Strony

wtorek, 6 marca 2012

Cruella i wieści o Dzidku

W tej historii krew pojawia się dwa razy; zapowiadałam ją TU


Kotka, którą nazwałam Cruella (kto zgadanie, dlaczego?), mieszka od kilku lat w ogródkach działkowych we Wrocławiu. Innych niż Dzidek. Miała już kilka miotów, ja wiem o dwóch. 
W ubiegłym roku wczesną wiosną urodziła pięć kociąt. Były śliczne i rozkoszne, ludzie je dokarmiali aż do momentu, kiedy pewnego razu, kiedy miały ok. 2 miesięcy, zniknęły. Tego samego dnia na betonie koło studni pojawiła się krew. Może to zbieg okoliczności. 
Cruella płakała, zawodziła, szukała swoich dzieci, a potem przestała i… ponownie zaszła w ciążę. Urodziła pod koniec października. Fatalny termin na poród na działkach. 
Dzięki opiece Dobrych Ludzi kotka i jej dzieci przetrwały zimę z jej strasznymi mrozami. Codziennie miały dostawę cieplutkiego mleczka w termosie i innego jedzonka. Dobry Ludź zrobił też dla nich ciepłą budkę, gdzie mogły chronić się jako tako przed zimnem.  

Cruella, zwana też Cruelką bądź po prostu Elką.

Tymczasem zbliżał się marzec i zachodziła uzasadniona obawa, że historia znowu się powtórzy, i to podwójnie. Dobrzy Ludzie poprosili o pomoc mnie. Próbowaliśmy wyłapać je wszystkie. Cruella ma chłopca – czarnego, takiego samego jak ona, i dziewczynkę – szylkretkę. Niestety udało się zamknąć w transporterku tylko matkę, dzieci okazały się zbyt dzikie i próba ich złapania skończyła się okropnym zranieniem ręki Dobrego Ludzia. Krew po prostu kapała z jego dłoni ciurkiem i ona właśnie widnieje na ostatnim zdjęciu historii o Dzidku. 

Potencjalni tatusiowie zawiedzeni, że łapanka przerwała ich amory..
Synek 
Córeczka
Teraz Cruella dochodzi do siebie po zabiegu sterylizacji. Okazała się koteczką cichutką i potulną jak owieczka. Swoje już przeszła. Ma blizny na uszach i złamany kiedyś ogonek. W sobotę wraca na działki. Spróbujemy jeszcze wyłapać i wysterylizować jej dzieci. Są jeszcze młode, chyba zbyt jednak dzikie, żeby znalazły dom…

Cruella w futrze  z dalmatyńczyków. ;-)

We Wrocławiu jest plaga bezpańskich kotów. Moja pani weterynarz mówi, że koło jej gabinetu, który jest w centrum, w starej dzielnicy miasta, późnym wieczorem, kiedy wychodziła z pracy, naliczyła ich 28 sztuk!


A teraz obiecane wieści o Dzidku.
Niestety nie jest mu łatwo. Mimo najlepszych warunków pod słońcem, jakie stwarza mu Kamila, niezwykle trudno mu się przystosować. 
Zła wiadomość: właściwie wciąż siedzi pod kanapą. 
Dobra: je, pije i załatwia się do kuwetki.
 Jesteśmy z Kamilą w codziennym kontakcie i dziś dostałam maila, że kotek o 2. w nocy wyszedł spod kanapy i Kamili udało się z nim trochę pobawić wstążeczką! Czy on mógł lepiej trafić? O 2. w nocy!  Komu by się chciało! 
Mimo tego tracimy trochę nadzieję, bo skoro on nie może przystosować się do jednego pokoju i jednej tak życzliwej i cierpliwej osoby, to co dopiero do całego domu, innych domowników
i innego kota…

Ciekawa jestem, czy może ktoś z Was ma jakieś podobne doświadczenia i może dodać Kamili, która bardzo to przeżywa, otuchy.


16 komentarzy:

  1. Dzidkowi potrzeba czasu. Dzikie koty się dłużej adoptują. Oby tylko Dużym starczyło cierpliwości!! Ale dopóki je i pije i załatwia się, nie ma co panikować. Dajcie mu czas... Mój Urwis do nowego drapaka przyzwyczajał się pół roku. Dopiero po pół roku wszedł na niego, ale odtąd sypia w hamaku codziennie. Czas i cierpliwość i nieustająco dużo Miłości. Warto teraz zainwestować. I jeśli mogę coś poradzić to jak najwcześniej zacząć przenosić zapachy między kotami... Głaskać jednego tą samą rękę podsunąć do drugiego, podmieniać im zabawki, zamieniać kocyki itd... To na pewno zaowocuje w przyszłości... A przy pierwszym spotkaniu trzeba pamiętać, żeby nowy miał w zanadrzu swoją kryjówkę... Ale tu już, wiadomo, dużo zależy od charakteru obu kotów...
    Można też spróbować karmy CALM coś tam Royala chyba - widziałam na miau, że bardzo ją sobie chwalą przy dłuższym podawaniu...
    Są też krople, albo posta (ja miałam pastę) Calm Aid chyba się nazywają, weterynarz przepisuje. Można ustalić dłuższe dawkowanie, pozwala kotu łatwiej poradzić sobie ze stresem...

    OdpowiedzUsuń
  2. Czas spowoduje ,że on się przyzwyczai.
    Pewnie jest przerażony , co się dzieje.
    Całkowita zmiana, nowe zapachy i obce koty,
    to dla niego koniec świata.
    Nawet człowiek ma problemy w nowym miejscu,
    a co dopiero kot.

    Dać mu czas, przenieść zapach tak jak mówiła Abigail.
    Cierpliwie.

    Patrząc na mojego Karola,
    to minęło pół roku , jak zaczął zachowywać się normalnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. eLKA ZE ZŁAMAMYM OGONKIEM.....SOBOWTÓR KOKSA...U NIEGO TYLKO NA PIERWSZYM "ZAKRECIE" ZŁAMANIA OGON ODPADŁ!!!..KRWAWI DO DZIS..KOT SPI ,JE U MNIE....ALE NIE DA SIE ZŁAPAC...I NIE JEST WYKASTROWANY....SAMA NIE WIEM CO DALEJ ZROBIC...MIAŁA JUZ DWA ZABIEGI UMÓWIONE..A JEST LEKO ODPORNY..W OGÓLE PO NICH NIE ZASYPIA:)))) BOJE SIĘ ,ŻE I DZIDEK MOZE BYĆ TAKI NIEUFNY...ALE KOKS NAWET BOI SIE BAWIC...JEST WIĘC SZANSA..CZEGO ŻYCZE Z CAŁEGO SERCA:))

    OdpowiedzUsuń
  4. Biedactwa te kociaki! dobrze, że trafiły na nie jednego ludzia z ciepłym sercem. Trzymam kciuki i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie traćcie nadziei! Nasza działkowa znajda, przez kilka tygodni, chowała się przed nami pod łóżkiem:) Cały czas był w gotowości, jakby czyhało na niego niebezpieczeństwo. Spał zawsze bardzo czujnie. Zapoznawał się z terenem głównie nocą. Teraz, po kilku miesiącach, sam wchodzi na kolana, a kiedy zasypia to śpi jak zabity, szczególnie po powrocie z nocnych wypraw po okolicy:) U nas musiał się przyzwyczaić tylko do 2 osób i kilku psów sąsiadów za płotem więc nie było tak źle. Dzidek ma trochę więcej lęków do pokonania i może potrzebować więcej czasu. Myślę, że ta wstążeczka to dobry znak;) Czerwona wstążeczka to była pierwsza zabawka naszego Futrzaka. Do tej pory to jego ulubiona:) Papierowe kulki też wzbudzają w nim spory entuzjazm! Koty to bardzo mądre stworzenia. Wiedzą co dla nich dobre i potrafią wyczuć ludzką miłość. Dzidek na pewno niedługo uwierzy, że jest bezpieczny i zacznie się zaprzyjaźniać z domownikami:) Trzymam kciuki!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie mam własnych doświadczeń z kotami, ale wiem,że"oswajanie" zawsze trwa długo- i kotów i psów.Znajoma przygarnęła psiaka ze schroniska, udomowienie go zabrało jej 2 lata.Pozytywnym objawem jest to,że kotek je, pije, wydala i to na kuwetę.Pomalutku się przyzwyczai, musi uwierzyć,że to bezpieczny dla niego kawałek świata.Sam rozszerzy swe terytorium, gdy się przyzwyczai.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. oo ja z Turkuciem miałam podobnie- półdziki, przestraszony kot, bał sie ruchów ręką (bo dzieci rzucały w niego kamieniami), ale w sumie rok zajęło mu zaakceptowanie nas, teraz poprawie czterech latach (długo liczyłam ile u nas jest-jak ten czas szybko leci!) jest juz całkowicie NASZ :) ale najpierw zaakceptował Miałczyka, to do niego uciekał jak się przestraszył i w sumie to do tej pory się za nim chowa jak jest cos nie tak. myślę, że będzie dobrze. i popieram, trzeba już zacząć przenosić zapachy.

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo, bardzo dziękuję, za wszystkie komentarze i rady. Abigail- to świetny pomysł z ta pastą! Wynika z tego, że czas, czas i jeszcze raz czas - to jest potrzebne Dzidkowi najbardziej. Zobaczymy, jak to się ułoży. CDN....
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie dodam nic więcej, wszystkie rady już napisano. Moja Leya bardzo długo w dzień ukrywała się, wychodziła w nocy, na dźwięk otwieranych drzwi chowała w wersalce, a teraz biegnie sprawdzić, kto wchodzi do mieszkania, zamęcza nas, jest wszędzie, a jednak obcych nadal się boi i ukrywa.
    Znajoma wzięła bezdomnego kota na święta do domu, bo właśnie dostawał antybiotyki i nie dał się po świętach wynieść z domu.
    Dzidek też się oswoi.

    OdpowiedzUsuń
  10. Zgadzam się ze wszystkim powyższym, trzymam kciuki za Dzidka i jego nową Rodzinę. Powodzenia Pani Kamilo :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Czas, czas, to jest jedyne wyjście. Dzidek powoli się oswoi.
    Cruella wygląda jak moja Czarna Kicia. Nawet minki stroi podobne:)) Córcia szylkretka jest urocza. Trzymamy kciuki żeby udało Wam się ją i jej braciszka złapać by zrobić to co trzeba.

    OdpowiedzUsuń
  12. Trzymam kciuki z Dzidka i za Kamilę, będzie dobrze! :-) Cruella jest przepiękna! I imię ma genialne! :-)

    OdpowiedzUsuń
  13. Trzymajcie się! Moja Brunia jest u mnie od ponad miesiąca - poczyniła znaczne postępy w kontaktach międzyludzkich, choć zapowiadało się dosyć kiepsko - gryzienie, drapanie przy próbie zbliżenia ręki do głaskania, strach przed krokami, ucieczki za łóżko. Być może Feliway do kontaktu też coś pomógł, ale przede wszystkim cierpliwość ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. A więc Dzidek, tak samo jak mój Lunek pochodzi z działek...
    U nas też to jest poważny problem. Lunka udało nam się przygarnąć przed mrozami. Próbowaliśmy złapać również dwa inne kociaki. Niestety nie udało się nam.

    Początki były bardzo trudne. Czasami traciłam nadzieję, że Lunek kiedykolwiek się oswoi.
    Pierwsze dwa tygodnie przesiedział za kanapą. Kuwetę postawiłam mu za zasłoną, tak by zza kanapy mógł przejść tam niezauważony. Jadł tylko w nocy, kiedy wszyscy spali. Rano już siedział w swojej kryjówce.
    Ze stresu i z różnicy temperatur Lunek stracił całą sierść na uszach. Wówczas myśleliśmy, że to mogą być zmiany grzybicze. 2 dni usiłowaliśmy zwabić go do transportera. Lekarz podał mu zastrzyk na uspokojenie, inaczej nie pozwolił się zbadać.
    W trzecim tygodniu Lunek zaczął wychodzić. Przechadzał się między nami i poznawał kąty. Nie zwracaliśmy na niego uwagi. Czasami próbowałam bawić się z nim wędką. Ale było to dla niego za wcześnie.
    By oszczędzić mu stresu z wielkością powierzchni do poznania, miał dostęp tylko do salonu i kuchni. Później poznawał inne pomieszczenia.
    Po miesiącu pozwalał się pogłaskać. Tylko raz i uciekał. Zaczął spać w koszyku przy kominku:) Jadł razem z nami. Przychodził na tzw. "głaski" codziennie rano jak jedliśmy śniadanie:) To był czas dla niego.

    Dzisiaj Lunek ma się dobrze. Pozwala się głaskać, mruczy, nie ucieka.
    Nie pozwala się brać na ręce i nie lubi obcych. Wtedy od razu zmyka za kanapę.
    Postęp zrobił ogromny. Sama radość:)
    Przekaż to proszę Kamili. Chętnie służę pomocą:)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, już jej przekazuję! Super, że podzieliłaś się swoim doświadczeniem. Będę teraz szukać domu dla Cruelli i każda porada jest dla mnie ważna. Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń