Strony

czwartek, 27 września 2012

Perfidia

Witam czwartkowo i zapraszam chętne osoby do przeczytania zapowiadanego tydzień temu opowiadanka autorstwa MójCiOnego.
(Przypominam wstęp z poprzedniego wpisu:
Ostatnio umilaliśmy sobie z MójCiOnem wieczór, pisząc krótkie opowiadanka na zadany temat. Taka twórcza zabawa. Ćwiczenie dla mózgu. Czas jest ustalony na max 30 minut, można pisać na ok. stronę, temat zadaje jedna osoba. Padło na mnie. Wymyśliłam ni z gruszki, ni z pietruszki słowo: "perfidia" i tak powstały dwa opowiadanka).


PERFIDIA


Pijak leżał w bezwładnej pozycji niedaleko chodnika. Jedna noga tkwiła pod ramą roweru. Głowa zwieszona w dół, w stronę rowu. Widać było, ze padł tak, jak jechał. Jeden moment. Zamroczenie - zboczenie z trasy - po drodze dwa małe krzewy forsycji - upadek - zaśnięcie. Pewnie nie czul żadnego bólu. Kamienny sen.

Chłopak siedział na nim okrakiem. Najwyraźniej przeszukiwał mu kieszenie. Od chwili, kiedy się zatrzymałem, zdążył już zaglądnąć do drugiej, wyjmując coś przypominającego portfel. Był tak przejęty, że nie usłyszał, kiedy za nim stanąłem. Właśnie zaglądał do jednej z przegródek portfela.

- Co ty wyrabiasz? - prawie krzyknąłem. - Czemu grzebiesz po jego kieszeniach?
Chwyciłem go, ściskając mocno przetarty kołnierz kurtki dżinsowej.
Podskoczył przerażony. Odwrócił się, próbując wstać, ale przycisnąłem go, uniemożliwiając ucieczkę. Krew odpłynęła całkowicie z jego twarzy. Był za słaby, żeby pokonać górującego nad nim dorosłego mężczyznę. Wiedział już, że nie wstanie i nie wymknie się.
Otworzył usta, ale nie wydał dźwięku, jakby strach hamował proces myślenia. Przez chwilę patrzył na mnie, po czym wydukał:
- To mój ojciec, proszę pana... Stracił przytomność...
- I chcesz się o tym upewnić, grzebiąc mu po kieszeniach i w portfelu? - mój głos był jak wyrok sędziego.
- Szukam jego komórki... Chcę wezwać pomoc... Zawsze ją woził przy sobie... - Przerażenie nie schodziło z jego twarzy. Przełknął ślinę, spuścił wzrok. - ...Jest chory... Ma padaczkę - łzy popłynęły po jego policzkach.
Dopiero teraz spostrzegłem, że nie miał więcej niż 15 lat. Rzuciłem okiem na faceta leżącego pod rowerem. Nic nie wskazywało na alkohol. Był porządnie ubrany, a rower wyglądał na nieprzechodzony. Z boku głowy, blisko ucha, włosy miał sklejone. Prawdopodobnie krew. Z ust wisiała mu cienka nitka śliny. Wydawało mi się, że widzę również odrobinę piany. Szlag! Przecież on może umierać!
Puściłem chłopaka, którego emocje wybuchły po pierwszym szoku. Zaniósł się płaczem. Klęknął obok głowy leżącego i jak mantrę zaczął powtarzać słowo "tato". Nachyliłem się nad jego ojcem i chwyciłem nadgarstek. Trudno mi było opanować drżenie rąk. Jaki drań ze mnie!  Gdzie ten pieprzony puls... Wreszcie mój kciuk wyczuł słabe tętno... OK, trzeba działać...
- Masz telefon? - rzuciłem do chłopaka, od razu przeklinając własną głupotę. Przecież nie szukałby komórki ojca, gdyby miał własną.
- Trzeba zawołać karetkę! - załkał. - On może się udusić!
- Bedę musiał podjechać do jakiejś budki! Też nie mam komórki!
- Za tym zakrętem jest bank i poczta... Tam chyba jest telefon... To blisko... - wyjąkał, cały czas szlochając.
- Dobra. Łap - rzuciłem mu wcześniej zabrany portfel. - Pilnuj ojca, a ja podjadę, zadzwonię na pogotowie i zaraz do was wracam! - czułem, jak pulsuje we mnie krew nasycona adrenaliną. Działać! Działać!
Wskoczyłem do samochodu... Aha!
- Jak się nazywasz? Jak macie na nazwisko? Na pewno o to mnie spytają!
Nie wiem, skąd wytrzasnął tę kartkę i pisak. Widać, że się trochę uspokoił. Moja szybkość i pewność działania dodała mu otuchy.
- Zapiszę panu! Proszę im przedyktować - już pisał swoje dane.
Podbiegł do mnie i podając kartkę przez okno, ścierając łzy, powiedział:
- Dziękuję panu. Nigdy tego nie zapomnę.
- Pilnuj ojca. Wszystko będzie dobrze. Dopilnuję tego!
Pojawił się pierwszy uśmiech na jego twarzy. Kiedy ruszyłem, widziałem w lusterku wstecznym, jak podchodzi do ojca i nachyla się nad nim.
Skupiłem się na jeździe. Do zakrętu było dobre pół kilometra. Lepiej, żebym cały dojechał do tego telefonu. Czułem, jak drżą mi kolana. Ode mnie zależało być może czyjeś życie, a jednocześnie szczęście lub tragedia tego małego. Szybciej, do jasnej cholery! Gdzie jest ta budka!?!?
Jest! Widziałem bank po prawej stronie. Jest i poczta! Na ścianie telefon! Jak dobrze, że te zabytki wiszą jeszcze gdzieniegdzie!
Podjechałem z impetem na chodnik. Samochód aż podskoczył na krawężniku. Ostre hamowanie i już biegłem do telefonu... Teraz 112! Dłonie całe rozedrgane! Ledwo co mogę nacisnąć odpowiednie klawisze... Mylę się! Szlag!!! Jeszcze raz! Szybciej do cholery!!! ..... Jest! Sygnał... Gdzie ta pieprzona kartka. Nie w tej kieszeni??? Jezu!!! W samochodzie zostawiłem!!! Puszczam słuchawkę wiszącą na kablu wzdłuż ściany. Może się nie rozłączą... Bieg. Te kilka metrów jest jak maraton! Muszę obiec samochód dookoła, bo drzwi zamknięte od pasażera! Wiem, że każda chwila to kropla życia wyciekająca z tego biedaka. I ten dzieciak! Nie mogę go zawieść! JEST! Chwytam ją i zawracam do telefonu... Jeszcze chwila i już łapię słuchawkę.
- Halo! - przełykam ślinę...
- Pogotowie, słucham! - jest głos z drugiej strony! Jaka ulga!
Rozwijam kartkę, krzycząc do słuchawki:
- Był wypadek! Jest ranny rowerzysta! Nieprzytomny...
- Proszę podać...
Dalszego ciągu instrukcji dyspozytorki nie usłyszałem. Na pomarszczonej kartce nabazgrane zostało jedno koślawe słowo: PERFIDIA. Drukowanymi literami. Nic więcej... Krótki komunikat od tego szczeniaka.

Kiedy wróciłem, nie było chłopaka ani roweru. Leżący mężczyzna pozbawiony był kurtki, którą wcześniej na nim widziałem. Po kilku minutach nadjechało pogotowie wezwane przeze mnie. Mężczyzna już nie żył. Rana na głowie zadana była tępym narzędziem. Na trawie nie było nic twardego, co mogłoby spowodować takie uszkodzenie czaszki. Narzędzie zbrodni zniknęło.

KONIEC


A może ktoś przyłączy się do zabawy i opublikuje u siebie albo u mnie kolejną wersję? 
Zapraszam chętnych. Tylko pamiętajcie, żeby nie oszukiwać. Pół godzinki!!

72 komentarze:

  1. świetne, trzyma w napieciu!
    Podziwiam za kunszt literacki Twojego M.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow! Jestem pod wrażeniem. I pomysłu i sposobu pisania.
    Twój mąż powinien zająć się pisaniem... W sensacji byłby świetny :)
    No i oczywiście nie spodziewałam się takiego zakończenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też dałam się nabrać, że to się inaczej skończy!

      Usuń
    2. Zapomniałam o tytule czytając. Naiwniary z nas ;)

      Usuń
  3. Ja pierdziele!!! ależ mi ciarki przeszły, normalnie i wdziałam tą scenę...brawo dla męża!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Osz ... ja Cię... sucho w gardle.... Mocne! Dobre!

    OdpowiedzUsuń
  5. doskonałe opowiadanie:)

    OdpowiedzUsuń
  6. w pół godziny się nie da. świetny kawałek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To było w pół godziny. Teraz poprawiłam tylko przecinki, literówki i takie tam:) Jest trochę nielogiczności w nim, wiec można by je bardziej dopracować.
      Dzięki!

      Usuń
  7. Anka, pilnuj MojCiTwego, bo Jego akcje szybują:)))
    świetne opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Domyślam się, ale jestem bezsilna, On musi sam się pilnować:)

      Usuń
  8. Nie wierze, ze takie cos moglo zaistniec...chyba jestem z inneo swiata!
    Serdecznosci
    Judith

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale mocne zakończenie, aż mi się zimno zrobiło.
    Opowiadanie trzyma w napięciu.
    Pozdrowienia dla Ciebie Aniu i dla TwójCiJego :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Czy ja mówiłam ostatnio, że wolałabym bez happy endu? no to nie wiedziałam co mówiłam :D
    Dreszczyk. Normalnie dreszczyk.

    OdpowiedzUsuń
  11. A idź Ty....skąd mały chłopiec zna takie słowo?
    I znaczenie?
    Nie wierzę.
    elka

    OdpowiedzUsuń
  12. Twój mąż Aniu to mistrz suspensu.
    Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  13. gdyby Twoj mąz zdecydowal sie na pisanie ksiązek pierwsza bede mu kibicowac i stac w kolejkach,jesli trzeba po kazdy nowy egzemplarz. Bardzo mi sie podobaja jego recenzje i opowiadania- czekam na wiecej.

    OdpowiedzUsuń
  14. No, no... Szacuneczek się należy. Choć przyczepiłabym się do pewnego szczegółu, bo jest napisane "właśnie zaglądał do jednej z przegródek portfela", w kontekście czego mało wiarygodne może się wydać wyjaśnienie młodego człowieka, że szuka komórki. No, ale to tylko pół godziny.

    Buziaki, Aniu, i ukłony dla autora. :)

    JolkaM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jolu, jest tam trochę takich kwiatków, ale jak sama zauważyłaś, to było pisane na szybko, bez poprawek (ja poprawiłam tylko literówki)
      dziękuję za ukłony! Ho Ho!!

      Usuń
    2. A ja uważam, że nie ma tu co poprawiać, bo te niby zgrzytające szczegóły, są jasne dla czytelnika, który ich wręcz czasami szuka, ale nie dla kogoś, kto naprawdę uczestniczy w podobnej akcji. Wtedy często traci się głowę i można przeoczyć słonia na ulicy.
      Ludzie często zahaczają się na jakimś detalu, a potem działa ich własna wyobraźnia, bez względu na fakty.
      Bardzo profesjonalne opowiadanie, moim zdaniem:) :)

      Usuń
    3. No i jeszcze dodam, że krótkie to, ale niesamowicie treściwe i budzące wiele emocji.

      A zanim włożyłam okulary...:)))) , zamiast "pijak", przeczytałam "pająk" i na początek usiłowałam wyobrazić sobie pająka, przygniecionego rowerem z nogą pod ramą hahahahahaha :))))))echhhh:)

      Usuń
    4. Uśmialiśmy się z tego pająka oboje:))

      Usuń
    5. Hm, Magnolio, oczywiście, że "ludzie często zahaczają się na jakimś detalu, a potem działa ich własna wyobraźnia, bez względu na fakty." Tyle że, moim zdaniem, tak jest w realu, a w przypadku fikcji literackiej właśnie taka jest rola autora, żeby czytelnikowi się wydawało, że narrator, tym bardziej bezpośredni (występujący w pierwszej osobie) jest w środku opisywanych przez siebie wydarzeń i żeby były różne detale, na których się zahaczamy, lecz by przy tym wszystkim były one wiarygodne i uprawdopodabniające sytuację. To wtedy jest profesjonalizm. Co oczywiście nie znaczy, że pozwoliłam sobie na szczerą uwagę, bo nie doceniam tego opowiadania. Wręcz przeciwnie, co zaznaczyłam, konstatując, że napisanie go zajęło autorowi tylko pół godziny.

      Usuń
    6. Dokładnie Jolu, te szczegóły o których piszesz można by dopracować i pewnie każdy pisarz przed publikacją by to zrobił. Tu jednak miała być zabawa na opowiadania i dlatego nie jest to takie ważne. Uważam, że fajnie nam obojgu wyszło:)

      Usuń
  15. Straszna historia, ten TwójCi to ma łeb...

    OdpowiedzUsuń
  16. A nie ma czasem TwojCiOn zamiaru wydac czegos? Zawsze to pare dodatkowych groszy do pensji. Moze chociaz na waciki wystarczy?

    OdpowiedzUsuń
  17. Ciekawe opowiadanie :-)
    Mimo wszystko tytuł zdradza od razu zakończenie,
    ale samo opowiadanie jest extra...
    Bardzo dobrze opowiedziane...:-)

    OdpowiedzUsuń
  18. Aniu, coś mi się wydaje, że Twój mąż pisze krótkie opowiadania do gazet.
    Już raz prosiłaś go by napisał Ci recenzję książki.
    To nie jest amator!!!!
    Opowiadanie świetne!
    Pozdrowienia dla Męża i dla Ciebie.
    Wybacz, że Jego umieściłam jako pierwszego. dzisiaj to On jest głównym bohaterem.

    OdpowiedzUsuń
  19. Bardzo dobre opowiadanie! Ale zgadzam się z Jasną, tytuł podpowiada, jak to się może skończyć; szczerze mówiąc spodziewałam się czegoś podobnego. Literacko lepsze od Twojego, ale... wolę jednak Twoją wizję świata: z dystansem do rzeczywistości, z humorem i - no cóż - z happy endem. Smutnych czy nieszczęśliwych zakończeń (choć są bardziej "literackie") mam dość dookoła.
    Ninka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No proszę! A ja myślałam, że to moje jest tak naiwne, że aż wstyd:)

      Usuń
    2. Jeśli naiwna jest wiara w umiejętność wybaczania i możliwość pogodzenia się.
      Mój pogląd na świat, a raczej na to, jaki powinien być, jest w gruncie rzeczy naiwny, o czym doskonale wiem. Myślę, że wiem też, co Twójcion chciał powiedzieć; początkowo odebrałam to wprost: co to za perfidny świat! Świat, w którym byle małolat może Cię do tego stopnia zrobić w konia! Ale przecież nie chodzi tu o zgodę na taki świat, ale o pokazanie pewnych rzeczy po to, aby właśnie się na nie nie godzić, żeby zrobić cokolwiek, by jednak było lepiej. I w tym sensie oboje mówicie w gruncie rzeczy o tym samym. Oczywiście, opowiadanie Twójcionego wiele by straciło, gdyby pokazał, jak ten perfidny typ zostaje przykładnie ukarany. Ja po prostu ostatnio uciekam od tego typu literatury. Myślę, że to zależy od charakteru, od momentu w życiu, a nawet od nastroju - ja mam chyba właśnie taki moment, kiedy tzw. poważna literatura raczej potęguje moje poczucie bezradności, zamiast pobudzać do działania.
      Nic nie ujmując talentowi Twójcionego, wolę sobie teraz poczytać coś mocno rozrywkowego i optymistycznego.
      Możecie uznać, że to moje "filozofowanie" jest wyważaniem otwartych drzwi, ale to opowiadanie bardzo mi się podobało i chciałam to jakoś bardziej zdecydowanie uzasadnić.
      Ninka.

      Usuń
    3. Mam tak samo Ninko. Kocham zgodę, uśmiech, dobro i marzę o takim świecie, stąd pewnie moje opowiadanie wpisuje się w ten naiwny nurt:)
      Cieszę się, że tak dużo napisałaś. Nie ma lepszego sposobu docenienia starań i pracy (która jest przyjemnością) blogera:)Ja czytam uważnie każdy komentarz!

      Usuń
  20. Faaajne!

    Nic nie na piszę, bo się zafiksowałam na wątkach sensacyjnych;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Świetnie napisane - zawodowo- w najlepszym tego słowa znaczeniu! Ale straszne, aż mnie przygniotło, choć spodziewałam się podobnego finału, ja także wolę czytać wersję zabawną czyli Twoją:-) Ale powieść szanownego TwójCiOnego przeczytałabym z największą przyjemnością. Pozdrawiam i dziękuję za super lekturę.

    OdpowiedzUsuń
  22. No proszę! Czekam na kolejną waszą potyczkę na opowiadania:)

    OdpowiedzUsuń
  23. Opowiadanie świetne, gratuluję, ale tytuł bym jednak zmieniła

    OdpowiedzUsuń
  24. TwójCiOn ...właściwie to chyba mam zły dzień na taki temat.Pisze świetnie-tak,że chętnie się przyłączę ale ...może prozak?Może to jesień?A może zbyt dużo takich "dzieci"

    OdpowiedzUsuń
  25. zaskakujące opowiadanie, trzymało w napięciu do konca :))

    OdpowiedzUsuń
  26. jeżeli się przyjmie w polsce to żółta wstążka będzie bardzo pomocna :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Jeśli takie zdarzenie miałyby miejsce w życiu, to powiedziałabym , że morderca był okrutny i perfidny. Na szczęście to tylko opowiadania z dreszczykiem emocji. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  28. Dobry tekst, świetnie się czytało, a zabawa mi się podoba, ale ... już nie dziś :)
    dobrej nocy

    OdpowiedzUsuń
  29. Męska i żeńska perfidia - więc jak je porównać? :-)
    Oba teksty bardzo mi się podobają.
    Gratuluję pomysłu na wspólne spędzanie czasu.

    OdpowiedzUsuń
  30. Co by tu na pisać tak z samego rana... kawka jeszcze nie zadziałała umysł nie wszedł na obroty:0 Ot po prostu , Podobało mi się , lubię sensację:)
    Pozdrawiam Was serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  31. Wow!
    Siedzę ze szczęką na podłodze... Zdolny ten Twój MójCiOn....
    Nie spodziewałam się takiego zakończenia...
    Pogratuluj mężowi pomysłu!
    Aha, jeszcze coś....Ja chcę więcej!!

    OdpowiedzUsuń
  32. No, nie zawiodłam się! Super!
    Szczegółów nie ma się co czepiac , bo przecież to było tylko 30 minut i przede wszystkim zabawa :-)
    Dawać więcej !!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  33. oki, ja się wyłamię- Twoje opowiadanie jest o niebo lepsze! takie z iskrą. Mąż dosłownie wziął się za temat.
    Jeżeli wymyślanie trwało pół godziny to wygrywasz o głowę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm, nie powiem, że mi to nie sprawiło przyjemności!! Dziękuję:))

      Usuń
  34. Opowiadanie bardzo mi się podoba, ale muszę przyznać,
    że szybko domyśliłam się, jak się skończy;)
    Przy Twoim opowiadaniu Aniu,
    zakończenie było zaskoczeniem:)
    Czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No proszę, więc ja też nie powinnam się wstydzić swojej "tfurczości";-)

      Usuń
  35. Aniu kiedyś chetnie wezme udział w zabawie:))koniec choć był dość przewidywalny..ale ,żeby az taka perfidia?..ło matko...zdolny ten mężuś:)))

    OdpowiedzUsuń
  36. O matko, alez ten TwojCiOn ma talent!!!!
    Super opowiadanie, czytalam w napieciu, a tu taka perfidia.

    OdpowiedzUsuń
  37. Bardzo fajne, tylko od razu wiedziałam jaki będzie koniec ;)... :D.

    OdpowiedzUsuń
  38. Aj jaj jaj, czuję niemoc, okropnie. Zrobiłem sobie kilkudniową przerwę od internetu, blogowania, czytania, a tu takie popisy, fiu fiu... Dobrze, że przynajmniej mózgi innych sprawniej pracują niż mój. Smutna lecz prawdziwa historia. Przypomina trochę przypadki, gdy zamiast ratować ktoś okrada ofiary wypadków. Ludzkie hieny! Czytając to opowiadanie nie mogłem odrzucić myśli to tym, jak wielka jest ludzka "pomysłowość" w czynieniu zła. Wyobraziłem sobie, ile zachodu, przygotowań, "pomysłowości" wykazują ci, którzy dręczą zwierzęta. Potrafią kilka dni oswajać zwierzę, karmić, głaskać, wzbudzić ufność w jakimś bezpańskim psie lub kocie, po to by zakatować, torturować... Podłym jesteśmy gatunkiem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro mi, że takimi myślami natchnęło Cię to opowiadanko, ale widać w tym chyba klasę pisarza, skoro potrafi wzbudzić takie emocje w czytelniku:-)

      Usuń
  39. lubie takie mocne teksty..., poporoszę o jeszcze :)
    dla mnie w perfidiach remis znaczysię 1:1:)
    Rafał vel lipton_ER

    OdpowiedzUsuń

Fajnie, że piszesz! Pisz, komentuj, daj znak, że jesteś!
Dobrej energii nigdy za wiele. :)