Strony

środa, 19 listopada 2014

O Luizjanie i zajączkowe wieści

Marysia pisze na swoim wspaniałym blogu:

(...)  Niewiele ponad tydzień temu adoptowałam najbardziej uroczego szkraba, jaki kiedykolwiek stąpał po ziemi. Luizjana jest wychowanką jednej z nieciekawych wrocławskich ulic. Trzy miesiące, które sobie liczy, przeżyła, naturalnie unikając kontaktu z człowiekiem. Jest jeszcze płochliwa i najbezpieczniej czuje się pod kanapą, ale wystarczy zacząć drapać ją za uchem, aby nagle zmieniła się w mruczącą kulkę z impetem wtulającą się we wszystko, co znajduje się na horyzoncie (moją twarz głównie). Znajomi przychodzą do mnie i śmieją się, że trąbię o kici, a jej nie widać – i, cóż, na razie to prawda, ale pracujemy nad jej nieśmiałością, nieustannie obserwując godne podziwu postępy! Najpierw pierwsza typowo kocięca reakcja na zabawkę była rarytasem, za jakiś czas już Luizajna wystawiła nos w towarzystwie obcych, a zanim ktokolwiek się obejrzał, brawurowo atakowała sznurówkę siedzącego na kanapie gościa! Mnie każdy ten progres cieszy, co najmniej jakby dziecko stawiało pierwsze kroki. Dziś rano pierwszy raz wgramoliła mi się sama z siebie do łóżka i wyraźnie dała do zrozumienia, że moja sześciogodzinna przerwa na sen to dla niej trochę za długi odstęp w pieszczotach. Mam z nią dobrze, bo zawsze doskonale wiem, co próbuje mi zasygnalizować. Wiecie, ma bardzo sugestywne spojrzenie. Oczu w kolorze dyniowego vinaigrette!



Oraz w mejlu:

Dobry wieczór. :) 
Tak, dogadujemy się coraz lepiej! (dosłownie - ostatnio kicia jest już na tyle śmiała, że komunikuje mi swoją potrzebę zabawy, głośno miaucząc, wcześniej jej się to nie zdarzało). Chowa się jeszcze czasem pod kanapę, ale już chyba tak z przyzwyczajenia, teraz większość czasu spędza raczej na niej. :) Chodzi po mieszkaniu, kiedy jestem na nogach - to ogromny postęp. Bawi się oczywiście jak szalona wszystkim, co znajdzie; mamy też za sobą pierwszą pogryzioną okładkę książki i rozkopaną doniczkę. Teraz zdaję sobie sprawę, że minęło tak naprawdę sporo czasu, nie wiem, kiedy to zleciało, naprawdę. Więc te postępy nie są takie ekspresowe, jak mi się wydawało, ale nie da się tego odczuć, może dlatego, że każdego dnia jest choćby minimalny kroczek w przód. No a nawet jakby się dało, to są warte czekania!
Pozdrawiamy.
PS. Załączam zdjęcie z kamerki, jak odpisywałyśmy na mejl. ;) Od pieszczot nie ma odpoczynku, wystarczy się wgramolić na biurko, przy którym pracuję!



**********

Doczekaliście się. Cudowne wieści od Agnieszki, czyli od Buraczka i Rzepki. :)

Mejl nr 1:

Gosiu, wczoraj był szalony dzień - nasi znajomi, miłośnicy czworonogów, odwiedzali maluszki, były ochy i achy, kociaczki dostały nowe zabaweczki, puszeczki mokrego jedzonka - a przecież mikołaj dopiero w grudniu. Podczas wizyt były niezwykle grzeczne i robiły swoje niewinne anielskie minki. :)) A jak goście sobie poszli, to wreszcie nastał czas upragnionych zabaw, czego dowodem jest krótki film i zdjęcia. To były 3 godziny szaleństwa. Pod koniec zabawy Maciej puścił im muzykę relaksacyjną z obrazem pływających rybek - ale mieliśmy ubaw! Buraczek i Rzepka siedziały jak zahipnotyzowane i wpatrywały się w ekran komputera, a potem po prostu padły ze zmęczenia. :)))
To tyle newsów na dziś. Pozdrawiam gorąco!
Agnieszka






Mejl nr 2:

Witaj, Gosiu, dni szybko mijają, a maluszki czują się coraz swobodniej i pewniej. Buraczek to niesamowita gaduła, a Rzepka od dwóch dni mu wtóruje. Wystarczy, że zacznę rozmawiać przez telefon, a już wskakują mi na kolana i zaczyna się gaworzenie - jeden przez drugiego się przekrzykują. :))

Dziś byłam z nimi u weterynarza na odrobaczaniu; co za stres... Buraczek schował się pod kocem w transporterze i udawał, że go nie ma w ogóle, a Rzepka trochę pomiauczała przy badaniu temperatury - wiadomo, niezbyt to przyjemna rzecz. Dopiero podczas obcinania pazurków nieco się uspokoiła. Buraczek jako drugi był badany - też trochę pomiauczał, nie chciał dać się zważyć, wiercił się i kręcił - no ale w końcu się udało.
Podczas badania Buraczka Rzepcia dostała jakiegoś szału, drapała transporter i za wszelką cenę chciała ratować Buraczka. :) Ona jest niesamowicie opiekuńcza w stosunku do niego.
Maleństwa odetchnęły z ulgą, gdy z powrotem znalazły się razem w transporterze - Buraczek wlazł pod koc i znów udawał, że go nie ma, a Rzepcia zasnęła podczas drogi powrotnej do domu.
W domu od razu rzuciły się na suchą karmę i poszły spać. W międzyczasie nawaliły dość sporo luźnych kupek... Masakra... No ale to podobno normalne po tej paście na odrobaczanie.
Reasumując - pani doktor powiedziała, że są zdrowe, Buraczek waży 0,9 kg, a Rzepka 0,85 kg. Mają jeść na razie tylko suchą karmę, bo Buraczek miał moim zdaniem trochę za luźne kupki. A po dzisiejszym odrobaczaniu to już oba kotki takie mają...
To tyle newsów!
Pozdrawiam serdecznie.
Agnieszka



Kocie selfie. :)



Takie wieści bardzo radują! Następnym razem zdjęcia Igi i Jagi (KaliMali). Czekają w kolejce.

Dziękuję!

PODPIS

Komunikat kalendarzowy: moje plany wysyłki wczoraj nie doszły do skutku. Z prostego powodu - nie dotarły do mnie jeszcze kalendarze. Mam już potwierdzenie, że będą dzisiaj. Zaglądnijcie tu raz jeszcze, to potwierdzę, jak tylko przyjdą. 
Jestem zwarta i gotowa do operacji WYSYŁKA, która to będzie sporym przedsięwzięciem. Staram się przygotować wszystko tak, aby nie pomieszać zamówień. Poza tym ogromnie zależy mi, żeby kalendarze nie pogniotły się. Mam już poadresowane koperty i powycinane w części kartoniki, którymi będę je zabezpieczać. Dziś po pracy będę wszystko pakować, a jutro skoro świt wyruszam na pocztę. Takie są plany. Nie możemy z Haną i Marią doczekać się, kiedy zaczniecie je dostawać! Takie jesteśmy ciekawe, czy Wam się spodobają! Prawda, Wspólniczki? :)

10:20
SĄ! PRZYJECHAŁY! Nie wiem, może ja już jestem jakoś skażona tą pracą, tak mile ją wspominam, że nie jestem obiektywna, ale one są przepiękne! Szczególnie BIAŁA KURA to perełka nad perełkami! Białe kruki mogą się schować w mysią dziurę. :)
Dziś czeka mnie pracowity wieczór. :)



40 komentarzy:

  1. Znaczy, ze koperty juz poadresowane i tylko czekaja na zawartosc? :)))
    Lubie, kiedy mozemy poczytac o "dalszym ciagu" Twoich podopiecznych. Nie kazdy nowy wlasciciel chce pisac i wysylac zdjecia, kontakt sie jakos urywa, a szkoda, bo kazdy z nas jest ciekawy nowego zycia kotkow...
    Takie posty to ja lubie! :)))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, kopert czekajo! :)) Kasia przyjedzie mi pomóc, damy radę!

      Bardzo podoba mi się opis wizyty u weta :))))))))

      Usuń
  2. Trochę się obawiam"wepchnięcia"przez listonosza koperty z kalendarzami do"europejskiej"skrzynki:(.To już wolę awizo i czekanie na poczcie na odbiór.
    Dzięki dla Nowych Łysych za wiadomości o kociakach.
    Imiona Warzywek nie zmienione,czy coś przeoczyłam?:)
    Miłego dnia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, jak jest w innych miastach, ale w Kołobrzegu dużych przesyłek listonosz w ogóle nie zabiera z poczty, za to dostaje wypisane już awizo, w którym zaznaczone jest, że koperta przekracza wymiary i trzeba ją odebrać osobiście. :)

      Usuń
    2. U mnie też nie powinno się coś takiego zdarzyć ale...jeżeli listonoszowi zdarza się umieć przeczytać tylko numer bramy i mieszkania a nie potrafi przeczytać ulicy no to człowiek różnie myśli:))

      Usuń
  3. Dzień dobry,:) Wiadomości o kiciusiach super. Jakie z nich rozkoszniaki to słów brakuje.

    OdpowiedzUsuń
  4. To wspaniałe wieści że wszystkie maluchy tak dobrze trafiły. I fajnie, że można o nich poczytać, bo człowiek się martwi czy tam u kociaków wszystko ok. A jak się ma sprawa z króle przylep? Wiem, że było o nim wczoraj ale zakochałam się. Czy on będzie do adopcji, bo pokazałam go pewnej Pani, która usycha z tęsknoty za takim przylepem. Ale się nieco waha. Proszę Cię o krótką notkę o nim w odpowiedzi, ok?

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak to dobrze, że można poczytać o kotkach i pooglądać zdjęcia. Miłe wieści od rana. U nas też to co się nie zmieści do skrzynki trzeba odebrać na poczcie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Takie wieści to sam miodzik.Miłego dnia.

    OdpowiedzUsuń
  7. Super wieści :))) Oczy Luizjany niesamowite!
    A na kalendarze czekamy cierpliwie :)))

    OdpowiedzUsuń
  8. W tak wielu przypadkach zwięrzątka trafiają w niewłaściwe ręce... Całe szczęście, że tutaj jest odwrotnie! Te kociaki są po prostu cudowne! Sam uwielbiam koty i gdybym mógł sprawiłbym sobie jeszcze ze 2. Potrafią cholernie poprawić humor i są mistrzami przytulania się! Nie rozumiem ludzi, którzy mówią, że koty są fałszywe. Nie jest to prawdą.

    OdpowiedzUsuń
  9. Taki początek dnia to ja rozumiem! Z jednej strony rozpływam się w zachwycie, a z drugiej mi żal, że one nie u mnie:(
    Pewnie, że nie mogę się kalendarzy doczekać. No i nadal mam tremę, co Wy na to...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hanuś, tremę ???
      kochana, Ty się szykuj na czerwony dywan !

      Usuń
    2. Viki, w co ja się mam ubrać???

      Usuń
    3. Hanuś, jak to w co ?
      w to zwykle, gdy latasz po wsi wypindrzona- różowy piniuar, szpileczki, torebusia i wałek ;P

      Usuń
  10. A moja Biala Kura Retro??? Moze nie piekna? Ech, ja i tak musze czekac jeszcze co najmniej 3 tygodnie... albo i wiecej.
    Fajnie ze ludzie pisza co sie z kociakami dzieje. Na KaliMali czekam niecierpliwie, bardzo jestem ciekawa jak teraz wygladaja te puchate kulki :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iwonka, Biała w wersji Vitange jest świetna! Elegancka, stonowana, bardzo mi się podoba. :))

      Usuń
  11. Gosiu! Marysiu! Agnieszko! Uwielbiam Was!

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak się pięknie dzień zaczął!! To naprawdę miło ze strony nowych właścicielek, że dzielą się z nami opowieściami o kociakach, wspaniale wszystkie trafiły. Zajączki są tak rozkoszne, że słów brak...

    OdpowiedzUsuń
  13. jejku, ale cudne wieści :}
    i te dotyczące kociaczków i te rychłej wysyłki pięknych kalendarzy
    nie mogę się doczekać, kiedy zawiśniecie z Haną hahahah u mnie na gwoździu ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zapomniała doać, że Marysia jest śliczna i ma piękne zielone kocie oczy :}

      Usuń
    2. Viki, ulżyło mi. Wolę Twój gwóźdź od czerwonego dywanu:)

      Usuń
    3. ha! to ja wobec tego przyszykuję czerwonego gwoździa ;P

      Usuń
    4. Viki, drugi narychtuj na torebusię. Gdzieś mus ją odwiesić:)

      Usuń
  14. u mnie listonosz wpycha wsio do małej skrzynki ( takie są na wsi). jak pada deszcz to wszystko wilgotnieje. przyjdzie pilnować listonosza...a nie zawsze w domu jesteśmy.
    ja tez mam kontakt tylko z jedną mamą adopcyjną. inne obiecały, ale....ta jedna musi mi zrekompensować pozostałe dwie. uściski dla maluchów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Załamujecie mnie, dziewczyny. Jeśli będzie wepchnięte i zniszczone to trzeba jechać na najbliższą pocztę i robić reklamację. Ja zabezpieczę to super, jeśli mimo to się zniszczy to mnie coś trafi!

      Usuń
    2. Gosianko,spokojnie.Jak ja wparuję na pocztę z Owczarką bez kagańca to raz-dwa listonosz złoży u Cię kolejne zamówienie na swój koszt,cobym ja miała nie połamana przesyłkę:)))

      Usuń
  15. Ojtam, ojtam... się nie zniszczą! Czekam spokojnie :)
    Bardzo przyjemnie się mi czytało wieści o kotkach w nowych domach i tak bardzo mi się zamarzyło, żebym i o malutkiej Łatce tak mogła przeczytać. Gdyby ktoś zechciał malutkiej psince dopomóc, to proszę, niech na mój blog zerknie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już ją widziałam, nawet pokazywałam jednej kobiecie, która szuka pieska dla mamy, może...
      Sunia jest prześliczna. Bidulka malutka.

      Usuń
  16. Jutro poproszę naszego listonosza by dal do ręki kopertę. Na pewno zapamięta, lubimy się, także dzięki pieniążkom jaki dostaje dwa razy w miesiącu. :)
    A kotki szczęśliwe kotki i mądrzy dobrzy ludzie którzy je wybrali to są wieści które głaszczą serce. :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Luizjana jest jednym z najpiękniejszych kotów jakie kiedykolwiek widziałam. Oprócz moich Dziewczyn oczywiście:) A zajączki mają własny apartament i wspaniałą rodzinkę, super.
    Gosiu, Ty powinnaś zostać patronką wszystkich kociastych.
    Małgorzata od Szczęśliwych Kotów. Prawda,że fajnie brzmi ? :)
    Monika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Moniko, ale rolę patronek zostawię dla innych. Ja mam z tego naprawdę dość radości i satysfakcji i bez tego. Poza tym nie zawsze się udaje, niestety.
      Pozdrawiam Cię.

      Usuń
  18. Swietny kocurek - uwielbiam zwierzęta w każdej postaci a ten czarny kotek jest cudowny! Mam w domu jednak psa - chciałem kiedyś kota ale mogloby się to źle skończyć dla niego

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla psa? :) Koty i psy świetnie się dogadują. Popatrz jak jest u mnie. :)

      Usuń
  19. Luizjana i jej Pani sliczne :):)Odwiedzilam tez blog:) A czy Buraczek i Rzepka maja nowe imiona?Sa przeslodkie, a muzyczka relaksacyjna mnie rozlozyla:):):)

    OdpowiedzUsuń
  20. I Pani, i Luizjana, i blog - piękne, oryginalne i interesujące ;-)

    OdpowiedzUsuń

Fajnie, że piszesz! Pisz, komentuj, daj znak, że jesteś!
Dobrej energii nigdy za wiele. :)