Tym razem czasu było niewiele, ciasto francuskie szczęśliwym trafem leżało sobie w lodówce, a ostatni słoiczek farszu jabłkowo-pomarańczowo-dyniowego mrugnął do mnie oczkiem ze słoiczka, że nadszedł jego czas.
Rozwinęłam więc ciasto francuskie na desce, odcięłam centymetrowy paseczek z całej długości, podzieliłam resztę na 6 równych części, nacięłam narożniki i ułożyłam na środku po kupce pięknego pomarańczowego farszu.
Posypałam każdą kupkę płatkami migdałów (zapomniałam to zrobić od razu, musiałam odklejać złączone już narożniki, żeby dostać się do środka i stąd potem moje ciasteczka porozklejały się troszkę). Z odciętego kawałka ciasta skręciłam urocze (prawda?) różyczki, które umieściłam pośrodku - jak na zdjęciach. Pomalowałam je rozbełtanym jajkiem i piekłam w 180 stopniach do zrumienienia około 25 minut.
Pachniało bajecznie! Reszty dopełnił cukier puder i wierzcie mi lub nie, było to tak pyszne, że wspominamy do dziś tę szarlotkową ucztę. ;-)
Amisia zajęła już miejsce przy stole i oczekuje na podanie deseru.
Komu jeszcze podać? :-)
Komu jeszcze podać? :-)
miiiiiiiiiiiii:)))urocze? przepiękne te różyczki:)))
OdpowiedzUsuńPiękne i chyba smaczne :-)
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł i piękne zdjecia, aż ślinka leci:)
OdpowiedzUsuńMniam mniam :-)
OdpowiedzUsuńJa poproszę! Aż mi ślinka poleciała :)
OdpowiedzUsuńrobiłam :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie wstawiam wodę na kawę, więc takie małe cudeńka chętnie bym przygarnęła ;)
OdpowiedzUsuńAmisia jak oceniła wypiek? ;))
Wolałaby ze świeżym mięskiem, ale obwąchała bardzo uważnie;-)
UsuńPięknie wygląda i napewno jest pyszne :))
OdpowiedzUsuńPyszności;)) Z pewnością się skuszę;) Amisia widze profesjonalnie podchodzi do wszelkich kulinarnych szaleństw;)) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńUwielbiam i szarlotkę i ciasto francuskie :D... Zrobię :D.
OdpowiedzUsuńale piękne! ja też szukałam dzisiaj z mamą w szafce, ale nie znalazłyśmy już żadnego słoika z jabłkami ;) a szkoda!
OdpowiedzUsuńUwielbia szarlotkę. Super.
OdpowiedzUsuńPiękny deser! Aż mam sama smaka nie niego - wcale się Amisi nie dziwię :-)
OdpowiedzUsuńŚwietny i prosty przepis. A jakie pyszności!!! dziękuję:)
OdpowiedzUsuńsmaczne i jak kunsztownie wykonane ;)
OdpowiedzUsuńciasto francuskie w lodówce- jeszcze tylko muszę pomyśleć, czym wypełnić, bo nie mam takiego farszu;/
OdpowiedzUsuńW ostateczności skusze się na jakiś słoiczek Grzesia;))
Ale różyczek na pewno nie zrobię, nie mam takich zdolności!;)
Pozdrawiam
http://grzdyl.blogspot.com/
kocham ciasta różne szarlotka pycha pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAniu są prześliczne!
OdpowiedzUsuńAniu piękny wypiek, a właściwie wypieki :)
OdpowiedzUsuńAmisia rozumiem przeprowadza kontrolę jakości? :))
Oczywiście! Bez tego żaden wypiek nie przejdzie;-))
UsuńDziękuję;-)
jejku są wspaniałe <3 arcydzieło ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam ciasto francuskie... ale przy wyrobie tego ciasta trzeba sie sporo napracowac! Szarlotka...owszem nie pogardze! U nas robi sie szarlote z... zielonych mang! Pychota oczywiscie i wszyscy z Europy sa przekonani na 100%, ze to jablka!
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith
Hmmm, z zielonych mang... chciałabym kiedyś spróbować;-) Pozdrawiam!
UsuńCiasto francuskie, tuczące jak piorun, ale musi być w lodówce, to ciasto ratunkowe. Uwielbiam takie wypieki. A różyczki porobiłaś niesamowicie ładne.
OdpowiedzUsuńNajgorsze,że mi narobiłaś smaku, a ja muszę przecież odpokutować te słodkości, które pożarłam we wtorek z okazji gości.
Miłego;)
P.S.
Dla Amisi powinnaś była upiec kwadraciki z tuńczykiem lub łososiem.W końcu wegetarianką ona nie jest:)))
Masz rację, dam jej coś na pocieszenie;-)
UsuńTego wypieku nie powstydziłaby się nawet najlepsza cukiernia!
OdpowiedzUsuńUroczo wyglądają:)
jakie cudne!! :)
OdpowiedzUsuń