Dzień dobry po przerwie i od razu zaczynam od wspaniałej historii!
Na nartach byliśmy. :) Na takich nartach trochę bez nart, bo nawet w Alpach (poza lodowcami) śniegu nie ma. Biznes narciarski leży i kwiczy. Wszyscy pchają się na lodowiec. Nieprzyjemnie jest jeździć wśród dzikich tłumów. Nie to jest jednak dziś ważne. Wyjechaliśmy dość nieoczekiwanie. Nie było jak tego zaplanować z powodu (oczywiście) stada futrzaków, aż...
Może zacznę inaczej. Gdybym była Japonką, musiałabym popełnić seppuku. A wszystko to z powodu blogowania! Niby takie miłe, spokojne zajęcie, a tu proszę - niebezpieczne! To ono doprowadziło mnie do poznania pewnej CudOsoby, u której mam wielki dług wdzięczności.
Opowiem jednak po kolei, o cierpliwość proszę. Nie czułam się ostatnio najlepiej. Nic się nie stało, wszystko po staremu, no i może właśnie dlatego? Wpadłam w myślenie typu ogólnie katastroficznego, depresyjnego i czarnowidzącego. Ot, typowy dół, jakich w życiu pełno. Taki z tych egzystencjalnych tym razem. Co dalej? Jak żyć... Ech, każdy to na pewno zna ze swojego życia. W tym stanie ducha uznałam propozycję MCO, żebyśmy wyjechali na narty, za mądrą, choć męczącą... Tylko że nie było jak tego dokonać... Od kiedy Wrocławski wyprowadził się z domu, nie ma z kim zostawiać zwierzaków. On oczywiście chętnie pomoże, jednak spacery z Rufim trzy razy dziennie stanowią zbyt wielkie wyzwanie dla kogoś, kto mieszka poza domem.
Wtedy przyszedł mi do głowy iście napoleoński plan
i...
napisałam do CudArteńki!
Czytałam przecież u Miki, że Cudna Ta Kobieta opiekowała się jej pieskiem Tropikiem. Musicie wiedzieć, że nie znałam wcześniej CudArteńki, czasem coś tam tylko pisałyśmy u siebie na blogach, ale nigdy jej nie widziałam na żywo. Ba! Nawet nie korespondowałyśmy!
Napisałam prosto z mostu, chyba nawet bezczelnie troszkę, i zadałam pytanie "czy przyjedziesz zająć się naszym stadem, bo my chcielibyśmy na parę dni wyjechać", no i teraz, moi drodzy, wyobraźcie sobie reakcję najbardziej pożądaną - taką wymarzoną!
Co za fantastyczna propozycja! - odpisała mi CudArteńka! I PRZYJECHAŁA! Po prostu przyjechała!
10 (dziesięć!) godzin jechała pociągiem!
Na wszelkie instrukcje obsługi domu i zwierza miałyśmy tylko jedno popołudnie! Jedno!
A potem wyjechaliśmy! A CudOna została w naszym domu.
I powiem Wam, że gdybym miała sobie wymarzyć właściwą osobę do takiego zajęcia, gdybym miała ją sama ulepić z różnych cech, to nie udałoby mi się lepiej! CudArteńka jest najwspanialszą na świecie opiekunką domów z żywą zawartością!
Oczarowała wszystkich, i Wrocławskiego, i MójCiOnego, i mnie, i resztę rodziny, ale co najwspanialsze, zaprzyjaźniła się z wszystkimi naszymi zwierzakami! Codziennie dostawałam relacje, zaczynające się od słów "wszystko w porządku" lub "nadal wszystko w porządku". :)
Może doczekacie się relacji z pierwszej ręki na blogu CudArteńki, ale ja już dziś zdradzę Wam CudFragmenty naszej korespondencji:
Zwierzaki nakarmione, pies na spacerze wieczornym był. :) Amisia stale mi towarzyszy, czasami szturcha mnie w łokieć. :) Rufi bawił się ze mną "w misiaczka". :))))
Przed chwilą Stefcia leżała zwinięta w kłębek w koszyczku w przedpokoju, Amisia była koło mnie na krzesełku, piesek leżał na dywanie w przejściu koło misiaczka. Hokusa zlokalizowałam na wersalce koło telewizora. :))
Hokusem chyba się martwisz niepotrzebnie. Dziś, jak przystało na przyzwoitego kota, spał w swoim łóżeczku w korytarzu. :))) Stefcia rano weszła mi do łóżka i dała się pogłaskać, a nawet bawiła się ze mną, wyciągając pazurki. :))) Najwierniejszym towarzyszem jest Amisia, ciągle przebywa koło mnie, zagląda teraz w monitor i do kubka z kawą. :)))) Najśmieszniej jest wtedy, gdy podchodzi do mnie, siada naprzeciwko i obwąchuje delikatnie moje okulary. :)))
Piesek znany jest w okolicy i wszyscy darzą go sympatią.
(...) A przyjemnością jest np. głaskanie psiaka czy patrzenie na śpiące koty. W tym właśnie momencie dwa koty śpią w koszyczkach przede mną. :))) A Amisia dzielnie mi towarzyszy :)) zwinięta w kłębek na krzesełku. Przed chwilą próbowała "zjeść" mi aparat fotograficzny, a jeszcze wcześniej - coś niesamowitego - tańczyła, wywijając hołubce. :)))))) A Rufi leży sobie na dywaniku wygłaskany porządnie. :))) Noo, pełnia szczęścia i nie należy tego burzyć. :))))
No i to wszystko zrobiła dla nas całkowicie bezinteresownie, nie pozwoliła pod żadnym pozorem się nam odwdzięczyć. No i właśnie dlatego, gdybym była Japonką, musiałabym popełnić seppuku. Pozostać z takim długiem - nie godzi się! :)
CudArteńko, dziękuję Ci pięknie. Mam nadzieję, że lubisz ptactwo wodne na alpejskim jeziorze, bo to taki prezent dla Ciebie.
Zell am See w Austrii.
Zell am See w Austrii.
Ja wciąż pozostaję pod wrażeniem tej CudKobiety, która zyskuje z każdą chwilą przebywania z Nią dłużej. Pozostaję pod wrażeniem tego, co od Niej dostaliśmy. Taki CudPrezent. CudHistoria.
Dziękuję Ci, Arteńko!
Oooo!!! Dobrze wiedziec, do kogo sie zwrocic, kiedy zaplanujemy urlop!!! :))))))))))))
OdpowiedzUsuńCud-Artenka, pierwsza dyzurna Kura od poruczen specjalnych w specjalizacji pet-sitter. Juz widze oczyma wyobrazni, jak Artenka podrozuje po calym swiecie, z samolotu do samolotu, a Jej terminarz peka w szwach.
A potem zaklada agencje, rozwija dzialalnosc, ekspanuje, rozrasta sie, a wziecie ma takie, ze musi odmawiac chetnym. Co Wy na to? Genialny pomysl, co nie? :)))))))))
Ja uważam, że to byłby niesamowicie udany biznes. Pomysł genialny! Do tego trzeba lubić podróże i być ciekawym świata i ludzi, a Arteńka taka właśnie jest. Niestety znając ją to tylko by do tego interesu dokładała twierdząc, że ona ma z tego i tak dużą frajdę. Tak ona ci jest! :)
UsuńMasz rację Gosia dokładała by do tego interesu jak nic :)))
UsuńA może powinniśmy żyć dla tej satysfakcji ? Tylko mało kto tak potrafi .....
Właśnie, Mario, CudArte do tego "interesu" u nas dołożyła: kupiła ciasteczka dla pieska. :)
UsuńMuszę Ci zdradzić w tajemnicy ....że Rufi ją zuroczył ,nawet dostał od niej bardzo dostojne imię ,ale jakie to Ci już nie powiem :))))
UsuńJakie?? Powiedz!! :)))
UsuńA jednak takie historie się zdarzają? Wspaniale!
OdpowiedzUsuńTo naprawdę coś dużego, dowód na to, że wspaniali ludzie prowadzą blogi. :)
UsuńBlogowy swiat jest cudowny, dobro jednak czasami wraca.....i bardzo dobrze :):)
OdpowiedzUsuńA tak w ogole to bardzo sie ciesze, ze odpoczelas i juz wrocilas....:)
UsuńBardzo mi miło, Aga :)))
UsuńArteńko ♥♥♥
OdpowiedzUsuńA toś się rozpisała, Koleżanko!
UsuńZgadzam sie z Agnieszka, dobro powraca a dobrym ludziom takim jak ty Gosiu nalezy sie to absolutnie))) cud - artenka musi byc rzeczywiscie wspaniala kobieta))) ciesze sie ze wrocilas i wypoczelas. Abi i Leo rosna jak na drozdzach i sla Ci gorace caluski)**
OdpowiedzUsuńKochane kociambry! Ich los niesamowicie mnie cieszy. :)) Pomiziaj je ode mnie. :)
UsuńBardzo się cieszę że wróciłaś i trochę akumulatorki naładowałaś.Wielkie słowa uznania dla wspaniałej opiekunki.Miłego dnia.
OdpowiedzUsuńNależą jej się bez dwóch zdań. Dziękuję, Halinko :)
Usuńno i poryczałam się, a to przy lekturach blogowych jednak mi się nie zdarza... ale w dzisiejszych czasach tak bardzo chce się czytać o dobrych ludziach!
OdpowiedzUsuńuściski, Dziewczyny!
cieszę się, Gosiu, że naładowałaś swoje baterie!
cieszę się, że jesteście!
Agnieszko, tu uśmiechać się trzeba, tak jak to robi Arteńka. :) Dla niej wszystko jest dobrze i nie ma żadnych przeszkód nie do pokonania. Niesamowita kobieta!
Usuń... a już się martwiłam... gdzie przepadłaś...
OdpowiedzUsuńufff... wspaniale, że wypoczęłaś... i że jednak cuda się zdarzają...
buźka dla Ciebie i dla Arteńki.... oczywiście
Dzięki w imieniu swoim i Atreńki. :)
UsuńPlan iście napoleoński :)))) Gosiu, dobrze, że baterie naładowałaś :) Arteńko - masz niesamowity potencjał w sobie jako dyżurna, krajowa i zagraniczna opiekunka dla zwierząt :)))
OdpowiedzUsuńTaka osoba jest na wagę złota w naszych zakoconych i zapsionych domach. :) A Ty, Lidko, nie zdecydowałaś się, wiesz, na tamte?
UsuńNiestety nie, ale może w końcu się zdecydujemy na jakąś kicię. Tak trochę podchodzimy do tematu ostrożnie niczym pies do jeża. Może i bez sensu, bo kicie w domu dają dużo radości.
UsuńTo cudowne że trafiliście na taką wspaniałą osobę, wypoczynek był na pewno o wiele lżejszy gdy nie martwiliście się o inwentarz ukochany,
OdpowiedzUsuńWcale nie musieliśmy się martwić, Tylko za Antkiem mi się cniło... Pomiziaj go od cioci Gosi. :)
UsuńNiektórzy rodzą się w czepku , a Arteńka urodziła sie w siedmiomilowych butach ,a właściwie w górskich traperach ,a mama zamiast w pieluszki ,owijała ja żaglami :)))
OdpowiedzUsuńNiektóre wrózki mają różdżki ,Arteńka ma UŚMIECH :)))))
Ty wiesz najlepiej jak ciekawą osobą jest Atreńka i jak ma wiele niesamowitych historii na swoim koncie.
UsuńArteńka ma PRZEDE WSZYSTKIM - Moje Drogie - OCZY!!!!
UsuńDo poznania Arteńki mam jeszcze daleką drogę Gosia ,na razie jestem dopiero na początku :))))
UsuńKrecie DLA MNIE najważniejszy jest UŚMIECH ,dopiero potem oczy :))))
Oczy? Oczy duszy? Fakt, że wydaje się, że widzi dużo więcej pięknego i dobrego na świecie.
UsuńSuper, że juz jesteś! :D
OdpowiedzUsuńA czytając o tym, że się do Arteńki zwróciłaś o pomoc, byłam przekonana, że ona mieszka we Wrocławiu! Jestem w szoku i aż nie wiem co napisać. Wspaniała kobieta! :))))
Ja to od razu myślę, ale co z domem, co z obowiązkami dnia codziennego... ;) A ta szalona kobieta wsiadła w tabor i.... ach!
Nie mieszka we Wrocławiu, a daleko na wschodzie Polski, ale wyobraź sobie wyjeżdząjąc powiedziała, że gdybyśmy jeszcze potrzebowali to mamy tylko powiedzieć. :))
UsuńCo za kobieta! :D
UsuńCoś czuję, że będziemy nieraz jeszcze potrzebowali... :))))))))
UsuńGosia piekne zdjęcia ,fajnie że sie zresetowałaś :)))))
OdpowiedzUsuńJutro będzie trochę więcej. :)
Usuńbrak mi słów uznania dla Arteńki i podziwiam:
OdpowiedzUsuń-Ciebie, że wpadłaś na taki szalony pomysł
-Arteńkę, że jest tak Cudownie szalona i podjęła się zadania i wykonała je koncertowo :)
Obie jesteście pozytywnie szurnięte :P
I to jest Cudne w tym naszym światku :)
I jak widać Zwierzęta były zachwycone taką zamianą właścicieli:)
Gosiu, dobrze że wróciłaś w miarę szybko, bo tak im chyba było dobrze z Arteńką, że mogłyby z nią wyemigrować ;)
Dziewczynki ściskam Was obie:****
P.S.
Kury są wyjątkowe ;)
:
To prawda, Viki! Arte zaprzyjaźniła się ze wszystkimi i teraz mam przynajmniej świadka, że moje futrzaki to są CudFutrzaki i dają nam radość pod niebo. :)
Usuń'A Kury to CudSpołeczność. :)
Wspaniale, że wypoczęłaś!!! Ale jeszcze lepiej, że wróciłaś bo ostatnio poranna kawa przestała smakować bez Ciebie!!!! Następnym razem daj znać na jak długo wyjeżdżasz bo moje futrzaki nie za bardzo lubią kawę przed telewizorem. Wolą komputer, klawiaturę i cały nasz rytuał. CAŁUSKI I UŚCISKI DLA ARTEŃKI ZA TAK WSPANIAŁĄ OPIEKĘ!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Wirginia
Wirginio, nawet nie wiesz jak mnie budują te słowa. Miałam taaaakie głuuuupie myśliiii.... :))
UsuńCudne wieści Gosiu :-)))
OdpowiedzUsuńTo wielki fart trafić na tak fajną osobę :D
Cieszę się że naładowałaś bateryjki , choć szkoda że śniegu nie było. Zdjęcia piękne !
Jutro o tym ładowaniu napiszę więcej. Nie jestem zachwycona tym razem.
UsuńOjej szkoda ... to czekam na wpis .
UsuńArteńka - skarb jakich mało. A ja bez Twoich codziennych wpisów byłam jakaś nieswoja :o)
OdpowiedzUsuńHmm, uzależniona jesteś ode mnie! :))
Usuńdobrze, że jesteś Gosiu :) a Arteńka, cóż - od dawna wiem, że to CUD :) nie pojechała czasem od Ciebie do Zakopanego? chyba Tropik może jej od jutra potrzebować?
OdpowiedzUsuńElu, nie chciałam zdradzać nieswoich tajemnic, ale coś jest na rzeczy. ;))
UsuńCzy to nie wspaniałe? :))))))))
Napisałam poniżej...
Usuńczyli dobrze wyczułam :) Arteńka to takie nasze CUD blogowe pogotowie ratunkowe :)
UsuńWiesz co, to jest naprawde niesamowite ze ktos ma takie serce i checi... Teraz to i mnie nachodzi diabelski pomysl, bo przeciez ja tez na urlop kiedys bede sie wybierac, hue hue hue... I podroz bym oplacila, i lodowke pelna zapewnila... Ech, tak mi sie marzy...
OdpowiedzUsuńIwona, założę się, że to wypali! Wprawdzie z lodówka nie przejdzie już na pewno, ale może chociaż Tobie pozwoli podróż opłacić... Pytaj, Arte lubi wyzwania i kocha podróże.
UsuńA może ja się nadam? :))
Ech dziewczyna ze złota i tyle.
OdpowiedzUsuńJak to było o niewypełnianiu serca a o jego rozszerzaniu? To potrafi Atrteńka która po prostu jest.
Jest tam gdzie ją potrzebują, poza tym z niczym nie ma problemu, wszystko jest dla niej "jasne". :)
UsuńTo po prostu piękne i budujące, i.... w ogóle wzruszające.
OdpowiedzUsuńI w dodatku czuję, że mam rację: świat jest wspaniały!
Masz rację - stawiasz kolację! :)
UsuńOczywiście, że stawiam :)
Usuńale jesteście zakręcone dziewczyny. pozytywnie zakręcone, obie. takie dziewczyny jak cudArteńka rodzą się raz na kilka milionów.
OdpowiedzUsuńI ja na nią trafiłam! CudCudów!
UsuńCudownie, że Arteńka Wam pomogła. Fantastyczna osoba, obecnie to już rzadkość.
OdpowiedzUsuńCieszę się, ze miałaś możliwość wypocząć. Woda na tych zdjęciach jest przepiękna.
Jeziora alpejskie są prześliczne. :)
UsuńJa to już najlepiej wiem,, jaka wspaniała jest Arteńka!!! I ona jedzie teraz do mnie... Bo ja znów muszę jutro do szpitala, tylko problem się zrobił większy, bo Tropik znów zaczął chorować:((( Nie mogę odwołać wyjazdu do szpitala a wyrzuty sumienia mam gigantyczne, bo jak tu komuś zwalać na głowę chorego psa???? Arteńka moją opoką, wierzę, że da radę z pomocą opiekunów miejscowych, ale złożyło się naprawdę fatalnie:((( Arte, wybacz nam!!!!
OdpowiedzUsuńMika, siła wyższa, poradzi sobie i z chorobą Tropika, już to przecież przerabiała! pogoń te swoje wyrzuty sumienia i spokojnie sobą się zajmij, zaufaj sercu CUDArteńki :)
UsuńTo samo Mika pisałam ci na @ Arteńka DA RADĘ ,ona lubi wyzwania :))))
UsuńArteńka sobie poradzi;)))) Należę do grona wybrańców losu, którzy poznali tę Cud-Kobietę i czuję się tym faktem niesamowicie wyróżniona;) Ale żadnego seppuku (mimo ewidentnego długu za lubelskie gawędy) nie popełnię - bo chcę Ją jeszcze spotkać;)))
OdpowiedzUsuńI ja się cieszę, że nie jestem Japonką, bo bym musiała, nie ma zmiłuj się!
UsuńA bloga to kto by pisał, hę??? TCO może?? ;))
UsuńBardzo bym chciała, ale chłopak jest niereformowalny :(
UsuńCos ty Gosia, jakie tam seppuku w dzisiejszych czasach? Gdybys byla Japonka, kupilabys jakies czekoladki niekoniecznie w najdrozszym sklepie, wlozyla do torby z koniecznie bardzo drogiego domu towarowego, najlepiej z Takashimaya i wreczyla w dowod wdziecznosci. I tyle...
UsuńAga
Wręczyła! Łatwo powiedzieć! Nawet nie wiesz, Aga, jakie to okropnie rudne w przypadku tej CudKobiety! Ona, jak napisała, bardzo nie lubi prezentów. :))
UsuńWszystko już zostało powiedziane w zasadzie. W zasadzie, bo nigdy dosyć mówienia o pięknych, bezinteresownych ludziach. Jak znam Arte, jeśli gdzieś w drodze czyta Wasze słowa, rumieni się, bo do tego jest skromna!
OdpowiedzUsuńPewnie mi się dostanie za te hymny pochwalne, jak znam tę skromną osobę.
UsuńTa historia jest tak piękna , że wydaje się nieprawdziwa. jak opowieść z ksiażki. No, może to komuś się zdarzyło naprawdę "jednak ja to między bajki włożę". A tu Cud. Są takie osoby w rzeczywistosći i my je znamy.. Jednak warto żyć. Pozdrawiam Cię Gosiu serdecznie i CudArteńkę
OdpowiedzUsuńNapisałaś to bardzo trafnie. Dziękuję za pozdrowienia :)
UsuńTo naprawdę cud-historia. Skoro istnieją CUD Kobiety, to świat jest lepszy, niż się ogólnie uważa. Chylę czoła Arteńko.
OdpowiedzUsuńA Ciebie Gosiu miło znów powitać, poczytać i pozachwycać się zdjęciami.
I ja się cieszę, Ewo, że wróciłam. Bez Was jak bez powietrza. :)
UsuńNiesamowita, piękna historia! Bywają wspaniali, dobrzy ludzie:) A ja już myślałam, gdzie ta Arteńka znowu pojechała... I nie domyśliłam się, że ta jej nieobecność ma związek z ciszą za Twoimi drzwiami:)
OdpowiedzUsuńKtóż by się domyślił? Wszystko stało się tak szybko! :))
UsuńJak ja lubię takie historie, w których prawdziwi ludzie są jak z bajki.:)))
OdpowiedzUsuńCudArteńko, jeszcze Cię nie znam a już Cię lubię ( przyznam się, znam Cię trochę z bywania u Hany...:)
Gosiu, fajnie, że znowu jesteś - mam nadzieję, że wypoczęta, zrelaksowana bo w takich okolicznościach przyrody inaczej być nie może.A kaczuchy w tej kryształowej wodzie - cudo!
Fajnie, że jesteś Alu. Nigdzie nie znikaj. :)
UsuńA wiesz, Gosianko, tak się jakoś zgadałyśmy z Arteńką o Twoim zwierzyńcu, a ja palnęłam, Arte, jak nie będę miała z kim Mopa zostawić piszę do Ciebie, to był żart oczywiście. A wiesz, co ta Cuddziewczyna odpisała? Nie ma sprawy, jak będę mogła to tylko daj znać:)))
OdpowiedzUsuńArte jest niesamowita, prawda????
To austriacke jezioro-morze widziałam 4 rady, ale tylko tylko z okien autokaru, długie jest............
Ty lepiej tak nie żartuj Mnemo, bo coż to dla niej jeden Mopek wobec mojego stada! :)))
UsuńWspaniała historia jak z bajki,spotkać taką wspaniałą osobę jak Arteńka to marzenie pewnie nie tylko moje.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Potwierdzam, że Ona istnieje naprawdę! :))
UsuńŻyję:)) I baaardzo za wszystko dziękuję:)) Kaczuchy pięknie się prezentują na fotografiach:)) Gdy tylko będę miała komputer na dłużej - ustosunkuję się i napiszę, co o tym wszystkim myślę:)) Na koniec - jeszcze raz - wielkie dzięki za miłe słowa:))))
OdpowiedzUsuńBuziaki i gorące pozdrowienia dla Ciebie i... dla Tropka. :) Może dziś miałaś troszkę mniej instrukcji, choć pewna nie jestem, bo przecież Tropiś chory jak pisała Mika.
UsuńSpokojnie czekamy aż będziesz miała czas. :)
I bardzo lubię ptactwo wodne na alpejskim jeziorze, takie prezenty mogę przyjmować:)))))
UsuńDam radę z Tropikiem:) I napiszę:)))
UsuńO :)! Jakie to piękne :) :D... cudARTeńka to musi być fantastyczna osoba :)... I wreszcie ktoś coś napisał sensownego o Waszych zwierzakach ;P. Całusy dla wszystkich :)
OdpowiedzUsuńNareszcie ktoś je sportretował jak należy. :) Ciekawe, czy Arte będzie za nimi tęsknić... Ja tęskniłam. :)
UsuńCóż dodać, to SZCZĘŚCIE mieć Przyjaciół...
OdpowiedzUsuńFajnie, że już jesteś, bom się denerwowała, zaglądając.
:)) Witaj, Sówko. :)
UsuńZapraszam do mojej wersji wydarzeń:)))
OdpowiedzUsuńhttp://cudartenka.blogspot.com/2015/01/przyjmuj-dobrodziejstwa-z-nadzieja.html
Każda wersja i CudARTeńki i Twoja, są takie optymistyczne i pełne nadziei. Może i pomysł był szalony, ale Wszystkim wyszedł na dobre. Są pewne rzeczy, takie jak te, których nie da się kupić za żadne pieniądze, a są tak proste i CUDne i co najważniejsze w zasięgu naszych możliwości. Wystarczy otworzyć się na drugiego człowieka, a dobro powraca :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Bożeno, witam za moimi drzwiami :)
UsuńNajpierw trafiłam do CudArteńki. Wspaniała osoba i cudnie pisany blog. A teraz za jej sprawa wpadłam do Ciebie i zostaję. Już dziewczyny pisały wcześniej, że to niezwykła rzecz że tworzą sie więzi i przyjaźnie, których początek był w blogowej znajomości. Ale ja sie przekonałam, że wśród rękodzielniczej i wnętrzarskiej rzeszy "blogowych pisarek" wszystkie mamy podobna wrażliwość i nie tylko rękodzieło nas łączy. Wiecie o czym mówię:)))) Wspaniała historia o zaufaniu, dobroci i bezinteresowności. Pozdrawiamy z przytulnego domu, My i cztery futrzaki Frajda, Chaos, Luna i Mojo. One z pewnościa pokochały by taka opiekunkę.
OdpowiedzUsuńEwo, dla całej waszej ferajny drzwi mojego bloga są szeroko otwarte. :)
Usuń