Strony

sobota, 14 września 2013

Dla tych, co pytają.

Chyba zapomniałam, jak pisze się posty. Siedzę nad tym i nie wiem, jak zacząć. Chcę napisać, że sprawy kociego zdrowia nieźle nas ostatnio przeczołgały. Te trzy maluchy, które są u nas, miały być lekiem na ból serca po oddaniu do swoich domów stałych cudownych trójkowiczów, bez których dom zrobił się pusty i smutny. Miały być lekiem, a same okazały się być leków potrzebujące. Nic to dziwnego, tak bywa i jesteśmy na to gotowi, ale, jak się okazuje, nie na to, że cała trójka wciąż wymaga leczenia i nie może wyzdrowieć. Jednak najgorsze stało się w czwartek. Diagnoza wydana dla Hokusika przygniotła nas do ziemi. Po badaniach krwi okazało się, że Hokus ma tak strasznie zniszczone nerki, że one niemal nie funkcjonują. Rokowania są bardzo złe. Mamy jeździć z nim na kroplówki, podawać mu specjalne jedzenie i lekarstwa, a we wtorek zrobić powtórne badania i jeśli nic się nie zmieni, będzie to znaczyło, że on się z tego nie wygrzebie…
Są dwie teorie dla takiego stanu; albo wada wrodzona, albo zatrucie, które pod wpływem wysokobiałkowej karmy, jaką daje się kociętom, spowodowało zniszczenie nerek.  Wszystkie pozostałe badania krwi Hokus ma dobre. Testy na kocie choroby wyszły negatywne, a dziewczynki mają wyniki dobre, również te nerkowe. 
Jedna z kociczek jest jednak nadal chora. Ma zapalenie jelit, brzuszek wzdęty. Z drugą jest lepiej, choć nie do końca. Codziennie jeździmy do lekarza z całą trójką. Zmartwienie odbiera nam siły. 
Dodatkowo musiałam zostawić koty z MójCiOnem i wyjechać na weekend, który miałam zaplanowany już pół roku temu i który jest dla mnie ważny. Siedzę więc tu, na wyjeździe, i zamartwiam się tym, co w domu, mimo że mój kochany mąż radzi siebie doskonale. 
Nie piszcie mi, proszę, że będzie dobrze, w przypadku Hokusika potrzebny jest cud.
Te zdjęcia robiłam, kiedy kotki czuły się lepiej, przed pogorszeniem stanu ich zdrowia. Kiedy są chore, nawet o tym nie myślę. Patrzę na nie i serce mi się kraje…


















PODPIS

69 komentarzy:

  1. Ja w ogóle nie jestem taką optymistką, żeby pisać, że będzie dobrze, że kiedy widoki są na to słabe. Bardzo Ci współczuję tych zmartwień. Wiem, co to znaczy utrata sił z powodu problemów zdrowotnych kotów.
    Zdjęcia prześliczne...

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiec bedziemy zaklinac rzeczywistosc i prosic o ten cud, moze jednak sie wydarzy. Nie bardzo wiem, co napisac, zadne slowa nie beda w stanie Cie pocieszyc ani wyrazic tego, jak bardzo mi jest smutno.
    Ludzka bezmyslnosc wpedzila te nieszczesne zwierzatka w taki stan. Trzeba miec jednak nadzieje...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pantera napisała to co i ja miałam napisać
      Aniu, myślę o Was ciepło :***

      Usuń
    2. Wiem, wiem, że myślicie Dziewczyny.

      Usuń
  3. Ja się właśnie zastanawiałam co się dzieje, że od dwóch dni nie piszesz na blogu. Nawet jak byłaś w szpitalu to publikowałaś posty...
    Ja z natury jestem optymistką i zawsze jak zdarzają się się złe rzeczy to jestem szczerze zaskoczona:(
    Na odległość nie jestem w stanie pomóc Ci w żaden sposób więc przesyłam tylko ciepłe myśli i mnóstwo pozytywnej energii żebyś miała siły walczyć o zdrowie kociaków. Jeśli Hokusikowi się nie uda dłużej pobyć na tym świecie to pomyśl, że dałaś mu ciepły dom i fantastyczną opiekę na te ostatnie dni...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie chcę o tym myśleć. Nie zgadzam się i już!

      Usuń
    2. Aha, będąc w szpitalu parę dni nie pisałam, dopiero jak poczułam się lepiej. :))

      Usuń
    3. Ale wtedy zapowiedziałaś przerwę w pisaniu;) A przez ostatnie dni siadałam rano z kawą a tu pustka!

      Usuń
    4. A teraz mnie przygniotło i nawet zapowiedzieć mi się nie chciało...

      Usuń
    5. Aniu... cóż więc powiedzieć??
      Nie trać nadziei... nie poddawaj się... Wiem, ze to trudne ale cuda się jednak zdarzają...
      Dałaś tym czarnym okruszkom tak wiele...
      uciski przesyłam... wirtualnie ale z serca płynące

      Usuń
  4. Wiem, co znaczy choroba zwierzęcia; kilkanaście lat temu chorowała nasza sunia, Przylepa. Niestety, nie dało się nic zrobić.
    Będę prosić o ten cud z całych sił. Trzymajcie się - i Wy, i Hokusik, i kociczki.

    OdpowiedzUsuń
  5. Gosia, nie wiadomo przecież to ten kociak jadł wcześniej.Niestety będąc OIOMem dla kotów musisz się liczyć z tym, że nie wszystkie uda się wyleczyć i w ogóle uratować.Pamiętaj , że te bezdomne kotki mają ciężkie warunki startu- ich matki też najczęściej nie są zdrowe, przekazują im różne choroby, często są niedożywione i mają mało wartościowy pokarm. Przeżywają tylko te najsilniejsze biologicznie, z dobrymi genami. To przykre, ale zgodne z naturą.Wiele osób zastanawia się nad tym czy nasza ingerencja w ich życie jest właściwym sposobem rozwiązywania problemu.Bo najczęściej jest tak, że jedna część ludzi odławia, pomaga, leczy, sterylizuje, a w tym samym czasie inni, będąc właścicielami kotów, mają w nosie wszelkie zapobieganie chorobom, szczepienia, nawet leczenie i potrafią zostawić kota w piwnicy bloku, z którego się wyprowadzają. Psie tragedie są bardziej nagłaśniane, kocie- mniej znane- przy tej ilości bezdomnych kotów trudno czasem zauważyć kolejnego porzuconego nieszczęśnika. Nie napiszę, że będzie dobrze, bo rzadko cuda się zdarzają, ale jeszcze nic nie wiadomo na pewno, prawda?
    Trzymaj się, może choć błękitnookie maluszki się uratują.To też przecież będzie sukces i radość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, Aniu, nie mogę brać na siebie myślenia o wszystkich kocich nieszczęściach. Te kotki są pod moją opieką i nimi się teraz martwię.
      Dziękuję za wsparcie.

      Usuń
  6. Piękne zdjęcia porobiłaś, mam nadzieję, że będą następne, aczkolwiek daleka jestem od huraoptymizmu.
    Niech zdrowieją ....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby, Lidio, oby! Z przyjemnością zrobię im kolejne śliczne zdjęcia. Niech tylko wyzdrowieją...

      Usuń
  7. Kurcze...a ja wierzę, że jednak się uda. No przecież musi!!! Bardzo bym chciała, nie martw się tak bardzo, przecież robicie wszystko, co trzeba dla tych kociaczków. Pomyśl, jaki byłby ich los gdyby nie trafiły do Was. Teraz przynajmniej mają szansę.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, ja też wierzę. W głębi serca nie dopuszczam innej możliwości.

      Usuń
  8. o jaki pikny czarny kotecek:D na szczęście jak nic:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Aniu... co ja będę więcej mówić... jest mi smutno. Bezmyślność krzywdząca inne istoty jest mi bardzo bliska :(((((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta bezmyślność to rozmnażanie kotów bez umiaru. Stąd potem tyle kociego nieszczęścia.
      Dziękuję, emko.

      Usuń
  10. Wiem, jak choroba zwierzęcia potrafi wyssać z człowieka energię i optymizm.
    Ściskam, myślę.
    :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Anko Wrocławianko doskonale Cię rozumiem. Straszna jest świadomość bezsilności :(. Wtedy nawet te najbardziej życzliwe słowa "będzie dobrze" ranią serce, sprawiają, że boisz się jeszcze bardziej, że się nie spełnią. Sama przechodziłam tydzień temu przez to, jak zapewne się domyślasz Pysiunia również odeszłą........[*] Jeśli coś mogę w tej sytuacji powiedzieć to tylko abyś była silna mimo wszystko. Myślami jestem z Tobą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro mi to czytać Aniu:(((

      Usuń
    2. Aniu, dziękuję. Wciąż mam nadzieję, że to wszystko dobrze się skończy. Współczuję Ci, myślałam o Tobie często.

      To minie. Tak widocznie musiało być :((

      Usuń
  12. Bardzo to dziwna sprawa z Hokusem. Jest bardzo młody. Zrób może dodatkowe badania i dodatkową diagnozę w innej lecznicy? (o ile jeszcze tego nie zrobiłaś)... Jest też wiele środków, o których się na co dzień nie mówi. Polecam tu jako skarbnicę wiedzy forum.miau.pl...
    Mogłabym popytać, ale musiałabyś mi więcej napisać. Mogę też poprosić o konsultację zaocznie "moją" wet., ale też wtedy więcej informacji potrzebnych na maila. Wyniki badań przede wszystkim. I nie załamuj się. Wiesz, jak jest z lekarzami...
    Co do maluszków, to jestem dobrej myśli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Abi, dziękuję Ci za chęć pomocy. Wierz mi, że tyle osób jest już zaangażowanych w sprawę, że nie będę jeszcze wciągać w to Ciebie.
      Ostatnie czytanie przeze mnie doktora gugla skończyło się całonocnym niespanie, dziękuję, wole nie... Konsultacje tak, choć tak bardzo nie chcę męczyć tych kociaków :((

      Bardzo ci dziękuję!

      Usuń
  13. Oj jaka szkoda i oby się dobrze skończyło....Biedactwa ile się muszą wycierpieć...Zdjęcia fajne.

    OdpowiedzUsuń
  14. ja też mam zmartwienie, z naszym psem który ma już szesnaście lat. Pewnie starość, ale nie dał rady wrócić ze spaceru, ojciec musiał go przywieść do domu na taczce, jak by było mało kłopotów , to teraz jeszcze zmartwienie o psa doszło.
    Twoim kotom dużo sił życzę.

    OdpowiedzUsuń
  15. biedne choruszki, oby wyszły z tego! ogromnie Wam współczuję i serdeczne myśli przesyłam, może Wasze starania w końcu dadzą pozytywne efekty

    OdpowiedzUsuń
  16. Cudne są. Życzę im powrotu do zdrowia.

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie znam się na kotach, ale lubię oglądać Twoje zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
  18. Ja jestem optyistka, ale optymistka z rezerwa, moje dziecko mowilo mi czesto - eee, Ty zawsze odpowiadasz "nie" i wypatrujesz dziur w calym. no bo ja jestem realistka, a to nie pozwala na puste - bedzie dobrze, na pewno, wiem etc. Bo nie wiem :((((
    Wiec sle worki dobrych sil i mysli idla ludziskow i dla kociskow. Drabinka w kwiatki - w pogotowiu.

    zdjecia za to sa piekne. Jak zwykle.
    okropne jest jak czlowiek jest bezsilny i bezradny. Sciski.

    OdpowiedzUsuń
  19. Głowa do góry i uśmiech na twarz !! Hokus widzi Twoje smutne oczy !! Cuda się zdarzają, więc i Was ominąć nie mogą :o)
    Siły Ci życzę herkulesowej Dziewczyno o Złotym Serduchu :o)

    OdpowiedzUsuń
  20. Tak mi przykro Aniu :-((( Wiem niestety, że cuda w tym życiu rzadko się zdarzają, jeśli w ogóle. Mimo to tak strasznie mocno trzymam kciuki za Hokusa i resztę. Ściskam Was mocno, bo nic więcej nie mogę. TwójCiOn jest świetnym partnerem, ucałuj go mocno po powrocie!

    OdpowiedzUsuń
  21. Aneczko/Gosieczko
    Moje dziecko/noworodek chorowalo/umieralo przez 9 dni. Rozumiem co czujesz i bardzo ci wspolczuje. Coby sie nie zdarzylo Hokusek ma cudowny dom i ludzi, ktorzy walcza o niego. Jestesmy z Toba, za Twoimi drzwiami
    Agnieszka spis Amisi 102

    OdpowiedzUsuń
  22. Oj Gosianko ,chyba za duzo na raz na siebie wziełaś ,trzy bardzo chore kociaki, to ogromny ciężar .Ja wiem że trzeba im było pomóc ale przyjmując na siebie ciężary ponad siłę, można się bardzo szybko wypalić, bycie siłaczką jest bardzo trudne.

    Zdjęcia kapitalne ,szczególnie podobają mi się te z szufelką i miotłą.

    Trzymaj się :)))))

    OdpowiedzUsuń
  23. Wspieram myślą, słowem, choć chciałabym i wolałabym uczynkiem.
    Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  24. Gosiu robisz wszystko ,żeby pomóc tym kociakom dajesz im wiele serca i ciepła,wspiera Cię TwójCiOn.Zawsze jest jakaś iskierka nadziei..Trzymaj się!!

    OdpowiedzUsuń
  25. Takie kochane, małe ślicznotki, a chorują jak dorośli. Serce się kroi w plastereczki!
    uściski

    OdpowiedzUsuń
  26. Gosieńko ...ale jego imię daje nadzieję na cud....hokus-pokus....to niesprawiedliwe i tyle!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  27. Cuda się zdarzają, więc będę słać najcieplejsze myśli i zaklinać rzeczywistość... Oby zły los się odwrócił. Ściskam Was czule.

    OdpowiedzUsuń
  28. Wieści o Hokusie przygnębiające, to wielki stres i serdecznie współczuję. Trzymaj się.

    OdpowiedzUsuń
  29. Wróciłam po dłuższej przerwie a tu takie śliczne kotki i od razu złe wieści :((
    Bardzo współczuję diagnozy ,ale może jednak warto spróbować powtórzyć wyniki ,skonsultować z kim innym ...
    Liczę na cud i trzymam kciuki za maluszka i za Was .
    Co by się nie wydarzyło to wiem że jest w najlepszych rękach .
    Ściskam Was

    OdpowiedzUsuń
  30. zniknął mój wczorajszy komentarz. ale nic to, najważniejsze są kociaki. trzymam kciuki aniu i zaklinam rzeczywistość.

    OdpowiedzUsuń
  31. Bardzo Ci współczuje. Trzymam kciuki żeby wszystko dobrze się skończyło :)

    OdpowiedzUsuń
  32. A tak się ucieszyłam, że jest już z kociaczkami lepiej. Tak mi przykro Aniu, musi być Wam bardzo ciężko:(((
    Może to jednak błędna diagnoza? Jak patrzę na te zdjęcia to trudno jest mi w to uwierzyć. Uściski dla Was

    OdpowiedzUsuń
  33. Bardzo mi przykro, że kociaczki chorują w tym jeden tak poważnie. Mocno trzymam kciuki. Jak wiesz u nas też kociaki chorowite ale na szczęście tylko niekończący się koci katar. Mam nadzieję, że będzie lepiej i w końcu czasem cuda się zdarzają. Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  34. Witaj Aniu, dziękuję za komentarz u mnie ale już wcześniej byłam tu u
    Ciebie a przed momentem zobaczyłam, że mam nowy komentarz, właśnie od Ciebie. Chciała zupełnie coś innego napisać.
    Kociaki są prześliczne. Wiem co czujesz, bo mieliśmy koty w domu rodzinny a później tez. Po śmierci Dżiny , białej 15- letniej kotki jakoś nie mogę się zdecydować. Koty są silne i jak w miarę młode poradzą sobie:) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  35. Witam.

    Obserwuję Wasz blok już od dawna ale dzisiaj postanowiłam napisać komentarz.
    Po przeczytaniu, że Hokusik ma bardzo złe wyniki nerek a pozostałe wyniki są ok, wróciłam myslami do indetycznej sytuacji jaka była z moim Rudolfinkiem- kreatynina wysoka inne parametry w normie. Dwa m-ce leczenia nerek u różnych weterynarzy, podawania kroplówek, karmy i nic. Dopiero na forum "miau" ktoś zasugerował aby zrobić badania kału na obecnośc pierwotniaków ( w zwykłym badaniu kału pierwotniaki nie są wychwytywane) i to był strzał w dziesiątkę-nerki nie pracowały przez to cholerstwo. Rudolfik dostał leki na pierwotniaki i parametry zaczeły się normować-teraz to już 12stoletni kotuś i zdrowy :).
    Może warto zobaczyć jak to jest u Hokusika.
    Pozdrawiam ciepło i wierzę, że wszystko będzie dobrze :)
    Hokusiku trzymaj się :* i zdrowiej!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, Ula! To bardzo cenne informacje. Pamiętasz jak długo trwało leczenie? Czym był leczony? Wraca mi coraz więcej nadziei...

      Hokus ma wysoki mocznik, powyżej 300 (norma 82) i kreatyninę 7,44 (norma 1,8).

      Jeszcze dziś będę prosić o to badanie.

      Dziękuję Ci, że chciało ci się napisać!

      Usuń
    2. Do momentu stwierdzenia przyczyny złego stanu nerek (wykrycia pierwotniaków)leczenie objawów było Fortecor i Ipakitine przez jakieś 2 m-ce. W tym czasie wykonałam wszystkie badania(USG,test na FIV, na białaczkę itp). Pierwotniaki zwalczone były lekiem o nazwie Drivet przez 7 dni. Po dwóch tygodniach kolejne badania i do chwili unormowania parametrów nerkowych cały czas Fortecor i odpowiednia dieta.
      Wszystko skończyło sie dobrze ale wiem, że gdyby nie wykryto przyczyny złej pracy nerek (pierwotniaków) jeszcze przez ok miesiąc, to nerki byłyby na stałe zrujnowane.

      TRZYMAM KCIUKI za Hokusika.

      Usuń
    3. Napisz mi jeszcze czy Twój kot miał przed leczeniem biegunkę?

      Usuń
    4. Aniu, nie miał- u niego jedynym objawem było wypadnięcie trzecich powiek , miał do połowy oczki błona zasłonięte.

      Usuń
    5. Dzięki. Zamęczę Cię, ale napisz mi jeszcze czy ten kał badałaś raz i wystarczyło i czy trzeba było go jakoś łapać poza żwirkiem, czy żwirek nie przeszkadza?

      Dziękuję, że tu zaglądasz.

      Usuń
    6. Nic nie szkodzi, męcz mnie :)
      Brałam do badania trzy próbki kału z trzech dni. Pobierałam je z kuwety bo żwirek nie ma znaczenia. Z racji tego, że mieszkam w mniejszej miejscowości znalazłam przychodnię w Lublinie, która wykonuje parazytologiczne badanie kału-tylko to badanie wykrywa pierwotniaki i wysłałam próbki pocztą specjalnie zapakowane. Próbki pobierałam do pojemniczków na kał kupionych w aptece, zawijałam w folię spożywczą(srebrną) i do momentu zebrania trzech próbek trzymałam w lodówce :).

      pozdrawiam ciepło i drapię za uszkiem wszystkie kotusie:), trzymając mozcno kciuki za Hokusika.

      Ula

      Usuń
    7. No i widzisz, teraz mam zagwostkę, bo moja wetka kazała przynieść próbkę dzisiaj i za dwa tygodnie...

      Chyba poszukam też innego laboratorium.
      Dzięki, odezwij się jeszcze czasem :)

      Usuń
    8. Laboratorium musi wykonywać badania mikrobiologicznego, zwykłe laboratorium tego nie wykona.

      Cieszę się, że wyniki lepsze :)
      Nadal trzymamy kciukalce i pozdrawiamy :)

      Usuń
  36. Bardzo niepokoiłam się jak nie widziałam postów przez weekend. Ale teraz rozumiem. Biedne maluszki.

    OdpowiedzUsuń
  37. Świetne te kocurki :) Sam się zastanawiam nad kupnem takiego zwłaszcza, że mam kilkuletniego synka i myślę, że dobrze mu zrobi towarzystwo kotka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drogi Pawle, na takiego kociaka trzeba zasłużyć, ale za pieniądze się go nie kupi :)

      Usuń

Fajnie, że piszesz! Pisz, komentuj, daj znak, że jesteś!
Dobrej energii nigdy za wiele. :)