Strony

poniedziałek, 11 marca 2013

Poniedziałek dniem... rozliczeń z postanowień.

Dzień dobry! Jak wam minął weekend? 
Mnie oczywiście za szybko. Czy kilka lat temu też tak prędko mijał czas? - zapytała mnie w mailu moja przyjaciółka. Hm. Muszę jednak przyznać, że wiele dobrego i miłego się w ciągu niego wydarzyło.

Moja Mama miała urodziny. Czasy, kiedy wznosiłam oczy do nieba, że „znowu impreza rodzinna” przeszły już do historii. Teraz chciałabym, aby takich okazji było jak najwięcej. Nie jest to jakiś odkrywczy wniosek, ale zdaje się, że umieramy faktycznie mądrzejsi, że życie, dając nam kolejne bolesne lekcje, przenosi nas na jakiś wyższy poziom zrumienienia, a przy tym i doceniania.
Na urodzinach było miło i oczywiście złamałam dietę, zresztą miałam wcześniej taki zamiar. Mama upiekła sernik, a wiadomo, że nie ma to jak smaki dzieciństwa. Czy udało mi się poprzestać na jednym kawałku? O tym za chwilę.

W niedzielę za to byliśmy z MójCiOnem w kinie na niezwykłym filmie dokumentalnym pt. „Sugar Man”. Jest to nieprawdopodobna historia pewnego muzyka. Wzruszający, zaskakujący i mądry film. Jeśli będziecie mieli okazję go zobaczyć, to polecam. Ważne jest, aby wcześniej nie czytać żadnych opisów, nie sugerować się streszczeniami. Element zaskoczenia jest ważny, choć nie najważniejszy. Po oglądnięciu tego dokumentu czuję się bogatsza wewnętrznie, to absolutna rzadkość po wyjściu z kina.

Potem zaliczyliśmy następną przyjemność: ulubiony przez nas masaż tajski. Jestem w tej chwili tak obolała, jakby mnie czołg przejechał, ale liczę na to, że to dobry znak. 

Zrobiłam też zdjęciową sesję sukienkową dla Alicji. Przypominam, że czas ucieka i kto jeszcze nie wysłał do Niej zdjęcia sukienki, to niech się śpieszy! Jestem ogromnie ciekawa, co z tego wyjdzie. Zapowiada się baaaardzo ciekawy wpis.

Podczas weekendu upiekłam też sentymentalną babkę cytrynową. Przepis na nią znalazłam wśród osobistych notatek Taty. Jest on napisany ręką mojej Mamy i określony przez nią jako „bardzo łatwy”. Faktycznie prościzna, a babka jest smaczna. Przepis będzie. Nie daruję. :)

A teraz czas się rozliczyć z postanowień, które to publicznie poczyniłam tydzień temu. W skrócie to było tak:
  • Wydać walkę Paszczy – oprócz urodzin u Mamy poszło mi bardzo dobrze. Nadal czuję w sobie moc, no i mam po raz kolejny ten sam wniosek. Jak zacznę jeść słodycze, nie umiem przestać. Po kawałku sernika sięgnęłam (tzn. Paszcza sięgnęła) po kolejny, a potem po czekoladkę, potem po ciasteczko, a w domu, uznając, że i tak dzień jest zmarnowany, Paszcza pożarła jeszcze trochę lodów waniliowych. Na moje nieszczęście MójCiOn kupił lody firmy Häagen-Dazs, a te ich waniliowe są po prostu obłędne w smaku, choć drogie niewyobrażalnie. Cóż zrobić, skoro On innych nie lubi. ;) Jaki będzie skutek uboczny tego jednego dnia odpuszczenia, okaże się po dzisiejszym porannym ważeniu. Obawiam się, czy nie zmarnowałam całego tygodnia… To byłoby niesprawiedliwe, co?
  • Założyć dziennik odchudzania (jako stronę na blogu), aby cały budyniowy świat był świadkiem mojej hańby, jeśli znowu ulegnę! – Zrobione.
  • Odebrać wynik prześwietlenia kolana. – Odebrane. Kolano wbrew temu, że boli i strzyka jest wg prześwietlenia OK, natomiast kręgosłup lędźwiowy dał mi już chyba ostatnie ostrzeżenie. Woła bardzo głośno i wyraźnie (co widać na zdjęciu): ZACZNIJ SIĘ, KOBIETO, RUSZAĆ! GIMNASTYKA, KIJKI, BASEN, ROWER – TEGO CI TRZEBA! Skoro tak krzyczy, to już usłyszałam. Czas na kolejne postanowienia.
  • Odebrać paszport. – Nie odebrałam! Wstyd. Do Urzędu Wojewódzkiego mam jakieś 10 minut jazdy samochodem. O co mi chodzi? Trudno to pojąć.
  • Zarezerwować sobie termin u lekarza. – Załatwione. Za dwa tygodnie idę. 

Reasumując, nie zrealizowałam tylko jednego zadania - wybaczam sobie wspaniałomyślnie. Zobaczymy, czy waga też mi wybaczy to „drobne potknięcie”.


Nowe postanowienia? Proszę bardzo:
  • Odebrać paszport. Zrobić to jutro rano. Zrobić to jutro rano o godzinie 9:30. Bo jak nie, to… Wrrrrrrrrrr
  • Nie czytać w pracy komentarzy na blogu. Pracować, koleżanko, pracować. Lepsze czasy nadejdą, teraz trzeba się sprężyć. (I po co robić takie postanowienia, z których nic nie wyjdzie??)
  • Szukać domku Wiśce z trochę większym entuzjazmem. Popracować nad tym!
  • Umówić się na rehabilitację.
  • Rozejrzeć się w terminach i możliwościach różnych gimnastyk, odpowiednich dla takich zasiedziałych nygusów jak ja.
  • Kontynuować dietę, ofkors!

Wystarczy! Kolejne postanowienia zostawiam sobie na następne tygodnie. Czeka mnie wizyta u okulisty i wybór nowych oprawek do okularów. Jak ja tego nie cierpię! Nigdy nie umiem się zdecydować. :( 

Dzisiejszy post umilam Wam (mam nadzieję) noskami moich zwierzaków. 
Cudne są, do wycałowania, choć Rufuś ma nosek jak prosiaczek, więc tylko dla tych, co lubią  całować w nos prosiaczki. :) 


Spokojnego tygodnia. Na wiosnę musimy jeszcze ciut poczekać.

PODPIS

57 komentarzy:

  1. To był udany tydzień,skoro jesteś zadowolona.
    A to jest najważniejsze!
    Nie potrafię tak trzymać siebie w ryzach, u mnie wszystko musi dziać się samoistnie,bez przymusu.
    Miłego poniedziałku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mnie to zmobilizowało, ale ufam, że kiedyś będę na Twoim poziomie. :)

      Usuń
  2. te sukienki mogą być bardzo dobrą motywacją do rzucenia słodyczy bo wiesz - idzie wiosna i nie ma to jak sukienka i sandałki.
    Miłego tygodnia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, marzą mi się miłe zakupy sukienkowe na wiosnę. Dawno już nie byłam w sklepie.
      Dziękuję i wzajemnie, Klarko.

      Usuń
  3. o tak! widziałam film Suger Man - nieprawdopodobna historia!
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam, że widziałaś i nawet napisałaś. Ja poszukam jeszcze więcej na ten temat. Chętnie posłucham jego muzyki.

      Usuń
  4. Suger Man - nasłuchałam się o nim w Trójce i jest w planach :)). Muzyka cudna!
    Nie jest tak, że jak się tu publicznie coś postanowi to więcej się zrealizuje? :) Gratuluję, że wszystko prawie się udało! Paszport w tym wszystkim to chyba najmniej istotny ;), więc wszystko zrealizowałaś :)
    Ja okulistę zaliczyłam w tamtym tyg., teraz czeka mnie zmiana szkieł :/.
    Postanowiłam też, że w tym tygodniu kupię sobie dżinsy - NIE ZNOSZĘ ich kupować!!! Nawet się nie przyznam kiedy kupiłam ostatnie :P
    Za zdjęcia dziękuję :))). Oczywiście oglądałam je i czytałam opisy z roześmianą gębą ;). Jeszcze się odezwę :).

    Miłego poniedziałku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie tak jest, Alu. Bardzo mnie to mobilizuje, bo wiem, że mimo, że tak naprawdę to tylko ja jestem tym zainteresowana, to świadomość, że prowadzę ten dziennik, gdzie widać jak mi idzie, pomaga mi!
      Na film idź i napisz co sądzisz.
      Ciekawe czemu nie lubisz kupować dżinsów. Pewnie trudno dostać Ci taki maleńki rozmiar :))
      Oczywiście możesz upublicznić wszystkie zdjęcia, jakie Ci przysłałam. :)

      Usuń
    2. Oj nie. Właśnie te dżinsy wszystkie jak na jakieś lalki czy małe dziewczynki :/. A ja mam jednak i biodra i tyłek i uda i... takie tam ;)). No i wiadomo, że zawsze dżinsy są o milion metrów za długie ;)
      Dopiero dziś zajarzyłam, że masz nową zakładkę tam u góry! Będę śledzić ją, oj będę ;)
      Oficjalnie i publicznie postanawiań iść w następnym tyg. do kina! ;)

      Dobrej nocki!

      Usuń
  5. Miłego tygodnia, załatwienia postanowień. Śliczne nosalki!

    OdpowiedzUsuń
  6. Oby nie za długo przyszło nam czekać! Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
  7. Też walczę z paszczą,widać na blogu jak:)Tak naprawdę słodyczy nie jadam i chodzę z kijkami.Zocha ma spacer a Ja spalam kalorie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na blogu widać same pyszności, ale dzięki temu, że zajrzałam zobaczyłam, że zapomniałam o Twoim poetyckim wyzwaniu! Może jeszcze zdążę coś przygotować.

      Usuń
  8. Tylko zatem pogratulować, Tobie, Aniu za wytrwanie w postanowieniach :)
    Ze słodyczami to chyba jest tak, jak np. z papierochami. Jak przestajesz ,to już nigdy po to nie sięgasz. I na tym może polegać tajemnica sukcesu.
    Filmu nie oglądałam, ale skoro polecasz .... :)
    Tydzień temu byłam w naszym kinie na dwóch fajnych filmach. Jeden bośniacki "Jej droga", a drugi libański "Dokąd teraz". Zrobione przez kobiety i o kobietach.

    Noski słodkie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I co? Dobre? Warto zobaczyć?
      A za gratulację dziękuję, ale jeszcze długa droga przede mną. :)

      Usuń
    2. Moim zdaniem warto. Trochę ciężkie, bo tematyka niełatwa - konflikty na tle religijnym w Bośni i Libanie, ale warto obejrzeć.
      Utwierdziłam się jeszcze bardziej w przekonaniu, że w wielu przypadkach, religia czyni więcej złego niż dobrego. Niestety.

      Usuń
  9. Anko, znaczy się,że jesteś mentalnie wciąż bardzo młodą kobietą. Ja już nie robię od dawna żadnych postanowień - odkąd wyeliminowałam ze swojego słownika słówko "muszę", żyje mi się znacznie lepiej, rzadziej wpadam w dołki. A teraz jedna uwaga, której Ci pewnie lekarz jeszcze nie powiedział- rtg kolana to za mało- trzeba zrobić USG tegoż kolana- po prostu na rtg nie wychodzi wiele różnych uszkodzeń tego stawu.Kręgosłup- zacznij od pływania, , a gdy wzmocnisz mięśnie podtrzymujące kręgosłup będziesz robiła więcej, choć powinnaś zapomnieć i aerobiku i każdej gimnastyce z podskokami itp..Ale w pozycji horyzontalnej jest cała masa b.dobrych ćwiczeń.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bez postanowień dryfowała i dryfowałam, aż dopłynęłam do portu, który nazywa się "baleroniarstwo" :)
      USG robiłam. Nic szczególnego nie widać.
      Dzięki za rady, muszę się tym zająć.

      Usuń
    2. Poszukaj dobrego ortopedy, który specjalizuje się w kolanach. To organ wymagający fachowca, dobrego. Łatwo popsuć, naprawić trudno.
      Z braku odpowiedniego fachowca nie idę na operację łąkotki - mam potrzaskaną, ale przynajmniej chodzę. Niestety ten ortopeda, który mi operował prawe kolano już nie operuje, jest po bardzo rozległym zawale.
      Miłego, ;)

      Usuń
  10. Wow! Jestem pod wrażeniem jak dzielnie się spisałaś i jak pięknie sobie ze wszystkimi postanowieniami poradziłaś... ! Noski są prześliczne.
    A co do odpuszczenia sobie diety... - wyczytałam kiedyś, że gdy się jest na diecie, idealnie raz na jakiś czas, ale nie częściej niż raz w tygodniu, złamać ją, najeść do pełna i jeszcze więcej, żeby organizm musiał przyspieszyć znów metabolizm... Wtedy wyniki odchudzania są lepsze, mimo, chwilowych przestojów w chudnięciu... ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi się ta teoria podoba! To byłoby dla mnie ok: jeść raz w tygodniu słodycze do woli.
      :)

      Usuń
  11. Sympatyczne noski.Życzę Ci realizacji postanowień na ten tydzień.Ja takich nie robię a też by się przydały.
    Aniu wyróżniłam Twój blog.
    Jeżeli Cię taka zabawa kręci zapraszam po odbiór na http://natanna-mojezaczytanie.blogspot.com/2013/03/creative-blog-award-zostaam-wyrozniona.html
    Pozdrawiam ciepło.)

    OdpowiedzUsuń
  12. Podziwiam Twój poniedziałkowy entuzjazm:) Ja sflaczała na maksa;) Nie czytać w pracy blogów, hmmm, to kiedy?;)))Nosy całuję, a najczulej prosiaczkowy:)

    OdpowiedzUsuń
  13. ...o wiośnie nawet nie wspominaj, żal i wqrw w jednym. Noski super, a planów nie robię, ba jak planuję to d**a blada z tego wychodzi, he he. Idę na żywioł...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, przeważnie nawet z postanowień wychodzi mi d.. blada, ale nigdy wcześniej nie publikowałam ich na blogu! Może to pomoże!

      Usuń
  14. łe no łanęśtu podsumowanie podsumowania poczyniłaś:) ja wiedziałem, że nie strzymiesz bez słodkiego!, ale to w końcu urodziny były, więc... na pewno waga wybaczy:) o noskach się nie wypowiadam, bo i co tu mówić, eh,ah,oh i tak jeszcze mogę :)
    Rafal vel Liptom_ER
    a tak z inszej beczki na której pozycji plasuje się moja osoba w kwestii gadulstwa u Ciebia, Hę??
    a wiosna? no coż...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rafale, piszesz przeważnie jako niezalogowany, to jak ma Cię zliczyć licznik gaduł? Niestety nie figurujesz, musisz się poprawić :)

      Usuń
    2. o masz Ci nos :) obiecuję się poprawić w statystykach, zaczyynam od teraz :)

      Usuń
  15. Nosy!!! Cudowne!
    Lody tej firmy też uwielbiam. natchnęłaś mnie do łamania postanowień :)

    OdpowiedzUsuń
  16. No to powodzenia życzę w realizowaniu, fajnie mieć takie wyznaczone cele, do których się dąży. Co do nałogu słodyczowego - znam go, niestety ;-)
    A nosie są cudne, Ruficzka też. Wszystkim noskom przesyłam ciumki, a szczególnie Wisiowemu, bo mi się strasznie podoba :-)
    Pozdrowienia Aniu

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie wierzę-dieta? a niedawno pisałas o wspanialych efektach stosowania diety...
    Boże, może to było w zeszlym roku? Czas tak szybko płynie...
    Ach, te postanowienia...Wiosna zrobi z nimi porządek, zmusi nas do działania ...i do ruchu...i do diety...
    Uściski, Aniu
    Byle do wiosn, chyba kiedyś wreszcie przyjdzie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę już minęło od tamtego czasu, a że miałam trudny okres, to zajadałam swoim zwyczajem smutki i są skutki :(

      Usuń
  18. Cieszę się, że udało Ci się zrealizować prawie wszystkie postanowienia.
    Ja nie zrobiłam nic z tego, co zaplanowałam na weekend;))
    Postanowienia nie zając, nie uciekną!
    Nosy cudne!
    Nigdy nie mogę się powstrzymać przed ich całowaniem,
    szczególnie, kiedy słodko śpią.
    Miłego tygodnia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postanowienie nie zając, ale d... rośnie :)) Publiczne deklaracje mnie mobilizują.
      Nawzajem, Konwalio.

      Usuń
  19. Jak tam z wazeniem? Milczysz niezwykle dyskretnie na ten temat.
    Kocham noski. Psie, czy prosiaczkowe, kocie - wszystkie z wielkim zaangazowaniem. Kirunia sie rewanzuje i tez daje mi buziaka, Miecka natomiast odbiera holdy z godnoscia wlasciwa kotom.
    Ja tam niczego nie postanawiam, ale jakos daje rade robic wszystko, co trzeba, bez strachu, ze naraze sie na wlasne wyrzuty sumienia :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Milczę? Wszystko jest w zakładce: Walczę, na górze.
      Podziwiam, Panterko! Bądź mym mistrzem!

      Usuń
  20. Jekju, Anko, całuję każdy nosek z osobna. Ja uwielbiam rodzinne imprezy, a postanowienia na pewno się zrealizują:)

    OdpowiedzUsuń
  21. No, co prawda napisałam, że nie robię postanowień "terminowych", ale jednak planuję (jak chyba każdy), tylko te plany są raczej mocno ruchome i nie boleję za bardzo, jeśli nie uda mi się ich zrealizować: po prostu przerzucam na inny - dogodniejszy - termin:)
    Ale Tobie gratuluję pomyślnej realizacji planów i podziwiam konsekwencję:)
    Noski przesłodkie - wszystkie!
    Ninka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieki, Ninko, zazwyczaj działam, jak Ty. Tym razem to wyjątek. Nigdy wcześniej nie upubliczniałam swoich planów, wierz mi :))

      Usuń
  22. Trzymam kciuki za Twoje wytrwanie w postanowieniach, Aniu. Jak do tej pory, to jestem pod wrażeniem - mnie się nic nie chce. Może to od tego mrozu, który powrócił... Ale zaraz jadę do domu i ucałuję wszystkie nosy i może będzie mi trochę lepiej. Tymczasem Ty ucałuj ode mnie Wasze piękne nochalki. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko, że tydzień, to malutko, jeśli chce się coś osiągnąć, a ja mam tendencję, że się trzymam, trzymam, aż... wszystko sobie odpuszczam :)
      Mam nadzieję, że dzień całowania nosków poprawił Ci humor i poniedziałek stał się milszy. :)

      Usuń
  23. nochalki tylko całować,z postanowieniami bywa u mnie różnie,zdarza mi się nie wytrwać może tobie się uda ,trzymam kciuki .

    OdpowiedzUsuń
  24. Aniu czytając Twój wpis przypomniało mi się jak ja swoje plany zapisywałam na żółtych karteczkach. To było w czasach gdzie nic mnie nie cieszyło i trudno było zabrać mi się za cokolwiek. Sceptycznie podchodziłam do planowania, aż w końcu dałam się namówić. Doskonale pamiętam tą radość wykreślania :-)
    Zdjęcia super

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, Graszko. Ja sama z siebie nie jestem zbyt obowiązkowa. Planowanie to dobry sposób, ale na mnie chyba najlepiej działają te publiczne obietnice. Mobilizują mnie!

      Usuń
  25. Aneczko! A propos diety, to lepeij zbyt często się nie ważyc. Najwyżej raz na tydzień. A najlepiej obserwować chudnięcie po ciuchach. Jak sie po kilku dniach pojawia wygoda, tam gdzie była dotąd ciasnota znaczy to, że idzie dobrze.A jak się nie pojawia, to trzeba sobie czegos ująć (jedzonko!) a czegoś dodać (ćwiczonko!). Łatwo radzić, he, he! Ale jestem odchudzaniową weteranką i wiem, że to musi potrwać. Najlepiej wyrzec się w ogóle pszenicopochodnych węglowodanów a na to miejsce zajadać się burakami, marchewką, selerem i kapustą. A jako słodycz jabłuszka podjadać. Dwa lata temu, zywiąc się w ten sposób 3 miesiące schudłam 12 kilo. Efekty utrzymywały się przez 2 lata aż do tej wiosny, kiedy cosik sieropuchłam tu i ówdzie. No więc znowu jestem na diecie - trudno!
    Pozdrawiam gorąco i powodzenia we wszystkich zamierzeniach życzę. A noski Twoich dzieciątek są przeurocze!:-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Olgo, za Twoje mądre rady. Ja oczywiście też to wszystko wiem, jestem również weteranką odchudzeniową, choć bardziej należałoby napisać: tuczeniową. ;) Nie mam cierpliwości to takiego chudnięcia po kilo tygodniowo, mimo, że wiem, że to najzdrowsza metoda. Ta moja dieta pozwala mi szybko schudnąć te parę kio na początku, a potem to już mogę sobie pozwolić na większą cierpliwość. Przypomniałaś mi jednak o burakach, ich jem stanowczo za mało.
      Całuski i obiecuję, że nadrobię kangurze posty, jak tylko mi czas ciut zwolni, bo pędzi, że ho ho!

      Usuń
    2. I jeszcze kapusta pekińska jest świetna w każdej postaci!Serdecznosci dla siostry w odchudzaniu i nie tylko!:-))

      Usuń
  26. Aniu noski są przecudne ale...Bardzo proszę o honorowe członkostwo Rodziny Zwierzolubnych dla właściciela blogu "pan na włościach" http://dompodlasemcztery.blox.pl/html. To mój kolega a wczoraj jego Pies odszedł za Tęczowy Most.Zobacz jak pięknie o nim napisał.
    Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi przykro. Oczywiście z chęcią go umieszczę, będzie miał swoje miejsce pamięci. Zrobię to wieczorkiem. Pięknie napisał, a ten cytat z Murakamiego jest niezwykle trafny.

      Usuń

Fajnie, że piszesz! Pisz, komentuj, daj znak, że jesteś!
Dobrej energii nigdy za wiele. :)