Strony

niedziela, 26 stycznia 2014

Miękinia. Dzieje się!

Czas na relację z działań na rzecz kotów z Miękini. 
Przypominam, że pierwszy wpis o tej sprawie pojawił się u Kamili 15.01.2014.
Sprawę relacjonowałam już TU, a Kamila robi to systematycznie na FB
Zaglądajcie, udostępniajcie, wspierajcie ją, proszę. 

Powtarzam za nią, a moje podsumowanie na końcu:

BIEŻĄCE INFORMACJE O "KOTACH Z MIĘKINI"
22.01.2014:
Dzisiaj Marta była z dwoma niebieskookimi kocurkami (Miśkiem i Denisem) u dwóch wetów. 
Najpierw u jednego na pobraniu krwi, a potem u drugiego - na kastracji Denisa.
Znamy na razie poziom cukru u kocurków. U Miśka to aż 242 (ponad normę), a u Denisa: 107. 
Natomiast reszta rozszerzonych wyników jutro.
Misiek miał też dodatkowo wykonany test na obecność FIV/FELV (koci HIV/białaczka), 
ale na szczęście był ujemny (kocio zdrowe).


23.01.2014:
Są wyniki badań krwi niebieskookich kocurków z Miękini. Wyniki Denisa takie sobie, a Miśka po prostu tragiczne (ma silną infekcję). Nowe leczenie zostało wdrożone (szczegóły niebawem).
Dzisiaj zostały wysterylizowane dwie koteczki oraz jeden kocurek. 
***
Marta wraz z Robertem byli w Miękini. Wszystkim kotom poczyścili uszy oraz zapuścili Oridermyl. Następnie 3 koty (2 koteczki: biało-czarna i trikolorka oraz bury kocurek Kuba) zostały zabrane na sterylizacje/kastrację. Zabiegi odbyły się w Gabinecie Weterynaryjnym "Familiaris" z Brzegu Dolnego, który zaoferował bezinteresowną pomoc. Za co serdecznie dziękujemy i polecamy: https://www.facebook.com/GabinetWeterynaryjnyFamiliaris.
Roberta ujęła biało-czarna koteczka i postanowił wziąć ją na tymczas. Po dojściu do pełni zdrowia kicia będzie szukać dobrego domku na stałe.


Gabinet Weterynaryjny "Familiaris" w Brzegu Dolnym.
Na środku portret jednookiego kota Rudolfa.

Biedny kocurek miał kłopoty z żołądkiem. Kłopoty dolno-górne. :(




Golenie jajeczek. :(
To "nasza" koteczka.
Kocurek.

Na filmiku jest  kotka, która jest w tej chwili u nas na tymczasie.
Ona tak słodziutko miauczy, cichutko jak myszka.


24.01.2014:
Jak już wcześniej pisałam, dwa niebieskookie kocurki (Denis i Misiek) są tymczasowo we Wrocławiu. Dzisiaj Marta była z nimi znowu u weterynarza z wynikami badań krwi. Zapadła decyzja o zmianie planu leczenia: Tylovet, Catosal, Biohepanex, Convenia (60 zł/1 zastrzyk), Hemofer (20 zł) oraz karma weterynaryjna RC Hepatic (90 zł).
Po odstawieniu kocurków Marta wyruszyła pociągiem do Miękini w celu podania pozostałym kotkom kolejnej dawki antybiotyku. 
Przed wyjazdem musiała zakupić kolejne dwa opakowania Oridermylu (2x70 zł), Tobreksu (2x25 zł) oraz następnym razem zostanie podana Iwermektyna (55 zł). Jutro też tam jedzie.

Z innych wieści to pan, dla którego Denis był zarezerwowany, po dowiedzeniu się, że kocurek ma złe wyniki, rozmyślił się. "W kolejce" czekała pewna pani, która, pomimo iż trzeba będzie z kociakiem jeździć często do weta oraz troszkę się wykosztować, jest nadal zainteresowana jego adopcją. Prawdopodobnie we wtorek Denis będzie już u niej.

Marta wczoraj wydala kupę kasy u weta na leki na wątrobę, karmę i na kolejne leki na świerzb, gdybyśmy nie miały pieniędzy, to nic by z tego nie było.

***
Oddaję głos do studia, czyli sama sobie. :)


Gdybyśmy nie mieli pomocy, nic by z tego nie wyszło...


1. Właśnie! Gdybyśmy nie mieli pieniędzy, nic by z tego nie wyszło. Leki pochłaniają duże kwoty, mimo że dziewczyny starają się szukać najtańszej, wręcz darmowej, opieki weterynaryjnej w mieście i okolicy, albo, jak było w przypadku Gabinetu Weterynaryjnego "Familiaris" z Brzegu, pomoc weterynaryjna sama znajduje dziewczyny! Pan doktor z Brzegu przeczytał o akcji na FB i zaoferował bezpłatne wykonanie zabiegów kastracji i sterylizacji. Już w ten czwartek los ten spotkał trzy koty. 

2. Właśnie! Gdybyśmy nie mieli zapasów jedzenia, nic by z tego nie wyszło. A tak, koty są na jakiś czas zabezpieczone. Mamy kilka paczek, sporo jedzenia też kupiono. Tylko spójrzcie, czy nie raduje się serce!









Nie można zapominać o innych rzeczach, jakie dostały koty i psineczka z Miękini. Mamy kuwety, miski, kocyki, leki. Moja czytelniczka Maria pomogła również w transporcie. Ponieważ nie odezwała się do mnie, nie wiem, czy to ta Maria, o której myślę i która czasem pisuje komentarze, czy może jakaś cicha podczytywaczka. W każdym razie dziękuję serdecznie!
Znalazła się nawet wersalka, jednak na jej wymianę musimy mieć zgodę właścicielki mieszkania. Nie jestem za uszczęśliwianiem ludzi na siłę. 

Leczenie, kastracje, sterylizacje - to wszystko jest niezwykle ważne, ale najważniejsze jest to, aby choć część kotów opuściła tamto miejsce i w tym kierunku też działamy. 
Z 14 kotów na początku po niecałych dwóch tygodniach w swoich nowych stałych domach są cztery koty, a w tymczasowych kolejne dwa. To piękny wynik w tak krótkim czasie!

W przyszłym tygodniu MójCiOn pojedzie jeszcze raz do Miękini porobić zdjęcia kotom.

WSZYSTKO, CO OPISAŁAM, TO ZASŁUGA PRZEDE WSZYSTKIM:

MARTY, której pracowitość i oddanie jest niewiarygodne,
 i oczywiście
KAMILI, która dba o sprawy organizacyjne, robi wizyty przedadopcyjne, informuje na FB,
i oczywiście
PANA DOKTORA Z BRZEGU, który bezpłatnie wykastrował trzy kotki,
i oczywiście
PANA ROBERTA (znanego w świecie jako MójCiOn) odpowiedzialnego za transport i przyniesienie do domu koteczki. :)

Jednak to wszystko szłoby jak po grudzie,
GDYBY NIE WASZA POMOC!

Pomoc ta jest uskrzydlająca, wzruszająca i choć wierzę w ludzi, dla mnie zaskakująca swoim rozmiarem.

gify aniołki

OGROMNE, WIELKIE I NAJSERDECZNIEJSZE PODZIĘKOWANIA!

gify buziaki

Marta specjalnie prosiła o przekazanie podziękowań, że może sypać kotom do woli jedzonka, że może je leczyć, robić badania i diagnozowania, które to czynności bez pomocy nie byłyby możliwe.

Wczoraj wysłałam każdej z osób, które pisały do mnie w sprawie pomocy, mail informacyjny. Jeśli ktoś nie dostał, a też pomagał, proszę o upomnienie się. Nie jestem w stanie wszystkiego ogarnąć, serio! :)

***

Na koniec statystyka:
Akcja dotyczy 14 kotów, w tym kotek 10, kocurów 4, z tego jeden wykastrowany i jedna koteczka młodziutka (szylkretka). 
Już zostało wysterylizowanych 7 kotek, a wykastrowane 2 kocury. 
W domach stałych są 4 koty, a w tymczasowych 2 (w tym jedna u mnie).
Pozostały 2 kotki do sterylizacji. 
W Miękini pozostało 8 kotów i psineczka. 


PODPIS

Jeszcze jedno. Czym kończy się zbieractwo kotów?
Uczestniczyłam w akcji na FB pt. Masa chorych kotów od zbieraczki! Pilnie potrzebna pomoc.
Jak to wygląda, z czym musiały zmierzyć się dziewczyny z Krotoszyna i jak cudownie sobie poradziły z sytuacją, która niejednego by przerosła, można poczytać na FB TU (klik).
Ja skopiowałam tylko pierwszy rozpaczliwy apel i ostatni pełen szczęścia post.
W międzyczasie te kobiety dały z siebie wszystko, jednak i to nie dałoby nic bez wsparcia życzliwych ludzi.
Ponieważ nie chcę już wydłużać tego posta, oba teksty są TU (klik).
Zachęcam do przeczytania.


77 komentarzy:

  1. Ja tylko marze aby te kotki znalazły domki .... u dobrych ludzi.
    Bardzo Was podziwiam, że potraficie i przede wszystkim chcecie wykorzystać swój wolny czas na ratowanie innych ...
    Jak by co ... służę pomocą :-)
    Powodzenia i wytrwałości .... ludziom i kotkom życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, jeśli oprócz naszej korespondencji mial byc jeszcze jakis mail to poproszę :-)

      Usuń
    2. Już wysłany! Głowę bym dała, że do Ciebie poszedł. :)

      Usuń
  2. To ja agnieszka z białej:-) posłuchałam się:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :))))
      jeszcze tylko Lipton się zarejestruje i będzie porządek w tej kuwecie;PPPP

      Usuń
    2. Lipton jest zarejestrowany, tylko się, dziad, nie loguje! :)

      Witaj, Agnieszko w oficjalnej postaci. :))

      Usuń
  3. Naprawde serce rosnie na widok tak bezinteresowanego poswiecenia tylu osob. Mam nadzieje, ze wlascicielka/przygarniaczka kotow doceni Wasze wysilki po powrocie ze szpitala.
    Odwaliliscie kawal wspanialej roboty! Szacunek! :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby wróciła w lepszym zdrowiu, bo kilkoma kotami, które się nie rozmnażają, ta pani będzie się w stanie zaopiekować. Co innego czternastoma z popędem....

      Usuń
    2. Na pewno bedzie jej latwiej. A jeszcze nowa kanapa! :)))

      Usuń
  4. serce się raduje...że są jeszcze ludzie, którzy potrafią zrobić coś bezinteresownie

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję Dziewczyny za to chociażby, że teraz mogę czytać o tym, jak wszystko zmierza do szczęśliwego zakończenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jak szybko, co?
      Do całkiem szczęśliwego zakończenia jeszcze sporo brakuje, ale najważniejsze, że te osiem kotów, które zostały jest leczonych, odrobaczonych, odpchlonych, no i nakarmionych. Za chwilę też wszystko będą wysterylizowane, a to całkiem inna sytuacja niż na początku.

      Usuń
  6. Przeczytałam na FB też się dziwię, że tyle osób i instytucji wiedziało jaka jest sytuacja w tym mieszkaniu i nic nie dało się zrobić. Szczególnie te instytucje takie bezradne są, bo jak widać anonimowi ludzie potrafią się skrzyknąć.
    Wasze działania są bezcenne w takich sytuacjach, zobacz ile już tych kocich żyć uratowaliście. Głębokie ukłony za to.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszyscy umywają ręce, dlatego jak znajdzie się ktoś chętny do takie pracy to naprawdę trzeba go wspierać i nie piszę o sobie, tylko o tamtych kobietach, no i o Marcie np.

      Usuń
  7. i co tu napisać?
    można tylko jedno- jesteś Aneczko Kocią Opatrznością,a w Twoim rydwanie zasiadają cudowne prawdziwie CZŁOWIEKI, jak to mówi król Julian:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Podziwiam całą akcję! I proszę o maila :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja wiedziałam, że jak Ty prosisz o pomoc to sypnie się ona ze wszystkich stron! :)))) Mają te kotki szczęście w tym swoim nieszczęściu, że trafiły na takich pomocnych ludzi.
    Pi pi pi, ja też się upominam o maila... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi wysłać i do Ciebie Kasiu.
      :))
      Widocznie kontaktowałaś się z Kamilą, bądź Martą, że nie miałam Cię na mojej poczcie.
      Cieszę się!

      Usuń
    2. Kontaktowałam się z Tobą Gosiu, ale pod zdjęcie Gacka na G+ a nie typowo mailowo ;)

      Usuń
    3. No tak! Prawda to najprawdziwsza! Widzisz sama, że nie ogarniam tego wszystkiego, choć skrupulatna jestem i mam dobre chęci. :))

      Usuń
  10. Ja też pisałam w sprawia pomocy !A swoja drogą,kobieto,gdzie Ty znalazłas taki sakrb-MójCi Ony,to czarna perła ! Ale Ci zazdroszczę.!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, Ciebie miałam na poczcie, ale przeoczyłam. Już wysłany!

      Usuń
    2. A co do skarbu, to faktycznie jest kogo zazdrościć. :)

      Usuń
  11. KociaAnko,proszę o maila/dziś wysłałam,ten z przed paru dni wrócił do mnie:(
    Wszystkiego dobrego i jeszcze więcej Dobrych Ludzi do pomocy:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Maila dostałam ;-))) Dziękuję
    Za każdym razem gdy czytam relacje to płakać mi się chce... łzy wzruszenia ale też i smutku, że w ogóle doszło do takiej sytuacji...
    Zmykam popracować... Jeszcze 3 tygodnie ;-)))

    OdpowiedzUsuń
  13. Gosiu, to faktycznie Twoja podczytywaczka i sporadyczna komentatorka Maria jezdziła z Martą i kotami. Ostatnio jaskoś nie zbierało mi się na pisanie. Byłam z Martą w Miękini i Brzegu Dolnym u weterynarza, potem w mieszkaniu fundacji gdzie zostawiłyśmy Denisa i Miśka. Miałyśmy tez dzisiaj jechac, ale ona coś zle obliczyła i okazuje się, ze musi podac leki w poniedziałek. Będzie jechała do Miękini pociągiem, od pociągu musi spory kawałek przejść, no i potem wrócić tą samą drogą, bo ja niestety pracuję w tym czasie. Jestem pełna podziwu dla Marty i z wielką chęcią jej pomogam, przynajmniej w zakresie transportu, no i karmy. W nadchodzącym tygodniu umówiłyśmy się znowu na wyjazd do Miękini, żeby podać leki. Chciałam jeszcze zwrócić Twoją uwagę na lokalizaję gabinetu weterynajnego, on jest w Brzegu Dolnym, żeby ktoś nie mylił z Brzegiem Opolskim. To tyle Maria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mario, ponieważ też przyczyniłaś się do pomocy to i do Ciebie powinien trafić prywatny mail. Napisz do mnie słówko, proszę, żebym nie pomyliła adresu.
      anka.wroclawianka@op.pl

      Adres gabinetu już poprawiam.

      Usuń
  14. Dobrze, że zwierzaki mają opiekę, a niektóre już swoje domy - mam nadzieję, że reszta też je znajdzie.
    Wasza czwórka, Aniu, teraz tak mi sie skojarzyło - to wspaniały napęd na cztery koła, który zabrał pełen samochód ludzi dobrej woli :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piękne porównanie :) Z samochodu zrobił się autobus, tylu tu ludzi!

      Usuń
    2. Zdecydowanie autobus i to z przyczepą - pamiętasz na pewno, kiedyś takie jeździły ogórki plus przyczepa ;)

      Usuń
  15. Swoją drogą czy rejon DSR ma swój schron? Chyba nie... Wrocław nie przyjmuje spoza miasta, więc co się dzieje z tymi zwierzakami, których prywatne osoby nie (u)ratują?

    OdpowiedzUsuń
  16. Mam nadzieję, że te obcążki przy kocurku służyły do obcinania paznokci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaaa, pazurków na jajeczkach. :))

      Usuń
    2. A na serio, to oczywiście, że do pazurków, a co myślałaś? ;)

      Usuń
  17. Aniu a napisz co z Góralem? Mam jakiś taki duży sentyment do niego!!
    ps. cieszę się, że znajdujecie pomoc o doktorków wetków :) Jesteście wspaniali!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Góral został adoptowany. Już ma opiekę weterynaryjną i jest zadbany.
      Nie powiem, że mi nie żal...
      :)

      Usuń
  18. Tak ostatnio mi się uświadomiło :) że narody cywilizowane dbają o zwierzęta. Ludzie których poziom świadomości jest wysoki także. Barbarzyńcy niszczą. Kobieta jest gdzieś pośrodku. Współczuję jej bo i choroba i nieumiejętność. :(. I jestem głęboko poruszona odzewem i wrażliwością tylu serdecznych ciepłych ludzi. Aż serce rośnie. Ach gdyby tak wszyscy ej dobrze byłoby zwierzaczkom tu. :) Oglądałam wczoraj z polany w puszczy Białowieskiej w nocy pożywiające się dziki trzy, jeden był ...łaciaty. :) Wyglądał jakby z chlewa przed chwilą zwiał. I niestety chcąc się co dowiedzieć o łaciatych dzikach, wpisałam w Google i najwięcej jest na forum myśliwych. Strzelają przede wszystkim do łaciatych bo ... dziki mają być czarne, tłumaczenie. Ale skąd się wzięły łaciate dziki, nie wiedzą. Trochę wiedzy niby jest ale to tylko przypuszczenia. No te dziki i żubry to dzięki Lidii ona mnie zaraziła podglądaniem polany. :) Pogodnej niedzieli życzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też zaglądam do żubrów. W tej chwili są same dziki. Rozumowanie myśliwych jest bezsensowne! Łaciate dziki mają takie samo prawo do życia. O myśliwych wolę sie nie wypowiadać, bo szkoda mi nerw. :)

      Usuń
    2. Teraz właśnie jest łaciaty dzik u żubrów online!! Ale ładny! :)

      Usuń
  19. Po przeczytaniu o takiej masie dobroci i wspaniałych uczynków aż w dołku ściska i słów brak.

    OdpowiedzUsuń
  20. Jest moc w narodzie :)
    Świetna z Was para, rzadko się zdarza, żeby połączyło się dwoje wrażliwych ludzi na krzywdę zwierząt, niesamowici jesteście :)
    Ale czy starczy pieniędzy na całą akcję? Bo kaska codziennie idzie na leki, mimo że te niesamowite dziewczyny tak się starają robić wszystko same i jak najtaniej..
    Szacun :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy wystarczy aby domknąć tę sprawę. Jest tyle niewiadomych, że trudno powiedzieć. Kiedyś jednak trzeba będzie ją zakończyć. Najważniejsze, że te zwierzaki nie będą już mogły się rozmnażać, będą wyleczone (miejmy nadzieję) i będą miały co jeść.
      Zobaczymy. Dzisiejszy dzień nie był pomyślny, bo oba niebieskookie wróciły z "adopcji". To nie ich wina.

      Usuń
    2. Uuuu.. A tak długo im wybierałaś domy... To niepoważne i w ogóle słów brak...

      Usuń
    3. Barbarko, źle mnie zrouzmiałaś. Z adopcji wróciły dwa niebieskookie kocurki z Mięknini.
      MISIEK: https://www.facebook.com/media/set/?set=a.657688210950279.1073741931.442879112431191&type=3
      DENIS: https://www.facebook.com/media/set/?set=a.656923487693418.1073741929.442879112431191&type=3

      Ja im nie szukałam domów.
      Nie te moje rude!
      To też niepoważne. :(

      Usuń
    4. Aaaa, no to ja nie czytałam ze zrozumieniem..
      Szkoda...

      Usuń
  21. Okazało się, nie pierwszy raz, jak wiele można zrobić wspólnymi siłami. Tak sobie myślę, że gdyby takich ludzi jak Gosia, Marta, MójCiOn i wielu innych, można by pomóc całkiem dużej zgrai bezdomnych psów i kotów. Wyleczyć, wysterylizować, znaleźć nowe domy. Dlaczego w schroniskach wciąż jest tak dużo zwierząt, kiedy ludzie nauczą się je sterylizować, żeby dwa razy do roku nie pozbywać się w okrutny sposób niechcianych młody. To tak boli, gdy o tym myślę, a takie proste jest odwrócenie tego procesu :( Brawo dziewczyny :)!!! Jolaz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jolu, ja też na tym ubolewam, ale liczę, że to się kiedyś zmieni..
      Dziękuję!

      Usuń
  22. Chętnie coś podeślę, jak już dostanę wypłatę. Chwilowo nie mogę.
    Ale napisz mi gdzie słać.
    Dziś mam dwa psy - Ania pojechała do Krakowa, a ja mam Nolę, która siedzi i patrzy w drzwi. mam nadzieję, że nie będzie tak cały czas.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam nadzieję. :) Aniu, dam Ci znać, jak będą potrzeby. Dzięki!

      Usuń
  23. Czy mozesz przeslac na mojego maila joanna.gryga@epf.pl numer konta bankowego. Boli mnie serce jak czytam o tych bidulach. Juz za pierwszym wpisem mialam Cie poprosic, ale zycie leci przez palce. Wiem, ze pieniadze to nie wszystko, ale na dzien dzisiejszy tylko tyle moge zrobic dla tych siersciuchow kochanych. Jesli gdzies ten numer jest podany to przepraszam, przeoczylam. Pozdrawiam Joanna-Jo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jo, mogę, zapisuję sobie, żeby wysłać ci maila, jak będzie potrzeba. Ok?
      Dziękuję bardzo!

      Usuń
  24. Oj ileż jest tej kociej biedy,wspaniale że wiele udało się zdziałać w kierunku poprawy. A takimi zbieraczami powinna pilnie zająć się opieka społeczna gdyż ewidentnie potrzebują stałego nadzoru i specjalistycznej pomocy. Dzięki Bogu że jest tylu wspaniałych Pomagaczy,oby im zapału i sił starczyło.pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wszystko nie jest proste i jednoznaczne. Każą sytuację trzeba rozpatrywać indywidualnie. Pewnie, że przydałyby się sprawnie działające w takich wypadkach służby.
      Pozdrawiam również.

      Usuń
  25. Czy Ty w ogóle kiedyś sypiasz, Gosiu? Samo przygotowanie takiej relacji musi zabrać sporo czasu, bo to przecież zbieranie informacji, rozeznanie się w tym wszystkim, korespondencja z ludźmi, którzy chcą pomóc, z tymi, którzy pomagają, że nie wspomnę o Waszym zakoconym tymczaskami domku, rezydentach. A i żyć przecież trzeba, pracować, czasem obiad ugotować... Już wiem! To dlatego od jakiegoś czasu nie ma żadnych kulinarnych wpisów, tylko te koty, i koty. :P
    Tym bardziej dzięki, że o tym piszesz, nagłaśniasz, otwierasz oczy wielu ludziom, wskazujesz rozwiązania, podpowiadasz, no i realnie pomagasz. Ech, Wy człowieki kochane...

    A poza tym podobnie jak Anais myślę, że takie osoby, które miały epizod ze zbieractwem, powinny być w jakiś sposób objęte opieką, monitorowane, żeby nie powiedzieć nadzorowane. Takie akcje wolontariuszy, ludzi dobrej woli, jak te przedstawione przez Ciebie, obnażają nieudolność instytucji, które są powołane do opieki nad ludźmi, którzy są społecznie, życiowo nieporadni, którzy wręcz swoimi zachowaniami zagrażają tym biednym, zbieranym przez siebie zwierzętom, samym sobie, a nawet innym ludziom. Że też to tak fatalnie działa od strony instytucji państwowych...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A! No i nie można nie zauważyć tych niesamowitych niebieskich oczu kocurków - piękne. :)

      Usuń
    2. Przykre, że oba kocurki wróciły po jednym dniu z "adopcji", To niepoważne... Po jednym dniu. Nawet tego nie komentuj, proszę.

      Mało sypiam, a najbardziej ubolewam, że nie ma siły an czasu na komentowanie u innych. Gdzie te czasy?? Czasozjadacz-blog staje się coraz bardziej zaborczy. :(

      Usuń
    3. Pozwolę sobie jednak skomentować, bo nasuwa się bardzo istotny wniosek: jak ważne jest staranne "rozpracowanie" osób chcących adoptować zwierzęta. Jak ważna jest szczera, a przy tym bardzo rzeczowa rozmowa. Taka, która może nawet nie w smak jest tym osobom, bo być może nasuwa im myśl o braku zaufania, ale która pozwoli w większym stopniu utrafić właściwie. Przykre, że ludzie podejmują takie nieprzemyślane decyzje, fundując zwierzętom niepotrzebny stres. Jakby nie dość go miały wcześniej. :(

      Usuń
    4. Jasne, Jolu, czasem jednak mimo najlepszych chęci i starannych (jak w tym przypadku) działań okazuje się, że dało się zwieść i nie rozpoznało się właściwie osoby chętnej do adopcji.
      Dobrze, że wróciły.

      Usuń
    5. O jak mnie szlag trafia jak słyszę że ktoś oddaje Zwierzaka !! Dla mnie jedynym możliwym powodem jest śmierć właściciela lub ciężka choroba że nie daje rady się zajmować ale inne powody to wygodnictwo i egoizm. Miałam wielkiego gryzącego Kota,inny latami lał gdzie popadnie (mimo kastracji),miałam alergię okresowo ale leczyłam się na nią a nie usuwałam kotów,póżniej miałam dziecko (wielu "mędrców" w tym lekarz pediatra zalecali wywalić koty) oczywiście popukałam im się po głowie,rozwiodłam się,było ciężko ,bywają spore kłopoty finansowe ALE nigdy nie przyszło mi do głowy pozbyć się moich Kocurów ! Zwierza jak dziecka się nie wybiera jest na dobre i na złe !! oby ktoś się nad tym zastanowił przed adopcją i po.

      Usuń
  26. Super! Mała zwierzęca Orkiestra Świątecznej Pomocy. Oby wszystkim kotkom udało się znaleźć domki. Koteczka - Myszka bardzo podobna do Panienki Wisi. Dziękuję za maila Gosiu. Pozdrawiam Was serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślisz, ze podobna? Nie patrzyłam w ten sposób, hmm, muszę się jej przyglądnąć. :)

      Usuń
  27. I pomyśleć, że wystarczyło 10 dni żeby tak odmienić los tego nieszczęsnego zwierzyńca.
    Przynajmniej nie są już głodne, są leczone, nie będą się rozmnażać i może znajdą swoje lepsze domy. To bardzo dużo.
    Wielki szacunek dla tych, którzy mają swój udział, zwłaszcza bezpośredni...:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama nie mogę uwierzyć, że to tylko 10 dni i taki efekt!

      Usuń

Fajnie, że piszesz! Pisz, komentuj, daj znak, że jesteś!
Dobrej energii nigdy za wiele. :)