Strony

środa, 22 października 2014

Nasze randewu, część trzecia, ostatnia i coś mi się wydaje, że Jolka się do mnie wybiera

Nasze-randewu-część-1.
Nasze-randewu-część-2.

Gosia: Jolu, nasze czytelniczki oraz pewien specjalny czytelnik na pewno umierają z ciekawości, jak wyglądał w dalszej części dzień, który zaczął się tak wspaniale - od wspólnego podziwiania wschodu słońca na plaży i picia kawki z widokiem na obudzone mewy, fale i dziką plażę pośród drzew. Ach, jakie to było doskonałe rozpoczęcie dnia! Mimo że zmarzłam i potem musiałam zagrzać się pod kołderką (i zasnęłam), nie żałuję ani sekundy! Tym bardziej że następną atrakcją było śniadanko. Nietypowe, bo jedliśmy na nie... zupę z kurek! Czy możesz o niej opowiedzieć?


Jola: Należy się małe sprostowanie: zupa jest głównie z ziemniaków i marchewki, a kurki stanowią w niej właściwie taką... wisienkę. Przepis świsnęłam z jednego z moich ulubionych blogów kulinarnych ze wskazaniem, że uwielbiam go też ze względu na piękne fotografie, w tym żarełka, a mianowicie stąd: http://konwaliewkuchni.blogspot.com/2012/08/kurki-na-obiad.html (klik). Za ten przepis jestem bardzo wdzięczna Magdzie, gdyż zupka jest prosta w wykonaniu,  bardzo dobra i niezwykle smakuje mojemu patyczakowi, co do którego jak wiesz mam zalecenie lekarskie, a mianowicie tuczenie. :) No i zawiera ta zupa KURKI, a tych podczas naszego spotkania nie może zabraknąć! To już tradycja. Ale, ale, czy Ty potwierdzasz, że zupa jest pyszna?


Gosia: Jest przepyszna! Gęsta i ma kapitalny kolor! W każdym razie gratuluję Magdzie przepisu, a sobie przyjemności jej zjedzenia. :) Usmażyłam do niej grzanki i całość stanowiła królewski posiłek. Najedzeni poszliśmy na spacer, który jakoś tak naturalnie odbył się w dwóch grupkach. Ujęła mnie męska przyjaźń naszych panów. :)


Jola: A na tych grzankach zalegały usmażone nadmorskie podgrzybki, którym też należy się wzmianka! Ale wracając do tematu, czyli do naszych chłopaków, to powiem Ci, że do dziś mnie zżera ciekawość, o czym oni tak zawzięcie rozprawiali przez cały ten, wcale nie taki krótki, spacer! Chyba wreszcie przepytam Igora na tę okoliczność. ;) Jedno jest pewne, bo tego się przypadkiem dowiedziałam - jednym z tematów był Stanisław Lem.





Gosia: Uau! Jestem pod wrażeniem! Widać było, że dobrze im się rozmawia, ale nie sądziłam, że o literaturze! :) My też pogadałyśmy sobie. Dotknęłyśmy spraw trudnych i poważnych, które w naszej codziennej korespondencji nie wybijają się na plan pierwszy. Ułożyło się to naturalnie i odpowiada mi to. Miałam czas w moim życiu, że umiałam tylko narzekać i żalić się. Cenię sobie, że to jest za mną. Lubię nasze zwykłe rozmowy. Jednak wiadomo, że każda z nas ma swoje bardzo poważne problemy i dobrze było podzielić się tym.





Jola: Każda z nas miewa też gorsze chwile i wtedy od razu da się to dostrzec także w tej codziennej korespondencji. Ale fakt, poza bardzo oczywistymi trudnymi momentami, te bardziej błahe sprawy nie dominują, a na pewno nie wałkujemy ich tygodniami. Bo szkoda na to życia. Mam taką koleżankę, z którą kilkanaście lat temu, zanim wyjechała do Anglii, dość się przyjaźniłam, no więc miałyśmy z Violką takie powiedzenie, że życie jest zbyt krótkie... i tu dopowiadałyśmy coś zgodnie z aktualną sytuacją, np. jest zbyt krótkie, aby się martwić z powodu nieszczęśliwej miłości. ;)



Gosia: Pewnie, że tak! Nieszczęśliwa miłość jest przereklamowana! :) Cieszę się z tej naszej rozmowy, bo wiem, że umiemy rozmawiać i o trudnych sprawach. Tam w nadmorskim lesie, wśród oszałamiającego zapachu sosnowych igieł, w szumie fal, w morskiej bryzie, oglądając chmurki na niebie, ptaki lecące nad wodą, okręty wojenne (!) na horyzoncie, znajdując raz za razem grzyba, czułam się idealnie. Wspaniale. W dobrym towarzystwie i milczy się fajnie. :)

Jola: Noo...

(teraz będzie dużo zdjęć)












Gosia: :) Ponieważ moją dewizą jest powiedzenie "mówić należy krótko, ale smacznie", na tym kończymy. Dziękuję Ci za ten, hrehrehre, wywiad i widzimy się za rok. Obiecujesz, Talibio? :)

Jola: Dopiero za rok?! A gdybym tak... ;) No dobra, bo żeby, ten... no, żeby nie było przesytu. I jeszcze cytat: hrehrehre.

Brama zamknięta. Wczasy zakończone. 
W tę stronę leciał z nami taki sympatyczny stworciu.
( W tamtą też mieliśmy chmurne towarzystwo, jak pamiętacie.)

Widoczek z trasy. 
I ostatnie zdjęcie: twórczy rozgardiasz w pokoju podczas wyluzowanych wczasów. Uch, jak było cudnie!!

Pies ma do wyboru kocyki, dywaniki. Gdzie leży pies? 

To kiedy klasówka?


PODPIS




77 komentarzy:

  1. A ic t tymi klasufkamy! Zadnych takich!!!
    Daj sie delektowac nastrojami nadmorskimi, sokawkami na wydmach, meskimi rozmowami, i innymi takimi, a nie zaraz obuchem w rozmarzony leb.
    No! Qrna! :))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesz się, że klasówka jest zapowiedziana, a nie zrobiona nagle, ani, że nie musisz odpowiadać przed tablicą, qrna, no!!

      Usuń
    2. Kurczę, Anno, a cóż Ty się tak boisz tej klasufki? Toż to przecież najprostszy sposób na zdobycie jakże wspaniałej nagrody. Nie wiem, czy Ci wiadomo, ale przewidujemy np. rozdanie następujących trofeów i bonusów:
      1. talon na balon
      2. zezwolenie na leżenie
      3. odszkodowanie za nękanie
      4. kupon na poplon
      5. blankiet na bankiet
      6. paragon na wagon
      7. żeton na kabareton
      8. kwit na wczesny świt
      9. zgoda na małego głoda
      10. dwie przepustki do Ustki
      11. certyfikat na duplikat
      12. list żelazny zawsze ważny

      I co? Dalej oporujesz?

      Usuń
    3. O, i to jest godna pochwały postawa... blogerska. :)

      Jeśli lobby klasufkowe się postara z aplauzem, to się ustali termin i ogłosi, o!

      Usuń
    4. Pytam, bo dobrze wiedzieć, kiedy nie wchodzić na blog. :D :D :D :D. O! Oooo!

      Usuń
    5. I asygnate na szkocką krate - jako kolejna nagroda ;)) Anais z przyczajki

      Usuń
    6. Ta dodatkowa nagroda to za wagary na czas klasówki. Wygram! Wygram jak nic. Przygotowałam się, dopytałam... :D, wczułam w atmosferę szkolnych lat entuzjazmu sprawdzianowgo.

      Usuń
    7. Szkocka krata?! A w życiu! Za wagary to może być co najwyżej list żelazny zawsze ważny. :P

      Usuń
    8. Przyznaj, Jolu, że masz apetyt na ... wilczy. :))) . Wagary same w sobie to już nagroda, a że z konsekwencjami?. To co? Nic za darmo.

      Usuń
    9. Zara, zara, bo chyba nie ogarniam - że ja mam ochotę na wilczy bilet na apetyt? Czy żeby Tobie wilczy bilet zamiast listu żelaznego? Strasznie się splątałam... To z tego nadmiaru przewidzianych nagród, qrna.

      Usuń
    10. Że masz apetyt wilczy na klasówkę :D i rozdawanie 'nagrodów'.

      Usuń
    11. Może być klasóweczka ja celuje w 10 dwie przepustki do Ustki ;))))

      Usuń
    12. Chętnie załapię się na jedną - nie będę mieć do celu daleko. ;)

      Usuń
  2. Ta klasufka to pewnikiem jakichś trujący grzyb,którym wciąż nas straszom.:(
    Eeeech morze!:)))
    Na takich przyjacielskich spotkaniach można oczyścić swój organizm z brudnych myśli...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tam nie wiem, ja się do brudnych myśli nie przyznaję, he he :))
      Ciężkie było zwyczajnie, jak to w życiu :)

      Usuń
    2. Na brudne myśli tylko klasufka! :P

      Usuń
  3. Do Trzęsacza jeździłam odkąd pamiętam, niesamowite jak za mojego życia morze zabrało kawał lądu, pamiętam jeszcze trzy stojące ściany kościoła!
    A poza tym-zdjęcia jak zwykle przepiękne:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie tam, widać, że gmina dba o to miejsce, warto pojechać.

      Usuń
    2. Ja też pamiętam z jakiejś wycieczki wczesnonastoletniej trzy ściany ruin.

      Usuń
  4. A nad morzem naszym cudnie! I ta kolorystyka zdjęc, cudna wyrazistosc powietrza, a nade wszystko ciepłe barwy przyjaznych sobie dusz, które tak fajnie razem czas ze sobą spędziły...Wszystko to, ach, ach! Życie potrafi być jednak piękne!:-))

    OdpowiedzUsuń
  5. Trzesacz! Mieszkalam calkiem niedaleko przez 30 lat :D haha, wiedzialam ze bywasz kolo moich starych terenow :D Swiat jest mały, może i kiedyś spotkałam Jolę na swej drodze i o tym nie wiem :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jola mieszka ze 150 km dalej na wschód, ale może i ją kiedyś widziałaś... :)

      Usuń
    2. Jestem pewna, że gdzieś się widziałyśmy - od razu wiedziałam, że skądś Cię znam, Monique. ;)

      Usuń
  6. Natentychmiast chcę zjeść zupę z kurek! Wspomnienia nadmorskie jak balsam na duszę (przyznaję się bez bicia, że jak mam gorszy dzień, lecę do japońskich wpisów, ale tu wyrosła im konkurencja ;-) ).
    Co do Rufiego - oto znacząca różnica pomiędzy kotem i psem, poza tymi oczywistymi ;-)))) Kot, mając do wyboru kilka dywaników, wybrałby kanapę ;P Przynajmniej mój ;-)
    Pozdrowienia dla obydwu Autorek!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo trafne! Rufi wytrenowany przez kociamby nawet na wyjeździe ustępuje z lepszego miejsca :)

      Usuń
    2. Nie wiem jak Gosianka, ale ja tam odzdrawiam. :D

      Usuń
  7. Pięknie! Znam te okolice (tylko z opowiadań, szkoda!), a całkiem niedawno był tam mój mąż. I te rozmowy! Chętnie dołączyłabym zarówno do damskiego, jak i do męskiego towarzystwa - Lem był jednym z pierwszych pisarzy s-f, których poznałam; do dziś jestem zafascynowana "Cyberiadą" i chętnie do niej wracam, a jako dojrzała czytelniczka poznałam inne jego książki i też mnie bardzo zainteresowały.
    A klasówka? Nie mam nic przeciwko, bo zawsze wolałam klasówki od koszmarnego odpytywania przy tablicy :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ;)) Dzięki, Ninko, jesteś niezastąpiona i duma mnie rozpiera z takiej prymuski!

      Usuń
    2. Ninko, ja tam jestem pewna, że my gdzieś, kiedyś, że nam dane będzie sobie potowarzyskować. :)

      Usuń
  8. Ten Rufi, biedaczek. Tak sie przyzwyczaił, że koty go z kocyka wywalają, że tutaj nie chciał się może do dobrego przyzwyczajać? ;)
    Piękne zdjęcia, zupa wygląda smakowicie, fajnie, że mogłyście się spotkać i pobyć w tak pięknych okolicznościach przyrody :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Super! Cieszę się Waszą radością !

    OdpowiedzUsuń
  10. Aż miło poczytać :) Zdjęcia piękne bo i tam pięknie. Najbardziejsze zdjęcie, to te z piachiem i śladami. Jak obrazek na ścianę normalnie !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż poleciałam zobaczyć! Faktycznie, fajne! Dzięki, Ewo :)

      Usuń
    2. A ptaszki na tle fal? I to nie były mewy!

      Usuń
    3. A KTÓRY NUMER zdjęcia (że się jadowicie zapytam:) z temi ptaszkami ?

      Usuń
    4. Uprzejmie odpowiadam na jadowitość Twą, droga Ewuniu: numer 10 (słownie: dziesięć). :)

      Usuń
    5. Tylko se musisz powiększyć fotkę, bo inaczej ptaszków znów nie dojrzysz. A leciała ich cała chmara! Ładnie się wkomponowały w tło, ale Gosia zdążyła je pochwycić. Bo to miszczyni jest. :)

      Usuń
    6. O jejuńciu, jak dobrze, że mi wskazałaś ! Ono jest BARDZO CUDNE !!! I prawda to : Gosia jest Miszczynią z refleksem przez duże M ! Rzeczywiście tam ich dużo, klucz jakowyś kaczkowaty, albo chmara. jak mówisz :) Bardzo, bardzo ładne !

      Usuń
    7. Za diabła ich nie widać gołym, niepowiększonym okiem, co? Jak patrzyłam, gdy Gosia pstrykała, to miałam nadzieję, że coś tam będzie widać, choć była to spora odległość, a ptaki się, kurna, oddalały i za nic nie chciały zawisnąć w powietrzu jak ważki.

      Usuń
  11. Wspaniały wypoczynek, będzie co wspominać i czym się cieszyć w długie jesienne wieczory :) też coś czuję, że nie wytrzymacie aż roku do kolejnego spotkania ;) i pewnie nastąpi ono dużo szybciej :)

    A pies oczywiście leży na podłodze, co mu tam po kocykach :D

    Cudne zdjęcia, aż żałuję, że nie mogę się teraz przetransportować nad morze...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest co wspominać, a na wypadek amnezji wszystko jest tu udokumentowane. :)

      Usuń
  12. Ale miałas światło w Trzęsaczu! pozazdrościłam:)))

    OdpowiedzUsuń
  13. No proszę... i fotka ze Świebodzina sie ty zapodziała. Mieszkam stosunkowo niedaleko a jeszcze w życiu tej figury nie widziałam na oczy... pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ileż to korzyści przynosi ludziom zaglądanie do ZMD! ;)

      Usuń
    2. Figurę w Świebodzinie mus zobaczyć. Do dzisiaj nie wierzę, że ona NAPRAWDĘ istnieje:)

      Usuń
    3. Wiesz, że do dziś w sumie też nie wierzyłam... No ale zdjęcie jest! Przecie se Gocha nie spreparowała go chyba w Fotoszopie. ;)

      Usuń
  14. Ja też natychmiast bym chciała zjeść taką zupę, ale po kliknięciu linku - info: strona nie istnieje :(
    Chyba musicie napisać ten przepis osobiście....
    Ella-5

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już naprawione, nie pisz sama! :D ♥♥♥

      Usuń
    2. Jakby co, to ja już znam przepis na pamięć, bo gotowałam z dziesięć razy od sierpnia! :)

      Usuń
  15. A ja spróbuję ugotować. Grzybków w tym roku mnóstwo namawiam na gąski raz warto spróbować. :)
    Znaleźć przyjaciela w wielkim świecie to wspaniale wydarzenie. Serdecznie was pozdrawiam z uśmiechem od ucha do ucha. :(--------------------------------------------:)
    Taką długą przerwę zrobił kituś nadeptując na klawisz na klawiaturze. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaak, one tak właśnie nadeptują. :] Pół biedy, jak tylko coś nabazgrzą albo zrobią przerwę, ale gdy wywalają coś w kosmos, to już mniej zabawne. ;)

      Gąski chyba też się nadadzą do tej zupki. :)

      Usuń
  16. "Specjalny czytelnik" a to faajne :) czyżbym ja widział tam molo w sopocie na jedym ze waszysz JolkuAnku zdjęć?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć, Specjalny! :)
      Z tym zdjęciem to jakaś zmyłka Ci się zrobiła. Chyba masz na myśli zdjęcie tarasu widokowego w Trzęsaczu - nawet fajne miejsce, tylko strasznie wtedy wiało. Ale widok zacny.

      Usuń
  17. Ja się pytam co zeżarło mój poranny komentarz? Taki był zgrabnie skomponowany i pozdrowienia były dla Panów dyskutantów, zachwyt nad zdjęciami i przyjaźnią obu pań, głaski dla skromnisia Ruficzka.
    Teraz już aura przytłumiła we mnie wszelkie lotne słowa, więc tylko melduję, że mi się podobało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewo, tu się dzieją dziś takie rzeczy, o jakich się filozofom nie śniło: przez jakąś godzinę albo dłużej nie mogłam wkleić tu swojej odpowiedzi! Na szczęście jednak wreszcie mnie wpuściło. A rano to w ogóle wszystko zniknęło na dłuższą chwilę, aż się bałam, że całkiem wybuchło.
      Pozostaje nam więc, na przykład zasypiając, wyobrażać sobie Twoją poranną poezję, Ewuniu. :)

      PS. Jednego z dyskutantów zobowiązuję się pozdrowić. :)

      Uściski!

      Usuń
    2. Do kitu z tym! Mojego komentarza tez wcielo, a tez byl ladny (ja jestem z lobby buntowniczego...)i pisac znowu nie bede, bo padam na nosek - wrocilam do domku poltorej godziny temu i jestem gotowa na grzede sypialna......zzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzz

      Usuń
    3. Krysiu, machnij ręką na pożarty komć, buziaki na dobranoc! ♥

      Usuń
  18. Fajne to Wasze randewu, ale że mnie na moją zupę nie zaprosiłyście i na te pyszne grzaneczki... foch!
    ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A właściwie to ile miałyśmy do Ciebie kilometrów, Magdo? Bo wiesz, jakby co, to uwzględnimy to w planach na przyszły sezon kurkowy. :)

      Usuń
    2. Pewnie ze sto, ale cóż to za odległość w dzisiejszych czasach.:)
      A jakby co, to ja zawsze na kawkę zapraszam, może nie podam jej w butli po maślance
      i w takich pięknych okolicznościach przyrody, ale postaram się, żeby była równie pyszna.:))

      Usuń
  19. JolkoM jak będziesz przylatać do Gosianki ,to nawróćcie siem i k mnie ,namiary znacie :))))
    Pięknie i przemiło Wam było nad tym morzem :)))

    A klasówki siem nie bojam ,a co ,bo kto powiedział ,że muszę jom napisać celująco ;))) Mozna przecież być dość dobrym :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mary, następnym razem we Wrocku na pewno nie omieszkam się w Twoje strony wybrać, możesz być pewna. A najlepiej to będzie, jak nas gdzieś na swoje szlaki poprowadzisz, bo mnie ciekawią. :)

      W kwestii klasówki - jak najbardziej starczy być dość dobrym. Kujony mają złą sławę. ;)

      Usuń
    2. No tak, ale nie napisac celujaco to znaczy, z e nie czyta sie postow ze zrozumieniem i dokladnie i dwa razy (dla pamieci).....no, obciach, no!

      Usuń
  20. Za tak spędzonym czasem tęskniłabym całą zimę i jeszcze bardziej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hana, ja tam byłam jedną dobę i, nie powiem, tęsknię, a cały tydzień w takich okolicznościach! Ech...

      Usuń
  21. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  22. piękne wspomnienia :) i piękna przyjaźń, tak niespodziewana :)

    OdpowiedzUsuń

Fajnie, że piszesz! Pisz, komentuj, daj znak, że jesteś!
Dobrej energii nigdy za wiele. :)