Strony

środa, 9 lipca 2014

Zasiadka


W sobotę przed śniadaniem Śliwa wypuściła się na obchód terenu. A tak ją zajęły ważne kocie sprawy, że nie raczyła przyjść z innymi kotami. Wypuściłam się więc i ja za nią. Łaziłam po naszych hektarach, potrząsając pudełkiem z chrupkami i nawołując - najprawdopodobniej ku uciesze gawiedzi (czytaj: sąsiadów), ale ani śladu po niej.
Pojawił się za to ładny ptaszek. I dość odważny, bo dreptał kilkanaście metrów ode mnie i mojej asysty, czyli Leśki, Mietka i Glizdy. W końcu odfrunął i przysiadł na wierzbowej gałęzi. Nie umiałam go rozpoznać, spróbowałam więc zrobić zdjęcie, żeby po powrocie do domu go zidentyfikować. Zdjęcia wyszły słabe, bo mój aparat nie z tych, co to wiecie, ale coś tam przecież widać. Przewertowałam przewodnik i wyszło mi, że to trznadel.
Czy ktoś to potwierdza?



Poszukałam jeszcze i w sieci zdjęcia, a przy okazji odgłosu, a gmerając w jej przepastnych zasobach, natknęłam się na pewnego ptaszka, do posłuchania którego zachęcam szanownych czytających. To ponad pięć minut, ale kto wysłucha, nie będzie zawiedziony. Co za ptaszyna! Jakie zaangażowanie! Doczytałam się, że to maleństwo potrafi naśladować głosy około 200 gatunków ptaków! Panie i panowie, oto łozówka!



Aparat, co to już wiecie, że nie jest z tych, wpędza mnie czasem w niemały żal, a nawet, nie bójmy się tego obmierzłego słowa, frustrację. Zdarzyła mi się ona na przykład tydzień temu, kiedy wreszcie wybrałam się w upatrzone miejsce, które podejrzewałam, że jest obłożone (dosłownie) moimi ukochanymi żurawiami. Zaobserwowałam je kilka tygodni wcześniej z drogi nr 6 (którą codziennie przejeżdżam około 100 km), ale a to zapominałam, a to nie było czasu, a to inne dooperele. W końcu się zebrałam i popedałowałam - z lornetką i aparatem w plecaku.

Widok z "szóstki" na miejsce zasiadki. 

Rower zarzuciłam w rowie i przedarłam się przez pole jakichś bliżej mi nieznanych motylkowych do kępki drzew, które miały stanowić doskonałe maskowanie przed tymi niezwykle płochliwymi i czujnymi ptakami. I owszem, stanowiły, ale że rosną w pewnym obniżeniu, to w zasadzie niczego z ziemi i spomiędzy nich nie widziałam. Eksponować się zanadto nie mogłam, podchodząc bliżej ptaków, więc postanowiłam się nieco... wznieść. Głóg, na który się wdrapałam, okazał się niedogodny widokowo, więc przesiadłam się na klon. Tu było już znacznie lepiej i wygodniej, tyle że mrówki - duże i czarne. Całe ścieżki mrówek! Lecz ja nieustraszona jestem, a mrówki na szczęście okazały się niezbyt jadowite, bo przez dobrą godzinę, podczas której sterczałam na klonie, dziabnęła mnie tylko jedna, i to zapewne w obronie koniecznej. Kochane mróweczki! 
Cóż z tego jednak, że przez godzinę gapiłam się przez lornetkę, skoro nie mogłam zrobić porządnego zdjęcia gromadce żurawi. A liczyła sobie ona około 28 ptaszków! Oczywiście zrobiłam im kilka ujęć, ale co tam na nich widać... Ech!



Nie udało mi się też pstryknąć zdjęcia przemykającemu pod drzewami zwierzowi, który zaszeleścił w chaszczach i nieźle mnie wyskjaszył, zanim się zorientowałam, że to tylko lis, nie zaś, dajmy na to, niedźwiedź zachodniopomorski. 

Wracając z tej żurawiej zasiadki, napotkałam jeszcze sarnę z dwoma maluszkami, które dzielnie za mateczką poskakiwały w wysokim zielsku. Cudowne zwierzątka - pierwszy raz widziałam takie sarnie maleństwa! Ciekawe, czy to one przychodzą na podżeranie mojej fasolki w ogrodzie. Jakby co, to już im wybaczyłam ten niecny występek. Co prawda przez chwilę miałam im też złe, że i one były za szybkie, a ja zbyt niespodziewana, znaczy - niespodziewająca się, i zanim odbezpieczyłam aparat... Ale tylko przez chwilę! Za to dostatecznie długo się w nie wgapiałam, zanim całkiem zanurkowały w trawach, więc mam ich zdjęcie w głowie. 

Ale, ale, są jeszcze takie ptasie obiekty na świecie, które dają mi się sfotografować, o!

Chyba że w kadr wlezie mi jakaś złośliwa, różowa flora...


PS. Śliwa, jak się okazało, nie po raz pierwszy zresztą, stacjonowała w zagajniku blisko domu, ale zapewne nie mogła przerwać czynności, polegającej najprawdopodobniej na wgapianiu się w jakiegoś ptaszka lub motyla. Nie wiem, po kim ona to ma... Odnalazłam ją po pół godzinie i była głodna, więc ptaszek raczej uszedł z życiem. 

Coś jakby zasiadka w durszlaku.

Miłego dnia i udanej... zasiadki - jeśli nie przy żurawiu, to może przy kawce. ;)

To pisałam ja, JolkaM.


65 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. O tak, kocio Śliwko to już takie jest - piękne i pomysłowe. :)

      Usuń
  2. Jolu. czy dziś na obiad Śliwka w sosie pomidorowym, świeżo odcedzona? ;-)))
    Ja raz w życiu trafiłam na bociani sejmik - było ich trzynaście klekoczących sztuk - wspaniały widok. Trznadla nie znam, a aparatowe frustracje przeżywałam w zimie próbując sfotografowac ptaki objadające jabłonkę ;-) Pozdrowienia i głaski dla zwierzyńca (dla niedźwiedzia zachodniopomorskiego - jak go spotkasz - też) :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, ja mam te ptaszory cudowne niemal w zasięgu wzroku. Zresztą kilka lat temu, kiedy jeszcze nasze drzewa nie były tak dorodne, mogłam obserwować żurawie na pobliskim polu. W naszej okolicy jest ich naprawdę sporo, widuję je w kilku niemal stałych punktach na mojej codziennej trasie do i z pracy. Ze dwa razy udało mi się podejrzeć coś jakby godowy taniec lub raczej wstęp do niego. Starczyło, że się zatrzymałam na szosie, ptaki były jakieś trzysta metrów od niej, a już je to zaniepokoiło i zaniechały. Dlatego jestem teraz taka ostrożna w podchodzeniu do nich. Bardzo mi się marzy ujrzenie ich w tym niezwykłym tańcu. Nie tracę nadziei. :)

      Dziękuję za pozdrowienia i głaski, odzdrawiam i odgłaskuję. :)

      :**

      Usuń
  3. Czytam i czytam, o tych 100 km dziennie, o Sliwce i zupelnie nic mi do Goski nie pasuje. Ani na chwile nie pomyslalam, ze pisze ktos inny, tylko sie goopio dziwowalam. :))) Blondynka, wiec co sie dziwic! ;)
    Szfystki drup fajnie spiewa, wiec i lozufka nie odbiega za bardzo od kanonu. :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, ha, ale zmyłka! :)

      Pozdrówka, Anno Mario!

      Usuń
    2. Mialam dokladnie to samo, czytam, czytam i mysle,cos mnie ominelo, nie znam takiego kotka u Gosi......:):)Agnieszka z Lublina

      Usuń
  4. Pomyślałam na początku czytania posta, że Gosia nowego lokatora ma i zaczęłam się zadziwiać, zadziwienie to przeszło mi na szczęście po przeczytaniu drugiego akapitu :))
    Na klonie zdecydowanie wygodniej niż na głogu, wyobraziłam sobie Ciebie Jolu, jak mykasz tym polem, a potem kombinujesz, gdzie tu się zasadzić :)))
    Jakieś zdjęcia wyszły, a co się napatrzyłaś, to Twoje. Na pewno było warto :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lidko, z tym nowym lokatorem u Gosi to trafiłaś w dziesiątkę, ale o tym to pewnie Gosia któregoś dnia napisze.
      A ja tylko jeszcze dodam, że po polu mykałam tak, żeby nie zdewastować roślin, więc nogi zadzierając i stąpając między roślinami. No i w powrotnej drodze nie mogłam odnaleźć roweru w tym rowie, bo odbiłam trochę w bok. ;)

      Usuń
    2. No proszę ;) mam nadzieję, że Gosia się pochwali nowym lokatorem :)
      Fajnie musiałaś wyglądać na tym polu :)) A z rowerem to normalne, mój kiedyś do lasu pojechał i mimo dobrej orientacji w terenie, roweru musiał szukać.

      Usuń
    3. Wiesz, zadzwoniłam z tego klonu do Igora, żeby mu się pożalić, że tyle żurawi widzę, a zdjęcia nie będzie. I mówię mu, że siedzę na drzewie. A on na to, że kierowcy w samochodach muszą mieć ubaw, bo myślał, że ja z drzewa rosnącego bezpośrednio przy "szóstce" je podglądam. Oj, to byłby widok! :D

      Usuń
    4. Napatrzyłyby się chłopy, potrąbiłyby sobie ;))

      Usuń
  5. Spałam ja sobie kiedyś na Mazurach i śniło mi się, że jestem w ZOO. I gdzie w tym ZOO nie poszłam tam był słoń i trąbił. Aż się ze złości, że żadnego innego zwierza tam nie ma, obudziłam. Obudziłam się a słoń dalej trąbi! No żeby mi jeszcze słoń na Mazurach był to już przesada! Zerwałam się z wyrka, wyleciałam przed domek a na łące za domkiem... żurawie trąbiły :) Aż mnie zatkało jakie piękne...
    A Śliwka w durszlaku może chciała się umyć? No bo gdzie się myje śliwki? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, to trąbienie! To odgłos, na który czekam każdej wiosny. W tym roku usłyszałam je pierwszy raz już 10 lutego, na spacerze z psami. Słyszę je też często z domu, ale nie o tej porze roku, tylko wiosną, no i jesienią, przed odlotami. Teraz żurawie zacichają i odzywają się dość rzadko i bardziej dyskretnie, pewnie dlatego, że żerują z młodymi i chyba się bardziej konspirują.

      A jeśli chodzi o mycie śliwek, to akurat nasza lubi w wannie, kiedy biorę prysznic. :) Taka to kocica!

      :***

      Usuń
    2. To chyba te "moje" żurawie jakieś bezwstydniki mało płochliwe bo to było pod koniec lipca :)

      Usuń
    3. Oleno, te "Twoje" to jakieś zblazowane i rozzuchwalone. ;)

      Usuń
  6. Zasiadka w durszlaku:DDD
    Moje koty nie dostarczają mi takich tematów do zdjęć,
    zasiadki zwykle robią w fotelach, ale mi to atrakcja;)
    Jolu, ja myślę, że trzeba jakąś zrzutę dla Ciebie na ten aparat, co to wiemy, zrobić!
    Szkoda, żeby widoki, o których piszesz zostawały tylko w Twojej głowie:)
    A fasolkę na bank sarnie maluchy podjadły, ale jak im tego nie wybaczyć;))
    Miłego dnia!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Magdo, na bank sarny, dziś mam nawet świeże stempelki na zagonie z fasolką. Chyba trzeba będzie jednak kiedyś zainwestować w płot. ;)

      Co do aparatu, to dojrzewam do tego, żeby zacząć wrzucać grosiki do skarbonki. Muszę sobie tylko dla większej motywacji skombinować taką, jaką zrobiła Marija, a można ją ujrzeć tu: http://dzikakurawpastelowym.blogspot.com/2014/07/genealogia-gumno-i-ogniomistrz-w-kapieli.html#comment-form :)

      Uściski, Magdo! :)

      Usuń
    2. W mojej świNiusi Jolu to byś na kilka aparatów uzbierała ,chyba że jakiś niemożebnie wypasiony ,albo groszówki tylko zbierala :))) Ciężaru groszówek to by świniątko nie udzwigneło ;))))
      Trzeba jednak przyznać ,że zbieranie do niej ,dostarczałoby doznań estetycznych ;)

      Usuń
  7. ...ale uczta, za te ptaki to na rekach nosić Ciebie trzeba. Pikne jak nie ma co a żurawi zazdraszczam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żurawi to ja czasem sama sobie zazdraszczam. :) Nie mogę się nimi nacieszyć.

      Usuń
  8. Ten ptaszek, malutki to 'pajulintu' (Phylloscopus trochilus) najprawdopodobniej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Phylloscopus trochilus zzwany po polsku 'piecuszek'.

      Usuń
    2. Że niby ten, co go wzięłam za trznadla, to piecuszek? Hm, może... Ale czy nie za żółty na piecuszka? No i ma jakieś takie cętki-kreski. Zrobię chyba i wstawię zbliżenie.

      Usuń
  9. JolkoM jesteś kobietą pełną poświęceń ,na żadne drzewo bym już nie wlazła po prostu z fizycznej niemożności ;) Co do fotografowania tych żurawi z takiej odległości to i aparat z duzym zoomem nie dal dy rady do tego niestety trzeba specjalny obiektyw ,no i statyw . Ale wyprawę miałaś wspanialą ,więc było warto :))) Po za tym te wszystkie przyrodowe istotki szybkie z reguły som ,za szybkie ,dotyczy to liska i sarenek ;)))))
    Wprawiłaś mnie w bardzo dobry chumor z samego rana :)))))
    Śliwka w tym druszlaku bardzo dorodnie wygląda ,no i komicznie ,ale te koty tak mają ;))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak w dobry humor ,pewnie jest jeszcze jakiś byk ,ten wychwyciłam od razu ;)

      Usuń
    2. Mary kochana, powiem Ci, że i Ty mnie wprawiłaś w dobry chumor. ;) Bo ja już wiem, że to się Tobie zdarza, te ortograficzne perturbacje, i mam wielki dystans i margines tolerancji ogromny. Nie wiem, jak to zrobiłaś, ale tak jest i już. :D

      Drzewa rosną tam takie, że przy pewnym wysiłku udało mi się wdrapać - na łysy pień buka albo sosny by mi się wejść nie udało, ale ten klon był całkiem... przychylny moim odwiedzinom. :)

      Uściskuję! :)

      PS. Pisząc dorodnie, masz na myśli, że się Śliwka trochę "wylewa"? ;)

      Usuń
    3. Z tym marginesem tolerancji to może dlatego ,że ja po prostu kurna zdolna i sympatyczna jestem ;)))) No a przecież jakieś wady mieć trzeba ,toż przecież jestem człowiekiem :)))))
      Z moją ortografią to jest różnie ,nieraz mam tak że nachodzi na mnie coś jakby pomroczność ;)))
      Po prawdzie to w szkole podstawowej nie było najlepiej , ale że duzo czytalam ,ogarniałam to wzrokowo , no a teraz też czytam ,ale przeważnie blogi he,he ;)
      O to,to dorodność Śliwki na tym wylewaniu polega :))))

      Usuń
  10. Śliwka w durszlaku- no normalnie jak fotomontaż :)
    Słucham tego ptaszka i aż mi lepiej w ten upał, jakbym na łące gdzieś była.Dzięki :)
    Buziaki:***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ptaszek mnie też wprawia w dobry nastrój, szczególnie gdy oprócz słuchania patrzę na niego. Jak on się stara, aż się nastroszył na głowie! :)

      :****

      Usuń
    2. Jolka, on nie dla Ciebie tak się stara:)))

      Usuń
    3. A może dla Ciebie, co? :P

      Usuń
    4. Ech, niestety... dla jakiejś jeszcze piękniejszej samiczki...

      Usuń
  11. Ptaszek niesamowity, takie to małe a repertuar imponujący. Jestem pełna podziwu dla sprawności fizycznej i cierpliwości. Ja się do zasadzek nie nadaję, a frustracje sprzętowe doskonale rozumiem, też tak mam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprawność fizyczna niestety pomału uchodzi ze mnie, ale jeszcze się nie poddaję całkiem. :) Oby tylko ten mój złośliwy łokieć trochę odpuścił, bo jak nie...

      Pozdrawiam Cię serdecznie, Ewo. :)

      Usuń
  12. Zasiadka piękna, z przygodami:) Też bym się chętnie zasadziła...
    A fasolki to sarna obgryza, u moich rodziców też, i to same najświeższe gałązki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że najświeższe, delikatne, młodziutkie i pewnie soczyste. Ech, te zwierzorki!

      Aniu, a zgadnij, o kim myślałam, gdy tak sobie na klonie zasiadałam. Szczególnie gdy próbowałam uchwycić te czarne mrówki, uchwycić w kadr oczywiście, a nie w dłonie. :) Nie udało się, bo zmierzch już był za duży pod liśćmi i mam tylko jakieś fantazyjne mazy. :)

      :***

      Usuń
  13. orzesz, dwa razy mi komentarz wcięło! jolka nie martw się, nie tylko ty masz aparat taki sobie. mnie czasem z bliska nie wychodzi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No masz, i mnie wcięło! Tylko jeden i krótki, ale to wkurza, fakt. Ileż to powodów do frustracji, kurna - jak nie aparat, to Blogger. ;)

      Pozdrówka, Ewo. :)

      Usuń
  14. Jolu, jestem oczarowana twoim postem, twoja determinacją i zachwytami nad przyrodą.
    Śliwka jest taka piękna i taka kuchenna powiedziałabym :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, szefowo! :)

      A co Ty tu w ogóle robisz? Sio do menażerii, miałam Cię przecież odciążyć, żebyś złapała oddech. :)

      :***

      Usuń
  15. Poczucie humoru JoluM masz cudowne a stałam z tyłu za Tobą gdy Twój wpis czytałam i wszystko wszyściuteńko widziałam :)) Żurawia nigdy z bliska ani z daleka nawet nie widziałam bom miastowa, tylko czasem na wyjeździe pola lasy podziwiająco oglądająca. Natomiast mam też kotka i pieska i te stworki oglądam doma a i w kocim pyszczku żabę wczoraj obejrzałam ale ją wytrząsłam z niego za co mnie podrapał i chciał ją znowu dopaść. :) Słodkie niewinne puchate stworzonko. :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak, cholery jedne słodkie i puszyste. Dokładnie z niej, z tej Śliwy w niedzielę wytrząsałam prawdopodobnie kosa, bo nawet w całej akcji nie zdążyłam się mu przyjrzeć. Udało się i tylko na niego popatrzyłam, jak się unosi wysoko nad drzewami. A Śliwa została, otumaniona z lekka i szukała go jeszcze jakiś czas w trawie. Słodkie, niewinne, puchate stworzonko... Wrr!

      Dziękuję, Elko, za miłe słowa. :) I cieszę się, że pooglądałaś moje scenki razem ze mną. :)

      Usuń
  16. łocho, widże że bloga powoli przejmujesz :-)
    Ja też po pierwszym zdjęciu myślałam: łomatko a co to?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A kto to się włamał, a kto to się wdarł Za Jej Anki Drzwi?! Kto śmiał! Haker jakiś! :D
      Jam ci to! Niegdyś szara eminencja, wyciągana przez Gosię za uszy z dyskretnej... szarej strefy. :)

      Pozdrówka, Iwono. :)

      Usuń
  17. :-)))
    Nawet w durszlaku koty siedzą...
    Fantastyczne zdjęcie :-)))

    OdpowiedzUsuń
  18. I Ty wlazłaś na te drzewa?? To ja jednak jestem leń patentowany!
    A zdjęcie Śliwki w durszlaku jest perfekcyjne! Mimo, że aparat nie tego ;D W ogóle jak ona się tam umościła? Jakoś odstaje... ;)
    A skarbonka na aparat niech się zapełnia jak najszybciej :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alutko, przecież ja na czubek nie weszłam, tylko na pierwsze pięterko. :)

      A że Śliwka trochę odstaje? Wielkie mi co! Sierść ma taką bujną. :)

      Usuń
    2. Jak to nie na czubek???? Co to ma znaczyć? ;P ;)

      No tak, Helko-Śliwo-Bułki tak już mają z tą sierścią :D

      Usuń
  19. Jakieś trzy, może dwa lata temu widziałam żurawie z okien autobusu - były całkiem blisko, ale zdjęcia zrobić nie mogłam z braku aparatu. I nie wiadomo, jakby wyszły . Śliwka wygląda w tym durszlaku zupełnie jak Songo, kiedy mościł się w za małym pudełku po butach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To typowe dla żurawi, że żerują np. na polu przy ruchliwej drodze. Nie przeszkadzają im przejeżdżające samochody, to dla nich normalne. Ale jak się który zatrzyma, to już nie. Zaraz wyczuwają, że to nietypowa sytuacja i fruuu.

      Śliwka bardzo lubi się mościć w za małych koszykach, miskach, pudełkach, z których się siłą rzeczy nieco wylewa. ;)
      Pozdrawiamy Songusia. :)

      Usuń
    2. I jeszcze ptaszek; to zdecydowanie trznadel, wskazuje na to ubarwienie i kształt dzioba. Oczywiście ornitologiem nie jestem, ale znalazłam świetny atlas i zawsze zaglądam do niego w razie wątpliwości. Poza tym dzwońce przylatują na drzewa tuż za moimi oknami i to na pewno nie jest dzwoniec. A to ten atlas: http://www.bird-watching.pl/index.php?/page/8

      Usuń
  20. Zasiadka w durszlaku powalająca!
    Żurawi u nas dużo, zaraz za płotem bywają, ale wczesną wiosną. Wydłubują sobie, co tam wzejdzie. To je widzę przez okno. Teraz stacjonują trochę dalej, na łące.
    Kiedyś drogę mi zastąpiło kilkadziesiąt jeleni z porożami, takimi już sporawymi. Wszystkie prawdopodobnie w tym samym wieku, jednakowego wzrostu i tuszy, tzw. niedorostki - do pierwszego rykowiska trzymają się w męskim gronie. Widok to był jak ze snu jakiego!
    Jolko, to raczej jest trznadel, chociaż zdjęcie mało wyraźne. Może to też być dzwoniec.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, ten obrazek z jeleniami to rzeczywiście majakowo-senny, nierealny. Mnie się kiedyś zdarzyło na jeździe konnej w terenie spotkanie z jeleniami. Kilka ich było, wyłoniły się z zagajnika, przecięły nam drogę i zniknęły w zaroślach. Konie się na szczęście nie spłoszyły, wytrzymały ten widok. :)

      Wydaje mi się, że trznadel, samiec. Dzwoniec miałby jeszcze na skrzydełkach żółte piórko - ten nie miał. Ale może się jeszcze odezwie jaki ornitolog i doda swoje trzy grosze. Uprasza się ornitologa uprzejmie. :)

      Usuń
  21. Śliwa to taka bardziej morelowa brzoskwinia - pychota! A żurawie to znam tylko z tytułu radzieckiego filmu, na którym płakałam za każdym oglądaniem... Ładny wpis Jolu i tyle pouczających i intrygujących komentarzy (nowe u GosiAnki? Znowu? Rączki zacieram ;o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, o którym filmie mówisz. Pamiętam go z dzieciństwa. Niewiele z niego zrozumiałam, ale jedna scena... Też ryczałam.

      Nowe jest na szczęście przejściowo - Gosia już wystarczająco zakocona.

      Pozdrówka, Hersylio. :)

      Usuń
  22. Aaaale, to nie wiedziałaś, że w durszlaku najlepiej. A jeszcze w takim chabrowo - kobaltowym ! Tak, cipiptaszek fajowo ciurlika.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, kurna, nie wiedziałam! Byłabym przecież zabrała oprócz aparatu i lornetki na te żurawie. :)

      Usuń
  23. No, ja się zasiedziałam nad Twoim postem :D.

    OdpowiedzUsuń

Fajnie, że piszesz! Pisz, komentuj, daj znak, że jesteś!
Dobrej energii nigdy za wiele. :)