Dowiedziałam się od Joli z Jolinkowa, że Okruszek daje radę.
Było znowu z nim bardzo źle, ale całonocne, co dwie godziny pojenie glukozą i mocniejszy antybiotyk pomógł i tym razem. Okazało się, że to kozia mama nosiła w sobie wirus i zarażała dziecko. Teraz i ona bierze leki, a malutką trzeba od niej izolować. Wielki lament trwa. Trudny to czas dla Joli.
Ja wyraziłam już tyle zachwytu nad Jolinkowem, że wystarczy. Każdy ma inne upodobania, a moje emocjonalne zachwyty mogą wywołać u kogoś nadmierne oczekiwania, a to prosta droga do zawodu...
Oddaję głos Joli, te słowa z jej bloga wydały mi się cenne:
Tak w ogóle, jak o tym teraz myślę, to moje życie można podzielić na równe trzy etapy: do 20. roku życia mieszkałam w małym miasteczku w województwie świętokrzyskim, kolejne 20 to Kraków i dokładnie w roku 2000 - Jaworzyny. Przez 40 lat szukałam mojego miejsca na ziemi i w końcu je znalazłam, udało mi się wysiąść z tego pociągu, który wciąż przyśpieszał i gnał, i gnał. Dokąd? Po co? Ano za lepszym samochodem, modniejszym ciuchem, kosmetykiem, tym wszystkim, czym karmią nas reklamy, wmawiając nam, że bez tego nie możemy żyć, a my po prostu zaczynamy w to wierzyć. Przyśpieszamy coraz bardziej i bardziej, goniąc ten niedościgniony ideał posiadania, płacąc za to najwyższą cenę. Nie mamy czasu dla własnych dzieci, rodziny, ba, nie mamy czasu dla siebie, młodzieńcze marzenia już dawno pokryła warstwa kurzu, nasze ideały gdzieś się ulotniły, a my udajemy, że jest OK. Smutne to bardzo.
Wielkie korporacje, które wysysają z nas ostatnie krople potu, płacą, i owszem, nawet dużo, ale co z tego, skoro nie mamy ani czasu, ani siły, żeby te pieniądze wydać i powoli stajemy się zgorzkniali, starzy i smutni, siedząc przed najdroższą plazmą w skórzanym fotelu.
Nie chcę tak żyć, świadomie zrezygnowałam z wielu "dobrodziejstw" tego świata, nie mam modnych ciuchów ani nie wyjeżdżam na Kanary, i nie jeżdżę najnowszym modelem mercedesa. I wiecie co? Teraz wiem, że jest mi to zupełnie zbędne. Mam za to rosę o poranku, góry za oknem, niebo rozgwieżdżone tak, że oczy oderwać trudno, a w letnie wieczory prywatne koncerty świerszczy. Nie myślcie, że się wymądrzam i chcę Wam mówić, jak macie żyć, każdy z nas jest inny, każdy ma własny świat, ja tylko podpowiadam, żebyście czasami zatrzymali się w tym biegu i pomyśleli o sobie.
Najbardziej żal mi dzieci, które dziwią się: że po jagody do pierogów idzie się do lasu, że pierogi lepi się w domu - a nie kupuje w sklepie, a śmietanę do owych pierogów przynosi się w słoiczku od gospodyni.
Bardzo wzruszające było dla mnie to, jak chłopiec, który zjeździł pół świata, widział tyle, ile ja do końca życia nie zobaczę, siedząc w mojej wiejskiej kuchni z umorusaną buzią i rękoma zanurzonymi w cieście piernikowym, powiedział, że jest to jego najlepszy wyjazd - i czego chcieć więcej?
Wystarczyło lekko popchnąć uchylone drzwi, a za nimi czekało na mnie inne życie...
http://zawadka-jaworzyny-jolinkowo.blogspot.com/2011/02/zza-uchylonych-drzwi.html
|
FikiMiki niezmiennie w dobrym humorku. |
|
Muffinka. |
|
Pączek. |
|
Muffina. |
|
Lucek. |
|
Luzak. |
|
Nie wiem, niestety. :) |
|
Miki buziak |
|
z kózką. :) |
|
Mika uwodziła Bekona, ale on wolał stanowczo Karę Moniki (Li).
Kara (Boska) to sunia już wiekowa, siwiutka na mordce o figurze (wybacz, Moniko) beczki
na krótkich nóżkach i z wyłupiastymi oczami. Głucha na zaczepki Bekona. |
|
Salon. |
|
Tatry w oddali. |
|
Mika, nie bądź taka, daj buziaka. |
|
Miki buziak z moją ulubioną kózką, miłą jak kociak. :) |
|
Nikt tu nie jest w ciąży, to najedzenie! |
|
Mika jest psem pasterskim, idealnym do pasania kóz. Chyba musim kupić... |
|
To Mika i Kara, o której pisałam wyżej. No cóż, o gustach się nie dyskutuje. :) |
|
Na nic starania Mikusi. |
|
Pączek w raju! |
|
Miśka w raju. ;) |
|
Bekon, ożeń się ze mną i będziemy mieli małe Bekoniki!
Albo i bez ślubu, plisss! |
|
Spadaj, mała, wolę dojrzałe kobiety! |
|
Profesjonalna suszarnia Jolinkowa. Jak potem pachnie ta pościel! |
|
Fascynacja Fiki - kurejry! |
|
Lutek - pieszczoch nad pieszczochy. Rezydent. |
|
Lucek. |
|
Trzeba było wydoić mamę Okruszka, bo mała nie piła; skorzystały dziewczyny.
Ale im smakowało! |
|
Wieczorny przegląd futerka Waldka. |
I to tyle. Wiem, wiem, że duuużo! Dziękuję Wam za miłe słowa dla Joli, po tych przykrościach, które spotkały ją, gdy zgłosiła się po Pączki (osłabione, chorowite koty, których jakoś nikt nie chciał), na pewno jest jej przyjemnie.
Jolu, dziękujemy, czekaj na nas, zjawimy się znowu na pewno!
Okruszku, zdrowiej kochana! I ty czekaj na nas, wyściskamy cię, a Mika cię wycałuje - jak to ona. :)
Sonda co do imion dla Augustowiaków i Autostopowiczów następnym razem, he, he...