤♥♥❣

    OdpowiedzUsuń
  18. Trzymam kciuki Gosiu :)! Za Ciebie i za TaDzika :)... Niech mu będzie dobrze w azylu... mały jest, szybko się zaadoptuje. Pamiętaj, że choćby najmilsze miał warunki teraz, to jednak nie jego naturalne i z kuzynami/kuzynkami, czy też ciotkami/wujkami własnego gatunku będzie mu jednak lepiej... Zapomni.

    OdpowiedzUsuń
  19. Gosiu, ten dziegieć wcale nie jest gorzki! Po pierwsze nie zrobiłaś TaDzikowi żadnej krzywdy. W chwili gdy do Ciebie trafił, potrzebował właśnie tego wszystkiego, co mu dałaś: czułości, ciepła (termoforkowego i Twojego), poczucia przynależności do dziczej rodziny. Nie szkodzi, że te jego rodzinne rodzinne dziki były łyse i dwunożne. No i, co najważniejsze i najtrudniejsze, potrafiłaś w odpowiednim momencie pozwolić mu pójść dziczą drogą na wolności. TaDzik jest bardzo młodziutki i tak, jak szybko nauczył sie życia w Twoim domu, tak szybko nauczy się życia prawdziwych, wolnych dzików. A nawet szybciej, bo u Ciebie uczył się rzeczy dla dzików nienaturalnych, a teraz będzie się uczył życia zgodnego z prawami natury, które niejako ma w genach.
    Dzięki Ci za wszystkie relacje, wspaniałe zdjęcia i filmiki. Dzięki Ci za wszytko, co zrobiłaś dla TaDzika i co stale robisz dla będących w potrzebie kotów i psów. Dzięki za to, że jesteś, jaka jesteś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dama napisała wszystko to, co sama chciałam Ci, Gosiu, powiedzieć, więc podpisuję się pod jej słowami. ale bądź dla siebie sprawiedliwa, Ty nie skrzywdziłaś TaDzika, Ty go uratowałaś! a że po ludzku? że tuliłaś, ogrzewałaś własnym ciałem? a jak mogłaś inaczej?! tego ciepła, które mu dałaś, nie mógł zastąpić żaden kocyk, żaden termofor. bo miłość grzeje inaczej i najskuteczniej pomaga wrócić do zdrowia. Twoja bliskość stała się dla niego synonimem bezpieczeństwa, bez którego leczenie mogło zawieść i to nie są czcze słowa.
      teraz TaDzik zacznie odkrywać świat, swój świat i bezboleśnie (tak myślę) wróci do swojego środowiska. zwierzęta potrafią długo pamiętać, więc może i on zachowa ciepłe wspomnienia, choć natłok nowych wrażeń pewnie je przykryje.
      dziękuję za TaDzika i za wszystko, co robicie dla zwierząt!

      Usuń
    2. Ja podpiszę się pod postem Damy i Tempo. Przyznam się, że i tak nie napisałabym pewnie ani pół słowa od siebie. Jednak boli mnie bardzo. Nie wyobrażam sobie jak Ty się czujesz. Ale to co dziewczyny napisały jest świętą prawdą i ja też tak właśnie czuję. Dokładnie tak samo. A że miętka jestem... Ale to lepsze dla Dzika. Więc tak ma być! Ament :-*

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  20. Trzymam. Zeby Dziczkowi sie w nowym miejscu spodobalo, zeby zdrowo rosl. Gosiu-trzymaj sie.

    OdpowiedzUsuń
  21. Gosiu, zajrzyj w ten link- podobna historia z podobnym ryjeczkiem , tyle że to nie dziczek a mrównik http:
    //www.pudelek.pl/artykul/103956/et_-_osierocony_mrownik_nadal_odwiedza_ludzi_ktorzy_go_uratowali_zdjecia_s/foto_1#s1

    kto wie, jaki mieszkaniec kiedyś jeszcze trafi do Ciebie ? :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Gosiu, zrobiłaś swoje i już. Może troszkę za bardzo się postarałaś. Dzik Tadzik musi jednak sam sobie poradzić w życiu, i mam nadzieję, że mu kontakt z Wami nie wyjdzie na złe. Powinien zapomnieć. Dla swojego własnego dobra. Powodzenia dla niego i dla Was w waszej Dobrej Robocie.

    OdpowiedzUsuń
  23. Gosia - a pamietasz jak Twoj synek sie wyniosl z domu? moj mial 19 lat i dla mnie to bylo dziecko, maly rudawy chlopczyk..ba, o wiele lat pozniej Coreczka wyprowadzila sie z domu bedacy juz zupelnie dorosla osoba. I co?spac nie moglam, lyz cichcem ronilam, jak sobie dadza rade...Tadzik jak dziecko Twoje tez idzie w inny swiat i bedzie Ci smutno, bp juz tak jest. bedzie mial pamiatki z DOMU, bedzie poznawal nowy swiat, bedzie pod opieka, potem bedzie zupelnieniezalezny (choc pod okiem i opieka). Gdybyscie wtedy wszyscy nie zrobili tego, co zrobiliscie to nie byloby Tadzika. Krzywda mu sie nie stala i nie stanie. Bedzie dzikiem z ciekawym dziecinstwem, swojej prawdziwej mamy pewnie nie pamieta, ale moze bedzie mial jakas dzikowa przybrana mame, a jak nie to nie, da sobie rade w azylu, bedzie oral ziemie, moze bedzie jadl zoledzie, moze znajdzie najlepszego kolege, a potem narzeczona i bedzie tak jak ma byc. dziegc nalezy wywalic natychmiast. antropomorfizujemy, chcac niechcac, zwierzeta i tu nam serce kruszeje...ma swoj kocyk z "domu". i poslanko, ktore z czasem przestana pachniec domem, zostana zadeptane, moze pogryzione i wytarmoszone, splowieja, z zcasem przestana miec te wartosc, ktora maja teraz, bo choc moze to JEST antropomorfizujace, to wierze, ze mu bedzie razniej z zapachami z domu. na jakis czas. a potem coraz mniej. I tak ma byc. I tak, jak pisalam na FB, mam nadzieje na jakies wiesci o Tadziku - choc na poczatku, bo potem to juz zwyczajne zycie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krysia, ale nasze dzieci kiedy wyprowadzały się z domu były już dojrzałe, dorosłe (mimo, że dla nas dzieci), na pewno samowystarczalne. A Tadzik jest taki maleńki!!!

      Usuń
  24. p.s. jesli chodzi o dom, to trafiajac do Ciebie, nie mogl trafic lepiej. Moze okaze sie z niego rozpieszczony mlodzieniec, ktorego opiekunowie azylu beda musieli co noc przykrywac kocykiem :))))))))))

    OdpowiedzUsuń
  25. Nie wiem czy się nie powtarzam-nie czytałam komentarzy.GosiAnko myśl tylko o tym,że uratowałaś mu życie.Z nim tak samo jak z Waszymi innymi tymczasami.Wykurowany,wychuchany,zdrowy i niech dalej żyje swoim życiem.Myślę,że gorzej by było gdyby poszedł do lasu.Serdecznie przytulam i bądź dzielna tak jak zawsze przy rozstaniach:)

    OdpowiedzUsuń
  26. Gosianko, zrobiłaś wszystko, co tylko było najlepsze dla tego chorego maleństwa. Dzięki Wam żyje i ma się dobrze. I to jest najważniejsze!
    TaDzik jest już zdrowy, a więc nastał najlepszy ( i konieczny ) moment ku temu, aby dorastał wśród pobratymców. W jego życiu zakończył się okres przedszkolny. Teraz idzie do szkoły z internatem. To szkoła życia. Tak to widzę :)
    A że nasz dziczek to stworzenie nad wyraz bystre i inteligentne, no i sprytne /! :))/, więc szybko odnajdzie się w nowym otoczeniu, wśród swoich.
    I będzie szczęśliwy, jestem tego pewna!

    OdpowiedzUsuń
  27. Gosiu, Ty mu życie uratowałaś. Tuliłaś do swego serca, nasłuchiwałaś każdego oddechu, karmiłaś. Najprawdziwszaś Matka dla Tadziczka ! Przez duże M ! Bardzo poruszona i wzruszona i zaryczana jestem ! Co tu więcej mówić. Twoje rozstanie z Tadziczkiem i mnie boli jak chaliera. Ale jakże inaczej by być mogło. Wiadomo, że Tadziczek nie mółby zostać. Dobrze, że będzie mógł żyć w warunkach, jakich powinien. W sumie, to chyba bardziej się cieszę, że będzie w azylu, niż na tzw "wolności". Bo tam przynajmniej nie będzie narażony na śmierć z rąk barbarzyńców-myśliwych. A latem pojedziesz do Tadziczka, i poszepczesz mu do uszka, jaki jest piękny, i jak fajnie usrósł i zmężniał. I pozdrowienia od ciotek przekażesz :) ... Zachwycił mnie stoicko spokojny TCO składający transporterek w asyście jakże aktywnych pomocników :))) Aha, i już teraz postuluję : TaDziczek bohaterem jednego z kalendarzy na 2018 rok!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba by juz zabrać się za wybieranie zdjeć, bo jest ich cała masa!

      Usuń
  28. Gosiu , przeczytałam wszystkie komentarze i nie napiszę nic mądrzejszego- uratowałaś Mu życie, a to jest najważniejsze. Był kochany przez Wszystkich Domowników. Był Najszczęśliwszym Dzikiem. Teraz, musi poznać swoich prawdziwych Braci. Zaprzyjaźni się z Nimi, a Oni Go pokochają, bo TaDziczka nie można nie kochać :). Podbije serca Opiekunów. Na początku będzie Mu troszkę trudno, ale szybko się "ogarnie". Jak dziecko, które zaczyna chodzić do przedszkola. Tak to potraktuj...TaDzik jest w przedszkolu, ale nikt Mu nie zrobi krzywdy. Będzie miał bardzo dobre warunki (no, nie takie jak u Ciebie), ale, przyzwyczai się.Życzę TaDzikowi, żeby jak najszybciej zapomniał swój pierwszy domek , bo Ty, nie zapomnisz o Nim nigdy. I nie tylko Ty. Trzymaj się Gosiu :).
    P.S.
    Podpisuję się oburącz pod postulatem Ewy :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Bardzo wzruzający post, łezki się w oczkach kręcą ...
    Nie masz co sobie zarzucać Gosiu , zrobiłaś wszystko jak należy . TaDzik na pewno szybko zaaklimatyzuje się w nowym miejscu.
    Myślę że będzie o Was pamiętał i mam nadzieję że przekonasz się o tym jak go kiedyś odwiedzisz :-D

    OdpowiedzUsuń
  30. Pani Małgorzato!
    „Może na drugi raz będę mądrzejsza. A może nie dało się inaczej”
    Myślę, że nie powinna sobie robić Pani żadnych wyrzutów. Tadzik był u Pani stosunkowo krótko- tyle ile było to konieczne. Trafił do Pani wyziębiony, chory i pokaleczony. Na pewno straszliwie zestresowany- tego zmierzyć termometrem się nie da. Pani zapewniła mu wszystko co konieczne- a na pewno w tej strasznej dla TaDzika sytuacji poczucie bezpieczeństwa było dla niego kluczowe. Przecież wiemy, że ze stresu zwierzę może nawet umrzeć.
    W naturze takie dziczki żyją w rodzinie- mają z kim brykać i do kogo się tulić. A Pani rodzina mu to zastępczo zapewniała- przecież widzieliśmy jak szybko powrócił do zdrowia dzięki Waszej opiece i przyjaźni.
    Czy tak szybko wróciłby do zdrowia, gdyby był izolowany? Tego się nie dowiemy, ale śmiem przypuszczać, że taki stres odbiłby się na jego psychice.
    Mam nadzieję, że w azylu dołączy do swojej nowej dziczej rodzinki i szybko zapomni o tym, że czasem był psem a czasem kotem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W pełni się zgadzam. Skoro nie mógł mieć zapewnionej dziczej rodziny, ludzka była dla niego o wiele lepsza niż samotność.

      Usuń
  31. Gosiu, zrobilas dla niego to, co najwazniejsze - dzieki Tobie przezyl! To nie czas na lzy, ale na bycie szczesliwym, ze ten malec ma szanse dorosnac i cieszyc sie prawdziwym dziczym zyciem, bez ciaglej grozby znalezienia sie na lini strzalu.

    OdpowiedzUsuń
  32. Cudowny jest ten film na facebooku, gdzie z Fiką gonią się wokół stołu... Takie dzieci rozbrykane właśnie. Też, Gosiu, podpisuję się pod wpisami poprzedniczek. Być może gdybyś go nie tuliła nie miałby sił do wyzdrowienia. A potem już samo się tak działo...
    Ella-5

    OdpowiedzUsuń
  33. Małgosiu masz racje co do różowości. W 2/2015 numerze Echo Leśne - bezpłatny magazyn wystarczy sobie zainstalować na komórce bądź tablecie - jest bardzo ciekawy artykuł o dzikach. Z tego co pamietam to 30% przebadanych dzików to była mieszanka ze świnia domowa. Wlasnie różowości o tym świadczą. Poczytaj, polecam pismo. Niedużo numerów wyszło ale jest bardzo ciekawe.
    Niesamowita jesteś..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj sorki, teraz dopiero przeczytałam poprzedniego posta..

      Usuń
  34. Aaa.. jak zareagowali na kojec? Nie wyśmiali Cię chyba?

    OdpowiedzUsuń
  35. Żadne pękające serca! Tadzik ma sie dobrze dzięki Tobie, zapomni, przypomni sobie naturę!

    OdpowiedzUsuń
  36. Nie obwiniaj się, bo nie ma o co, przez te dwa tygodnie zapewniłaś TaDzikowi wszystko, co najlepsze. A to, że rozumiesz, iż nie powinno się aż tak oswajać dzikusów tylko świadczy dobrze o Tobie :). Jestem pewna, ze dziczek jeszcze nie zapomniał o towarzyszach swojego gatunku i w Azylu będzie mógł wreszcie pędzić prawdziwie zwierzęce, zgodne ze swą naturą życie. Szczęśliwe życie. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  37. Wzruszyłam się, mam nadzieję, że Tadzikowi dobrze się powiedzie na wolności.

    OdpowiedzUsuń
  38. Ta dziczku badz szczesliwy. Trzymam kciuki. Bozena z Pragi.

    OdpowiedzUsuń

Fajnie, że piszesz! Pisz, komentuj, daj znak, że jesteś!
Dobrej energii nigdy za wiele. :)