Strony

środa, 21 września 2016

Pożegnanie Rózi i Szarlotki

Dla lubiących czytać długie i namiętne wywody. :)

No i nadszedł ten dzień, w który nie wierzyłam, że nadejdzie. Znalazł się człowiek, w istnienie którego wątpiłam - człowiek wielkiego czynu, a właściwie wielkiego serca.
Tak, Rózia i Szarlotka są od dzisiaj w swoim domu stałym!
Pojechały do Krakowa, do Agnieszki, która otworzyła przed nimi serce i dom. Trzeba być wyjątkową osobą, by adoptować kotki - nosicieli kociej białaczki, i ja mam to szczęście, że znam taką osobę. Aga jest przyjaciółką bloga od lat.
Niedawno straciła swoją kotkę, która miała za sobą długie życie. Agnieszka namyślała się trochę, bo to poważna decyzja, nie ma co oszukiwać się, że jest inaczej, i ku mojej wielkiej radości zdecydowała się przygarnąć moje kochane Białaski! Dziewczyny, mamusia i córka, będą miały siebie, będą jedynymi kotami w domu, tak jak miało być. :) Są w świetnej formie, w pełni sił - tak jak normalne, zadbane, zdrowe koty,  i oby tak zostało jak najdłużej. Przed nimi trzecia seria interferonu i wciąż mają szansę być całkiem zdrowe! Życzę im tego z całego serca! Im i Agnieszce.

Jak to się w życiu plecie... Rózia z dziećmi przyjechała do mnie 17.06.2016 roku - z Augustowa! Ktoś, tzw. właściciel, z dnia na dzień wywalił ją ze ślepymi jeszcze kociakami z domu.
Chwilowo zamieszała u innej Agnieszki - z Wrocławia ("Zajączkowe wieści") - zanim ją przejęłam.
Potem bywało ciężko, choroby, biegunki, śmierć jednej małej koteczki - Klementynki, no i diagnoza Rózi, która mnie powaliła. Totalnie załamana byłam przez kilka dni...  Kiedy się podniosłam i zaczęłam działać, bez mrugnięcia okiem zapłaciłam za badania PCR w kierunku białaczki 1680 zł... Tylko w ten sposób mogłam oddzielić zdrowe koty od zarażonych. Tylko w ten sposób mogłam uratować je wszystkie. W końcu okazało się, że oprócz Rózi chore są jeszcze jej dwie córeczki: Szarlotka i Ptysia. To było i pocieszające, bo pozostała piątka pozostała zdrowa, i straszne. Lały się łzy.  Zaczęłam leczenie... To wszystko już znacie, choć pewnie z daleka gorzej widać te wszystkie emocje, które mi towarzyszyły. Gorzej widać ilość pracy, jaką trzeba było w to włożyć.

Ponad cztery miesiące mieszkały u mnie Białaski. Można uznać, że to niewiele, ale to czas, po którym oddanie ich jest tak samo trudne jak oddanie swojego zwierzęcia. Przywiązałam się do nich, pokochałam je i gdyby nie to, że Stefcia wyprowadziła się z domu ze względu na Rózię... Gdyby nie to, zostałyby u mnie na pewno. Jednak ze względu na moich domowników i konfliktowy charakter Rózi w stosunku do nich najlepszym rozwiązaniem było znalezienie jej nowego domu. Jeszcze lepiej byłoby, gdyby w tym domu zamieszkała z bezobjawową Szarlotką - myślałam sobie. Nie mogłabym proponować nikomu Ptysiulki, bo ta bida ma już aktywną fazę choroby i sądzę, że najtrudniej będzie jej z nią wygrać (jeśli to w ogóle możliwe). Ptysią zajmę się już sama, chyba że jest ktoś, kto z miłością i troską weźmie to na siebie. Jest? No właśnie... Nie jest to doskonałe rozwiązanie. Moje koty, nawet zaszczepione, nie są zabezpieczone w 100%. Cóż jednak robić? Trzeba brać, co los daje. :)
A los dał to, o co prosiłam; wspólny dom dla Rózi i Szarlotki! I to w Krakowie, gdzie nasza blogowa wetka Justyna będzie mogła pomóc! Dał dom u osoby, z racji zawodu i działalności charytatywnej, w której się udziela, empatycznej do granic! Nie wiem, czy mogę zdradzić jej imię, a właściwie nick blogowy, ale może ona sama? :)

Kotki pojechały do nowego domu wczoraj. Wraz z wyprawką i ich ulubionymi przedmiotami; zawiózł je Robert. Mam już wieści, że aklimatyzują się bardzo dobrze. W domu za to Ptysia chodzi za mną jak pies, zaczepia, bawi się i śpi przytulona, zaczepia psy (nie boi się nawet Śliweczki). Będzie dobrze!

Dla lubiących oglądać zdjęcia:

Tak to się zaczęło. Wygłodniała Rózia i jej piątka dzieci. 
Malutka Szarlotka.
Bywało ciężko...
Rózia od początku z mądrością i ufnością patrząca w oczy. Wywalić takiego kota?!!!!
Działo się!
Kociej rodzinie ani przez chwilę nie zabrakło troski.



Rózia jest najlepszą mamusią!
Taka byłam - Szarlotka. :)



Tu Rózia jeszcze chuda. Teraz nabrała ciałka i jest mile pulchniutka. :)

One zawsze razem. 



Sztuka mimikry. Rózia.
Ptysia kocha pieski. Tu kokietuje Fikunię. 
Ostatnie chwile ZMD...
Ptysia jeszcze nie wie, że musi się pożegnać z mamą. 
Szarlotka wyrosła na ślicznego szczypiorka. 
Mistrzyni drugiego planu. :)
Ptysiek. Mój kot! :)

Ciężko żegnać się z tak miłą i subtelną koteczką. Ułatwia sprawę to, że jedzie w  dobre, doskonałe ręce.
Drapaczek pojechał z nimi.



Żegnaj, kochanie.


Pa, mamusiu. 
Dziękuję ci za wszystko.


Szarlotka lubi wannę i puszczoną cieniutkim strumyczkiem wodę. 


Ostatnie wspólne zabawy i...
Pa, moje kochane!

Warto o tym wspomnieć, że leczenie i opieka nad Białaskami to nasza wspólna zasługa. Gdyby nie Wasza pomoc, nie mogłabym pozwolić sobie na to wszystko, co dla nich zrobiłam. A zrobiłam wszystko, co było możliwe, aby im pomóc wyzdrowieć lub choć zatrzymać chorobę. Dziękuję Wam!

Kochana Agnieszko, Tobie szczególnie dziękuję. Zrobiłaś coś wspaniałego, otworzyłaś głowę i wygnałaś z niej strach, otworzyłaś serce na nową miłość. Jestem Ci dozgonnie wdzięczna.
Życzę Ci z serca długiego, nudnego - bez żadnych atrakcji w postaci chorób - życia z tymi cudami. O ich charaktery się nie martwię, są naprawdę idealne. :)

Cały post jest oczywiście dla tych lubiących czytać i oglądać zdjęcia. Mam nadzieję, że wciąż trochę Was tu jest. :)

PODPIS

I jeszcze jedno podziękowanie. Za zakupy w Zooplusie. To dla Was tylko kliknięcie, a dla mnie (bardzo) częściowy zwrot kosztów na utrzymanie psiej rodzinki. Znowu muszę zamówić paczkę z jedzeniem i podkładami. Idzie tego!!!

Jak do Zooplusa, to tylko tędy, zapraszam:



*****

Teraz:




89 komentarzy:

  1. Żal, że koteczki opuściły Wrocław - z jednej strony. Ale z drugiej - ileż takich pożegnań już było za ZTD?
    Koteczki będą cieszyć swoją obecnością nowy Personel, Stefcia wróci do domu, a Ptysia ma swoją mamusię przecież obok siebie ;)
    Cóż chcieć więcej?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie! Trzeba się cieszyć, ale najpierw przeżyć smutek rozłąki. To pożegnanie jest bardzo szczególne. :) Będzie dobrze!

      Usuń
  2. Łzy mi się w oczach zakręciły... Dobrego życia, koteczki. Agnieszko, dziękuję, jesteś wspaniała! I Ty, Gosiu; jesteś najwspanialsza! (Gosiu, czy Fiśka już odpuchła po osie?)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fikuni przeszło bardzo szybko, ale najadła się strachu i bólu. Musiałam ją nieść do domu, bo zaszyła się w krzakach i nie chciała iść.
      Potem spuchła kolejno na brwi, oku i policzku. Wstrętne osisko!
      :)

      Usuń
  3. Melancholijny, ale optymistyczny post. Tyle razy już Ci pisaliśmy, że nie wiemy jak radzisz sobie z oddawaniem ich, chociaż przecież w dobre, najlepsze ręce. Chylę czoła przed PERSONELEM Rózi i Szarlotki. My to personel, ona cała z dużych liter :-)
    Dobre wieści. Ptysunia bardziej kochana być nie może. No i tak - jak nosek Fikuni? Mam nadzieję, że nie boli. Stefcia też dojdzie do wniosku że czas wracać do domu. Wszystko się uspokoi. Tego Ci życzę <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrego, pięknego i długiego życia słodziaczki.

    OdpowiedzUsuń
  5. Aha. Uwielbiam Twoje długie i smętne wywody i bombardowanie nas niepotrzebnymi zdjęciami :-D
    :-* :-*

    OdpowiedzUsuń
  6. Cóż można powiedzieć, to dobre rozstanie. Mam nadzieję, że Ptysiuni los da szansę, bo Ty robisz wszystko co tylko można. Masz wielkie serce Gosiu. A z innej beczki to spóźnione gratulacje od babci dla babci ;-).
    Serdeczne pozdrowienia ze stryszku.

    OdpowiedzUsuń
  7. Gosiu, ten post jest z tych " serce szczypatielnych " jak mówią Rosjanie. Wspaniale, że dziewczyny zauroczyły Agnieszkę, myślę, że dadzą jej dużo radości. Marysia

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj... smutno. Mimo, że nowy dm itd to jakoś smutno,
    a co z Ptysią?

    Zamowienia karmozwirkowe dla mamy kotkow jak zwykle poszły przez banner. I jeszcze dla moich kotow tez pojdzie. Nigdy tylko nie pamietam ile % idzie z tego, czy nie rosnie jakos ten % w miare dlugosci wspolpracy?

    Pozdrowienia dla obrazonej Sterfci, niech będzie łaskawa nooo :)
    PS. U mnie jakies przesilenie jesienne chyba sie zaczyna,
    Alex sie skubie mimo kapsulek wiec chyba u weta pokaze te obroze czy to co mial na mysli jest jakies silniejsze czy jak, no i Mefisto nasz senior cos ostatnio bojowy sie zrobil.

    Ehhh te koty.
    Milego poczatku jesieni :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co z Ptysią? Co masz na myśli z tego czego nie napisałam w poście?

      Juz wiele razy ci pisałam tylko pewnie nie czytasz odpowiedzi, bo pytasz o to co komentarz. 3,30 zł od każdej wydanej przez was stówy. Tyle mam dzięki banerkowi. To ostateczna kwota, nie rośnie.

      U psow te obroże działają. U kotów nie wiem. A jak koty u mamy?

      Usuń
    2. Drewvni Kocurku, przeczytałaś odpowiedź?

      Usuń
    3. Czytam teraz ponieważ wczoraj po drugiej zmianie padlam.
      Czy Ptysia zostaje u was miałam na myśli, co z jej domkiem i dalszym losem.

      Czytalam tylko zastanawialam się czy zooplus nie zwiększa tego procentu czasami widać ze zbierają z zoolove dla konkretnego miejsca - ciekawe czy da się zrobić społeczne ruszenie żeby dla zmd taka akcja była :)

      Co Coco obroży alex ma obiecane czekam na środki. Klopot tylko jak mefisia zalagodzic i amberka - czy dwie obroże dać czy znów feliway. Wet póki nie mam za co obiecala się przyjrzec skladom tych obroży bo jest kilka. A każda wiadomo 45-65 zł. I doszli dwaj buntownicy. I tak póki się nie ma za co to człowiek kalkuluje jak tu się nie dobić a kotom pomoc.

      U mamy juz ok. Safira się uspokoila. Juz ataków nie ma. Safi juz nie sika stan zapalny miała cewki ale do końca nie wiadomo czy na sikanie pomogły tabletki czy furagina. Jak była mała to potrafiła nasilać na nową rzecz w domu.
      Sowka natomiast tak jak Alex na razie jedzie na kapsułkach takich i jak nie przestanie się bać wszystkich kotów to będzie wet myśleć o czymś mocniejszym.
      A i okazała się wysterylizowana usg miała - bo istniało podejrzenie ze nie wysterylizowana i może dlatego Safi jej nie lubi. No to obie akcje w toku są jeszcze.

      Wet nas uspokaja żeby spokojnie, że zachowania stresów czasami długo się diagnozuje i leczy.

      Usuń
    4. O Ptysi cytuję z posta:
      Nie mogłabym proponować nikomu Ptysiulki, bo ta bida ma już aktywną fazę choroby i sądzę, że najtrudniej będzie jej z nią wygrać (jeśli to w ogóle możliwe). Ptysią zajmę się już sama, chyba że jest ktoś, kto z miłością i troską weźmie to na siebie. Jest? No właśnie... Nie jest to doskonałe rozwiązanie. Moje koty, nawet zaszczepione, nie są zabezpieczone w 100%. Cóż jednak robić? Trzeba brać, co los daje. :)

      Bardzo się cieszę, że koty mamy lepiej się dogadują.Cieszę się, że Skarpeta pomogła. :)

      Co do akcji, to naprawdę wystarczy kupować przez banerek Zooplusa. Dziękuję, że pamiętasz. :)

      Usuń
    5. No ja bardzo liczę ze ptysi tez pomoże. Tak po cichu na to liczę.

      Usuń
  9. Dobrego, zdrowego życia, kochane Skarbeczki. Agnieszko, bardzo Cię wszyscy kochamy ♥ I dziękujemy za Twe dobre, mądre serce !
    A teraz sobie popłaczę ze wzruszenia .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytałam post, zerknęłam dość pobieżnie na komentarze i już miałam się zdziwić, że Ewa nie napisała, że płacze! Ale nie, jednak płacze! Cała Ewunia! :)

      Zresztą ja też trochę pochlipuję... Poznałam osobiście prawie cały przychówek Rózi i ją samą. Cudowna koteczka. To i płaczę - ze wzruszenia.

      Agnieszko, niech Wam się wspólnie cudownie wiedzie.
      :***

      Usuń
    2. Ewa bez chlipania nie byłaby sobą, ale trza przyznać, że okazja jest. :)

      Usuń
    3. I to jaka okazja ! A ja tak tylko przy Was przyznaję się do chlipania, bo w tem niby realu to tako twardo i niewzruszono zgrywam :)

      Usuń
  10. Jak dobrze. Gratulacje dla ZMD oraz dla nowej personalnej obsługi kotów. :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Wieści zza Twoich drzwi to dowód, że cuda się zdarzają! I że zdarzają się dobrzy ludzie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest prawdziwy cud! Cud nad cudy! Niech im się dobrze ułoży, niech się pokochają mocno, mocno...

      Usuń
  12. Bo dobrzy udzie przyciągają dobro, dlatego trafiła się Gosiance taka wspaniała mama dla Rózi i Szarlotty!
    Kurka wodna, mokre mam slepia, a tu zaraz
    przyjdzie żegnać Śliwkę i Florki...
    Nijak nie kumam, czemu takie dobre wieści są jednocześnie duszeszczipatielne ;)
    A Ptychna zaprzyjaźni się nie tylko z FikiMiki i Hokusem, zawojuje też groźną ciotkę Stefanię! Tak sobie pyciam na trójnogu ;)
    Galia Anonimia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Galio jakie świetne! Boskie, nomen omen, chociaż Pytie bogami nie były. Pyciam na trójnogu :-D Galio, jeśli użyję to powiem, że cytat. Mogę?

      Usuń
    2. A używaj do woli i wcale nie musisz zaznaczać, ze to cycata ;)
      Gala Anonimia

      Usuń
    3. Dziewczyny, a ja, wstyd się przyznać nie czaję... Buuuuuu!
      Co to za trójnóg na którym się pycia? :)

      Usuń
    4. A bo Pytia siedziała na trójnogu, wieszcząc, tako i ja przepowiadam nieśmiało sztamę Stefci z Ptychną ;)

      Usuń
    5. No tak!!!! Ależ moje zaćmienie mnie zaćmiło :)
      Na razie Stefcia nawarczała na małą jak pies. ;)

      Usuń
  13. Godzina 10.20! A ja o 10.14 (akurat zapamiętałam) wyłączyłam komputer! Dobrze, że udało mi się zajrzeć dziś drugi raz:))) Bardzo się cieszę, że koteczki są razem i mają taki wspaniały dom u Agnieszki. A czytać, jak wiesz, bardzo lubię. Im więcej, tym lepiej, nawet jeśli do oglądania jest niewiele albo nic zgoła:)))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ninko, fajnie, że zaglądnęłaś ponownie. Co powiesz na uzupełnienie PP? :) Pięknie proszę. :)

      Usuń
    2. O, kurczę, całkiem wyleciało mi z głowy! Miałam wręcz zapytać, co to jest PP :)))))))))) Ostatnio byłam trochę zalatana, postaram się jak najszybciej:)

      Usuń
  14. Do pozegnan nigdy nie da sie przyzwyczaic. Ale latwiej jest jak dobry dom czeka kotka-pieska i sie o tym wie....
    ja czytam i ogladam, nie zawsze pisze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czuję twoją obecność, nie martw się, czuję czary nad tym miejscem, to musisz być ty! :)

      Usuń
    2. :))))

      XXXXX (<- to jest buzi :) )

      Usuń
  15. Sie zwruszylam. W ogole cos ostatnio podmokle oczy nosze.

    OdpowiedzUsuń
  16. Niech Wszyscy będą szczęśliwi:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Orko, pamiętasz jak wygrałaś czapę??
      Czapka ręcznie robiona przez Karolinę Solawę.
      Kolor do wyboru. To zdjęcie poglądowe.

      wygrała - Teresa K. ze Szczecina! Teresko, skontaktuj się z Karoliną, proszę.
      Mejl: km111@wp.pl

      http://zamoimidrzwiami.blogspot.com/2016/07/wylosowane.html

      Karolina pyta czemu nie piszesz...

      Usuń
    2. Oczywiście że i pamiętam i wysłałam meila 4.08.Ponawiam wysyłkę tegoż samego meila:)

      Usuń
  17. Widzisz Gosiu, Twoje wielkie serce trafia na wspanialych ludzi :) (Leciwa)

    OdpowiedzUsuń
  18. Super, że koteczki razem trafiły do domku :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, nie mogło być lepiej w tej trudnej sytuacji.

      Usuń
  19. To takie dziwne uczucie... koniec jakiegoś rozdziału. Fantastycznie, że jest w nim happy end, ale smutek rozłąki musi być olbrzymi.
    Niechże w nagrodę od losu dla Ciebie i nowej Opiekunki uda się kociambrom jeszcze pokonać chorobę w 100%!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak do końca to happy endu nie ma, bo Ptysiulka... Ale w tym co mamy jest się czym cieszyć. Koniec pewnego rozdziału, trudnego rozdziału, choć to nie koniec życia z białaczką. :(

      Usuń
    2. Tak, rozdział "Ptysia" wciąż sie pisze... Miejmy nadzieje, że nie zakończy sie za szybko.
      Gosiu daj sobie odpocząć fizycznie i od emocji. Zrobiłaś wszystko, co było do zrobienia. Teraz już bedzie dobrze.

      Usuń
  20. Nie będę powtarzała, wszystkich powyższych zachwytów i życzeń, bo też się wzruszyłam mocno i też życzę aby wszystko było dobrze i że bardzo lubię czytać i oglądać. ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To poczytaj nowy mejl od Agnieszki:
      Kotki mają się dobrze, noc przespały w połowie, Szarlotka przytulona do mojego boku, Rózia (chyba będzie Lusia, albo Tosia, bo Rózia mi coś nie wychodzi) przy mojej głowie. W drugiej połowie nocy było pomrukiwanie, karmienie, jakieś pogawędki. Dziś chyba jednak w sypialni zostanę sama, bo muszę się wyspać :) Teraz znowu wariują po domu, Szarlotki jest wszędzie pełno, A Rózia (Lusia, Tosia) przychodzi czasem się pomiziać.

      :))

      Usuń
  21. Ale się upłakałam... Tak się cieszę.

    OdpowiedzUsuń
  22. Cieszę się bardzo, że tak to sie skończyło. Zastanawiam się jeszcze co będzie z Ptysią?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W jakim sensie, Luno? Napisałam, że zostanie u mnie, nie widzę innego wyjścia.

      Usuń
  23. Gosiu, Ty wiesz :) powodzenia dla wszystkich futerek na nowych ścieżkach życia, i żadnych chorób!! Ptysiulkę wymiziaj od ciotek, i resztę domowników też!
    Stefcia wraca??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyobraź sobie, że tak! Dziś już kilka razy była w domu, a nawet przyszła do góry na zabawę, co nie zdarzyło się jej od miesięcy. Niesamowite!
      Tylko Rózia zniknęła i ona to od razu wie.
      Niestety na Ptysię warczy na razie... Wiem, że Ptysia jej nie odda, więc spoko.

      Usuń
  24. Pani Agnieszka musi być wspaniałym człowiekiem. Niech kociaki odpłacą jej swoim przywiązaniem, miłością i umilą jej życie pięknym miauuuuu :). A Ptysia jest słodka :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Tak się cieszę że łzy mi kapią.Obejrzałam zdjęcia i przypomniałam sobie jak Wam Wszystkim było cięzko.Dziękuję Tobie Gosiu że taka jesteś i Pani Agnieszce.

    OdpowiedzUsuń
  26. chyba coś z moją kanalizacją oczną nie tak. kap...kap....kap...bądźcie szczęśliwe białaski :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Ciężko było czytać i oglądać przez łzy, ale tak bardzo się cieszę, że mają swój domek. Bądźcie szczęśliwe Białaski.
    Ania Bezowa

    OdpowiedzUsuń
  28. Gosiaczku, czytam i ryczę . Jesteś najcudowniejszą Gosią na świecie :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Też się poryczałam....ale fajnie, że są dobrzy ludzie, gdzie kotki będą miały wspaniałe życie!!!

    OdpowiedzUsuń
  30. To wspaniała wiadomość :) Jak cudownie, że Rózia i Szarlotka znalazły wspólny, do tego wspaniały dom, mimo swojej uśpionej choroby! :* Fajnie, że będą razem. Oby białaczka nie zaatakowała żadnej z nich, najlepiej żeby udało się im ją pokonać i dożyć sędziwego, kociego wieku u boku nowej mamy :)

    OdpowiedzUsuń

Fajnie, że piszesz! Pisz, komentuj, daj znak, że jesteś!
Dobrej energii nigdy za wiele. :)