Strony

niedziela, 7 sierpnia 2016

Historia Józinka i coś jeszcze

Zacznę od tego, że Józinek ma dom!! I to jaki! W spokojnej okolicy, z ogrodem, z kocimi kolegami za płotami, no i z sąsiadką panią weterynarz - naszą Justynką kochaną! 
Historia Józinka mnie powaliła i sprawiła, że kibicowałam mu całym sercem.
Moja czytelniczka, pani Edyta, była świadkiem tego, jak jej bezduszni sąsiedzi całymi dniami trzymali Józinka na balkonie. Kotek miauczał, kręcił się, nudził, był głodny i spragniony, ale co to dla tych... (tu wklejcie dowolne określenia, mogą być niecenzuralne). Oni powinni mieć zakaz posiadania zwierząt i nieważne, że czasem go wpuszczali. Józinek kręcił się po balkonie, aż w końcu spadł. Na szczęście było nisko. Wtedy przechwyciła go pani Edyta, zabrała do siebie i z postanowieniem nieoddania go tym okrutnikom napisała do mnie z prośbą o pomoc w znalezieniu mu domu.  
Udało się. Dziś właśnie otrzymałam tę cudowną wiadomość, że kocio ma już swoje miejsce i będzie tam miał jak w raju. Kocia bogini nad nim czuwała. ;)

Józinek - co za urocze imię!
Józinek.

********
Józinek ma dom, ale wciąż jeszcze czekają na swoje miejsce dwa przecudne koty; naprawdę urodę mają nieprzeciętną: Sonik i Sonia. To ta historia, w której kotka okociła się w klatce-łapce i całą rodzinką zajęli się Michał i Małgosia _ M&M, również moi kochani czytelnicy.  
Oto SONIK I SONIASZUKAJĄ DOMU!!

Sonik i Sonia. 
*************

A teraz coś z innej beczki. Na WP ukazał się artykuł o elektryzującym tytule: Niemcy wywożą polskie koty!

Zaraz zrobił się raban, przez fejsa i blogosferę (niektórzy nawet posty robili pełne oburzenia) przetoczył się okrzyk protestu, że jak to?! Jak śmią?! Nie będzie Niemiec nam kotów wywoził!! Ktoś na tym zarabia! 
W artykule tym pada nawet kwota: Trzydzieści, czterdzieści euro można w Niemczech zarobić na... polskim kocie. Zwykłe dachowce są wywożone za zachodnią granicę, by tam walczyły z plagą myszy.

Te trzydzieści, czterdzieści euro stanęło niektórym kością w gardleJakoś niewiele osób zwróciło uwagę na bardzo ciekawy fragment artykułu:

W Niemczech jest niż demograficzny zwierząt domowych. 
Politykę sterylizacji dzikich kotek prowadzi się tam od dawna. Stąd brakuje małych kociąt i kotów łownych – podkreśla Alina Kasprowicz z Fundacji "Zwierzęta i My’’. – Inna jest też tam kultura. O zwierzę trzeba się starać. A potem o nie dbać. Fundacja pani Aliny współpracuje z niemieckimi aktywistkami, które co kilka tygodni przyjeżdżają do Poznania po psy i koty. 

Biorą także zwierzęta stare, ułomne, bo w Niemczech starsi ludzie poczytują sobie za zaszczyt opiekę nad takim psem czy kotem – mówi A. Kasprowicz. – Przy kolejnej wizycie otrzymuję zdjęcia tych zwierząt. Wierzę, że jest im dobrze. Psy, koty i fretki (trzeci pod względem liczebności zwierzak domowy na Zachodzie) muszą mieć przy przekraczaniu granicy paszporty. – Przychodzi do mnie lekarz, który szczepi zwierzęta, chipuje, wystawia dokumenty – zapewnia A. Kasprowicz. Taką samą politykę prowadzi Schronisko dla Zwierząt w Szczecinie, które podpisało specjalne porozumienie ze Stowarzyszeniem ,,Zwierzęcy Telefon Zaufania’’. Przez nie zwierzęta trafiają do zagranicznych właścicieli. 

Ci oburzeni nie pomyśleli też, jak wielka jest u nas tragedia z niekontrolowanym rozmnażaniem zwierząt. Jak trudno jest o adopcje!
Wciąż panują idiotyczne przekonania o kotkach czy sukach, które muszą raz urodzić. Wciąż nie sterylizuje się zwierząt i ich zły zazwyczaj w naszym kraju los jest z każdym rokiem coraz bardziej tragiczny. Schroniska pękają w szwach i mimo setek organizacji, wolontariuszy i ludzi dobrej woli co roku jest GORZEJ!! Ręce opadają! Czy wiecie, że we wrocławskim schronisku przebywa teraz ok. 200 kotów!!! Schronisko jest już zmuszone odmawiać przyjęć, czym naraża się na okropne, pełne braku zrozumienia, komentarze.
Duża część z tych biednych dwustu kotów to kociaki, które ktoś nierozsądny powołał na świat poprzez brak sterylizacji swoich zwierząt, a potem wyrzucił za drzwi! Jeśli Niemcy chcą przejąć trochę tego kociego nieszczęścia, jeśli część z tych zwierząt tam trafi  do ludzi, którzy zapewnią im godziwe życie, to chwała im za to! 

Ja zamiast oburzać się na niecny proceder, bardzo zapaliłam się do myśli, że są w Niemczech organizacje, które mogłyby pomóc znaleźć dom moim kotkom tymczasowym z wirusem kociej białaczki. Już miałam dzwonić do pani wymienionej w artykule, gdy spostrzegłam, że artykuł jest z... 8 września 2005. Niestety to już dawno nieaktualne. 

A swoją drogą to ci, którzy podejrzewają osoby pomagające kotom o zarabianie na adopcjach, nie mają zazwyczaj wyobraźni, ile to kosztuje. Nigdy nie epatuję Was kwotami, bo wiem, że to drażliwy dla wielu temat, ale popatrzmy, ile kosztowało mnie przygotowanie do adopcji dwójki kociąt od Rózi. Tych zdrowych: Dropsa i Jagódki. Ja wiem, że to sytuacja wyjątkowa, bo zaistniała konieczność robienia testów na białaczkę, no i są u mnie tak długo, że już dwa szczepienia zaliczyły, ale... 

Zrobiłam orientacyjną listę wydatków na jednego kotka (z tych zdrowych, bo u tych z białaczką jest dużo więcej kosztów):
  • leczenie biegunek, odrobaczenia (leki i wizyty wet.) - 245 zł
  • test na lamblie - 40 zł
  • test Elisa na białaczkę - 50 zł
  • Test CPR na białaczkę - 210 zł
  • test na lamblie sprawdzający - 40 zł
  • szczepienie nr 1 - 60 zł
  • szczepienie nr 2 - 60 zł
  • jedzenie (orientacyjnie) - 140 zł (2,5 mies.)
  • żwirek - 50 zł
Razem 895 zł dla jednego kotka.
Dwa kotki to 1790 zł - bez suplementów i zniszczonych praczką zabawek.

I tak to jeden daje wszystko, co jest kotkowi potrzebne; poświęca czas, pieniądze, emocje, a drugi wywali jak śmiecia, a przedtem, tak jak ci od Józinka, podręczy, pogłodzi, zostawi na balkonie, niech spadnie...

PODPIS




41 komentarzy:

  1. To takie nasze,polskie....
    Miłego dnia:)

    OdpowiedzUsuń
  2. to byłoby wspaniale gdyby Niemcy chcieli zabierać zwierzaki z naszych schronisk.Te kotki o których rozmawialysmy znalazly tu dom.Ale matka juz w rojce beda następne. ..ehhh.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ech, szkoda słów. Bardzo to przygnębiające, że w dalszym ciągu zwierzęta dla większości niewiele znaczą.
    Przynajmniej historia Józinka optymistyczna.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy niemiecka polityka w sprawie zwierząt jest ok, to inna sprawa, bo jak widać przegięli w drugą stronę. W latach 90. z Polski sprowadzali młode bociany by odtworzyć swoją wymarłą populację, czyli mądry Niemic po szkodzie :D
    Ale nie to jest najważniejsze. Wiem, że z naszego schroniska psy jeździły do Niemiec. Organizował to ktoś z wolontariuszy . No i Mimi od pani Uli też pojechała do Niemiec wypatrzona przez nową właścicielkę na stronie przygarnijkota. Faktycznie trzeba w tamtą stronę uderzać i nie jest to głupia myśl. Postaram się złapać kontakt do tej pani, bo to Polka, która tam mieszka - może nam pomoże. Może chociaż zgodzi się przetłumaczyć mojego maila i ulotkę.... Trzeba spróbować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niezawodna pani Ula oczywiście zgodziła sie pomóc :D

      Usuń
    2. Fajnie, Dorota, ale może pojawić się problem z wywozem, nawet jeśli znalazł by się "człowiek wielkiego czynu" z Niemiec. Kiedy kotki skończą 3 mies. muszą mieć szczepienie przeciwko wściekliźnie i karencję 1 mis. od szczepienia, a wet nie chce ich na nic szczepić, bo muszą zwalczać wirusa białaczki...

      Usuń
    3. No to sprawa się komplikuje. Ale z drugiej strony nie nastawiałbym się na cud, że ten dom się tak piorunem znajdzie... Może trzeba szukać tak czy siak wszędzie i zdać się po prostu na to co los ma do zaoferowania. Bo może jakby się znalazł zagraniczny dom to i jakieś rozwiązanie.... Na razie rozsyłam maila z ulotka do zwierzolubnych znajomych i zobaczymy, co z tego wyniknie. Niech choć dwóch na dziesięciu przyszpili ulotkę i pośle maila dalej to bedzie sukces.

      Usuń
    4. Czy Człowiek Wielkiego Czynu musiałby zgłosić, że ma polskie koty?

      Usuń
    5. Ja też tak sobie cichutko o przemycie myślałam... Tylko trochę wstydno mi było wyjsć na taką konspiracyjną aktywistkę ;)))))

      Usuń
    6. To zależy od niego. Na 90% nikt go nie sprawdzi, a jeśli musi być gotowy zawrócić...

      Usuń
  5. Ciekawe, że panie i panowie w kosmatych berecikach nie widzą oceanu tego zła. Wiem, wiem, wg nich zwierzęta duszy nie mają itp. Ale przecież zło jest złem, a jakich cierpień bezdomnym zwierzętom zadaje człowiek też wiem. Potrzyma kota na balkonie, pogłodzi, do kościoła pójdzie, komunię łyknie i niedziela zaliczona.
    A może Pantera mogłaby u siebie rozpytać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hana, niezależnie od nakrycia głowy jedni to zło widzą inni nie :) Może Cię zdziwię ale jest nawet taki dział teologii, który zajmuje się zagadnieniem zwierząt w Królestwie Niebieskim. I poważne prace teologiczne mówiące wyraźnie, że WZZYSTKIE stworzenia Boże obdarzone świadomością do Nieba trafią wyprzedzając nas o wiele długości! Bardzo mi sie ta koncepcja podoba :D Jest nawet definicja - bardzo precyzyjna grzechu ekologicznego. Wszystko jak zwykle rozbija się o czynnik ludzki - czyli świadomość opornych jednostek.
      A kontrę do oceanu zła stanowi morze dobroci. Tylko to morze jest raczej wielkości Bałtyku ;) Jedyne co można w tej sytuacji zrobic, to zasilić to morze swoją malutką strużką nie oglądając się na innych ;)

      Usuń
    2. Dorota, wiem to wszystko kurna, wiem. Jednak ci w nakryciach głowy z definicji powinni zło dostrzegać bardziej, nie? I tym bardziej mnie przygnębia, że takie zwyczajne prawdy nie docierają do niektórych łbów.

      Usuń
    3. To nie myśl o tym, bo to wbijanie sobie szpilek pod paznokcie. Możemy sobie podyskutować, ale szkoda energii, ja to społeczeństwo wychowuję kilkanaście lat - orka na ugorze, wiec z wiekiem stałam sie po prostu zadaniowa. Jak w wojsku. Rozkaz, procedura, wykonać. Znaleźć kotom dom. Wykonać ;)

      Usuń
    4. Dorota, chyba mnie wygryziesz z funkcji generały z takim podejściem! :))) Super!

      Usuń
    5. Coś Ty. Ja co najwyżej mogę za kaprala robić. Głos mam donośny, nauczycielski, wygłaszam jedynie słuszne opinie tonem nieznoszącym sprzeciwu, ale jak przychodzi co do czego to wieję w drugą stronę niż sztandar ;)))

      Usuń
    6. Jak potrzebujecie szeregowca to ja się nadaję :-))

      Usuń
  6. Jest wiele organizacji, ktore nie tylko gotowe bylyby dawac domy polskim kotom. Oni sprowadzaja rowniez uliczne psy z Grecji, Hiszpanii, Rumunii i oddaja je w Niemczech do adopcji. Koszty takiej adopcji sa spore, wiec sama adopcja to dlugotrwaly proces majacy zagwarantowac, ze zwierze nigdy juz nie wroci do schroniska. Ogolnoniemiecki obowiazek czipowania psow jest jednym z takich gwarantow, bo kazdego psa mozna od razu oddac wlascicielowi lub go ukarac za wyrzucenie zwierzecia.
    Jednak nie jest tak rozowo w Niemczech, jak moze to z zewnatrz wygladac. Dobrze bedzie, jesli ostatni pies i kot znikna ze schronisk, na razie jednak jest ich tam sporo, wiec importowanie zwierzat z innych krajow to przesada. Najpierw trzeba oproznic wlasne schroniska.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pantera, do nas też przyjeżdzają psy z Rumunii, Ukrainy, Cypru i Grecji, a nawet z Indii. I nie widzę w tym nic nagannego. Ot po prostu psychologia. Ludzie lubią czuć, że robią coś NIEZWYKLE dobrego i tak jest, nie ma sie co na to zjawisko zrzymać tylko trzeba z niego skorzystać.
      Schroniska pękają w szwach wszędzie, ale wystarczy, że w tv pokażą jakąś biedną psinę przywiązaną do płotu i glodzaną a własnie po tę jedną "gwiazdę" telewizyjną sie ustawiają kolejki z całego kraju. I furda z tymi innymi psami, które w schronisku kiblują latami, bo ich TVN nie pokazał. Tak ludziska działają i już.
      A na tym tle pytanie jest takie: czy chcemy sobie o tym podyskutować, społeczeństwo wychowywać, czy znaleźć kotom dom i dać Gosi odrobinę wytchnienia?
      Bo jak dla mnie to te koty mogą nawet i do Peru jechać, jeśli tam znajdą sie dla nich kochający ludzie i nie będę wtedy rozpaczać że w Peru dzieci żyją w slamsach.

      Usuń
    2. Psie, bardzo trafna uwaga. Zgadzam się z Tobą w całej rozciągłości. Trzeba chwytać się wszystkiego co może pomóc.
      Moje koty tymczasowe jeżdżą po całym kraju właśnie z tego powodu, że ludzie kierują się emocjami. Trzy są nawet w Niemczech. :)

      Usuń
    3. Dokładnie. Wiesz bardzo dobrze, że serce nie sługa i z jego pomocą można góry przenosić.

      Usuń
    4. Ja tez wiem cos na ten temat, podeslano mi sikawke. :)))

      Usuń
  7. Nie chciałabym na nikogo wpływać i narzucać czegokolwiek, ale idąc tym tropem, może Dziewczyny mieszkające poza granicami mogłyby się rozejrzeć u siebie? Nigdzie zapewne różowo nie jest, ale może gdzieś jakieś światełko w tunelu jednak błyska?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podjęłam już kroki w tym kierunku przy pomocy koleżanki, która znalazła dom Basi i Witkowi, ale oczywiście im więcej będzie takich koleżanek dobrej woli tym lepiej.

      Usuń
  8. A dlaczego Sonia szuka domu? Czy ja coś źle wyczytałam? Z tamtego posta o Sonii i Soniku wynikało, że Sonia znalazła domek. Czyżby przyszły personel się rozmyślił?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szacun dla Ciebie i mój podziw, że pamiętasz takie rzeczy! :)
      Sonia miała zostać u M&M, ale ich kotka Megana jest totalnie nieprzyjazna. Po długich rozmyślaniach oni zdecydowali się szukać domu wszystkim kociakom. Udało się. :)

      Usuń
  9. tacy własnie jesteśmy ; my Polacy... jak psy ogrodników... sami nie weźmiemy ale innym też nie damy !!!
    mnie jedynie co bulwersuje to.. że polskie społeczeństwo ( jego część ) totalnie w dxxxie ma los bezdomnych zwierząt a jeszcze bardziej mnie wkurza gdy ludzie przyczyniają się do bezdomności zwierząt... bo jeśli na wsi mają niesterylizowane zwierzęta, które się rozmnażają to jak to nazwać ???
    pozdrawiam Gosik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tacy właśnie jesteśmy. Dodatkowo wszędzie węszymy podstęp i zdradę. :(
      Ludzie są okrutni, choć wcale nie przyjmują tego do wiadomości...

      Usuń
  10. Smutno strasznie, że takie rzeczy się dzieją :( Edukacja od żłobka jedynie może coś zmienić, i lata pracy .

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja tam nie jestem wcale bardzo religijna, ale Biblię sobie czytywałam i chętnie słucham, co mówi, bo {pomijając aspekt jej świętości albo przeciwnie [patrz: Doda:)))]}, Biblia jest, no, może bywa, bardzo życiowa. Chyba najbardziej utkwiło mi w głowie zdanie: "Widzisz źdźbło w oku brata swego, a belki w swoim oku nie widzisz." Naprawdę (może lepiej: zaprawdę:)))), to jakaś pokręcona filozofia życiowa. Jak anioł z mieczem ognistym ludzie piętnują "zło", kompletnie nie widząc go w sobie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytałam własny komentarz i sama się zdziwiłam. Powinnam napisać po prostu, że nie jestem religijna. To "bardzo" sugeruje coś innego, hrehrehre :)))
      A jeśli chodzi o trzymanie zwierząt na balkonie, to niedawno córka interweniowała w podobnym przypadku, ale chodziło o królika. Nie będę opisywać ze szczegółami, ale, niestety, mimo wizyty z towarzyszeniem policji dziewczyny niewiele wskórały. A królik raczej nie zeskoczy, tym bardziej, że było to jakieś wyższe piętro:(

      Usuń
    2. Ninko, ja też czytałam Biblię i jestem jej wielbicielką. To niezwykle mądra księga skąd można czerpać bez końca rady jak żyć. Ucieszył mnie Twój komentarz. :)
      Biedny króliczek. :(((((((

      Usuń
  12. Hm... dlaczego to mnie nie dziwi? Ot, sam nie chce, ale drugiemu nie dam. Eh!

    OdpowiedzUsuń
  13. Dzieci i koty?
    Odpowiedź w moim profilu :) :) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdaje się, że w moim poście nie ma nic o dzieciach. Reklama?

      Usuń
  14. Serce mnie boli za takich bezmyślnych ludzi.Jedna pani przyniosła mi do sklepu chomika i chciała go oddać.Nietrafiony prezent dla dzieci.Nie mój sklep i akurat chomików było u nas w sklepie dużo i szefowa go nie przyjęła.Otwierając rano sklep znalazłam chomika w kartonie pod drzwiami.Chomik znalazł domek.W piątek znalazłam pod sklepem ptaszka jeżyka.Dałam do kartonu nakarmiłam robaczkami i trafił do Eko śtraży.Dziś znalazłam martwego wróbelka.I z godnością go pochowałam.

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja byłam od początku zdania, że jeśli kochający i odpowiedzialni ludzie mieszkają na Borneo to należy tam wysłać naszego kota. A co.

    OdpowiedzUsuń

Fajnie, że piszesz! Pisz, komentuj, daj znak, że jesteś!
Dobrej energii nigdy za wiele. :)