Strony

środa, 22 sierpnia 2012

Udusić Amisię!

Od razu zaznaczam, że gołąb na zdjęciach nie jest tym z pierwszej części mojej relacji. 
O nim będzie na koniec.


Kto ma koty, ten wie, z czym to się wiąże. Te kochane, ugniatające mruczki, ocierające nam się o nogi, kiedy tylko mają możliwość, zamieniają się w bezwzględnych myśliwych. To właśnie stało się w niedzielę rano i była to jedna z tych chwil, kiedy miałam ochotę udusić Amisię własnymi rękami!
Moja słodka kociczka przytachała do domu gołębia. Oczywiście gołąb żył, wyrywał się i walczył, a ona przeciągnęła go przez klapkę w drzwiach między piwnicą a ogrodem, przez piwniczny korytarz, po schodach na parter i do salonu. Sama jest taka gruba i wielka, że ledwo się w tej kociej klapce mieści, nie mam pojęcia, jak poradziła sobie z tak dużym ptakiem. Oczywiście, że była cała dumna i blada, że dołożyła się do domowego budżetu i że nie jest darmozjadem. Czytałam, że polowanie jest u kotów silnie motywowane przez cechy wrodzone i nabyte. U dzikich kotów jest tak, że matka przynosi kociętom żywą zdobycz i uczy je, jak ją zabijać. Często bulwersuje mnie fakt, że kot zamiast zabić, "bawi się" zdobyczą, zamęczając ją okrutnymi torturami. Nie wiedziałam, że tak postępują zazwyczaj koty, które nie nauczyły się w dzieciństwie od matki zabijać. To wiele tłumaczy. To natura drapieżcy każe kotu rzucić się w pogoń za ofiarą i zatopić w niej zęby. To instynkt każe im łapać to, co ucieka, rusza się, wydaje dźwięki, jednak często nasze udomowione mruczki nie mają potrzebnych umiejętności, by zabić. Dorosłe koty mogą się nauczyć polować i szybko uśmiercać swoje ofiary, potrzeba im jednak do tego czasu i doświadczenia. Kota nie można tego oduczyć - to instynkt silniejszy od niego.

Kiedy więc Amisia przytachała tego biedaka, natychmiast rzuciliśmy się na nią z MójCiJem, żeby ją odgonić. Gołąbek żył, a ja zawinęłam go w szmatkę tak, że wystawała mu tylko główka i natychmiast zadzwoniłam do lekarza. Jest we Wrocławiu pani doktor Anna Opyrchał, która leczy ptaki i inne małe, często egzotyczne, zwierzęta (oprócz kotów i psów). Dobrze, że przypomniałam sobie o niej. Mimo że była niedziela, zgodziła się nas przyjąć. Jestem jej wdzięczna, bo jak bym sobie poradziła? Pojechaliśmy razem z MójCiJem. Gołąbek miał ranę na grzbiecie niewyglądającą na groźną i niestety ranę na skrzydle, na wysokości barku. Wydawał się być w dobrej kondycji. Po przemyciu i odkażeniu ran dostał antybiotyk i zaopatrzeni w leki, zalecenia i pokarm, zabraliśmy go do domu. Ogromnie było nam go żal, to był młody ptaszek. Był, ponieważ nie przeżył nocy. Smutne. 


To już drugi gołąb w krótkim czasie, którego nie udało się uratować. Ten ze zdjęcia został przeze mnie znaleziony w parku. Nie uciekał, widać było, że coś mu jest, więc wzięłam go do domu i próbowałam kurować. Zachowywał się jednak bardzo dziwnie, nie umiał jeść. Wyglądało, jakby nie mógł trafić dziobem w ziarno. Też wylądowaliśmy u tej samej pani doktor. Gołąb miał kręćka - taką chorobę gołębi - zdecydowałyśmy się go uśpić, bo nie miał szans na przeżycie. Też to mocno przeżyłam. Był wyjątkowej urody. Miał takie mądre spojrzenie. Selavi...
Tym gołębiom na moim osiedlu ktoś wynosi wodę w garnkach, żeby mogły w te upały zaspokoić pragnienie.
 Są dobrzy ludzie na świecie!
Z ostatniej chwili: Amisia też ma coś do powiedzenia w tej sprawie TU

89 komentarzy:

  1. Anulka, swiat to dzungla! Trzeba czasem zabic, zeby przezyc. Amisia ma troche pra-instynktu, ale i przewage ucywilizowania, bo poluje, a nie zabija. Nie martw sie golebiami, to w sumie szkodniki. Martw sie, zeby Amisia nie zlapala od nich jakiejs choroby!
    Czy to nie wzruszajace, ze przynosi Wam swoje lupy?

    OdpowiedzUsuń
  2. nasze przywłóczą łupy do domu ,na szczęście przeważnie martwe, te obce przynoszą Krzyśkowi pod garaż dowody wdzięczności bez łbów albo nieco zmasakrowane (skręcony kark) i układają przy wejściu,brrrr

    OdpowiedzUsuń
  3. też mam problem z tym torturowaniem różnych istot przez koty. Aż mnie skręca gdy widzę co też moja Cassandra z muchami wyprawia.... Wcześniej nawet by mi do głowy nie przyszło by medytować nad żywotem muchy ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. U mnie nie ma ogrodu więc z polowań "nici", ale na osiatkowanym balkonie , raczej w poblizu pojawiają sie różne ptaszęta i wtedy moje koty dostają szału. Gadają, czają się, jakies podchody dziwne i bardzo sie frustruja ze nie mogą zapolować. Pozostają im robaczki :-))))

    OdpowiedzUsuń
  5. A Amisia to widać prawdziwy łowczy .... instynkt działa :-)))

    OdpowiedzUsuń
  6. serce mi sie scisnelo...w moim mikroogrodku dokarmiam ptaki caly rok (rozpuszczone sa i sikorki i pokrzywnice (male, wroblopodobne, drobniejsze, szpiczasty dziobek) i golebie i synogarlice i ukochane wrobelki. I GONIE KOTY! mam poobstawiany doniczkami dol plotka, zeby cichcem nie wlazily dolem...ale co sie dzieje jak nie patrze i pilnuje???? Gabinet wet. to po sasiedzku i zawsze mial bardzo dobra opinie - bardzo dawne czasy mi sie przypomnialy.....a Amisi moze jednak nie dus, przyniosla Ci prezent - na instynkt nie ma rady..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to wada kotów, którą trzeba zaakceptować, ale czasem jest trudno. Wiem, wiem, że nie ma rady...

      Usuń
  7. Smutne, fakt, ale gołębi nie zal. Jestem na nie wściekła, bo co dzień sprzątam balkon. Poza tym to "latające szczury". Mojej koleżanki kot też przynosi upolowane ptaki i na ksywę " kicia- killier".
    Poza tym, czy ludzie nie są bardziej okrutni?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co to za argument "latające szczury"?
      A w czym gorsze są szczury?

      Usuń
    2. a choćby taki argument - Gołębie bywają nazywane, nie bez powodu ,,latającymi szczurami”.

      Mimo, że ptaki te mogą nie być negatywnie kojarzone, to jednak, jak się okazuje, mogą być przyczyną znacznie większych szkód niż niesławne gryzonie.

      Przyczyną takiego stanu rzeczy jest nie tylko to, że w odchodach gołębi znajdują się liczne bakterie i drobnoustroje wywołujące liczne choroby u ludzi i zwierząt ( czyli są, podobnie jak szczury, roznosicielami chorób ), ale ich odchody szpecą budynki jednocześnie narażając je na przyspieszone niszczenie. I dotyczy to nie tylko budynków, ale całej infrastruktury, która znajduje się w zasięgu gołębich odchodów w tym także cennych zabytków kultury ( rzeźby, płaskorzeźby, obiekty sakralne itp. ).
      http://www.grale.com.pl/page4.php w sąsiedniej zakładce szerzej o chorobach.


      Ja mam również problem z zanieczyszczonym (to łagodne słowo) balkonem, parkingiem, schodami, kawałkiem ogródka i samochodem. Do tego w budynku są dzieci, które po tym chodzą, wnoszą na butach do domu i narażają zwierzęta domowe, a nawet próbują wkładać do ust (1-2 lata)? Rynny wiecznie zapchane, pouszkadzane, to wszystko przelewa się górą lub przecieka przez dziurki i cały ten smród... O nie, mnie też NIE ŻAL gołębi.

      Usuń
    3. Baba ze wsi powiedziała już wszystko w temacie. Aniu M myślę, że jak po 2 tygodniowym urlopie zebrałabyś ze swojego balkonu zrywkę gołębich odchodów, to zmieniłabyś zdanie. Pozdrawiam

      Usuń
    4. Tylko co to wspólnego ze współczuciem do poranionego, przerażonego ptaka, który cierpi? Jako wpółmieszkającej z nami na tej planecie istocie czuję do niego po prostu szacunek. Nawet jeśli jest tak, jak piszecie, to nie jego wina.

      Usuń
    5. Uważacie gołębie za szkodniki? To za kogo uważacie ludzi? Bo niestety to ludzie tej planecie szkodzą najbardziej i są największymi "szczurami", jeśli już używać tego typu nomenklatury. Gołębie zanieczyszczają czyjeś balkony - my ludzie zanieczyściliśmy całą planetę - powietrze, wody, ziemię. To my jesteśmy najgorszym i najbardziej szkodliwym gatunkiem.

      Usuń
    6. Mnie zastanawia ta lekkość, z jaką deprecjonuje się się czyjeś życie, jego wartość. na przykład życie szczura. Wyraża się to choćby w użyciu słowa "szczur", jako symbolu czegoś złego, obrzydliwego, jako przezwiska właśnie. czy użycie słowa "wołowina" na określenia ciała krowy. Przypominają mi się apele o ratowanie koni przed rzeźnią. Ale nikt chce ratować kurczaków czy świń.
      Wiem, że myślenie stereotypami jest łatwe. Pomaga też utwierdzić się w przekonaniu o własnej wyższości.
      Cechą naszego gatunku jest też na szczęście umiejętność przełamywania w sobie takiego sposobu postrzegania innych.
      Dobrze jest z tej umiejętności korzystać.

      Usuń
    7. Ania M. - sama zmiana nomenklatury nie stanowi o tym, czy coś szanujesz, czy nie. Za to owa nomenklatura pozwala wyrazić pewne cechy - jest funkcją językową. Szczury zasłużyły sobie na swoje miano swą naturą - po prostu, a to, że nazwiesz wołowinę ciałem krowy nada Twemu posiłkowi jakiś wyższy wymiar? To nadal będą zwłoki krowy i tyle. Koni i u nas by nie ratowano, gdyby były przez Polaków jedzone. Ale nie są i to już czyni różnicę w mentalnosci. Zresztą nie ratowano ich przed rzeźnią, a bestialskimi warunkami w drodze do tej rzeźni. Świnie i krowy też są- powinny - być zabijane humanitarnie, w ten sposób oddajemy jakiś tam szacunek tym, co nas żywią.
      I nie chodzi o własną wyższość. To po prostu łańcuch pokarmowy wykształcony ewolucyjnie, a że ta ewolucja przebiegała nierówno i niektórym bliżej do zwierząt, które zabijają tylko tyle ile im trzeba i zjadają, a innym do zwierząt, które zabijają dla przyjemności i zostawiają... Tego już łatwo nie zmienisz.

      Wilddzik - tu również zwykła biologia ma znaczenie - każdy gatunek ma zakodowane w genach przede wszystkim chronienie siebie. Jeśli tego nie czynimy jako ludzie - to głównie my na tym w końcu ucierpimy. Ale nie można za wszelką cenę chronić innych, bo też zaburzy się równowagę w przyrodzie, a nie o to chodzi. Chronię swój teren, póki tu jestem - taka moja zakodowana genetycznie rola i tyle. Jeśli gołąb stwarza zagorżenie - wypędzam go, jeśli spotkam pięknego ale wściekłego psa - zabiję go(no nie osobiście, a rękami odpowiednich służb), choćbym najbardziej psy kochała i podziwiała.

      Anka Wrocławianka - a tak jakoś wątek zboczył, ale nie rozumiem czepiania się słówek, zwłaszcza użytych bardziej jako omówienie, wyjaśniające naturę rzeczy. Gdyby użalać się nad "niewinnymi" należałoby wykasować wiekszość słownika, bo co zawinił szakal, taboret, dekiel, koza, topola, perz i inne takie, że nadano im pejoratywne znaczenia? Ot- po prostu mają pewne cechy, mogące posłużyć określeniu, zobrazowaniu ich w innych sytuacjach.
      Równie dobrze można by się czepiać, że właściciel kota jest winien - że skoro nie potrafi wykorzenić zwierzęciu instynktów, powinien tak zabezpieczyć przestrzeń zwierzęcia, by gołąb się w niej nie znalazł i nie doznał krzywdy. Zrzucenie odpowiedzialnosci na niewykorzenialny instynt jest tym samym co zrzucanie przez człowieka odpowiedzialnosci za mordowanie tych krów na obiad i wyganianie gołębi z dachu, by dziecko nie umarło na boreliozę przez kleszcze znoszone przez gołębie też na instynkt. Albo albo - wypada być konsekwentnym. Nie potępiam kota, zranionego ptaka spróbuję uratować, ale też nie pozwalam tymże ptakom stwarzać masowego zagrożenia mojej rodzinie, ot. :)

      Usuń
    8. Oczywiście, życie w mocy stereotypów jest konieczne - gdyby nie one. jako ludzkość już byśmy nie istnieli.
      A jednak podważanie ich i próba wyjrzenia poza prostą, "rozsądną", schematyczną wizję świata to też ludzkie zachowanie - można powiedzieć, że własnie natura wyposażyła nas w tę umiejętność i pewnie nie bez powodu.
      A słowa nie są niewinne i czasem nie są też sprawiedliwe. Wystarczy przypomnieć wyzwiska będące nazwami nielubianych narodowości. Czy one też oddają "naturę rzeczy"? Powtarzane bezmyślnie mogą doprowadzić do okropnych rzeczy.

      Usuń
    9. Dziewczyny, przede wszystkim dziękuję za dyskusję (i że wracacie zobaczyć odpowiedź). Mnie ona wiele uczy. Pamiętajcie proszę, że na tym blogu, przestawiam siłą rzeczy, swoją prawdę, swój stosunek do życia, moje spojrzenie. Nie czuję się posiadaczką jakiejkolwiek prawdy objawionej, czy jedynie słusznej. Każdy ma prawo do swoich poglądów, choć mnie jest bliżej do tych wrażliwych, empatycznych i nastawionych na docenianie i szacunek dla wszystkiego, co żyje.
      A słowa maja wielką moc- tu zgadzam się z Anią M.
      I myślę Babo ze wsi, że skoro piszesz "Nie potępiam kota, zranionego ptaka spróbuję uratować" to jesteśmy bardzo blisko w poglądach.
      Pozdrawiam i życzę spokojnej nocy:)

      Usuń
    10. Aniu M- a najlepiej w ogóle nie gadać, a robić swoje ;) Słowa są źródłem nieporozumień,że powtórzę za Exuperym, a w życiu liczy się po prostu czyn. Zareagowałam może z rozdrażnieniem, gdyż za dużo spotykam postaw pseudoekologicznych, nie popartych niczym, bo ot, empatia, wegetarianizm,ratowanie świata to dziś modne - ale przecież nie znam ani Ciebie, ani Twych codziennych zachowań i nie śmiem opiniować - zwyczajnie sobie dywaguję :) Temat narodowości to tylko kolejny przykład do tych taboretów...
      Anko - ile ludzi, tyle spojrzeń i prawd i to też świadczy o nas, że nie idziemy tu na noże, tylko dyskutujemy :) Buziaki.

      Usuń
  8. Według mnie powinnaś pochwalić Amisię, w końcu jest prawdziwą Kotką! Dała temu dowód. A cóż ona może zrobić? Iść do warzywniaka i napastować ziemniaka? Gołąbka trochę szkoda, ale skoro nie umiał poradzić sobie z kotem nie umiałby też z innymi drapieżcami. Może był chory? Nie pokaleczył Amisii? Pewnie zaraz wyleją się na mnie kubła pomyj, bo nie płaczę nad losem gołębia, więc powtarzam- szkoda mi gołębia, ale bardziej interesuje mnie los kota. pozdrowionka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka prawda, mnie też bardziej interesuje los kota, ale miałam nadzieję, że uda mi się uratować to życie:(

      Usuń
  9. Na kieleckim osiedlu KSM w pobliżu ul. Zagórskiej przy osedlowym skwerku jest znak mówiący o zakazie karmienia ptaków. Gdy zobaczyłam go po raz pierwszy - zamurowało mnie. Od co najmniej 5 lat co zime przylatuje do nas para gołębi. Spędzają dnie na balkonie w promieniach zimowego słońca. W tym roku nasza kotka Fisia nie interesowała się nimi. Ciekawe co będzie w obecnym sezonie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uroczy obrazek:) Mam nadzieję że Fisia okaże się fajtłapą:)

      Usuń
  10. Oj, szkoda, że gołąbek nie przeżył... Urwis w tym roku złapał 3 kosy, ale 2 z nich po jakimś czasie pozbierały się i odleciały. Ciekawe, że przez pierwsze pół godziny oba wydawały się martwe, ale nie dałam się zmylić... ;). No, cóż. Amisię pochwaliłaś oczywiście? :D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niech się cieszy, że nie nakrzyczałam na nią! A tak serio, to pogłaskałam ją, choć ze ściśniętym sercem.

      Usuń
  11. Tak już jest - kot łapie ptaki - ptaki łapią robaki,owady itd - takie życie :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Nasz Kot posiada umiejętność zabijania,
    ale od czasu do czasu,
    przynosi nam żywe stworzenia w prezencie.
    Na szczęście, bez większych obrażeń,
    więc dające się uratować.
    Ostatnio mieliśmy akcję ratowania wróbelka o 2giej w nocy!
    Też miałam ochotę go udusić, Kota znaczy!

    OdpowiedzUsuń
  13. Anko, o ile postępowanie kotów jest zgodne z naturą, to fakt udomowienia kotów i psów nie jest zgodny z naturą. Zaburzyliśmy pewne zachowania zwierząt, zabieramy psom i kotom małe zbyt wcześnie i one nie mają zupełnie szans nauczyć się od swoich matek wielu ważnych życiowych prawd i umiejętności.
    Ranne ptaki rzadko dają się w domu odratować- umierają głównie ze stresu, którego doświadczyły.Dzieje się tak również z ptakami, które wcale nie zostały ranne, np. tymi, które na wystawie miały zle usytuowaną klatkę i te tłumy widzów zbyt blisko przechodzących mogą tak ptaka zestresować,że umiera.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że to samo dotyczy gołębi. Zaburzyliśmy ich zachowania, ich środowisko, a teraz mamy do nich pretensje, że radzą sobie żyjąc z nami.

      Usuń
  14. Teraz jest sezon na ptaki, dużo młodych ginie...
    Ostatnio tez usypialiśmy gołąbka potrąconego przez samochód,
    uczył się latać :-(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego właśnie się po Tobie Krysiu spodziewam, jak Cie troszkę już znam, pochylenia się nad losem każdej istoty. Dobry z Ciebie człek:)

      Usuń
  15. smutne, ale takie życie :( moje siedzące w domu też kiedyś upolowały jakiegoś ptaszka na balkonie, jak się obudziłyśmy to tylko pierze fruwało po całym mieszkaniu! dostały reprymendę, ale każdy udawał, że to nie on!

    OdpowiedzUsuń
  16. No, tak! Które zwierzę jest ważniejsze: Nasz kot, pies, czy ta istota, którą upolują? A gdyby to była sroka? przecież ona potrafi wyjadać jajka innych ptaków i zabijać pisklęta (także gołębi); robią to również wrony i kawki. A konik polny? Kilka koników grających pod oknem - bardzo sympatyczne, ale kiedy jest ich bardzo wiele - to już szarańcza! Czy ktoś zabije motyla bielinka? A przecież jego gąsienice potrafią zniszczyć całe pola! Odniosłam się tu do zwierząt, na które usiłuje polować mój kot. Ale przykłady można by mnożyć i mnożyć.
    Nie można potępiać zwierzęcia za to, jakie jest.
    I rzeczywiście - człowiek często bywa dużo gorszy.
    Ninka.
    P.s. Moja córka nie znosi gołębi od czasu, gdy założyły na jej balkonie gniazdo, a ona potem musiała ten balkon sprzątać. Ta niechęć jeszcze się pogłębiła, kiedy dowiedziała się o przenoszonym przez nie obrzeżku. Mimo to właśnie ona zwykle inicjuje wystawianie pojemników z wodą dla ptaków. Korzystają z nich głównie gołębie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie można potępiać zwierzęcia za to, jakie jest. Amen.

      Usuń
  17. dobrzy ludzie na szczęście są wśród nas:)

    OdpowiedzUsuń
  18. Czytając tę historię przypomniała mi się bajka o żabie i skorpionie. Ona doskonale obrazuje zachowania wynikające z natury.

    "Na skraju trzęsawiska żył raz skorpion, który pragnął przeprawić się na drugi brzeg. Zwrócił się więc do pewnej żaby tymi słowami:
    - Zabierz mnie, proszę, na swój grzbiet i pomóż mi dostać się na drugi brzeg!
    - Chyba jesteś szalony – odpowiedziała mu żaba.
    - Jeśli wezmę cię na grzbiet, ukłujesz mnie i umrę!
    - Nie bądź głupia – odpowiedział na to skorpion - Jaką korzyść odniósłbym z uśmiercenia cię jadem? Jeśli cię użądlę, zatoniesz, a ja też zginę, ponieważ nie umiem pływać…
    W końcu, po długich namowach, żaba dała się przekonać i rozpoczęła przeprawę przez mokradła ze skorpionem na grzbiecie. Kiedy znaleźli się na środku rzeki, poczuła jednak pieczenie ukłucia, a jad sparaliżował jej odnóża.
    - A widzisz – zakrzyknęła – użądliłeś mnie i teraz umrę!
    - Wiem – odpowiedział skorpion. – Jest mi bardzo przykro… ale nie sposób uciec od
    własnej natury."

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Samo życie. Z ludźmi też tak jest. Najpierw "Przysięgam, że Cię nie opuszczę aż do śmierci" - a potem... wiadomo:)

      Usuń
  19. O rany, moja na szczęście jeszcze nie ubiła gołębia, ale wróbelka ledwo żywego już kiedyś przyniosła :(, nie wiem czy przeżył, wypuściłam z nadzieją, że matka natura zdecyduje.

    OdpowiedzUsuń
  20. p.s. moja kicia dość wcześnie wylądowała sama na polu, podejrzewam, że matka nie zdążyła jej nauczyć zabijać, bo jednak bawi się ofiarą, chociaż te ostatnie już są martwe. Ale w święta pod choinkę przyniosła całkiem żywą uciekającą mysz. Tę udało się uratować i wyrzucić na dwór.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to chyba nie za bardzo uratowałaś myszkę? w mróz i śnieg na dwór?

      Usuń
    2. po to ma futro by jej zima nie szkodziła w naturalnym środowisku - zresztą... - nieprzebyty śnieg, mordercze mrozy? to chyba nie u nas ;)

      Usuń
    3. Iw, wynika z tego, co to napisałam zadziało się u Twojej kotki - nauczyła się zabijać. A czemu w takim razie nie robi tego za każdym razem, tego nie wiem:(

      Usuń
  21. no jak to skąd? oczywiście, że ja będę testował! :D

    OdpowiedzUsuń
  22. moje kicie tez uwielbiaja bawic sie w mysliwych :D i co chwile musze tylko sprzatac taras .. ;O

    OdpowiedzUsuń
  23. Piękny gołąb ! Szkoda, że nie przeżył...Ach te koty :/
    Hm, czasem się ten dobry człowiek znajdzie :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Cudownie piszesz o zwierzetach..Piekne fotografie:-)

    OdpowiedzUsuń
  25. Anko Wrocławianko !! tylko spróbuj Amisi coś zrobić to napiszę do Brukseli albo jeszcze dalej.Amisia wskazówki już otrzymała na swoim blogu:)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam Halszko, że ona ma u Ciebie i wikt i opierunek:))

      Usuń
  26. Obserwowałam kiedyś jak moja kotka poluje. Niesamowite zjawisko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niesamowite! Można podziwiać bez końca. Szkoda, że nie polują, tak, jak niektórzy ludzie, z aparatem, he he

      Usuń
  27. Aniu problem jest mi bliski, nawet bardzo... niedawno Przymilna złowiła małą sikoreczkę, która uczyła się latać i nagle pojawiła się na oknie... wiadomo, pokiereszowała ją i już mysleliśmy że po ptaku, przenocował w klatce i rano nabrał animuszu... musiałam go czym prędzej wypuścić bo szalał, skonczyło się chyba dobrze - do końca nie wiem, czy jego werwa to napewno dobre samopoczucie czy przestrach... koty to drapiezniki, więc....

    OdpowiedzUsuń
  28. Kot u mojej mamy nauczył się polować w wieku 14 lat i przynosi teraz zdobycze np. na taras, albo wycieraczkę. Kiedyś parkowało pod domem kilka samochodów i przy każdym leżała zdobycz. Taka natura kota, prędzej czy później zaczyna się odzywać.
    Jako dziecko straciłam w ten sposób chomika :( Bo kot od sąsiadki przechodził balkonem do naszego mieszkania i urządził sobie polowanie.


    Aniu a propos bransoletek odpowiedziałam Ci u mnie na blogu w komentarzu pod Twoim :)

    OdpowiedzUsuń
  29. niestety takie życie... biedaczki małe z tych gołąbków :)

    OdpowiedzUsuń
  30. Byłam bardzo naiwna myśląc,że nasza Luśka to taka pierdoła i w życiu nie będzie polowała. Do momentu,jak przyniosła na schody maleńkiego krecika... Maleństwo było bardzo pokiereszowane, zmarło mi na ręku. Tydzień wcześniej byliśmy z nią u weterynarza, bo moja mama panikowała, że bidulka ma napewno przepuklinę.Zrobiliśmy prześwietlenie, przepuklina okazała się tłuszczykiem.
    Nie mam pojęcia, dlaczego nażarte koty polują. To znaczy, mam, ale mimo wszystko nie rozumiem.
    Dobrze,że Henry jest jeszcze na tyle mały,że upolowanie pełnej miseczki uważa za duży, życiowy sukces:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książe Henry może być podobny do Księcia Kayrona, który to jednak, a mówię to z całą odpowiedzialnością, jest pierdolą (najukochańszą na świecie) i dobrze!

      Usuń
  31. Aniu, jak ja Cię dobrze rozumiem z tymi gołąbkami. Kurcze szkoda, że nie udało się ocalić. Ale najważniejsze że próbowaliście.
    Dobrze że do Was trafił.

    OdpowiedzUsuń
  32. Ojj jaka szkoda ptaszyska.
    Ja mam w domu Zochę która także uwielbia polowania na wszystko co się rusza a zazwyczaj na koty.Na szczęście nigdy żadnemu nic nie zrobiła.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  33. Aniu - takie osoby jak Ty przywracają mi wiarę w to, że ten świat nie jest tak ostatecznie do d... Szkoda ptaszka, ale do Amisi nie można mieć pretensji :-(

    OdpowiedzUsuń
  34. Smutno mi się zrobiło, że się nie udało. Mimo, że nie lubię gołębi. W rodzinnym domu sąsiad ma je od zawsze i od zawsze mam widok ich kup.

    A Amisię trzeba ułaskawić. Nie duś :)

    OdpowiedzUsuń
  35. Bardzo pomaga (ptakom) dzwoneczek na szyi kota, zakładany przy wypuszczaniu na dwór. Kot nie jest w stanie zaskoczyć, żadnego dorosłego, zdrowego, umiejącego latać ptaka. Na pewno może upolować pisklę, które wypadło z gniazda, ptaszka staruszka lub kalekę. Ale tu już wcześniej zadziałała selekcja naturalna, a kocisko jest jedynie jej ostatecznym wykonawcą.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm, muszę o tym pomyśleć...
      I ja Cię pozdrawiam:)

      Usuń
  36. Tak jak piszesz, to instynkt i nic tego nie zmieni...przykre ale prawdziwe;(

    OdpowiedzUsuń
  37. Kobieto o gołębim sercu... dobrze, że jesteś:)

    Naocznie obejrzałam płaszczyk, ten rudo-brązowy i mi się podoba. Te zakładki, kieszonki, do tego dodatki z rudej skóry, albo klasycznie czarnej. Fajny, wcale nie nudny. Jak dla mnie;)

    Pozdrawiam, Aga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to naocznie?? Nie rozumiem:( Ten nie miał dodatków z rudej skórki...
      Gdzie taki jest?? Dawać go!
      :)

      Usuń
    2. No, jak sobie buty założysz, to będzie dodatek, co nie? :) Albo torebusię, taką wielką najlepiej. I do tego omotasz się szalem. Płaszcz z dodatkami. Proszę bardzo!

      Naocznie, bom tam była, to jeden ze sklepów gdzie wszystko na mnie pasuje, niestety;)

      A co do instynktów zwierzątek, to moje dwa też ograniczają populację nornic i co słabszych ptaszków. Życie...

      Usuń
    3. Boszszsze!! Zmęczona już jestem i znowu nie zajarzyłam co Ty piszesz! Teraz rozumiem:) Chyba się znów wybiorę do tego sklepu, co to wyprzedaż była dopiero co (z której nie wyszłam z pustymi rękami, he he) i pooglądam płaszcze:) Ale prawda jest taka że mam świetną kurtkę, która lubię, kupioną na wyprzedaży w bardzo dobrej firmie i jedyną jej wada jest to, że ma już 3 lata:)

      Życie. Wszystko mu wybaczam:)

      Usuń
  38. Amisia łowną bestyjką jest :) a że koty to z natury zabójcy, to nie duś jej za tego gołębia - plisssss :)

    OdpowiedzUsuń
  39. No tak już jest u zwierzaczków , instynkt ponad wszystko. Moja Sońka ostatnio w ogródku zagryzła zaskrońca.Strasznie żal mi go było.
    Pozdrawiam Cię serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  40. Miałam się w tym temacie nie odzywać, ale jednak nie mogę. Sama na swoim blogu kiedyś pisałam o mojej Buni, która jest niezwykle łowną kotką i znosi wszystko co upoluje. Nie jestem szczęśliwa z tego powodu, ale decydując się na kota jako kolejnego członka rodziny równocześnie zgodziłam się na podrapane meble, nocne wpuszczanie i wypuszczanie kota z domu oraz na prezenty przynoszone do domu. Lata doświadczeń nauczyły mnie, że nie mogę emocjonalnie podchodzić do "ofiar" moich kotów. One nie robią tego złośliwie, ale z powodu instynktu. Jedne ofiary uchodzą z życiem inne nie, ale na to nie mam wpływu. Żal mi sikorek i myszek (lubię te zwierzaki i żal mi ich), ale już szpaki nie wzbudzają takiego mojego żalu. Gołębie podobnie jak szczury uważam za szkodniki w miastach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basiu, szkodnik, czy nie, ale też cierpi poraniony. Gdyby koty zabijały od razu, nie bolałoby mnie tak serce.

      Usuń
    2. To, że cierpi to fakt niezaprzeczalny i też nie lubię jak Bunia to robi, zawsze staram się odebrać Jej ofiary i wypuszczam. W sumie dla mnie najgorsze jest to, że Ona robi to dla sportu a nie dlatego, że jest głodna i musi zjeść. Z drugiej strony ostatnio w ogródku wiewiórka (moje ogrodowe ulubienice) prowokowała Bunię rzucając w Nią kawałeczkami kory, w końcu Bunia wyrwała mi się i pognała za wiewiórką. Tym razem wiewiórce się udało, ale mimo zdecydowanej przewagi kiedyś może jej się nie udać uciec przed kotem :(

      Usuń
    3. Mam wielka nadzieję, że to nigdy nie nastąpi!
      Miłego dnia:)

      Usuń
  41. Hm, czytając ten wpis, myślałam o naszym małym cmentarzyku pod brzozą w ogrodzie: myszki, nornice, krecik, kos, rudzik, dzięciołek, jaszczurki... Naszym, bo żegnamy je zawsze wspólnie z Igorem. Godzimy się na taką kolej rzeczy, choć przecież i staramy się ratować zwierzątka, które uda nam się wydrzeć ze szponów naszych sierściów. Życie...
    Uściski, Aniu. Amiśkę czochramy po czuprynie. Inne przyległości także. :)

    JolkaM

    OdpowiedzUsuń
  42. Biedny ptaszorek.Łza się kręci...Też mam Kicię i niestety czasem ją nienawidzę choć wiem,że nie mam za co.

    OdpowiedzUsuń

Fajnie, że piszesz! Pisz, komentuj, daj znak, że jesteś!
Dobrej energii nigdy za wiele. :)