Strony

czwartek, 12 marca 2015

Coś ku pokrzepieniu serc

Jak to jest z nami - zadeklarowanymi wielbicielkami zwierząt? Czy jesteśmy bandą zakompleksionych, sentymentalnych starszych pań bez swojego życia? Dlaczego tak łatwo przypiąć nam etykietkę wariatki, przewrażliwionej dziwaczki czy najostrzejszą: osoby nienawidzącej ludzi?

Czy to, że czujemy mocniej, że bardziej empatycznie reagujemy na zwierzęcą krzywdę, że trzęsiemy się nad każdym pieskiem czy kotkiem sprawia, że mamy być źródłem drwin i pogardliwych spojrzeń? Dlaczego tak wielka przepaść dzieli nas od ludzi, którzy zwierzęta traktują przedmiotowo? 

Jeśli ktoś z nasz nie umie przejść obojętnie obok krzywdy "głupiego", nic przecież nieznaczącego, pieska lub kotka, to znaczy, że jest szajbusem? 

Jak to, że traktujemy nasze zwierzaki jak pełnoprawnych członków naszych rodzin, odbija się na nas w oczach "bliźnich"?

Czy jeśli nie umiemy przejść obojętnie wobec zwierzęcych krzywd, jeśli boli nas do dna serca cierpienie naszych braci mniejszych, to umniejsza naszą wartość?


Tak wiele gorzkich pytań nasunęło mi się po przeczytaniu przejmującego listu mojej czytelniczki:

Kochana AnkoWro, (...) kiedy trafiłam na twój blog, to jakbym znalazła dom. Ty i wszyscy ci ludzie, którzy okazali się być wrażliwi na to, co ja. Rozumujący podobnie, mający podobne spojrzenie na świat. Nie łudzę się, że w realu wszyscy byśmy się polubili, ale kawałeczki naszych dusz idealnie pasują. To była taka ulga, wiedzieć, że istniejecie. Nadal jest. Ale czasem... Czasem dopada mnie ciemna strona mocy... Tak bardzo jestem zła, że muszę przepraszać za to, jaka jestem... Jaka chcę być. Nie mogę przejść obok cierpiącej istoty i NIC nie zrobić. Nie mogę nie pomóc. A najbardziej bezbronne są zwierzaki. Najbardziej niewidzialne, najbardziej potrzebujące. Ale jednocześnie to sprawia, że jestem poza nawiasem "normalności".

Ludzie są dyskryminowani z różnych powodów, wiem też, że nie potrzebuję akceptacji moich działań. To moje życie. Ale... Jakie to jest przykre, bolące, jak bardzo smutne. Wkurza mnie to, a jednocześnie przygnębia. Moja rodzina, mąż, dzieci (dorosłe)... czasem mnie się wstydzą. Czy to nie okropne? Czuję się winna i jednocześnie nie zgadam się na to. Mamy 4 koty i 2 psy. Wielu zwierzakom znalazłam domki, podleczyłam, podkarmiłam i poszły dalej w świat, a czuję się winna i jest mi przykro, gdy dostaję od męża tabliczkę: Trzy koty temu byłam normalna.

Muszę się podlizywać sąsiadom, którzy kompletnie nie rozumieją, jak można mieć TYLE zwierząt. (...). Muszę śmiać się z durnych dowcipów na temat paniuś, co lubią kotki i pieski, muszę udawać miłą, bo że jestem głupia i wariatka, to oni już sami wiedzą. A jak powiem, co myślę, to mnie zaszczują albo zrobią coś moim zwierzakom.

Przepraszam, że piszę, ale czasem życie staje się nie do zniesienia. 

Więc chciałam cię poprosić, żebyś pomyślała o tym i napisała coś ku pokrzepieniu serc... Bo w tej chwili widzę ciemność. I mam przeczucie, że nie tylko ja, że wśród twoich czytelników też są tacy, którzy potrzebują wsparcia. 

Nie gniewaj się, że napisałam... ale po prostu nie mam nikogo, kto by zrozumiał.



Ja Ci powiem, Droga Czytelniczko, że nie tylko Cię rozumiem, ale jestem dumna, że odnalazłaś we mnie, w naszej społeczności, na moim, i nie tylko przecież, blogu cząstkę Twej pięknej duszy. 

Czy wiesz, że jako dziecko, jako nastolatka, a nawet później, czułam się zawsze okropnie ze swoją zwiększoną do bólu nadwrażliwością? W podstawówce potrafiłam płakać z powodu zabitej na szybie muchy! Płakałam, bo naprawdę jej żałowałam. Wyobrażałam sobie, jak tęsknić będzie za nią jej mamusia, tatuś, jej dzieci... Było mi z takim podejściem bardzo trudno. Długo nosiłam w sobie przeświadczenie, że jestem jakaś... gorsza, niedostosowana. Pamiętam, jak w liceum podczas wakacji uratowałyśmy z koleżanką małą kaczuszkę z transportu do wielkiej kaczarni. Opiekowałyśmy się nią, spałyśmy z nią w namiocie, a ja nawet w śpiworze (cudowne doświadczenie!) i nie zapomnę mojej rozpaczy, gdy rodzice nie pozwolili mi jej zatrzymać... Przecież to nic dziwnego, bo jak trzymać kaczuszkę w bloku. Nie słyszałam wcześniej o kimś, kto miałby taki pomysł i płakał potem przez tydzień. Tak, zdecydowanie byłam inna, dziwna, gorsza.

A dziś? Dziś w pełni akceptuję tę stronę mojej natury. Szczycę się tym. To część mnie, to mnie określa i wyróżnia wśród ludzi. I powiem Ci więcej. Jest nas bardzo dużo. Jesteśmy wszędzie. Nie jesteśmy ani dziwne, ani gorsze. Na pewno też nie lepsze - nie o to chodzi. W głębi duszy myślę, że szczodrzej obdarzone... Na szczęście po prostu jesteśmy, działamy, wspieramy się. Zobacz, jak nas jest dużo! Codziennie widzę to na tym blogu!

Jest jeszcze coś, co nas łączy: działanie. To małe kroczki, dzięki którym nie zmienia się cały świat, lecz życie jednego zwierzęcia. Te małe kroczki to nasza siła. Niesprawiedliwości, bólu, problemów jest tak wiele, że myśląc o tym, możnaby się tylko załamać, ale to nie w naszym stylu! My pomagamy, organizujemy, nagłaśniamy, ratujemy i przygarniamy. Opiekujemy się zwierzakami w naszych domach. Kochamy, leczymy i opłakujemy. Dzięki nam lżej jest kilku istotom. To tak wiele!


Leśna, Majtek, Szczękot, Czajnik, Wałek, Frodo, Grażynka, Malin, Kudełek, Bonus, Stefcia, Hokus Pokus, Tropik, Perełka, Mefisto, Morfeusz, Moira, i kochana Lula - nie jestem w stanie wymienić każdego z nich. Co byłoby z nimi, gdyby nas nie było?

Bądź dumna, Droga Czytelniczko, ze swojego dobrego serca, ze swojej wrażliwości, ze swojej empatii, a nawet ze swojej dyplomacji w stosunku do prymitywnych sąsiadów. Bądź dumna, bo masz powody!

Kochani, dodacie coś ku pokrzepieniu serc?

PODPIS

18.05 -18:38.
20:10 - 20:20


80 komentarzy:

  1. Wiesz Gosiu, odwiedziłam niedawno moją ciotkę, naprawdę fajną babeczkę. Przyjaźnię się z jej córką, nasze babcie były siostrami. Ku swojemu przerażeniu w jej ogromnym ogrodzie odkryłam kojec z labradorem. Kilka metrów kwadratowych otoczonych siatką, z dziurawą budą. Pies spał na gołych deskach. Dziury, kupy, widok przygnębiający. Pies jest codziennie karmiony, dobrze wygląda, ale jaki jest smutny! Nie ma wychodzenia, biegania, nie ma kontaktu z człowiekiem, poza tą krótką chwilą karmienia. To jest bardzo przyjazna suka. Była prezentem od ciotki dla dzieci jej syna, chwilę budziła entuzjazm, a potem "na chwilę, tylko na czas przeprowadzki do nowego domu" została wsadzona do kojca. Siedzi tam już 5 lat.
    Powiem Ci, zrobiłam chryję, aferę, awanturę- jak zwał tak zwał. Zmusiłam mojego kuzyna do przywiezienia słomy do budy, do naprawienia dziur. Kojec jest zadaszony, przynajmniej tyle. Szukam teraz domu dla zaniedbanego emocjonalnie labrodora, lat 6. I pomyśl- w domu ciotki na kanapie leży ukochany i rozpieszczany jamnik.
    Ta suka jest zwyczajnie nikomu niepotrzebna. Ale przecież pozornie krzywda jej się nie dzieje- ma jedzenie, ma dach nad głową. Nie ma tylko człowieka, ale to przecież fanaberie.
    I cieszę się, że jestem taka jaka jestem, że przygarnęłam psa i pięć kotów. Miłość tych zwierząt daje mi czasem chęć do życia. Ale nie daję z siebie- w przeciwieństwie do autorki listu- kpić i wyśmiewać. Mam wtedy język jak brzytwa;-) Ludzie, którzy nie szanują zwierząt, nie dają im prawa do uczuć są prymitywni, a z prymitywizm rodzi obojętność i przyzwolenie na zło.
    Dlatego wnoszę toast poranną kawą za Ciebie, za nas, za wszystkie tak chętnie zaglądające tu osoby, bo to jest miejsce w których człowiek to brzmi dumnie.
    Ściskam Cię mocno, a autorce listu poradzę jedno- nie kładź kobieto uszu po sobie, tylko walcz o swoje zdanie, walcz o swoje życie, a mężowi zrób tabliczkę: jeszcze trzy koty temu byłeś dobrym kochankiem". Albo coś w tym stylu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziewvzyno walcz o tego psa, labrador w kojcu....., o matko :(:(:(:(

      Usuń
    2. Dokładnie. Mam pięć kotów, moja mama ma 4.byłoby mniej ale kotka szukała domu, pokochała ją i koniec. Ja tak samo. Jak zobaczyłam Amberka to już wiedziałem, że jest mi pisany n piątego.
      Juz któryś dzień płaczem za dwoma tymczasikami które przegrały z kocim tyfusem... I czuje sercem, że jakby choc jeden przeżył a mama bardzo walczyła o nie to pewnie by został.
      Tacy ludzie też istnieja i maja prawa. Ja może nie nadaje się na domy tymczasowe ale jakbym spotkała ranne zwierzę to na pewno wyladowaloby w gabinecie U weta.

      A takie tabliczki... pełno tego w internecie. Ja bym olala. na odwet koszulkę z napisem ze koty są jak chipsy na jednym się nie kończy. ;)

      Myślę, że to cześć naszej osobowości albo charakteru. Lubimy zwierzęta, nie wyobrażamy sobie mieszkania bez kotów, bo jeden bedze sam, dwa będą miały kumpla. Poza tym to członek rodziny. I o niego się dba.
      ja sama szukałam np.misek bo amber przesuwa, potem spodobały mi się to do kupiłam im takie same na Karmę. Może i ktoś w głowę by się pukal, żeby kotu miski wymieniać, le czemu nie? My ludzie też zmieniamy sobie otoczenie i jego elementy, a koty lubią co rusz nowa zabawkę, drapak, smak karmy czasem zmienić. ..

      Co do dzieci i męża, ładnie je wychowuje w takim razie, powinien je uczyć szacunku do matki, nie sam br udział w poniżeniach. On cze nazwać tego nie potrafie

      Usuń
  2. Gosiu, tak, jak piszesz, nadwrażliwość to powód do dumy i tego, aby poczuć się kimś absolutnie wyjątkowym! Bo czy nie jest tak, w tym całym morzu obojętności i znieczulicy? Wiele zależy od naszej postawy, czy będziemy przemykać pod ścianami, z wypisanym na czole "sorry, ale muszę dać jeść temu biednemu kotkowi, no muszę" czy przejdziemy wyprostowani, z głową do góry, pewni swojego, wiesz, "tak ma być", to naturalne, LUDZKIE! To ja jestem normalna, bo pomagam, widzę krzywdę, bo nie jestem obojętna i jestem z tego dumna! To właśnie powinno być normą, a nie przechodzenie z obojętnością obok cierpiącego stworzenia. I powiem Ci (Wam), że takich wrażliwców rzeczywiście jest dużo, coraz więcej, i bynajmniej, nie są to same starsze panie, które nie mają co zrobić z wolnym czasem ;-)))))) Nie przepraszajmy za każdego dokarmionego kota i przygarniętego psa! Pokazujmy swoją postawą, że tak trzeba, że to ludzkie, moralne. Zapewniam, wtedy mało komu przyjdzie do głowy popukać się w czoło, a nawet jeśli - trudno. To nasze życie, nasz czas, nasze pieniądze, nasze mieszkania i nasze czyste sumienia. I radocha! Howgh!

    OdpowiedzUsuń
  3. No i co z tego, ze wszyscy pukaja sie w czolo i mowia, ze jestem wariatka. Zawsze taka bylam, zawsze reagowalam na kazde zwierze i jego krzywde. Fakt, ze od lat mam absolutne wsparcie w mezu i corce, ktora wyrosla na taka sama wariatke. Kocham zwierzeta i koniec. A ludzie sa okrutni, szlag mnie trafia wiele razy, ale zawsze dobie tlumacze, ze taki jest swiat, jezeli czlowiek potrafi zabic, okaleczyc drugiego czlowieka, no to coz......Trzymaj sie dobra kobieto i pomysl, ze to Ci inni sa dziwni......

    OdpowiedzUsuń
  4. Witajcie, dziekuje za ten post, jestem z Wami, i rozumiem Was dobrze,pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałam Twój tekst oraz list Twojej czytelniczki po wielekroć. Dlaczego? Bo dotknełaś nim czymś bardzo ważnego. Obudziłaś we mnie wiele wspomnień i refleksji. Odczuwam tak podobnie. I ja spotykałam sie w zyciu i nadal spotykam z niezrozumieniem, szyderstwem i złosliwościami wobec przejawów mojej wrażliwosci na los zwierząt. Ale nie chcę, nie zamierzam się zmieniać,, dostosowywac, pochylać głowy, robić czegos wbrew sobie.
    Jak wiadomo mieszkam na wsi, gdzie króluje gospodarskie podejście do zwierząt. Gospodarskie nie powinno jednak oznaczać bezduszne. My, ludzie z miasta, mamy trochę inne spojrzenie na traktowanie zwierząt. Tym samym wnosimy na wieś nowe obyczaje, nową refleksję. Nawet zachowując sie nieracjonalnie, czy smiesznie i dziecinnie zdaniem miejscowych i będąc przez to tematem plotek dajemy jednak tym samym jakoś do myslenia. Kropla drazy skałę...Taka mam nadzieję,
    Mamy jedno zycie i powinnismy przezyc je w zgodzie z własnym sumieniem. Nie wstydzac sie siebie. Doceniajac swoją inność. Nie przejmując sie stygmatem dziwaczki czy naiwniaczki. Dawać z siebie tyle, ile tylko potrafimy i chcemy. Bo dobro to naważniejsza rzecz. Stojąca ponad religiami, podziałami, ideologiami. Tylko dla czynienia dobra warto żyć, bo inaczej to tak, jakby sie wcale nie żyło...
    Bardzo mocno dźwieczy we mnie Twój dzisiejszy post Gosiu. I będzie dźwięczał...Dziękuję za niego!***

    OdpowiedzUsuń
  6. a ja uważam że ludzie , którzy kochaja zwierzęta są wyjątkowi, moim zdaniem mają o jeden gen więcej niz pozostali ludzie;))
    wrażliwość na los naszych braci mniejszych to wspaniała cecha , którą powinnismy się szczycić ! całe życie żyje w otoczeniu zwierząt i nie wyobrażam sobie żeby ich przy mnie zabrakło i tą wrażliwość przekazałam naszym dzieciom, ze skutkiem pozytywnym gdyz jedno z nich - już dorosły syn pierwszą rzeczą jaką zrobił wyprowadzając się z domu po ślubie - kupił psa;))) Dlatego drogie miłośniczki zwierzaczków nośmy sie dumnie i nie dajmy sobą poniewierać !! bo to co robimy dla zwierzaków to coś wspaniałego ! miłość jaką je otaczamy jest nam odwzajemniania ze zdwojona siłą :)) Miłego dnia !

    OdpowiedzUsuń
  7. To świat zwariował i dawno zatracił jakiekolwiek normy.
    Szacunek dla Was za to co robicie dla zwierzaczków.
    Michał od Megany

    OdpowiedzUsuń
  8. Masz rację Gosiu. Wszystkie macie racje. Dla mnie to ci, którzy na krzywdę zwierząt patrzą obojętnie są (zgodnie z humanistycznym znaczeniem słowa człowiek) nieludzcy. Niedawno ktoś (nie będę bliżej określać tej osoby) opowiedział mi jak to kot zginął, bo wszedł pod maskę jego samochodu, a ten ktoś, nie wiedząc o tym, włączył silnik. Ale wiedział, że w tym miejscu koty często w taki sposób szukają ciepła. Kiedy powiedziałam, że ja w takim wypadku za każdym razem sprawdzałabym, czy mi kot nie siedzi pod maską, stwierdził, że chyba zwariowałam. Nawet osoby bliskie (całe szczęście nie mój mąż) twierdzą, że zachowujemy się (ja i moja córka) "jak jakieś oszołomki", bo dokarmiamy dzikie koty, pomagamy przy wyłapywaniu do sterylizacji itp. Ponadto córka zajmuje się królikami, ma własnego i dodatkowo prowadzi dom tymczasowy. Ostatnio od wyżej wymienionej bliskiej osoby usłyszałam, że Wigilia w tym roku będzie u jej córki, bo ona "nie będzie jadła ze zwierzętami". Właściwie powinnam się obrazić. Nie zrobiłam tego ze względu na resztę rodziny. Czasem rzeczywiście, no, może nie tyle udaję, co milczę i nie poruszam tematu, ale robię swoje i nie wstydzę się tego. Tym bardziej, że coraz więcej osób w moim otoczeniu wykazuje podobną wrażliwość i są to w ogromnej większości osoby młode i bardzo młode - po prostu serce rośnie!
    Nie wiem jednak, co bym zrobiła, gdyby najbliższa mi osoba, mój mąż, był przeciwko mnie, albo wyśmiewał mnie powodu tego, co robię. Pewnie by "szło na noże" :)
    Kochana czytelniczko! Nie czuj się winna!!! Niech to cała reszta czuje się winna z powodu swojej bezduszności! Noś głowę wysoko, bo możesz być z siebie dumna! Nas, podobnych do Ciebie, są tu setki (i nie wszyscy się ujawniają), a jak już wyżej napisałam, znam wiele podobnych osób we własnym otoczeniu. Nie jesteś sama i w żadnym wypadku nie jesteś nienormalna! I "Hańba temu, kto o tym źle myśli"!

    OdpowiedzUsuń
  9. List Czytelniczki czytałam z wielkimi oczami. Zadziwia mnie ludzkie znieczulenie, ludzka wygoda i egoizm. Te właśnie cechy nie są szlachetne. A Twoja postawa, droga Czytelniczko jest tylko i wyłącznie godna naśladowania! Trzymam mocno kciuki za Twoją siłę, dobry nastrój i Twój uśmiech na twarzy.
    Napisz do mnie mejla (aluucha@gmail.com) - coś Ci wyślę co może być pomocne :)
    Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Dużo słów tu padło, nie będę powtarzać chociaż może warto - jestem dumna z tego, że kocham zwierzęta i rośliny, że jestem wrażliwa, że chcę pomagać i cierpię gdy widzę niesprawiedliwość i okrucieństwo. Moim zdaniem ludzie którzy wyśmiewają karmicielki i przyklejają im łatkę to dwie grupy. Jedna to wychowani w przekonaniu że kobieta z kilkoma kotami to stara panna bez rodziny i dzieci bo nikt jej z jakichś powodów nie chciał więc na pewno jest z nią coś nie tak. A druga to ci którzy widząc czynione dobro czują podświadomy wstyd, że ktoś coś robi a oni nie ale nie chcą nic robić, albo są za leniwi albo brak im czasu i bronią się atakiem. Może się mylę ale ja tak to wiedze.
    Sama osobiście mam ogromne wsparcie w mężu chociaż dalsza rodzina już mniej to rozumie i się podśmiewają, zlewa mnie to, ja jestem bogatsza o tę miłość i wrażliwość.
    Co do sąsiadów - nie kładź uszu po sobie - ale nie zadzieraj, noś głowę dumnie, a jak to katolicy to się czasem biblią i św. Franciszkiem wesprzyj. I pamiętaj że każdy zbierze kiedyś to co zasieje. A jak będzie Ci bardzo źle to pisz do nas, wiedza,że nie jest się samemu w swojej walce dodaje ogromnych skrzydeł. Wielkie Buziole dla was wszystkich i jakby nas tak zebrać to może Partię Zwierzolubnych byśmy założyli:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Przeczytałam i podpisuję się pod tym co napisały poprzedniczki.
    Czasem się zastanawiam, czy taki krytykujący "człowiek" pochyli się nad potrzebującym bliźnim? A może uda, ze nie widzi.

    OdpowiedzUsuń
  12. Tak podpisuję się dwoma rękami pod tym.
    Miałam w dzieciństwie ukochanego psa - odszedł po 9 latach, tak strasznie rozpaczałam po nim,
    że powiedziałam sobie "nigdy więcej zwierząt". 25 lat po jego śmierci mój mąż przyniósł z piwnicy
    podrzuconą czarno-białą młodziutką koteczkę - oszalałam na jej punkcie.
    Dopiero zobaczyłam ile kocich nieszczęść jest w koło, to dzięki niej znalazłam kotkę z małymi kociętami,
    które karmiłyśmy z moją teściową i następne pokolenia bo koty dorastały i miały swoje potomstwa.
    Kiedy moja Kiziunia odeszła po 13 latach - świat mi się zawalił. Po 3-ch tygodniach mąż powiedział "szukaj
    kota, bo dom bez kota to nie dom". Znalazłam w Przytulisku Bezę też czarno-białą młodziutką koteczkę,
    to ona sprawiła, że się do siebie uśmiechamy, rozmawiamy o tym co nabroiła, co porozwalała.
    Już nie pamiętamy tych nieprzespanych nocy, kiedy rozpaczała za towarzystwem z DT.
    Nam jest łatwiej bo nasi mężowie nigdy nie powiedzieli nam, że trzy koty temu byłyśmy normalne.
    Ja od niedawna weszłam w erę internetu, ale tak jakoś szybko Was odnalazłam i tak bardzo się cieszę,
    jesteście - jesteście moimi jedynymi przyjaciółmi.
    Pozdrawiam z deszczowego K Ania

    OdpowiedzUsuń
  13. Gdy przeczytałam Gosiu list Twojej Czytelniczki i Twoją odpowiedź, przypomniałam sobie siebie w dzieciństwie i latach młodzieńczych. Ile ja łez wylałam w samotności nad krzywdą zwierząt. Czasami tak bardzo nienawidziłam ludzi, że chciałam aby świat już się skończył. Żeby nie stać się zgorzkniałą jedzą, po prostu zaczęłam unikać takich wiadomości. Zostałam wegetarianką, taką nie do końca, bo czasami jem ryby:). Ile musiałam się tłumaczyć, dlaczego nie jem mięsa. 20 lat temu to nie było takie popularne jak dziś. Pochodzę z domu zwierzolubnego, a mój mąż też jest z tych co "znają Józefa":). Więc jest mi łatwiej, niż komuś kogo nikt z bliskich nie rozumie. Czytajac Twojego bloga i blogi innych Kurek cieszę się, że jest nas tyle. Tyle osób wrażliwych na krzywdę naszych braci mniejszych. Jestem osobą wierzącą i praktykujacą, ale zawsze wkurzało mnie, że Kościół nic nie wspomina o krzywdzie zwierząt, że nie nawołuje do empatii. Życzę siły tej Pani, której nawet bliscy nie rozumieją i podziwiam ją za to, że mimo wszystko robi swoje. Tak trzymać:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iko Iwciu tak samo jak Ty od 20 lat jestem wegetarianką jedzącą ryby, i tak samo wkurza mnie i oburza, że kośćiół mający taki wpływ na ludzi, szczególnie na wsi nie piśnie słowka w obronie zwietząt.
      Marysia

      Usuń
    2. Fajnie, że dzięki internetowi i naszej Gosi możemy się odnaleźć:)

      Usuń
  14. Mnie też bardzo poruszył list Twojej czytelniczki, przyznam, że kiedy trafiłam na Twój blog tak samo się ucieszyłam, że mamy podobne podejście i empatię dla żywych stworzeń. Potem okazało się, że tych osób jest więcej i to pomaga w upewnieniu się, że nie jestem dziwolągiem. Zauważcie, że nie tylko starsze Panie pochylają się nad skrzywdzonymi stworzeniami, znam bardzo dużo młodych osób poświęcających czas i pieniądze na ratowanie, psów, kotów, fretek i innych zwierzaków. Prowadzą fundacje, żeby pomagać. To wspaniałe Gosiu, ze dzięki Tobie i nam komentującym ta Pani odzyskała troszkę pewności siebie.
    Mnie po głowie chodzi to co usłyszałam od osób pracujących w hospicjach,którzy rozmawiają z umierającymi ludżmi i pytali ich czy czegoś żałują kiedy patrzą wstecz na swoje życie. Większość, wiedząc, że ma już wszystko za sobą mówi " Żałuję, że nie robiłem tego co naprawdę chciałem robić, bo bałem się, że będzie żle przyjęte przez społeczeństwo"
    Kochana czytelniczko wspieram Cię i myślami i uważam, że jesteś bardzo silną osobowością, jeżeli wbrew swojemu otoczeniu robisz to do czego popycha Cię serce i instynkt. Pozdrawiam. Marysia

    OdpowiedzUsuń
  15. zawsze mam w pamięci werset z Ks.Przysłów12;18: "Prawy dba o duszę swego zwierzęcia domowego,lecz zmiłowania niegodziwców są okrutne"...i boli mnie ,ze częściej to ta część b ma zastosowanie w wielu domach..kto sie nie umiłuje nad bezbronnymi zwierzaczkami...to potem "sięgnie" po bezbronną babcię.dziecko,żonę....oj szkoda słów...nie można kochać ludzi ,nie kochając zwierzaków:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Qrko w samo sedno! Ludzie którzy nie maja serca dla zwierząt nie potrafią tak naprawdę kochać. Dlatego tak ważne jest aby w domy były zwierzęta, dzieci uczą sie jak opiekować sie słabszą istotą, że ona czuje. Uczą sie tez miłosci do przyrody. To w przyszłości zaprocentuje.

      Usuń
  16. My urodziłyśmy się Hinduistkami. Pocieszam że za każdą krzywdę świadomie zrobioną zwierzęciu, spotka człowieka kara. My jesteśmy na wyższym poziomie rozwoju duchowego. Przeszłyśmy większą liczbę wcieleń swoich dusz. Człowiek, który zabija muchę, zawsze będzie dla mnie prostakiem. Najprostrze życie jest miliony razy bardziej skomplikowane niż najwspanialsze komputery. Jak można je niszczyć. Od 15 lat jestem wegetarianką. Robi mi się niedobrze, gdy kupuję mięso dla swojego psa. Przeraża mnie ilość kurzych serduszek codziennie wystawianych na sprzedaż. Wierzę, że dokąd na Ziemi będzie choć jedna rzeźnia, będą wojny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Mięso dla swojego psa". Nie dał się skubany przekonać do wegetarianizmu?:)))
      Cóż, tak zostaliśmy stworzeni. Czy wojny również są wpisane w naszą naturę? Być może, choć i pacyfizm został w nią wszczepiony również. Przez sublimację ducha.
      Tym tropem idźmy. Jak najmniej zabijania. I tylko w obronie koniecznej.
      Jak można zabić muchę? Muchołapką:)).
      Choć ja akurat staram się nie zabijać. Rzecz jasna nie z litości, jeno z obrzydzenia.
      Lecz co z karaluchami? One też musiałyby dostąpić łaski darowania życia?
      Gdy idzie o mnie, raczej nie. Miałyby urocze te stworzenia Boże łazić mi po talerzu!?
      Dziękuję, już chyba z dwojga złego wolę być "prostakiem":)).

      Usuń
    2. "Nie zabijam nie z litości tylko z obrzydzenia". Toś się nam ładnie przedstawiła A poza tym chyba nigdy nie przyjrzałaś się musze i nawet nie wiesz jaka jest piekna.
      Zenek

      Usuń
  17. Ja już dawno mam etykietkę Madźka Wariatka :D I wcale się tego nie wstydzę. Czy mam się wstydzić tego, że jestem empatyczna i pomagam słabszym? To inni powinni się wstydzić, że cierpią na znieczulicę i nie potrafią zrobić nic, aby pomóc słabszym od siebie. Bycie zwierzolubnym to powód do dumy :D

    OdpowiedzUsuń
  18. Pomaganie jest radością, opieka nad słabszymi i bezbronnymi istotami jest wartością samą w sobie a z miłości do zwierząt nie trzeba się nikomu tłumaczyć. Ci, którzy nie kochają zwierząt, krzywdzą je czy to poprzez swą podłą naturę czy też po prostu głupotę ale też przez grzech zaniechania, głuchotę i ślepotę na problemy zwierząt są ubodzy duchem. Staram się jednak zrozumieć tych, którzy mają złe zdanie i niektórych zwierzolubnych ponieważ miłość do zwierząt nie może stać się fanatyzmem.

    Niestety, wielu zwierzolubnych wystawia złe świadectwo tym, którzy rzeczywiście pomagają zwierzętom ale robią to zdroworozsądkowo.Zasłaniając się miłością do zwierząt tak na prawdę często je krzywdzą. Nikt nie przekona mnie, że trzymanie 30 zwierząt w małym mieszkanku w bloku jest rozsądne, że nie jest dokuczliwe dla sąsiadów, że te zwierzęta są szczęśliwe wcinając najpodlejszą karmę, stłoczone na małej powierzchni, najczęściej bez żadnej kontroli weterynaryjnej.

    Borykam się ostatnio z kilkoma przypadkami ludzi, którzy działają w różnych stowarzyszeniach prozwierzęcych. Nie mogę im odmówić miłości do zwierząt ale są to działania krótkowzroczne, niemądre, powodujące że inni ludzie i instytucje mają zły obraz zwierzolubnych. Przykład: nieprzemyślane akcje adopcyjne, wydawanie zwierząt nie zweryfikowanym ludziom, czego efektem jest, że do schroniska wracają tzw. bumerangi już nawet na drugi dzień po takiej adopcji. A ile z tych zwierząt nie trafi nawet z powrotem do schroniska tylko zostaje zabitych, zakatowanych lub ląduje na ulicy? Podczas ostatniej akcji adopcyjnej usłyszałem takie głupie teksty od organizatorów i napalonych wolontariuszy: że każdy może adoptować zwierzę oraz, że każda taka akcja jest super, mega, wspaniała bo nawet gdy jeden pies czy kot znajdzie dom to warto. G...! Nie prawda, że każdy może adoptować zwierzę bo nie każdy na to zasługuje, nie każdy potrafi się nim zająć, nie każdy jest świadomy obowiązków, nie każdy rozumie, że zwierzę to nie jest zabawka. Żadna taka akcja nie jest warta cierpienia 5 czy dziesięciu innych zwierząt, które trafiają w nieodpowiednie ręce, lądują w domach jako zabawka dla dziecka, kończą na łańcuchu gdzieś na działce lub przeżywają kolejną traumę kolejnego porzucenia.

    I w takich przypadkach warto zadać sobie pytanie: kto jest gorszy - ten, który nie kocha zwierząt bo ich nie rozumie ale ich nie krzywdzi, czy ten który je uwielbia a doprowadza do ich tragedii?

    Wrażliwość - tak! Bezmyślność - nie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, to przecież "oczywista oczywistość", myślę, że nie o takiej "miłości" do zwierząt tu mówimy, choć chyba dobrze, że o tym przypomniałeś.

      Usuń
    2. Własnie, że nie jest to taka oczywistość. Początek tego postu stawia pytania: "Czy jesteśmy bandą zakompleksionych, sentymentalnych starszych pań bez swojego życia? Dlaczego tak łatwo przypiąć nam etykietkę wariatki, przewrażliwionej dziwaczki czy najostrzejszą: osoby nienawidzącej ludzi?". Zwróciłem więc uwagę skąd biorą się takie opinie i jak działania niektórych, czy to fanatyczne czy po prostu głupie, rzutują na postrzeganie wszystkich zwierzolubnych.

      Usuń
    3. No, tak, ogólnie biorąc masz rację. Ale ja myślałam raczej o osobach skupionych wokół tego bloga - myślę, że wszyscy tu wiedzą, jak wygląda mądre podejście do zwierząt.

      Usuń
  19. Wstydzić się tego, że jest się dobrym człowiekiem?!
    Hej!! Czytelniczko tego bloga, która napisałaś do Gospodyni i wszyscy do niej podobni - czy wyście powariowali? Może pora tupnąć mocno i walnąć pięścią w stół i nauczyć otoczenie szacunku do siebie, a nie tłumaczyć się ze swojego zażenowania. Nikomu krzywdy nie robicie swoją miłością do zwierząt, nie jest to zabronione przez prawo, nie jest wbrew moralności i etyce, nie jest wbrew jakiejkolwiek religii (chyba?) - a Wy się tłumaczycie, że kochacie zwierzęta trochę bardziej? Czujecie ten absurd?

    OdpowiedzUsuń
  20. Droga Czytelniczko, czytając Twój list nie mogłam pohamować łez. Niestety tak wiele wokół nas zwierzęcej niedoli, bezduszności i okrucieństwa ludzi, wystarczy rozejrzeć się dookoła, ale właśnie to, że jest nas wrażliwców coraz więcej możemy chociaż części tych biedaczków pomóc i to się liczy najbardziej. Nie ma co zwracać uwagi na tych "nierozumiejących" . Trzeba robić swoje i iść dalej. I to się dzieje u Gosi, u Hany, u wielu innych blogerek, na FB- jest nas coraz więcej, dajemy przykład innym, zmuszamy do refleksji.
    Dokarmiam dwa podwórkowe koty, z sąsiadami złożyliśmy się na sterylizację małej kotki, która tu zamieszkała ( nie chce się udomowić, bo próbowano ją wziąć do domu) , znalazłam dom dla psa, który przybłąkał się do mojej znajomej, sama wyrwałam z rąk okrutnika sunię, którą głodził i ją przygarnęłam do siebie. Dzisiaj moja Lula będzie skremowana- to strasznie wielki koszt, jak dla mnie- mogłabym za to kupić świetne buty i torebkę, naprawić auto, które ledwo dycha lub wyjechać na weekend z córkami- trudno, tego wszystkiego nie zrobię. Moja mama stwierdziła, że jestem nienormalna :/
    Ale ja uważam, że nasza Lula zasługuje na to i moja zrozpaczona córka też na to zasługuje. Nie wiem co zrobimy jutro, czy Lula będzie z nami, czy rozsypiemy ją na wietrze, by odrodziła się w kwiatach, motylach czy skowronkach? Ktoś by powiedział, że naszej suni wszystko jedno, ale nam nie. Kochamy ją nadal i to jest normalne. Miłość, szacunek, empatia są normalne i zasługują na naśladowanie. Jeśli nawet jest nas mniej, to edukujmy, mówmy o tym odważnie, nie bójmy się. Kropla drąży kamień.
    Droga Czytelniczko, zaglądaj tutaj, będzie Ci raźniej z ludźmi takimi jak Ty :)

    Gosiu, bardzo Ci dziękuję za ten dzisiejszy post i za wszystkie słowa wsparcia, jakimi mnie obdarzyłaś ♥♥♥
    Dziękuję też wszystkim Czytelniczkom ZMD ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uważam że to piękny gest, że Lula będzie radosna mogąc być z wami czy fruwać z wiatrem i odrodzić się jako kwiat, drzewo... To ile na to wydacie, czego sobie odmówicie to wasza sprawa bo wyjazd czy buty to tylko materialny aspekt życia a to mija. Natomiast doznanie duchowe będzie z wami, kolejny etap pożegnania i pogodzenia się z tym co zaszło. Jestem z wami i całym sercem wspieram, chociaż się nie znamy.

      Usuń
    2. Dziękuję :*
      Znamy się, znamy i stąd i z Kurnika :)

      Usuń
  21. Przejmując się opiniami innych niż my odbieramy sobie radość z bycia tym kim jesteśmy. A przecież bycie sobą powinno dawać pewność i spokój. Miła Czytelniczko Gosianki, niech ludzka małostkowość nie odbiera Ci radości z miłości do i od zwierząt. A mąż, choć mówi co mówi, to pewnie nie jest taki zły, inaczej czy byłby Twoim mężem? Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  22. Znalazłam inny sposób dziś. Już nie płaczę w kącie, nie udaję że mnie nie ma, ale wyśmiewam tych co uważają że to śmieszne zachowanie. Posługuję się ironią i kpiną, albo używam wielkich porównań i mądrych słów. Mówię na przykład, że po tamtej stronie to zwierzęta będą decydować czy się dostanie do Boga i do raju, bo to one zostały stworzone przed człowiekiem, są strażnikami Twórcy i On na nich polega, ZŁYCH nie czułych podłych, nie przepuszczą. Mają też moc rozerwania na strzępy duszy a moc tę dał im Twórca. Wierzy nie wierzy, to zawsze zostawia ślad. Na zdanie "łooo jaka pani mądra", odpowiadam" "wiem, w naszym kraju nie uchodzi bycie mądrym, natomiast głupota lata wysoko i ma się dobrze." Zawsze trafia w czuły punkt i to oni idą wściekli a nie ja.
    Na naszym osiedlu jest kobieta jest lekarzem, dokarmia koty bezdomne i dodaje pigułki antykoncepcyjne, zabiera też na sterylkę, nie ukrywa się, dokarmia razem z synem teraz już nastolatkiem.
    Zauważyłam że coraz więcej ludzi, szczególnie w dużych miastach, reaguje na cierpienie zwierząt. Małe miasteczka powoli wymierają. Dzięki Qrze Domowej doszło mi jeszcze super powiedzenie, skrupulatnie zapisałam w pamięci, bo przecież tu wszyscy są wierzący. :))

    OdpowiedzUsuń
  23. Od dziecka kocham zwierzęta miłością tak ogromną, że moja mama kiedyś stwierdziła, że kocham je bardziej niż ludzi. Ale jak kochać człowieka, który w lesie przywiązuje do drzewa psa, po kilkunastu wspólnych latach oddaje do schroniska kota, wyrzuca kocięta do śmietnika, trzyma na zbyt krótkim łańcuchu Bezimiennego... Zawsze będę przeciwko takim ludziom i nie mam zamiaru ukrywać, że taki człowiek nie ma dla mnie wartości. Może brzmi to brutalnie, ale nic na to nie poradzę. Droga Czytelniczko, bądź dumna z tego co robisz i nie przejmuj się nieżyczliwymi ludźmi, takich najlepiej unikać! A z najbliższą rodziną powinnaś porozmawiać o swoich uczuciach i o tym jaką przykrość Ci sprawiają. Szczera rozmowa czasami czyni cuda.:) Głowa do góry! Jesteśmy z Tobą!:)

    OdpowiedzUsuń
  24. Bardzo lubię zwierzęta, ale nie angażuję wybitnie w akcje pomocy im, może jeszcze do tego nie dorosłam, może jeszcze nie potrafię, ale nie przejdę też obok cierpiącego zwierza.
    Mam przyjaciółkę, która aktywnie działa na rzecz psów, schronisk, przygarnia pod swój dach każdego czworonoga bez wyjątku, potem szuka im domów. Dla mnie jest to niesamowite, jak bardzo poświęca się zwierzakom. Zupełnie nie rozumiem ludzi, którzy się śmieją z takich, którzy potrafią dać coś więcej, poświęcić się dla sprawy, oddać pomaganiu kawał swojego życia. Ja takie osoby, jak Ty Anko, jak moja przyjaciółka i jak czytelniczka, pisząca do Ciebie podziwiam, podziwiam całym sercem i dziękuję że jesteście na świecie! A tych co się śmieją...przywiązałabym łańcuchem do budy, zobaczymy jak będzie im wtedy do śmiechu!

    OdpowiedzUsuń
  25. W miejscu, gdzie ja mieszkam, zwierzęta są traktowane na równi z człowiekiem, np. Gdy kot leży na środku ulicy, wygrzewając się na słońcu, kierowca samochodu nie przejeżdża go z satysfakcją tylko zaraz hamuje, trąbnie a jeśli to nie skutkuje to wychodzi z samochodu, bierze kota na ręce przenosi go na chodnik i powoli jedzie dalej, to nie jest zmyślona historia, tak zachował się kierowca, który jechał przed nami. Tutaj ze zwierzętami można wejść do wszystkich sklepów, oprócz spożywczych, można do restauracji gdy mają na zewnątrz stoliki, nie mam na myśli tylko psów ale ptaki, szczury, fretki a nawet jaszczurki małe i duże. Jeśli twoje zwierzątko zachoruje to nikt nie mówi: uśpij go po co kasę będziesz marnował, tylko pytają się w czym mogą ci pomóc. Bardzo chciałabym aby to co tutaj jest NORMALNYM zachowaniem wobec zwierząt, stało się też normą w Polsce. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mieszkam w Holandii. U mnie jest podobnie. Na mojej uliczce jest sporo kotow wychodzacych I sasiedzi wiedza, ktory jest czyj. Czesto zdarza sie, ze kot siedzi przy drzwiach I czeka az ktos zadzwoni do drzwi domu po obsluge, zeby wpuscila koteczka:)

      Usuń
  26. Nigdy nie zwracałam uwagi na to co mówią i myślą ludzie.
    W tej sprawie,oczywiście.
    Pewnie jestem egoistką, bo muszę pomóc potrzebującej istocie, inaczej nie mogłabym tego znieść i wytrzymać ze sobą.
    Dziewczyny,nie jesteśmy żadnymi dziwaczkami, musimy trzymać się razem i nie bać się głośno wyrażać swoich opinii i interweniować kiedy trzeba.To my mamy rację. Każdemu należy się godne życie.
    I nie ma potrzeby rozplaskiwać much na szybie,jak można otworzyć okno i je wypuścić.
    Ciągle słyszę to znienawidzone powiedzenie-całego świata nie zbawisz.Oczywiście że nie,ale jak pochylę się nad każdą istotą na swojej drodze i zrobi to każdy wrażliwy człowiek,to może damy radę.

    Nawet wygrałam u Hany kawałek gruszki, zmieniając je na:
    świata nie zbawisz ale flaki wyprujesz.

    OdpowiedzUsuń
  27. Kropla drąży skałę i wierzę, że świadomość ludzi zwiększa się także względem traktowania zwierząt. Zdecydowanie pomogłoby w tym angażowanie się np. lokalnych autorytetów, ludzi znanych i szanowanych, nauczycieli, także duchownych (co było już nie raz podkreślane przy takich dyskusjach), instytucji i prasy. Dużo dałoby, gdyby takie właśnie instytucje i osoby nie przechodziły obojętnie wobec tych pomagających, gdyby i one głośno i zdecydowanie poparły takie zaangażowanie tych osób. Czasem wystarczy otworzyć oczy na coś, co zawsze widzieliśmy, ale nie do końca rozumieliśmy. Warto podkreślać człowieczeństwo właśnie tych osób, które angażują się w pomoc zwierzętom. Wiem, że to się dzieje, ale wciąż jest tego za mało, skoro pojawiają się i takie zdesperowane i zmęczone reakcją środowiska osoby jak czytelniczka, która napisała do Gosi.
    Łatwo powiedzieć, żeby nie pozwoliła ona na traktowanie się z góry, a to nie zawsze jest takie proste, zwłaszcza gdy w grę wchodzi obawa o dobro i los zwierząt, którymi taka osoba się zajmuje. Warto walczyć, ale nie warto ryzykować nieszczęścia i odwetu od ludzi bez skrupułów. Trzeba ich raczej swoją nieugiętą, niekoniecznie butną, postawą przekonywać do swoich działań.

    Droga czytelniczko, życzę Ci więcej zrozumienia wokół, a zwłaszcza od rodziny. Spróbuj zwykłej, spokojnej, rzeczowej rozmowy o tym, co jest dla Ciebie ważne, jak radzi wyżej Magda. Może nie jest za późno na naprawienie tego, co gdzieś tam po drodze nie wyszło, może szacunek, na jaki zasługujesz od swoich najbliższych, jest jeszcze w Twoim zasięgu.

    Uściski, dobra, kochana kobieto. :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Tak... to chyba cecha wrodzona ,umiejętność współodczuwania i porozumienie ze zwierzętami. Nie lubią zwierząt Ci co się ich boją.Zwierzaki widzą człowieka na wylot i tego przejrzenia człowiek się obawia.Są tacy ....hmmm mam takiego prawie zięcia ,że mają wręcz obrzydzenie do wszystkiego co nie ludzkie .I wiecie co ? wcale się tym nie przejmuję ,że chłopak nie ruszy potrawy u nas przyrządzonej bo przecież mógłby się tam zaplatać jakiś koci kłaczek ..(niewykluczone).Dużo jest osób które teoretycznie lubią zwierzęta ale nie w domu .Kot na płocie ,pies na łańcuchu ...Są panami świata ,tak się czują ..nie przyjdzie im do głowy by ze zwierzakiem porozmawiać ,by szepnąć mu coś miłego do ucha ,spojrzeć głęboko w oczy,bezinteresownie okazać uczucie ...i pomoc
    Czułość serca to DAR .Obdarzone to szczęściary (szczęściarze ) Ten świat jest bogatszy ...pomimo podrapanej kanapy,wypluwki na środku pokoju i wiecznych wykopalisk w kuwecie oraz innych ....wiadomych tylko zaangażowanym .
    Tylko nie rozumiem tego poniżającego traktowania tam gdzie powinien być szacunek ...
    Można o tym długo bo temat gorący .Róbmy swoje .....

    OdpowiedzUsuń
  29. Nie, no jakie nienormalne, jakie poza nawiasem, jacy gorsi?! To ci bezzwierzęcy są beznadziejni i w sumie upośledzeni uczuciowo. Ludzie pozbawieni empatii i serca dla innych żywych istot zasługują na współczucie, a już przejmować się ludzką znieczulicą i głupotą nie ma co. Róbmy swoje:)

    OdpowiedzUsuń
  30. Ani mysle wstydzic sie wlasnej wrazliwosci i tlumaczyc sie, dlaczego tak, a nie inaczej.
    Niech sie inni wstydza!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację.
      Jak nie ,to kopa i poprawić bykiem w splot słoneczny ;)

      Usuń
    2. Kopa w te... no... aaa, niech strace! W JAJA !!!!!!!!!!

      Usuń
  31. Mieszkam na wsi od piętnastu lat i widzę postęp w traktowaniu zwierząt. Kropla drąży skałę, a ja jej pomagam jak mogę. Czasami pochwała potrafi zdziałać cuda, czasami trzeba użyć podstępu, nie boję się już zwrócić uwagi. Powoli, ale do przodu:)

    OdpowiedzUsuń
  32. Nie przepraszaj nigdy I nikogo za to jaka jestes. Bo jestes wspaniala. Brzydze sie I gardze ludzmi, ktorzy krzywdza zwierzeta . A tych, ktorzy zwierzat nie lubia, nie zapraszam do domu I nie utrzymuje z nimi kontaktow.
    Moje koty sa moja rodzina I najwiekszym priorytetem jest dla mnie zdrowie I szczescie moich futer. Co mysla inni? Mam to gleboko w d....

    OdpowiedzUsuń
  33. Moja Czytelniczka bardzo Wam wszystkim dziękuje. Napisała do mnie m.in.:
    Tak bardzo potrzeba nam wsparcia ze strony innych ludzi. Wmawiam sobie, że nie, bo po prostu nie mam nikogo z kim mogę być prawdziwa. Ale potrzebujemy tego wszyscy, jesteśmy istotami społecznym. Tak BARDZO jestem wdzięczna losowi, że trafiłam na Twój blog i Twoich Czytaczy. Nie raz jeszcze pewnie będę siedzieć w dołku, ale wiem gdzie siorbnąć akceptacji i wsparcia. Twój post i to co napisali inni....nie mam słów, moje serce się leczy :-) DZIĘKUJĘ. Proszę cię, podziękuj WSZYSTKIM. Teraz wiosna może przyjść :-)

    OdpowiedzUsuń
  34. A ja odniosę się do Waszych komentarzy, myślę, że w osobnym poście. Pojawiło się tu wiele ciekawych wątków, warto je pociągnąć. :)

    OdpowiedzUsuń
  35. A ja wrócę do wczorajszego wpisu. Otóż Gosiu, ta koteczka o której Ci kiedyś pisałam i prosiłam o pomoc w znalezieniu domu.. Nie wiem czy pamietasz Udało mi się jednak samej go dla niej znaleźć, ale zanim tam poszła, zawiozłam ją do weta na sterylizaję i ona tego zabieg nie przeżyła. Odeszła kilka dni po, była potem u innego weta, ale już nic nie dało się zrobić. Powiedział, że miała ropę w brzuchu, może infekcja po byle jak wykonanej sterylizacji, albo też jakaś choroba, której nie rozpoznał. Nie mogę do dziś o tym zapomnieć, łzy mi lecą, tak długo nie mogłam Ci o tym napisać. jolaz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki partacz,rzeźnik powinien ponosić konsekwencje.
      Trzeba ostrzegać innych.

      Usuń
    2. Wygląda na to, że zabieg sterylizacji wcale nie jest tak rutynowy, jakby się na pierwszy rzut oka zdawało. Ostatnie przypadki tylko to potwierdzają.

      Usuń
    3. Nie ma rutynowych zabiegów. W medycynie nic nie powinno być rutyną.
      Trzeba konsultować się z kilkoma wetami i sprawdzać to jeszcze samemu.
      Wet który proponuje odrobaczanie i szczepienie zwierzaka jednego dnia,jest dla mnie niewiarygodny.

      Usuń
    4. Joluz, okropnie mi przykro. Domyślam się co przeżyłaś. :((

      Usuń
    5. JoluZ - serdecznie Ci współczuję ♥

      Usuń
    6. Ja także współczuję.Tobie,Sonic,Gosiance.
      Wiem jaki to ból i tęsknota.
      Bo mnie ona też rozrywa serce.

      Usuń
  36. Droga Czytelniczko - współczuję Ci z powodu braku zrozumienia i wsparcia od ludzi najbliższych. Dla mnie naganne jest to, że otoczenie traktuje ludzi podobnych do Ciebie czyli czyniących dobro, jako ludzi delikatnie mówiąc dziwnych. Boli to, że Ci co krytykują, naśmiewają się, tak naprawdę nic sami nie robią dla innych (zwierząt czy ludzi), by ulżyć im w niedoli, cierpieniu. Nieprzeszkadzanie dobrym ludziom nic nie kosztuje, a i tak często jest to niewykonalne przez wielu, którzy sami sobie nie mają nic do zarzucenia, przez egoistów. Podziwiam Ciebie, Małgosię i innych ludzi pozytywnie zakręconych dla zwierząt, m.in. dlatego, że sama nie robię tyle ile bym chciała.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  37. Wrażliwość, a nawet nadwrażliwość nie może być powodem wstydu. Już chyba raczej dumy.
    Zawsze podziwiam ludzi, którym nieobojętny jest los pokrzywdzonych. Szczególnie zaś w tej odmianie, która dotyczy zwierząt. Bo człowiek taki zawsze jest człowiekiem dobrym.
    Już tak się jakoś dzieje, że pochylenie nad potrzebującym zwierzęciem wyzwala w nas pokłady dobra, których istnienia często się nie domyślamy.
    Skąd biorą się najzagorzalsi krytycy takich "nadwrażliwych" postaw? Najczęściej są to frustraci, zazdrośni o to, czemu sami nie są w stanie sprostać. Tymczasem, jeśli z różnych przyczyn nie możemy czegoś szlachetnego zrobić, to zamiast krytykować tych, co mogą, lepiej ich wesprzeć i docenić ich starania.
    Dziewczyny, szczerze Was podziwiam.

    OdpowiedzUsuń
  38. Miła Nowa Czytelniczko-a czym Ty się przejmujesz?Krytyka innych na temat Twojej wrażliwości na los zwierząt świadczy o ich maleńkości.Rób swoje,rób to co Tobie daje radość.Ja tam zawsze powtarzam,że ze wszystkich ludzi to najbardziej kocham/poza Synem:)/moją Owczarkę.:))Wszystkiego dobrego:))

    OdpowiedzUsuń
  39. A ja bardzo chętnie etykietkę nienormalnej przyjmuję. Oczywiście, że jestem nienormalna, bo jestem NADZWYCZAJNA! ;) A wszystkim, którzy wyjeżdżają z tekstami typu: "tyle biednych, głodnych dzieci na pomoc czeka, a pani kotami i psami się zajmuje" - odpowiadam: " no, może rzeczywiście, zamiast przygarnąć pięć kotów i dwa psy, mogłabym jakiemu dziecku pomóc. Ale pani żadnemu psu ani kotu nie pomaga, to może pani powie ilu dzieciom zamiast temu pani pomogła?"
    I w tym miejscu na ogól dyskusja się kończy.

    OdpowiedzUsuń
  40. Damokier♥ i piąteczka! Warte zapamiętania!
    Wszystko już zostało powiedziane. Osobiście mam ogromny żal do księży, zwłaszcza na wsi. Widzą i wiedzą wszystko, mogliby tyle zrobić, samym słowem, a nie robią tego. Ludzie na wsi bardzo boją się wstydu, obciachu, tego co ludzie powiedzą - jak zwał, tak zwał. Chciałabym być księdzem, chociaż na trochę, po godzinach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ksiądz księdzem, ale co robią w sprawie dobrostanu zwierząt weterynarze wiejscy? A ile dobrego mógłby zdziałać jeden mały przepis, żeby dotację unijną dla gospodarstwa uzależnić również od tego, jak zaopiekowane są zwierzęta łącznie z psem i kotem?

      Usuń
    2. O tak, zapomniałam o wiejskich weterynarzach - to osobny temat. Najczęściej są to ludzie pochodzący ze wsi i mający do zwierząt stosunek "utylitarny". Zajmują się inseminacją i masowymi szczepieniami krów, itp., o psach i kotach nie mają pojęcia. Wiem co mówię, naiwnie myślałam, że tutejszy wet będzie mi pomocny. Przynajmniej powiedział wprost, że się nie zna.

      Usuń
  41. Tak, w zasadzie pod prawie każdym komentarzem mogłabym się podpisać ! Ja się nie wstydzę, i nie siedzę cicho, jak widzę krzywdę zwierzęcia. Jestem wtedy wredna, bardzo wredna, jeśli nie da się inaczej ! Od dziecka tak mam.
    Podpisuję się pod damakier. A poza tym uważam, że to ci inni są nienormalni ! My jesteśmy normalni, nie zwyczajni !

    OdpowiedzUsuń
  42. mieszkam na wsi i wiedziałam, że bede narażona na komentarze mieszkańców. nie bezpośrednio do mnie, mieszkamy zbyt daleko od siebie ale....przyjechała damulka z warszawy, we łbie się przewraca, nic nie robi, to kotami sie zajmuje. tyle tylko, że ja te uwagi mam w tyle i tyle.

    OdpowiedzUsuń
  43. Czytajac dzisiejszy post Gosiu doszlam do wniosku, ze jestem szczesciara, bo otaczaja mnie tylko ludzie kochajacy zwierzeta (nie mysle o rodzinie, ale o przyjacielach i znajomych). Nie wiem czy to moj umysl dziala wybiorczo, ale natychmiast czuje niechec do czlowieka, ktory o kotach lub psach mowi z pogarda. Sama juz uslyszalam wiele glupich, ironicznych komentarzy (dla osob nie wtajemniczonych mam dwa koty w domu i opiekuje sie siedmioma dalszymi) np. " powinna jeszcze umiescic szyld na drzwiach: Jadlodajnia i koci hotel u Bozenki, a te zlosliwe komentarze o wyrzucaniu pieniedzy na darmozjady .....Szkoda slow. Ale ja jestem na szczescie odporna i podobne aluzje po prostu olewam. Co rowniez szczerze radze Pani, ktora do Ciebie napisala. Wiem, ze niekiedy jest ciezko i przykro szczegolnie jesli nie ma sie oparcia w bliskich, ale glowa do gory Dobra Kobieto nie jest Pani sama. Pozdrawiam Bozena z Pragi.

    OdpowiedzUsuń
  44. Temat który podnosi mi ciśnienie na maksa. Oczywiście też mam etykietkę nawiedzonej wariatki ale mam to gdzieś. Z głupotą ludzką walczę albo miłym podstępem albo ostro i robię im wbrew. Trochę udało mi się zdziałać na tym polu. Ci prześmiewcy to najczęściej gorliwi katole co jeszcze bardziej bulwersuje. Ja rozstałam się z facetem bo przeszkadzały mu moje koty oraz zerwałam kilka znajomości dowiedziawszy się jak potraktowali zwierzęta.Znam natomiast gros osób na poziomie (lekarze,prawnicy,biznesmeni) którzy własnymi rencami dokarmiają, sterylizują i nie wstydzą się tego. Moja rodzinka od strony taty po kilku latach obśmiewania na każde przyjęcie teraz szykuje mi wegetariańskie potrawy ;) Powiem tak : RÓBMY SWOJE !! :)

    OdpowiedzUsuń
  45. I ja zabiorę glos
    nie mam żadnego zwierzęcia, (choc na pewno bym miała w innych warunkach technicznych, nazwijmy to)
    zaglądam tu bardzo często
    przeżywam historie ratowanych zwierzaków
    nie rozumiem, jak można widzieć coś złego w osobach zajmujacych się zwierzakami
    pewnie I wśród nich zdarzaja sie świrusy - ale pokażcie mi grupę społeczna, w której sie nie zdarzają

    myślę, że jest jakaś rónowaga w przyrodzie, jedni zajmuja się dziećmi, inni dorosłymi pokrzywdzonymi przez los, jeszcze inni pracuja w hospicjach I dzięki Bogu jest grupa Św. Franciszek I Franciszków

    OdpowiedzUsuń
  46. ludzie bywają potworami! ale gdyby nie było potworów, nie byłoby też takich aniołów jak Wy, nie byłoby takiej potrzeby! zawsze powtarzam - ktoś kto potrafi zaniedbać czy skrzywdzić zwierze, zdolny jest do tego samego w stosunku do drugiego człowieka - dziecka czy kogoś innego, słabszego od siebie :( więc nie ten jest nienormalny, kto widzi w zwierzętach swoich braci mniejszych i stara się im pomagać, a ten co zdolny jest do krzywdzenia innych! podziwiam Was kochani, bezpośrednio zaangażowanych w niesienie pomocy, jesteście WIELCY

    OdpowiedzUsuń
  47. Polska to taki kraj-raj, w którym ludzie mówią o sobie wzajemnie okropne rzeczy- a plotą bzdury, obrażają i dołują innych, bo mają stale wyłączoną opcję myślenia. Z biegiem lat nauczyłam się nie reagować na to co sobie ktoś o mnie myśli - to jego zmartwienie, nie moje. Wariatami nazywani są wszyscy, którzy robią coś nietypowego- uśmiechają się na "dzień dobry" do sąsiada, dokarmiają bezpańskie koty, mają jakieś hobby, piszą wiersze lub blogują, kochają zwierzęta. I dlatego, Droga Czytelniczko, jeśli robisz to co lubisz i uważasz, że postępujesz tak jak należy - nadeszła najwyższa pora uodpornić się na cudze spojrzenia i docinki i konsekwentnie robić swoje. To Twoja sprawa, że masz 4 koty i dwa pieski i nikomu nic do tego. I może zamiast
    podlizywać się sąsiadom należy na nich "warknąć" i uświadomić im, że to co robisz jest tylko Twoją sprawą i że Ty bardzo się dziwisz jak można nie mieć w domu żadnego zwierzątka poza pająkami i innymi insektami i jak można nie pomagać biednym zwierzętom.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  48. Droga Czytelniczko. Rozumiem Cię doskonale.Twój sposób postępowania i relacje z otoczeniem też mnie nie dziwią.W obawie o życie podopiecznych robi się różne rzeczy,wiem coś o tym.Wielu z nas nie ma bladego pojęcia o tym,jak bardzo źli potrafią być ludzie.A to,że cierpimy z ich powodu, nie świadczy wcale o naszej słabości,tylko wypływa z wrażliwości, o której tyle tu się mówi.Na wsi,gdzie naród twardy i hardy,agresją nic się nie wskóra.Mimo kłód,które toczą nam pod nogi,trzeba iść dalej,robić swoje,nie poddawać się.
    Nie jesteśmy odosobnione w tym,co robimy.I właśnie tymi małymi kroczkami i konsekwencją można zdziałać wiele.Wierzę w to.
    Droga Czytelniczko,masz prawo mieć chwile słabości.Każdy je ma.A wtedy najlepiej wpaść w odwiedziny na blogi - tu, do Gosianki,do Pastelowego Kurnika,Mazurskiej Krainyi jeszcze kilku innych,tzw.Stowarzyszonych Kur:) To pomaga.Naprawdę.

    OdpowiedzUsuń
  49. Gosianko,
    przykro mi bardzo,że tym razem nie zasiliłam Skarpety.Zdrowia zabrakło po drodze i nie zdążyłam z robótkami. Poprawię się w kolejnej edycji,obiecuję.

    OdpowiedzUsuń
  50. A ja tylko dodam, bo wszytko już zostało powiedziane, że wolę być nienormalną, dziwaczką, pieprzniętą, babą, co kocha zwierzaki niż "normalną", grzeczną i układną paniusią, nie daj buk taką, co to, co tydzień na sumę leci, ale nie kocha nikogo i niczego. A najfajniej jest wieczorem położyć głowę na poduszkę, obok drugiej głowy, a w nogach, a często też na poduszcze pies, kot...

    OdpowiedzUsuń
  51. U nas wszystko, co wystaje poza normę, czytaj przeciętność, jest skazane na potępienie, ba, ostracyzm.
    Ale będę adwokatem diabła;
    czasem ludzie dbają o zwierzęta wbrew ich naturze, np. dokarmiając ptaki czy koty wtedy, kiedy one tego nie potrzebują, a pokarm mają w zasięgu dzioba czy nosa.
    Zdarza się też, przyznacie nie tak rzadko, że ludzie opiekując się gromada zwierząt powodują dyskomfort sąsiadów - i tak, wiem, co tam dyskomfort, ale ja nie mówię o ekstremach, o zagrożeniu życia zwierzęcia, a o sytuacjach z życia, kiedy np. sąsiadka karmi koty czy gołębie pod moimi oknami, więc mam w domu hałas, smród kocich szczyn i obsrany parapet.
    Ludzie kochają swoje psy, ale muszą pracować i psy w domach wyją po kilka godzin.
    To akurat przykład z bloku przyjaciółki - dwa wyjące całymi dniami psy - przy czym właścicielka jednego z nich nie wierzy sasiadom i uważa się za szykanowaną, bo przecież zwierzę jest 'spokojne i nie wadzi nikomu' - owszem, kiedy pani jest w domu.


    OdpowiedzUsuń
  52. niestety... szczera prawda !
    u mnie w gminie też tak jest ale... postawiłam się i raczej wszystkich biorę na stracha... nikt mnie nie zna - raptem mieszkam 5 lat... nie mam przyjaciół ... w sumie myślę , że i wrogów większych też nie...
    nie daję się, mówię co myślę i mam w 4 literach co kto o mnie mówi...
    to nie ja powinnam się wstydzić tylko Ci co zapieprzają do kościoła... ba... nawet sanktuarium i wychodząc z niego po modlitwach gotowi są zabić nie tylko zwierzęta ale i siebie... ich nienawiść i zazdrość sięga zenitu... normalnie Ciemnogród

    OdpowiedzUsuń
  53. Ze mną jest podobnie... I było... Dobrze, że są tacy ludzie jak Ty i wiele podobnych Tobie :)... Piękny list.

    OdpowiedzUsuń
  54. ...to nie Wy, pomagające zwierzakom, jesteście szajbuskami to ludzie, którzy przejdą obok i nie zareagują są walnięci...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Czytelniczko...
      Na 22.02 napisałam post - poświęcony moim Kotowym...
      Sama umieściłam w nim tabliczkę "3 koty temu byłam normalna" i... bardzo ją lubię...
      Co znaczy być normalnym?/ kto wyznacza normy??
      Jesteś inna - to znaczy, że jesteś wyjątkowa ;-)))

      Usuń

Fajnie, że piszesz! Pisz, komentuj, daj znak, że jesteś!
Dobrej energii nigdy za wiele. :)