Strony

poniedziałek, 6 października 2014

Nasze randewu (część 1)

Uwaga: będzie spokojnie, nudno, żadnych ekscesów, żadnych dramatów, brak staczania, ani nawet małego upadku. Sielanka. Wcale nie medialnie, nie z duchem dzisiejszych czasów.
Ostrzegam, żeby nie było! Czytasz na własną odpowiedzialność. :)

*****

Dzień dobry, Jolu! - zamejlowałam przedwczoraj do mojej współbloginki.

Zdjęcie z ubiegłego roku. 
Mam pewien pomysł. Może byśmy napisały wspólny post o naszym randewu nad morzem? Porozmawiajmy o tym "na wizji" i "na antenie". Co Ty na to? Wiem, że na pewno się zgodzisz (bo spróbowałabyś nie!), więc trzy, dwa, jeden i start!

Mowa ciała mówi wszystko. :))

Gosia: Już od dawna ogromnie się cieszyłam, że się znów w tym roku zobaczymy! Przed wyjazdem wiele się działo, tak wiele, że nawet ochota na krótki urlop nad ukochanym morzem mi przeszła. Marzyłam raczej o tym, aby zaszyć się w jakimś kącie i mieć spokój od wszystkiego i wszystkich. Jedna myśl jednak ciągnęła mnie do wyjazdu: to, że znów spędzę trochę czasu z Tobą i Igorem.

Jola: Hm, nie pamiętam, od jak dawna nikt mi nie wyznał czegoś tak miłego. I nie żebym się krygowała, ale rzeczywiście nie do końca ogarniam ten fenomen. ;) W każdym razie to bardzo przyjemne wiedzieć, że ktoś tak czeka na spotkanie, że też odlicza dni i mimo piętrzących się niesprzyjających zdarzeń jednak zdobywa się na to, żeby przełamać złą passę i spróbować. Bardzo mi imponuje Twoja siła i... wola przetrwania. Dążenie do życia pełnią. :)

Powitanie. :)
Gosia: Nie ma w tym żadnego fenomenu, no chyba że Ty jesteś tym  fenomenem, bo co to za sztuka przyjaźnić się z osobą tak miłą, empatyczną, uczynną i... Ojej, zanim zasłodzimy się na amen, przejdźmy lepiej do konkretów. Przyjechaliście z Igorem w piątek po jego lekcjach. Oczywiście, że nie z pustymi rękami, tylko z różnymi dobrościami, ale na mnie największe wrażenie zrobiła Wasza walizka... Pomysłowa!

Jola: Ha! Zaraz, zaraz, "zrobiła wrażenie" niekoniecznie znaczy "spodobała się". Bo czy może być sensowne pakowanie na chybił-trafił, wrzucanie do bagażnika wszystkiego, co wpadnie pod rękę, a co w ostatniej chwili przed wyjazdem wyda się przydatnym na jednodobowym wyjeździe nad morze? Pamiętasz, jak ubolewałam, że nie zabrałam okularów przeciwsłonecznych. Oczywiście poradziłam sobie bez nich, ale nieco się zdziwiłam, gdy w poniedziałek rano odkryłam je grzecznie przycupnięte niemal pod moimi stopami - przy fotelu w samochodzie. Były z nami nad morzem! Ale tym razem nie posłużyły mi do ukrywania się za nimi i za herami (dlatego przecież noszę takie długasy) podczas obowiązkowego zdjęciowania. Sama więc widzisz, Gosiu, że ta walizka niby git, ale niektóre "przegródki" są w niej cokolwiek nieporęczne i słabo wyeksponowane.

Ryba była tak pyszna, że fotograf zapominał zrobić zdjęcia przed konsumpcją. :)
Gosia: Widzę, widzę, ale za to ile się zmieści! I kolanem nie trzeba upychać. :) Kiedy przyjechaliście, po uściskach (wciąż widzę powitalny bieg Igora w rozpostartymi rękami) zostaliście przez nas porwani na rybkę, a musisz przyznać, że była pyszna! Jak to dobrze, że ta smażalnia była otwarta po sezonie. Na dodatek pan właściciel okazał się humanistą, podróżnikiem i człowiekiem z wielkim poczuciem humoru, ale o tym mieliśmy się przekonać następnego dnia.
Jestem zaskoczona, ile ta chudzina - Twój synek - potrafi zjeść! Tak w ogóle to strasznie zazdroszczę Ci, że mieszkasz nad morzem! I co Ty na to?

Jola: Bo co, bo chciałabyś spacerować po plaży co dzień? Ale wiesz przecież, że to dość złudne. Jest już październik, a my w tym roku byliśmy nad morzem dwa razy! Pierwszy - w lipcu na spotkaniu z Trójką w Darłówku, a drugi - na spotkaniu z Wami. :)
Ale, ale, chcesz powiedzieć, że myślisz o przeprowadzce? Jeśli tak, to może zaplanujmy wspólną - najlepiej gdzieś w okolicę tego baru z pysznymi rybkami i z panem, z którym tak trudno się było rozstać, gdy już się na nim poznaliśmy. I chyba odwrotnie. :)



Gosia: O przeprowadzce nie myślę, bo byś mi się nie dała wcale wyspać! Zabrzmiało tajemniczo? Hrehrehre, wyjaśnienie nadejdzie w swoim czasie. Cóż to robiliśmy po rybce? No tak, jakże by inaczej: lody! Teraz płacę za te chwile z nimi zaciskaniem pasa, ale warto było, warto. Matko, jak ja uwielbiam lody! W dużych ilościach. :) Ty i Igor musicie jeszcze sporo trenować, cieniasy. :P

Jola: Fakt, byłam przerażona, gdy pani w kawiarni podała mi w pucharku to, co przed chwilą sama sobie... obstalowałam - w menu było tak niewiele wyrazów opisujących ten deser, wydawał się taki lapidarny, a tymczasem pucharek aż kipiał zawartością. No jak tak można! Przecież zamówiłam skromnie tylko dwie gałeczki - nie licząc dodatków. :]
A pamiętasz, co było potem, chociaż się już zrobiło całkiem ciemno i nawet coś z lekka kropiło?

Po bokach "dwie gałeczki" Joli. W środku pucharek MCO.   :)

Gosia: Pamiętam. Z pełnymi brzuszkami potoczyliśmy się (bo inaczej nie da się tego oddać) nad morze... Poprzedniego dnia w tym miejscu o zmroku kąpał się człowiek-mors! Byłam pod wrażeniem jego odwagi. Naszego wieczoru nikt nie pływał, a morze nieniepokojone szumiało. Ech, jak szumiało! Coś jeszcze mam pamiętać?



Jola: Właśnie, szumiało. Że też mu się to nigdy nie nudzi. :) Mnie też zresztą - mówię o słuchaniu tego szumu. Marudziłam, że za krótko, ale w domku czekał na nas Rufi. A on umie pokazać, jak się cieszy z powrotu swoich do domu, więc rozstanie z morzem (nie na aż tak długo zresztą), aż tak nie bolało. :)

Na osiedlu domków letniskowych.
Gosia: Oj, tak! Rufi potrafi się cieszyć. Dobrze, że nie jest zbyt spostrzegawczy, bo inaczej pognałby za tym pięknym lisem, którego widziałyśmy na późniejszym z nim spacerze. Lisek mieszka w bajecznym miejscu. Jesienią ma wszystkie te urocze domki letniskowe, ogrody i alejki dla siebie. Wciąż, gdy zamykam oczy, mogę zobaczyć to tchnące spokojem osiedle, gdzie mamy szczęście, dzięki przyjaciółce, bywać. Jak Ci się spało, Jolu? 



*****

A w następnym odcinku o tym, jak się spało Joli i dlaczego tak, a nie inaczej. Myślę, że już nie mogą się Państwo doczekać!  Zapraszamy! :)

PODPIS


95 komentarzy:

  1. W rzeczy samej az nogami przebieramy w oczekiwaniu na dalsze czesci wywiadu-rzeki... :)))
    Fajnie macie, ze znow moglyscie sie spotkac i pozrec razem takie fajne looodyyy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieli nas 450 km. Daleko, ale od dwóch lat widzimy się dwa razy do roku. :)

      Usuń
  2. Ten entuzjastyczny, niesamowicie radosny bieg Igora naprawdę mówi wszystko o Waszej zazyłości i obopólnej sympatii. Och, jak dobrze pobyć sobie od czasu do czasu z naprawdę bliskimi sercu, szczerymi i dobrymi ludxmi. To tak człowieka uskrzydla, swiat tęczowymi barwami maluje, zaciera bóle i przynosi zapomnienie o troskach. Niechże takie spotkania zdarzaja się nam wszystkim jak najczęsciej. Gosiu, Jolu - cudownie, ze macie siebie! Gdyby to własnie miało być najwiekszą korzyścią dzieki prowadzeniu, to warto było ze wszech miar go załozyc i prowadzic. Bo wcale nie tak łatwo spotkac w realnej swej codziennosci tak bliskie sobie, przeznaczone wzajemnie i na obstalunek jakby uszyte dusze!.:-))*♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Olgo, to jest i moje zdanie. To największa korzyść z prowadzenia bloga, a przecież niejedyna! Równie ważne jest tez to, że mam takich blogowych przyjaciół jak np. Ty, mistrzynio pióra!
      "To tak człowieka uskrzydla, swiat tęczowymi barwami maluje, zaciera bóle i przynosi zapomnienie o troskach." - właśnie! Łatwiej się żyje. :)

      Usuń
    2. Olu :***
      I pozdrówka dla Cezarego. :)

      Usuń
    3. O tak, na obstalunek, i do tego dusze niezawodzące... :-)

      Usuń
  3. Ja się nie mogę doczekać na ciąg dalszy relacji "znadmorskiej", bo miałam szczęście króciutko przebywać z Jolą i Igorem. I wiem, jakie to szczęście znać TAAAAKICH ludzi :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za opinię naocznego świadka :))))

      Usuń
    2. Aniu, a ja się nie mogę doczekać, kiedy spotkam znów Was plus futrzakową części rodzinki. :)

      :**

      Usuń
  4. Ale, ale.... czy ja dobrze widzę? Gdzie Igora włosy???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spostrzegawcza i uważna czytelniczka! Skarb! :***

      Usuń
    2. Ciii, to kamuflaż z tymi włosami, ale nie powiem, czy wtedy, czy teraz Igor nosi peruczkę. ;)

      Usuń
  5. Piękna jest Wasza przyjaźń, wiesz? :)
    Igor ma krótkie włosy! :)
    Rybkę chętnie, a takiego deseru bym nie wcisnęła w siebie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego jesteś szczuplutka Alutko, i dlatego ja jestem okrąglutka. Proste niby, a jednak nie bardzo jak widać po mnie. :)

      Usuń
    2. Pst! Z tymi włosami to tajemnica, a w ogóle to peruka. :P

      Usuń
  6. tej wielkości deser jest poza moim zasięgiem, chyba że byłby to tatar ;P
    przyjaźń wzorcowo- książkowa :)
    Igor zmienił fryzurkę ????
    no i zazdraszczam wszystkiego :)
    ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat Ty, Viki, na brak koleżanek z którymi szalejesz nie możesz narzekać. Przecież to cały klub fariatkowy!
      :)))

      Usuń
    2. Viki, tatar mojego taty, jeju, też zamieniam!

      I żebyś tym... zaszufladkowaniem wzorcowo-książkowym nie zapeszyła naszej zażyłości.;)
      A Igor dla niepoznaki założył perukę. ;)

      Usuń
  7. Pewnie, że doczekać się nie mogą. W kwestii staczania i upadku jesteście na najlepszej drodze. Takie lody to dobry start. I nie ma co dyskutować - jestem ekspertem z papierami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, Hana, uratowałaś nam twarz! :))

      Usuń
    2. Tajest! Dyskusję ucinamy, Pani Ekspertko, ko, ko, ko - żeby w nawiązaniu do kurnika. :)

      Usuń
    3. A ten, no, Gosiu, że niby kurzą twarz? :D

      Usuń
  8. Ja to nie wiedzialam, kto tak leci od samochodu, musialam zdjecie co bylo potem porownac z. Igor - na zime sie wlosy zapuszcza a nie obcina, bo grzeja!! hrehreh
    Bardzo ciekawy wpis i mam nadzieje, ze w cyklu bedzie ich tzw pierdylion, bo czyta sie baaardzo fajnie.

    a to osiedle...matku bosku...zamieszkac tam, jak bum cyk cyk. chyba nawet daloby sie przetrzymac lato, pod sosnami, z liskiem, rypka od pana, szum morza...urlop mialas Gosianka, lepszy z lepszych. I JolaIgor tez, niespodziewany i jak wygrana jakas nagroda...szczegolnie, ze mieszkaja blisko morza, hrehreher

    Wychodzi na to, ze korzec maku byl Wam potrzebny zeby sie znalezc wzajemnie.A nieczesto tak bywa. Fajnie macie:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tam się da mieszkać, To malutkie domki, ale całoroczne. Osiedle jest prześliczne. Wszystko miniaturowe łącznie z ogródkami, ale jednocześnie wystraszające. Żałuję, że nie popstrykałam zdjęć tym ogródkom. Następną razą.

      To prawda, ten urlop to jak marzenie. Wypoczęłam bardzo. Nie ma to jak morze, sosny, rybki, randewu...

      :)

      Usuń
    2. dlaczego wystraszajace? Ze niby jak tam nikogo nie ma, to duchy i montfy sie zlatuja i szczenkaja lancuchami? tez mi odpowiada :)

      Usuń
    3. Przeczuwam, że miało być wystarczające, ale Twoja wizja, Krysiu, mmmm... ;)

      Usuń
    4. Krysiu, bo Igor włosy ściął, a ja z nich udziergałam mu czapkę na zimę, więc nie zmarznie chłopak. :)

      Usuń
    5. Hrehrehre :)) Uśmiałam się znów jak norka z wystraszających :)) Jola na rację, wystarczające miało być.

      Usuń
    6. Hehehehe Jola wydziergała czapke, i to z włosów igora ,i to dla niego, i on o tym wie ?

      Usuń
    7. a nie gryzie go ta czapka? :P
      Moze byc "wystarczajaco". Bez montf.
      Kasia - wybierz domek, Gosianka nam go obstaluje, Ty bedziesz piekla chalki a ja bede robic palketki na drutach....chcesz?

      Usuń
  9. Ech, co tu komentować?! Sama bym tak chciała :)))

    OdpowiedzUsuń
  10. Morze i spotkanie plus rybki i lody - czego chcieć więcej?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Było doskonale. Nawet pogoda współpracowała. Najważniejszy jest luz i spokój, żadnych już nerwów przed spotkaniem, żadnej tremy. Ach! :)

      Usuń
  11. Czekam na ciąg dalszy, bardzo lubię Wasz duet. Miałyście prawdziwe szczęście tak się odnaleźć.
    I ja znalazłam pokrewne dusze, które przełożyły się na realne kontakty. Spotykamy się częściej niż 2 razy do roku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie spotkania dwa razy do roku też mają swój urok. Mimo to jakoś wiem, że jak mi się zechce to wsiądę w pociąg i szuuu do Jolki!

      Usuń
    2. Tylko uprzedź, bo jak i mnie się w tym samym czasie zamarzy, to się możemy minąć gdzieś, dajmy na to, w Żmijgrodzie. :)

      Usuń
    3. Tam na pewno mieszka jakaś nasza miła czytaczka i będziemy mogły zamieszkać u niej! :))

      Usuń
    4. A owszem, zdaje się, że jedna taka tam mieszka... :)

      Usuń
  12. Fajnie że się tak spotykacie na rybki i inne... lody, mniam mniam... Lody to ja też w każdej ilości, chętnie stanęłabym z Tobą w zawody hihihi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iwono, podejmuję rękawicę! Podczas naszego spotkania będziemy jeść i jeść. Mniam :)) Kiedy przylatujesz??

      Usuń
  13. IGORU HERY ŚCIELI !
    Radość Igora cała w rozpostartych rękach :) Cudna ta Wasza przyjaźń !
    Czekam intęsywnie na c.d.
    Od lodów wolę galaretki owocowe :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Igor wygląda świetnie. Bardzo mi się w krótkich podoba.
      Galaretki też lubię, zasmakowałam w japońskich, które były takie lekkie, z małą zawartością żelatyny. Superowe. Czasem w domu robię. Ulubione z mandarynkami z puszki. :)

      Usuń
    2. Dwoje długowłosych pod jednym dachem to za duży tłok do suszarki. ;)

      A w ogóle to nie pamiętam, żeby mnie aż tak entuzjastycznie witało moje dziecię. Muszę z nim o tym porozmawiać...

      Usuń
  14. E tam, galaretki! To jakiś erzac. Podobnie jak cukierki miętowe, który nie powinny nazywać się CUKIERKAMI! Fuj! Mięta do sałatki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z lodów, to sorbety ! A miętowe cukierki -fakt, ohyda. Mięta do sałatki, i do czekolady :)

      Usuń
    2. E tam! Najlepsze są lody miętowo-czekoladowe, mniam!

      Usuń
    3. O! Masz rację! Miętowo-czekoladowe! Pychotka! A u nas jest firma robiąca lody tradycyjne, takie z lat 50-tych, i mają również lody miętowe, które smakują świeżą, zieloną miętą - rewelacja!

      Usuń
    4. Ewa, sorbety??? Fuj! Zamrożony kumpot!

      Usuń
    5. Jaki kompot ??? Owoce rozbryźgane zamrożone ! PYCHA !

      Usuń
    6. E tam, zjeść, zjem, ale muszę na strasznym głodzie być:)))

      Usuń
    7. Ewa, nie kompot, tylko kumpot. Czytaj uważnie, co PrezesKura wygłasza. Nno!

      Usuń
    8. Potwierdzam, sorbety są fuj !
      Dla mnie jeszcze bardziej kontrowersyjny smakowo duet to mięta i czekolada. Wiem, wiem, jak można tak o miętowo - czekoladowych fantazjach ?
      Oddzielnie każdy z tych smaków jest super, w parze jednak dla mnie nie do przyjęcia.:)

      Usuń
    9. I tu Alu, nie zgadzam się s Tobą ni trochę! Miętowo - czekoladowe lody, mmmmmmmmm poezja to i ambrozja, mmmmmmmmmmm

      Usuń
    10. Ależ się wygłupiłam z tym kompotem, boszszsz, no przecież wiadomo, że kumpot ! Też się z Alą nie zgadzam, bo jak za miętą nie przepadam, to w czekoladzie jest idealna ! I tu też mówię o lodach czekoladowo-miętowch. Bo z lodów to czekoladowe som najlepsiejsze :)

      Usuń
  15. A ja nieustannie podziwiam tę Waszą przyjaźń, Gosiu i jolu, którą tak pięknie przeniosłyście do reala.
    Takie porozumienie dusz, to ważna i jakże rzadka rzecz.:)
    Otwarte na powitanie ramiona Igora jakże wymowne !
    Urlop bez lodów - to nie do pomyślenia przecież .:)
    Lody bez urlopu i bez okazji - to normalka dla łasuchów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo słuszne wnioski, Alu. Urlop bez lodów codziennie to niefajny urlop, a i w domu czasem można sobie taki urlopik zrobić. :) Teraz niestety odmawiam sobie, bo już przeszłam samą siebie, a jakoś mi się nie pali wymiana szafy. :(

      Usuń
    2. Alu, z lodów to ja wybieram... Twoje pierniki. :)

      Usuń
    3. Gosiu, kokietujesz tą groźbą wymiany szafy.:) U mnie w domu lody m u s z ą być ! Mogę i muszę sobie odmawiać z powodów, o których ogólnie wiadomo ale to musi być mój wybór nie konieczność...:)

      Jolu, pierniki muszą poczekać aż nadejdzie ich czas.:) Tymczasem proponuję lody o smaku
      pierników ( są takie!). W domowych warunkach dobrze sprawdzają się poświąteczne pierniki, mogą być nawet wysuszone, kruszę do pucharków, skrapiam miodem pitnym lub krupnikiem a czasem adwokatem , na to warstwa lodów i powtórka.:)

      Usuń
    4. A u mnie być ich nie może. I koniec. Inaczej wciąż mnie wzywają, okrutne! :((

      Usuń
  16. Mnie też zachwyciło to osiedle - pobyt w takich okolicznościach przyrody - marzenie! Igor biegnący od auta - po prostu gotuje na miękko, no i jak się tęskni to 450 km nie stanowi problemu. Zazdraszczam ciut, bo to rzadkość takie cenne znajomości. Fajnie macie dziewczęta! A może kiedyś udałoby się zrobić większe spotkanie w jakimś ładnym miejscu? Trudne to, ale dla chcącego... Co myślicie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem ci Hersylio, że pod tym względem to ja jestem dzikus. Lubię kameralne spotkania, ale może kiedyś, nie mówię nie. :)

      Usuń
    2. Jestem za, a nawet przeciw. :D
      Buźka, Hersi!

      Usuń
  17. Aaaale fajnie.!
    Udało mi sie wyjśc prawie nad morze wczoraj. Prawie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To może dziś uda ci się "nieprawie", bo jak wiemy prawie robi różnicę. :)

      Usuń
  18. Piękna ta Wasza przyjażń ...cieszę się bo dzięki temu piękniejszy jest świat ..kociary wszystkich krajów łączcie się..

    OdpowiedzUsuń
  19. Gosia napisałaś żaden mors nie miał odwagi się pokąpać w morzu podcczas waszego tam bytowania, i podziwiasz tych którzy to jednak robią w tak zimną pogodę, a mnie się przypomniało jak pod koniec września moja Mamka była w UK było zimno jak w kieleckim, a tam seniorzy w krótkich gaciach popylali a dzieci tapłały się we wodzoe..... odczucie zimna jest kwestią umowną
    fajne są te wasze pogaduchy, ja chcem jeszcze:)
    pozdrawiam Was dziefczynki :****
    Rafał

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. ale dla mnie morze było zimne! Chodziłam tego dnia po piasku na brzegu to wiem. :)

      Usuń
  20. macham do Was, Dziewczyny :)
    z jednej strony, żal, że nie macie do siebie bliżej, z drugiej, dzięki tej odległości Wasze spotkania są bardziej :)
    a jeszcze w takich okolicznościach przyrody.. :)
    gdzie dają takie cudne lody po sezonie? bo ja ciągle przed urlopem (normalnie jak sójka za morze się wybieram, padam już na nos, ale ciągle mi wypada coś naprawdę ważnego i pilnego) i chyba nad morze gdzieś pojadę, a choćby i w listopadzie. w sumie mi wszystko jedno gdzie, byleby był las, morze i lody.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W listopadzie może być już zimno... Nie byłam zimą nad Bałtykiem to nie wiem z czym się taki urlop je. :)
      Życzę ci, abyś się wybrała jak najszybciej. :)

      Usuń
    2. W listopadzie wystarczy wziąć grubszy szal, czapkę i porządna kurtkę, i heja! Wtedy też jest pięknie. Na pewno piękniej niż w lipcu. ;)

      Usuń
    3. o to, to! upał nie zwala z nóg, no i ludzie nie zasłaniają widoków ;)

      Usuń
    4. Ale przecież w listopadzie trza być w polu, w sadzie!

      Usuń
  21. Przyjaźń to najpiękniejsze słowo na świecie.
    Jolu Gosiu serdeczne dziewczęta odnaleźć siebie w tym wielkim świecie pełnym ludziów to umiejętność niemała a wy siebie odnalazłyście.
    Przedwczoraj chodziłam boso po wodzie, wcale nie była taka zimna. :))
    Pojechaliśmy w czwartek nad moje ukochane morze, byliśmy tam trzy dni tylko, pogodę mieliśmy cudowną zdjęć mnóstwo, czekają na swoją a kolej. Zwierzaczki oswajały morze. My byliśmy na końcu Polski tuż przy granicy z Rosją. Maleńka miejscowość jeszcze za Krynicą morską. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, Elu, jaka piękna wyprawa! Czekam na Twoje zdjęcia. Kotek z Wami?

      Usuń
    2. Tak Gosiu on wszędzie z nami. :) Najbardziej lubi chodzić po lesie. :) Oczywiście na smyczy i wszędzie jest to wielka sensacja. :)) A ja się dziwię czemu? :))

      Usuń
    3. Coś wspaniałego! Czekam na zdjęcia. :)

      Usuń
  22. Czekam na dalsza relacje, swietny pomysl z tym wspolnym opowiadaniem o spotkaniu...

    OdpowiedzUsuń
  23. Jak dla mnie to mozesz caly rok pisac o morzu:))) Kocham nad zycie, o kazdej porze roku!
    Pozdrawiam obie kobity!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agnieszko, buziaki! I pamiętaj, że my jesteśmy już umówione. No, prawie... ;)

      Usuń
  24. Niesamowite są takie spotkania. Nie wiedziałam, że mieszkacie tak daleko od siebie. Napradwdę piękna sprawa taka przyjaźń ;) Ściskam Was obie ;))

    OdpowiedzUsuń
  25. Powiadasz Jolu ,że jak szewc bez butów chodzisz ? ;) Dobrze że Gosianka wyrwała siem na to morze bo zapomniała byś jak ono wygląda :))))
    Fajnie wam było dziewczyny :)))) I te nocne rodaczek rozmowy........

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, i tu się zdziwisz. Poczekaj na część drugą, nieostatnią. :) Pojutrze będzie jak się uda.
      Pozdrowienia gorące jak słońce zachodzące! :)) (tak morsko chciałam... )

      Usuń
  26. Ech, Dziewczyny... się rozmarzyłam (rozmazałam?)... ♥♥♥☺

    PS
    A ten tam człowieczek we wodzie to jakbym mojego małża widziała ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę?? Masz Takiego małża morsowatego?? Ja cież!!

      Usuń
    2. No nie każden 11 listopada włazi do jeziora tylko dlatego, że akurat nad jeziorem się znalazł. Albo w ramach urodzinowego prezentu dla siebie jedzie nurkować. A urodziny ma w styczniu ;) Dla niego wypoczynek bez wody to nie wypoczynek, taki tam wodnik szuwarek z niego ;)
      Jeśli jeszcze kiedyś będziemy szukać swojego miejsca na ziemi to nie wiem, czy nie wylądujemy na Kaszubach - i jeziora i morze blisko :D

      Usuń
    3. Fiu, fiu! Jestem pod wrażeniem, Oleno!

      Usuń

Fajnie, że piszesz! Pisz, komentuj, daj znak, że jesteś!
Dobrej energii nigdy za wiele. :)