Strony

wtorek, 12 sierpnia 2014

Gajowiaki

Osiedle Gaj we Wrocławiu. Olbrzymie blokowisko. Mnóstwo betonu, wiele pięter, niespodziewanie dużo zieleni, samochody, zakamarki, przejścia, parkingi, uliczki osiedlowe, piwnice. Niespodziewanie czyste i zadbane piwnice, choć z wyłożoną trutką na szczury. :(










Wśród tego wszystkiego koty.



Ta kiciulka jest u mnie na dochodzeniu do siebie po sterylce.
Mama z dzieckiem - przepięknym!

W każdym takim okienku sterta suchej karmy. Takiej najgorszej jakości. 

Wszystkie koty są chude, choć karma przewala się stosami...
W niemal każdym miejscu wejście dla kotów. 








Do odłowienie jest to rude cudo - już jest na niego ktoś chętny. 



A to mama, która jest też wybitnej urody. 

Siostrzyczka rudzielca i córcia tej zjawiskowej kotki. Będzie szukała domu.

Kasi niemal udało się już złapać córeczkę, ale w ostatniej chwili czmychnęła...



Rudzielec jeszcze w tym momencie, gdy robiłam to zdjęcie, nie wiedział,
że następnego dnia zostanie uziemiony, a jeszcze następnego pozbawiony klejnotów...
Na szczęście dla niego, bo przy okazji antybiotyk działający 14 dni
wyleczy, niejako przy okazji, stan zapalny w jego oczach i uszach.
Czy to miejsce jest bezpieczne dla kota? Hm...
Wśród karmicielek na osiedlu jest pani Ela, mądra, energiczna kobieta, świetna organizatorka. Osoba empatyczna i myśląca. Chcąca pomóc i powstrzymać niekontrolowane rozmnażanie się tamtejszych kotów. Znów za sprawą bloga i za sprawą mojej czytelniczki Marii K. trafiłyśmy na siebie, i znów ekipa: Najlepsza Na Świecie Łapaczka Kotów i ja zdecydowałyśmy się trochę, w miarę naszych możliwości, pomóc. Pani Ela załatwiła wiele spraw: karnety na sterylkę na koszt miasta, miejsce do przetrzymania kotek po zabiegu, i nawet dom dla rudzielca.

Koty na Gaju nie mają źle. Mają gdzie się schronić, mają co jeść. Za wyjątkiem kociaków wszystkie wrócą na swój teren. 

Na osiedlu jest kilka kocic posiadających aktualnie dzieci, kilka chwilowo bezdzietnych oraz kilka kocurków. Tym sposobem w niedzielę rano odbyła się pierwsza łapanka z celem kociakowym, ale zakończona (jak to bywa w tym fachu) złapaniem aktualnie bezdzietnej, cudnej trójkolorowej kotki i rudego, wielkiego zezowatego kocura. Oba te koty trafiły za moje drzwi, gdzie poczekały do zabiegu, który odbył się wczoraj. 
Okazało się podczas niego, że ta piękna kotka była już w ciąży... Jeszcze miesiąc, a urodziłyby się trzy kocięta. To przykre ogromnie, jednak można powiedzieć, że dobrze się stało. To, co się dzieje w tym roku wśród bezdomnych kotów, jest przerażające. Kocie organizacje nie nadążają, domy tymczasowe pękają w szwach, a ogrom kociego nieszczęścia jest coraz większy. Nie pomaga edukacja, nie pomagają bezpłatne akcje. Mimo tego wszystkiego kolejne pokolenia kocich bied przychodzą na świat, nie radzą sobie, chorują, tracą matki w wypadkach, same mają wypadki.  Wciąż czytam o jakimś połamanym kocie co wypadł z okna. Jest upał, ludzie otwierają okna, a koty skaczą...

Dodatkowo w adopcjach panuje zastój... Oczywiście, że ja nie powinnam narzekać, bo udało mi się ostatnio wyadoptować 8 kociąt (cóż to jest - kropeleczka w morzu potrzeb!), ale po ruchu w ogłoszeniach widzę, jaka jest tragedia. Przez całą niedzielę i poniedziałek ogłoszenie o Witusiu i Milusiu wyświetliło odpowiednio 15 i 5 osób! Kiedyś te liczby szły w dziesiątki, a może nawet i setki...

Akcja GAJ jest rozpoczęta, szybko nie pójdzie, bo jest nas dwie: ja i Kasia, ale przy pomocy pani Eli, pani Niny, ogarniemy sprawy na osiedlu. Przynajmniej spróbujemy. Przynajmniej część spraw. Szykujcie się na opowieści z placu boju! 


Miłego dnia. :)

PS. Wituś i Miluś polecają się do adopcji. To czarno-białe, a więc najbardziej proludzkie kociaki. Takie właśnie są, bezproblemowe. Miłe, kochane, mruczące, zabawowe, zdrowe. Komu, komu, bo chcą do domu! Ech...

PS 2. Dziś jest ciężki dzień dla kochanej Stefci. Bieduleńka. :(

PS 3. Jak mi się w końcu uda, to wieczorem pokażę jeszcze, co było w kopercie od Igora. :)

PODPIS





14 komentarzy:

  1. Dobrze, że te koty mają opiekę, Ktoś o nich myśli i stara się ulżyć ich trudnemu losowi. Jesteście niesamowite, Kocie Mamy :)
    Dużo głasków dla Stefci, oraz Witusia i Milusia :*

    OdpowiedzUsuń
  2. taki czas, portale zawalone ogłoszeniami o kociętach czerwcowych, a już niedługo będą wrześniowe. powiem Ci tak - nie mam już siły użerać się z ludźmi w tej sprawie. Kiedy dowiaduję się, że ktoś ma kotkę niewysterylizowaną, pytam bezczelnie patrząc w oczy - a co robicie z kociętami?

    OdpowiedzUsuń
  3. Jesteście niesamowite, dziewczyny!
    Fajnie, że są takie osiedla, na których koty mają dach nad głową.
    A rudzielec rzeczywiście przepiękny!

    OdpowiedzUsuń
  4. To co robicie jest niesamowite! I mądre i rzeczywiście pomaga kociakom. Trzymam za Was kciuki!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Mamy na osiedlu taką panią, tyle że ma na imię Jola. Staramy się jej troszkę pomagać (moja córka, ja, jeszcze jedna pani z naszego bloku), a to dopiero jest kropla w morzu, szczególnie w porównaniu z Twoimi osiągnięciami. Poglądy ludzi na ten temat są czasem przerażające. A te przysłowiowe kłody rzucane pod nogi pani Joli, to w ogóle okropność.

    OdpowiedzUsuń
  6. Smutno, a jednocześnie optymistyczne. Były i na naszym osiedlu koty, ale w pewnym momencie poznikały. Czasem przemknie domowy (to widać) a tych bezdomnych nie ma. Komuś bardzo przeszkadzały. Zamknięto piwniczne okienka, zlikwidowano budki i miejsca gdzie można było zanieść karmę.
    Z dnia na dzień, po cichu.
    Dobrze, że jeszcze sa takie miejsca, które opisujesz, życzę powodzenia....

    OdpowiedzUsuń
  7. Trutka na szczury w miastach jest niezbędna, ale powinna być wykładana w sposób niezagrażający innym zwierzętom. W Danii widziałam wielokrotnie takową wyłożoną ale w takich specjalnych pudełkach wielkości pudełka do butów (drewnianych chyba) z niewielkimi otworami, tak aby szczury i myszy mogły wejść do środka i zjeść trutkę, ale żaden kot nie jest zagrożony, bo otwór jest dla niego zdecydowanie za mały. Mało tego pudełka są opisane - co wyłożono, data wyłożenia itp.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to u nas są takie same, tylko plastikowe. Kot nie miałby możliwości nawet polizać tego co jest w środku.

      Usuń
  8. Dużo pracy przed wami... Powodzenia :)!

    OdpowiedzUsuń
  9. coraz więcej tych bied na świecie. a to jeszcze nie koniec w tym roku.

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetna kolejna akcja, trzymam kciuki !! ja też działam i na osiedlu i na wsi,jedna koteczka po sterylce już wróciła do obejścia,będzie o tym u mnie niedługo.Kociaków zatrzęsienie w tym roku,masakra jakaś ale wierzę że te akcje jednak przynoszą rezultaty i oświecenie :) pozdarwiam.

    OdpowiedzUsuń
  11. u mnie do złapania mamcia z dzieckiem-oboje czarno-biali:)),,,co ja wysterylizuje jakiegoś pana...następny przychodzi:)),,,z dwa lata nie było żadnej kotki w pobliżu to była względny spokój...boje się ,ze mamusia przyciągnie kolejne stado kocich panów:))

    OdpowiedzUsuń
  12. A przeciez mozna inaczej! Tutaj nie ma wloczacych sie bezdomnych zwierzat, wiekszosc wlascicieli jest odpowiedzialna za swoich podopiecznych, sterylizuja i kastruja zarowno psy jak i koty. I tak zawsze sa w schronisku jakies sieroty, z roznych przyczyn tam trafiajace. Takie podejscie do zwierzat jest normalne i boli mnie bardzo, ze tak nie moze byc w Polsce. Tam sie nic, doslownie nic nie zmienia. Biedne zwierzatka!

    OdpowiedzUsuń

Fajnie, że piszesz! Pisz, komentuj, daj znak, że jesteś!
Dobrej energii nigdy za wiele. :)