Czekoladowe ciasto z coca-colą jest rewelacyjne. Sądząc po składnikach, bardzo tuczące i niezdrowe, za to łatwe i przyjemne do zrobienia, a w smaku boskie. Surowe było tak dobre, że naprawdę musiałam ze sobą walczyć, aby go nie pożreć (oblizałam tylko łyżkę i to mogło się skończyć rzuceniem w cholerę diety i pójściem w baleroniarstwo - jeśli ktoś rozumie, o czym mówię).
Upieczone też jest pycha! Moje chłopaki mlaskają i pałaszują, aż im się uszy trzęsą. Stwierdzam, że to najlepsze ciasto czekoladowe, jakie robiłam, wilgotne i... uzależniające.
Przepis jest Jamesa Martina z książki pt. "Desserts", a kopiuję go stąd:
Składniki:
- 250 g mąki pszennej
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia
- 300 g cukru kryształu
- 3 czubate łyżki gorzkiego kakao
- szczypta soli
- 1 opakowanie cukru wanilinowego
- 250 g masła
- 200 ml coca-coli
- 75 ml mleka
- 2 jajka
na polewę:
- 1 czekolada z nadzieniem toffi (dałam zwykłą czekoladę pomieszaną z nutellą).
- 2-3 łyżki śmietanki 30%
W jednej misce wymieszać mąkę, proszek do pieczenia, cukier, kakao, sól i cukier wanilinowy. Do drugiej miski wbić jajka, dobrze je roztrzepać, potem dodać mleko, roztopione i wystudzone masło oraz coca-colę, wymieszać.
Mokre składniki wlać do suchych i delikatnie, ale dokładnie wymieszać łyżką.
Tortownicę o średnicy 24 cm wysmarować masłem i wysypać bułką tartą. Przygotowaną masę wylać do tortownicy i wstawić do piekarnika nagrzanego do 180ºC. Piec 40-50 minut. Wyjąć i zostawić do ostygnięcia.
Przygotować polewę: czekoladę połamać i stopić w kąpieli wodnej. Dodać śmietanę, dokładnie wymieszać. Gorącą polewę wylać na ciasto, odstawić do zastygnięcia.
Uwaga! Ciasto zostało w ekspresowym tempie wypróbowane przez Gałagutka.
Co ona na to, jak wyszło, czy jest czym się zachwycać, można poczytać i zobaczyć TU.
Co ona na to, jak wyszło, czy jest czym się zachwycać, można poczytać i zobaczyć TU.
Warto zaglądnąć, choć wypieki Jej mamy przyprawiły mnie o ślinotok. :(
Byliśmy w kinie na filmie "Niemożliwe" opowiadającym historię rodziny, która przeżyła tsunami na Oceanie Indyjskim w 2004 roku. Film jest hollywoodzką wersją tego wydarzenia i jako taki jest przesłodzony i momentami sztucznie ckliwy. Efekty specjalne są jednak dobrze zrobione, mimo że rozmiar bólu i tragedii wywołanych przez tę klęskę żywiołową, gdzie zginęło ponad 200 tys. osób, jest pokazany dość oszczędnie. Zachwycił mnie Tom Holland grający najstarszego z trzech synów poszkodowanej rodziny. Film trzyma w napięciu, udało mu się też wycisnąć mi łzy z oczu. Na pewno nie jest to żadne wybitne dzieło, jednak jego prawdziwą wartość stanowi fakt, że jest oparty na prawdziwej historii i dlatego nie żałuję, że go widziałam, choć chwilę po wyjściu z kina przestałam o nim myśleć (czyli go głęboko nie przeżyłam). Mimo to polecam.
Ja chcę kawałek ciasta,może byc nawet troszkę obgryziony.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Zapraszam Halszko :)
UsuńDo tej pory robiłam takie ale bez Coca - coli - koniecznie muszę spróbować.
OdpowiedzUsuńMiłej niedzieli :)
Koniecznie spróbuj i nie zapomnij dać znać, czy Ci smakowało!
UsuńNo i po co ja tu zaglądałam :-((((
OdpowiedzUsuńOd pół roku na diecie - bez słodyczy /mała dyspensa na święta/, a tu ciasto które kocham - wilgotne, czekoladowe .... ech
Szybciutko uciekam.
Pozdrówka i smacznego Aniu :-)))
Pół roku na diecie? I jakie efekty? Ech, te diety - koszmar ;(
UsuńAmisia wygląda ślicznie nad pysznym ciastem :)
OdpowiedzUsuńAmisia ma śliczne pysio, wciąż się zachwycamy:)
UsuńŻe też musiał mi się piekarnik zepsuć :(... Wrrr! Amisia testowała ? :), dzięki za recenzję filmu :D.
OdpowiedzUsuńŻałuj, żałuj, to prawdziwa strata ;)
UsuńChyba jednak wpadne znienacka do Wrocka. Zostalo jeszcze choc troche?
OdpowiedzUsuńA swoja drogą, to bardzo żałuję, że nie możesz znienacka wpaść do Wrocka :(
UsuńCzytałam o tym filmie w WO, niesamowita historia!
OdpowiedzUsuńPonoć ta rodzina bardzo dbała o autentyczność fabuły i chcieli uniknąć heroizmu, ale jak widać hollywoodzkie kino nie może się bez tego obejść.
Ciasto wygląda... ehh, rzuciłabym się na nie od razu!
Biorąc pod uwagę hollywoodzkie standardy, to ten film faktycznie nie przekroczył granicy dobrego smaku jeśli idzie o te przesłodzone momenty. To tylko kilka scen.
UsuńIm dłużej o nim myślę, tym darzę go większą sympatią. Doceniam, że autorzy nie pokazali realnie prawdziwego oblicza tej tragedii, to byłoby trudne do zniesienia.
Piszę tu, bo tam niżej napisałabym to samo co Alcydło ;). Czytałam też ten artykuł i też spodziewałam się, że film rzeczywiście był bardzo pod kontrolą TEJ rodziny. Aczkolwiek Aniu masz rację - pokazanie naprawdę realnego dramatyzmu byłoby nie do zniesienia.
UsuńNie lubię takich katastroficznych filmów - do tego zachęca mnie na pewno to, że jest na faktach i to, że wiem, że cała ta rodzina ocalała. Tylko ile nie ocalało...
Właśnie. Trudno było pewnie zrobić ten film. Możliwości urażenia kogoś czymś było miliony. Moim zdaniem autorzy dobrze z tego wybrnęli.
Usuńooo coś dla mnie :))
OdpowiedzUsuńNo takiego smaka mi narobiłaś, że pomimo iż siedzę właśnie nad śniadaniem, już lustruję zawartość szafki z mąką :D
OdpowiedzUsuńSkończę śniadanie i biorę się za ciasto!!
A co, karnawał jest, jakieś przyjemności z tego życia trzeba mieć ;)
A boczki niech se rosną....
Koniecznie daj znać, czy podzielasz moją o nim opinię ;)
UsuńCiasto upieczone....
UsuńStygnie...
Pachnie że chyba nie wytrzymam......
:)
Rewelacja! Zadziałałaś, jak ja wczoraj. Przeczytałam o tym u Małgosi i myk do kuchni!
UsuńTeraz mam tremę, czy Ci posmakuje :)
Boskie jest!!
UsuńZapraszam na kawałek do mnie :)
Porównamy smaki :D
U mnie sernik wczoraj poszedł , a tu znowu pyszności , na film też myślę się wybrać , czytałam że ok:)
OdpowiedzUsuńMiłej niedzieli :)
Widziałam co się wczoraj u Ciebie działo! Chyba jesteś szczęśliwa?
UsuńCzy jestem szczęśliwa , na szczęście składa się wiele rzeczy , ale tak byłam wczoraj i nadal jestem szczęśliwa że znalazłam kobiety tu na blogu takie jak ja , i chociaż tu mogę poczuć że mam koleżanki , niby niewiele , ale dla mnie bardzo to cenne :)
UsuńŚCISKAM CIĘ ANIU :)
I ja Ciebie. Cieszę się bardzo, że tak pięknie rozwija Ci się "blogowy interes" :)
Usuńno i super też chcę kawałek.Miłego dnia.
OdpowiedzUsuńWitaj, matko bosko to ciasto wygląda tak apetycznie, że zjadłabym go z prawdziwą przyjemnością, a postanowienie noworoczne o powrocie do mniejszego rozmiaru mówiąc brzydko "szlag by trafił", pozdrawiam słodko
OdpowiedzUsuńO nieeee!!! Ja uwielbiam ciasto czekoladowe!
OdpowiedzUsuńTak nie można! To nie humanitarne!
To jak polizać cukierka przez papierek:(
Ciasto rewelacja a film może kiedyś w tv oglądnę.)
OdpowiedzUsuńpysznosci, uwielbiam ciasta z coca colą i pewnie temu tez sie nie oprę...cola jest, pora dzialac. Buziaczki
OdpowiedzUsuńMusi smakować nieziemsko....nigdy nie jadłam ciasta z colą...
OdpowiedzUsuńto taki trochę mużynek na coli.... ale wypróbuję:D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i zapraszam
Dokładnie. Taki murzynek na coli. :)
UsuńOooo,jakie pyszne ciasto, też chcę spróbować ;-))) Może kiedyś sama się za nie zabiorę. Pozdrawiam Aniu
OdpowiedzUsuńAle ładnie to ciasto wygląda :)) z colą jeszcze nie jadłam. Nie piekę ciast, nie kupujemy słodyczy, bo niestety zaczęliśmy ze ślubnym rosnąć wszerz. Ślubny marudzi, ale waga powolutku spada. Na moje urodziny dostanie małą dyspensę ;)
OdpowiedzUsuńAmisia pięknie wygląda na tle tego ciasta. Zresztą w ogóle jest słodka :))
Miłej niedzieli :)
Lidka
Moje chłopaki są szczupłe, to tylko ja mam wielkie skłonności do rośnięcia wrzesz, ale nic dziwnego skoro tak lubię słodkie :(
UsuńNa urodziny polecam to pyszne ciasto ;)
Wczoraj upiekłam ciasto czekoladowe bez coca coli ,patrzę na Twoje i myślę,że za tydzień muszę naprawić mój błąd.A na razie niech to będzie tajemnica,bo Rodzinka zajada ciasto z tak zwaną przyjemnością.Pozdrawiam w niedzielny poranek i zapraszam
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem twoich wrażeń po naprawieniu błędu ;)
UsuńJa też spróbuję, ale bez coli, ograniczam jak mogę w domu ten odrdzewiacz, ale i tak toto jakoś omija kordon;) Więc przynajmniej do ciasta się nie dostanie!!!;)
OdpowiedzUsuńTak trzymaj! (ale to ciasto bardzo ma coli zyskuje... he he)
UsuńChyba wreszcie muszę któryś z Twoich przepisów wprowadzic w życie!
OdpowiedzUsuńMam dla kogo piec wreszcie...
Ciasto wygląda na pyszne, skoro rekomendujesz, biorę je za pewnik:))
Sprawdzone przez kolejną kuchareczkę. Link w poście. :)
UsuńCola w cieście??!!
OdpowiedzUsuńHmm... brzmi... podstępnie ale na Twoich zdjęciach wygląda bardzo smakowicie i ten opis...
hmm... może się jednak skuszę ;-)))
Skuś się, skuś, jeśli lubisz takie murzynkowe wilgotne ciasta:)
UsuńŚciągnęłam sobie przepis i w wolnej chwili upiekę. Muszę tylko pamiętać, żeby colę kupić, bo u nas się raczej jej nie pija:)
OdpowiedzUsuńO ludzie...8 raz do Ciebie wchodzę, bo mnie resetuje i resetuje ...wrrrr....
OdpowiedzUsuńNo i czemu??? :((
UsuńCiasto z coca-colą, to dopiero niemożliwe;)W kinach kusi mnie Życie Pi, chociaż książkę czyta się ciężko. Za to zdjęcia w zwiastunach oszałamiające.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam niedzielnie.
Na życie Pi nie pójdę. Boję się cierpienia zwierząt. Wiem, że to zwierzęta komputerowo stworzone, ale będą wyglądać jak żywe.
UsuńOczywiście miałam na myśli niemożliwie dobre:)
UsuńTo tak jak ja nie mam zupełnie ochoty na cierpienia ludzkie. A Życie Pi to głównie piękna ludzko-zwierzęca kooperacja i symbioza. Co prawda dłużąca się niemiłosiernie, ale pięknie ujęta w kadrze za to:)
UsuńA ciasto chyba popełnię jednak, mimo,że niemożliwe;)))
Pozdrawiam.
Czyli byłaś? I rozumiem, że nie ma się czego bać?
UsuńA z ciastem zrozumiałam od razu :) Jak zrobisz, daj znać.
Nie byłam:) Brnę przez książkę:)A ujęcia kuszą w zwiastunach.
UsuńPięknie, apetycznie wygląda. Dokładnie, jak je opisałaś, Aniu. I choć nie przepadam za ciastami czekoladowymi (tak wiem, jestem dziwakiem!), tak tego ciasta jestem ogromnie ciekawa, więc z pewnością się na nie skuszę.
OdpowiedzUsuńBuziaki!
Z colą? Łał! :D Muszę przyznać, że ostatnio bardzo lubię czekoladowe wypieki, a najsmaczniejsza to ta łyżka właśnie jest :D, ale tej Ci nie wyślę :P.
OdpowiedzUsuńWiesz co dziś mówili w Trójce? Hiszpańscy naukowcy opracowali listę produktów, które poprawiają humor. Rano najlepiej zjeść ząbek czosnku i banana! Kanapkę najlepiej z pomidorem. A na kolację choć raz w tygodniu jeść rybę (nie pamiętam czy wędzoną) - najlepsze są sardynki. A wypowiedź podsumowana była fajnym zdaniem - coraz częściej zmieniamy nawyki żywieniowe, jemy ZDROWO (cokolwiek to znaczy!) eliminują różne produkty, a to często nie daje nam zadowolenia. I dobrego humoru :)))
To tyle tak troszkę a propos baleroniarstwa (cudne określenie - myślałam o nim dziś rano robiąc placuszki na śniadanie - Anko, doskonałe!).
No i o filmie jeszcze muszę wspomnieć co by mój komentarz nie był za krótki :P.
Albo nie, napiszę wyżej o tym :P
Miłej niedzieli Anko!
dzięki, Alicjo. Fajnie by było gdyby stał się cud i gdybym mogła jeść bez konsekwencji... czyli nie zamieniać się zaraz w baleron! Określenie jest może i cudne, ale wiesz jakie to okropne?? Wiem, wiem. Pokochać siebie, itp..
UsuńMoże jak będę miała 80 lat, to się nauczę.
Miłej i Tobie!
Wiesz, mi to łatwo się pewnie wyMANdrzać ;) bo ja żem drobna (nic tu wobec Ciebie nie sugeruję!!! :P), choć mam się do czego przyczepić, co czasem mnie wkurza, ale w którymś momencie zdałam sobie sprawę, że ja tego nie zwalczę ;). Mam np. takie nogi i koniec. Trudno. Jedzenie sprawia mi za dużą przyjemność żeby rezygnować, ale mam też słabsze chwile "wyglądowe" ;). Żeby nie było, że ja tak bezstresowa i WOGLE ;))
UsuńI ja Ci życzę byś od wielkiego dzwonu tylko takie chwilunie miała :)
Potwierdzam to o naukowcach, czosnku itepe. Tak mówili, sama słyszałam. :) To może po drodze do kawy i żelazka, zjem jeszcze i banana. :)
UsuńMiłego popołudnia. :)
Ja się zastosowałam grzecznie i pożarłam rano placuszki ze zmiksowanym bananem. A do obiadu czosnek. Lepszy humor, lepszy humor ... :P
UsuńŁer is Viki?
jestem, jestem, już mnie Anka przywołała do porządku ;P
Usuńa to ciasto z colą ... muszę spróbować, bo ja coli nie lubię, ino z łyski mi wchodzi ;)
Ty, zdaje się nie lubisz słodkiego, szczęściaro? To daj se spokój z ciastem, zjedz śledzia :))
UsuńAlu, ale jako to rano czosnek i potem zionąc ludziom w pracy... Wolę już mój biały serek. Ja seromaniaczka jestem:) I jadłabym z miodzikiem, ale nie mogę bo wciąż się odchudzam :((
UsuńJa tam też ze słodyczy wolem śledzia, ale raz na jakiś czas taka czekoladka jest pyszna ;). Zwłaszcza co miesiąc, w tygodniu przed ;)
UsuńAnko, ja bym czosnku też rano nie wciągła! Za nic w świecie ;)
Dobrze, że mi o serku przypomniałaś :D
ooo, twarożek! pycha:)
Usuńteż lubię, nie zapomnę jak się kolega z moich pućków naśmiewał, mówiąc: "ona jest na twarożku wychowana";))
Niemożliwe to jesteście Wy, kobiety. Jak z Wami wytrzymać! Zeby tak w 50 minut, trzask-prask i po wszystkim?! Najpierw jedna (Margarithes), potem następna, jeszcze i u Alutki się naczytałam, i do Gałagutka poszłam. Teraz to idę się załamać, że nie mam coli, masła i jajek, bo inaczej to i ja już bym chyba piekła, ech! Na otarcie łez zrobię sobie kawę i ukradnę coś Igorowi z jego szkolnej paczki choinkowej. :]
OdpowiedzUsuńJa nie wiem co z Ciebie za PANI DOMU!! Jak to nie ma jajek? Jak to nie ma masła? Wstydź się :P
UsuńI jeszcze dziecku zabierać... Ech :P
:))) Ale będzie się działo, jak Jolka to zobaczy...
Usuń:))
No tak, przyszłam, zobaczyłam, przeczytałam, się będzie działo:
UsuńPo pierwsze, masło jest, ale czym posmarujemy sobie kanapki, jeśli je wrzucę do ciasta, hę? Nno!
Po drugie, jajka są, ale przepiórcze, nie wiem, jaki jest przelicznik na kurze. Nno!
Po trzecie, cola jest, wiadmo przecież, jaka jest cola... Brr! i tfu! I właśnie po to, żeby dziecię chronić, pojawia się w domu od wielkiego dzwonu. Nno!
Po czwarte, słodycze też niezdrowe, więc znów dla jego dobra dziecięciu podbieram (czasem). Nno!
O, taka właśnie ze mnie gospodyni. Nno! Czy ktoś jeszcze chce rzucić mi rękawicę tudzież stanąć ze mną na udeptanej i zamarzniętej glebie? Nie widzę, nie słyszę, nno!
Rzekłam.
Hahaha :))
UsuńToś Ty perfekcyjna mama jest! Nno!
Przepiórcze, fiu fiu ;)
to ja wyrodna matka jestem, bo słodyczy nie podbieram, bo nie lubię:P
Usuńtylko te z dzikiej róży od Jolki są super :)
Potwierdzam. Te z głogiem też :) Ta nasza Jolka, ta jak to coś nam wyśle, to zawsze smakuje :)
UsuńTe z dzikiej pyszne. Ja już nie mam Joooolu :(((
Usuńciasta smakowite z tym,że ja piec nie potrafię i piekę tylko te bardzo proste bez ucieranych mas i zdobień...
OdpowiedzUsuńCzyli to ciasto, Agato, jest w sam raz dla Ciebie.
UsuńMinka kici bezcenna :)
OdpowiedzUsuńNo! :)
UsuńPoproszę o kawałeczek, nawet ze strony obgryzionej przez Amisię. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWygląda pieknie, ale ja jestem na diecie i żadnych ciast zgodnych z dietą nie mogę wymyślić.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam...
Ohooo coś dla mnie ;D Uzalezniona od coca-coli i domowych wypieków (najlepiej czyjejś roboty) :D normalnie się chyba skuszę i zrobie sama. Chyba prostszego przepisu już nie znajdę ;D
OdpowiedzUsuńPierwsze słyszę o coca-coli w cieście? Chyba się skusze i wypróbuję...
OdpowiedzUsuńMoi chłopcy uwielbiają czekolade i coca colę, więc powinno im smakować! dzięki za przepis, ale też za recenzję filmu. właśnie zastanawiałam sie czy na to pójść, kicia piękna, pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNo i smakuje najlepiej na drugi dzień, więc piekę je wieczorem :) i zawsze wychodzi :) zawsze
OdpowiedzUsuńBuziaki czekoladowe :)
Zgłodniałam.
OdpowiedzUsuńA czy po wystygnięciu można przeciąć ciasto i je przełożyć jakimś kremem? nie pokruszy się w trakcie krojenia?
OdpowiedzUsuńJeśli wyjdzie ci równie wilgotne jak moje, to nie pokruszy się.
UsuńBardzo fajny wpis. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń