Ogłoszenie wciąż wisi na OLX. Internet pamięta, ludzie pamiętają. Co jakiś czas dostaję wiadomości o znalezionych podobnych kotach. Niestety żaden z nich nie był Kajtusiem. Każde zgłoszenie budzi resztki nadziei, ale ona potem znowu musi umierać...
Kayronek miałby teraz 11 lat... Miał się zestarzeć razem z nami. Dwa lata, a mnie wciąż trudno się z tym pogodzić. Nie myślę o nim już codziennie, ale wciąż często. Kiedy szukaliśmy go bardzo intensywnie, zaznaliśmy wiele dobrego. Ogłoszenie udostępniano tysiące razy, każdy podtrzymywał nas na duchu, słał dobre słowo. Jednak nie zawsze tak było. Kilka razy ktoś wstrętnie zabawił się naszym kosztem. Rozmyślałam o tym niedawno.
W takim stanie ducha odczytałam odpowiedź na ogłoszenie na OLX. Ktoś napisał "znalazłam tego kota w sierpniu 2014, ale nie oddam, bo przyzwyczaiłam się do niego". Szczerze, to nie uwierzyłam, ale im dłużej myślałam, tym bardziej bałam się, że to prawda... A co, jeśli to prawda? A CO, JEŚLI TO PRAWDA?! Wkurzyłam się, że ktoś znowu bawi się moimi uczuciami. Zagotowałam się ze złości i...
Poszłam na policję. Tak, na policję. Czekałam ponad godzinę na komendzie na przyjęcie zgłoszenia. Czekałam i czekałam, aż w końcu zadzwoniłam do MCO, czy nie mógłby mnie zmienić, bo musiałam wracać do pracy. Zadzwoniłam, a on akurat przejeżdżał obok komendy! Co za zbieg okoliczności! Zmienił mnie i to on zgłosił sprawę przywłaszczenia kota. Podał dane osoby, która do mnie napisała. Na jej koncie OLX były też inne ogłoszenia, np. o psie szukającym domu - to wzbudziło moje podejrzenia...
Zgłoszenie zostało przyjęte. Na rezultat czekaliśmy niezbyt długo. Zadzwoniła w poniedziałek miła pani policjantka, że sprawa została wyjaśniona. Bawiła się w ten sposób... dwunastoletnia dziewczynka. Pies szukający domu był jej...
Mama nastolatki potraktowała bardzo poważnie taką zabawę. Od dziewczynki dostałam przeprosiny. Oczywiście je przyjęłam. Myślę, że nauczka z policją pukającą do drzwi jest dla niej wystarczająca.
Nie zmienia to faktu, że Kayronka nie ma...
Jestem pod wrażeniem działania naszej policji. Wielkim wrażeniem! Szybko, sprawnie, miło i skutecznie. Pani policjantka prowadząca śledztwo bardzo kocha zwierzaki, więc to było dla niej oczywiste, że sprawa jest poważna. Jestem jej wdzięczna.
Nie zmienia to faktu, że Kayronka nie ma...
Wiersz Lucyny wciąż niesie mi nadzieję... |
Współczuję Ci...Co tu więcej dodać...
OdpowiedzUsuńTa niepewność , co się z nim stało...
Miejmy nadzieję ,że jednak jest w dobrych rękach.
Pozdrawiam serdecznie .
Dr Аgbazara-świetny człowiek, ten lekarz pomoże mi odzyskać mojego kochanka Jenny Williams, który zerwał ze mną 2 lata temu z jego potężnym zaklęciem, i dzisiaj wróciła do mnie, więc jeśli potrzebujesz pomocy, skontaktuj się z nim przez e-mail: ( agbazara@gmail.com ) lub zadzwoń / WhatsApp +2348104102662. I rozwiąż swój problem jak ja.
UsuńWiesz, tak sobie pomyslalam, ze chyba juz lepsza smierc zwierzecia od tej rozdzierajacej niepewnosci, przynajmniej wiadomo, ze zwierzaczek jest juz na tym lepszym ze swiatow, ze nie cierpi, choc cierpimy my. A tak... nadzieja i beznadzieja, strach nie maja konca...
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Panterą.Ja też myślę,że lżej jest żyć ze świadomością śmierci niż myśleć o cierpieniu...
OdpowiedzUsuńMam wciąż na podstawie ekranu kompa cukierka z Japonii,którego dostałam w jakiejś przesyłce od Ciebie a którego miałam zjeść jak Kajtek się odnajdzie...
Trudno zapomnieć o Kayronku. I nie sposób pogodzić się z tym, że ktoś może otworzyć furtkę, wejść jak do siebie i zabrać naszego przyjaciela. To nieludzkie.
OdpowiedzUsuńporyczałam się :(( a muszę już wychodzić! tulam Gosiu
OdpowiedzUsuńna Kubę zagłosowałam bo zasługuje na to, też mnie wzruszył
Gosiu, kiedyś mówiłaś mi o swoich podejrzeniach, kto mógł wejść przez furtkę, czy poszliście tym tropem?
OdpowiedzUsuńWspółczuję bardzo!
Gdyby moje nastoletnie dziecko zabawiało się jak ta dziewczynka, policja pewnie interweniowałaby u mnie z powodu przemocy w rodzinie wrrrrrr....
Nie dziwię się, śliczne kocisko. To już dwa lata.... hm
OdpowiedzUsuńAle ten czas szybko płynie :((((
OdpowiedzUsuńPamiętam, musiałam wtedy wyjechać i czekałam na wieści. Dobre dusze wysyłały mi sms-y bo nie miałam internetu. Ciągle mam mokre oczy jak sobie przypomnę tamten czas.
OdpowiedzUsuńopowiadanie znakomite!
OdpowiedzUsuńNo i popłakałam się... Często patrząc na zdjęcie Kayrona na Twoim blogu zastanawiam się, co się z nim stało i czy kiedyś się znajdzie.
OdpowiedzUsuńLudzie - nie tylko dzieci - miewają dziwaczne, okrutne pomysły:(
Opowiadanie bardzo mi się spodobało, zagłosowałam:)
Ja tez czesto mysle o Kayronie.....bardzo Ci wspolczuje tej niepewnosci, tego, ze nie wiesz co sie z nim stalo.....:(:(:(
OdpowiedzUsuńOpowiadanie super, oczywiście oddałam głos!
OdpowiedzUsuńA Kayron... ta historia i mi nie daje spokoju... jak to może być, że zapadł się pod ziemię... Gosiu współczuję! z całego serca <3
Pamiętam to dokładnie,jeszcze nie wiedziałam że to Twój kot.Przed oczami mam ogłoszenie na przystanku tramwajowym na Biskupinie.Przytulam Ciebie.
OdpowiedzUsuńNa Twój blog trafiłam w momencie zaginięcia kotka, śledziłam z nadzieją akcje poszukiwania , codziennie wchodziłam żeby zobaczyć czy już jest....niestety....ale codzienne czy prawie codzienne odwiedziny u Ciebie mi zostały :-)
OdpowiedzUsuńAle historia , kto by pomyśłał że to dziecko ... ://
OdpowiedzUsuńTeż często myślę o Kayronku ...:((
Głos oddany , piękne opowiadanie :-)
tamte emocje i myśli o Kajtusiu wciąż żywe. i życzenia najmocniejsze, żeby był cały i zdrowy, i żeby się odnalazł. Gosieńko.. ♡
OdpowiedzUsuńpiękny, przejmujący wiersz.
Usuńdziękuję :)
UsuńSłowa nie pocieszają, niestety.
OdpowiedzUsuńBól po latach przechodzi. Pamięć zawsze zostaje.
W dobrych rękach. .... Czy ktoś, kto porywa innym przyjaciela czy członka rodzny może być kimś o dobrych rękach?????
OdpowiedzUsuńPowiedziałabym , że to rok dopiero minął...
OdpowiedzUsuńFajnie Gosiu, że piszesz o dobrych doświadczeniach z policją :)
Ale ten czas leci. Byłam wtedy i jestem nadal codziennie, tylko z pisaniem coś mam kłopoty. Na zdjęcie Kajtusia często patrzę i ciągle mam nadzieję, że może jednak czegoś się o nim dowiemy. Gosiu, z innej beczki- zaglądam też na fejsa i trzymam kciuki za Ptysiunię. Nie wiem czy Ci to w czymś pomoże, ale kiedy mój kot miał zapalenie dziąseł i problemy z jedzeniem, blendowałam mu jedzenie z puszki z wodą na taką prawie zupę. Wciągał to bez problemu bo nie drażnił sobie dziąseł. Dalej tak robię i do tego dodaję jeszcze, za radą weta mielony len.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Joanna
Bardzo często myślę o Kayronie. Kiedy Wałek mi nawiewa, za każdym razem sztywnieję ze strachu. Sama myśl o tym, że mógłby zginąć bez śladu jest paraliżująca. Mogę sobie wyobrazić co czułaś i co czujesz nadal. Mam nadzieję, że ta gówniara czegoś się nauczyła. Choćby tego, że internet nie jest anonimowy i że nie jest bezkarna. Nie mówiąc o aspekcie moralnym. Miałaś szczęście, że trafiłaś na policjantkę, która potraktowała sprawę poważnie. I na matkę, która może też wyciągnie wnioski.
OdpowiedzUsuńNo i zagłosowałam na Kubę. Piękne opowiadanie. Widzę, że prowadzi!
UsuńI ja też ! Bardzo mi się też podobało ... tylko oczywiście hepiend wolałabym .
UsuńTeż zagłosowałam na Kubę. Uczciwie. Bo ja nie dlatego, że wypada, tylko przeczytałam też inne opowiadania, żeby jednak nikogo nie skrzywdzić, i to było najbardziej oryginalne. Drugie, które mnie ujęło to Magia Szymona Piątka
UsuńPiękna kicia...
OdpowiedzUsuńAch, pamiętam Małgoś Twojego Kajtusia. Uściski i dobre myśli posyłam.
OdpowiedzUsuńByłam wtedy z Tobą całym sercem. Do dzisiaj jestem.
OdpowiedzUsuńNa Kubę zagłosowaliśmy 4 razy :)
Jechałam wtedy na urlop. Co dzień z nadzieją otwierałam komputer. Myślę o Kayronku często.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
Aj, poryczałam się. Wczoraj właśnie wgapiałam się na Twoim blogu w Kajronka. Nie pamiętając, że to TA data. Często o nim myślę. To już dwa lata :( a myśl o tym skręca z bólu. Ale czasem cuda się zdrzają. Pamiętasz może, jak pisałam, że moja znajoma po 7 latach, znalazła na targu swego jamnika, i go odkupiła. Oby taki cud się i Wam zdarzył ♥ ... Bardzo dobrze zrobiłaś, że poszlaś na policję ! Może jak dostała gówniara nauczkę, to mądrzejsza wyrośnie.
OdpowiedzUsuńTo taka przykra historia:( Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś zabrał mojego psa. Pozostaje wierzyć, że jeszcze się odnajdzie. No i fajnie, że policja umie stanąć na wysokości zadania.
OdpowiedzUsuńGosiu, spłakałam się czytając tego posta i ten piękny wiersz Lucyny.. To dwa lata, a jakby to całkiem niedawno było.. myślę o Kayronie bardzo często, praktycznie zawsze gdy tu u Ciebie jestem, tak jak i o Rufficzku i Królowej Amisi, echhh Dzisiaj byłam u weta z Tofcią i namawiała mnie wetka na sterylizację... opowiedziałam jej historię Luleczki- była w szoku i zdziwiła sie, że nie oddałam sprawy do sądu. Nie wiem co zrobić, czy sterylizować Tofcię, czy nie, chociaż gabinet wygląda na sensowny, a sposób przeprowadzania zabiegu przez 2 lekarzy wydaje mi się bezpieczny.. Boję się jednak, wiem co mi się przydarzyło, wiem jak boli odejście przyjaciela, wiem jak ciężko żyć po ich śmierci.. z drugiej strony te raki, ropomacicza ech, jakiś taki dzisiaj smutny dzień.
OdpowiedzUsuńWierzę jednak, że Kayron żyje, że jeśli go ktoś ma, nawet ten złodziej, to o niego dba, że Kayron przyzwyczaił się do nowego życia, ale tak naprawdę wierzę po cichu, że wróci, czego Ci z całego serca życzę ♥
Ja też o nim myślę i tęsknie za Kayronem...
UsuńPrzypomniała mi się taka historia:
W lipcu zeszłego roku zaginął kot sąsiadów. Bardzo rozpaczali, szukali, ogłoszenia itd... Żadnego odzewu.
W grudniu inny sąsiad zobaczył na fb ogłoszenie pro-kociej fundacji działającej w Bielsku, o tym, że jest do pilnej adopcji kot - kot z wyglądu podobny do tamtego.
Wszczęto akcję i co się okazało: wolontariuszka działająca na jednym osiedli w Bielsku zobaczyła nagle nowego kota. Siedział pod krzakiem, skulony i przestraszony, ewidentnie nie u siebie. Zaopiekowała się nim. Wkrótce, po serii pytań testowych z obu stron okazało się, że to rzeczywiście ów zaginiony w lipcu kot, który mógł wrócić do swoich ludzi... :). Ale gdyby nie ów fb przypadek i czujność sąsiada, trafiłby do dobrego domu, bo fundacja oddaje swoich podopiecznych tylko do takich :).
Piszę o tym, bo może tak jest, że Kayron jest w dobrym miejscu z kochającymi go ludźmi i jest po kociemu szczęśliwy... Tego się trzymaj :)!...
Całusy :*
Dzięki Lucyna!
UsuńGosiu, poryczałam się jak głupia, nadal czuję straszny smutek na wspomnienie, więc nie wyobrażam sobie co musisz czuć Ty. Tulę.
OdpowiedzUsuńJak tu nie zapłakać.To straszne uczucie ,nie wiedzieć co się mogło stać,co się dzieje z ukochanym zwierzęciem.Serce boli na samą myśl. Bardzo Ci współczuję,bardzo.
OdpowiedzUsuńOstatnio miałam sen, że skradziono mojego Cecilka...
OdpowiedzUsuńCecila przygarnęłam ponad rok temu jako 3 miesięcznego podrostka.
Był żywą przynętą do nauki norowania dla psów myśliwskich - miał rozszarpane pół pyszczka, był brudny i wychudzony...
Śniło mi się, że ktoś mi go ukradł, i znów skazał na te tortury...
Nie jestem przesądna, uważam, że sny są tworem naszej podświadomości, ale po przebudzeniu moje uszy były głuche na głos rozsądku, i z palpitacją serca od razu pobiegłam w głąb mieszkania go poszukać. Kamień spadł mi z serca, gdy znalazłam go na balkonie, zwiniętego w kłębek, spokojnie śpiącego w ulubionym kartonie po telewizorze. :)
I nawet nie umiem sobie wyobrazić co czujesz, gdy ten cały koszmar dzieje się naprawdę... Jest bezsilność, smutek, żal, złość, milion czarnych myśli, a Ty nie możesz się obudzić...
Życzę z całego serca, aby stał się cud i Kayron się odnalazł...
Kto jak kto, ale Ty sama dobrze wiesz, że cuda się zdarzają.
Pamiętam . I Kayronka . I cudowne komiksy z Jego Wysokością Księciem . I ten dzień sprzed dwoch lat...Nie wierzyłam jak czytałam ...:( Ściskam mocno jak się da. JustynaK
OdpowiedzUsuńNie do wiary, że to aż dwa lata.
OdpowiedzUsuńPomimo wszystko i tak miło mi jest zobaczyć Kayronka.
Gosiu :-* Gdyby nasze życzenia mogły się spełniać, nie przytrafiałoby ci się nic złego. Tak bardzo chcieliśmy aby się odnalazł że ja wierzyłam, ze to wystarczy. Ciągle patrzę na niego jak wchodzę na bloga. Ciągle mam nadzieję na wyzdrowienie Ptysi. Ale tyle tu postów a Ciebie nie ma. Niezbyt dobry znak :-((((
OdpowiedzUsuńMy zawsze z Tobą, pamiętaj.
Tak, jesteśmy z Tobą, Gosiu ♥
UsuńCzęsto myślę o Kayronie. I o naszym Maciusiu, który zaginął na działkach rok temu... Wierzę, że on wróci. Wierzę, że obaj wrócą.
A stempelki? Czy jeszcze są?
Boję się pytać o malutką...
OdpowiedzUsuńJa też. Od rana cicho...strasznie cicho...
UsuńAsia B
Nie martwcie się, nie ma pogorszenia. Gdyby nie wciąż ciężki stan w buźce to byłoby B. dobrze. Karmimy ją ze strzykawki, bo ją boli i Ptysia się trzyma. Nadzieja znowu żywa.
UsuńDziękujemy Gosiu za wieści
UsuńAsia B
Ja z nerw o Malutką na fejsbuka wlazłam (choć mnie tam nie ma), szukając dobrej nowiny. Dobrze, że ze strzykawki pije, okruszek kochany. Jakoś mam przeczucie (i marzenie), że będzie dobrze. Dla Ptysiuni ♥♥♥♥♥♥ lecą przez kraj cały .
UsuńBardzo dobrze, że dałaś znać na policję - ludziom się wydaje, że w sieci są anonimowi i "nikt mnie nie znajdzie"... A to dziecko - miejmy nadzieję, że zapamięta lekcję na całe życie. Brawo policja;) Naprawdę - szacun dla ich pracy.
OdpowiedzUsuńGosieńko! Tulę! Ja też ciągle tęsknię za moimi zaginionymi. Najgorsza ta niewiedza...
OdpowiedzUsuńSzkoda, że u nas nie ma takiej zwierzcolubnej policjantki...
Cudownej niedzieli i głaski dla futerek
Gosiu, przytulam. Czesto mysle o Kayronie.
OdpowiedzUsuńPodazajac sladem, ze ktos go wykradl, to musial byc ktos z sasiedztwa.
Mam nadzieje, ze dziewczynka ktora zamiescila to ogloszenie dostala nauczke na cale zycie.
Cóż... Miałam podobną sytuacje... w 2014 roku zaginęła moja śliczna kotka Mgiełka... rok później kotkę znalazło jakaś rodzina...Nie oddali jej :( Za bardzo się do niej przyzwyczaili :( współczuje :(
OdpowiedzUsuń/Julia
Znalazła*
UsuńOkropna historia dla ciebie!
UsuńBardzo współczuję straty tak wspaniałego kociaka :(
OdpowiedzUsuńTo okropne ;(
Czytając to pomyślałam sobie, skoro Kayron był rasowy i jeśli był niekastrowany to może by przeszukać ogłoszenia na różnych stronach, o rasowym kocie, który pokryje kotki. Może iść tym tropem, może ktoś chce na Kayronku zarobić. :(
Patrząc wieczorem na mojego "dachowego" rudzielca myślą o Kayronie i modlę się do "zwierzakowego" bożka by pomógł Kayrusiowi wrócić do domu.
Dzięki. Kayron jest wykastrowany...
UsuńDr Аgbazara-świetny człowiek, ten lekarz pomoże mi odzyskać mojego kochanka Jenny Williams, który zerwał ze mną 2 lata temu z jego potężnym zaklęciem, i dzisiaj wróciła do mnie, więc jeśli potrzebujesz pomocy, skontaktuj się z nim przez e-mail: ( agbazara@gmail.com ) lub zadzwoń / WhatsApp +2348104102662. I rozwiąż swój problem jak ja.
OdpowiedzUsuń