Strony

czwartek, 28 czerwca 2012

„Czy żona okazuje panu miłość?”


To pytanie pojawia się w książce, o której już raz pisałam TU. Autor przytacza wyniki badań opublikowanych w „British Medical Journal”, które zostały przeprowadzone na grupie mężczyzn w podeszłym wieku, a które wykazały, że ci, którzy zostali wdowcami, żyli krócej od tych, których żony jeszcze żyły. Mało tego. Inny eksperyment wykazał, że mężczyźni dotknięci chorobami sercowo-naczyniowymi, którzy czuli się kochani przez swoje żony, mieli o wiele mniej objawów chorobowych, niż pozostali. Przebadano 8500 zdrowych mężczyzn i w ciągu 5 lat ci, którzy stwierdzili „moja żona mnie nie kocha”, trzy razy częściej dostawali wrzodów żołądka! To było dla nich bardziej zagrażające niż palenie papierosów!



Naukowcy muszą przeprowadzać takie eksperymenty, które dla mnie (i myślę, że dla wielu) są całkowicie niepotrzebne. Jesteśmy stworzeniami społecznymi. Więzi z innymi ludźmi są dla nas bardzo ważne i wpływają na jakość naszego życia. To, że mamy bliską osobę, przez którą czujemy się kochani, ale także którą możemy kochać, jest dla nas jak najlepsze lekarstwo. Miłość jest potrzebą biologiczną. Naukowcy musieli zamęczyć niezliczoną liczbę myszy, żeby udowodnić, że oseski pozbawione matczynej troski chowają się o wiele gorzej, nie rosną, słabną, a wręcz umierają.  Trzeba było skazać na cierpienia malutkie dzieci w inkubatorach, zakazując je dotykać, aby z czasem przekonać się, że może najgorsze, co im zagraża, to właśnie brak kontaktu fizycznego z czułą ludzką ręką.



Świat przekonał się, jak mocno można skrzywdzić dzieci, traktując je zimno i bezwzględnie na podstawie okrutnych doświadczeń z rumuńskich sierocińców. U części tych dzieci, którym udało się to piekło przeżyć, mózg emocjonalny uległ atrofii.
Czy to nie jest oczywiste, że w większości przypadków u starszych ludzi niepotrzebne byłyby antydepresanty, leki nasenne i uspokajające, gdyby one miały kogoś bliskiego, kto by je kochał? Albo gdyby zamiast tabletki mogły wziąć sobie psa, kota czy choćby kanarka? Nie dość, że te osoby odniosłyby z obcowania ze zwierzęciem korzyść, to jeszcze stałyby się atrakcyjniejsze dla otoczenia. To też zostało udowodnione i zgadza się z moim odczuciem, że jeśli ktoś ma i kocha zwierzęta lub choćby rośliny, to jest w moich oczach od razu sympatyczniejszy i godny zaufania.




Niestrudzeni naukowcy przebadali nawet kobiety w wieku powyżej 70 lat i te, które miały jakieś zwierzątko, mogły pochwalić się ciśnieniem jak u dwudziestopięciolatki prowadzącej bujne życie towarzyskie!
Wracając do tytułowego pytania, to jeśli mężowie moich czytelniczek odpowiadają twierdząco na to pytanie, to mają powód do radości! Będą żyć dłużej, pełniej i w lepszym zdrowiu. Lećcie im to powiedzieć, niech wiedzą, ile nam zawdzięczają! Jeśli odpowiedzą inaczej... cóż, muszą się zmienić. :-) 




PODPIS

51 komentarzy:

  1. Różnie to w życiu bywa z tym ciśnieniem :-)
    Ciekawe te badania ...

    OdpowiedzUsuń
  2. Dlaczego badania dotyczyły tylko mężczyzn???
    Znam parę kobiet,które czekają na ciepłe słowa męża i cierpią...
    Bliskość ma wielką magię,ale musi działać w dwie strony.
    Dobrego dnia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana Amber, mój post jest tylko takim mikroskopijnym liźnięciem tematu i jest TENDENCYJNY, mający uświadomić naszym panom, jacy z nich szczęściarze;-))Mój na pewno:-)
      Oczywiście, że działa to w obie strony!
      Dobrego dnia i dla Ciebie:-)

      Usuń
  3. Zgadzam sie z Amber !!!!
    Dzieki za udzial w zabawie ! Sciskam-Ag

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślę, że coś w tym może być. Jeśli ktoś uważa że nie jest kochany to się stresuje. A stres ma negatywny wpływ na zdrowie człowieka...
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. można dodać, że stres związany z kryzysem w związku oceniany jest na tym samym poziomie, a nawet wyżej, niż śmierć współmałżonka...

      Usuń
  5. samotność, zwłaszcza w związku,jest strasznie destrukcyjna. Każdy powinien mieć swoje słoneczko do kochania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. Ja na przykład wyznałam Ci coś pod ostatnim postem o kotach:-D

      Usuń
  6. Niesamowite, ale zgadzam sie z tym, z pewnością ma to ogromne znaczenie;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Aniu podpisuję się pod tym postem obiema rękami.Od zawsze uważam, że okazywanie sobie uczucia i wyrażanie go słowem, gestem to najlepszy lek na świecie.Tego nie zastąpią żadne dobra tego świata .Takich zachowań jednak uczy się już w dzieciństwie. Dzieci kochane i pieszczone a także widzące na co dzień kochających się rodziców same będą kochać i uczucia okazywać chociaż tu natura też ma wiele do powiedzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem natura nie ma tu wiele do powiedzenia, a taka jak napisałaś wszystko wynosi się z domu, stąd płynie nauka jak się okazuje uczucia. Oczywiście przyszłe doświadczenia człowieka, też mają na to wpływ. Miłego dnia:-)

      Usuń
  8. Mężczyźni tak strasznie cierpią,
    kiedy nie okazujemy im uczuć,
    a sami wcale nie są do tego skorzy!
    Znam kilku takich!
    Chyba naprawdę trzeba im uświadomić,
    jakimi są szczęściarzami;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Trzeba kochac, zeby byc kochanym, trzeba umiec to zauwazac i docenic i w koncu trzeba umiec sie tym cieszyc. Reszta to tylko drobiazgi...

    OdpowiedzUsuń
  10. Mój mężczyzna będzie żył wiecznie w takim razie ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Miłość w każdym okresie życia jest bardzo potrzebna ,wtedy świat jest piękniejszy i łatwiej znosi się wszystkie troski i niepowodzenia.
    pozdrawiam
    jak tam akcja w Wrocławiu czy Bea znalazła dom?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chłopak. Dwie osoby się zastanawiają. Szczególnie liczę na jedną Panią, która ma ogromne serce do zwierząt.

      Usuń
  12. jako 'happily single' chyba powinnam pod tym postem siedziec cicho i nie wydawac nawet najmniejszego dzwieku...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A planujesz, że to się kiedyś zmieni?
      Buziak:-)

      Usuń
    2. wiesz, jak bylam mala i pytano mi sie co bede robic na starosc, to oczami wyobrazni widzialam siebie, w wygodnym fotelu, z ksiazka w reku i kotem na kolanach, w tle buzujacy kominek... meza ani dzieci jakos nigdy nie bylo na tym malowniczym obrazku... ale niczego nie wykluczam

      Usuń
    3. Wiesz Małgosiu, ja też mogłabym zobaczyć się na tym obrazku (szczególnie z tym kotem i książką), ale kiedy patrzę z mojego doświadczenia to jednej rzeczy bym nie oddała: macierzyństwa. Życzę Ci spełnienia marzeń, jakie by nie były:-)

      Usuń
  13. Okazywanie uczuć, różnie z tym bywa. Czasem bywa tak, że się to poprostu wie i tyle. Zwierząt do miłości zmusić niemożna kochają tak jak nikt inny, bezwarunkowo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tam nie znam kobiety, która to wie i tyle! One raczej wciąż muszą być zapewniane o męskiej miłości:-)No chyba, że są dojrzałe i pewne swojej wartości, ale takich osobiście dużo nie znam, może jedną;-)
      A zwierzaki są pod tym względem cudowne z tą swoją bezwarunkową miłością:-)

      Usuń
  14. Bardzo ciekawie napisane! Niech zyje milosc!:-)))Pozdrawiam serdecznie:-)

    OdpowiedzUsuń
  15. Różnie bywa z tym okazywanie uczuć, oj różnie. Serce w wielu tonacjach wspaniałe. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Zbyszku, przydało się jeszcze zimowe zdjęcie.

      Usuń
  16. Każdy potrzebuje Bliskości. Rośliny też lepiej rosną jak się do nich ciepło mówi:)

    P.S.
    Aniu, na takie badania na niemowlakach to teraz nikt by się nie ważył. Rada Etyki by także nie pozwoliła. Każdy projekt badawczy musi mieć jej akceptację. Sam badany musi podpisać Świadomą dobrowolną zgodę na udział w badaniu, oprócz tego jest jeszcze mnóstwo innych obwarowań prawnych. Nawet badania na szczurach wiążą się z akceptacją Rady Etyki. Ale tak ze 100 lat temu to różnie bywało...

    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agnieszko, to nie były badania na niemowlakach, widocznie niejasno to napisałam;-) To były zalecenia, jakie obowiązywały w latach 80-tych podczas opieki nad wcześniakami. David Servan-Schreiber, na którego pracę powołuję się, podaje taki własnie przykład, że lekarze z troski przed zakażeniami, zakazywali opiekującym się wcześniakami pielęgniarkom dotykać ich. Jedna z nich nie była w stanie znosić rozpaczliwego ich płaczu i nie stosowała się do zaleceń. Na jej zmianie wcześniaki szybciej przybierały na wadze i dochodziły do siebie. Całość jest na str. 187:-)

      Jeśli chodzi o badania na szczurach, to zareagowałam oburzeniem na eksperymenty na nich, mające miejsce również w latach 80-tych, kiedy to szczurze oseski oddzielano od matek, żeby przekonać się, że "kontakt emocjonalny jest rzeczywiście koniecznym czynnikiem wzrostu, a nawet przeżycia". Oburza mnie to, jako laika, który nie potrzebuje takich dowodów.

      A koniec reżimu Ceauşescu i makabryczne obrazy z rumuńskich sierocińców, to przecież też było nie tak dawno, ledwie 20ścia kilka lat temu...

      Ja też uważam, że każdy potrzebuje miłości i bliskości i nie potrzebuję żeby mi to ktoś udowadniał - to chciałam przekazać w tym krótkim tekście;-)

      Pozdrawiam Cię gorąco:-)))

      Usuń
  17. Dobrze prawisz :)

    Widzisz, bo się w tym świecie ludziom wszystko poprzewracało. Bycie singlem jest modne i podobno daje szczęście. Są na ten temat książki. I strony w Internecie. Mogę tylko zacytować Szymborską: "Niech ludzie nie znający miłości szczęśliwej twierdzą, że nigdzie nie ma miłości szczęśliwej. Z tą wiarą lżej im będzie i żyć, i umierać."

    Wspomniałaś też o dzieciach.. wprawdzie swoich nie mam, ale jak się pojawią, nie zamierzam zostawiać ich pod opieką żłobka, czy opiekunki, dopóki nie będą w wieku przedszkolnym. Myślę, że po to się dzieci robi, żeby je wychować i być dla nich matką, a nie odstawić obcej osobie, jak tylko przestaną ciągnąć cyca.. I tu znowu zdanie moje wydaje się być mocno przeterminowane...

    Niedawno na jakimś blogu widziałam cytat z artykułu w Wysokich Obcasach, w którym jakaś specjalistka od równego traktowania kobiet na rynku pracy wypowiadała się, że przecież to oczywiste, że kobiety muszą pracować, bo jak nie pracują, to dzieciom jest wstyd, że mama w domu siedzi.

    No rany koguta. Nie twierdzę, że dzieci trzeba niańczyć do wieku nastoletniego, ale kilkulatki raczej wolą mamę w domu, niż mamę bizneswoman, która co najwyżej może wieczorem przeczytać bajkę. Jeśli dziecko jeszcze nie śpi, kiedy ta wraca do domu. Pamiętam doskonale, jak moja własna mama szła na całodobowy dyżur, a ja przez okno jej machałam i beczałam przez godzinę. Że ona do innych dzieci, a mnie zostawia.

    Po prostu miłości nic nie zastąpi. A ludzkiej natury i ról, które nam biologia przypisała, nic nie oszuka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałabym wiedzieć jak masz na imię, albo jak się do Ciebie zwracać:-)
      Twój komentarz sprawił mi wielką przyjemność, bo mam takie same poglądy. Uważam, że malutkim dzieciom potrzeba jest w pełni im oddana, spokojna mama, która skupia się na nich. Jasne, że nie zawsze jest to możliwe, ale to powinien być priorytet.
      Doprawdy nie rozumiem o co chodzi z tym wstydem, może autorka ma jakieś swoje doświadczenia w tej kwestii. Ja pamiętam ze swojego dzieciństwa, że u koleżanki u której była mama w domu była cudowna, ciepła atmosfera, obiadek zawsze na stole, wspólne zabawy, spacer, rozmowy. Ja byłam wciąż niańczona przez zmieniające się opiekunki, "ciocie", a potem chodziłam z kluczem na szyi i wcale mi to na dobre nie wyszło.
      Pomijając wszystko inne czas jaki spędziłam w domu z dziećmi (starszy miał prawie 6, a młodszy 4 lat) był jednym z najpiękniejszym okresów w moim życiu. Nie oddałabym z tego ani minuty.
      Przytoczyłaś cytat Wisławy, który bardzo lubię - jak to u Niej, jest uderzająco trafny.
      Kochajmy i pozwólmy się kochać;-)
      Pozdrawiam:-))

      Usuń
    2. The Road... to może "Moja Droga"? ;)

      Dobrze, że wspomniałaś, że nie zawsze kobieta ma możliwość zająć się tylko dziećmi, bo sama zapomniałam o tym wspomnieć. Są trudne sytuacje materialne i życiowe, gdzie kobieta musi pracować, ale myślę, że w dzisiejszych czasach, kobietom przewrócił w głowie obrazek nowoczesnej-mamy-bizneswoman, która potrafi jednocześnie klepać raport na komputerze, karmić dziecko i rozmawiać przez dwie różne komórki. A później się wszyscy dziwią, że kobiety chodzą sfrustrowane..

      Usuń
    3. Moja Droga;-) Urocze!

      Mamy w tej sprawie takie same poglądy:-) Gorąco pozdrawiam!
      Myślę wciąż o frittacie Twojego Męża i zamierzam ją zrobić przecierając jajka przez sitko;-))

      Usuń
  18. P.S.
    Oczywiscie nie omieszkalam powiedziec o tym memu mezowi zaznaczajac, ze najwyzszy czas pomyslec i o moim zdrowiu...he, he.
    No bo jemu juz zagwarantowalam wieloletni zywot.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To miło, że jest nas dwie:-) Taka dojrzała małżeńska miłość bardziej mi się nawet podoba niż ta niepewna z lat wcześniejszych.

      Usuń
  19. Od dawna twierdzę, że z nauką zaczyna być jak ze statystyką. Umiejętnie dobrawszy założenia i metody można w zasadzie udowodnić cokolwiek, po to by za chwilę móc udowodnić coś wręcz przeciwnego... A pytał kto tych długowiecznych samców czy by nie chcieli zamienić z dziesięciu z tych lat przykładnych za dwa, ale pełnią życia i szaleństwa?:)
    Kłaniam nisko:)

    OdpowiedzUsuń
  20. Zyjemy pełnią życia dopiero wtedy, kiedy kochamy.
    P.S.
    Odpisałam na maila.
    Z niecierpliwością czekam na odpowiedź.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to ja żyję pełnią życia:-)

      Już lecę czytać:-)

      Usuń
  21. Badania , badaniami , ale każdy chce miłości i szacunku, niezależnie od płci. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  22. Interesujący wpis i komentarze - nic dodać. Wszystkie stworzenia potrzebują miłości, serdeczności, wyrozumiałości....

    OdpowiedzUsuń

Fajnie, że piszesz! Pisz, komentuj, daj znak, że jesteś!
Dobrej energii nigdy za wiele. :)