Strony

wtorek, 7 czerwca 2016

Kumpele Fika i Mika

Mija dziesięć miesięcy, od kiedy Fika jest z nami, i półtora, od kiedy jest tu Mika.


Wspominam początki z obiema suczkami i widzę, jak były dla nich trudne. Pierwszą rzeczą, którą musieliśmy odbudować, było oczywiście zaufanie. Szczególnie Fikunia była bardzo wylęknionym psem. Jeszcze z pięć miesięcy po adopcji miała problem z dotykiem. Przychodziłam do domu, a ona cieszyła się jak wariatka, ale pogłaskać się nie dała. MójCiOn pracował nad zdobyciem jej serca o wiele, wiele dłużej. Był cierpliwy, nie naciskał, mimo że bardzo chciał już ją przytulać i głaskać. Po prostu jej nie zaczepiał. Pozwolił, aby mogła przyglądać mu się, obserwować go w poczuciu bezpieczeństwa. Długo nie mógł z nią wychodzić na spacery, bo ona zwyczajnie nie dawała mu się w domu złapać! Potem z kolei nie mógł jej spuszczać ze smyczy, gdyż nie był w stanie znowu jej na smycz zapiąć. 
Mądre poradniki mówią, że pies potrzebuje NAJMNIEJ trzech miesięcy, aby poczuć się u siebie, a co za tym idzie, odzyskać w pełni radość i zaufanie. Niektórzy piszą nawet, że jest to pół roku. Są też takie zwierzaki, dla których parę lat to za mało... 
Z Fikunią naszą kochaną był jeszcze jeden poważny problem. Trzy miesiące trwało, aż przestała sikać na dywany... Żaden z psów nie był taki oporny! Dobrze, że trafiło akurat na nią, bo z tej wielkiej do niej miłości sprzątałam to bez jednego słowa. Potem pojawiła się tu Perełka, która nie miała wpadki, potem Klusek, a ten sikał ze strachu na widok wyciągniętej ręki, Fredek za to, jak to facet, znaczył meble - co również odbiło się na biednych dywanach. Cynia/Foxi oszczędziła mi roboty, za to Mika dołożyła swoje, no i w końcu musiałam dwa dywany wymienić... Przeżyły w dobrym stanie 25 lat, ale to było dla nich za wiele. Mimo prania, wywabiania i stosowania rożnych środków MCO utrzymywał, że wciąż coś mu "jedzie". To koszt posiadania schroniskowych sikaczy. :)
Myślę, że adopcja Miki przebiegła łatwiej i szybciej dzięki Fice, ale i ona bywa wciąż jeszcze zestrachana. Zdarza się jej, że nagle podczas spaceru odwraca się (na pięcie chciałoby się powiedzieć) i gna do domu. Dobrze zna swój spacerowy rejon, nie musi przy tym przebiegać przez ulicę, biegnie parkiem i zawsze znajduję ją rozglądającą się nerwowo przed furtką. I ona boi się bardziej mężczyzn. Przerażają ją wędkarze z racji posiadania "kija", którym wymachują. Nie ufa starszym panom idącym nawet bardzo spokojnie gdzieś w oddali. I znowu mój mąż musi pracować podwójnie. Często beze mnie nie da rady wyciągnąć Miki spod łóżka, by wyjść z nią na spacer, choć widzę, że ostatnio wypracowuje sobie coraz lepsze metody na zwabienie jej do siebie - oczywiście jedzonkiem. Obie dziewczyny są oczywiście bez porównania spokojniejsze, no i są już bez wątpienia bardzo szczęśliwymi suczkami, chcę tylko powiedzieć, że schroniskowe demony jeszcze atakują.  

Jak szczęśliwe są te sunie? Gotowi na zdjęciową jazdę? Uwaga! Oglądanie poniższej galerii grozi zmarszczkami mimicznymi z powodu dużej dawki uśmiechu!





























































Obie psinki, i Fika, i Mika potrzebowały czasu i spokojnego, łagodnego budowania zaufania. Wciąż tego potrzebują, za to nagroda, jaką nas obdarzają, przyznajcie sami, jest z tych bezcennych, najpiękniejszych. Serce rośnie! Nie wyobrażam sobie, że mogłoby ich z nami nie być. :)

Polecam mądry artykuł (klik) o postępowaniu z adoptowanym ze schroniska psem, tak aby się udało. Ja w swoim czasie przekopałam cały internet, przeczytałam kilka książek, bo wiedza jest równie ważna jak dobre chęci. 

Artykuł zaczyna się tak:
Liczne kampanie społeczne zachęcające do pomocy bezdomnym zwierzętom wykreowały ociekający lukrem wizerunek psa z adopcji – wiernie wpatrzony we właściciela, niezwykle grzeczny (z wdzięczności za uratowane życie oczywiście, dwa razy grzeczniejszy niż rasowy), nic nie chce, niczego nie potrzebuje – tylko odrobiny miłości. 

Miłego!

PODPIS

Dzięki uprzejmości naszej kochanej Justyny, pani dr weterynarii, która bardzo nam tu na blogach pomaga, miałam przyjemność uczestniczenia we wspaniałym sympozjum behawiorystycznym.
Lękliwy pies, "złośliwy" kot - częsty pacjent w gabinecie weterynaryjnym.

Opowiem o tym, jak znajdę czas, ale wiele się nauczyłam. Bardzo, bardzo dziękuję!


Wszystkie zdjęcia są TU (klik).

34 komentarze:

  1. Ślicznie, zabiegane i zabawione psiny. Pewnie po powrocie śpią, jak zabite:)
    Mop sam załatwił trzy dywany. Słynną futrynę w kuchni i trochę paneli. Wywaliłam w końcu te dywany, bo to było bez sensu. TCO ma rację mycie i wywabianie, a one i tak "jadą" siuśkami, szczególnie w bardzo ciepłe dni, kiedy słoneczko na nie świeci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaa, teraz kupiłam najtaniej jak można, żeby było jeszcze przywozicie. :)

      Usuń
  2. Oglądanie tych zdjęć grozi pozbyciem się nawet najbardziej zatwardziałej depresji :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękna dobranocka z uśmiechem. Szczęśliwe sunie, bardzo mi się podobają te "rozmyte" zdjęcia.
    Chętnie bym posłuchała o "złośliwym" kocie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale szalejo ;)
    Dobrały się jak w korcu maku! Co za szaleństwo w domu i zagrodzie :)
    Widzę, że łóżko już im oddałaś:P
    Nie wiem jak inne psy szybko się adoptują, ale Lulka zaadoptowała się od pierwszego dnia, myślę o nas ludziach, ale przez 3 dni bała się wchodzić do domu na klatkę i chodzić po schodach, siedziała w salonie i kuchni, ale nie wchodziła do przedpokoju chyba z 3 tygodnie, potem poszło z górki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łóżko należy do Fiki. Mika może tylko się na nim witać i kokosić porannie. :) Zresztą jej gorąco, więc woli leżeć pod łóżkiem. :)
      U nas też był taki piesek, który od pierwszego dnia się zaaklimatyzował; to Klusek. Jaki to był cudny psiak! Buuuuuuuuuuuuu :(((

      Usuń
  5. Kochane wariatki! Gosiu, podobnie jak Ewa2, bardzo chętnie przeczytam to, czego się dowiedziałaś na sympozjum.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To było fascynujące. Mam zamiar kształcić się w tym kierunku. :)

      Usuń
  6. Dziewczyny na zdjeciach fantastyczne....:):):) Cos wiem na temat adopcji ze schroniska i na pewno nie jest latwo....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, przeszłaś sporo z Gingerem, masz doświadczenie. Napiszesz jak to było?

      Usuń
    2. Aga, ja chciałam, aby tu ludzie zobaczyli! :)

      Usuń
  7. Od razu sobie pomyślałam: jak dobrze, że o tym piszesz! Bo wielu adoptujących w ogóle nie zdaje sobie sprawy jakie problemy można mieć z adoptowanym psem (czy innym zwierzęciem), a potem, po dwóch tygodniach, zwierzak wraca do schroniska, co jeszcze wcale nie jest najgorszym, co go może spotkać.
    Jak wiesz, to w naszym mieście rozkręcono "Bieg na sześć łap", dzięki któremu adopcja może przebiec łagodniej. Ludzie biorą psy na spacery (albo na biegi); często się zdarza, że zabierają zawsze tego samego psa. Osobiście znam trzy psy adoptowane w wyniku tej akcji (było ich oczywiście więcej), jeden nawet bywa u nas w domu i z tego, co wiem, problemów wielkich z nim nie było, bo zanim trafił do domu stałego, już przyzwyczaił się do nowej właścicielki i zaakceptował ją. Piesek - nazywa się Misiek - jest przesympatyczny; miziak, łakomczuch - trzeba uważać, bo ma problemy z układem pokarmowym, musi być karmiony specjalistyczną karmą, a zeżre wszystko, co mu trafi w zęby; to jeszcze jedno z czym można się zetknąć: problemy z układem pokarmowym.
    Nie chcę się rozpisywać, ale chciałam powiedzieć, że adoptujący nie tylko nie zdają sobie sprawy z możliwych problemów, ale na dodatek nie przygotowują się merytorycznie do adopcji. Kupują miski, smycz legowisko, jeszcze parę akcesoriów i uważają, że sprawa załatwiona.
    A na psinki przyjemnie popatrzeć - aż się uśmiecham do monitora:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten zacytowany przeze mnie artykuł jest naprawdę bardzo celny. Pies ze schronu (z pseudoludowi, z hodowli kennelowej) ma zazwyczaj mnóstwo problemów i trzeba być gotowym je rozwiązać. Taki "Bieg na sześć łap" jest świetnym pomysłem.
      Na szczęście ja mam do czynienia z mądrymi adoptującymi. Klusek, Fredek, Foxi - dobrze trafiły. Monika na przykład idzie z Foxi do behawiorysty, żeby pomóc jej zaufać mężczyznom, bo z tym sunia ma największy problem. :)

      Usuń
  8. Już kiedyś to mówiłem i powtórzę jeszcze raz. CUDA CZYNICIE!!! CUDA!!! Pozdrawiam i zapraszam w swoje progi. Poleżałem i to pomogło ;)

    PS. A skąd u Was drugi psiak? Przepraszam, ale trochę z obiegu wypadłem. :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mika też jest ze schroniska, tym razem spod Lublina. Wzięliśmy ją dla Fiki i jak widać to był super pomysł. :)

      Usuń
    2. Acha. Naszej Psiucie też przydałby się towarzysz, niestety w warunkach blokowych nie jest to możliwe. Jednak w przyszłości, kiedy przeprowadzimy się do mojego domu rodzinnego, czemu nie. Są takie plany.

      Usuń
  9. Mała prawdziwa gwiazda - na 1 zdjęciu musiała się wychilić, żeby mak jej nie zasłaniał haha:) Urocze obie i takie szczęśliwe:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Fajnie żeście je dobrali, są prawie jednakowej wielkości i sylwetki też maja podobne.
    Są takie pełne energii i radości, pięknie uchwyciłaś to na zdjęciach :)
    Morus bardzo szybko zaadoptował się w naszym domu, ale on był krótko w schronisku i mieliśmy szczęście bo to był pies, który z wdzięczności świata poza nami nie widział. Więcej problemów było z zadziornym Darkiem.

    OdpowiedzUsuń
  11. No i zostały mi zmarszczki mimiczne :)).

    OdpowiedzUsuń
  12. Gosiu, bardzo fajny wpis. A to dlatego, że jest prawdziwy! Bez upiększeń, bez udawania, że od razu było super z pieskami. Na pewno Twój wpis przyda się niejednej osobie.
    Po tylu latach dywany można spokojnie wymienić ;)) czy przyjdzie też czas na meble? Po tych psich harcach ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Zdjecia juz znam z fb :-) Zacytowalas bardzo madry artykul. W ogole sobie nie wyobrazam wziac zwierze nie majac na ten temat zadnej wiedzy. To tak jak z dzieckiem, zanim sie urodzi czytamy, ogladamy, rozmawiamy, dowiadujemy sie, dostosowujemy dom, poszukujemy jak najwiecej informacji zeby na wszystko byc przygotowanym i zeby bylo dla dziecka jak najlepiej.

    OdpowiedzUsuń
  14. Witam!

    Podziwiam takie osoby jak Ty, które potrafią zatrzymać się na moment w pędzie życia i pomóc zwierzakom. W jakiejś mierze znam takie osoby, bowiem moja Mama Chrzestna z mężem postępują podobnie. Przez ich dom przewinęła się już spora liczba zwierzaków, część piesków i jeden kot zgarnięte jako bezpańskie, błąkające się w miejscach, w których byli. Obecnie mają dwa koty, w tym tego jednego z osiedla, uratowanego przez nie żyjącego już ich psa. A nie tak dawno przywieźli pieska z działki na wsi, który został odratowany od życia na łańcuchu. Na razie jest okropnym gryzakiem, ale sądzę, że będzie z niego super piesek za jakiś czas.

    U mnie w domu nie było tyle zwierzaków, jak do tej pory mieliśmy tylko jamnika, rybki i koszatniczki. Szczególnie z tymi ostatnimi stworkami związałem się niesamowicie, bo akurat za mały byłem, by dobrze pamiętać tego jamnika naszego.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  15. Dywan ,żeby nie śmierdział trzeba natrzeć denaturatem:>Najpierw umyć oczywiście .Pośmierdzi w chacie denaturatem,ale jak przestanie to jest w porządku i niczym nie śmierdzi .Stary sprawdzony sposób na psie wypadki dywanowe:))Aśka

    OdpowiedzUsuń
  16. To prawda- wzięcie psa ze schroniska wymaga naprawdę talentu, cierpliwości i... wiedzy jak sobie z nim radzić. Upiory schroniskowe bardzo długo dają o sobie znać, czasami do końca piesowych dni.
    Znajomi kiedyś wzięli psa ze schroniska,w którym zwierzak był ponad rok. Pies był fajny, miał tylko jeden feler - zawsze urywał się z domu, ze spaceru itp. i.....wracał jak bumerang do schroniska.Po pierwszej ucieczce został doprowadzony do domu przez pracownicę schroniska, po kolejnych, powtarzających się powrotach do schroniska znajomi się załamali i po roku pies wrócił do schroniska ale wtedy dostał tam własną budę z wybiegiem, którą ufundowali mu "adopcyjni właściciele" i został w schronisku psem stróżującym, a oni go brali na spacery i dokarmiali.
    Jak widzisz życie z psem schroniskowym bywa czasem dziwne.
    A sunieczki są przekochane!!! To zdjęcie poprzez kwitnące trawy- bajeczne!
    Miłego;_

    OdpowiedzUsuń
  17. To naprawdę zgrany duet.. ale tylko dzięki cierpliwości i sercu włożonym w ich zgranie, wychowanie, otworzenie na nowo na świat :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Aż wierzyć się nie chce, że Fisiulka już z Wami 10 miesięcy. Zdjęcia zachwyczjąe, obłędne ! Mogę patrzeć i patrzeć na kochające się siostrzyczki :) To niesamowite, że One się Wam tak fajnie "trafiły". Ale mogły trafić w swoim życiu różnie, to Wasza Gosiu zasługa, że są takie ufne i szczęśliwe ! Mniód na serce dzisiejsza fotorelacja :) ... I czekam na opowieść o sympozjum. Szczególnie, że z Kajcią miałam mnóstwo problemów z powodu jej strachliwego charakteru. Gdyby trafiła do kogoś innego, to już dawno by ją uśpili. A mnie się udało :) Teraz jest cudna, przytulająca się, gadająca ze mną i słodziutka jak cukiereczek :) Choć charakterna, jak to cocker spaniel !

    OdpowiedzUsuń
  19. Znakomite zdjęcia , a sunie dobrane jak w korcu maku ;-))

    OdpowiedzUsuń
  20. Gosiu,moim zdaniem to Ty spokojnie mogłabyś być w gronie ekspertów,wykładowców tej konferencji-jako praktyk z doświadczeniem i super osiągnięciami ;))) Aż miło popatrzeć na te Twoje szczęsliwie zwierzaki :))! JustynaK

    OdpowiedzUsuń
  21. Zdjęcia cudne. Parę zapadło mi w pamięć wybitnie. Mika obejmuje Fikę za szyję, piękne zdjęcie łąkowe, rozmazane bardzo ciekawe, łóżkowe po prostu najfajniejsze na świecie :-)
    Adopcyjne cuda rzadko się zdarzają, Gosiu jesteś po prostu tytanem pracy, cierpliwości i dobroci. Także rzetelnej wiedzy. Tyle i aż tyle :-*
    Piesie są przecudowne. Taka konkluzja na koniec :-D

    OdpowiedzUsuń
  22. Miałam szczęście patrzeć na nie i dotykać ich! W dotyku brzuszek Fikuni jest nie do opisania!

    OdpowiedzUsuń

Fajnie, że piszesz! Pisz, komentuj, daj znak, że jesteś!
Dobrej energii nigdy za wiele. :)