Pamiętacie
Szagę/Shilę?
Dziewczynę dla Ozzie'go? Dobieraliśmy mu towarzyszkę życia z wielkim zaangażowaniem, no i jak na zamówienie zjawiła się ona - piękna i przebojowa.
U mnie cudownie przyjaźniła się z Fikunią,
a potem szybko pojechała do Krakowa.
Joasia pisze do mnie cudowne listy - warte pokazania, poza tym dziś jest wyjątkowy dzień. Rocznica! Poczytajcie, warto!
28 listopada, czyli dziś mija rok od chwili,
gdy pojechałam do Ciebie po Shilę, wtedy jeszcze Szagę.
Pamiętam dyskusję na Twoim blogu i rady Czytelniczek, dotyczące poskromienia Ozzy'ego.
Poskramiaczką okazała się mała szara pręgowana koteczka,
zwana Księżycową Księżniczką - z powodu urody,
Sikoreczką - bo czasami siknie na fotel, na szczęście plastikowy,
Wszędobyłką - bo wszędzie jej pełno,
Marudą - bo skutecznie i głośno dopomina się codziennej porcji zabaw wędką,
Łakomczuszkiem - bo nadal o 3. w nocy budzi mnie na karmienie,
Trzpiotką - bo rozrabia z ogromnym wdziękiem.
To kotka, która sprawiła, że Ozzy wydoroślał,
stał się rozważnym, dostojnym i spokojnym kotem.
Za to ona broi za dwoje i jest prowodyrką wspólnych wybryków.
Rządzi Ozzy'm i nami, a mną szczególnie.
Owinęła nas wszystkich wokół swoich ślicznych łapek.
Przesyłam migawki z ich współbytowania. Myślę, że udanego. :))
Joanna i Jej Skarbeńki, czyli Shila i Ozzy.
Gosiu,
jak już pisałam dawno temu, Shilencja to kotka, która zrewolucjonizowała moje życie.
Dotychczasowe kocurki były statecznymi (poza Ozzy'm w czasach niemowlęctwa),
spolegliwymi, grzecznymi pieszczochami,
które nie skakały po blatach, stołach, lodówkach, nie tarmosiły firanek, obrusów, serwetek,
nie "gadały" jak najęte, nie budziły mnie o trzeciej w nocy z powodu pustego brzuszka,
nie gryzły w łydki, gdy za wolno nakładałam karmę, nie jadły tylko mokrej karmy,
uważając suchą za największe obrzydlistwo świata, nie właziły do wanny,
nie wyciągały mi ze szlufek paska od szlafroka,
nie kradły ołówków, nie próbowały wyciągać papieru w czasie drukowania,
nie domagały się wyjścia na balkon w czasie największej ulewy i zimna,
gryząc klamkę albo szarpiąc łańcuszek od rolety, nie "pomagały" mi gotować,
myć naczyń i nie podbierały truskawek itd.,
ale też nie mruczały tak pięknie z donośnym wibrato, nie spały na mnie,
nie wtulały pyszczka pod policzek, i nie smyrały ogonem po twarzy, gdy próbowałam zasnąć.
To wszystko i jeszcze wiele innych rzeczy, robi Shila.
( Piszemy jej imię przez jedno l, tak samo, jak wiele jest wersji zapisu imienia Wioleta, Wioletta, Violeta, Violetta, tak nasza Shila to po prostu Shila).
Robi to z rozbrajającą minką i błyskiem w oczach.
To łobuzica nad łobuzice, ale dużo w tym mojej winy. Nie potrafię jej niczego zakazać.
Zresztą Ozzy'm też rządzi. On zrobi wszystko, co ona zechce.
Jest większy i silniejszy, więc to on przesuwa drzwi w szafie, on przegryza torebki z bułkami,
by później wspólnie je lizać i podgryzać, to on wyciąga zabezpieczenie z labiryntu z piłeczką,
by Shila mogła pobawić się po jedzeniu około 3:15.
Oczywiście, w nocy mam okład z kotów.
Jeden śpi za plecami, drugi obok brzucha lub na mojej klatce piersiowej.
Ozzy preferuje plecy, Shila brzuch, ale jak sobie wymyśli, że chce odwrotnie,
to pierze Ozzy'ego i on jej ustępuje.
Na lodówkę Ozzy nie wchodził dopóki mu Shila nie pokazała, że tak można.
Teraz mam dwóch kontrolerów w czasie prac kuchennych.
Kiełbaska na podłodze obok miseczki z wodą na zdjęciu to też chyba jej sprawka.
Ukradła z talerza i próbowała zjeść.
Shila jest najbardziej bystrym i słodkim kotkiem na świecie,
bo te wszystkie szelmostwa robi z miną niewiniątka.
Na dodatek jest bardzo przytulaśna i towarzyska.
Przy niej Ozzy zmiękł i wydoroślał. Tworzą duet doskonały.
Pozdrawiam Cię serdecznie i jeszcze raz bardzo dziękuję, za Shilę.
Bez niej nasze (Ozzy'ego i ludków) domowe życie byłoby przewidywalne i nudne.
|
Robota Shili! |
Ta Joasi miłość do kici nie jest pozbawiona niepokoju... To wcześniejszy mejl zawiadamiający mnie o chorobie Shili.
Nie chciałam pisać wcześniej, ale Shila ma wadę serca. Potwierdzoną przez dwóch weterynarzy.
Już, jak była maleńka, niepokoiło mnie, że tak dyszy, gdy chwilę pobiega z Ozzy,m,
albo pobawi się wędką Wtedy weterynarz mnie zapewniał, że młode zwierzęta tak mają,
ale będziemy obserwować. W czerwcu zrobiliśmy Jej usg serca, echo i rtg,
i już wtedy było widać rozrost komór i duże serce.
Dziś miała kolejne badania i ma jak nic kardiomiopatię rozstrzeniową.
Może to być powikłanie po kocim katarze albo wada wrodzona.
Serducho ma wielkie, uciska przeponę i opiera się na mostku. (...)
Wydaję mi się, że zwierzaki wyczuwają takie rzeczy (słabość współtowarzysza)
i Ozzy zabijaka od razu spotulniał i oddał Jej pierwsze skrzypce.
Teraz to Ona pierze Go po mordce, nie zawsze pozwala spać ze z mną,
a jak Ozzy położy się na Jej miejscówkę na szafie, to zabija nas wzrokiem,
a Jego wypycha łapami (dosłownie spycha Go z miejsca, na szczęście nie z szafy).
Włazi wszędzie, nawet do mnie pod kołdrę i na dodatek, jak tylko ruszę nogą, to mam pobudkę.
Moja poduszka też czasami jest Jej. Uwielbia balkon.
Nie wiem, co to będzie jesienią i zimą, ale od wiosny, to Shila popołudnia spędza właśnie tam.
Nadal na dźwięk domofonu albo dzwonka do drzwi ucieka i się chowa w najmniejszy kąt.
Uwielbia wiertarki, robot kuchenny, warczące motocykle, ale boi się odkurzacza.
Ozzy ma zupełnie odwrotnie. Robot w użyciu - Ozzy pod łóżkiem, odkurzacz - Ozzy siada na nim,
albo zaczepia szczotkę. Ozzy otwiera Jej przesuwne drzwi do szafy,
ona zrzuca Mu chrupki, bo potrafi się wszędzie wcisnąć.
Jak zamknęłam ją kiedyś, niechcący, w łazience, to Ozzy niemal klamkę urwał tak skakał.
Stanowią fajną parę przyjaciół, ale na ściśle określonych warunkach,
ale warunki dyktuje Shila.
No może czasami Ozzy Jej przyłoży, jak nie chce Mu się dać wylizać,
albo za bardzo Go zaczepia do zabawy, gdy On nie ma na to ochoty.
Na szczęście mimo wady serca Shila przeszła kastrację koncertowo i dalej może obdarzać miłością swoich ludzi i brać pod pantofel Ozzie'go. A potrafi to, potrafi! Sami czytaliście!
Joasiu, wielkie dzięki za tak dobre wieści! Co to znaczy kochać swoje zwierzę! Można o nim opowiadać godzinami!
PS. Pani Ania z Ekostraży pojechała wczoraj do gminnej przechowalni w Lubinie po przestraszonego psiaka, któremu groziło schronisko, a już dziś psiak ma wizytę przedadopcyjną! Cuda się dzieją!
Gacek.