To jest ciąg dalszy wczorajszego posta. Obiecałam swój komentarz, ale zrobił się długi na cały post.
Uważam, że Ozzy jako młodzieniec, którego rozpiera energia, jest w permanentnym stresie z powodu niemożności wychodzenia z mieszkania. Nudzi się mimo zabaw, jakie zapewniają mu ludzie. Ciągnie go na dwór, do eksplorowania świata zewnętrznego, tym bardziej że jest kotem odważnym, który niczego się nie boi, no i ma poczucie swojej siły. W końcu potrafi rządzić i ustawiać swoich domowników!
Moim zdaniem jego agresja i gryzienie też wynika ze stresu i niemożności rozładowania swojej energii. Mam takiego kota. To Hokus, którego przez pierwszy rok musieliśmy uziemiać w pralni na noc, bo nie dało się spać. Przez niego wymieniliśmy w drzwiach klamki na gałki, bo nauczył się otwierać drzwi, to on zrobił mi porządki z wazonami (miałam ich zdecydowanie, jego zdaniem, za dużo), to on potrafi zawsze osiągnąć, co chce - czy chodzi o napełnienie miski, czy o wymuszenie zabawy. Jednocześnie jest to kot najukochańszy na świecie; jednak próby zatrzymania go w domu, a potem na ogrodzonej przydomowej parceli skończyły się niczym, bo pomimo naszych starań i udoskonaleń ogrodzenia on zawsze znajdował drogę ucieczki. Teraz jest kotem wychodzącym i jest szczęśliwy. Dla pozostałej mojej dwójki, Stefci i Amisi, ogród i jego zabezpieczenia są wystarczające i dziewczyny nie opuszczają go.
Tyle że... No tak, wiem, ja przy domu mam warunki do wypuszczania kota (jeśli w ogóle są w mieście na to warunki) - ogrody, mały park, a zaraz są nadodrzańskie tereny; więc absolutnie nie namawiam Joanny, aby zaczęła wypuszczać Ozzy'ego tam, gdzie mieszka.
Trzeba znaleźć inne wyjście.
Przede wszystkim warto się przyjrzeć postępowaniu ludzi z kotem. Miłość jest najważniejsza, ale często robimy błędy wychowawcze, nie znając dokładnie natury zwierzęcia. Chodzi o to, aby mu pomóc. Zajęłabym się najpierw jego agresją, bo to jest niebezpieczne. Na pewno trzeba się w tym temacie dokształcić, i tu przyda się lektura, np. książka:
Najsłynniejsza zaklinaczka kotów przychodzi na pomoc wszystkim zdesperowanym właścicielom najbardziej tajemniczych zwierząt na świecie.
To książka pełna praktycznych i skutecznych porad, między innymi o tym:
– jak funkcjonuje koci umysł;
– czy kota lepiej karać, czy może nagradzać;
– co zrobić, by kot nie przemienił się w egoistycznego narcyza;
– jak walczyć z dziką naturą kota, by stał się bardziej cywilizowaną istotą;
– co oznacza kocia etykieta, czyli jak przedstawić swego kota innemu kotu i nie zostać zaatakowanym;
– na ile skuteczna jest sterylizacja;
– jak zapobiegać powszechnym kocim chorobom i je leczyć;
– jak zwalczać kocią agresję;
– jak nauczyć kota, by załatwiał się w kuwecie, a nie poza nią;
– jak wpłynąć na kota, by przestał wypróżniać się w miejscach niedozwolonych;
– jak postępować z kotem przejawiającym zachowania kompulsywne;
– jak wdrażać w życie skuteczny plan słynnej zaklinaczki kotów, by w końcu zapanować nad swym niesfornym czworonogiem.
Pod okiem słynnej zaklinaczki kotów nawet najbardziej zatwardziałe i uparte kocury zmieniają się w cudowne i łagodnie usposobione istoty.
Nie przeczytałam jej jeszcze całej, ale już widzę, że zawiera mnóstwo istotnych rad.
Jak postępować z agresywnym kotem? W największym skrócie: trzeba przewidywać sytuacje, gdy agresja może nastąpić i unikać ich. Wyprzedzająco wycofywać się, zanim kot zaatakuje. Dobrze przeanalizować sytuacje, kiedy kot staje się agresywny i zamienić je na inne. Jeśli np. on atakuje zawsze przy wchodzeniu do domu, można przez jakiś czas zamykać go w jednym pokoju i nie pozwolić mu „witać się” przy drzwiach, można wejść z hałasem, który go zbije z pantałyku, za plecami użyć trąbki rowerowej, rzucić ręcznik koło niego – teraz improwizuję.
Jak postępować z agresywnym kotem? W największym skrócie: trzeba przewidywać sytuacje, gdy agresja może nastąpić i unikać ich. Wyprzedzająco wycofywać się, zanim kot zaatakuje. Dobrze przeanalizować sytuacje, kiedy kot staje się agresywny i zamienić je na inne. Jeśli np. on atakuje zawsze przy wchodzeniu do domu, można przez jakiś czas zamykać go w jednym pokoju i nie pozwolić mu „witać się” przy drzwiach, można wejść z hałasem, który go zbije z pantałyku, za plecami użyć trąbki rowerowej, rzucić ręcznik koło niego – teraz improwizuję.
Poza tym warto wiedzieć, że najdotkliwszą karą dla takiego kota za złe zachowanie jest ignorowanie go. Jeśli np. w ramach zwrócenia na siebie uwagi zrzuca przedmioty z półek (jak Hokus), pomaga wyjście z pokoju. Kiedy kot jest niegrzeczny – przestajemy go „nagradzać” krzyczeniem na niego, uspokajaniem go, prawieniem mu kazania – ignorujemy. Wtedy przestaje. Oczywiście musi minąć jakiś czas, by to zadziałało.
Są też sposoby, które pozwalają się kotu wyżyć. To zabawa prowadzona w odpowiedni sposób. To niezwykle ważne, aby stosować sekwencję, jakiej kot używa podczas polowania. Zabawa zabawie nierówna. Nie ma tu miejsca na rozwijanie tego tematu, odsyłam więc do wspomnianej książki.
Wracając do podstawowego pytania, to nie każdy kot powinien mieć towarzystwo. Są koty, które bardzo źle czują się w grupie. To koci dominanci. W moim odczuciu takich kotów-samotników jest zdecydowanie mniej niż takich, którym kocie towarzystwo jest potrzebne jak tlen.
Jaki jest Ozzy? Nie odpowiem na to pytanie, ale myślę, że będąc na miejscu Joanny, zaryzykowałabym dokocenie, ale nie kotem, a… psem! Najlepiej takim jak Fika. Myślę, że staliby się wielkimi przyjaciółmi, i to byłoby rozwiązanie idealne. Ale Fikuni nie oddam! :)
Jak Fika bawi się z Hokim, można sobie przypomnieć tu: Hokus-przyjaciel-do-tańca.
To trochę żart, bo przecież nie każdy może mieć psa. Mówiąc więc poważnie, uważam, że drugiego kota też warto zaryzykować. To może wiele zmienić.
Jeśli chodzi o portret psychologiczny towarzysza dla Ozzy'ego, to najwłaściwsza byłaby moim zdaniem:
- kotka, bo z kocurem by rywalizował,
- młoda, w równym wieku z dokładnością do dwóch miesięcy w dół i pół roku do góry,
- najlepiej po sterylizacji, aby nie trzeba było jej przechodzić na początku znajomości kotów,
- odważna, przyjazna, energiczna,
- dobrze żyjąca z innymi kotami.
Wszystkie te cechy da się sprawdzić, biorąc kotkę z domu tymczasowego.
Myślę, że Ozzy odżyje, mając towarzystwo, że jego emocje znajdą wtedy ujście.
Koty dokociłabym zgodnie ze sztuką. Jak - można poczytać we wspomnianej książce.
Koty są tak różne, że nikt, dokładnie nikt, nie może dać gwarancji, że powiedzie się ta akcja. Można tylko to dokładnie przemyśleć i zrobić, ile się da, aby się udało.
Czyli najpierw wychowanie (dokształcenie się, działanie), potem znalezienie kandydatki, no i skok na głęboką wodę. :) Nie martwiłabym się, że Ozzy zamęczy koleżankę. Taka, jaką mam na myśli, da sobie z nim radę.
Nie wiem, czy pomogłam; Joanna mogła też przeczytać inne rady, Wasze. Decyzja należy do niej i jej rodziny. Powodzenia! :)
Każda rada i uwaga jest bardzo mile widziana, piszcie!PS. Przy okazji, Joanno, pytanie od mojej nadwornej talibki językowej: jaka jest pisownia imienia Waszego kota? Ponieważ w Twoich listach pojawiło się ono w różnych wersjach, ta niemożliwa kobieta spać nie może, i jeszcze mnie nie daje! :] Tymczasem używamy tu formy Ozzy. Może być? :)
Ale to pięknie napisałaś.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ania
Sprzedałam banerek. Zakupy poczynione przez poprzednią mamę mojej Bezy, która robi to co Ty Gosiu.
UsuńAnia
Dzień dobry!
OdpowiedzUsuńPrzyszła mi do głowy jeszcze jedna rzecz. Może sprawić Ozzy'emu porządne szelki i wychodzić z nim na spacery? Mnóstwo bodźców zewnętrznych sprawi, że kot będzie mógł wyładować przynajmniej część swojej niespożytej energii. To nie moja metoda (moja kociarnia jest niewychodząca), ale znajomej, która ma takiego właśnie temperamentnego kota. Wady? Wystraszy się zewnętrznego świata, ale w to akurat wątpię, skoro Ozzy to raczej samiec alfa. Możliwe też wycie pod drzwiami, bo kot chce wyjść, i basta!
Pozdrawiam,
Sil spod Wrocławia
Tak, wycie pod drzwiami zapewnione, ale to na pewno rozładowałoby jego napięcie.
UsuńA może zamiast szelek taki wózek: tutaj >
Joanna będzie sobie spokojnie spacerować, a Ozzy bezpiecznie patrzeć na świat. :)
A czy to taki samiec Alfa to ja bym jeszcze zaczekala. To ze kot broi i psoci nie znaczy ze jest kotem Alfa, a raczej z moich obserwachji wynika wrecz przeciwnie. Dopiero po dokoceniu bedzie wiadomo jak koty ustala sobie hierarchie.
UsuńSama powinnam była skorzystać z podobnych rad i wychować mniej "rządzące" stworzenie.
OdpowiedzUsuńBardzo to dobrze napisane i myślę, że pomoże.
Bardzo dziękuję za poważne potraktowanie sprawy, bo dla nas, to bardzo Ważna Sprawa. Wszystkie rady są bardzo cenne. Muszę je teraz wszystkie przemyśleć, no i pośpiech nie jest wskazany. Książkę też kupię. Ozzy, gdy już wyjdzie z domu na spacer na smyczy, to od razu biegnie do domu. Boi się. A wychodziliśmy w "spokojnych porach dnia". Co do pisowni, to ja jestem za wersją spolszczoną nieco, czyli Ozzi, ale syn się upiera przy Ozzy, bo ma ku temu powody :))
OdpowiedzUsuńNo to w poście zostaje Ozzy - synowie rządzą! ;) Swoją drogą, zaciekawiłaś mnie tymi powodami, Joanno... :)
UsuńPozdrawiam Cię i serdecznie życzę Ci dobrego rozwiązania kociego dylematu.
JolkaM - zwana w pewnych kręgach Talibią. ;)
JolkoM., zapewne poza kotem o tym imieniu rządzi Ozzy Osbourne! Zgadłam Joanno?
UsuńPunkt dla Hany! Poprzednik był czarny jak diabelek, więc został Mefistem,a był kocim aniolkiem. Ten był od razu małym łobuzem, więc... No i mamy teraz dowód na to, że imię wpływa na zachowanie ;) Joanna od O.
UsuńOczywiście, to pisałam ja, czyli Joanna od Ozzy'ego. No i On ma szelki, a nie smycz. To ten proponowany piesek tak mi namieszał w głowie. Jeszcze raz bardzo dziękuję!!!
OdpowiedzUsuńNo to się narobiło...
UsuńPisz,pisz,może kiedyś i ja skorzystam z Twoich i nie tylko,rad.
OdpowiedzUsuńGosiAnko,chciałam zameldować otrzymanie najpiękniejszych i nie wątpliwie unikatowych kalendarzy.Żal mi będzie oddać Poetyckie Koty mojej małej sąsiadce,którą już w mijającym roku obdarowałam naszym:)kalendarzem.Zdjęcia przepiękne bo i obiekty takowe,wierszyki Ninki wzruszające i łapiące za serducho.Bardzo pięknie dziękuję za Waszą pracę i cel,który jej przyświecał:)))
Orko, powiedz tylko słowo, a drugie PK polecą do Ciebie już jutro. :)
UsuńOgromnie się cieszę, że i Tobie podobają się kalendarze. :)
To znowu ja, Sil spod Wrocławia. Mój pierwokotny Miluś, obecnie prawie 15-letni, w dzieciństwie był bardzo agresywny. Wykastrowany w wieku 7 miesięcy przez jakiś jeszcze czas starał się udowodnić, że jest królem stada. Gryzł, drapał, pod nieobecność mojego męża potrafił z pazurami rzucić mi się na głowę (w sypialni, bo bardzo lubił z nami spać - lubi do dzisiaj), a mąż miał tak podrapane ręce, że musiałam mu smarować je fluidem, bo wstyd było wyjść do ludzi i komukolwiek podać rękę ;) A potem zwyczajnie mu przeszło. Dokociliśmy go zupełnie przypadkowo, gdy miał 6 lat i to było stanowczo za późno, kot fatalnie to zniósł. Teraz w domu mamy 4 koty i czasem tymczasy. Miluś jest niekwestionowanym królem stada i pilnuje w nim porządku, ale o jakiejkolwiek agresji nie ma mowy. Jak dokocić czy dopsić (może to faktycznie najlepszy pomysł) to, moim zdaniem, najlepiej teraz. Ale ekspertem nie jestem :)
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się nick Joanna od Ozzy’ego :))))
Pozdrawiam serdecznie, Sil spod Wrocławia
Sil, dzięki, bardzo cenne komenty. :)
UsuńTak samo uważam jak Ty Gosianko. Najlepszy byłby pies, a jak nie pies to kotka. Oczywiście wysterylizowana i w tym samym co on wieku.
OdpowiedzUsuńW mojej działkowej altance rządzi właśnie kotka, a nie kocur. To ta której Ci kiedyś posłałam zdjęcie.
Jakby dokocić Ozziego równie energiczną jak on kotką, byłaby duża szansa, że się dogadają.
Jeszcze dodam, że moje trzy w życiu psy były wszystkie dopsieniem do kota.
UsuńGosianko radośnie melduję, że kalendarze doszły. I to jakie kalendarze!
OdpowiedzUsuńKażda kartka jest wyjątkowa, inną historię opowiada. Ale wszystkie one tak samo wzruszające.
Historyjki, wierszyki chwytają za serce. Obrazki Hany słodkie, cudne. Koty i psinka pięknie sfotografowane, całość z wysmakowaną oprawą plastyczną. Jestem zachwycona.
Gratuluję całemu zespołowi redakcyjnemu. Dzięki wielkie :)
Chyba o zbyt późnej porze dałam ten komentarz, szkoda...Chciałam tylko powiedzieć, że moje kalendarze już wiszą, a co! Tak bardzo się cieszę, że je mam.
OdpowiedzUsuń