Dzień dobry!
Jak fajnie znów pisać codzienne posty, a jeszcze fajniej wiedzieć, że kilka osób na to czeka!
Obawiam się, że kiedy skończę za parę dni, będziecie mieć dolomicki przesyt.
Dziś pierwsze dwa dni w pigułce.
Włochy przywitały nas deszczem.
Wielkie czapy chmur wisiały na szczytach gór, kryjąc je bądź odsłaniając przed naszymi oczami.
Nie ma jednak takiej możliwości, aby taki jesienny deszczyk
pozbawił nas przyjemności bycia na urlopie, i to we Włoszech.
Po wyspaniu się w takim pięknym łóżeczku (o hotelu muszę napisać osobny post)
i po wyjrzeniu przez okno na ten niesamowity widok
a także po zjedzeniu śniadanka w bajecznych hotelowych okolicznościach
(o jedzeniu też muszę napisać osobny post)
wybraliśmy się do zamku Trostburg na zwiedzanie;
baliśmy się wyruszyć w wysokie góry,
żeby za bardzo nie zmoknąć.
Zamek, droga do niego, okoliczne widoki, okazały się warte zobaczenia.
Udało nam się, korzystając z gościnności gospodarzy, wcisnąć na zamkowe komnaty
bez asysty przewodnika, który mówił po niemiecku lub włosku,
więc i tak niewiele byśmy rozumieli.
Mieliśmy okazję przyjrzeć się na przykład makietom pokazującym fazy budowania zamku na skale.
W rzeczywistości wygląda to niezwykle imponująco, choć świadomość,
że cały ten trud był po to, aby zapewnić sobie bezpieczeństwo, nie jest miła.
Człowiek człowiekowi wilkiem. Nic nowego.
Następnym naszym celem na przeczekanie niepewnej pogody stało się pobliskie miasto Bolzano, gdzie najpierw spacerowaliśmy po malowniczych górskich terenach
po wcześniejszym wjeździe na górę wyciągiem, bowiem Bolzano znajduje się w szerokiej dolinie
i w ciągu zaledwie paru minut, za pomocą kolejki, można znaleźć się 1000 metrów wyżej,
aby idąc wśród zieleni,
podziwiać wspaniałe widoki na miasto i Dolomity,
spacerując przy bujnych pastwiskach i oddychając świeżym górskim powietrzem.
A potem odwiedziliśmy bolzański rynek, gdzie tradycyjnie zjedliśmy lody i wypiliśmy pyszną kawę,
a ja pooglądałam sobie wystawy.
Pamiętacie torebki w Brukseli?
Tam to drożyzna była!
Ta beżowa z wystawy powyżej kosztuje "tylko" 690 euro!
(Ceny z kosmosu! Nie chciałabym jej za darmo, nawet mi się nie podoba.)
MójCiOn wypatrzył w Bolzano Cipiptaszka. :-)
Nie wiedziałam, że chłopak zrobił już międzynarodową karierę. :-)
Na zakończenie udanego dnia kolacyjka w miłej włoskiej knajpce i moje ulubione caprese,
w którym mozzarella cudownie rozpływa się mlecznym smakiem w ustach,
a jędrne soczyste pomidory chrupią w zębach. :-)
No i pizza, taką lubię najbardziej: nieprzeładowaną, na cienkim cieście z przypalonymi brzegami. Mniam.
Aaaaa, oczy się same kleją, za oknami malownicze miasteczko
idzie spać, nadal moknąc w deszczyku,
ale kiedy się przymruży oczy..... Ech, bajecznie, prawda? :-)
W następnym poście z Dolomitów zabiorę już Was w wysokie góry - zapraszam!
Wiem, że dziś miał być post o SPISIE powszechnym, ale nie dałam rady. :(
Myślę, że na jutro się wyrobię, o ile nie będzie mi bloger robił takich dowcipów jak wczoraj, kiedy to niknęły mi całe fragmenty pracy. :(
Miłego dnia. :-)
Szok jak pięknie wydaje się człowiekowi jakby to był jakiś INNY ŚWIAT. Taki sielski... Właśnie tak chciałabym kiedyś mieszkać :P najlepiej w górach :D
OdpowiedzUsuńTego Ci życzę!
UsuńDolomity mają urok.
OdpowiedzUsuńNigdy mnie nie nudzą i nieustannie kuszą swoim łagodnym klimatem.
A gdzie Ty bywasz Amber?
Usuńjak zwykle przyszłam rano z kawką, by odpocząć:) kurcze poniedziałek, a ja już mażę o weekendzie;)
OdpowiedzUsuńJa też:(
UsuńAż zazdroszczę! Tak się stęskniłam za prawdziwą włoską pizzą, że aż mi ślinka pociekła. A i widoki obłędne.
OdpowiedzUsuńWidoki, to dopiero będą, te górskie - prawdziwe:-)
UsuńAch jaka cudna wyprawa! Marzę o takiej :)
OdpowiedzUsuńI czekam na post o jedzeniu :D
A ja czekam na rozwiązanie twojego konkursu, ciekawa jestem co to jest? ;-)
UsuńRozwiązanie już mam przygotowane :D ukaże się jutro rano :)
UsuńWidoki bajeczne - pizze i sklepy mogłabym odpuścić;);D
OdpowiedzUsuńJa sklepy tylko z zewnątrz, więc też mogę je odpuścić (za wyjątkiem sklepu z jedzeniem), ale pizzy... never! ;-)
UsuńJak będzie w Poznaniu zapraszam na pizzę ze szpinakiem(niedaleko browaru:))
UsuńKocham góry :-)
OdpowiedzUsuńA jakie temperatury tam były o tej porze roku ?
Ciepło, cieplej niż u nas ?
Krysiu, było w granicach 9-13 stopni, a jak wyszło słońce w drugiej części naszego pobytu, to było nawet 18 i można było chodzić po górach w krótkim rękawku:-)
UsuńO! Jak pięknie! Zdjęcia jak zwykle super. Ciekawa jestem strasznie dalszego ciągu!
OdpowiedzUsuńNinka.
Twoja ciekawość zostanie zaspokojona:)
UsuńAniu Ty nawet intensywnie wypoczywasz:) malownicze widoki :)no i cipiptaszek już robi furorę we Włoszech :)
OdpowiedzUsuńSerdeczności Ilona
Ten Cipi mnie zadziwia:-) Muszę przygotować dalszą cześć jego przygód!
UsuńOj, dobrze się zapowiada najbliższy czas. Bajeczna kraina. A, i ja też, jak Alucha, czekam na relację ze smakołyków, bo mnie zafascynowało to żółte na patelni, a zwłaszcza że tak właśnie podane. :) No i ten talerz, na którym caprese! Rzeczywiście mniam. Zrobiłam się głodna, a tu Mietek wciąż zalega mi na kolanach - przecież nie przerwę kotu drzemki z powodu własnego łasuchostwa. Ach, te trudne życiowe wybory...
OdpowiedzUsuńJolkaM
Przerwać kotu drzemkę? Nigdy!:-)
UsuńWiesz co, podoba mi się, że nie tylko zabytki, ale i jedzonko pokazujesz :D
OdpowiedzUsuńTo ważna część pobytu na urlopie;-)
UsuńWśród takich widoków człowiek czuje, że żyje!
OdpowiedzUsuńGratuluję wyboru miejsca na urlop i czekam na kolejne relacje :)
Nie dałam i chyba też już nie dam rady wziąć udziału w spisie, po gościach zostało sporo roboty i muszę się z nią uporać.
pozdrowienia!
Iwo żałuję że nie znalazłaś czasu na wysłanie mi maila. Trudno:-)Pozdrawiam również;-)
UsuńNo teraz to już pozazdrościłam na całego tego wyjazdu!!! Pięknie tak było! Ech... pięknie... :))))
OdpowiedzUsuńAle fajne zdjęcia. Szkoda, że pogoda beznadziejna...
OdpowiedzUsuńPozdro :D
OCH ANECZKO JAK TAM ŚLICZNIE...JA NIESTETY NIE ZNAM JĘZYKÓW OBCYCH...PODOBNIE JAK MĄŻ...I POWIEM CI ,ŻE TO NAS BARDZO OGRANICZA WYJAZDOWO:((...A NASZA TŁUMACZKA....ZASZŁA W CIĄŻĘ..HIHIHI..PIĘKNY WYPAD..PODAWAJ NAM WIĘCEJ.....JUŻ NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ :)))A TOREBUSIA????? JA BYM ZA 69 JEJ NIE KUPIŁA:)))...MI TA W CZERWIENIACH BARDZO SIĘ SPODOBAŁA:)))
OdpowiedzUsuńBo Ty Qrko wiesz co modne, a najmodniejsze są teraz burgundy:-)
UsuńCieszę się, że Ci się podobało, to na pewno jeszcze nie raz skusisz się na przyjazd, no a może kiedyś odwiedzisz moje strony? :))
OdpowiedzUsuńJakbyś chciała np. kupić MójciOnemu Ferrari na urodziny, no nie mów, że nie jest wart !!!:), no to do mnie już tylko rzut beretem w stronę górek :))
A wczoraj, to i u mnie coś się działo z netem, potem już działał, ale nie mogłam za nic odpalić żadnego bloga.
Magnolio (co to za nowe imię?) a gdzie są Twoje rejony? Mogę przecież zawsze wziąć to pod uwagę przy planowaniu kolejnej podróży!
UsuńOkolica szczytu Cimone, w Apeninach, od strony Sestola.Nie daleko stąd do Maranello i do Modeny, no nawet do Bolonii na upartego:)
UsuńTo byliśmy w sumie blisko! Z Bolzano tylko 70 km... :-)
UsuńWspaniała i pyszna fotorelacja! Czekam na więcej!
OdpowiedzUsuńOch Aniu, Dolomity po naszych Tatrach są najpiękniejszymi górami!
OdpowiedzUsuńMiło oglądać je razem z Tobą.Śliczne miejsce i przepięknie pokazane.
Przesyłaj jak najwięcej takich boskich relacji.
Mnie nigdy nie znudzą się zdjęcia z wojaży. Zawsze znajduję w nich piękno i poznaję nowe miejscowości.
Miłego wypoczywania.
Już po niestety...
UsuńDziękuję Łucjo za miłe słowa!
Ależ widoki.Włochy potrafią zachwycić!i aż w brzuchu mi zaburczało od tych kulinarnych akcentów
OdpowiedzUsuńJa dosyć mieć nie będę, wspaniałe zdjęcia, pysznie było zarazem;) będę Ci zazdrościć po cichutku ciesząc sie jednocześnie z tej wirtualnej podróży;))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
:) jak pogoda nie taka wymarzona, to trzeba polubić i Wam się pięknie odwdzięczyła sądząc po tych słonecznych kadrach, te obrośnięte to miód na moje serce, a i same Dolomity oczywiście robią wrażenie :)
OdpowiedzUsuńJo, zrobiłabyś tam mnóstwo wspaniałych ujęć!
Usuńpoczekam na Twoje :)
Usuńbardzo malownicze...pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAle cudowne wakacje! Skłamałabym, gdybym powiedziała że nie zazdrościmy..
OdpowiedzUsuńMy narazie uczymy się włoskiego, a nóż, widelec się przyda? :-))
Czekamy na ciąg dalszy, szczególnie na'o jedzonku'.
Włoski jest piękny, jak muzyka!
UsuńPięknie.
OdpowiedzUsuńA jak się przymruża oko aparatu fotograficznego?
Chyba muszę o tym napisać post:)
UsuńPięknie :)! Dobrze, trochę powędrować z Wami :)... Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńHa! Wiec jeszcze nie wiesz, ilu nas plus ile zwierzakow zabralas ze soba na wycieczke w Dolomity. Wprawdzie z racji permanentnej zadyszki, gory nie sa dla mnie, ale trudno nie zgodzic sie, ze sa piekne i fascynujace.
OdpowiedzUsuńAcha, i nie badz taka skromna z tym przesytem Dolomitami, wlasnie wrocilam znad morza, wiec z dzika rozkosza dowiem sie wiecej o gorach. I pewnie nie tylko ja.
Ten obrosniety domek - cudo!
A w ogole, witaj z powrotem w blogowym domu, stesknilismy sie za toba.
Pantero lejesz miód na moje serce:-)
UsuńDopiero teraz zauwazylam, ze Toba napisalam z malej litery. Przepraszam, mialo byc oczywiscie z duzej.
UsuńNie wygłupiaj się! Nie zwracam najmniejszej uwagi na takie perdółki!;-)
UsuńWiesz, mogłabym wiele napisać ale chyba wystarczy jedno słowo - CUDNIE...
OdpowiedzUsuńostatnie fotki cud-miód
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia, fantastyczna korespondencja. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńczuje sie, jakbym tam byla...slicznie i tak swiezo.Czekam na dalsze relacje a Wam zycze wspanialej zabawy. W koncu to urlop..
OdpowiedzUsuńwow Dolomity maja urok!!!!!!!!!!!!! ale pieknie!!!!!!!!!!!!!! pozdrawiam serdecznie :))))))))))))))))))
OdpowiedzUsuńZakochana jestem w tych nocnych zdjeciach. Więcej poproszę (może jakiś zachód słońca? :) )
OdpowiedzUsuńPanorama miasteczka z górami w tle w chmurnym 'anturażu' - bajka!
OdpowiedzUsuńczekam na relacje:)
Ooo, jest zamek - jest pięknie. Dla mnie wszędzie gdzie jest zamek, ruinka jakaś, stare mury czy kamieniczki, jest pięknie. Ja przypodłogowy raczej jestem, to wspinaczki w góry nie bardzo mnie kręcą, ewentualnie na jakąś basztę.
OdpowiedzUsuńTam w takim razie miałbyś baszt co niemiara, bo to kraina zamkami słynąca:)
UsuńTo i księżniczek pewnie też :) albo smoków...
UsuńJa Ci dam księżniczek!! Ty już masz jedną w domu i basta!;-)
UsuńPohasało by się po takich górach .... widok z okna bardzo zachęcający :-)))
OdpowiedzUsuńO jak pięknie:) pooglądałam sobie:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie:)
Niesamowite widoki! Coś pięknego! :)
OdpowiedzUsuńGorki to ja moge ...ogladac tylko, jakos nie przepadam, ale zdjecia sliczne! ja bylam akurat w odwrotnej czesci Wloch (4km od Amalfi) i owszem, latalam po gorach - a wlasciwie gorze - vesuvio, rhehre. Znowu.
OdpowiedzUsuńI zgadzam sie, Wlochy czy w deszcz czy w pogode sa piekne i nic humoru nie popsuje! pizze to oni tam chyba wszedzie daja wlasnie taka cienka z przypalonymi brzegami...mmmmrrrrr.
Torebki tez bym nie wziela, nawet za darmo, a jak bym dostala to by poszla od razu na ebay!!!!!!
aaa- sniadanie wyglada baaardzo ciekawie.
czekamy na wiecej.
na spis zwierzecy nie moge sie wpisac, od kwietnia jestem osierocona, a jeszcze nie gotowa na nowego przyjaciela/przyjaciolke... :(
no i ten obrasniety domek...ach!
Och, uwielbiam wspominać Amalfi, choć faktycznie zejście na plażę i powrót do hotelu, to jak wycieczka w wysokie góry:)
Usuń(niektórzy wpisywali do wpisu zwierzęta za tęczowym mostem...)
:-)
Byłaś w bajce?
OdpowiedzUsuńBajeczne zdjęcia - czuję, jakbym tam była!
OdpowiedzUsuńpiękne zdjęcia i miejsce! a ten konik jest cudny :)
OdpowiedzUsuńKlaudio, koniki będą jeszcze w fajnej odsłonie, zaglądaj:)
UsuńDziękuję za inspirację do wycieczek :) jeśli chodzi o mnie to mam nadzieję być obsypana postami z relacją z wycieczki i zdjęciami. Chętnie też dowiem się jak dojechać żeby było sprawnie szybko i bez problemów. Jestem cienka w układaniu wyjazdów i bardzo lubię inspirować się Twoimi pomysłami :p
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i witam z powrotem w słonecznym Wrocławiu :)
Po takiej zachęcie, natychmiast biorę się do pracy na kolejnymi relacjami z Włoch:-)
UsuńDolomity są niezwykle malownicze i to niezależnie od pory roku.A torebka mi się nie podoba i to wcale nie ze względu na cenę.Ja też lubię pizzę na cieniutkim cieście z przypieczonymi mocno brzegami. I mozarellę też lubię i b. często jadam. I lubię pizzę z mozarellą, pysznie się rozpuszcza.mniam.
OdpowiedzUsuńOgólnie lubię włoską kuchnię, poza owocami morza, których nie trawię.
No to czekam na c.d.
Miłego, ;)
To tak jak ja! ja też kocham włoską kuchnię, ale owoce morza nie są dla mnie:-)
UsuńNo to zapowiada nam się prawdziwa uczta dla oczu :) - piękne te widoki
OdpowiedzUsuńDolomity są przepiękne, a poranny widok z okna zapiera dech w piersiach. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPięknie!
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać relacji z wyprawy w wysokie góry:)
Aniu, piękną wycieczkę odbyłam dzięki Tobie:)
OdpowiedzUsuńUściski!
o rajuśku ależ cudnie!! :-) a cipiptaszek mnie rozwalił skubany...taki cichy, malutki, skromny a tu proszę za gramanicą na plakacie jest:-) gwiazda;-)
OdpowiedzUsuńależ tam pięknie :) czekam na post z wysokich gór :)
OdpowiedzUsuń