Tytuł dzisiejszego posta to słowa, które dostałam od Ani.
O tym planowałam dziś napisać.
Teraz siedzę przed pustą stroną, kursor pulsuje, czas mija, a ja wciąż nie wiem, jak.
Chciałabym powrócić już w pełni do blogowego świata.
Myślałam, żeby jakoś ten miniony okres podsumować.
Teraz wszystko wydaje mi się zbyt intymne, za trudne.
Bądź przeciwnie: za płytkie, żeby tu o tym pisać.
Wiem, że do światów, w których żyję, doszedł kolejny - wewnętrzny świat tej tęsknoty.
Tej konkretnej tęsknoty.
Dotyka ona serca, gdzie w specjalnej przegródce mieszka miłość.
Ta konkretna miłość.
Nie sądziłam, że teraz może być jej więcej.
Ona jest najpierw.
Przykrywa wszystko inne.
Okrywa spokojem i ciszą.
To dobre i piękne.
Wczoraj na placyku rozmawiałam ze sprzedawczynią, która straciła męża w sierpniu ubiegłego roku.
Ta kobieta wciąż jest w szoku.
Oczy ma zaczerwienione, jakby dopiero co płakała, głos jej drży.
Powtarza wciąż jedno zdanie: On odszedł tak nagle, tak nagle...
Jej życie stanęło w miejscu.
Jej ziemia zatrzymała się i stoi.
Moja ruszyła.
Pozornie niedobry sen uzdrowił mnie, pogodził ze sobą.
Pozwolił wrócić do tu i teraz.
Jestem za niego bardzo wdzięczna swojej duszy.
Zmieniłam się.
Dojrzałam.
To wszystko wciąż się dzieje i wciąż będzie się działo, jednak już teraz patrzę innymi oczami.
Widzę na przykład, jak krucha i delikatna jest moja Mama.
Jak porcelanowa figurka.
Widzę to i drżę.
Jeszcze raz bardzo dziękuję za Wasze wsparcie, za Waszą cierpliwość, za liczne odwiedziny mimo braku rewizyt. Za wspaniałe maile wciąż przychodzące, za rozmowy, za wielką życzliwość.
A co u Was dobrego? :)
Podzielcie się, proszę.
Dobrze Cię już widzieć bez ograniczeń!
OdpowiedzUsuńDziękuję, Basiu. Jak tam Filonka? Czy u niej wszystko dobrze po zabiegu?
Usuńdobrze Cię widzieć i móc Ci dać znać, że jestem z Tobą.
OdpowiedzUsuńU nas wszystko w porządku, dzieci urządzają nowe mieszkanie i pewnie niedługo się wyprowadzą, Krzysiek klnie na nowe przepisy w sprawie podatku, koty się piorą a ja staram się nad tym wszystkim jakoś panować.
Uściski@
Jejku, to będziesz miała syndrom pustego gniazda. Trudny czas, a z drugiej strony, jaka wolność! :) A że jesteś ze mną nie wątpiłam ani chwili.
Usuńmałpa mi sie wklepała zamiast wykrzyknika bo jeszcze śpię
OdpowiedzUsuńWiesz, że ja lubię zwierzątka, małpy też ;)
UsuńAneczko, dobrze, ze jestes z powrotem. Kazde inne slowa tutaj beda banalem. Brakowamo mi Ciebie w blogowym zyciu. Pisalas, a jakby Cie nie bylo, bo mialam wrazenie, ze piszesz dla siebie, mniej dla nas. Pisalas, zeby zrzucic balast z bolacej duszy i nie byly wazne odpowiedzi. Zadnego dialogu.
OdpowiedzUsuńTo bylo dla mnie zrozumiale, jednak brakowalo mi tych "rozmow" okolopostowych, komentarzy i odpowiedzi na nie. Dlatego ciesze sie, ze czujesz sie na silach byc znow z nami.
Czuję tak samo.
UsuńDobrze, że już masz siłę być z nami :***
Dobrze jest wrócić.
UsuńA co u Was dobrego Dziewczyny?
A mi jakoś zupełnie nie przeszkadzał brak możliwości komentowania. Wrecz przeciwnie. Mogłam być obok i miałam pewność, że się nie narzucam. ale mogłam być.
UsuńCzułam się z tym naturalnie, bo jakoś miałam potrzebę dostroic się w tym czasie w całości do Ciebie Aniu.
A u mnie dużo dobrego. Mój związek w który weszłam się rozwija. Święta też podsumowałam, choć inaczej niż Ty.
Dziś mam pierwszy luźniejszy dzień bez biegania, robię pranie, sprzątam, gotuję, popołudniu idę na urodziny chrześnicy.
W tym roku postanowiłam odbudować więżi z reala które w zeszłym trochę zaniedbałam. Cały tamty rok potrzebowałam jakieś izolacji, pozbierania myśli. Teraz widzę, że to było potrzebne. Bo do starych relacji wracam inaczej i inaczej je buduję. To stare-nowe relacje.
Ciesze się Aniu z Twej obecności takiej albo innej, jaką sobie wybierasz. Przychodzę tu zawsze do Ciebie.
Tym niemniej cieszę się, że Twój proces trwa.
Bardzo mi żal tej kobiety o której pisałaś z placyku. Jej żałoba się jakby zatrzymała w jednym punkcie, prawda?
To trudne.
Mar
z tym komentowaniem chodziło mi o to, że nie czułam się wyłączona.
UsuńRaczej cieszyłam się, tak jasno określasz swoje potrzeby, że masz potrzebę wypowiedzieć i być słyszana.
Cieszyłam się że mogę być obok. Nie niepokoiłam się.Mar
odniosę się też do odpowiedzi Mar i swojej.
UsuńNie przeszkadzał mi brak możliwości odpowiedzi, rozumiałam, że ich w danym momencie nie potrzebowałaś, a notki służyły wylaniu z siebie morza bólu. Było mi przykro widząc Twoje cierpienie, ale wiem, że musiałaś je przeżywać sama, nikt z nas tego za Ciebie nie mógł zrobić i Ci pomóc. Czytając to co i jak piszesz miałam ochotę Cię tylko przytulić.
Jeśli teraz dochodzisz do siebie na tyle, by móc być z nami aktywniej, to oczywiście mnie to cieszy, ale rozumiałabym też gdybyś nadal na to nie była gotowa.
A co do Twojego pytania, Aniu.. to zadajesz trudne pytanie :)
Dzisiaj nie jestem gotowa na nie odpowiedzieć.
buziaki:**
Myślę, że doskonale zrozumiałam co chciałaś przekazać, Mar (Ty, Viki, też). Ja wiem i to jest piękne, że zawsze byłaś ze mną, że mam Twoje poparcie w 100% i jest to niezwykły przywilej, którego świadomość mnie czasem ściska wzruszeniem w gardle. To nie są czcze słowa.
UsuńMasz rację, rozmowa z tą kobietą z placyku była dla mnie wskazówką i przestrogą. Chcę iść dalej. Zostałam ze smutkiem, ale i z miłością. Nie sądziłam, że to tak będzie.
Zgadnij, kto jest autorką tytułu? :)
Lubię, jak robisz te zwykłe, "nudne" rzeczy, jak pieczesz, gotujesz i kochasz. Nie cierpię jak dajesz się wrobić w rolę rozjemcy. To oczywiście mój problem (że tego nie cierpię), a nie Twój, nie denerwuj się na mnie :))
Ciekawa jestem, czy Twoi znajomi też się rozwijają, czy też zastaniesz ich w takim miejscu, w jakim ich zostawiłaś. Wtedy nie bardzo jest o czym gadać. Zaczęłam zrzędzić! ;)
Viki, jak Ty dasz radę żyć bez bloga? Ja nie mogę!
Przykro mi że teraz Ty jesteś w trudniejszym okresie życia. Jakby co, to wal jak w dym!
Całuję Was dziewczyny.
Viki, napisałam do Mar, ale Twoją obecność też czułam. Chcę żebyś to wiedziała. Buziaki
UsuńWszystko jest jeszcze takie świeże. Potrzebuje czasu.Czasu...
OdpowiedzUsuńŚciskam Cię serdecznie.
Oczywiście. Żałoba będzie trwała już zawsze. Dziękuję i odściskuję.
UsuńWitaj Aneczko, dobrze że wróciłaś... i znowu ta pustka w głowie... zatem witaj...
OdpowiedzUsuńWystarczy, dziękuję. Lepiej się czujesz?
UsuńMnie jakoś wirus nie dopadł chociaż wszyscy dookoła kichają i smarkają. Zabiegi na kręgosłup pomagają, z Połówką widzę że też lepiej. Zdrowotnie się poprawia gorzej z finansami...
UsuńCzyli zawsze coś musi być nie tak. Ot, życie!
UsuńAniuuuuu :))))
OdpowiedzUsuńCo dobrego? Kawka dobra na biurku! ;)
P.S. Nic bez przyczyny... :)
A jaką pijasz Alicjo?
UsuńRozumiem, że kobieta upadła stanęła na nogi?
Pijam w pracy sypaną z dodatkiem mleka. Czaaaasem z ekspresu (taki na kapsułki mamy).
UsuńNiedawno kupiłam sobie takie pierduśnik do spieniania mleka, a on najbardziej się sprawdza przy rozpuszczalnej! W domu więc czasem rozpuszczalna - TYLKO dla tej pianki :D, która przecież nawet smaku nie zmienia....
Kobieta upadła jeszcze kuśtyka, wożona jest do pracy i oszczędza się bardzo! ;))
Buziaki :)
No, no! To, Ty jesteś kobieta upadła z szoferem!
UsuńKobieta upadła musi się szanować! Nie ma to tamto :)
Usuńalucha, Ty gaduło ;PPP
UsuńOna jest może i gaduła, za to z SZOFERM! Gdzie my, Viki, do niej...
Usuń;)
Pfff.... Viki! Odezwała się :P
UsuńAle muszę się zamknąć, bo na pierwszym miejscu jestem!! Qro gdzie jesteś??
Aniu kochana! Witaj i bądź. Przez ten czas, gdy była bardziej po drugiej stronie, niż tu istniała taka dziwna wyrwa.
OdpowiedzUsuńA u nas co? Po dawnemu, jak mozna sie domyslac. Świat idzie po dawnemu i to jest jednoczesnie pocieszeniem, ale i ironią losu.
Przytulam Cie do serca!
Tak, to jedna z tych prawd życiowych, których doświadczenie na sobie jest i bolesne. W ogólnym rozrachunku jednak wychodzi to na dobre. Świat jest piękny i niech idzie do przodu, bo to oznacza że... wiosna coraz bliżej! :)
UsuńJak się miewaj Wasze kociaki w nowym domu? Masz jakieś wieści?
Pozdrowienie dla Cezarego.
Kociaki miewają sie świetnie! Są razem - a to ważne. Nowa mama dogadza im jak może i ptasiego mleka im nie brakuje. A kotki dobrze wychowane slicznie załatwiaja sie tam do kuwet i wstydu mi nie przynoszą.
UsuńCezary dziękuje za pozdrowienia i też Cię pozdrawia!
Aniu, pamiętasz?
OdpowiedzUsuńTuż za ścianą bólu
inna perspektywa...
Bol i cierpienie wpisane jest w scenariusz naszego zycia.
Im mamy więcej lat, tym w nas więcej tej prawdy, ale i pokory i zrozumienia jego sedna ...
Przytulam mocno:))))
Samo sedno, Marto. Nic dodać, nic ująć. Cieszę się Twoim szczęściem, mimo trudnej sytuacji. Buziaki
UsuńFajnie, że już wróciłaś, Aniu :))
OdpowiedzUsuńCo dobrego? Śniadanie za chwilę w sanatoryjnej jadalni :) A potem korzystanie z dobrodziejstw kołobrzeskich solanek. Spacer albo kijki nad morzem. Cóż więcej chcieć. Chwilo trwaj :)
Lidka
Lidko, Ty szczęściaro! Nad morzem jesteś? I zdjęć mi nie przysyłasz? bardzo nieładnie!! No, no, no!
UsuńWiesz, że ja bardzo lubię morze.
:)
Wiem Aniu, że lubisz i zamierzałam przed wyjazdem wysłać Ci fotki z zeszłego roku - pięknie zamarznięte morze. Ale nie mogłam ich znaleźć :(
UsuńNic straconego, znajdę i wyślę. Z tego roku też. Póki co, jest ciemno i ponuro, ale obiecuję, ze zostaniesz uszczęśliwiona zdjęciami :)) W przyszłym tygodniu - obiecuję :)
L.
:)))))!
OdpowiedzUsuńTyle uśmiechu i to jeszcze z wykrzyknikiem, to znaczy, że musi być u Ciebie dobrze. :))
Usuń:)
OdpowiedzUsuńI ja posyłam Ci uśmieszek, Avreo :)
UsuńLekarstwem czasem jest czas, ale co zrobić, jak on się nieubłaganie kurczy... trzeba po prostu dziękować, że w ogóle był nam dany....
OdpowiedzUsuńdla mnie ten rok zaczął się źle, więc nie będę Cię martwić, przytulam mocno i cieszę się, że pozwalasz znów na komentarze ;)
To prawda, śpieszymy się cieszyć życiem, bo jest krótkie i kończy się śmiercią. Jeśli jakoś mogę Ci pomóc, to jestem tu.
UsuńDziękuję
Dobrze, że już jesteś z nami :)
OdpowiedzUsuńZ każdym nowym komentarzem cieszę się bardziej. :)
UsuńCzasami dobrze jest pomilczeć razem, niemniej cieszę się, że znalazłaś siłę, by otworzyć komentarze. Dużo dobrego życzę!
OdpowiedzUsuńI ja Tobie! Mam nadzieję, że Twój rok, zaczął się dobrze. :)
UsuńSię popłakałam... A co u mnie to na blogach pisuję - zapraszam.
OdpowiedzUsuńKochana jesteś. Oczywiście, że pójdę poczytać (czytałam z resztą na bieżąco, co piszesz) i pokomentować. Dziś mam dość ciężki dzień, ale od jutra będzie lepiej.
Usuń:)
No, nie! Panna Gadulska zapomniała języka w paszczy! Świat nie idzie dalej, a się kończy! :))
OdpowiedzUsuńAniu kochana mój tatuś zmarł 15 lat temu i powiem Ci że dla mnie to jest nadal coś niewyobrażalnego. W ważnych momentach jak kończyłam studia, jak zdawałam maturę jego nie było tak samo nie będzie go ze mną w dniu ślubu, nie będzie tak samo wspaniałym dziadkiem jak był ojcem dla moich dzieci :( wiem jak wiele straciłam i nadal czuję żal :(
OdpowiedzUsuńWiesz, myślę, że to nie ma porównania. ja miałam to szczęście, że spędziłam z moim Tatą 50 lat. Ty, taka młodziutka, zostałaś bez Niego i wyobrażam sobie, jak było i jest Ci z tym ciężko.
UsuńJasne, że żal będzie już zawsze. I tęsknota.
Rozumiem Cię, kochana dziewczyno. Całuję
No masz! Raz chciałam lapidarnie, powściągliwie, zwięźle, bez przenośni, bez porównań, bez nadmiaru ozdobników, a nawet bez znaków interpunkcyjnych jako takich, to znów mi nie wyszło! Bo uległam tej niecnej prowokacji. Aaaa! Muszę nad sobą popracować...
OdpowiedzUsuńCieszę się, że znów mogę z Tobą porozmawiać, brakowało mi tego.
OdpowiedzUsuńRozumiem wagę słowa, ale że bywam czasem zbyt gadatliwa, więc staram się , by nie powiedzieć ZBYT wiele:)
Podopieczny mojej córki czuje się w miarę dobrze, kość zrosła się wcześniej, niż przewidywano, więc gwóźdź z nogi usunięto mu już dwa tygodnie temu. Ale ma inne kłopoty zdrowotne. Na razie szukamy dobrego weterynarza, no i, niestety, wciąż brak perspektyw na nowy domek, bo - jak to zimą bywa - wszystko "zakocone".
Ninka.
To bardzo dobre wieści! Wspaniałą robotę zrobiłam Twoja córa.
UsuńA Ty, gadaj, gadaj, co se będziesz żałować!
:)
Dobrze, że jesteś :). Razem jest łatwiej znieść ból. U mnie wszystko w porządku, tylko się zastanawiam po kolejnej nocny spania z przerwami, czy ja kiedyś prześpię noc bez nich :(. Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńTo bardzo uciążliwy problem. Współczuję Ci. Tez kiedyś go miałam, a nawet brałam tabletki nasenne. Teraz też kilka nocy na nich spędziłam, ale to nie jest zdrowy sen.
UsuńDbaj o siebie, Gigo.
Dziękuję za powitanie. :)
Niesamowite Aniu ilu ludzi wokół siebie tutaj zgromadziłaś. Ludzi którzy Cięznają, których Ty znasz. To niesamowite....
OdpowiedzUsuńDokładnie tak to czuję. Niesamowite. Czasem myślę że oni wszyscy muszą mnie mylić z kimś innym.
UsuńTere-fere. Jeszcze co! Ja tam Cię z nikim nie mylę. :)
UsuńTy jedna, Jolu, znasz o mnie prawdę, że ja jestem W.P. Tylko ciiii
Usuń;)
Hej, ludziska, a wiecie, że Anka jest... Albo nie powiem. Nie powiem, choćby mi kto co przypiekał, nie powiem. ;)
UsuńA teraz naprawdę, ale to naprawdę lecę do roboty.
Uściski, Aniu. I pogłaski dla WW. :)
Dobrze,że jesteś:)))
OdpowiedzUsuńI Ty też :)
Usuńa ja tak jak Mar, cieszę się, że w ogóle dawałaś radę być, że tak pięknie wchodziłaś w nowe życie z Eugeniuszem...
OdpowiedzUsuń... bo o ile wiem, to najtrudniejsze przed tobą. Tak.
U mnie dobrze, ratuję drzewa i mieszkam z jeżami:-)
ściskam.
Och, Eugeniusz.. Ile ja mu zawdzięczam!
UsuńRatujesz drzewa? Poczytam niedługo u Ciebie, bo chyba piszesz o tym?
Jeżyki widziałam. Wspaniała relacja!
Dzięki, Megi.
Witaj znowu :-)
OdpowiedzUsuńWitaj, Krysiu. Miałyśmy kontakt cały czas :)
UsuńU mnie spiętrzenie pracy, ale to dobrze, to daje mi szczęście, bo pracuję dla ludzi, których naprawdę kocham. Wtedy mam podwójne siły i czas się jakoś rozciąga.
OdpowiedzUsuńMoje ucho nie do końca zdrowe, czeka mnie tomografia.
Jestem, czytam, ściskam.
Tak, tak, wiem, bo zaglądam do Ciebie zawsze z dreszczem ciekawości, co tam skrobnęłaś nowego. Z wiadomych względów przeżyłam Twój post z listem i zdjęciami od taty.
UsuńMogę powtórzyć po Tobie: jestem, czytam, ściskam.
Mam nadzieję, że tymi listami nie pogłębiłam niechcący Twojego bólu...
UsuńAle Tata czekał na to, żeby mieć udział w moim blogu.
Spokojnie. Czułam raczej wzruszenie, że tak ciepło napisał Twój tato. No i jeszcze te dziki! Super :)
UsuńCzasem trzeba pomilczeć...dobrze,że jesteś!;)
OdpowiedzUsuńTak, dobrze mi było w ciszy. Dzięki, Miśko :)
UsuńTy chciałaś bez przecinków?? Buchacha! Nie wierzę. Jolu, co z Tobą? Martwię się! :(
OdpowiedzUsuń(ciekawe, czy teraz uda mi się też niecnie Cię sprowokować...)
A niech tam, dzisiaj jest święto, więc prowokuj se mnie, prowokuj. Pracować zacznę od jutra. Pracować nad sobą. Bo nad makietą z ogłoszeniami to chyba muszę już dziś... To nara. :)
OdpowiedzUsuńA mnie nagla choroba zmusila do zwolnienia rytmu. Dopadlo mnie juz w poniedzialek i w zasadzie dopiero dzis lekko przejrzalam na oczy , bo temperatura spadla. Ale bol glowy , katar i silny kaszel przypominaja, zeby nie zartowac sobie z wlasnego zdrowia i jak kazal lekarz odchorowac w cieple i spokoju do konca tygodnia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cie serdecznie i ciesze sie, ze "powrocilas".
Nika
To życzę Ci abyś teraz, jak już poczujesz się lepiej wybyczyła się za wszystkie czasy! Za mnie też możesz, ja to bym chętnie posiedziała w spokoju i cieple do końca tygodnia :))
UsuńPozdrawiam również :)
Oczywiście bez chorowania!
Usuńdobrze, że jesteś, Anko! wnosisz do mojego życia dużo dobrego, a czytanie Twojego bloga jest dla mnie zawsze swoistym świętem. dla mnie również brak komentowania był naturalny. komentarze w takich chwilach byłyby, z całym szacunkiem dla komentujących, rozmienianiem na drobne Twoich bardzo bolesnych, bardzo intymnych przeżyć.
OdpowiedzUsuńprzytulam Cię.
Byłoby to też zmuszaniem innych do ciągłego podtrzymywania mnie na duchu.
UsuńJestem poruszona Twoimi słowami o święcie.
Dziękuję :)
Rozne pozary trawia nasze dusze, ale przeciez isc musimy daalej. Tyle jeszcze dobrego inni chca nam zaoferowac, tyle sami jeszcze mozemy innym dac. Zatem ciesze sie bardzo, ze wracasz do nas, bardzo czekalam...
OdpowiedzUsuńBasieńko, miło mi niezmiernie, więc Tobie pierwszej powiem, że właśnie po raz pierwszy udało mi się pogłaskać przez chwilę Wielkie Wyzwanie. :)
UsuńAnko, to fantastycznie :))))
Usuńczyli wszystko z W.W. zmierza w dobrą stronę. na pewno potrzeba jeszcze czasu i cierpliwości. z własnych doświadczeń z braćmi mniejszymi wiem, że jeśli tak silnie traumatyczne przeżycia dotkną istoty tak bardzo wrażliwej, to niezwykle długo odbudowuje się poczucie bezpieczeństwa i prawdopodobnie jakieś lęki pozostaną na zawsze. możliwe, że nie dla W.W. będą wieloosobowe (łyse i futrzaste) rodziny. możliwe, że na długi czas będzie potrzebowała przede wszystkim spokoju. to, jak zareaguje na resztę Twoich domowników da Ci bezcenne informacje na ten temat.
trzymam kciuki za nią :))
Na razie jest chora bidulka. Nie może oddychać, bo ma tak zawalony nos. Ma biegunkę i bardzo chore oczko. Jest leczona oczywiście. Była moja wetka i udało nam się ją złapać, przytrzymać i podać leki. Bała się okropnie! Potem ja ją złapałam drobnym podstępem, i uważam, że te 3 minuty kontaktu między nami były przełomowe. Będzie dobrze. Będę przeszczęśliwa jeśli uda mi się zrobić a niej szczęśliwego kota. To moje największe wyzwanie jak dotąd.
UsuńA co do reszty, masz rację. Pewne lęki mogą w niej zostać, a ja nastawiam się na długi proces. :)
aneczko mimo gorączki nie mogłam sie nie przywitac...dobrze ,ze juz jestes.......
OdpowiedzUsuńBiedna Qra! Mężuś dba o Ciebie? Zdrowiej nam szybciutko!
UsuńBo gdyby nie dbał, to powiedz mu, że ma przechlapane!
Usuń;)
aniu zycie pisze takie scenariusze...,ze nie może zadbac...choć bardzo by chciał...pojechał na nadzór...a tam..pijana matka z dzieckiem..i siedzi tam na wsi i czeka do 21 az przyjedzie babcia...no takie moje zycie...ale do lekarza mnie zawiózl..hii
UsuńAle przynajmniej duchem i sercem jest z Tobą, to mu wybaczam :)
UsuńBiedne dziecko...
aniu bardzo biedne....matka miała ponad 3promile...wg niej tylko jedno piwko...a jeszcze biedniejsze by było ,gdyby on-mójci- tam nie poczekał na babcię....dziewczynka 10lat musiałaby wyladować na noc w domu dziecka....,kiedyś to już przeszła...i bardzo przezyła....ech szkoda gadac...a mój mąz potem to wszystko odreagowuje...a ja nawet nie miałam siły zrobić mu ciepłej herbaty....za to Rysiu sie ślicznie do niego przytulił...
UsuńDramat Qrko. Nawet nie mam sił tego skomentować.
UsuńDobrze ,że wróciłaś.
OdpowiedzUsuńTa tęsknota jest trudna do zniesienia, a tęskni się coraz bardziej, dopóki czas nie zatrze obrazów.
W moim kolejnym blogowym zwierzeniu napiszę o moim ojcu, o tym , co moze stres. Jeśli chcesz- zajrzyj tam.
Pozdrawiam ciepło.
Oczywiście, że chcę. Dziękuję za zaproszenie. Zajrzę i również pozdrawiam Cię, Zosiu.
UsuńCzytałam wszystko na bieżąco.
OdpowiedzUsuńDobrze, że wracasz. Daj sobie na to czas, to bardzo indywidualne, każdy potrzebuje go więcej albo inaczej.
Ściskam Cię, wybacz, ale dla mnie to z innych powodów też dość trudny czas, nawet jeśli nie będę komentować jeszcze jakiś czas, zaglądam i czytam i jestem.
Ściskam Cię Aniu!
iw
Ja też Ciebie czytam Iw. Wszystko rozumiem. Nie musisz się usprawiedliwiać. Nie ma obowiązku komentowania. Jak kto może i chcę.
UsuńDziękuję, że przyszłaś się przywitać :)
Z jednej strony nie mogłam się doczekać możliwości odpowiedzenia na Twoje posty, ale teraz mam pustkę w głowie....
OdpowiedzUsuńŻyczę zdrowia, Tobie i Twojej rodzinie, bo to najważniejsze, bo jak jest zdrowie, to reszta jakoś się ułoży!
Więc raz jeszcze życzę zdrowia i spokoju ducha!
Trzymaj się ciepło!!
Trzymam się, nie ma to tamto :)
UsuńDziękuję. Lubię oglądać Twoje panny ;)
Też się popłakałam jak Abi ...
OdpowiedzUsuńPisać tak pięknie nie umiem ,ale serduchem jestem z Tobą :-)
Do nas też czasem zajrzyj -zapraszam ...
Pozdrawiam serdecznie .
Amyszko, zawsze zaglądam! Dziękuję Ci za to współodczuwanie.
UsuńStrasznie mnie wzruszają te Twoje wpisy, a jak już tama pęknie to ryczę i ryczę ...
UsuńPowinnam mieć zakaz do zaglądania tu ;)
Pewnie jeszcze coś napiszę w tym temacie, mam nawet pewien temat, który nie daje mi spokoju, ale poza tym to nie zamierzam już pisać do płaczu :)
Usuńmiło, ze wróciłaś:) Zapraszam Cię do mojego nowego miejsca http://obiektywna.cba.pl
OdpowiedzUsuń:) A nie zwiejesz znowu za chwilę z tego nowego miejsca? :)
UsuńCzytałam już Twoje wpisy. Też masz wokół siebie sporo nieszczęścia. Samo życie. Oczywiście będę zaglądać.
Aniu, nie zwieję stamtąd, bo nareszcie mam bloga nie na platformie blogowej. Jestem niezależna i mogę robić co chcę, bez ograniczeń, które nakładają takie platformy jak blogger czy blox.
UsuńPozdrawiam Cię:)
Fajnie że mogę napisać:
OdpowiedzUsuńDobrze że Jesteś :)
Dla takiego przyjęcia to mogłabym milczeć rok!
UsuńŻartowałam :))
Miło, że już jesteś z nami. Ściskam!
OdpowiedzUsuń:)) A jak mnie jest dziś miło!
UsuńDobrze że Jesteś. Wszystkie Twoje posty czytałam codziennie i czekałam na Twój powrót.Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńJak to miło z Twojej strony. :)
UsuńMałgoniu cóż napisać -wielki,wielki żal....
OdpowiedzUsuńA co dobrego u Ciebie, Kasiu?
UsuńPodobno czas leczy rany - tego trzeba sie trzymać. Pozdrawiam ciepło. :)
OdpowiedzUsuńPodobno tak. Jeżeli raną jest też pamięć tęsknota, to wolę żyć z ranami.
UsuńPozdrawiam również:)
Mojej koleżance ostatnio zginął mąż, miał chłoniaka, a ona tydzień wcześniej urodziła mu córeczkę-wczesniak...Chłopak miał 24 lata. Życie czasami daję kopa... Trzymaj się ciepło i nie zapominaj wspólnych chwil.
OdpowiedzUsuńA co u nas? Właśnie idę po nowe buty i zastanawiam się jak oduczyć mojego Kitka wyjadania mi z talerza :)
Makabra. Nawet nie potrafię sobie wyobrazić jak to przeżyć. Tragedia okrpona dla jego żony, rodziców i córeczki, która nawet go nie pozna. To ja, popatrz, miałam szczęście. %0 lat z moim Tatą.
UsuńNie oduczysz :) Ja nie umiem.
Cieszę się baaardzo, że znów jesteś z nami!
OdpowiedzUsuńChciałam napisać jakieś słowa pocieszenia, ale nie dałam rady grzebać w swoich ranach... Ciężko żyć dalej, ale Ci co odeszli nie chcieliby naszych łez tylko uśmiechu. Nie jest to łatwe, bo taka strata nigdy nie przestaje boleć...tylko z biegiem czasu uczymy się żyć z tym bólem.
Ściskam mocno.
Dziękuję, że teraz pogrzebałaś. Tak, będę się teraz uczyć z tym żyć.
UsuńOdściskuję :)
Miło, że włączyłaś komentarze. Dziękuję i cieszę się, że Twój świat ruszył:) A co u mnie? Jutro będę lepiła pierogi, bo w piątek przyjdą wnuki na obiad (z życzeniami na dzień babci i dziadka). Zapytałam co ma być na ten obiad i usłyszałam, że "luskie i losół", więc nie mam wyjścia;) Taka zwykła codzienność:)Pozdrawiam Cię serdecznie!
OdpowiedzUsuńOch, piękne! Luskie i losół. :) Zapamiętam, może mi się przyda kiedyś...
Usuń:)
Anko, cieszę się, że włączyłaś komentarze;) Ale podziwiam Cię za to, że zdecydowałaś się wciąż pisać, a nie np. zamilknąć na czas jakiś - ja nie wiem, co bym zrobiła...
OdpowiedzUsuńJest to jeden z tych przypadków, o których wiemy, że nadejdą, ale w ogóle sobie tego nie uświadamiamy, zanim się naprawdę nie staną - ale non omnis moriar - taki banał, a taka wielka prawda, zostałaś Ty i Twoje wielkie serducho...
U mnie - dużo śniegu, dużo pracy, dużo zabiegania, dużo zapomnianych spraw, dużo fajnych pomysłów, na które mam sakramencko mało czasu - życie po prostu, życie w całej krasie;)
Jestem z Tobą, przytulam, płaczę, śmieje się, piję, kiedy trzeba i odmawiam różaniec, kiedy trzeba - a jeszcze przyjdzie taki dzień, że i razem zatańczymy;)))
Toczy się koło życia-śmierci-życia, niech się zatem toczy - oby jak najdłużej z nami...
Niech się stanie. Amen!
UsuńDzięki Ci, Aniu.
Dobrze ze już jesteś Aniu.
OdpowiedzUsuńChciałam tylko przekazać wyrazy współczucia.
/Nie dałam rady napisać coś mądrego do Ciebie, każde słowa wydawały się niewłaściwe - w głowie pusto/.
Obudziłaś wspomnienia o moim tacie który odszedł jakiś czas temu.
Pięknie piszesz ... jak zawsze ...
Pozdrawiam serdecznie :-))))
Dziękuję. Czuję się bardzo hojnie obdarowana.
UsuńJa też Cię serdecznie pozdrawiam :)
Ale mnie ucieszyłaś! :)
OdpowiedzUsuńTyle Ci chciałam napisać - nie potrafiłam, myślałam - poczekam, za jakiś czas, na razie za wcześnie. Nadal nie potrafię... ale może w końcu mi się uda :)
Mam taką małą prośbę - jak będziesz na cmentarzu podziękuj ode mnie swojemu Tacie. Za Ciebie :) A Mamę wyściskaj i ucałuj. Też za Ciebie :) I... bardzo o nią dbaj, jej jest chyba ciężej...
Straciłam Tatę 15 lat temu, miał tylko 50 lat. Teraz mam fobię i codziennie ogarnia mnie strach, że stracę i Mamę...
A u mnie końcówka grypy w domu - już tylko mąż na zwolnieniu, ja od poniedziałku w kieracie. We wtorek idę na rozmowę kwalifikacyjną z nadzieją na lepszą pracę.
I wiesz co? Strasznego mi ćwieka zabiłaś tymi żołnami :)) Poczytałam sobie o nich i się zastanawiałam "co ma piernik do wiatraka" ;)) Po co ona pisze o ptaszkach jak umieściła zdjęcie pięknej gąsienicy? Naprawdę dłuuuugo się wpatrywałam w to zdjęcie zanim spostrzegłam, że to są ptaszki :D
Olena
No proszę, to mi się zagadka udała! Cudne to zdjęcie, prawda? Dziękuję Ci za tyle dobrych słów. Moi rodzice rozwiedli się 20 lat temu. Mama ma drugiego męża, starszego od Niej, co i tak nie umniejsza mojego niepokoju, ani nie sprawia, że nie przeżywa Ona śmierci Taty. Byli blisko ze sobą do końca.
UsuńBędę trzymać kciuki za Twoją pracę, Oleno!
Odwiedzałam Cię codziennie i dalej będę. Dobrze, że wróciłaś, choć mnie wystarczyło w ostatnich dniach czytanie co u Ciebie. Wiedziałam, że musi minąć trochę czasu. Wiem jak było kiedy zmarł mój tata. Gdybyś zapytała wczoraj co dobrego, powiedziałabym, że wszystko dobrze. Dziś już tak nie jest. Godzinę temu rozmawiałam z mamą- temperatura, kaszel, pewnie grypa. Teraz opiekuje się nią brat, a ja pojadę zaraz rano, kiedy tylko załatwię urlop. Boję się, bo z racji wieku i innych chorób łatwo nie będzie. A prosiłam- nie lataj po przychodniach teraz, kiedy panuje grypa, załatwię ci potrzebne recepty i wykupię leki, nie otwieraj okna kiedy latasz w bluzkach z krótkim rękawem. Co słyszałam? Przestań, jak cię ma coś dopaść, to dopadnie, a ja już od młodości zimą w domu chodzę w krótkich rękawkach bo długie mnie wkurzają. Tłumaczyłam- mamuś, nie patrz na to, że w domu ciepło, spójrz na swój PESEL. No i dopadło.Pewnie nie musiało, ale bardzo się o to postarała. Nie potrafię wytłumaczyć, że w starszym wieku to rodzice mają słuchać dzieci, że wolę wziąć urlop po to żeby pozałatwiać jej wszystko co trzeba, posprzątać czy umyć okna niż po to żeby drżeć, że znowu jakieś choróbsko.
OdpowiedzUsuńUściski dla Ciebie Aniu i dla Twojego zwierzyńca.
Joanna
Trzymam kciuki za Wielkie Wyzwanie. Wiem, że będzie dobrze. Kto da radę, jak nie Ty?
Koniecznie natłucz Mamie do głowy, że ma wyleżeć to choróbsko! Bardzo ta grypa jest groźna dla starszych ludzi.
UsuńJutro wieści o WW :) Zapraszam Cię i dziękuję za Twoją życzliwość. :)
dobrze, że jesteś :)
OdpowiedzUsuńnie miałam iternetu i wizję, jak wszystko przepada
dziwne uczucie, beznadziejne wizje
dobrze, że jesteś, buziak :*
Nawet mocno przerażające wizje! Buziak, dla Ciebie, Małgosiu.
UsuńAniu,i w tym miejscu serdecznie Cię witam po długiej podróży. Wróciłaś. Silna. Wiedz, że nie byłaś w niej sama.
OdpowiedzUsuńP.S.
Mój android do końca się zbiesił. Dzwoni gdzie chce;) Wczoraj późnym wieczorem zamiast do męża zadzwonił do mojego promotora. Dobrze, że poznałam go po głosie. Matko, co za obsuwa.
Lubię Twój android, bo mogłam przynajmniej zamienić z Tobą słówko. :)
Usuńczy ja wczoraj byłam ślepa, że nie zauważyłam opcji komentarze?? a może to przez ból głowy mnie zamroczyło? w każdym razie niezmiernie miłą niespodziankę mi zrobiłaś...pozostawiam ślad, że wciąż jestem z Tobą
OdpowiedzUsuńAniu, jak miło. Dziękuję!
Usuń