Strony

czwartek, 20 września 2012

Perfidiowność

Dzień dobry!

Dziś wystawiam Was na wielką próbę! Będzie duuużo czytania, ale chciałabym się z Wami podzielić pewnym fajnym pomysłem, choć nie dla leniwych. Ostatnio umilaliśmy sobie z MójCiOnem wieczór, pisząc krótkie opowiadanka na zadany temat. Taka twórcza zabawa. Ćwiczenie dla mózgu. Czas jest ustalony na maksymalnie 30 minut, można napisać około  strony, temat zadaje jedna osoba. Padło na mnie. Rzuciłam ni z gruszki, ni z pietruszki słowo "perfidia" i tak powstały dwa opowiadanka. Moje - poziom Tiny alby innego głupawego czasopisma dla kobiet, i MójCiJego - moim zdaniem o klasę lepsze, ale wiecie już, że on umie pisać. Dziś moje. Z góry współczuję, a tym, którzy dotrwają do końca, gratuluję cierpliwości. :) Za tydzień kolejne, autorstwa mojego męża.
-----------------------------------------------------------------------------------------
Perfidia

Udałam się wczoraj z wizytą do mojej przyjaciółki; umówiłyśmy się na długi spacer po parku. Wczoraj była ciepła, letnia burza, powietrze pachniało czystością i świeżością. Po drodze trafiłam na sprzedawcę truskawek, więc pomyślałam, że sprawię Zośce radość i kupię dla niej trochę. Przed jej domem ekipa robotników rozkopywała chodnik. Pewnie znowu jakaś awaria, pomyślałam. Moja przyjaciółka otworzyła mi drzwi ubrana w piękną, jasną garsonkę i kuchenny fartuszek. Widząc truskawki w moich rękach, powiedziała:
- Och, niepotrzebnie się wykosztowujesz, moja droga, ja jadam tylko truskawki z mojego ogródka, wiesz, ekologiczne… 
Wzruszyłam ramionami i nie tracąc humoru, weszłam do jej mieszkania.
- Kupiłaś nowy dywan – zawołałam z entuzjazmem. - Ładny!
- Mówisz jak moja córka - odparła ona. – Tak jakbym potrzebowała od innych oceny mojego gustu; przecież gdyby nie był ładny, toby mi się nie podobał i bym go nie kupiła, czyż nie? A teraz usiądź, proszę, skończę tylko jedną rzecz w kuchni i już idziemy.
Przycupnęłam na brzegu sofy, odmówiłam uprzejmemu pytaniu, czy zrobić mi coś do picia. Moja przyjaciółka podała mi gazetę i obiecując, że to zajmie tylko chwilkę, wyszła. Czułam się nieswojo, pomyślałam, że to głupio tak siedzieć samej, gdy ona krząta się kilka metrów dalej. – Zosiu, może posiedzę z Tobą, jeśli ci to nie przeszkadza – zawołałam.
- Co za niemądre pytanie, Aniu - Zosia z pobłażliwym uśmiechem zajrzała przez drzwi. Przecież gdybym chciała, żebyś była ze mną w kuchni, to nie usadzałabym cię z gazetą w salonie. - To naprawdę nie potrwa długo!
Trudno było odmówić logiki temu rozumowaniu, ale zaczynałam czuć się niepewnie…
W tym momencie na stole zabrzęczała jej komórka, ignorowałam ją, ale ona dzwoniła, kłując w uszy narastającym dźwiękiem. – Zośka, dzwoni twoja komórka – nie wytrzymałam w końcu i krzyknęłam w stronę kuchni. Zosia stanęła w drzwiach i zdejmując kuchenny fartuszek, pokręciła głową jakby z niedowierzaniem – Aniu, przecież słyszę, ze słuchem jest u mnie jeszcze całkiem dobrze. Przecież gdybym chciała odebrać, na pewno bym to zrobiła! – uśmiechnęła się, unosząc delikatnie prawy kącik ust, co odebrałam jako lekkie politowanie. - No, możemy już iść, przepraszam cię, że musiałaś czekać - powiedziała, uśmiechając się tym razem serdecznie.
Lekko zdezorientowana wstałam i wyszłyśmy z domu. Dosłownie kilka metrów dalej, na chodniku, gdzie ekipa remontowa nadal pracowała nad usunięciem awarii, Zośka potknęła się, zachwiała i poślizgnęła na błocie, które spływało z ziemi wydobytej z wykopu, i to tak pechowo, że dosłownie jak długa wylądowała w olbrzymiej kałuży. Leżała na brzuchu, unosząc głowę lekko do góry, z jej grzywki kapała woda. Wszystko działo się tak szybko, że nie zdążyłam nawet zareagować. Zakryłam tylko usta dłońmi w wielkim przestrachu, ale wyglądało na to, że nic jej się nie stało. Zosia podparła się ramieniem i przekręciła, siadając na pupie na samym środku kałuży. Wyglądało, że wraca do siebie. Jej kremowa garsonka przypominała szmatę, którą wytarto właśnie podłogę w kotłowni.
Och, Aniu - zapiszczała jakoś tak cicho. Chyba było jej wstyd przed robotnikami, którzy nie potrafili ukryć rozbawienia. - Aniu, pomóż mi! 
Jaka jesteś niemądra! – zawołałam z afektacją, patrząc na nią jak na krnąbrne dziecko. - Doprawdy! Przecież gdybym chciała ci pomóc, to już bym to zrobiła, czyż nie?
- Ale, ale, Aniu, po...po...pomóż, zasłoń mnie chociaż przed nimi – osłupiała Zosia spróbowała jeszcze raz.
- Och, Zosiu, ja mam wciąż dobry słuch, naprawdę nie musisz się powtarzać - powiedziałam z mściwą satysfakcją, wciąż z pełnym wyższości uśmiechem.
To dodało jej najwyraźniej sił, bo wstała energicznie i ociekając wodą przy akompaniamencie stłumionych chichotów, syknęła. - Ale z ciebie podła żmija! – przetarła przy tym czoło wierzchem dłoni, a że był on cały mokry, brudna woda spłynęła jej na oczy, rozmazując makijaż.
Widząc to, z trudem zachowując resztki powagi, powiedziałam zdecydowanym i mocnym głosem:
- Moja droga, nie potrzebuję, żeby ktokolwiek oceniał moją postawę, sama wiem, ile jestem warta i dobrze wiem co i jak zrobić.
Po czym, na koniec, objęłam ją ramieniem i rzucając ostrzegawcze spojrzenie zgromadzonym ludziom, poprowadziłam do domu.
Przepraszam – wyszeptała Zosia ściskając mnie za rękę. – Wszystko przez ten kurs asertywności, na który zapisała mnie córka…  
Ach tak – zdziwiłam się. – A ja myślałam że przeszłaś kurs perfidiowności - popatrzyłam jednak na nią czule. - Ale ja też cię przepraszam, myślę, że nasza przyjaźń przetrwa.
- Przetrwa – uśmiechnęła się Zosia. - Ale proszę, żebyś mi to jeszcze raz powiedziała, potrzebuję tego. 
--------------------------------------------------------------------------------------
Takiego mewiego słodziaka dostałam od naszej miłej blogowej komentatorki JolkiM. Myślę, że to jej alter ego. :) Całuski, Jolu!

83 komentarze:

  1. Aniu, świetne opowiadanie :) Pozdrawiam, miłego dnia!

    OdpowiedzUsuń
  2. Irytująca baba- czy to na pewno Twoja koleżanka?

    OdpowiedzUsuń
  3. pomysł dobry, chociaż my z MKM mamy inne pomysły na wieczory...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. żeby nie było-kończymy meble w garażu-tzn.MKM kończy, a ja przynoszę mu kawę:)

      Usuń
  4. to ja napiszę pierwsza - mam taką znajomą tyle, że ona nie z powodu kursu taka jest tylko ma to we krwi!
    wywyższanie się i próżność - paskudne wady.

    OdpowiedzUsuń
  5. Super pomysł na twórcze wieczory. A i opowiadanko zgrabne przy tym wyszło:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Anka, z ciebie to prawdziwy Mistrz Riposty :-)
    Miło się czytało. To świetna zabawa na jesienne nudne wieczory.
    Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  7. Aniu, fajnie Ci to wyszło! :-)) Ale nie ukrywam, ze czekam z niecierpliwością na tekścik TwójCiOnego ;-), jestem fanką jego pióra :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, no! Niech on się o tym dowie, to zacznie przerabiać i szlifować, a to nie maiło o to chodzić!

      Usuń
  8. He, he! Opowiadanko życiowe, humorystyczne i z morałem!
    Zabawa fajna, ale u mnie chyba nikt nie dałby się na nią namówić, oprócz mnie - lubię takie zabawy.
    Ninka.

    OdpowiedzUsuń
  9. Mi się podoba czytało się miło a nawet bardzo:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Dobre , dobre :) podobało mi się:))) Czekam Na więcej.
    A zabawa przednia , nie tylko dla Was ale i dla nas:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie wiem czy to było na poziomie Tiny, ale czytało się świetnie ;)))
    Kiedyś z moją przyjaciółką, w podtwawówce pisałyśmy jedno opowiadanie wspólnie, na przemian, po jednej stronie zeszytu każda. Pisałyśmy tak, żeby tej drugie było trudno potem coś wymyślić a jednocześnie żeby fabuła trzymała się kupy. To też byłą fajna zabawa. Szkoda, że ten zeszyt gdzieś zaginął, bo teraz z chęcią bym przeczytała nasze wypociny ;))

    OdpowiedzUsuń
  12. Fiu, fiu! Życiowa opowiastka. Już chciałem znowu spytać, kiedy TwójCiOn założy bloga literackiego (na którym jak widać oprócz recenzji mogłyby się znaleźć również Wasze opowiadania), ale przecież gdyby chciał założyć takiego bloga, to już by to dawno zrobił, prawda? :))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jego zdaniem jego styl jest NIEDOSKONAŁY. Wiem, wiem, ręce opadają i nogi! Namawiam i namawiam, ale jak na razie bez skutku:(
      (dzięki temu mój blog zyskuje na wartości, he he)

      Usuń
    2. Możesz spróbować starego i sprawdzonego kobiecego triku z "zakazem wjazdu" w łożnicy :)

      Usuń
  13. Bardzo fajne opowiadanie Aniu :-))) Oj, zna się takie Zośki, niestety ;-)

    OdpowiedzUsuń
  14. hahahahah, przepraszam ale rozbawiła mnie ta opowieść pod koniec;)Z początku z kolei pomyślałam z tej Zosi za przyjaciółka...ale wszytsjko jasne.

    OdpowiedzUsuń
  15. I właśnie takie "asertywne" Zośki zakopuję w ogródku:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Hy, a jednak czasem wolę bez happy-endu ;)
    byłoby...perfidniej :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Lubię czytać takie opowieści, fantastyczne zdjęcie. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  18. Wolałabym umilać sobie wieczór,
    rozwiązując zadania z matmy, niż pisząc,
    ale bardzo chętnie będę Was czytać;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Powiem tylko - wez Ty, pisz wiecej :)
    a ten kurs aasertywnosci to pewnie byla jakas atrapa za pare groszy! Albo ona go nie zrozumiala.....i w sumie wyszlo na to, ze przyjaciolka jest lepsza niz jakies kursy asertywnosci :))))

    Mewie dziecko na plazy - motywy sercu memu mile bardzo :) swietne zdjecie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To Joli należą się za nie fanfary:)

      Usuń
    2. jej fanfary foto, Tobie - literackie. Teraz mozecie sobie wzajemnie grac na trabach!!

      Usuń
  20. świetny pomysł na wieczorne pisanie! na pewno jest dobrym ćwiczeniem dla mózgu, wyobraźni, super :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Prawdziwa bajka z moralem, dobrze byloby czasem spojrzec na siebie z boku i sprawdzic, czy takiej perfidnej Zoski w srodku nie ma...a prawdziwa przyjaciolka- jak zawsze bezcenna.

    OdpowiedzUsuń
  22. Witaj :)
    No to se ulżę :D Mam , taką asertywna teściową. Masakra. W związku z tym spotykam się z Nią raz, dwa razy do roku. Na BN i Wielkanoc. Więcej się nie da. Asertywna od ch****!
    Świetnie przedstawiona sytuacja. :D Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no to rzeczywiście masakra, współczuję. mam taką znajomą, ona też ma tak bez kursów :) nie znoszę baby, ale na szczęście nie muszę się z nią spotykać.

      Usuń
    2. Mogłybyście opowiedzieć parę, co lepszych kawałków:)

      Usuń
  23. Anko, fajne opowiadanko! (znowu mnie się dziś rymuje..)
    tylko ten happy end mnie rozczarował ;) a mogło się dziać.. jakiś wrestling w błocie, albo co..

    OdpowiedzUsuń
  24. a zdjęcie.. zapachniało mi morzem. jeszcze pamiętam ten zapach, choć nie byłam od ho,ho,ho parunastu lat. i przypomniała mi się romantyczno-tragiczna historia z mojego podwórka sprzed paru tygodni z mewami w rolach głównych. opowiem innym razem, bo teraz za mało mam czasu. pozdrawiam wszystkich :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To czekam na czas i wenę z twojej strony, bo zaintrygowałaś mnie:)

      Usuń
  25. Dobrze, ze prawdziwe przyjaznie jeszcze sa...
    Serdecznosci
    Judith

    OdpowiedzUsuń
  26. Po pierwsze fajna zabawa na długie jesienne wieczory, szkoda, ze mojego męża to raczej na to nie uda mi się namówić ... a po drugie super jest to opowiadanko :-) Pozdrawiam gorąco

    OdpowiedzUsuń
  27. Opowiadanie fajne, ciekawe i wcale nie takie długie...

    OdpowiedzUsuń
  28. swietne opowiadanie .. wow piszesz takie w 30 minut??????? czas pomyslec o napisaniu ksiazki.....

    OdpowiedzUsuń
  29. A ja siedze i mysle, czy ja aby nie jestem jak ta Zoska:))) Ale jesli jestem, to na pewno nie po kursach, tylko plynie mi toto w zylach:)))
    Bosz, trzeba se bedzie wlasna glowe odgryzc, tylko jak tego dokonac;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Star, ja mam tak samo:))
      Ale jest, wyjście !!!:)
      Ja odgryzę Twoja, a Ty moją:))
      Żeby się tylko grupy krwi zgadzały, bo jak nie to kolejny konflikt się rozpęta :))

      Usuń
    2. Magnolio, siostro:))) Znow jestes mi siostra pocieszenia;)

      Usuń
    3. Ty Star, to taki kurs organizujesz u siebie na blogu w każdej notce. I dobrze!
      Ja chętnie korzystam i niedługo będę Magnolią Bis:)

      Usuń
  30. Bardzo fajne opowiadanie :-) Dobrze się czyta i jest mądre. Łatwo jest wpaść w pułapkę nowo posiadanej wiedzy czy przekonań i stać się przez to nieznośnym. No i najważniejsze, że jest happy end :-)

    OdpowiedzUsuń
  31. Fajne opowiadanie.
    Lubię wokół siebie ,odmienność' charakterów,postaw.
    Nie lubię,kiedy wszystko jest pięknie miedzy ludźmi,bo jest nieprawdziwie.

    OdpowiedzUsuń
  32. wytrwałem do końca!
    do pani Zosi w garsące do kuchni? i czym teraz pani to błotko odperze? przykro mnie to swierdzić, ale pani nie lubię, za wysoko pani nosi głowę... natomiast Anko pisz, to jeszcze najpepiej w kontynuacji :)
    pozdrawiam
    Rafał vel lipton_ER

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rafale! Jak ja Cię wynagrodzę za to wytrwanie? Pojęcia nie mam:(
      :)))))

      Usuń
  33. dużo rzeczy do nas wraca, ale za późno orientujemy się o tym:(
    Miło, ze tak spędzacie czas:) My inaczej, ale tez miło i tak jak chcemy:)

    OdpowiedzUsuń
  34. Aniu, Twoja głowa jest pełna pomysłów! W trzydzieści minut napisać takie opowiadanko...
    A zdjęcie - o mało nie spadłam z krzesła, gdy zobaczyłam. Potrafisz zaskoczyć. I to podwójnie. :)

    Pozdrawiam Cię od Mietka i Szczękota (a właściwie od Szczękot, bo to ona), co to je mam zwyczajowo z tyłu i z przodu. :)

    JolkaM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A małego raporciku o Pannie L. nie będzie?:(
      (dobrze, rozumiem, że codziennie nie możesz, w końcu musisz się zajmować wnuczkiem, który jest najważniejszy;-))

      Usuń
    2. Fakt, dziś to jego sprawy były w centrum: zebranie w szkole, a potem jeszcze zaległa pływalnia. Jak zgadłaś?!
      Raporcik może jutro, najpóźniej w sobotę. ;)
      Dobrej nocy.

      JolkaM

      Usuń
    3. Jolu idź już spać dziewczyno, bo noc już późna, a jutro pewnie masz znowu urwanie głowy:)

      Usuń
    4. No masz, przyganiał kocioł garnkowi. A sio!
      Pst! Przeczytałam, ale odpowiem już jutro. A właściwie dziś.
      Buźka.
      J.

      Usuń
  35. Hm.... Mów do mnie jeszcze! Tego mi teraz trzeba!

    OdpowiedzUsuń
  36. Po co komu takie kursy agresywności, czy nie lepiej być zawsze sobą. Dobrze, że Wasz przyjaźń nie ucierpiała.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  37. Opowiadanie fajne, z morałem, tylko nijak nie mogę dopatrzeć się tej tytułowej perfidii ;). Może inaczej rozumiem to słowo? Najważniejsze, że lekcja zadziałała i przyjaźń ocaleje. Nie wypada pytać, czy to na faktach? :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację Abigail:) Nijak nie mogłam wymyślić nic na temat, ale zauważyłaś to jako pierwsza:P

      Usuń
  38. Genialne, po prostu genialne.
    Już nie mogę się doczekać opowiadania TwójCiJego :D

    OdpowiedzUsuń
  39. Opowiadanko świetne. Proszę o więcej. Ciekawe co tam nawymyślał TwójCiOn ;>

    OdpowiedzUsuń
  40. Jednak Twój dobry charakter wygrał i z perfidii nici. Ja bym zakończyła opowiadanie na zdanku o ocenie postawy moralnej, a Zosienkę zostawiła w kałuży. Byłoby wrednie, ale tytuł by się zgadzał.

    OdpowiedzUsuń
  41. czytając miałam ochotę udusić tą babę... raczej nie nazwałaby jej przyjaciółką i po takim zachowaniu odeszłaby mi ochota na wspólny spacer... doczytawszy jednak do końca wpadłam w zachwyt! zazdroszczę umiejętności takiej riposty! Nigdy bym nie umiała tak się zachować w realu. A co do samego opowiadania - podziwiam zdolności twórcze - serio! Tak sobie usiąść i wymyślić takie zgrabne opowiadanie?! Brawo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, Zolinko, czuję się zawstydzona tyloma pochwałami:) Dziękuję:)

      Usuń
  42. Boskie opowiadanko!
    I to niby w pół godziny napisane??!
    Podziwiam wenę twórczą!

    OdpowiedzUsuń
  43. Pani Aniu, właśnie odkryłam tę stronę, będę zaglądała, to wspaniały wypoczynek i pociecha,
    dziękuję, proszę pisać dalej ("Pani" to przez szacunek dla Twórcy, a nie ze wzlędu na (ujawniony) wiek :-))
    pozdrawiam, JolaTy

    OdpowiedzUsuń

Fajnie, że piszesz! Pisz, komentuj, daj znak, że jesteś!
Dobrej energii nigdy za wiele. :)