Strony

sobota, 21 czerwca 2014

W szklanej pułapce

Obiecana opowieść o biednym ptaszku w klatce. Musicie wiedzieć, a może nawet już wiecie, że dla mnie niemal każde zwierzątko jest biedne. Nawet MCO mejlując do mnie ze swojej rowerowej wyprawy, używa tego określenia, pisząc np."biedny kruk jeździ za nami po całej Japonii i drze się (tu niecenzuralne słowo) od czwartej rano.". :)



To też więzień zamknięty za niewinność.
Ten ptaszek, którego mam na myśli, jednak jest naprawdę biedny. Jego życie zamiast przebiegać wśród lodów bieguna północnego, w wodach Morza Arktycznego, na niezmierzonych przestrzeniach Arktyki, toczy się w złotej klatce o bardzo grubych szklanych szybach i w basenie, w którym ledwo może się ruszyć, żeby trochę sobie popływać. A pływa bajecznie lekko, zwinnie i energicznie. Jak ptak w przestworzach.


To zwierzę, które w naturze jest niezwykle towarzyskie i żyje w wielotysięcznych stadach (teoretycznie, bo nie wiem, czy po przerażających rzeziach, jakie urządzili mu ludzie od początku VII w., są jeszcze takie stada morsów) tutaj zmuszone jest żyć na małej powierzchni tylko z jednym towarzyszem niedoli. Na pewno lepsze to niż w pojedynkę.





Te dwa, których życie toczy się w Aquarium w Toba w Japonii, raz dziennie dają występ dla publiczności. Ku wielkiej uciesze gawiedzi morsy klaszczą płetwami, wydają dźwięki podobne do tubalnego, rubasznego śmiechu, dają sobie zarzucać obręcze na szyję, kłaniają się, grają w piłkę i popisują na różne sposoby. 

Treserzy mają przy ustach mikrofony, gra muzyka, oni bardzo głośno mówią, a nawet krzyczą, żartują, wydają komendy, dzieci się śmieją, dorośli klaszczą, młode panienki piszczą - panuje atmosfera radości i zabawy. 




Tylko ja nie umiem się bawić, może tylko mnie pęka serce, może tylko ja mówię do nich w myślach słowa przeprosin za to, co robią im ludzie. 


Treserzy podczas pokazu cały czas, bezustannie wrzucają im w paszczę jedzenie. Nie po zakończonym ćwiczeniu, cały czas, co sekundę, ich ręka pracuje bezustannie, a morsy wiecznie głodne dla tego ruchu ręki zrobią wszystko...







Na koniec pokazu można morsa dotknąć, pogłaskać, przekonać się, że ma gorącą skórę, trochę jak... koń po biegu. Dopiero zdjęcia ujawniają napięcie na twarzy tresera, mimo jego wesołych pokrzykiwań zdaje on sobie sprawę, że to dzikie zwierzę, które jednym swoim ruchem mogłoby zrobić wielką krzywdę zachwyconym ludziom. 



Bardzo żałuję, ale nie umiem się bawić takimi rozrywkami. 




Za to rozpływam się przy zabawie KaliMali, jeśli ktoś nie widział, to zapraszam na twarzak* TU (klik).


PODPIS

* Zapożyczone od redaktora Niedźwieckiego. :)


74 komentarze:

  1. biedne zwierzęta:( nigdy w życiu nie byłam w cyrku, nigdy nie pozwoliłam zabrać tam dziecka. Nie rozumiem ludzi, którzy wynajmują dorożkę, aby przejechać się po Krakowie, jakby nie było tramwaju, melexa, albo jakby nie można było się przespacerować. Te nieszczęsne konie stoją w tym zgiełku, hałasie, muszą iść w ulicznym ruchu, stajnie mają kawał za Krakowem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tyle się mówi o krzywdzie tych koni, a ten proceder nadal trwa. Ręce i nogi opadają, a serce krwawi.
      W tym Aquarium w Toba wiele jest uwięzionych niewinnych istot. To czarny moment mojego pobytu. Żałuję, że poszliśmy tam...

      Usuń
    2. To samo jest u nas w Killarney jak pamietasz... Dwanascie osob do jednego, malego zaprzegu, a kon bez jedzenia i wody. Jak ludziom moze sie to podobac??? I dlaczego po parku nie jezdza meleksy??? Nigdy nie chodze do cyrku czy na psie wyscigi, ktore tutaj sa bardzo popularne.
      Ale za to pamietam delfiny, ktore nam zawsze asystowaly po obu stronach burty jak plywalam na trasie anglia-irlandia. To byl piekny widok..:)

      Usuń
    3. I ja pamiętam delfiny, i kolorowe ryby pływające w egipskim morzu - to były przeżycia!

      Usuń
  2. oj, ja tez nie lubie tego. zupelnie. dawniej to i ludzi tak trzymano i pokazywano...ale MUSZE rozweselic ten post - wlasnie zwierzeciem (choc marnie skonczylo...). Otoz niedaleko nas jest miejscowosc Hartlepool - czy to stamtad czy z dalej nieco pochodzil slynny podroznik i odkrywca kapitan Cook. Ale to nie jest jedyny powod do chwaly (?). W czasach napoleonskich, jego flota sie zapuszczala we wszelakie okolice Wielkiej Brytanii i meczyli "nasze" porty (troche jak hiszpanska armada nieco wczesniej). Hartlepool zawsze bylo malym i prowincjonalnym portem. Francuzow tu nie widziano, tylko o nich slyszano...no i czy jeden okret sie przewrocil i zatonal czy go zatopili, jedenym rozbitkiem byla to malpa - maskotka zalogi, ubrana dla draki w mundur. Mieszkancy Hartlepoolu nie mogli sie z nia dogadac. Uznali za Francuza i szpiega i publicznie odbyla sie egzekucja. Teraz jak sie mowi Hartlepool monkey albo Hartlepool Frenchman to udaja, ze ot nie o nich,r ehrehre

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zdziwi cię jak wykrzyknę: Biedna małpka! Wstrętni, głupi ludzie!
      Cała anegdota jednak naprawdę zabawna. Francuzi mają się z pyszna. :)

      Usuń
  3. Mam w swoim albumie takie zdjęcie.....ja, młoda mama, mój kilkuletni syn, oboje roześmiani patrzymy w obiektyw, a mój kilkuletni syn obejmuje za szyję najprawdziwszego na świecie, żywego lwa :( Zdjęcie zrobione po przedstawieniu jakiegoś rosyjskiego cyrku....wtedy, jeszcze wtedy byłam nieświadoma tego co się dzieje, cieszyłam się prawie tak samo jak moje dziecko. Dopiero po kilku latach dotarło do mnie, że lew musiał byc naszprycowany jakimś świństwem do granic możliwości. Dziś jest mi wstyd, że brałam w tym udział, dziś płaczę nad losem lwa i jemu podobnych zwierząt bo dziś mam świadomośc tego co się dzieje. Wtedy byłam takim głuptasem :(
    Przepraszam GosiAnko, że się nie przywitałam, ale wciąż jestem i czytam. Malinka i Kalinka są cudne, filmiki z nimi ach! och! Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, i ja chodziłam z dziećmi do zoo, bardzo często, i ja się śmiałam i cieszyłam. A teraz już nie umiem.
      Fajnie, że jesteś. Super! Jak kociaki?

      Właśnie sprzed chwili...
      http://www.tvn24.pl/poznan,43/lew-pogryzl-pracownika-cyrku-mezczyzna-stracil-lewa-reke-lekarze-walcza-o-prawa,441262.html

      Usuń
    2. Przykre. Obawiam się, że los lwa jest przesądzony... Żal człowieka, zwłaszcza że być może jest dobry (nie znamy go przecież), ale... Wszystko to bez sensu. :(

      Usuń
    3. Los lwa jest przesądzony, choć nie zawinił. To ludzie zbierają co zasiali.
      W tej książce, którą ci pożyczyłam (przeczytałaś, z tego co pamiętam) jest opisany los takich zwierząt. Niekoniecznie są, zgodnie z prawem, uśmiercane. Czeka je często gorszy los. Nie wiem czy to wciąż działa, tamta historia działa się chyba w latach sześćdziesiątych.
      Masz rację, bez sensu, i kiedy się zacznie o tym myśleć, to skończyć nie można...

      Usuń
    4. Kurczę, odniosłam się do Twojego komentarza, ale jakiś konflikt spowodował, że się nie opublikowało. To może tylko krótko. Książkę przeczytałam, oczywiście, nie raz podczas czytania płakałam zresztą. Między innymi stąd, że ją znam, moja refleksja, że lwa czeka prawdopodobnie śmierć.
      Tamta treserka z książki była wyjątkowa, ale inne historie o innych treserach były przygnębiające.

      Usuń
    5. Przecież te same mechanizmy uruchamia się w przypadku pogryzień ludzi przez psy! Zawsze, ale to zawsze wini się zwierzę! I się je zabija. A to nigdy nie jest wina zwierzęcia, wyjąwszy jakieś patologiczne przypadki. Co ja się nawalczę z gówniarzami, którzy przez płot drażnią moje aniołki - bo w nich nie ma cienia agresji. Ale dźgane przez płot, toczą pianę. Nie wiem, co zrobi potężny Frodo, jeśli raz się wyrwie przez ten zmurszały płotek. Rozmowy z dzieciakami to groch o ścianę, z ich rodzicami również. Pomaga na chwilę tylko wyskakiwanie z krzaków, wrzask i obietnica, że nogi z d... powyrywam, jak dopadnę. I tak się toczy to błędne koło. Zwierzęta są niewinne, zawsze. Za tym mrocznym procederem (każdym, który dotyczy zwierząt) stoi kasa, ludzka chciwość i okrucieństwo. I to się nigdy nie zmieni.

      Usuń
    6. GosiAnko, dziękuję, kicki dobrze się mają :)
      Szkoda biednych zwierząt... czuję swoją bezsilnośc wobec takich przypaków. Człowieka też szkoda, ale on ma zawsze wybór, może pracowac gdzie indziej....złapane zwierzę wyboru już nie ma :(

      Usuń
    7. Oj, dziewczyny, jak ja się z wami zgadzam!

      Usuń
  4. I dlatego właśnie nie lubię cyrku...

    OdpowiedzUsuń
  5. To widzę, że więcej nas, "nawiedzonych". Szkoda, że mimo wszystko jesteśmy jeszcze w mniejszości.

    KaliMali są niesamowite, aż nie do wiary, jak się w ciągu tygodnia zmieniły :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dwa promyczki szczęścia! A ich mamusia też jest bardzo, bardzo kochana.

      Usuń
    2. Na pewno, bo ma piękne, mądre oczy. Szkoda tylko, że facetów się boi, musiał jej jakiś gnojek krzywdę zrobić.

      Usuń
    3. Kiedy słyszy głos Wrocławskiego, podkula ogon, i czołgając się ucieka pod łóżko. Biedna. Nauczymy ją, że faceci też są fajni.

      Usuń
    4. Biedna. To dziwne nie jest, że zwiała przed nami pod łóżko :(( Mam nadzieję, że ją nauczycie.

      Usuń
  6. Ja mam mieszane uczucia w takich razach. W zeszłym roku byłam na pokazie tresury fok. Ale te foki mają tam świetne warunki, przynajmniej tak to wygląda z zewnątrz. Duży basen, treserki wydawały mi się bardzo kompetentne i empatyczne. Ale jak sobie człowiek uświadomi, że te zwierzęta są więzione dla naszej "uciechy", to jednak robi się smutno.

    Kocięta na twarzaku obejrzałam już chyba z pięć razy. I nie powiedziałam w tej kwestii ostatniego... razu. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak zdążę zrobię kolejny filmik, bo materiału teraz dostarczają mi co krok. :)

      Usuń
  7. w cyrku byłam w życiu dwa razy: pierwszy i ostatni. do ogrodu zoologicznego owszem, chodziłam, bo tylko tam miałam możliwość poznania dzikich zwierząt, popatrzenia na nie. z dziećmi też chodziłam.
    nie widziałam w tym nic złego, nie patrzyłam na zoo jako na więzienie. na ogół tylko w ogrodzie zoologicznym przetrwają ginące gatunki i to jest dla mnie gorsze niż zoo. to zabijanie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy się myśli ogólnie, o gatunkach, itp, to może i widać potrzebę trzymania zwierząt w niewoli, ale za tymi gatunkami kryje się zawsze pojedyncze zwierzę i to ono ponosi skutki tego zniewolenia. Dla mnie to okropne i następnym razem jednak nie pójdę w takie miejsce, choćbym miała czekać przed bramą.

      Usuń
  8. Do nielubienia cyrkow, delfinariow, fokariow, ogrodow zoologicznych trzeba z wiekiem dojrzec. Dzieciom sprawia ogromna frajde ogladanie zwierzat z bliska, mozliwosc potrzymania na kolanach mlodego lewka czy bialego tygryska. One sie nie zastanawiaja nad tym, ze zwierze cierpi, ze jest w niewoli. Z wiekiem dopiero przychodzi swiadomosc, co dzieje sie za kulisami tych atrakcji. A jednak jest na nie popyt, a co za tym idzie, i podaz.
    Zalujesz zwierzecia, a jednak zaplacilas za bilet. Ja tez bylam niedawno w zoo i tez pozostal mi niesmak, ale dolozylam sie do zarobkow ludzi zniewalajacych zwierzeta. Interes bedzie sie dalej krecic.
    Czy widzisz wielka roznice miedzy wystepami morsow, a trzymaniem w domach legwanow, pytonow czy ptasznikow? Piranii albo krokodyli? Bo ja zadnej, zwazywszy wielkosc terrariow. A papugi w klatkach, wydzierajace sobie piora z nudow i frustracji? Nawet rybki w przyciasnych akwariach nie moga czuc sie dobrze.
    To wszystko jest chore, ale niestety bardzo dochodowe i nie ustanie, dopoki ludzie chca to ogladac.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, to jest sedno: trzeba do tego dojrzeć. Obiecywałam już sobie tyle razy, że nie pójdę więcej w takie miejsca, a jednak uległam MCO, bo on sobie to wymyślił. Następnym razem nie pójdę.
      To się nie zmieni, ale ja nie muszę brać w tym udziału... Przynajmniej mogę się starać nie brać, bo to wszystko nas otacza i osacza zewsząd/ :(

      Usuń
    2. Wiesz, te śliczne, miłe, japońskie jelenie, które chodzą, gdzie chcą, też są w gruncie rzeczy zniewolone. Bez człowieka zginą. Same sobie tych luksusów nie zafundowały.

      Usuń
    3. Oczywiście. Ludzie robią im wielką krzywdę.

      Na wyspie Miyajimie szwendają się ku uciesze turystów. Obecnie jednak zwierzęta te (podobno małpy również), nie mają łatwego życia. Dawniej umożliwiano ich karmienie, ale od kilku lat (z powodu skarg mieszkańców) nie można już na wyspie kupić specjalnych krakersów. Władze chciały, aby jelenie żywiły się same, jednak na Miyajimie brakuje miejsc, gdzie mogłyby się paść. Organizowane są nawet międzynarodowe akcje (mniej więcej od 2008 roku), aby pomóc głodującym zwierzętom, a japońscy wolontariusze nadal dokarmiają jelenie i walczą o zniesienie zakazu oraz przywrócenie sprzedaży krakersów. - skopiowałam z bloga Japonia bliżej.

      Pewnie i 'Święte" jelenie z Nary czeka ten sam los...

      Usuń
  9. Nie znoszę, nie cierpię, nienawidzę takich miejsc - zoo (tak, wiem, że robią też dobrą robotę, ale było nie zabijać, żeby teraz ratować), cyrku, delfinarium, akwarium, fokarium, terrarium i co tam jeszcze człowiek ku swojej uciesze wymyślił. Tak mam od dziecka i to się nie zmieni. Wszystkie dzieciaki kochały cyrk, a ja ryczałam jak bóbr na widok niedźwiedzi i innych lwów na postronku. Powiem więcej! Wcale nie było mi żal tego tresera, co to go niedźwiedź w studiu tv poturbował i innych jemu podobnych. Nie, nie, i nie! Nie ma zgody na wstrętną rozrywkę dla tłuszczy kosztem i za pomocą bezradnych i zniewolonych. Nienawidzę przemytników dzikich zwierząt tak samo, jak tych, którzy je kupują i noszą w torebce od Diora, albo prowadzają na złotej smyczy. Zaraz będę wrzeszczeć!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, Hana, ty moja siostro w odczuwaniu! :)

      Usuń
    2. Bezsilna wścieklica mnie ogarnia, jak tylko o tym myślę. Siostro:)

      Usuń
  10. Nigdy nie lubiłam cyrku, dzieci zabrałam może raz, czy dwa bo bardzo chciały. Starałam się im obrzydzić rozrywkę i się udało. Do ZOO chodziłam i nigdy nie pojmę dlaczego przed klatkami małp jest najwięcej gawiedzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I dlaczego najbardziej się śmieje gdy małpa zrobi coś zwyczajnego, np. podrapie się, czy wystawi język.

      Usuń
    2. Bo gawiedź siebie w nich widzi? Ten sam poziom umysłowy, albo raczej gorszy, nie obrażajmy małp? I cieszy się gawiedź, że to nie ona jest w klatce? Bo gawiedź lubi takie dowcipy - o bekaniu i nie powiem o czym jeszcze, ale najbardziej, jak ktoś się przewróci, najlepiej panna młoda na swoim weselu. Pęknąć można ze śmiechu.

      Usuń
  11. Cyrku nie cierpię nie chodzę tam. Zoo takie jakie są na Zachodzie otwarte duże przestrzenie, odgrodzone od publiczności co by karmiła byle czym. W Edynburgu takie widziałam. Natomiast czytałam świetne książki łowcy zwierząt do ogrodów zoologicznych, który sam założył zoo "Zoo w walizce" i dowiedziałam się z nich że zwierzęta które musiał wypuścić, bo samolot nie przyleciał taki duży jaki był zamówiony, nie chciały odejść z miejsca gdzie były więzione(?). Miały tam ograniczoną co prawda przestrzeń, ale mnóstwo jedzenia i towarzystwo innych gatunków i spacery w towarzystwie człowieka i tu powiem szczerze mam mieszane uczucia. I tak i nie. Delfiny nie! zdecydowanie.
    A inne? chyba zależy to od gatunków. Takie które przemierzają duże przestrzenie zdecydowanie nie, ale takie które preferują niewielką przestrzeń i trzymają się określonych miejsc być może tak. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, Elu, wierzę, że są na świecie zoo, w których zwierzęta mają dobre warunki. Tam może niektórym jest świetnie, niemal jak na wolności, ale w tym aquarium w Toba tak nie jest. Trzymanie zwierząt morskich nawet w największych akwariach ma się nijak do ich życia na wolności, a widziałam tam i rekiny, i tzw krowę morską.

      Nawet kaczki zamknęli za szybą, bo im pasowały do scenograf ryb rzecznych. Biedne. Jak sobie je przypomnę to płaczę. :(

      Usuń
    2. Elka, kot zaatakowany np. przez psa też nie ucieka - jeśli już do konfrontacji dojdzie - stawia temu czoła. Dzikie zwierzę przecież nie odbiera ROZUMEM (w ludzkim pojęciu) tego, że trzeba zaczekać na większy samolot, bo jest miło i masa jedzenia. Jest po prostu wygłupione do szaleństwa. A może nigdy nie widziało człowieka i jeszcze nie wie, że trzeba się bać i wiać jak najdalej. Szybko się tego nauczy.

      Usuń
  12. W dzisiejszych czasach, kiedy można na żywo obserwować życie zwierząt istnienie orodow zoologicznych jest bezsensem. Co innego szpitale dla dzikich zwierząt, gdzie np maluchy, bo im człowiek matkę zabił, są ratowane i wypuszczane na wolność. A co do cyrku, to jakiś czas temu głośno było o tym, żeby w ogóle zabronić w nim występów zwierząt.
    KaliMali oglądam co i rusz !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewo, powstało tyle filmów, można zobaczyć życie zwierząt od podszewki, więc nie wizę sensu dręczenia ich w więzieniach. Np ten krab olbrzym na zdjęciu nie miał jak się ruszyć. Dlaczego wsadzili go za małego akwarium?? Ech, ludzie...
      KaliMali odczarowują cały świat swoją urodą! :))

      Usuń
    2. Ale są kamery online. W tamtym roku na moich wlasnych oczach wykluły się z jajek rybołowy. Do roboty nie poszłam, jak zobaczyłam, że jajko pękło. Siedziałam jak zaklęta patrząc jak się mały wykluwa. Dla mnie to właśnie to jest safari :)

      Usuń
  13. Nie jesteś osamotniona, od lat nie bywam na żadnych imprezach związanych z nękaniem zwierzaków...Kiedy Dzieciaki były małe, zabraliśmy Je na jeden spektakl cyrkowy i wytłumaczyliśmy na czym polega owa "tresura"...Dla Nich to również był ostatni pobyt w podobnych przybytkach...

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie znoszę cyru, nigdy tam nie byłam, dziecko moje też nie. To nie na mije nerwy aptrzeć, jak psiaki tańczą w sukienkach, a lwy skaczą przez płonące obręcze. Może i to było egzotyczne 200 lat temu, ale teraz prwanie powinno się zakazać udziału zwierząt w cyrkach. Niech klowni i inni linoskoczkowie bawią ludzi. Nie byłam też w żadnym innym przybutku, gdzie się dzikie zwierzęta pokazuje ludziom, a one same siedzą w tych ciasnych boksach. Strasznie mi żal misia, który w rezyduje przy głośnej warszawskiej ulicy, biedny jest. Byłam w tym zoo raz, dwano temu z małym jeszcze dzieckiem, ugryzła go tam jakaś wielka mucha, zaczął płakać i więcej tam jechać nie chciał. Do dupy z taką razrywką. Tak, jak nie rozumiem gustu tych, co zwierzaki wypchane w domu trzymają. Wczoraj widziałam skórę z dzika na ścianie, brrrrrrrrr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sorki mam wytartą klawiaturę w lapciu, ale mi się literówek narobiło.

      Usuń
    2. Mnemo, mam znajomego, który na safari ustrzelił ŻYRAFĘ ! I kazał szyję z głową spreparować, i przyslać do Polski. I stoi u niego w gabinecie, jako okaz, trofeum ! Tak się bawią kasiaści nuworysze - prezesi swoich firm. Nigdy faceta nie trawiłam, ale po tym zdarzeniu, to na gościa patrzeć nie mogę. I daję temu wyraźny wyraz. Wręcz ostentacyjny. Nie oszczędzając go w swoich do niego kierowanych uwagach. Kontakty niestety być muszą, bo zawodowe. Na szczęście sporadyczne. Ale jak myślę o im, to mi ciśnienie rośnie .

      Usuń
    3. Ewa, pod Poznaniem jest muzeum myślistwa ufundowane przez poznańskiego biznesmena, jednego z najbogatszych w Polsce, a może i świecie, który takie ma hobby - polowania. Ale nie dziki, nie zające, a właśnie safari. Są tam coś trzy duże pomieszczenia pełne wypchanych pomniejszych, afrykańskich zwierząt, a na ścianach wiszą głowy nosorożców, hipopotamów, leżą jakieś poroża, kły i nie wiem, co jeszcze. Byłam tam kiedyś z Moim, który coś tam zawodowo miał do załatwienia. Makabra. Wystarczył rzut oka od drzwi, żeby mnie zemdliło ze zgrozy. Prowadza się tam szkolne wycieczki! Nie pojmę tego nigdy. Jeśli jakiś popieprzony biznesmen ma kasę, to wolno mu wszystko? Tam chyba nawet były słoniowe kły!!!

      Usuń
  15. Ja tam nie żałuję, ani że Ty nie umiesz się bawić takimi rozrywkami, ani, że sama nie umiem... Bardzo mi żal morsów, żyraf, delfinów i wielu innych gatunków trzymanych w klatkach, wystawianych na pokaz...
    Ludzie jeszcze nie dojrzeli do tego, że co innego samemu występować w cyrku, czy dać się do klatek (więzień) zamykać, a co innego czynić tak z innymi czującymi istotami... :(... Bardzo to przykre. Zupełnie nie żałuj, że wiesz...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja żałuję tylko z tego, egoistycznego powodu, że nie jest mi łatwo żyć na tym świecie czując to wszystko tak głęboko. Ileż razy powstrzymuje rozmówcę, żeby mi nie opowiedział jakiejś strasznej zwierzęcej historii, bo wiem, że będę to potem przeżywać latami, bo nawet po kilku latach potrafi mi się coś takiego przypomnieć.
      Dlatego żałuję. :)

      Usuń
    2. Boszszsz, Siostro. Myślałam, żem jakaś pokręcona.

      Usuń
    3. Jest takich dziwakowatych więcej... Patrz wyżej, i niżej. I pewnie jeszcze na inne boki. Tylko my rozproszone dziwaki. Jakby się tak zebrać do kupki...

      Usuń
    4. Za mało nas, JolkoM, za mało. Ciągle jesteśmy odbierani jako ci, co to do drzew się przywiązują, znaczy świrusy. Bo kto to widział, psa i kota w domu trzymać? Zebranie do kupy nic nie da. Telewizja przyjedzie i przeinaczy, a potem obśmieje.

      Usuń
    5. Dlatego, Hana, róbmy swoje małe rzeczy. Jeden kotek + drugi kotek, i zawsze kilka żyć do przodu.

      Usuń
    6. Musimy trzymać się razem.
      My,czyli wszystkie dziwaczki :)
      Ratujmy co się da.
      Przenośmy żaby i ślimaki przez jezdnie.
      Tylko zawsze trzeba sprawdzić w którą stronę szły. Bo zawrócą i cała robota na nic.
      Zbierajmy także dżdżownice po deszczu żeby nie zostały rozdeptane.
      Wiadomo że o kotach, psach i ptaszkach nawet nie wspominam. :)

      Usuń
    7. Wspaniały plan na życie :)) Zapisuję się na to!

      Usuń
    8. Tak :), żaby też przenoszę :)...

      Usuń
  16. ...piękne zwierzę, szkoda tylko, że na uwięzi...

    OdpowiedzUsuń
  17. Byłaś kiedyś w fokarium na Helu? Też można wpaść w nieuzasadnioną żałość. Biedne foczki, są męczone pokazami i więzione. Ale każda z nich trafiła w to miejsce dlatego, że nie mogła sobie poradzić na wolności. Ponieważ każda z nich wymaga stałego sprawdzania stanu zdrowia, wytresowano je by bez trudu można im było zajrzeć w paszczę, zmierzyć ciśnienie, pobrać krew do badania, zaaplikować w razie potrzeby leki. Są badane codziennie. Poza tym te zabawy z ludzmi są dla nich też rozrywką- zwierzęta w niewoli muszą mieć zajęcie. Nie wiesz przecież w jaki sposób mors trafił w to miejsce. Zdrowiutki mors nie da się tak oswoić - być może, że było to uratowane małe morsiątko, którego matka nie powróciła z oceanu.
    W fokarium na Helu są te foki, o których z góry wiadomo, że nie będą w stanie przeżyć na wolności , bo wymagają stałej, odpowiedniej diety lub mają inne niedomogi.
    A że pokazy są płatne i ludzie dobrze się bawią? Przecież utrzymanie takiego akwarium to naprawdę drogo kosztuje. Sama wiesz ile kosztuje utrzymanie zwierząt, choć to "tylko" koty.
    Wiele osób nie docenia zupełnie roli edukacyjnej ani ogrodów zoologicznych ani akwariów. A to właśnie dzięki nim każdy zwiedzający ma szansę pokochać dzikie zwierzęta i im potem pomagać w przetrwaniu.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fokarium na Helu wypuszcza również foki na wolność.

      Usuń
    2. Nawet jeśli to uratowane morsiątko to nadal mi go żal, że nie żyje zgodnie ze swoim przystosowaniem. W takim obiekcie jak to Aquarium w Toba są pewnie same zdrowe i sprawne zwierzęta morskie. Są ich tam tysiące. Rolę edukacyjną niech ogrywają książki, filmy, kamery on-line, a nie żywe, czujące zwierzęta. To nie są "narzędzia" do czegokolwiek.
      Jasne, że są wyjątki, takie jak fokarium, które robi dobrą robotę i tak jak powiedziała Ewa wypuszcza foki po wyleczeniu, bo to jest jednak dla fok najlepsze; nie pokazy, a wolne życie.

      Usuń
  18. To zgroza jest z tymi dzikimi zwierzakami w niewoli jakiejkolwiek, a Lew powinien pożreć cały cyrk. nie mogę o tym gadać bo się niecenzuralne słowa cisną...

    OdpowiedzUsuń
  19. żal mi bardzo tych morsów, jak i wszystkich zwierząt, które robią za "małpy w cyrku" :( jeżeli cyrk, to tylko bez zwierząt! ale nie zgodzę się na znak równości między cyrkiem i zoo! inne mają funkcje, inne podejście do zwierząt! coraz więcej ogrodów zoologicznych staje się rezerwatami dla ginących gatunków, coraz większa jest świadomość zwierzęcych potrzeb i starania, żeby te potrzeby w miarę mozliwości zaspokoić! wiadomo, że to zwierzeta w niewoli, ale teraz one się juz rodzą w tej niewoli i innego życia od pokoleń nie znają

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wysmarowałam ci długą odpowiedź i ją wcięło, wrrr
      Pewnie są już takie zoo, w których zwierzęta mają bardzo dobre warunki do życia. Pewnie i w tym Aquarium takie były, ale te inne skutecznie je dla mnie przyćmiły. Np. ten krab ze zdjęcia, on nawet nie miał gdzie się poruszać. Jego akwarium było na jego rozmiary za małe. Może taki krab nie potrzebuje się ruszać? Nie wiem, ale cierpię patrząc na to. Albo taka syrena- krowa morska, wielki ssak, wtępiony przez człowieka, więc pewnie musi być w niewoli. Miała tam duże akwarium jak na modłę ludzką, ale bez źdżbła roślinki, bez piasku, sam beton. Ona pewnie by wszystko zaraz zjadła, więc musi tak być. Mogła w tym betonie pływać w kółko. A te morsy, może i one są tam szczęśliwie żyjąc od występu do występu, ale jakoś żałośnie mi się robi, że nie mogą żyć jak powinny.
      Jestem za tym, aby stwarzać i zamykać dzikie zwierzęta w specjalnych enklawach, gdzie mogłyby żyć godnie, więc przyznaję ci rację, że nie można wkładać wszystkich przypadków do jednego worka.

      Usuń
    2. ja Cię Gosiu doskonale rozumiem, ale nie wszystko da się "przeskoczyć" dlatego nauczyłam się znajdować dobre strony tam, gdzie na złe nic nie poradzę

      Usuń
    3. I bardzo dobrze. Ten post nie krytykuje wszystkiego w czambuł, tylko opowiada o moich uczuciach co do tego występu. Jak widać ze zdjęć reszta była zachwycona. A Twoją miłość do zoo znam, :))

      Usuń
  20. Jak się cieszę że jest nas tak dużo, oby było coraz więcej.
    Odkąd pamiętam to tam gdzie wszyscy byli szczęśliwi i roześmiani to mnie było smutno.
    Ciągle myślałam to biednych zwierzakach i chciałam uratować wszystkie.
    Teraz też wychodzę z domu i zamiast cieszyć się beztroskim spacerem znajduję sobie problemy.

    OdpowiedzUsuń

Fajnie, że piszesz! Pisz, komentuj, daj znak, że jesteś!
Dobrej energii nigdy za wiele. :)