Strony

środa, 22 sierpnia 2018

Talerzyk RAKU Małgosi

A oto pierwszy z zapowiadanych przeze mnie ceramicznych postów.
Życzcie mi dużo szczęścia w ich realizacji, bo ciężko się wraca do blogowania, 
choć było ono tak ważną i piękną częścią mojego życia...

No właśnie. Może chodzi o to, że moje życie było kiedyś bogatsze we wrażenia: jeździłam po świecie, czytałam, malowałam, interesowało mnie wiele dziedzin, a teraz tylko koty i koty. Nuda! :)

Żeby to troszkę zmienić, wybrałam się na warsztaty ceramiczne do przepięknego miejsca pod Wrocławiem, gdzie w rajskiej scenerii lata uczyłyśmy się z innymi kobitkami wciągającego ceramicznego rzemiosła.

Taki widok na pobliskiej łące zastaliśmy. Bajka. 

Dzisiejszy krótki wpis będzie zdjęciową ilustracją procesu RAKU:

Ceramika raku (jap. 楽焼 raku-yaki) – rodzaj japońskiej ceramiki wypalanej w niekontrolowanej temperaturze w „żywym” ogniu, często w warunkach naturalnych (np. na ognisku w wykopanej jamie).

Czarki raku służą m.in. do ceremonii picia herbaty (chanoyu). Słynny był ośrodek blisko Kioto, gdzie od XVI wieku wytwarzano najsłynniejsze na wyspach czarki do herbaty.

Rozpalone do czerwoności naczynia (temperatura 900-1150 °C) wyciąga się z ognia specjalnymi szczypcami. Następnie poddaje się je redukcji w materiale redukcyjnym,
 np. w wodzie, trocinach czy trawie. Wszystkie te sposoby pozostawiają ślady na naczyniach w postaci odcisków narzędzi, trawy, liści. Szkliwa stosowane do raku mogą zawierać domieszki tlenków metali, co daje bardzo ciekawe mieniące efekty kolorystyczne podczas szkliwienia.


Na zdjęciu widoczna jest specjalnie izolowana w środku beczka do wypału w żywym ogniu.


Gaz z butli wchodzi przez specjalny otwór i ogrzewa do wysokiej temperatury przygotowaną i wypaloną wstępnie do postaci czerepu, a następnie poszkliwioną ceramikę. 


Proces ten pokażę Wam na przykładzie talerzyka zrobionego przez uczestniczkę kursu - Małgosię (tę samą, która uszyła te urocze kocyki-wyprawki dla kociąt ZMD).  Na poprzednich zajęciach Gosia ulepiła z gliny talerzyk-tackę. 


Odcisnęła w świeżej glinie kwiaty lawendy, potem talerzyk schnął, został wstępnie wypalony w piecu ceramicznym i na następnym spotkaniu (czyli na tym, które jest na zdjęciach) Gosia poszkliwiła go, nadając kolor kwiatkom i gałązkom, a resztę pokryła szkliwem bezbarwnym. 


Talerzyk powędrował do beczki-pieca raku i tam piekł się w temp. ok 1000 stopni przez 2 godziny.


Na zdjęciu widać monet jego wyciągnięcia. Jest niesamowicie gorący, rozgrzany do czerwoności, którą widać pod światło. Do wyciągania służą specjalne szczypce, a ich operator musi mieć ręce zabezpieczone specjalnymi spawalniczymi rękawicami.


Gorący produkt wędruje do beczki wypełnionej trocinami. 


One natychmiast zapalają się żywym ogniem!


Zaczyna się proces pękania szkliwa...



Do beczki wędruje kolejna warstwa trocin - wszystko to następuje bardzo szybko.


I jeszcze jedna łopata trocin na wierzch - śmig!



I natychmiast zamykamy pokrywę, aby zgasić ogień. 


Dym powstały po zgaszeniu trocin wrzyna się właśnie w pęknięte szczeliny w szkliwie.


Beczki z gorącymi wciąż wyrobami zanurzonymi w nadpalonych trocinach i dymie stygną w kominku zewnętrznym, dzięki czemu dym ucieka kominem i nie zatruwa nam sielskiej atmosfery. ;)


Przychodzi czas na  wyjęcie produktów i obróbkę końcową. Zaraz talerzyk będzie gotowy!


Ekscytacja, jak też będzie wyglądał! 
Proces nie jest do końca kontrolowany i żyje swoim życiem, co jest w raku piękne!


Talerzyk (wciąż bardzo ciepły) należy najpierw oczyścić ze zwęglonych trocin. 


To z tego węgla coś będzie?!


Po czym wrzucić do miski z wodą i porządnie wyszorować metalowym czyścikiem. 


 No i jest!! Dzieło Małgosi ujrzało światło dzienne!


Jakże pięknie popękało szkliwo!


Jak cudownie dym wgryzł się w pęknięte miejsca, nadając talerzykowi artystyczny sznyt.


Brawo, Gosiu!! Dzieło sztuki gotowe. Można być dumnym i cieszyć się nim. :)

Autorka dzieła to ta śliczna blondynka po lewej. 

A  my jeszcze na pyszną kawkę (o tym następnym razem), 


rzut okiem na szczęśliwe zwierzęta wiejskie, i do domku!

Ten rodzaj artystycznej działalności bardzo wciąga! Chce się więcej i więcej!
Mam nadzieję, że i Wy, drodzy Czytacze, chcecie więcej takich postów. :)

CDN.

PODPIS

Zapytanie o warsztaty można wysyłać do Kasi:
mocceramiki@gmail.com


No i nie chcę być namolna, ale takie dwa bączki szukają domku, bardzo proszę w ich imieniu:

Zdziś i Henia.

Wiecie, gdzie mnie szukać. :)


40 komentarzy:

  1. Piękne zajęcie, twórcze i pełne niespodzianek ;)
    Efekt końcowy pracy Gosi bardzo mi się podoba ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Fantastyczne! A w ogóle nie wiem, jak na to wszystko znajdujesz czas!
    Chociaż... moze to magia Wrocławia semper fidelis? ;) Jakoś tak mi coś majaczy, że dawno, dawno temu moje wrocławskie doby były jakby dłuższe ;)
    Galia Anonimia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę się zawzięłam, aby robić coś więcej dla siebie samej. :)

      Usuń
  3. Chcę, chcę, bardzo to interesujące. Chyba miałabym ochotę spróbować, tylko nie wiem czy znajdę czas, bo zajęcia już wypatrzyłam. Bardzo mi się podoba efekt końcowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie, Ewa! Zaskoczysz. Bardzo to fajne. Polecam! A efekty są zaskakujące bardzo. :)

      Usuń
  4. Talerzyk wyszedł sliczny i taki magiczny . Mam nadzieje Gosiu, że częściej będziesz gościła na blogu nawet jeżeli miałoby wiać kocią nudą :-), jestem chorobliwą fanka takiej nudy ......

    OdpowiedzUsuń
  5. Czego to ludzie nie wymyslą! talerzyk bardzo mi się podoba, ale proces wypalania niebezpieczny i gorąco mi się zrobiło od samego czytania!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy zachowaniu ostrożności proces jest bezpieczny! Spróbuj kiedyś. Wciąga!

      Usuń
  6. No super ...można się oderwać od codzienności.I zrobić coś fajnego.Spędzić czas z naturą.

    OdpowiedzUsuń
  7. Koty kotami, ale widać, Gosiu, że Twoja artystyczna dusza nie śpi i wciąż szuka żeru:))) Skądinąd koty są - moim zdaniem - niezwykle artystyczne, więc masz to na co dzień:) Znaczy tę artystyczną pożywkę dla duszy:)))A w ogóle to bardzo się cieszę, że napisałaś ten post i niecierpliwie czekam na następne:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Technika bardzo interesująca, a talerzyk wyszedł pięknie.
      Trafiłam kiedyś na post - http://mokagie.blogspot.com/2018/01/zabawy-z-ceramika.html#comment-form - w którym opisano wypalanie ceramiki w piecu z cegieł, takiej piramidce zbudowanej na wolnym powietrzu; szczegółów za dużo nie było, ale to chyba coś podobnego, a efekt fajny:)
      ja też mam takie ceramiczne ciągotki, ale jakoś dotąd nie udało mi się spróbować:)))

      Usuń
    2. Tak, Ninko, uwielbiam coś tworzyć, tylko jakoś tak jest, że w domu nic mi nie wychodzi. Tylko na wyjazdach, nad morzem, na wakacjach. Już przestałam z tym walczyć. W domu się nie da!
      Kolejne posty o ceramice będą. :)
      Bardzo ciekawy ten link, dziękuję!

      Usuń
  8. Bardzo miło, że wróciłaś!Ciekawy ten proces szkliwienia i wypalania. Efekt końcowy też nieco niezwykły. Każda własna twórczość nas wciąga, to normalne i cudowne zarazem.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Piękne, właśnie dlatego, że nieprzewidywalne. Kosmos bierze udział w tworzeniu :-) O siebie trzeba dbać. Wtedy, magicznie, lepiej dbamy też o świat. Samo wychodzi. GosiuAnko, bloguj :-) Troszkę lat z Tobą już jestem, chcę jeszcze ;-) I pewnie nie tylko ja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kosmos! - to prawda. Takie to cudowne, gdy można obserwować jak powstaje dzieło "tymi ręcami" zrobione! :) Jutro jadę znowu. :)

      Usuń
  10. No patrz Gosia, ja też wróciłam do pisania na blogu i mam te same odczucia-kiedyś żyłam intensywniej, więcej podróżowałam, udzielałam się towarzysko itp. Było o czym pisać. Ale to "kiedyś" było zaledwie dwa-trzy-cztery lata temu, widocznie musiałam trochę zwolnić. Taki życiowy próg zwalniający:) A teraz znowu mnie roznosi, czuję przypływ nowych sił i chęci, ad hoc skoczyłąm sobie do Marrakeszu na kilka dni (Ryanair lata za 300 zł!!!), wcześniej do Malagi, potem ze dwa razy do Anglii, znowu złapałam się myśli, że życie jest piękne, a chwilami nawet bywa znośne:)) Szukam na tym najgorszym ze swiatów jakiegoś sensu i nawet jeżeli miałaby to być li i jedynie moja praca, moje dzieci i pomoc potrzebującym kotom to ma to sens. Do zobaczenia we Wrocławiu:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie! Wróciłaś, co odkryłam niedawno! Super!
      Jejku, i jak było w Makareszu?? Jak to pięknie brzmi, co za nazwa! Muszę nazwać tak kolejnego kotka. :) Czekam na spotkanie z tobą. :)

      Usuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie opalizuje ten talerzyk, a już te wzory dymne to mistrzostwo świata!

      Usuń
    2. To charakterystyczne dla raku, tak własnie pieknie się złoci i srebrzy szkliwo. :)

      Usuń
  12. Raku jest fascynujące i w ogóle ceramika jest fascynująca. Mnie swego czasu wessało straszliwie i to było bardzo przyjemne! Trochę mnie życie przystopowało, ale podnoszę ueb. Żałuję jedynie, że mam do Was trochę daleko.

    OdpowiedzUsuń
  13. O technice wypału Raku pierwszy raz usłyszałam w 2009 roku - dość przewrotnie na kursie... hipoterapii. :) Jednak nigdy nie zgłębiłam tematu. Ale może to się kiedyś zmieni...
    Efekty takiego wypału są przepiękne, niesamowite, no i niespodziewane. Same zalety. :) Gdyby mi jeszcze było do Kasi trochę bliżej geograficznie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jolu, kiedy przyjedziesz to muszę koniecznie zabrać cię do Kasi.
      Na raku! :)

      Usuń
  14. Widzialam Twoje miseczki (talerzyki?) na fejsie, czy sa wykonane taka sama technika?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, inną. Są wypalane w ceramicznym piecu. Tradycyjne. Już niedługo pokażę je też tutaj, na blogu.

      Usuń
  15. Pięknie opisałaś proces, a talerz prześliczny!!! Gratuluję!

    OdpowiedzUsuń
  16. Warsztaty ceramiczne to moje marzenie... może kiedyś się uda ;) Niesamowicie podobają mi się takie prace... a ten, pokazany przez Ciebie talerz... po prostu cudeńko <3
    Pozdrawiam serdecznie, Agness:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Po pierwsze piękna okolica. Warsztaty cudowne. Jestem pod wrażeniem pracy w jaki sposób powstają wspaniałe ceramiczne wyroby. Piękno dla moich oczu.

    OdpowiedzUsuń
  18. Naturalne zioła wyleczyły tak wiele chorób, że leki i zastrzyki nie mogą wyleczyć. Widziałem wielkie znaczenie naturalnych ziół i cudowną pracę, jaką wykonali w życiu ludzi. Czytałem w Internecie zeznania ludzi na temat tego, jak zostali wyleczeni z opryszczki, HIV, diabetyków itp. przez ziołolecznictwo Dr.DAWN, więc postanowiłem skontaktować się z lekarzem, ponieważ wiem, że natura ma moc uzdrawiania wszystkiego. Zdiagnozowano u mnie HIV przez ostatnie 7 lat, ale Dr DAWN wyleczył mnie swoimi ziołami i od razu skierowałam do niego ciotkę i jej męża, ponieważ oboje chorowali na opryszczkę i też zostali wyleczeni. Wiem, że trudno w to uwierzyć ale jestem żywym świadectwem. Próbowanie ziół nie zaszkodzi. Jest także rzucającym zaklęcia, rzuca zaklęcia, aby przywrócić rozbite małżeństwa i zaklęcia powodzenia, aby prosperować i doskonalić się w życiu. Skontaktuj się z Dr.DAWN e-mail: ( dawnacuna314@gmail.com )
    Whatsapp: +2349046229159/
    +3550685677099

    OdpowiedzUsuń
  19. Moje małżeństwo było prawie u kresu, kiedy zobaczyłam komentarz o człowieku o imieniu Dr DAWN, który pomaga ludziom w odzyskaniu współmałżonka i skontaktowałam się z nim na szczęście dla mnie rzucił zaklęcia po 24 godzinach mój kochanek wrócił do mnie od tego czasu moje małżeństwo jest stabilne dzięki za wszystko co dla mnie zrobił zapewniam cię o kontakt z nim,
    jest biegły w następujących zaklęciach:
    * zaklęcia miłosne
    * zaklęcia małżeńskie
    * magia pieniędzy
    * zaklęcie szczęścia
    * Czary pociągu seksualnego
    * Magia leczenia AIDS
    * Jaskinia kasyna
    * Usunięto przeklęte jaskinie
    * Zaklęcie ochronne
    * Magia loterii
    * Szczęśliwe zaklęcia
    * Zaklęcie płodności
    * Pierścień telekinezy 💍
    WhatsApp: +2349046229159

    E-mail: dawnacuna314@gmail.com

    OdpowiedzUsuń

Fajnie, że piszesz! Pisz, komentuj, daj znak, że jesteś!
Dobrej energii nigdy za wiele. :)