Strony

czwartek, 16 stycznia 2014

MIĘKINIA - tutaj też potrzebna pomoc : (

Post żywcem przeklejony z Przygarnij Kota. Ukazał się wczoraj. Wstrząsający.

To jednocześnie prośba i ostrzeżenie. Tak się zazwyczaj kończy, jeśli ktoś bierze na siebie odpowiedzialność ponad swoje siły. To cholernie nieuczciwe wobec tych zwierząt, które teraz są w tragicznej sytuacji. 

Nie śmiem Was już po poprzednich akcjach prosić o pomoc, ale może ktoś, może coś...
Może karma, może żwirek, może choć dobre słowo dla Marty i Kamili, które z takim oddaniem pomagają ludziom i kotom, choć to momentami przerastające siły człowieka.
Rozważcie to, proszę, w swoim sumieniu, w swoich możliwościach. Ja będę mogła tylko podziękować, no i też pomóc, ile dam radę. 




Kamila napisała:

65-letnia kobieta z Miękini trafiła do szpitala (prawdopodobnie odma płuc) - nie wiadomo, kiedy wyjdzie, a nawet jeżeli szybko wróci, to i tak ta dramatyczna sytuacja się nie zmieni.

Bez owijania w bawełnę sprawa wygląda tak:
Kawalerka (36 m2), 13 kotów i pies. Niegrzane, bardzo zimno...
Koty przeraźliwie wychudzone (wręcz zagłodzone), słaniające się na nogach, telepiące się z zimna, sama skóra i kości, aż nieprzyjemnie się je dotyka.
Większość kotów chora (na pierwszy rzut oka głównie koci katar i świerzb w uszach).
Trochę kociego, suchego jedzenia (bardzo słabej jakości) podawanego w niewystarczającej ilości.
Psinka je, co jest, czyli co jej koty zostawią (na szczęście nie jest chuda, ale jest podziębiona).
Jedna kuweta wypełniona papierem z niszczarki. Jedna na 13 kotów!
Oczywiście żaden kocur nie jest wykastrowany, a kotki nie są wysterylizowane. Są tam młodziutkie, jak i starsze koty. Najmłodsza jest szylkretka, tak na oko wygląda na 4-6 miesięcy. Jeden starszy, długowłosy kocurek jest w fatalnym stanie. Chudy, bardzo słaby oraz prawdopodobnie z chorymi nerkami. Jemu potrzebna pomoc w pierwszej kolejności. Musi zostać zawieziony do Wrocławia na badania krwi. Drugi staruszek zmaga się z bardzo silnym kocim katarem, chudy jak szkielet.

Zwierzęta odwiedza sąsiadka, która jest już mocno zmęczona tą sytuacją oraz liczbą zwierząt. Trzeba codziennie dosypywać karmę oraz sprzątać (tym bardziej że jest jedna kuweta, zatem koty zrobiły sobie samowolnie dodatkowe kuwety gdzie indziej). Z pieskiem trzeba wyjść na spacer.

Leczenie trzeba zacząć natychmiast! Martka będzie musiała tam jeździć co 3 dni w celu podawania antybiotyków. Wszystko niestety kosztuje, a przy takiej liczbie zwierząt to nawet samo jedzenie jest sporym wydatkiem (do 30 kg suchej karmy miesięcznie). Wołamy o pomoc i wsparcie!

Plan jest taki, aby rozpocząć leczenie antybiotykiem u wszystkich. Pozawozić najcięższe przypadki do Wrocławia na badania. Po wyleczeniu zacząć kastracje i sterylizacje, aby zapobiec dalszemu powiększeniu się rodzinki. W międzyczasie każdy kotek będzie szukał nowego domu. Właścicielka zgodziła się na adopcje kotów, jedynie suni nie można zabrać.





Co jest potrzebne:
- kocia karma w każdej ilości (sucha i mokra)
- krople do oczu: Gentamycyna, Atcortin, Tobrex, Floxal
- antybiotyk: penicylina LA (long action)
- leki przeciwko robakom i świerzbowi: Orydermyl, Biomectin, Optivermin 
- odpchlacze: w sprayu
- domy tymczasowe
- domy stałe
- opłacenie badań
- żwirek i kuwety
- transportery
- transport Wrocław-Miękinia-Wrocław
- psia karma dla suni



Jeżeli ktoś z Was może pomóc, w jakikolwiek sposób, lub chciałby zaoferować dom tymczasowy, lub adoptować, to prosimy o kontakt:
Kamila: przygarnijkota@gmail.com
Martka: 690 985 130





Tyle od Kamili, a ostatnie zdanie ode mnie:

Jeśli ktoś chciałby np. kupić karmę, żwirek, cokolwiek, i wysłać to do Marty, to proszę do mnie napisać:

anka.wroclawianka@op.pl

Podam adres, na który można te rzeczy wysłać lub we Wrocławiu przywieźć.

Więcej zdjęć TU (klik). Żal mi tej psineczki...

PODPIS

56 komentarzy:

  1. dlatego trzymam się zasady - dwa i koniec, bardzo szybko można doprowadzić do takiej sytuacji, nawet w rok. Najpodlejsze jest to, że tym starszym paniom kolejne zwierzęta są podrzucane!
    U mnie się to zdarza nagminnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W myśl zasady, że jak dziesięć, to i jedenasty się uchowa. Uchowaj Boże!:-))

      Usuń
    2. Dokładnie tak. Trzeba myśleć, kierować się rozsądkiem i to nie tylko przecież w przypadku kotów. Samymi dobrymi chęciami można narobić wiele złego.
      Problem podrzucania i to, że potem nie działa państwowy system opieki nad zwierzętami = sytuacja jak wyżej.
      Ręce chcą opaść, a nie mogą. Trzeba działać.

      Usuń
  2. Ja niekoniecznie trzymam sie zasady 2 i koniec, mam obecnie w dwóch domach 9 kotów, ale po 1. mam na nie miejsce po 2 wszystkie są wysterylizowane i po 3 co najwazniejsze stać mnie na nie. Ja rozumiem pani miała dobre serce tylko w tym wypadku paradoksalnie cierpią na tym futrzaki. Tu nawet nie chodzi o to, żeby koty jadly nie wiem jakie rarytasy, ale żeby były wysterylizowane i miały choćby podstawową karmę w misce. Postaram sie pomóc wpłatą choćby kilkunasty zł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja dwa i koniec bo mnie na więcej nie stać, poza tym kwestia opieki w czasie wyjazdów itd

      Usuń
    2. I masz rację, Klarko, popieram takie mądre myślenie. Zawsze upewniam się 100 razy zanim wydam kota, czy osoba chętna jest pewna, że podoła i że jest to obciążenie na kilkanaście lat.

      Aneto, dobre serce tej pani to kwestia umowna - rezultat widać. Rezultatem jest cierpienie, zagłodzenie, choroby i niewiadomy los tych zwierząt, które za sprawą jej niefrasobliwości przyszły na świat...

      Usuń
  3. Aniu możesz mi na gazetowego emaila podać jakiś nr. konta do przelewu? Moge udostępnić ten post u siebie na blogu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aneto, dowiem się i oczywiście napiszę do Ciebie.
      Oczywiście, że możesz. Potrzeby są ogromne, ale skoro są osoby, które pomagają swoją pracą na miejscu, a i my dołożymy swoją choć malutka cegiełkę to nie damy im dalej głodować, poprawimy ich los - gorąco w to wierzę.

      Usuń
    2. Gosiu, mi też wyślij jakiś nr konta.

      Usuń
  4. Straszna sytuacja. Pewnie ta pani chciała dobrze ale trzeba być odpowiedzialnym. Jak nie ma warunków to się tyle zwierząt nie bierze . Ja wiem że jest przykro jak się widzi tyle bezdomnych zwierząt. Ja też na mojej ulicy codziennie widzę koty, ale ich nie biorę bo wiem że nie dałabym rady finansowo. I tak już mam dużo - 5 sztuk. Już parę razy miałam gorszą sytuacje, ale u mnie zwierze jest na pierwszym miejscu - najpierw im kupuje jedzenie - póżniej Ja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak samo ja robię...
      Bywało różnie w życiu... nawet tak, że na jedzenie trzeba było pożyczać pieniądze.. ale skoro futro jest u mnie to najpierw ona a później ja...
      To starsza kobieta... trzeba jej wybaczyć ale i przestrzegać przed takimi sytuacjami...
      Jehh... jak trzeba pomóc... to się pomoże

      Usuń
  5. Czasem nadmiar dobrego serca obraca sie przeciwko tym, dla ktorych chce sie najlepiej. Ze tez nie ma w Polsce instytucji, ktora pomagalaby gratis kastrowac zwierzaki, bo ta eskalacja rozrodowa nigdy sie nie skonczy. No, ale wet tez musi z czegos zyc, bledne kolo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to! Kastracja powinna być w jakiś sposób zorganizowana.

      Usuń
    2. Jest dla zwierząt bezpańskich, TOZ dają talony na kastrację. Ja 2-3 lata temu bez problemu kilka kotów tak wysterylizowałam, które póżniej znalazły domy.

      Usuń
    3. Mylisz się, Aniu. We Wrocławiu można udając się do Urzędu Miasta, bądź Towarzystwa Opieki Nad Zwierzętami i otrzymać darmowe bony na sterylizację i kastrację. Wiążę się to oczywiście z tym, że trzeba tam iść, wypełnić dokumenty, stać w kolejce, wykonać jakiś wysiłek. Poza tym różne organizacje, np Kocie Życie o którym często piszę, co chwile organizuje takie akcje. Sama korzystałam z takiej możliwości kastrując moje tymczasy. Można dostać pomoc, trzeba tylko o nią poprosić, zadbać. Wiem, że to niełatwe dla takich pań o dobrym sercu, ale to nie zmienia faktu, że te zwierzęta cierpią.

      Usuń
    4. U mnie można za darmo wykastrować . Idzie się do urzędu gminy - dają zaświadczenie i lekarz ktory ma z nimi umowę mojego kota kastruje za darmo a gmina mu część pieniędzy zwraca. Oczywiście dają zaświadczenie tylko takim osobom które wzięły kota z ulicy albo schroniska. Poza tym latem była akcja - wyłapywali koty kastrowali i zawozili do schroniska. Ja mojego Rudzika wykastrowałam za darmo.

      Usuń
    5. Grażyna, dzięki, że to napisałaś. Jak się chce to naprawdę można!

      Usuń
    6. Nooo, to zmienia postac rzeczy! Czyli nie takie zlote serce, jak je maluja, u tej opiekunki kotow. Myslalam, ze to niemoznosc finansowego ogarniecia, a nie zwykle lenistwo.

      Usuń
  6. Wierzę, że się uda pomóc. Marta i Kamila zajęły się kotkami fantastycznie. Widać, że są zorganizowane i wiedzą, jak się zabrać za naprawienie tej trudnej sytuacji. To bardzo ważne. Co najmniej jedna koteczka (szylkretka) jest już ogłoszona do adopcji! I sądzę, że ma dużą szansę, bo jest piękna.
    Niesamowite dziewczyny.
    Żal tej starszej pani. Oby wróciła szybko do zdrowia i przyjęła tę naukę z pożytkiem dla siebie i dla zwierząt.

    OdpowiedzUsuń
  7. Biedne zwierzęta:(
    Nie rozumiem dlaczego starsze osoby są czasami tak uparte.
    Tu gdzie pracuję, też są takie opiekunki kotów,
    które nie pozwalają sobie pomóc przy tej opiece.
    Na szczęście to koty mieszkające na zewnątrz,
    więc można je w jakiś sposób kontrolować.

    Ja też poproszę o numer konta.

    OdpowiedzUsuń
  8. Takie sytuacje zawsze wytrącają mnie z równowagi, z bezradności. Miałam kiedyś kota adoptowanego od takiej starszej pani, z Wrocławia zresztą. W pierwszej chwili pomyślałam, że to ta sama. Dzięki Bogu, że jest tam Marta i Kamila. Te koty miały szczęście. Dla mnie najłatwiej przekazać coś na konto.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja wiem, że działania i zachowanie tej Pani doprowadziło do tego, że całkiem spore stado kotów jest zagłodzonych i chorych, ale mnie żal jest nie tylko tych kotów ale i tej Kobiety, która pewnie każdego dnia borykała się samotnie ze swoimi problemami finansowymi i tym, że nie jest w stanie nakarmić swoich zwierzaków. Najgorsze dla mnie jest to, że Ona pewnie nawet nie wiedziała, gdzie mogłaby zwrócić się o pomoc w tak katastrofalnej sytuacji. Ludzie czasem bywają kompletnie bezsilni i to nie ze złej woli czy głupoty, po prostu nie wiedzą, nie mają internetu, nie mają życzliwych i pomocnych ludzi choćby w kwestii podpowiedzenia gdzie szukać pomocy.
    Bardzo proszę o numer konta, chętnie wesprę te zwierzaki a i myślę, że pomoc tej Pani by się przydała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że Jej też jest żal, bez dwóch zdań, choć często takie osoby bronią się przed pomocą, nie chcą oddawać zwierząt do adopcji, nie pozwalają na kastrację, itp.
      O tym pisała poniżej Magda-Konwalia. I ja znam taki przypadek, że pani starsza kotów do adopcji nie odda, ma coraz większy dramat, ale trwa w tym uporze.
      Szkoda gadać. :((

      Usuń
  10. Masakra,dobrymi chęciami to jest piekło brukowane takie jak widać na zdjęciach. Sporo takich pań zbiera zwierzęta maniacko i nie pozwalają sobie pomóc. U nas można darmowo sterylizować dezdomne koty w schronisku,wystarczy je tam zawieżć lub złapać kota i wezwać transport ze schroniska lub TOZ,korzystam z tej pomocy przy moich akcjach.Takiego kota można potem odebrać i wypuścić tam gdzie żył,zaadoptować samemu,zostawić w schronie lub DT. nie wiem jak w innych miastach ale u nas te organizacje dobrze działają.trzymam kciuki za te zwierzaki i dobrych Ludków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrymi chęciami to jest piekło brukowane takie jak widać na zdjęciach - samo sedno. :(

      Usuń
  11. Skontaktowałam się z Martą, zrobię co w mojej mocy, żeby pomóc. Maria

    OdpowiedzUsuń
  12. to ja nie wiem w jakim kraju ja żyję. bo na pewno nie tam, gdzie można kastrować koty za darmo.
    w zeszłym roku była akcja "kastracja ze zniżką". od 120 zł. zależało od wagi. w mojej gminie w moim powiecie nie ma żadnych talonów. nawet schroniska płaca za te zabiegi. czyli co? brak przepisów, czy jak to u nas - u nosie z przepisami! weterynarz musi zarobić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewo, przykro mi, bo 120 zł od kota to bardzo dużo, szczególnie jak dla kogoś kto ma ich 9 jak Ty (dobrze pamiętam?).

      Usuń
  13. Straszny widok tych zabiedzonych kociaków. Nie wiem dokładnie, jak jest z kastracją i sterylizacją u nas w Lublinie, wiem tylko, że jak się bierze kota czy psa ze schroniska, to jest już wysterylizowany. Gosiu, wyślij mailem numer konta, trzeba pomóc. Agnieszka z Lublina

    OdpowiedzUsuń
  14. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że nie uśpi, bo piesek jest śliczny, na pewno znalazłby nowego właściciela... Agnieszka z L

      Usuń
    2. Ludzie!!! Jaka babcia? Czyja babcia Maiu? Trochę szacunku to po pierwsze. Po drugie weź proszę pod uwagę, że takie zachowanie BYWA skutkiem zmian chorobowych, np. miażdżycowych, cukrzycowych i setek innych, a nie złej woli. I 65 lat nie znaczy, że stoi się nad grobem. Tak może sądzić ktoś, kto ma 20 parę lat i ma do tego prawo. Nie ma jednak prawa uwłaczać czyjejś godności. Życie nie jest czarno-białe. Dla jasności - boli mnie to, co stało się teraz ze zwierzętami, ale nie wydawajmy pochopnych wyroków.

      Usuń
    3. Nie wydawajmy, tylko uczmy się na błędach innych.

      Dobranoc, dziewczyny. :)

      Usuń
    4. Ja też jestem zdania, że nie wolno wydawać sądów nad człowiekiem tylko znając jeden aspekt sprawy, dlatego pisałam o tym, że mi tej Pani żal.
      Moim zdaniem kluczowe w tym wszystkim jest EDUKOWANIE LUDZI aby wiedzieli, że koty należy sterylizować, że można to zrobić bezpłatnie lub za małą opłatą bo gminy dopłacają a jak nie gminy to liczne fundacje też, że kiedy sytuacja nas przerasta można szukać pomocy dla naszych podopiecznych - poczytajcie kiedyś forum kociego życia, tam nikt kto zwróci się o pomoc a jest w sytuacji bez wyjścia nie zostaje pozostawiony sam sobie.
      Zanim rzucimy kamieniem, niech każdy z ręką na sercu odpowie sobie czy kiedykolwiek w życiu nie zachował się nieodpowiedzialnie.

      Usuń
    5. Zdenerwowałam się i wypowiedziałam się trochę inaczej, niż chciałam w rzeczywistości.
      Poprawiam się:
      Kolejna sytuacja z panią, która "kocha" zwierzaki. Jasne, że nie chciała źle - ale przeceniła swoje możliwości. I to bardzo.
      A pieska mi żal, bo pani może go tak kochać, że nawet jak już sobie dawać rady nie będzie, to będzie utrzymywać, że daje. Albo po tej sytuacji stwierdzi przeciwnie - jak tylko sobie nie będzie dawać rady, to uśpi - choroby w tym wieku się zdarzają.

      Usuń
  15. Ojej... Ta starsza pani musi być bardzo samotna! Mam tylko nadzieję, że jak wyzdrowieje to wyciągnie naukę na przyszłość i zostawi sobie tylko psinkę!

    OdpowiedzUsuń
  16. wrrrr ale jestem zła. 65 lat starsza pani? Mam sąsiadkę 90 lat, mądra rozumna kobieta o wszystkim z nią rozmawiam, krzyżówki rozwiązuje wnukami dyskutuje a 65 lat starsza pani?
    Och cholera mną trząsa.
    Aniu jutro zamówię i wyślę karmę, poproszę by mąż ze dwa worki kupił co ja bym mogla jeszcze zrobić? Myślę, alem wkurzona. Psychika chora i tyle.
    Aniu na jaki adres i czy jedzenie się przyda? Czy może lepiej pieniądze a jeśli lepiej to na jakie konto? A powiem bo mnie dalej trząsa ja mam 65 lat. starsza pani wrrrrr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No na koniec to aż się obśmiałam, Elko! :) Już się tak nie unoś, spokojnie, oddychaj głęboko. ;)
      Choć jeszcze mi trochę brakuje do rzeczonego wyżej wieku, to popieram Twoją postawę w całej rozciągłości, o! I pozdrawiam Cię! :)

      Usuń
    2. wrrr popieram! też warczę gdy czytam "staruszka", a później doprecyzowują, że to 60+, a czasem i bez plusa! i myślę wtedy, że według tych kryteriów za kilka lat stanę się staruszką, mimo że czuję się całkiem młodo, najwyżej na wiek średni ;) więc łączę się w warkocie! ;)

      Usuń
    3. He, he, "staruszki" wszystkich krajów, łączmy się! Nie dajmy się! :D

      Usuń
    4. i ja także. w tym roku kończę sześćdziesiąt pięć lat. czyli żem staruszka, chlip, chlip.
      a myślałam , ze ktos się w peselu pomylił....

      Usuń
  17. Aniu napisałam do Ciebie maila,do pomocy się dołączę,oczywiście.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaraz Ci odpiszę,jednak uważam, że jesteś absolutnie zwolniona z pomocy tym kotom. Musisz dbać o swoje, aby ta historia się u Ciebie nie powtórzyła.

      Usuń
  18. Serce się kraje jak oglądam te biedy, ja miałam zasadę 2 max, ale jak się pojawiły podwórkowe biedy do oswojenia i szukałam im domów, w spadku ostał nam się jeden brzydal :o) nasz lokalny król Bolesław. Ale oczywiście wysterylizowane zdrowe, nakarmione, szczęśliwe i wygrzane wszystkie. Podstawowa zasada 1. mam tyle na ile mnie stać i mam miejsca do życia. 2. sterylizacja 3. jak chcę więcej i mam możliwość to pomagam zakoconym ( karma, żwirki, smakołyki, kocyki )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. p.s. to u ciebie wyczytałam Kawiarenkę i Ori z tego co pamiętam :o))) i zasilam cyklicznie :o)))

      Usuń
  19. Ło matko i córko! pewnie kobiecina chciała dobrze, ale... Niektórzy naprawde nie myślą przyszłościowo (co pisze współlokatorka 16 kotów i 2 psów, hi, hi) Ale tek jak pisze Ania Jeść mają, ciepło mają, kuwety w odpowiedniej ilości i sprzatane milion razy dziennie, no i kluczowa rzecz sterylizacja!
    Uściski

    OdpowiedzUsuń
  20. Mój mail masz? Poproszę adres i numer konta, na pewno pomogę, choć jeszcze nie wiem w jakiej formie.

    OdpowiedzUsuń
  21. Jeśli ktoś napisał do mnie, a ja mu nie odpowiedziałam, proszę, aby mi się przypomniał. :)

    Dziękuję Wam za dzisiejszy dzień. Dobrze Was znać.

    OdpowiedzUsuń
  22. Dramat kobiety, dramat kotów. Boże ta Martka jest niezastąpiona...

    OdpowiedzUsuń
  23. na konto Tymianka można coś wysłać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie na tę akcję. Ona nie ma nic wspólnego z Domem Tymianka.
      Oczywiście Ori zawsze można wesprzeć.

      Usuń
    2. Ori wspieram co miesiąc, ale nie znam konta tych biednych kociaków

      Usuń
    3. Ewo, napisz do mnie maila: anka.wroclawianka@op.pl

      Usuń

Fajnie, że piszesz! Pisz, komentuj, daj znak, że jesteś!
Dobrej energii nigdy za wiele. :)