Tu się zaczęło.
Tu się kontynuowało.
Tu się jeszcze bardziej kontynuowało.
Streściłam w opowiastce bez mała cztery miesiące życia koteczki w naszym domu. Opowiedziałam Wam, jak dość wycofana, choć spokojna kotka Jesień, przejściowo zwana Przytulią Czepną, przeobraziła się w rezolutną, dziarską, zawsze skorą do zabawy i bardzo wesołą Kitę. Stosunki między kotkami jeszcze się ustalają, ale już widać, że najbardziej układne są z Bazylem i Śliwką, zaczepny i zabawowy układ powstał między Kitą i Majtkiem. Glizdy raczej Kita unika - z wzajemnością, a Mietek, który z żadnym z naszych kotków nie jest zaprzyjaźniony, także z Kitą się nie zakumplował. Z niego bardziej taki outsider.
Tu się kontynuowało.
Tu się jeszcze bardziej kontynuowało.
***
Streściłam w opowiastce bez mała cztery miesiące życia koteczki w naszym domu. Opowiedziałam Wam, jak dość wycofana, choć spokojna kotka Jesień, przejściowo zwana Przytulią Czepną, przeobraziła się w rezolutną, dziarską, zawsze skorą do zabawy i bardzo wesołą Kitę. Stosunki między kotkami jeszcze się ustalają, ale już widać, że najbardziej układne są z Bazylem i Śliwką, zaczepny i zabawowy układ powstał między Kitą i Majtkiem. Glizdy raczej Kita unika - z wzajemnością, a Mietek, który z żadnym z naszych kotków nie jest zaprzyjaźniony, także z Kitą się nie zakumplował. Z niego bardziej taki outsider.
Tu z Bazylem.
Solo.
Ze Śliwką. Prawie już spadła z tego fotela... :)
No i co się gapisz? Spadnę, to spadnę, na razie jeszcze zwisam. :P
O, teraz wygodniej.
A teraz mam fotel tylko dla siebie!
I filcową piłkę Śliwki - tę od Maskotki. :)
Okej, może być i sznurek, umiem się bawić byle czym.
Dawaj tu niżej!
Kita nieustannie nas rozbawia swoim zachowaniem. Czasem jest to co prawda trochę bolesne, ale rany przeważnie są bardziej powierzchowne niż te odniesione przez czarnego rycerza z filmu Monty Python i Święty Graal. ;)
Ta świruska siada np. na stopniu schodów na wysokości głowy (choć dla moich chłopaków jest to poziom ramion) i niepostrzeżenie naparza girą, gdy ktoś przechodzi dość wąskim przesmykiem między schodami i szafką z butami. Czasem ma też fantazję, by się przenieść na poziom podłogi i stamtąd atakować nieuskarpetnione kostki nóg oraz łydki. Uwielbia wszelkie zabawy maskotkami Majtka, patykami, sznurkami, choć takich salt i śrub jak Majtuś robić z nimi nie potrafi. Już sobie wyobrażam, co to będzie, gdy wyjdzie do ogrodu i ujrzy tam mrowie much, ważek, motyli, pasikoników i innego latającego żywiołu.
Scenki korytarzowe:
Kita zatraciła trochę swoją przymilność i przytulność. Stała się nieco bardziej... asertywna. To dlatego ostatecznie skonstatowałam, że to chyba dobrze, że nie trafiła do małej K. To bardzo delikatna dziewczynka i za nic sobie nie chcę wyobrażać, jak przykro by jej było, gdyby ta bandytka zachowała się nieprzyzwoicie, pozbawiając ją posiłku (kto poznaje, skąd ten cytat?). My już przywykliśmy, że trzeba się strzec nalotu i jakoś sobie radzimy. Chociaż gdy sobie przypomnę, jak kilka dni temu Kita zwędziła kawał surowej ćwiartki kurczaka z psiego jeszcze-nie-rosołu, to i śmiać mi się chce, i lekki mnie strach łapie: co jeszcze, co jeszcze?! Dom wariatów!
Ekhm, ten...chyba trzeba trochę w domu posprzątać...
Ciekawe, w którym kącie tak pięknie wymiotła pajęczynki. :)
Na osłodę pozostaje fakt, że Kita choć już nie taka łasząca się, pozostała przyjazna i przychodzi sobie pospać z ludziem na łóżeczku, a czasem to nawet na ludziu zalega. Dodatkowy atut stanowi zaś to, że to bardzo mądra baba jest. Nie macie pojęcia, jak szybko adaptuje się do nowych okoliczności. Wspominałam, że z racji swojego szaleństwa na punkcie żarcia dostawała michę w odosobnieniu, czyli w garażu (łazienka zajęta jest już przez obwiesia Majtka, który też rzuca się na żarełko, jakby go tygodniami nie oglądał). Tydzień temu postanowiłam spróbować przenieść stanowisko jadalne do obszernego holu, w którym jada reszta bandy - każde na swoim stanowisku (z uwzględnieniem międzykocich preferencji osobniczych). Kita dostała przyczółek w pewnym oddaleniu od pozostałych kotków, blisko drzwi do dawnego lokum w garażu. Najwyżej trzy-cztery dni trwało, zanim się zorientowała, że nie ma się co miotać od miski do miski, bo i tak w końcu jej osobista też zostanie napełniona, więc spokojnie można czekać na ścieżce do niej prowadzącej. I nawet nie miauczeć rozpaczliwie, co najwyżej łypać wzrokiem bystrym i czujnym - tak na wszelki wypadek, bo porządek musi być! ;)
Od razu przypomina mi się Malin, który też tak grzecznie i spokojnie czekał na swoją porcję, podczas gdy Lecha dostawało obłędu i tańczyła swój wariacki taniec już od momentu, w którym tknęłam jej miskę. A Malinek grzecznie siedział i patrzył tymi swoimi maślakami uroczymi...
I tak oto dotarliśmy do the endu historyjki, mam nadzieję, że także happy. A ponieważ właśnie się zorientowałam, że epilog ten za chwilę będzie dłuższy od najdłuższego odcinka, to niech będzie, że przejdę do tego, co już i tak dla niektórych od dawna jest oczywiste.
Pod poprzednim odcinkiem DamaKier napisała:
"No jakbyś tę Prawie Wybuchniętą Przytulię miała oddać, to ja już nie wiem...".
To chyba jej nie oddam...
To pisałam ja, JolkaM. Dziękuję za cierpliwość! :)
PS. Ostatnie badanie siuśków Śliwki i Bazylka wykazało poprawę parametrów w stosunku do wcześniejszego. I miejmy nadzieję, że ta tendencja się utrzyma.
A ja wiedziałam i ciężko mi było utrzymać tajemnicę! Uff, już nie muszę. :)
OdpowiedzUsuńKita ma przecudne kolory, jest zachwycająca, a jej akcje z machaniem girką świadczą o wybitnej inteligencji! Ale ci się trafiła fajna kicia!
To kiedy następny post???
Niech no zerknę w kalendarz, zaraz, zaraz... O, w listopadzie powinnam mieć chwilę, już po ogrodzie i przetworach. :)
UsuńWiedziałam, buuuuuuuuuuu :(
UsuńOch Ty, Jolko! Niby przeczuwałam od początku, ale jednak, boszszsz... ślicznota śliczna (mówię o Kicie).
OdpowiedzUsuńBo mnie jeszcze nie widziałaś, ha, ha!
UsuńHana, uroda urodą, ale ona jest taka mądrutka...
Toć wiadomo...
UsuńJa wiedziałam, że tak będzie.:)
OdpowiedzUsuńChyba Antka wyślę do Twoich kociambrów na szkolenie z życia w rodzinie,
bo zazdroszczę tych scenek fotelowych bardzo, ehhh...
Magdo, starcia i kłótnie też się zdarzają - nie jest tak całkiem idealnie. Wiesz, nikt nie jest doskonały. ;)
UsuńAntek nawet kłócić się nie potrafi.;)
UsuńTo żadnego z niego pożytku nie ma?! ;)
UsuńNie, no pożytek jest! Pobudki o 4 rano, zaraz potem darmowe czesanie, masaż stóp pazurkami, bo on z człowiekiem to potrafi żyć, tylko ze swoim gatunkiem nie za bardzo.;)
UsuńPhi, od samego poczatku wiedzialam! Miecka mi powiedziala. :)))
OdpowiedzUsuńOd razu wiedziałam, że Twoja Asystentka Najpierwsza i Absolutna Ci doniesie, co się święci. ;)
UsuńWiesz, co ja mysle? Przytulia zostalaby taka przytulasna w domu, w ktorym nie byloby kociej konkurencji. Ona zmienila troche charakter, bo musiala dzielic terytorium z innymi.
UsuńBulka tez stala sie zaczepna, choc z poczatku schodzila Miecce z drogi. Cale szczescie, ze w stosunku do ludzi nie zanikla jej miziatosc. :)
Tak, to możliwe, i mnie się takie myśli pałętały po łbie. Niżej pisałam o tym Dorze, która też to sugeruje.
UsuńDobrze, że chociaż Bułeczka miziasta. No ale w kuli to chyba nie czyta tak doskonale jak Miećka. ;)
No nie. To maly prostoduszny ulicznik. :)
UsuńAle jaki uroczy! :)
Usuńno kurcze, ale mnie zaskoczyłaaaaś ... tym zakończeniem :P
OdpowiedzUsuńJolko, kocham Cię jeszcze bardziej ! ♥
Hm, kochasz mnie przez zaskoczenie, a nie przez zapatrzenie? Ale też... najpiękniej? ;)
UsuńTrochę Ci zazdroszczę tylu futer w domu, ale znając siebie, nie dałabym rady, no i warunki lokalowe raczej skromne.
OdpowiedzUsuńPrzeczuwałam od początku, że Przytulia/Kita zostanie z Wami, ale i tak czytałam z zapartym tchem. Nie chcę czekać do listopada na następny post.
Pst! Postaram się wcześniej, Ewuniu. Ten listopad to na użytek generały - tak mnie ona uciska z tymi postami.. ;)
UsuńZ tyloma zwierzakami łatwo nie jest, bo i obowiązek, i robota, i troski czasem pomnożone, straty w dobytku zwielokrotnione... Ale i radość spotęgowana. :)
No to gratuluję i się cieszę.Jest śliczna jak reszta kotków.To się jej trafiła pańcia z Dobrym i Wielkim sercem do kochania.Wyobrażam sobie Twój dylemat zanim podjełaś decyzję [zostawić czy nie ]
OdpowiedzUsuńFakt, długo się zmagałam z różnymi myślami.
UsuńW podjęciu decyzji niemały udział ma Gosia. ;) Aczkolwiek nienachalny. :)
No tak, tego się można było spodziewać:))))
OdpowiedzUsuńCudna koteczka i spryciulka z niej.
Myśle,że gdyby trafiła do tej dziewczynki,mogłaby się inaczej zachowywać,bo byłaby sama, u Ciebie ma towarzystwo zwierząt i trzeba ustanowić swoja pozycje w stadzie.
Może tak być, i ja o tym myślałam.
UsuńZ drugiej strony, ona bywa też taka wariatuńcia wobec nas - w zabawie, nieopanowana, szalona. W sumie my człowieki też jesteśmy jej stadem. Tak czy siak - jest u nas. I docieramy się. :)
Roznosi ją, Kitkę znaczy, nie tyle energia, co szczęście :)
UsuńA ja wnioskuję o naganę za te sznurki! Toż to zagrożenie dla przełyku i jelit kocich :( ewentualnie może być nadana w zawiasach jeśli się Jolka opamięta i sznurki wyrzuci.
OdpowiedzUsuńJeju, fakt, pamiętam, co pisała Gosia po świętach! Nasze kociszcza jakoś nie memlają sznurków. Natomiast w domu jest zasada, żeby w zasięgu kotów nie zostawiać żadnych pachnących żarciem woreczków itp. Niemniej zastosuję się, a jakże.
Usuńprzeczytałam, obejrzałam, zazdraszczam ;)
UsuńTwojej rodzinie Kitki, Kitce rodziny :)
i bardzo się cieszę z parametrów wiadomych siuśków.
a nas dopadła kocia starość. już nie zobaczysz Luny przeganiającej Lolka z szafy. ale póki co, trwamy. i kochamy na zapas.
nie tu gdzie trzeba mi się kliknęło :)
UsuńTu czy tam - cieszę się, że jesteś, Joasiu! :)
UsuńAle martwię się o Lunę...
Przytulam Cię mocno. Ucałuj koteczki!
♥♥♥
Szczęśliwy ten dom, gdzie pająki i KOTY są! I to jest prawda NAJPRAWDZIWSZA!!! :)
OdpowiedzUsuńAmen! :)
UsuńNo to gratuluję :)!... Z wielką przyjemnością czytałam tę opowieść w odcinkach :D... Pozdrowienia i głaski dla wszystkich futerek...
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa, Abi. I ja Cię pozdrawiam serdecznie! :)
Usuńkurczaki, ona ma absolutnie zniewalające stópki!!
OdpowiedzUsuń:) To prawda.
UsuńDopiero teraz dałam radę spokojnie usiąść i poczytać. A tak się cały dzień szykowałam... Niby też wiedziałam, że ona zostanie, rany, kto by oddał takiego skarba? Ja nie! Kiedyż ach kiedyż ja będę mogła mieć tyle kotów? Co Jolko robisz ze swoim mężem? Nie. Źle zabrzmiało. Co mu robisz, że zgadza się na tyle kotów? Ojtam, no wiecie co chcę powiedzieć :-) Jolko pożycz męża, niech pogada z moim, czy co? Ale pochwała Ci się Talibio należy, piękne odcinki, zdjęcia piękne, cała piękna jesteś, po prostu, z przyległościami :-*
OdpowiedzUsuńEwo, przywołuję Cię do porządku! Żeby tu takie brewerie słowno-obyczajowe wyczyniać! :)
UsuńPan Mąż często wyjeżdża w celach sportowych, w tym do Warszawy, to może jakoś umówimy chłopaków. ;)
:**
Jednak nomen omen, pasuje do reszty kwiatków; piękny bukiet:)))))))
OdpowiedzUsuń:) Właśnie wpadł mi do głowy szatański pomysł: dwa imiona dla kocurków - Nomen i Omen. Gocha padnie! ;)
UsuńZostaniesz Mistrzem Imion:)))))))
Usuń:D
UsuńAle historia :)) Kita - Przytulia piękna jest :)) A w takim stadzie - wiadomo - czujność zachowana musi być i jakoś kocina wybić się musi ze swoją osobowością ;)
OdpowiedzUsuńMizianki dla wszystkich futer przesyłam ♥♥♥ Twoim Jolu i wszystkim pozostałym ♥♥♥ moje leży mi na kolanach i lewą rękę mi blokuje ;)
He, he, skąd ja znam takie blokowanie różnych kończyn oraz pozostałych części organizmu ludzkiego. :)
UsuńBuziaki dla Was, Lidko! :)
nieuskarpetnione kostki nóg - Jolu, ajlawju! :))))
OdpowiedzUsuńNo już nie spodziewałam się innego zakończenia :P
A co na to wszystko Pan Mąż?? On ogólnie lubi koty, kocha koty? Jak to wygląda? Ciekawi mnie to bardzo, tak na przyszłość... bo u nas ciągle jedna Hela :P
Aluszko, a cóż Panu Mężu pozostało, jak nie polubić koty? ;) Powiem Ci, że on może tak mniej entuzjastycznie się na koty zapatruje, ale w wielu okolicznościach już się rzecz sprawdziła i wygląda na to, że je lubi. No, może tak bardziej bez hołdów. A najbardziej to zdaje się lubi Majtka. Charakter tego bandyty go chyba najbardziej ujmuje. :)
UsuńJuż się mnie wyżej Ewa pytała o podobne zagadnienie, to może ja zacznę jakieś szkolenia organizować, a na tych szkoleniach Pana Męża będę pokazywać jako wzorcowy okaz tak zwanego pana domu. Hm. I jeszcze bym go mogła użyczać do perswadowania kwestii kociej innym mężom. :)
Oczywiście,czytałam już przed porannym spacerniakiem,przy sokawce alem nie zdążyła wyrazić swojej radości gdyż taka jedna dyszała mi za plecami:jak się nie pośpieszysz to będziesz sprzątała klatkę schodową!
OdpowiedzUsuńPrzytulina/tak mi siem przeczytało z rozpędu/ Czepna wyglada mi na dużego kota.Czy to tylko złudzenie optyczne ze względu na kolor futra?:)
Orko, bardzo mi miło, żeś się jeszcze i na wpisanie komcia nawróciła. :)
UsuńKoteczka jest bardzo drobna i dlatego wzięłam ją za młodą. Waży 3,2 kg. Drobiażdżek.
Wygłaszcz swoją sunię i ucałuj za uszkiem. :)
Zrobione:)Miłego dnia i czekam,czekamy na insze Twe blogi.Możesz przeca GosiAnkę odciążyć chociaż raz w miesiącu:)))
UsuńJeju, chyba ugnę się pod tymi wszystkimi pozytywnymi naleganiami... :)
Usuń