Strony

czwartek, 17 stycznia 2013

WW - część 1

Wróciłam i znowu będę pisać o kotach! 
Zaczęło się - zgrzytną pewnie zębami niektórzy, ale może inni poczytają z przyjemnością. 
Chcę tu prowadzić swoistą kronikę koteczki, która nosi na razie robocze imię Wielkie Wyzwanie, w skrócie WW. Jej przeszłość jest smutna. Co najmniej. Ta koteczka rok spędziła w schronisku, z czego większość czasu w klatce. Pisałam już o tym. Wzięliśmy ją ze schroniska w niedzielę, MójCiOn wyciągnął ją w domu z transportera, mała trzęsła się jak osika i od razu dała dyla pod łóżko, gdzie spędzała cały czas. Nie było z nią jednak dobrze zdrowotnie. 


W schronisku, mimo moich protestów i zapewnień, że sama się wszystkim po kolei zajmę, została zaszczepiona przeciw wściekliźnie, przeciw chorobom zakaźnym (nie wiem dokładnie na co), odrobaczona i odpchlona jakimś strasznie śmierdzącym preparatem. 
Byłam pewna, że to odchoruje. Kot w stresie, który dostaje taką dawkę "atrakcji", musi ponieść konsekwencje. Moja wetka mówi, że powinno się to robić stopniowo. Faktem jest, że nie miałam dużo do gadania. Już pierwszej nocy kota dostała biegunki. Męczyła się bidulka, bolał ją brzuszek, czasem nawet sobie miauknęła, a potem słyszałam wyraźnie, jak jej "jeździ" w brzuszku. 
Następnie usłyszałam, że ona nie może oddychać. 
Robi to przez zatkany nos, charczy i męczy się. 


Umówiłam się z moją wetką na dziś. Bałam się, że nie będziemy mogły jej złapać, bo WW nie dała do siebie nawet podejść. Moja wetka nie raz już jednak pokazała mi, że radzi sobie nawet z dzikimi kotami. Tak było i tym razem. 
Po krótkiej chwili, przy pomocy miotły, mała kota została zagoniona w pułapkę i usidlona. 


Na szczęście ona wcale nie jest agresywna. Kuli się tylko i trzęsie, ale nie wyciąga pazurów. 
WW jest chora. Ma katar, z oczu leje jej się brzydka wydzielina, nadal ma biegunkę. 
Dostała leki, udało nam się zakropić jej oczy. Odetchnęłam z ulgą. 
Już w piątek następna dawka antybiotyków. Musi być dobrze! Wierzę, że mała już czuje się lepiej, dzięki np. środkom rozkurczającym. W każdym razie widzę, że humor ma lepszy. 
Po wizycie wetki koteczka zaszyła się pod szafką nocną. 
Niecnie to wykorzystałam, zaczaiłam się, rzuciłam na ziemię i hyc! Złapałam! 
Bidulka usztywniła się strasznie! 


Aż żal patrzeć, jak ona się boi ludzi! 
Lekko przycisnęłam ją do podłoża i zaczęłam głaskać. 
Kuliła uszka, jakbym ją co najmniej biła, ale z czasem, pomalutku, ciut się odprężyła. 
Rozluźniłam uchwyt i po chwili tylko ją głaskałam, odsuwając się trochę do tyłu. 
Widać było, ile ją to kosztuje! Czmychnęła, ale ja poczułam, że lody zostały przełamane! 
Wiem, że jeszcze sporo wody upłynie, zanim WW da się dotykać bez stresu, ale już dziś po raz pierwszy bawiła się ze mną patyczkiem! Porobiłam te zdjęcia telefonem, jedną ręką, stąd ich jakość. Czy muszę się przyznawać publicznie, że już bardzo mi zależy na tej koteczce? Ona ma w sobie wesołego kociaka, trzeba tylko pozwolić mu ujrzeć światło dzienne i zacznie się odrabianie roku w klatce. Zacznie się szaleństwo i zabawa. Wierzę w to!

Uff, koniec części pierwszej. :)



PODPIS


PS. Zakaz pisania "jesteś wspaniała" itp. itd. Pamiętajcie, że niektórych już musiałam wydziedziczyć za niesubordynację, żeby i Was nie spotkał podobny los!
PS 2. Ale mi zgotowaliście powitanie! Nigdy go nie zapomnę!

79 komentarzy:

  1. Czego to biedne zwierze musialo doswiadczyc od zlych ludzi, ze teraz boi sie kazdego czlowieka. Ale wzorujac sie na Malym Ksieciu i lisie, mozna przy bezmiernych pokladach cierpliwosci, oswoic kazde zwierzatko.
    Ryjek ma koteczka przeuroczy! Wzruszajaca jest ta plamka na boku jej brodki. Widac ciekawosc w slepkach, nie ma w nich strachu. Mysle, ze powolutku wszystko wroci do normy i WW odzyska zaufanie do ludzi.
    Czeka Cie jednak, Aniu, duzo pracy przy niej. Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czeka mnie dużo fajnej pracy! Jestem zwarta i na nią gotowa. :)

      Usuń
  2. He, he, he .... powiało swojską nutą.

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzymam mocno kciuki! Cierpliwości :)

    OdpowiedzUsuń
  4. jak się zacznie bawić to już będzie dobrze. Zauważyłam, że te nieszczęsne koty nie potrafią się bawić nawet jak są kociętami.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ona całkiem dobrze wygląda na tych zdjęciach :)
    Na pewno wszystko dobrze się skończy :), pewnie szybciej niż wszyscy myślimy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wiem, że na zdjęciach tego nie widać. jak pokazać, że kota się trzęsie? Ona reagowała na każdy dotyk tak, jakby ją parzył.
      (dziś zaliczam już jednak kolejne małe sukcesy)

      Usuń
  6. ...będzie dobrze, tylko czasu potrzeba. Zwierze, w odróżnieniu od człowieka, umie docenić okazaną dobroć i pomoc. Żeby nie zostać wydziedziczonym... :)) to trzymam kciuki!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Jejku, a ja nie mogę czytać Twoich wpisów, zaraz mam łzy w oczach... Dobrze, że ten specyficzny, blogowy czas żałoby masz już za sobą. A kotka? Nie boję się wydziedziczenia i napiszę, ale napiszę to na okrętkę: jesteś jaka jesteś, ale po raz kolejny zachowałaś się wspaniale, a Kocia ma wielkie szczęście. Mocne kciuki, widać, że to nie będzie łatwy powrót do normalności... Ale się uda! :D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, czas żałoby trwa i trwać będzie, ja jednak chcę żyć dalej. Ludzie mają często wizję osoby w żałobie jako takiej wiecznie smutnej, marnej i ubranej na czarno, a żałobę nosi się w sercu. Żałoba to jest ten ucisk na sercu, który trwa, choć nikt go nie widzi. Po za tym każda żałoba jest inna.

      Zmieniając temat, to bardzo bym chciała, aby było z kotą jak napisałaś. :)

      Usuń
    2. No tak, ja pisałam o tym blogowym "czasie żałoby", jak nazwałaś sama zamknięcie możliwości komentowania... :).
      A z kotką będzie dobrze! Wierzę w to głęboko.

      Usuń
  8. Koteczka pyszczek ma śliczny i te mądre oczy.Ona musi się przyzwyczaić do tego, że teraz jej będzie dobrze.Na pewno będzie dobrze,bo trafiła do Ciebie:) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  9. A wydziedziczaj sobie mnie, Ty Wspaniała Kobieto :PPP
    Aniu, to WW kojarzy mi się z Vivienne Westwood :)
    ale również z Wisią od Wisławy ;)
    Trzymam kciuki za szybki powrót do zdrowia koteczki:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I z marką samochodu się kojarzy. I jeszcze chyba takie wafelkii były kiedyś... no i z Voo Voo :P

      Usuń
    2. alucha, to Voo Voo też mi chodziło po głowie :)
      wafelki też znam, ale że ja z tych co od słodyczy wolą śledzie, to mi się nie skojarzyło.
      :*

      Usuń
    3. Jestem zauroczona imieniem Wisia!
      Po południu będę odpowiadać na komentarze, ale to musiałam napisać!


      (a jak droga Alicjo zdrabniać to Voo Voo? ;) ))

      Usuń
    4. Voo Voo to od Waglewskiego, więc może Waglusia? :D

      Usuń
    5. W takim towarzystwie to ja moge byc wydziedziczona!
      Phi! ( i tu następuje wzruszenie ramion) - ja nie lecę na bogactwo!
      Kocham za serce i ...jesteś wspaniała;)
      Mam nadzieję,że więcej rzucać się nie będziesz musiała(wierz mi, odbite gnotki bolą;)
      Buźka;)

      Usuń
    6. Viki i Miśko, coś mi się zdaje, że jak już będzie powód do dziedziczenia, to będziecie musiały nawet o mnie zapomnieć, aby nic kompletnie Wam po mnie nie zostało! Nawet Amisię! Zastanówcie się czy warto. :))

      Walusia też uroczo, choć ja jestem dopiero początkującym fanem Trójki, więc nie śmiem :) Brakuje mi Przemka, który zniknął, może On by coś doradził. ;)

      Z imieniem jeszcze się wstrzymujemy, bo moja nadworna nadawaczka imion wciąż myśli :))

      Usuń
    7. No właśnie, gdzie Przemek?

      Usuń
    8. Aniu mnie też możesz wydziedziczyć z wiadomych względów!
      A cudnej koteczkę proszę nakarmić jakimś wymyślnym smakołykiem od wydziedziczonej ciotki ^^)

      Usuń
  10. No tak tylko mi umknął fakt o Twoim powrocie wrrrr
    Ciesze się że jesteś i trzymam kciuki za koteczkę!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. To całkiem tak jak z "kotkiem Dorotki" (mówię tak na niego, bo nie pasuje mi imię Tofik, które mu tymczasowo nadała). To był przecież śmietnikowy dzikusek; bał się ludzi, no i od razu po złapaniu musiał się spotkać z różnymi "nieprzyjemnościami". Oczywiście na widok człowieka uciekał i dalej robi to samo, ale kiedy się go złapie i zacznie głaskać - cichutko mruczy. I bawić się też za bardzo nie potrafi, choć córka próbuje go zainteresować różnymi zabawkami.
    Będzie dobrze! Wierzę w to - w obu przypadkach:):):)
    Ninka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koteczka jest urocza, a imię Wisia super!
      Ninka.

      Usuń
    2. Dorotki kotek, czyli Dotek. ;))

      Usuń
    3. No, jasne! Kotek-Dotek, jak mogłam na to nie wpaść:):):)
      Ninka.

      Usuń
  12. Ten kotek musiał dużo przeżyć, ze tak nie ufa ludziom. Mam nadzieję, że "lody zostaną przełamane" i będzie kochana i ufna. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  13. I tylko pomyśleć co te biedne zwierzaki przechodzą, skoro tak boją się ludzi.... Nigdy nie zrozumiem, dlaczego świat jest tak zorganizowany, ze są ci co krzywdzą, a inni potem to naprawiają. Tylko krzywdy wystarczy chwila, żeby potem zwierzak latami dochodził...Ale kotunia pyszczek ma kochany i mądry, na pewno będzie się jeszcze radośnie bawiła, to tylko kwestia czasu

    OdpowiedzUsuń
  14. Przesympatyczną mordke ma to Twoje nowe futro :) Jeszcze będzie z niej niezly psotnik. Przyzwyczai się błyskawicznie. Zyczę szybkiej i bezproblemowej kuracji.

    OdpowiedzUsuń
  15. Biedna Kocia, rok w klatce to okropne! Jakbym widziala oczka naszej dzikiej kotki Myrtille, ktora teraz jest najwieksza pieszczoszka z mozliwych i prawdziwa kasztelanka naszego Kociego Domu na wsi. Wybrala nas sobie gdzies latem 2009. Byla wyglodzona i wylekniona. Oswajalismy ja miesiacami. Miala fobie zamknietych drzwi i wpadala zaraz w panike. Ilez czasu czekalam na pierwsze poglaskanie. A teraz to naukochansza kocia:) No i daja nam trzy coreczki :)
    Jestem pewna, ze uda sie ludziom odzyskac zaufanie WW, ale troche to potrwa. I ten rok w klatce! To przerazajace!
    Trzymam kciuki za Twe nowe wyzwanie
    Nika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieje, że u nas też tak będzie, jednak, że to nie będzie trwało miesiące. Zobaczymy, czy nie jestem zbytną optymistką. :)
      Tak, ten rok w klatce też do mnie przemawia. Przecież to młoda kicia, koty przez pierwszy rok szaleją, bawią się, a tu... więzienie...

      Usuń
  16. Oj biedna ta Wisia , ale wszystko będzie dobrze. Mój Rudzik też siedział na początku pod łóżkiem, nie podchodził i uciekał. Teraz już jest dobrze , ale musiałam poczekać prawie 2 miesiące.

    OdpowiedzUsuń
  17. Dlaczego w schroniskach pracują ludzie, którym jest obojętny los zwierząt?
    Czy przez ten ogrom cierpienia, jaki tam panuje, stają się nieczuli?
    Nie chcę uogólniać, ale coraz częściej słyszę o takiej obojętności.
    Dlaczego wet w schronisku nie pozwolił Ci się zająć WW jak należy?
    Albo ten tekst "on jest już zimny"...czy tak mówi osoba, której zależy na zwierzętach?
    Musiałam to z siebie wyrzucić...

    Cieszę się, że WW jest z Tobą:)
    Trzymam kciuki, żeby szybko odzyskała spokój ducha!
    Miłego dnia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Celowo piszę to w formie relacji i stwierdzenia faktu. Nie chcę tu nakręcać takich emocji, ale też jestem tym, mówiąc bardzo łagodnie, zniesmaczona podobnie jak Ty.

      Usuń
  18. Cieszę się że kotka trafiła do takiego dobrego domu. Zasługuje na to po tylu przejściach, potrzebuje miłości i ciepła. Oby jak najszybciej wyzdrowiała. Trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  19. Biedactwo mam nadzieję,że uda się ją oswoić..oby jak najszybciej.Moje kocięta też były dzikie bo strasznie się bały.Teraz 2 oswojone i dają się złapać a jedna niestety nie.Wciąż się boi choć jest u mnie już prawie pół roku. Bawi się i jest szczęśliwa ale do mnie nie podchodzi a złapana wprawdzie nie drapie ale i nie mruczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, aż pół roku... Tu pójdzie szybciej. Tak myślę.

      Usuń
  20. Och, u kotów to wszystko strasznie długo trwa, takie to gadziny - nazywam je autystykami.
    Cieszę się że wróciłaś!

    OdpowiedzUsuń
  21. podobna jest do mojego podopiecznego Mucka:)))...ten powoli zaglada do domu...musze w najblizszym czasie go złapac...bo coś ma dziwne świsty w płucach...no i kastracja:))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że będzie u Ciebie relacja z tego wydarzenia ;)

      Usuń
    2. kastracji????hihihi,,,w końcu co ja sie dziwie...pamietam hasła ,w jaki sposób można do ciebie trafić hihihi:)))

      Usuń
  22. Ma szczęście kicia , że trafiła do Ciebie, wiele takich bezpańskich zwierząt ginie albo za kratami siedzi w schronisku. Kiedy rozmawiam z moja psinką i widzę jej wierne spojrzenie tak miękko mi się robi na serduchu.
    Zawsze kochałam zwierzęta, kiedyś tez miałam dwa koty , obecnie mam tylko psa , za małe mieszkanie , dwie trzyletnie wnusie biegają jhak szalone z pieskiem. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybym miała dwie szalone wnuczki, to nie wiem czy brałabym koty ze schroniska. :) Wnuczki lepsze!

      Usuń
  23. W moim mieście jest schronisko. Jeździ tam moja Pani doktor Wet.
    Opiekunowie zwierząt namawiają,żeby znalezione zwierzę przygarnać, zabrać do siebie, a szczególnie małe kociaki, które zarażają się chorobami wirusowymi i masowo zdychają , bo w schroniskach nie ma takich warunków do opieki,jak w domu.
    Przełamiecie bariery, uda się.Życzę Wam powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to przerażająca prawda. Ta moja mała musiała mieć silny organizm, że wyszła z tego z życiem.

      Usuń
  24. Mam nadzieję, że WW czyli Wisia, szybko odzyska zaufanie (albo go nabierze) do człowieka.
    Za to nie mam najmniejszych wątpliwości, że potem błyskawicznie znajdzie dom bo:
    a) jest przecudnej urody i jej czarny nosek bym zacałowała!
    b) masz szczęśliwą rękę do kotów!:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby!
      Widzę, że już nadałyście jej imię, a ja wciąż jeszcze czekam...

      Usuń
  25. co prawda wolałabym o psach, ale każda niedola zwierzaka mnie porusza. A może to i lepiej, że nie o psach piszesz?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Psami zajmuje się Ori i to uważam jest trudniejsze. Wyższa półka :)

      Usuń
  26. W takim razie czarujemy i ślemy dobre fluidy w stronę WW aby poczuła miłość od człowieka i nauczyła się jej czerpania. :))

    OdpowiedzUsuń
  27. Dzielna Ania w akcji, miłe powroty :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Wisia - piękne imię :) Ona sama ma cudne oczka, w których widać żywe, acz czujne zainteresowanie. Też mam nadzieję, że uda się Tobie wyciągnąć ją z wszelkich chorób i traum.
    A to, co napisałas o zaszczepieniu jej na siłę, woła o pomstę do nieba i nóż się w kieszeni otwiera. Co za bezmyślne czubki pracują w tym schronisku!! I nie tylko tym, oczywiście.
    Chciałabym doczekać czasów, gdy schroniska nie będą już potrzebne i każde zwierzę będzie miało swój dom, wiem, że to naiwny optymizm, no ale ....

    Ja tam lubię czytać o kotach, więc dla mnie nigdy za wiele notek o nich :)
    Lidka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się. Nie doczekamy tych czasów, a mnie się też marzą. :)

      Usuń
  29. Ładna kiciusia - dużo łagodności i ciepła z całą pewnością przywróci kici
    zaufanie do człowieka.To wprawdzie może trochę potrwać, ale przecież nie od razu Kraków zbudowano.No i musi kiciusa się dobrze wyleczyć. Dobrze, że wróciłaś - jeśli byś nie wróciła jeszcze, byłabyś skazana na mój mail sprowadzający Cię na ziemię tu i teraz. Dzięki, że mi oszczędziłaś tego.:))
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twój mail bardzo sobie cenię i teraz aż żałuję, że nie doczekałam kolejnego! :)

      Usuń
  30. WW przypomina mi moją Bajkę stąd wiem ile cierpliwości mieć trzeba dla takiego kotka, ile miłości, czasu dać trzeba na pokonanie lęków i ile radości daje każdy mały kroczek poczyniony ku dobremu :) trzymam kciuki za Ciebie i koteńkę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Aniu, radości i satysfakcji już mam niemiara, ale teraz najważniejsze aby była zdrowa. :)

      Usuń
  31. Znając Waszą miłość i serca do zwierząt, WW szybko zrozumie, że jest tutaj bezpieczna.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  32. Domyślam się, że obie będziecie leczyły się na wzajem. Obie tego potrzebujecie.
    Bardzo podziwiam Cię za trudne decyzje, które zapadają w późniejszym czasie, o nowym domu dla Twoich tymczasowych podopiecznych. To są na pewno trudne chwile. Jednak czy to nie czyni Cię silniejszą?

    Cieszę się, że wróciłaś do nas, że jesteś gotowa na nasze słowa i wiadomości.
    Ściskam Cię bardzo mocno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy to czynu mnie silniejszą. Zawsze odchorowuję potem te sytuacje a jest to zależne od długości bycia kota u mnie. Najciężej było z Szuwarkiem, ale przecież i to przeszło, a ja znalazłam potem dom jeszcze kilku.
      To, co robię dla mi tyle radości, że chcę trzymać się planu. Z resztą powiem Ci na uszko, że jak nie znajdę doskonałego domu jakiemuś kotu, to zostanie on u mnie bez problemu, choć trochę strach będzie wtedy przy następnym...
      Na pewno wiesz o czym mówię.
      A że będziemy leczyć się nawzajem, to oczywista oczywistość. Wiele zawdzięczam tym stworzonkom :)
      Mogłabyś skrobnąć w wolnej chwili co u Ciebie i zwierzyny.

      Usuń
  33. Poradzi sobie, wygląda na całkiem silną fizycznie, a psychicznie to ja po prostu "złamiecie";)) Fajnie, że wracasz coraz bardziej;)

    OdpowiedzUsuń
  34. Wróciłam od mamy i prosto do komputera zobaczyć co u Ciebie. ZACZĘŁO SIĘ- tak się cieszę.Pisz, pisz o kociorku WW bo bardzo jestem ciekawa jego postępów, a że będą to wiem. Zastanawia mnie co ta biedulka musiała przeżyć, że tak bardzo boi się ludzi. Dobrze, że trafiłyście na siebie.
    Aniu, o mojej mamie, a raczej o jej niereformowalnym charakterku :) mogłabym pisać i pisać. Na jutro rano zamówiłam wizytę lekarki, bo niestety na dziś mi się nie udało. To znaczy mama nie pozwoliła, bo: trzeba umyć podłogi i wytrzeć kurz- robiłam to 2 dni temu, zmienić pościel- zmieniałam 2 dni temu, a w ogóle to ona już czuje, że jest lepiej i może nie zawracać lekarce głowy. Zrobiłam co chciała, razem z lekarką może przyjść SANEPID. Teraz lecę podgotować obiad na jutro, ogarnąć mój kociniec, ogarnąć się i rano o 6.00 wyjazd.
    Nie będę pisać, że jesteś wspaniała bo wydziedziczenia boję się okrutnie. Co ja Ci mam o tym pisać, Ty to wiesz, no nie? :)
    Joanna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, Joanno, ona chyba nie zna dobrego dotyku ludzkiej ręki. W schronisku za bardzo się bała, a jedyny kontakt jaki miała to przy leczeniu, kastracji, więc nic miłego. Dziś już zrobiłyśmy oszałamiające postępy!
      Teraz to ja muszę chyba Ciebie podbuntować, że dałaś się wrobić aż w takie porządki. Coś zaczynam podejrzewać jakąś symulację... :) Żartuję, oczywiście ;)
      Zdrówka, Mamie życzę i żeby przeżyła tego lekarza :)

      Usuń
  35. Biedna kocina... Smutna na twarzy. Ale widać, że już jej lepiej! ;)
    P.S. Aniu, wybacz, ja pisałam tam przy zupie, a nie wiedziałam... :( Cieszę się, że już możesz pisać. Samych radości w Nowym Roku i dobrych ludzi z dobrymi domami dla (oba jak najmniejszej ilości) Kotków!
    Pozdrawiam, Kasia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu, cieszę się że jesteś i przepraszam, że nie odpowiedziałam. Chciałam, chciałam i ...zapomniałam!
      Polecę do Ciebie zobaczyć co słychać.
      Buziaki

      Usuń
  36. No tak, kotek zdziczał w tej klatce, a potem jeszcze jej zaserwowano taką ilość leków na raz, że nie dała rady.
    Ale mam nadzieję, że Twoja wetka i przede wszystkim Ty sobie z nią poradzicie! :)
    Trzymam kciuki za Was!!!
    I też Cię witam z wielką radością :)

    OdpowiedzUsuń
  37. Jak to! To mnie tu jeszcze dziś nie było?! Dałabym głowę... Ach, ten alzh... Jak to tam dalej szło? Hm.

    Ale, ale, po co ja tu... Aaaa! Kiciulce buziaki w serduszko na nosie. Nie wiem, jak to zrobisz, Aniu, ale dostajesz na wykonanie zadania dwa dni. Dasz radę? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A Ty wiesz, że masz rację... Ona ma faktycznie serduszko na nosie! Ty mówiłaś to już na początku, a ja dopiero teraz to widzę na pierwszym zdjęciu! :)
      (prawie udało mi się zakropić jej oczko - mam obsesję na tym punkcie)

      2 dni? Toż to dla mnie PIKUŚ!
      ;)

      Usuń
  38. Śliczny kociak i trafił do Ciebie, jak ta ślepa kura ziarnko.
    Dobrze, że już możesz z nami gadać.....

    OdpowiedzUsuń
  39. Bardzo się cieszę, że kolejny potrzebujący kotek trafił w te dobre, kochające ręce. :) Mam nadzieję, że z czasem panienka znów zaufa człowiekowi i wróci do zdrowia.
    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń

Fajnie, że piszesz! Pisz, komentuj, daj znak, że jesteś!
Dobrej energii nigdy za wiele. :)