Strony

Pokój Przemian 2020



419. Ciri

Ciri to kolejna koteczka uratowana przez Sylwię. Jako jedyna z gromady wiejskich maluchów dała się złapać i to ocaliło jej kocie życie. Gdy trafiła do Sylwii warzyła zaledwie 0,7 kg pomimo, że była ok. 3 miesięcznym kociakiem. Swoje imię dostała na cześć bohaterki „Wiedźmina” 😊. Mała Ciri od samego początku była waleczna i syczeniem okazywała swoje niezadowolenie z powodu uwięzienia w klatce kenelowej. Mała spryciula przecisnęła się przez kratkę i wydostała poza kenel współdzieląc pokój z wcześniej złapaną kotką Tris. Malutka była tak urocza i tak szybko się oswajała, że rozkochała w sobie Karolinę mieszkającą blisko Sylwii. Szybko zmieniła dom. Ma kocią przybraną siostrę. :)

420. Lili

Opowieść o Lili jest jedną z wielu niesamowitych historii dziejących się Za Moimi Drzwiami. Koteczkę znalazł w warsztacie samochodowym Rafał - mąż Eweliny, która adoptowała ode mnie Tofika, a także stała się domem tymczasowym/stałym dla Denara. Samotna malutka kuleczka nie miała dużych szans na szczęśliwe dzieciństwo w takim miejscu, toteż decyzja była szybka - kotkę trzeba zabrać. Po kilku telefonach i ustaleniach z pomocą przyszła nam Marysia, która od jakiegoś czasu stanowi filię ZMD i Lili trafiła pod jej skrzydła. Malutka była zdrowa i w bardzo szybko oswoiła się z człowiekiem. W koteczce zakochał się Pan Bartek, którego cała rodzina to zwierzoluby. Do Jeleniej Góry malutką zabrała Klaudia - Czytaczka ZMD, a prywatnie służba Czesia i Mikusia, o których głośno na ZWD. W swoim domku (teraz) Tosia ma ciut starszą siostrę Psotkę - bardzo szybko się z nią zaprzyjaźniła. Całej kocio-ludzkiej rodzinie życzymy długich wspólnych lat w zdrowiu. 

421. Trisia

Tris to kolejne kocie życie uratowane przez Sylwię spod Strzelina. Jej historia jest bardzo wzruszająca – kotka przez dwa lata błąkała się po wsi żebrząc pod oknami o odrobinę jedzenia. Dwa lata zabrało Sylwii złapanie kociej panny, która w rezultacie trafiła pod finansową opiekę ZMD. Tris jest czarująca koteczką i żal było ja wypuszczać po sterylizacji w miejsce, gdzie nic dobrego jej nie czeka. Koteczka początkowo dzika i sycząca powoli przekonywała się do człowieka toteż zapadła decyzja o szukaniu dla niej domu, żeby nie musiała już tułać się po wiejskich szopach i altanach. W chwili obecnej kotka wraz z Prążkiem i Panem Wąsikiem przebywa w naszym domu tymczasowym w Tychach u kociotki Beatki, gdzie nabiera odwagi i uczy się życia z ludźmi i innymi kotami. Dzięki pomocy Beaty u Sylwii zwolniło się miejsce dla kolejnych wiejskich kotów potrzebujących pomocy.
___
I Trisia w końcu znalazła swoje miejsce na ziemi! :) Serce dwóch cudownych kobiet - Małgosi i Gabrysi, zabiło mocniej do tej koteczki i nie zważając na jej strachliwy charakter postanowiły ją przygarnąć. W swoim domu Trisia zrobiła piorunujące postępy, co obserwować możemy na naszej grupie Za Waszymi Drzwiami. Koteczka, coraz częściej miewa momenty bliskości z człowiekiem, gdy pozwala się miziać bez końca. Trzymamy kciuki za przyjaźń z kocim rezydentem. 


422. Prążek

Prążek to kot, który gdyby był mężczyzną łamałby kobiece serca na prawo i lewo - uznawany by był na pewno za amanta. Kocurek rozkochał chyba wszystkie Czytaczki ZMD. To piękny, wielki kocur – ostoja spokoju, czarodziejski kot, jak nazywała go Sylwia, która ocaliła kolejne kocie życie w ciele Prążka. Kot pojawił się na wsi nie wiadomo skąd – NAGLE. Nikt go nie znał, niby dziki, a jednak lgnął do człowieka. Cichutki, miziasty, spokojny, ewidentnie był kiedyś domowy. W czasie wizyty u lekarza weterynarii testy na FIV wyszły ujemne, co podcięło nam trochę skrzydła. W oczekiwaniu na wyniki badań PCR wszyscy modliliśmy się do kociej bogini o pomyłkę i cud – by kot okazał się zdrowy. Gdy odebraliśmy wyniki negatywne, świadczące o braku nosicielstwa wirusa, niejednemu Czytaczowi łza się w oku zakręciła ze szczęścia. Prążek to kot ok. 5 letni, który trafił do Sylwii z objawami przeziębienia. Po wyleczeniu przeszedł zabieg kastracji. Początkowo zdecydowałyśmy z Sylwią, że Prążek trafi do mnie, ale ubiegła mnie szalona kociotka Beatka z Tychów, która zdecydowała, że kocurek wraz z Tris i Panem Wąsikiem trafi do jej domu tymczasowego, gdzie będzie szukał najlepszego personelu na świecie. Niewiele myśląc Beata wsiadła z Panem Mężem w samochód i w niedzielny poranek pognała po cała trójkę. Niestety zaraz po zmianie adresu okazało się, że Prążek cierpi na zapalenie płuc ☹. Wdrożone leczenie zaczyna przynosić rezultaty, ale wciąż trzymanie kciuków i puffanie jest wymagane.
____
Prążek doszedł do zdrowia pod czujnym okiem ciotki Beaty i nie musiał długo czekać na dom. W kocim paniczu zakochała się Natalia, która po stracie Rysia (adoptowanego z ZMD, a którego zabrał FIP :(), zapragnęła dać dom innej kociej biedzie w potrzebie. I tak ten piękny kocur zmienił adres zamieszkania. W chwili obecnej trwa socjalizacja Prążka z rezydentką Luną. Trzymamy kciuki. 

423. Hokus

424. Pokus

425. Abra

Hokus, Pokus i Abra to kocie rodzeństwo, które żyło na osiedlu domków jednorodzinnych, dokarmiane przez dobrych ludzi. Matka kociaków przyprowadziła je na taras do Marysi, która postanowiła poszukać pomocy dla kociego rodzeństwa. Kotki zostały złapane na sterylizację i początkowo nosiły imiona Hokus-Pokus, Abra i Kadabra. Bardzo szybko okazało się, że Kadabra to chłopak i nastąpiła pewna modyfikacja imion 😊. Po sterylizacji wolnożyjących kotów zawsze czeka mnie trudna decyzja – pozwolić im wrócić w miejsce bytowania, czy oswajać i szukać domu. Ponieważ kocie rodzeństwo nie wykazywało agresji i rokowało na oswojenie postanowiłam dać im szansę. Całe kocie rodzeństwo od samego początku było płochliwe, ale kocie chłopaki z dnia na dzień się przełamywali. Małymi kocimi łapkami posuwali się do przodu, natomiast Abra długo pozostawała nieprzejednana. Do tego stopnia dzikowała, ze zaczęłam zastanawiać się nad jej wypuszczeniem, ale w rezultacie wysłałam ją na nauki do Patrycji i Łukasza, którzy mają dar oswajania dzików. Wystarczy wspomnieć Miauczi i Pablo, Krówkę czy Rumbę by docenić ich umiejętności. Gdy Abra rozpoczynała nowy rozdział w swoim życiu chłopaki zmieniły adresy zamieszkania.
Hokus zamieszkał z rodziną Pani Agaty, która zakochała się w pięknym rudzielcu do szaleństwa, i której nie zniechęciło jego dzikowanie. Pomimo moich obaw chłopak szybko zaczął się oswajać i już dzień po przeprowadzce miział się ze swoją pańcią. Co zaskakujące kotek genialnie oswoił się z dziećmi! Po dwóch tygodniach w niczym nie przypominał już tego nieufnego kocurka, jakim był na początku.
Kilka dni po bracie na swoje poszedł Pokus, w którym zakochała się Pani Justyna.Szło wszystko dobrze, aż... MROŻĄCA KREW W ŻYŁACH HISTORIA
Na szczęście po mojej interwencji kotek odpuścił i teraz żyć nie daje, bo cały czas chce się miziać. :)
___
A Abra? Abra nie chciała się przemóc w domu tymczasowym, ani u mnie, ani u Patrycji. Nie mogłyśmy na to patrzeć. Kotka wróciła (teoretycznie) na wolność, ale zanim się to stało, kilka dni pomieszkała w domu u Marysi. Potem została wypuszczona, bo płakała i nadal strasznie cudowała, ale kiedy to się stało, niespodziewanie postanowiła... wrócić! No, a teraz? Kurza twarz!!! Królowa salonu! To nic, że Marysia nie planowała kolejnego kota, Abra miała wobec niej inne plany. Warto zobaczyć to: KRÓLOWA FOTELA

426. Pan Wąsik

Pana Wąsika znalazła Sylwia. To kocie ziecko było w opłakanym stanie – pogryziony najprawdopodobniej przez psy wymagał natychmiastowej pomocy. Gdy Sylwia zapytała mnie o możliwość objęcia go pomocą finansową ZMD nie wahałam się ani przez chwilę. Nikt o minimum empatii nie przeszedłby obojętnie obok tej wiejskiej bidy. Sylwia zabrała kociaka do lekarza weterynarii, który wyczyścił i zaszył ranę. Koteczek okazał się ok 7-8 miesięcznym dzieciakiem ważącym nieco ponad 2 kg oraz miziakiem i przytulaskiem, dlatego wypuszczenie go po leczeniu i kastracji nie wchodziło w grę. Podjęłyśmy decyzję, że po wyleczeniu kociego chłopaka wykastrujemy go, a następnie będziemy szukać mu domu. Z pomocą przyszła kociotka Beatka z Tychów, która zdecydowała się przejąć od Sylwii Pana Wąsika wraz z Tris i Prążkiem. Zaraz na początku pobytu w Tychach stan rany Pana Wąsika pogorszył się i wymagane było wdrożenie kolejnego leczenia.
Pan Wąsik wyzdrowiał i szybciutko znalazł świetny domek - zamieszkał u cudownej zwierzolubnej pary, wraz z młodą koleżanką. Dokazują teraz całymi dniami. 

 427. Loren

Życie nie znosi próżni 😊. Gdy tylko Abra pojechała na nauki do Patrycji i Łukasza, w kocim pokoju pojawił się kolejny tymczasowy rezydent. Hebanowa piękność przyjechała ze Złotoryi, gdzie znalazła ją Pani Maria (od Sopelka i Fikusa) i zapragnęła odmienić jej los. Ze względu na drobne rozmiary założyłam, że jest to koteczka i nazwałam ją Zośka. Początki naszej znajomości były trudne zatem nie było mowy o sprawdzaniu płci. Na szczęście Zośka dość szybko przestała dzikować i okazała się nie tylko miłym, otwartym kotkiem, ale także... Zośkiem, a po zmianie od Sofi Loren został Lorenem!  To przemiły, prześliczny kocurek!
____
Jego historia nie skończyła się tak, jakbyśmy chcieli... Kocurek już miał zmienić dom, gdy zachorował i odszedł w ciągu trzech dni. Złamał mi serce. Kompletnie. Nadal patrząc na jego zdjecie płaczę...

 Lola, Loren i Aurora

 Kleo

 Lola

Aurora

428. 429. 430. Kleo, Lola i Aurora

Po krótkiej przerwie, gdy Tris, Prążek i Pan Wąsik pojechali do kociotki Beaty, Sylwia spod Strzelina znów ruszyła na pomoc bezdomnym, wiejskim kotom. Przejęłam od niej wszystkie trzy - młode (ok. 7-8 miesięcy) koteczki – Kleo, Lolę i Aurorę. Koteczki były bardzo brudne, zapchlone, z początkami kociego kataru i odmrożonymi uszkami. Dziewczyny od razu trafiły do Pani doktor, która wykonała wszelkie specjalistyczne zabiegi, a ja rozpoczęłam walkę, aby choroba się nie rozwinęła. I tak oto trzy siostry i Loren współdzielą koci pokój, a ich historia się pisze.
___
Historia sióstr jest niesamowita i jedyna w swoim rodzaju :). Jest tak nieprawdopodobna, że nawet teraz, jak o niej myślę to wierzyć mi się nie chce, że wydarzyła się naprawdę. Kocie siostry spędzały mi sen z powiek. Kotki przez cały pobyt u mnie były bojaźliwe, niby robiły postępy, ale nie na tyle by mieć nadzieję na znalezienie im domu. Dziewczyny dzikowały, chowały się i gdy już pogodziłam się, że będę tymczasowymi rezydentkami dłużej od innych napisała do mnie Pani Anita, która zdecydowała się adoptować całą trójkę (!!!). To pierwsza potrójna adopcja Za Moimi Drzwiami stąd doczekała się odrębnego postu  https://www.facebook.com/ZaMoimiDrzwiami/posts/2753366211448368.

431. Enzo

Gdy koCiotka Beata z Tychów przejęła opiekę nad Panem Wąsikiem, Prążkiem i Tris Sylwia, po krótkiej przerwie, rzuciła się na pomoc kolejnym wiejskim kotom. Tak oto czterej nowi rezydenci zamieszkali w domu tymczasowym Sylwii. Frida, Greta i Enzo pochodzą z tego samego stada, co Kleo, Lola i Aurora i być może są nawet z nimi spokrewnione. Wszystkie koteczki mają objawy kociego kataru i po wizycie u lekarza weterynarii zostało wdrożone leczenie. Kocurek Enzo wzięty na kolana czy na ręce bez problemu na nich zostaje, ale sam nie przychodzi jeszcze.
***
A Enzo wciąż czeka... Ja wiem, że to może nie jest najłatwiejszy kot, gdyż na jego zaufanie trzeba ciut poczekać, ale pięknie się u Sylwii w DT zaaklimatyzował. Odkrył uroki życia w domu, wypiękniał, troszkę nabrał ciałka, zaprzyjaźnił się z kotami Sylwii, nauczył się zwyczajów domowych. Sylwia jest nim zachwycona, głaszcze go, dotyka, nawet na chwilkę bierze na ręce, choć on tego nie lubi. Mówi, że to świetny, kochany kot i na pewno chętnie by go zostawiła, ale wiecie: ma już ich dziesięć, a nadal chce pomagać, więc to byłoby kompletnie nierozsądne.
Człowiek, który zechce dać Enzo szansę, musi mieć trochę cierpliwości, nie oczekiwać, nie zniechęcać się, chcieć dać coś od siebie temu kocurkowi. Enzo jest fantastyczny, zasługuje na najlepszy dom z fajnymi ludźmi.
Co jest ważne, to chcemy, aby miał kocie towarzystwo, ponieważ Enzo kocha inne koty i świetnie się z nimi dogaduje (co nie zwalnia nikogo z mądrego wprowadzenia nowego kota do domu).
Jest wykastrowany, odrobaczony, przebadany, testy na FIV i FeLV ma ujemne. Ma niecały rok. Kotek zdrowy, zgrabny i powabny - komu, komu, bo on pragnie swojego domu?

Enzo przebywa pod Strzelinem u Sylwii, ale może dojechać np do Wrocławia.

 432. Frida

(patrz wyżej)
Frida to mała koteczka, która od samego początku była totalnym miziakiem.
_________
 Nieoczekiwanie Fridę zabrało zapalenie płuc, które pomimo wdrożonego natychmiast leczenia nie odpuszczało. Koteczka została poddana eutanazji, gdy płyn zebrany w jej płucach sprawiał, że nie mogła oddychać, by dłużej już nie cierpiała. Cios w samo serce, bo na kotkę czekał już dom...

 433. Greta

(początek opisu wyżej, przy Enzo)
 Greta szybko znalazła dom, ale okazał się on kompletnie nieodpowiedzialny.
Przykre, ale bywa - Greta wróciła z adopcji. Kot to nie jest maskotka do głaskania, kot to nie jest kołnierz do noszenia. Kot nie ma spełnić niczyich wyobrażeń. To żywa, czująca istota, a my jako (teoretycznie) mądrzejsi powinniśmy dać mu czas, opiekę i cierpliwość (!!!). Tym bardziej, jeśli sto razy się mówi, jaka to istota!!
Każdy kot jest inny i po to się rozmawia, tłumaczy, opisuje, żeby druga strona traktowała to poważnie. Oczekiwać po nieśmiałej Grecie, że od razu rzuci się w ramiona... Serio?! To cudowna, przewspaniała kotka, ale potrzebuje choć kilku dni na aklimatyzację, a na rączkach może nie będzie chciała nigdy. A może za miesiąc? A może za rok? Albo... nigdy?!!
Ja uważam, że dobrze się stało. Greta znajdzie super dom, a ktoś, kto poczeka, będzie miał więcej radości i satysfakcji.
________
Kiedy kot wraca z adopcji to zawsze ogromny cios, ale nie pierwszy raz życie pokazało, że czasem to najlepsze, co kota spotkało. Greta nie długo czekała na kolejną propozycję i to taką NAJLEPSZĄ, od NAJLEPSZYCH ludzi na świecie. Historia adopcji Grety jest tak niesamowita, że została opowiedziana tutaj  https://www.facebook.com/ZaMoimiDrzwiami/posts/2773006959484293.

434. Dante

Kocurek Dante został Sylwii zgłoszony przez dobrą duszę. Sylwia z mężem bez zastanowienia pognała po kocurka, przeżywając po drodze mrożące krew w żyłach przygody. Podczas podróży zapalił się samochód, ale na szczęście ogień został ugaszony i nikomu nic się nie stało. Dante - same kosteczki obleczone skórą, okazał się ogromnym miziakiem. Bardzo lubi się bawić, a apetyt dokazuje mu za dwoje. Czeka wciąż na dom, a to oswojony, kochany mizak.
_____
Pomimo nie najlepszych czasów i Dante doczekał się swojego domu  - bardzo dobrego domu - tak twierdzi Beata, u której kotuś czekał na dom stały - a ona ma doskonałą intuicję. :)
Nowi ludzie Dantusia już zostali przez kocurka rozkochani, więc mały szczęściarz będzie miał extra personel. Dziękujemy za adopcję.

435. Pysia

Ach, mówię wam, co za historia! Napisała do mnie wczoraj pani Asia, że znalazła w swoim zakładzie pracy, pod paletami, maleńkiego koteczka, ale niestety, mimo strasznego żalu, nie może go zatrzymać. Zapytała nieśmiało, czy Beata z Tychów mogłaby go przyjąć? Spytałam Beatkę, a ona i jej mąż natychmiast wsiedli w samochód, by pojechać do sąsiedniego miasta po maluszka! Nie zastanawiali się nawet pół sekundy! Pysia już u nich - grzeje się w ramionach Pana Męża, jest po wizycie u weta, odpchlona, odrobaczona i zdrowa.
Kiedy wydaje się, że już piękniejszego kota nie będzie... pojawia się takie cudo jak Pysia! Szok i niedowierzanie! 😀😀😀
Pysia od razu odwiedziła lekarza, który ją odrobaczył i odpchlił. Teraz czeka w Tychach na dom stały.
*****
Pysia trafiła do bardzo kochanych młodych ludzi, u których biją zwierzolubne serca.  Koteczka ma w nowym domku młodziutką koleżankę Poppy, z którą zaprzyjaźniła się od pierwszej chwili oraz świnki morskie i... chomiki! Jej! Co tam się będzie działo! 

436. Silver

No i jak to zwykle bywa, u Sylwii w DT jest nowy lokator. To młody kocurek, z wiosennego miotu z tamtego roku i jest synkiem Trisi. Jest bardzo spokojny, nie przejawia żadnej agresji, ale jest bardzo przestraszony. Szkoda takiego rokującego kota na życie na ulicy 😞
____
No cóż... Zobaczymy, jak się będzie zachowywał ten nowy, srebrny lokator...
_____
Silver trafił do Pani Kasi, która adoptowała z za moich drzwi Leosia. Chłopaki początkowo dzikowały, a Leosiowi nie przypadł do gustu nowy współlokator i pomimo ogromnych chęci opiekunki chłopak stawiał opory w dogadaniu się. I gdy pomimo prób pojednania chłopaków i oporu Leosia zapadła decyzja o szukaniu nowego domu dla Silvera, koty raz jeszcze udowodniły, jak magicznymi są zwierzętami - zaraz po ukazaniu się ogłoszenia o tym, ze Silver poszukuje domu Panowie zaprzyjaźnili się, a wojna skończyła się. W taki oto sposób, pomimo wielu chętnych, Silver został na swoim, a my trzymamy kciuki za dalszą przyjaźń chłopaków.

437. Loki

Zaraz po Gai swoje miejsce na ziemi znalazł Loki. Nowy domek Lokiego poleciła z całego serca nasza czytelniczka (bardzo dziękuję). Kocurek będzie w tym domu szczęśliwy. Przekazanie odbyło się szybko i sprawnie, z zachowaniem wszelkich ostrożności. Jak zwykle życzymy temu uroczemu, delikatnemu koteczkowi dobrego życia!

438. Gaja

W naszym domu tymczasowym u Sylwii, jak już wiecie, tłoczno. Jest między innymi taka parka: bury chłopczyk i biało-czarna dziewczynka. To dwójka dzieci Trisiuni (ona już w swoim cudnym domku) - Gaja i Loki. Niesamowite koty! Nareszcie jakieś chętne do ludzi! Kochają się bardzo, więc gdyby ktoś myślał o parce, to byłoby bosko... Choć parę dni po kastracji, są bardzo chętne do zabawy i miziania. Mają ok. 6 miesięcy - młodziuteńkie i - co najważniejsze - bardzo lgną do człowieka. Jasne, że chwilę w nowym domu będą się bać - to normalne.

439. 440. Mila i Klara

Mila i Klara to kolejne koteczki uratowane przez Sylwię. Drobne, delikatne, miziaki! W domu tymczasowym przeszły zabieg kastracji, zostały odrobaczone i przebadane. Koteczki bardzo się polubiły i szczęśliwie znalazły dom u cudownej rodzinki. Zaraz po przybyciu do nowego domu koteczki zwiedziły miejsce, troszkę zjadły i skorzystały z kuwety, a następnie zabunkrowały się w swoim transporterku. Te pierwsze chwile po przeprowadzce są zawsze ciężkie, ale z taką rodzinką na pewno wszystko się ułoży. Trzymamy kciuki za dziewczyny i ich nową rodzinę.



441. Nela


442. Lelek


443. Felek

444. Elka


445. Melka


446. Sroczka


447. Kawka

Historia Neli, jej Elemelków - Eli, Meli Lelka i Felka oraz dwóch sierotek Sroczki i Kawki zapadnie nam wszystkim w pamięci na długo. Koteczka wraz ze swoim potomstwem oraz przybranymi sierotkami spędziła w kocim pokoju długie tygodnie, a my mogliśmy cieszyć się jej macierzyństwem niemal 24h/dobę. Życie Neli nie rozpieszczało, a jej historia to jedna z wielu takich samych. Bezdomna kotka koczująca w okolicy zabudowań,  rodząca co roku kilka miotów. Tak o niej pisałam, gdy do mnie trafiła: Dlaczego to właśnie Nela musiała zostać zabrana ze swojego terenu, mimo że jest tam więcej kotów? Kotka mieszkała pod kamienicami, w ogrodach, od dwóch lat, miała swoją karmicielkę i nie byłoby to jakieś złe miejsce, gdyby nie kilka spraw. Przede wszystkim kotka rodziła (ile razy, nie wiem, ale pewnie jak to bywa - dwa razy do roku), jej dzieci się gdzieś rozchodziły, zostawały rozdawane bądź nawet... sprzedawane. I tak w kółko. Poza tym ten teren to siedlisko kleszczy i pcheł. Nela nie była też odrobaczana, więc wyobraźcie sobie jej życie wewnętrzne. Jadła słabo, a wręcz fatalnie. Jest jeszcze coś, co sprawiało jej olbrzymi kłopot, a często po prostu ból i udrękę: to długowłosa kotka, która nieczesana stawała się coraz bardziej pełna kołtunów, tworzących ciągnące, bolesne kłęby filcu. Najgorszy kłąb utworzył się jej pod ogonem, do tego stopnia, że kotka nie mogła się wypróżnić tak, aby kupa nie przyklejała się jej do niego. W pewnym momencie nosiła pod ogonem wielka gulę śmierdzącej sierści pomieszanej z odchodami. Jakąż mękę musiało przychodzić to czyste z natury zwierzę! Gdy Nela trafiła za moje drzwi od razu zabrałam ją do lekarza w celu oszacowania stanu jej zdrowia i możliwości dokonania zabiegu. Choć taka decyzja jest ciężka o jednak jestem przekonana, że nie należy pogłębiać bezdomności kotów. Niestety Nela była w niezbyt dobrej kondycji, a ciąża była tak zaawansowana, że pozostało już tylko czekać na poród. I tak po 3 dniach pobytu u mnie Nela wydała na świat swoje piękne kocie potomstwo, a po kilku dniach dołączyły do niej osierocone kocie siostry. Macierzyństwo kotów jest zachwycające, pełne czułości i delikatności. Kocia mama dba o swoje dzieci z niezwykłą starannością. I kiedy ja zamartwiałam się każdym pogorszeniem kupy, kichnięciem czy smarknięciem kociaków, Nela robiła swoje - karmiła, myła, kochała. Przez wiele tygodni spędzonych za moimi drzwiami propozycji domów dla kociaków było ogrom, a moje serce wybrało najlepsze możliwe domy.


I tak Ela i Lelek oraz Mela i Felek pojechały do Krakowa, do osób, które, jak się przypadkiem okazało, są sąsiadami mieszkającymi na jednej ulicy. Po kotki przyjechała Ewa z Weroniką, u których zamieszka Mela i Felek. Ela i Lelek pojechały do Emilii i Kuby, gdzie współdzielić będą życie z psim towarzyszem.

W Neluni zakochała się Pani Grażyna, która wraz z córką przyjechała po koteczkę z Poznania. Pani Grażyna przez cały czas przebywania Elemelków w kocim pokoju obserwowała pilnie relacje i przygotowała się na przyjazd Neli.

Sroczka i Kawka zostały Warszawiankami i zamieszkały w domu pełnym miłości u Pani Agnieszki i jej męża.

Historia Elemelków jest niezapomniana i mamy nadzieję, że nowe domki będą dużo publikować na naszej grupie Za Waszymi Drzwiami. Powodzenia kociaki, powodzenia nowe domki.


448 . Bono

Bono to kolejna kocia bieda spod Strzelina uratowana przez Sylwię. Gdy kotek do niej trafił był chudy, zaniedbany i z pewnością niedożywiony. Wiek kota został oszacowany pomiędzy 5, a 8 lat, gdyż bezdomność dała mu się we znaki. Kocurek od samego początku był bardzo przyjacielski, a w jego spojrzeniu było coś takiego, co od razu łapało za serce. Pod opieką Sylwii kotek przeszedł niezbędne zabiegi weterynaryjne, w tym kastrację oraz testy krwi. Bono dość szybko rozkochał w sobie Panią Elenę, która gdy tylko dowiedziała się, że kocurek trafi do niej, osiatkowała balkon. by nowy członek rodziny bezpiecznie z niego korzystał. Bono bez skrępowania zwiedził swoje nowe lokum i od razu usadowił się na balkonie ze swoim personelem. Nie mam wątpliwości, że to dom szyty na miarę dla tego koteczka.



450, 451. Rio i Denver

Denver i Rio to kocie rodzeństwo, które koczowały pod przychodnią. Kotki pochodzą ze Strzelina i gdyby nie zostały zabrane na pewno nie pożyłyby długo. Jak wiele musiały przejść w swoim dwumiesięcznym życiu świadczy zagojony już kikut Denvera. Koci chłopczyk nie ma tylnej nóżki, a o tym, jak ją stracił nigdy się nie dowiemy. Chłopaki są ciut nieśmiałe jeszcze i bardzo ze sobą zżyte. Bardzo zależy nam by znalazły wspólny dom. Już tyle razem przeszły, że nie chcemy ich rozdzielać. 
***
Denver i Rio długo czekali na swój dom i gdy nareszcie znaleźli cudownych ludzi, zdarzyła się straszna rzecz. Denvera zabrała choroba, której nazwy nie wolno wymieniać. Nasze serca rozpadły się na tysiące kawałków. Na szczęście Rio pojechał cały i zdrowy do swojego domku, gdzie nie mam wątpliwości, że będzie zadbany i kochany.


452. Rosołek

Gdzie się człowiek nie ruszy tam kocie nieszczęście, a podstrzelińska wieś to wylęgarnia kocich bied. Pod skrzydła Sylwii i ZMD trafił kolejny potrzebujący kot - Rudy, nazwany przez nas Rosołkiem. Zgarnięty z drogi w fatalnym stanie trafił od razu do lekarza weterynarii. Kotek najpewniej uległ wypadkowi bo ma złamaną żuchwę w kilku miejscach i pęknięty łuk brwiowy, a muchy zdążyły  złożyć już jaja w licznych ranach na jego ciele. Pierwsze dni nowego życia koci chłopak spędził w klinice weterynaryjnej, gdzie przeszedł zabieg zespolenia żuchwy oraz kastrację. Wiek kocurka oszacowano na ok. 2 lata, ale widać, że czas bezdomności nie był dla niego łaskawy. Rosołek wykazuje wolę życia i dlatego będziemy o niego walczyć. Kotek prawdopodobnie jest niewidomy, co być może spowodowane jest wypadkiem i miejmy nadzieję, że minie. Nawet gdyby pozostał niewidomy to w domu niewychodzącym na pewno sobie poradzi. Czy znajdzie się ktoś, kto pokocha kota po przejściach i pokaże mu, że są na tym świecie także dobrzy ludzie? Bardzo bym chciała wierzyć, że tak.
***
Po długim czasie oczekiwania, prezentowania i utraty nadziei Rosołek wreszcie znalazł swoje miejsce a ziemi. Chłopak zamieszkał w swoim nowym domku w Dzierżoniowie. 😄😄😄
Jego nowi opiekunowie - Ania i Maciek, to przesympatyczni i cudowni, młodzi ludzie. Rosołek podobnie jak Rudi u Pani Oli i Bono u Pani Eleny od razu poczuł się jak u siebie. 😄 Pozwiedzał pokoje, zlokalizował kuwetę robiąc do niej siku i ulokował się na materacu na którym śpią Ania i Maciek 😊 Później ładnie zjadł i ponownie skorzystał z kuwety robiąc dorodną kooopę 😁😁😁Wszystko to oznacza, że czuje się tam dobrze i to jest jego dom i jego ludzie. Pierwsza noc minęła Rosołkowi na buszowaniu i ganianiu z pokoju do przedpokoju i z powrotem, a także bieganiu po nowych opiekunach 😉. Rosołek idealnie  Bardzo szybko się aklimatyzuje, zagląda za swoim personelem, a nawet ich zaczepia. A my trzymamy kciuki za nowy domek i Rosołka. Serce rośnie, że ten pokrzywdzony kot nareszcie znalazł swoich ludzi.


453. Chrupek

Chrupek to bezdomny kolega nieodżałowanego Czapka, z którym współdzielili legnicki pustostan. Kotek przez wiele lat całkiem dobrze radził sobie na wolności, dokarmiany przez Panią Mariolę. Niestety, jak to w przypadku kotów wolnożyjących bywa, podupadł na zdrowiu. Dni spędzone w klinice zaowocowały diagnozą - chora tarczyca, a kot będzie musiał dożywotnio przyjmować leki. Do tego problemy z zębami wymagające podawania antybiotyku. W takim przypadku mowy nie ma o powrocie na wolność. W taki oto sposób Chrupek trafił za moje drzwi. Początki jego rezydentury to istny horror. Chrupek panicznie się bał i o podawaniu jakichkolwiek leków nie było mowy. Gdy rwałam sobie włosy z głowy i nie spałam po nocach, nastąpił przełom i kocio pozwolił mi się do siebie zbliżyć. Udało się go zapakować do weta, który potwierdził diagnozę, a także wykrył guzek na śliniance, który prawdopodobnie wymagać będzie operacji. Kotek niechętnie je, czym przysparza mi ogromnych zmartwień ponieważ jest bardzo chudy. Jest to prawdopodobnie wynikiem problemów z tarczycą, która w pierwszej kolejności należy uregulować. Chrupek to piękny kot i gdy pokona problemy zdrowotne jego uroda olśni nie jedną osobę. Ale czy to wystarczy by siedmioletni kot po przejściach znalazł kochający dom? Czy znajdzie się dobra dusza, która pokaże mu czym jest miłość człowieka? Bardzo mi potrzeba takiego cudu, jakim dla Czesia była Klaudia, a dla Czapka Basia.
Wbrew moim obawom i przewidywaniom CHRUPEK znalazł dom i to dom nie byle jaki, bo z własną Panią Barbarą.  Pani Basia to serce na dłoni. To wiele najlepszych chęci, to doświadczenie i wiedza. To taki dobry człowiek! Nie mam wątpliwości, że kocur trafił w najlepsze z możliwych ręce. Trzymam kciuki i puffam za jego nowy domek.


454. Rudi

Nowy rudzielec o tymczasowym imieniu Rudy był wczoraj u weta. Dostał antybiotyk i lek przeciwzapalny, bo ma pogryzienia na ogonie w kilku miejscach. 😞 W czwartek kot ma kastrację. To fajny, duży i charakterny kocur. Najpierw dał się ładnie obejrzeć, dał się wymiziać lekarzowi, ale jak przyszło do zastrzyków, to... kolega się wkurzył i trzeba było mocno trzymać. :) 😁 
***
Po wielu tygodniach oczekiwania i Rudi znalazł domek. Chłopak zamieszkał w Szczecinie u Pani Oli. Sylwia i Pani Ola spotkały się w Zielonej Górze na przekazanie Rudiego. Pani Ola przywiozła malutki kontenerek i nie było opcji żeby Rudiego tam wepchnąć, bo Rudi to wielki kot, Sylwia więc musiała pożyczyć jej swój, żeby biedak mógł wygodnie dalej podróżować. Widocznie Pani Ola nie spodziewała się takiego miśka! Rudi do mieszkania Pani Oli wszedł jak do siebie, tak jak kiedyś Bono do Pani Eleny. 😊 Od razu pooglądał wszystkie kąty, zjadł i położył się na puchatym dywaniku. Poleżał, poodpoczywał i wszedł do łóżka.😁. Kuweta też od początku była w użyciu więc zakładamy, że chłopakowi podoba się na nowym. Powodzenia!


455. Bialusia






457. Elek
458. Szelak
459. Ulek

Jak wiele jest kocich bied wie tylko ten, kto kotom pomaga. Jeszcze Elemelki nie pojechały na swoje, gdy za moje drzwi zawitała kolejna kocia rodzinka - mama z trójką ok. trzymiesięcznych syneczków. Tym razem to moja wnusia Zuzia nadała kotkom następujące imiona - Bialusia i Szelek, Elek, Ulek. I po kłopocie :). Historia, jakich wiele - kotka miała kiedyś dom, ale po wyprowadzce Państwo kotkę zostawili, nie dbając o jej kastrację. Dobrzy ludzie kotkę i jej potomstwo dokarmiali i zwrócili się z prośbą o pomoc do mnie. Obiecałam, że gdy odchowam Elemelki przygarnę nową rodzinkę. Słowa dotrzymałam i mama z synkami zamieszkała w drugim (awaryjnym) kocim pokoju. Początki, jak zawsze były dość trudne - stres związany z łapaniem, zmianą miejsca i wizytą u lekarza weterynarii. Wszystkie kotki są zdrowe FeLV i FIV ujemne, ale niestety mamusia już była w kolejnej ciąży. Ze względu na jej wczesne stadium wraz z lekarzem weterynarii zdecydowaliśmy o wykonaniu zabiegu kastracji aborcyjnej. Choć decyzja jest trudna to jedyna z możliwych. Nie możemy pogłębiać kociej bezdomności. Tak wiele tych istot czeka na ratunek. I tak kończy się opowieść o Elemelkach za moimi drzwiami, a życie zaczyna już pisać kolejną. 









460. Zorka i jej Wzorki
461. Wasyl 462. Zorro 463. Omar 464. Rektor 465. Kropeczka 466. Iwanka

Historia Wzorków i ich cudnej mamy Zorki - prawdziwa szczęśliwa ERA Wzorków, dobiegła Za Moimi Drzwiami końca. Była jedną z piękniejszych historii napisanych przez życie. Pomyśleć: to tylko sześć uratowanych kocich żyć (bo i mamę Zorkę zaliczam do tej grupy)! Tylko sześć, bo niestety próba ratowania szóstego kociaka - Kropeczki, skończyła się porażką, co Justyna, która się jej podjęła, bardzo przeżyła...Tylko sześć, a nagroda, jaką za to dostaliśmy, jest niewiarygodna! Wzorki wniosły do naszego życia optymizm, radość, wzruszenie, miłość, poczucie bliskości, uśmiech, śmiech ze szczerego serca, więź. Dzięki nim wielu z nas znalazło bratnie dusze, nasza społeczność się umocniła, przeszła przez swoisty sprawdzian i znaleźliśmy nowych przyjaciół. Grupa kociotek pilnowała Wzorków całe noce. Najpierw Zoreczki, potem całej rodzinki. Ja mogłam spać spokojnie, wiedząc, że kotki mają na sobie życzliwe spojrzenia. Wiele razy to pomogło!Nie jestem za rozmnażaniem kotów, skoro tabuny już żyjących szukają pomocy. Nie jestem za tym, co pokazuję całym swoim działaniem (nawet podczas pobytu Zorki odbyło się wiele kastracji, w tym jedna aborcyjna - połowa ciąży), jednak uważam, że w przypadku Zorki podjęłam wraz z lekarzami słuszną decyzję. Jestem pewna, że gdyby była inna, to również Zorki nie byłoby na świecie. W momencie, gdy się u mnie pojawiła, jej stan był tragiczny. Gdy Zorka trafiła za moje drzwi spodziewaliśmy się rychłego porodu i czekaliśmy z niecierpliwością. Koteczka miała jednak inne plany i maleństwa pojawiły się na świecie dopiero po dwóch tygodniach. Z sześciu koteczków pięć przeżyło i przez wiele tygodni radowało serca kociotek i wujkotków. Gdy przyszedł czas rozstania łzy lały się strumieniami. Wasylek i Omarek pojechali do Pani Agnieszki, która zakochała się w nich od pierwszej chwili i nie ma rzeczy, której by dla nich nie zrobiła. Zorruś ukochany został Warszawiakiem i zamieszkał w domu Pani Moniki i jej męża, gdzie ma kociego towarzysza. W chwili obecnej trwa proces dokacania z zachowaniem zasad izolacji. Rektor i Iwanka pojechały do kolejnej Pani Moniki, gdzie powoli oswajają się z rodziną. Mamunia Zorka pojechała do Katowic do najlepszej opiekunki Ani, która przychyla jej nieba i dba o nią najlepiej jak można. I tak historia Wzorków Za Moimi Drzwiami dobiegła końca, a rozpoczęła się nowa przygoda Za Waszymi Drzwiami.

467. Mellisa

Meliska trafiła do mojego domu tymczasowego z założeniem poddania jej zabiegowi kastracji i powrotem na wieś, gdzie mogłaby żyć na wolności, jednocześnie pod okiem człowieka. Kotka okazała się jednak tak miła i proludzka, że żal było ją wypuszczać. Koteczka podbiła serce Ewy, która ogłosiła ją na naszej stronie. Bardzo szybko znaleźli się chętni na adopcję tej miziastej dziewczyny i Meliska pojechała do Poznania, gdzie miejmy nadzieję będzie wiodła długie i wspaniałe życie z Panią Agnieszką i jej mężem.

468. 469. Koperek i Natka

Koperek i Natka to dzieci Melliski, które w przeciwieństwie do niej są dzikusami. Za moje drzwi trafiły po długim odławianiu przy użyciu klatki łapki. Obecnie oswajają się w kocim pokoju czekając na swój personel. Byłoby dobrze, gdyby poszły na swoje. Przebywając z człowiekiem dużo szybciej nabiorą odwagi i otworzą się.

470. Czarusia

Historia tej koteczki jest wzruszająca. Nie wiadomo, skąd się wzięła, pojawiła się po prostu pewnego dnia pod blokiem, gdzie mieszka Małgosia, a ona nigdy nie przejdzie obojętnie wobec potrzebującego zwierzaka. Kotka dała się złapać, była bardzo zaniedbana, w kudłach, z pchłami, z tasiemcami i innymi robalami, z zapaleniem ucha i masakrą w paszczy. Gosia nawet znalazła dla niej dom, ale okazało się, że ta kotka jest nosicielką kociej białaczki, no i kicha - nie mogła tam zostać. Wtedy moja czytelniczka podesłała mi link, a ja zdecydowałam, że zaoferuję się, że kotkę na DT przyjmę. 
Gosia jechała do mnie pół Polski! Calutki dzień!
Czarka na początku była przestraszona, wydawała się potulna, ale kiedy wypuściłam ją do moich kotów... zmieniła się w tyrana! Nie mogła z nimi być, nie mogłam narażać ich na prześladowanie w ich własnym domu. One są pod specjalnym nadzorem, stresy im niewskazane - też są FeLV +.
Tak się cudownie złożyło, że mój mąż mógł spędzić ten czas na "naszej wsi", gdzie jeździmy na weekendy i mógł zająć się Czarką. Ależ ona miała tam dobrze! Cały dom dla siebie! Pieski do towarzystwa, a je zaakceptowała od razu! Po dwóch tygodniach kotka doczekała się zabiegu, który uwolnił ją od bólu - usunięto jej wszystkie zęby, no i ogłosiłam ją do adopcji. Po... 5 minutach napisała pani Alicja, a ja już wiedziałam, że to TO! Pani Ala mówi, że ma taki sam charakter. )
Kotka czekała jeszcze, aż stan pozabiegowy się wygoi, no i dziś nastąpiło przekazanie w połowie drogi! W Żmigrodzie! Widziałam, że pani Ala była przejęta... :) Nic dziwnego! Ma od dziś dość trudnego kota, ale takiego z którym przyjaźń i komitywa będzie olbrzymią satysfakcją!

SZCZĘŚCIA!!! Czarusiu, sprawuj się, kochana!

471. Carmen

Carmen to koteczka, która została mi zgłoszona, jako bezdomna mieszkająca na cmentarzu w Trzebnicy. Spodziewałam się zabiedzonej, wychudzonej istotki podczas, gdy kicia okazała się czyściuteńką grubaską :). Carmen okazała się niezwykłym stworzeniem znającym dotyk człowieka. Od samego początku uwielbiała mizianie i zabawy wędką. Nie było w niej za grosz agresji wobec innych kotów, co sprawdziłam pozwalając Zorce i Wzorkom zaglądać do niej przez siatkę w drzwiach. Jeszcze Za Moimi Drzwiami Carmen przeszła zabieg kastracji i leczenie przeziębienia. Kotka podbiła wiele serc w tym Pani Agnieszki, która kilka tygodni wcześniej adoptowała Meliskę. Bez wahania zdecydowałam, że Carmen pojedzie właśnie do Pani Agnieszki. Carmen, a teraz Bazylia w nowym domu zachowuje się bez zarzutów pozostając tą samą uroczą istotą. Niestety Meliska nie jest zachwycona nową towarzyszką, ale Pani Agnieszka przeprowadza proces socjalizacji z zachowaniem zasad izolacji dlatego mamy nadzieję, że wszystko się ułoży i dziewczyny pokochają się. Nie takie przypadki zdarzały się wśród adopciaków ZMD. Trzymamy kciuki i czekamy na wieści.

472. 473. 474. 475. Kotki z blokowiska

Hubercik, Trusia, Albercik i Grusia to koty, które pojawiły się na jednym z wrocławskich blokowisk. Dzikuski zostały zgłoszone Ewie przez dobrą duszę Zuzę, która idąc do pracy wypatrzyła całą czwórkę i nie przeszła obojętnie. Dziewczyny przez kilka tygodni dokarmiały koteczki i codziennie spędzały czas na oswajaniu kotków poprzez zabawę z wędką. Pomimo lęku, jakie żywiły koteczki do ludzi zaskakująco szybko oswoiły się z ich obecnością podczas zabawy. Kotki codziennie czekały na zabawę dzięki czemu możliwe było ich wyłapanie. W całą akcję zaangażował się mąż Ewy Nico i to właśnie on wyłapał większą część stadka. Pierwsze uległy argentyńskiemu czarowi Hubercik i Trusia, które trafiły za moje drzwi przerażone, ale zupełnie nieagresywne. Grusia została złapana przypadkowo podczas akcji łapania starszych kotów i także trafiła do ZMD. Najbardziej oporny był Albercik, który zawsze był najbardziej zdystansowany do człowieka. Ale i on uległ Nicosiowej magii. W ten oto sposób czwórka dzikusów zamieszkała w kocim pokoju numer dwa. Pewnie do tej pory by tam dzikowały, gdyby nie pomoc koCiotki Beaty z Tychów, która wzięła dzieciaki (ok. 5-6 m-cy) na wychowanie. Codzienne zabawy wędką pomogły kotkom oswoić się troszkę z człowiekiem. Huberci i Trusia rozkochały w sobie Panią Elżbietę i jej rodzinę i dość szybko trafiły pod jej dach, gdzie oswajają się z nowym życiem. Albercik i Grusia zamieszkały u dwóch wspaniałych mężczyzn taty i synka - Michała i Mikołaja. Wszystkie kotki są cudowne i na pewno się oswoją, ale wymagają czasu i cierpliwości. Trzymamy kciuki za postępy.





476.  477. 478. Linki: Olinka, Zolinka i Polinka

Zolinka, Polinka i Olinka to kocie siostry, które zostały podrzucone dobrej duszy, która poszukała dla nich schronienia. Tak trafiły Za Moje Drzwi. Wiek dziewczynek został oszacowany na ok 6-7 tygodni. Koteczki były w pełni samodzielne i musiały znać człowieka ponieważ nie było w nich lęku. Gdy do nich przychodziłam, czekały na mnie wpatrzone w drzwi. Przy dotknięciu od razu włączały traktorek. Olinka przecudnej urody szylkretka jeszcze Za Moimi Drzwiami musiała przejść zabieg zamknięcia przepukliny, która była tak dużą, że zagrażała życiu dziewczynki. Na szczęście wszystko dobrze się potoczyło. Olinka rozkochała w sobie Panią Basię i jej córkę, które przyszły zobaczyć Carmen, a zdecydowały się na adopcję maleństwa. Przecudnej urody bliźniaczki Zolinka i Polinka zamieszkał u Pani Iwony. Trzymamy kciuki za nowe domki.

479. Połamanica/Figa

Kociego nieszczęścia jest tak wiele, że czasem brak już sił by pomagać. Figunia to koteczka, która została zgłoszona Sylwii spod Strzelina. Niespełna dwumiesięczne kocie maleństwo doznało takiego okrucieństwa, że serce pęka na wspomnienie o nim. Koteczka została znaleziona z połamanymi tylnymi nóżkami i wyrwanym ogonkiem. Prosto z ulicy trafiła do kliniki weterynaryjnej, gdzie w przeciągu kilku dni przeszła operację nóżek. Obrażenia, jakim uległa spowodowały, że koteczka nie może załatwiać się samodzielnie, ale rokowania są dobre i lekarze mają nadzieję, że organizm się zregeneruje. Maleństwo bardzo chciało żyć - wcinało za dwoje, a przy dotyku od razu mruczało rozkochując każdego człowieka. Rozpoczęliśmy poszukiwania domu dla kruszynki i taki znalazł się u Pani Agnieszki i jej rodziny, którzy przyjechali po naszą dziewczynkę z Poznania. Trzymamy kciuki za zdrowie maleństwa i za domek.

480. Bianka

Historia Bianki - głuchej kociej seniorki z okolic Szczecina jest bardzo wzruszająca. Koteczka koczowała pod kościołem, gdzie nie była mile widziana, a najczęściej przeganiano ją  z miejsca bytowania. Gdy znalazła ją dobra dusza, poprosiła proboszcza o możliwość postawienia budki na terenie parafii zobowiązując się do regularnego dokarmiania i dbania o kotkę. Niestety nie było zgody na takie działania i Justyna zgłosiła się od mnie z błaganiem o pomoc. Ewa skontaktowała Justynę z Kasią mieszkającą w Szczecinie, która pomaga kotom bezdomnym i gdy podjęto działania zmierzające do znalezienia kotce domu tymczasowgo, zdecydowałam, że Bianka trafi za moje drzwi. Justyna zobowiązała się przywieźć kotkę do Wrocławia, co też uczyniła. Podczas wizyty weterynaryjnej kotka dała wszystkim popalić. Ta na co dzień łagodna babuleńka w gabinecie zmienia się w lwa walczącego o życie. Uniemożliwiło to niestety wykonanie szczegółowych badań, ale testy krwi wykazały problemy z trzustką, co u kota starego i bezdomnego nie dziwi. W chwili obecnej koteczka dochodzi do siebie - je, śpi i odpoczywa. Miejmy nadzieję, że odpowiednio dobrana dieta pozwoli na cofnięcie się objawów chorobowych i da naszej babci jeszcze kilka ładnych lat życia. Koteczka jest cudowna, spokojna, mrucząca przy dotyku. Potrzeba nam cudu na miarę Czapka czy Czesława, osoby, która pokocha ją całym sercem i zapewni dobrą starość. Już dość się tułała wśród nieprzychylnych ludzi. Czas jej to wynagrodzić. 
__
 
Nie miałam wielkich nadziei, że po Biankę ustawi się kolejka chętnych. Z tego powodu szczerze przedstawiłam sytuację  jeśli nie znajdzie się osoba, która pokocha naszą babunię, zostanie ona Za Moimi Drzwiami, pomimo moich białaczkowych rezydentek. Nie było to rozwiązanie idealne, ale siedzieć wiecznie zamknięta w pokoju nie może. Ku mojemu zaskoczeniu i ogromnej radości znalazły się osoby gotowe dać dom Biance i zapewnić jej godną starość. Spośród chętnych wybrałam Panią...., która ma doświadczenie w opiece nad zwierzętami starymi i schorowanymi oraz warunki do przeprowadzenia dokocenia z zachowaniem izolacji. Po zabiegu sanacji, który był niezbędny ze względu na cierpienie jakie chore zęby przysparzały kotce, Bianka pojechała do swojego własnego domu do Kielc. Koteczka spokojnie przespała całą drogę, a pierwsze wieści z domu RADUJĄ serce. Koteczka spokojnie przyjęła zmianę miejsca i bardzo szybko zaprzyjaźniła się z rezydentkami. I tak na ostatnie lata życia Bianeczka trafiła do domu, w którym nie zabraknie jej miłości, czułości, a miseczka zawsze będzie pełna. Historia Bianeczki pokazuje, że #magiazmd działa.
481. Żulianek



482. Żanetka

Żulianek i Żanetka to kocie rodzeństwo wieku ok. 3 miesięcy, które zostało odłowione przez Luizę i przekazane pod skrzydła ZMD. Koteczki o zajęczej urodzie od razu chwytały za serce. Wystraszone, nie wykazywały najmniejszej agresji toteż postanowiłam od razu szukać im domu. Lepiej by takie strachulce oswajały się już na swoim. Po Żanetkę zgłosiła się Pani Joanna, która już wcześniej zabiegała o kotka, ale tak się złożyło, że Polinka i Zolinka znalazły wspólny dom. Żanetka w swoim nowym domu będzie miała kocie starsze rodzeństwo. Gdy już się martwiłam, że Żulianek zostanie sam w kocim pokoju zgłosiła się cudowna, empatyczna Pani, której serce zabiło dla naszego chłopaka. W swoim domu Żulianek ma ludzkiego brata więc nie będzie się nudził. Powodzenia kociaki i nowe domki!



483. Żorż
Historia Żorżyka za moimi drzwiami jest nie tylko niesamowita, ale też bardzo krótka. Chłopak nie spędził w kocim pokoju nawet 24h. To druga najszybsza adopcja, jaka się wydarzyła w ZMD. Pierwszym kotem, który wpadł i wypadł z kociego pokoju był Wtorek w 2018, którego historia jest prawie identyczna, jak naszego dzisiejszego bohatera. Żorżyk został znaleziony wiszący na płocie w szczelnie zamkniętej reklamówce z puszką jedzenia, legowiskiem i obrożą przeciw pchłom na szyi. To cud, że koteczek nie udusił się ze smrodu i braku powietrza. Dobre dusze, które go znalazły i przekazały pod moje skrzydła sobotniego popołudnia, już w niedzielę rano dzwoniły z informacją, że kotka pokochały i żyć bez niego nie mogą. Okazało się, że po oddaniu Żorżyka w domu zrobiło się pusto. I tak oto Żorżyk pojechał po nowe życie do osób, które mu je uratowały. Dużo szczęścia życzymy nowym opiekunom i Żorżykowi, który dwukrotnie wygrał w totka. 

484. Calineczka

Calineczka Mgiełka to przepięknej urody kociątko, które zostało znalezione za pewnym warsztatem wiszące na bluszczu, który okazał się różą. Nie wiadomo skąd się tam wzięła, bo ani mamy, ani rodzeństwa nigdzie nie można było znaleźć. Kruszynka dopiero stawała się samodzielna i jestem przekonana, że po raz pierwszy swój stały posiłek zjadła właśnie za moimi drzwiami. Biało-bura dziewczynka z różowym noseczkiem podbiła serca wielu osób. W ciągu kilku chwil po jej przedstawieniu propozycje domu posypały się, jak z rękawa, ale Calineczka trafiła do domu szytego na jej miarę.  Pani Beata oszalała na jej punkcie i kiedy usłyszała, że martwię się, że malutka siedzi w klatce i płakunia, wsiadła w samochód i przyjechała po swoje maleństwo z... Łodzi! Pani Beata ma doświadczenie z takimi maluchami, bardzo dobre warunki i już czaiła się na Carmen, ale tę zwinęła jej spod nosa pani Agnieszka. Widocznie pani Beacie była pisana Calineczka. Szczęścia, kochani! Ta Calineczka to ósmy cud świata, mądra, odważna, kochana, prześliczna! Pani Beata i jej rodzina mają już dwa 1,5 - roczne kociaki (chłopaka i dziewczynę), wzięte z fundacji dla zwierząt. Kotki wychowywały się w większej grupie i są bardzo przyjazne w stosunku do innych kotów. Prócz kotów mają również sunię kundelkę wziętą ze schroniska, która także w pełni akceptuje kociaki. W takim domu MUSI być dobrze. 

485. Żulietta

Żulietta, mama Żuliana i Żanetki została odłowiona na zabieg kastracji. Uznałam, że jeśli kotka wykaże choć minimum szans na udomowienie, po zabiegu zostanie za moimi drzwiami aż będzie gotowa do adopcji. Od samego początku kotka była przerażona i nie rokowała na kota domowego. Nauczona doświadczeniem wiem, że w takim przypadku najlepiej zwrócić jej wolność. Po kastracji i rekonwalescencji, kocia dziewczyna wróciła na działki, gdzie będzie doglądana i dokarmiana. Czasem jest to jedyne, co możemy dla kota zrobić - zapobiec kolejnym ciążą. 

486. Dyzio

Zaraz, gdy Calineczka/Frania pojechała do swojego domu, w tym samym miejscu, na tym samym bluszcz znaleziono jej braciszka Dyzia. Chłopak z wyglądu przypominał Wzorki i bardzo szybko rozkochał w sobie zwierzolubną rodzinę. Koteczek już na drugi dzień po zawitaniu za moje drzwi pojechał do swojego domu. Trzymamy kciuki za kociaka i jego nową rodzinkę.

487.  Celinka

Celinka to kolejne kocie maleństwo znaleziona wraz z bratem na działkach. Kocurek natychmiast znalazł domek, a dziewczyneczka trafiła za moje drzwi. Gdy przekroczyła próg kociego pokoju liczyła sobie 4 tygodnie  była już w pełni samodzielna - jadła stały pokarm, załatwiała się do kuwetki i bawiła się licznymi zabawkami. Od samego początku wykazywała się rezolutnością i niezwykłą urodą łamała serca od pierwszego wejrzenia. Celinka rozkochała w sobie dwoje młodych ludzi, którzy zapewnią jej miłość i właściwą opiekę. Powodzenia maluchu!

488. Cezik 489. Cysia

Cezik i Cysia i to kocie rodzeństwo znalezione na jednym z wrocławskich osiedli. Przepiękne kotki o aksamitnym dłuższym futerku ewidentnie mieszane z kotem syberyjskim lub norweskim leśnym, o czym świadczy ich charakterystyczne umaszczenie. Z tego samego miejsca pochodziły sławetne Sówki więc pewnie kręci się tam jakiś niekastrowany kocur rasowy. Koteczki z chwili znalezienia miały ok. 6 tygodni i były w pełni samodzielne. Jak to przy kotach w typie rasy, na dom długo nie czekały. Już po kilku dniach zgłosili się od mnie młodzi ludzie, którzy zdecydowali się na adopcję dwupaku. Nie mam wątpliwości, że Cesia i Cezik dadzą im wiele radości. To niesamowite kotki. 




490. Karol Wielki

Historia Króla Karola Wielkiego jest wprost NIESAMOWITA. Kocur został zauważony przez naszą Kasię (tę samą, która uratowała Bazylka) na parkingu przy drodze szybkiego ruchu, 90 km od jej miejsca zamieszkania. Skąd się tam wziął, nikt nie wie. Któregoś dnia się pojawił i został. Kotek na pewno znał człowieka ponieważ nad jedzenie przedkładał mizianie i od razu się Kasi na kolana wpakował. Z wywiadu przeprowadzonego wśród kierowców tirów i pracowników stacji wynikało, że kotek włóczył się po parkingu wyraźnie kogoś szukając, a noce spędzał na kołach samochodów by się ogrzać. Serce Kasi rozbiło się na milion kawałków bo zabrać biedaka nie mogła, a pozostawienie go w takim miejscu oznaczało szybką śmierć. Całą historię Kasia opowiedziała Ewie, która nieśmiało zapytała mnie, czy przyjmę Karola. Zgodziłam się i już następnego dnia Kasia zgarnęła chłopaka do kliniki, w której przeprowadzono wszelkie badania oraz zabieg kastracji, a wiek kocura został oszacowany na ok. 7 lat. W sobotnie popołudnie Karol zamieszkał w kocim pokoju i zgodnie z przewidywaniami okazał się miziakiem nad miziakami, a wypuszczony z kontenerka strzelał od razu baranki. Niezrażony 400 km podróżą zjadł kolację i od razu powrócił do tego, co lubi najbardziej  miziania się z człowiekiem. Karol, pomimo ewidentnego wychudzenia, okazał się kotem wielkim. Ku mojemu zaskoczeniu, kot rozkochał w sobie wiele osób i propozycje domów posypały się od chwili opublikowania pierwszego filmiku. Wśród nich znalazła się Grażynka, którą znam osobiście i która hojnie wspiera działania ZMD. Nie miałam wątpliwości, że jest NAJLEPSZĄ osobą dla Karolka. Już w niedzielę rano Karol pojechał do swojego WŁASNEGO domu, gdzie będzie kochany i rozpieszczany. Trzymajmy kciuki za dogadanie się chłopaka z dwoma kocimi rezydentami. I tak oto zdarzył się kolejny CUD Za Moimi Drzwiami. #magiazmd działa.

491. Majorka 

492. Minorka

493. Cyprianek

Majorka, MInorka i Cyprianek to dzieci wiejskiej kotki, o które nikt nie dbał.  Niechciane, nikomu niepotrzebne bez możliwości wstępu do domu żyły w kurniku. Nad ich losem zlitowała się Pani Iwona, która nie potrafiła przejść obojętnie nad tymi biedami. Ubłagała gospodarza by oddał kociaki i poszukała dla nich pomocy. Tak cała trójka trafiła za moje drzwi. Koteczki od samego początku były proludzkie i bardzo miziaste, a przy dotyku włączały traktorek. Niestety ich życie wewnętrzne było tak bogate, że po zabiegu odrobaczenia kotki pochorowały się. Prawdopodobnie umierające robale zatruły ich młodziutkie organizmy. Kotki karmione do tej pory zlewkami i chlebem były podatn na problemy gastryczne. Na szczęście codzienne kroplówki i leki pomogły i kotki stanęły na łapki ku mojej ogromnej radości. Majorka i Cyprianek znalazły cudowny wspólny dom w Tychach, a Minorka pojechała do domu, w którym ma dwóch ludzkich braci, którzy obiecali mi zajmować się kocią dziewczynką i dbać o nią każdego dnia. W chwili obecnej kotki aklimatyzują się w swoich domach, a my trzymamy za nich kciuki.
 
 494. Karol Mały

Karol Mały to kolejna kocia znajdą, która trafiła Za Moje Drzwi dzięki zwierzolubnej duszy, której nie był obojętny los bezdomnego kocurka. Od samego początku okazał się świetnym kotkiem - wesołym, pięknie korzystającym z kuwety i bardzo towarzyskim. Wprost idealny na dokocenie. Od pierwszej chwili zakochała się w nim Pani..., która poszukiwała towarzysza dla swojego młodego kocurka. I tak oto, chłopak po dwóch dniach w kocim pokoju pojechał na swoje. Powodzenia.
i... wrócił z adopcji kolejnego dnia.
_____
Historia Karola Wielkiego i Karola Małego jest niezwykła ponieważ zbieg najróżniejszych wydarzeń połączył ich losy na zawsze.
Karol Wielki został zauważony przez naszą Kasię (tę samą, która uratowała Bazylka) na parkingu przy drodze szybkiego ruchu, 90 km od jej miejsca zamieszkania. Skąd się tam wziął, nikt nie wie. Któregoś dnia się pojawił i został. Kotek na pewno znał człowieka ponieważ nad jedzenie przedkładał mizianie i od razu się Kasi na kolana wpakował. Z wywiadu przeprowadzonego wśród kierowców tirów i pracowników stacji wynikało, że kotek włóczył się po parkingu wyraźnie kogoś szukając, a noce spędzał na kołach samochodów by się ogrzać. Serce Kasi rozbiło się na milion kawałków bo zabrać biedaka nie mogła, a pozostawienie go w takim miejscu oznaczało szybką śmierć. Całą historię Kasia opowiedziała Ewie, która nieśmiało zapytała mnie, czy przyjmę Karola. Zgodziłam się i już następnego dnia Kasia zgarnęła chłopaka do kliniki, w której przeprowadzono wszelkie badania oraz zabieg kastracji, a wiek kocura został oszacowany na ok. 7 lat. W sobotnie popołudnie Karol zamieszkał w kocim pokoju i zgodnie z przewidywaniami okazał się miziakiem nad miziakami, a wypuszczony z kontenerka strzelał od razu baranki. Niezrażony 400 km podróżą zjadł kolację i od razu powrócił do tego, co lubi najbardziej  miziania się z człowiekiem. Karol, pomimo ewidentnego wychudzenia, okazał się kotem wielkim. Ku mojemu zaskoczeniu, kot rozkochał w sobie wiele osób i propozycje domów posypały się od chwili opublikowania pierwszego filmiku. Wśród nich znalazła się Grażynka, którą znam osobiście i która hojnie wspiera działania ZMD, toteż Karol Wielki zamieszkał u niej wraz z dwoma rezydentami. Niestety już pierwszy tydzień jego pobytu w nowym domu pokazał, że nie będzie to szczęśliwe zakończenie i Karol Wielki wrócił do kociego pokoju. CDN.
Karol Mały to kolejna kocia znajdą, która trafiła Za Moje Drzwi dzięki zwierzolubnej duszy, której nie był obojętny los bezdomnego kocurka. Od samego początku okazał się świetnym kotkiem - wesołym, pięknie korzystającym z kuwety i bardzo towarzyskim. Wprost idealny na dokocenie. Karolek Mały bardzo szybko otrzymał propozycję domu wraz z młodym kocurkiem. Propozycja wydawała się dobra i Karol Mały szybko zmienił adres. Niestety i jego historia pierwszej adopcji zakończyła się powrotem za moje drzwi.
I tak oto Karole w jednym czasie wróciły do mnie i, jak się okazało, całkiem dobrze dogadały się ze sobą w kocim pokoju. Z czasem ich przyjaźń się umocniła i zapadła decyzja, że kocurki poszukają wspólnego domu. Przez długi czas propozycja nie nadchodziła, aż któregoś dnia napisała do mnie Asia, znana i lubiana członkini Społeczności ZMD, która będąc już personelem jednego kota Pucka - zwanego Hrabim, zapragnęła dać dom naszym chłopakom. Po wszelkich przygotowaniach Karole wyruszyły w długą podróż do Holandii, gdzie czekała na nich ich nowa opiekunka. W chwili obecnej trwa socjalizacja z rezydentem więc trzymajcie kciuki :).

495. 496. Igiełki: Ivi i Iga

Dwa czarno-białe kociaki, które ganiały po wsi samopas, a ich rodzeństwo zginęło pod kołami samochodów. Trafiły do mnie w poszukiwaniu dobrego życia. Cudownie się zaaklimatyzowały, zaprzyjaźniły się z Karolami i odwiedzały ich ich pokoju. Po tygodniu znalazły wspólny domek u Małgosi i jej partnera, co jest naszą wielką radością! Ich losy możemy śledzić na grupie Za Waszymi Drzwiami.
Historię tych niezwykłych kotków najlepiej przedstawia tekst Grażyny Ewy Smyk
W pewnej wsi pod Strzelinem mieszkały przy drodze kotki, jak małe kotki biegają, to widok jest zawsze słodki. Tutaj wcale nie było wesoło z tymi kotkami, bo całe rodzeństwo (prócz dwójki) zginęło pod kołami. Ta dwójka u Sylwii sąsiadów ponad tydzień mieszkała i nawet odpchlona, odrobaczona przez tych ludzi została. Lecz Sylwia postanowiła je zabrać, do Gosi dostarczyła, a Gosia w drugim pokoju (tym Syna), je umieściła. To wtedy trzeba było eksmitować Karolka Małego i umieścić w klatce, niestety w pokoju Karola Wielkiego. Kotki były prześliczne (jak krówka czarno- biała), kocurek od razu miziasty, a kotka trochę się bała. Ale magia Małgosi przecież służy do tego, że nawet z kociego dzikuska zrobi nakolankowego. Kotka nazwano Iwo, imieniem Iga zaś kicię, razem po prostu Igiełki - zaczęły tak nowe życie. W drzwiach Gosia dała siatkę (Karole ich odwiedzały), by w taki oto sposób do siebie się przyzwyczajały. Czarowała je głosem, kiedy do nich chodziła, aż dwudziestego czwartego listopada dzień drzwi otwartych zrobiła. Kotki się świetnie bawiły i razem mocno szalały, tylko Karola Wielkiego na tronie podziwiały. On leżąc na ulubionym drapaku znosił wygłupy maluchów, tą akceptacją bez agresji, podnosił Gosię na duchu. Tak było poprzez dni kilka, aż piękno Igiełek dojrzeli, ludzie obserwujący i adoptować je chcieli. Więc dwudziestego ósmego listopada Karole Igiełki żegnały i kotki razem w sobotę, do domku pojechały. Przysłały już nawet zdjęcia jak to się dobrze czują i mocno w siebie wtulone, drapaczek okupują. Żyjcie długo, radośnie! I wieści przysyłać macie! Bo chcemy znać regularnie, jak pięknie dorastacie. ❤️❤️ 

497. Indira (Bianka)

To naprawdę dość niesłychana, że tak niezwykła kotka trafiła za moje drzwi – do domu tymczasowego. Jej historia nie jest do końca znana, w każdym razie przybłąkała się do pewnych ludzi na wsi i tam okociła się gdzieś w stodole, jednak jej dzieci nigdy nikt nie znalazł. Może urodziły się martwe, a może nie przeżyły. Ci dobrzy ludzie zaopiekowali się koteczką, poddali ją zabiegowi kastracji, ale nie mogli jej sobie zostawić, więc poprosili o pomoc. Kicia szybko znalazła domek - u Pauli, naszej nadwornej fotografki. Paula ma już jednego kota zza moich drzwi – kotkę Filiżankę. Oby się dziewczyny dogadały!

498. Agatka

Historia Agatki jest NIESAMOWITA pod wieloma względami. Zarówno jej droga za moje drzwi, jak i NIEZWYKŁY charakter samej koteczki i jej wygląd na długo zapadną w naszej pamięci. Agatka to młoda ok. ośmiomiesięczna koteczka, którą na parkingu przy autostradzie wypatrzyła Mariola. Kotka miała tam budkę i była dokarmiana przez pracowników stacji, ale to nie miejsce dla żadnego kota, a już na pewno takiego, który kocha człowieka. Kotka wyglądała na ciężarną dlatego Mariola umówiła ją na kastrację aborcyjną jeszcze zanim napisała do mnie. Podjęłyśmy decyzję, że po zabiegu kocia dziewczyna trafi do mnie. I tak oto zaczęła się przygoda Agatki, którą z Mińska Mazowieckiego do Warszawy przywiozła Mariola, a z Warszawy do Wrocławia Magda. W piątek wieczorem Agatka zawitała za moje drzwi i od razu pokazała swój niezwykły charakter. To bardzo spokojna i miła kotka, kochająca człowieka. Przy dotyku od razu mruczy., uwielbia pieszczoty. Aż trudno uwierzyć, że sama z siebie wylądowała przy autostradzie. Cechą charakterystyczną koteczki są wywinięte uszy, które dodają jej tylko uroku. Lekarz podejrzewał, że to działanie słońca. Jako Społeczność dywagowaliśmy, co może być powodem, gdy z dnia na dzień uszy Agatki zaczęły się prostować. Cudowny charakter koteczki i jej urok osobisty sprawił, że zakochała się w niej Pani Krysia, która dwa lata wcześniej straciła ukochaną kotkę. Już pierwsza wiadomość napisana do mnie przez Panią Krysię świadczyła o jej ogromnym sercu dla zwierząt, a rozmowa tylko to potwierdziła. Pani Krysia przyjechała pod wybrankę swojego serca aż z Bydgoszczy, Nie mam wątpliwości, że Agatka będzie miała cudowne życie wśród ludzi, którzy będą ją kochać i przychylić jej nieba. Powodzenia NIEZWYKŁA kocia dziewczyno, która dałaś nam tyle radości, powodzenia nowy DOMKU!


499. Profesor Miodek

Profesor Miodek to młody kocurek, którego na podwrocławskich terenach wiejskich wypatrzyła Asia (ta sama, która przywiozła do mnie ciężarną Zorkę). Chłopak o niezwykle przystojnej rudo-białej urodzie okazał się także miziakiem kochającym człowieka i spragnionym kontaktu z nim. Skąd się wziął i jaka jest jego historia tego już się zapewne nie dowiemy, ale przewidzieć możemy dalsze losy tego wdzięcznego pieszczocha. Kocurka bardzo szybko wypatrzyła i pokochała Patrycja, która zdecydowała się dać mu dom. Jeszcze Za Moimi Drzwiami kocurek przeszedł zabieg kastracji i został troszkę odkarmiony. Przy badaniach krwi wykryto kocią białaczkę, co spowodowało obawy o dalsze losy jego adopcji. Patrycja jednak niezrażona wynikiem przyjęła Miodka pod swój dach. Na szczęście wyniki badań PCR wykluczyły nosicielstwo wirusa, a nam wszystkim kamień spadł z serca. W chwili obecnej kocurek aklimatyzuje się a swoim i buduje relację ze swoją opiekunką. Trzymamy za  nich kciuki!
 
 500. Ptyś

 Historię niezwykłego TRIO (Ptyś, Buźka i Całusek) przepięknie opisała Ewa:

Piątego grudnia do Małgosi
kocie TRIO zjechało,
dwa kocurki i kotka
koci raj ujrzało!
Latem na kempingu
letnicy je dokarmiali,
a teraz zostały same,
bo wszyscy wyjechali.
Kotki bardzo ładne
i nieźle podtuczone,
prócz bojaźliwej kici
zupełnie oswojone.
Od razu chciały się bawić,
głaskać się dawały
i tylko usłyszały Gosię,
to do drzwi leciały.
Kotka na razie nie chciała
mieć z nikim do czynienia
albo z szafy, albo spod łóżka
patrzyła od niechcenia.
Kiedy tylko Małgosia
do niej się zbliżała,
kotka syczała na nią
i szybko uciekała.
Największy kocurek był cudny
(w typie Karola Wielkiego)
ślicznie umaszczony, mięciutki,
tylko kochać jego.
Konkurs na imiona
był zaraz rozpisany
i kocurek PTYSIEM
został wnet nazwany.
Ptyś ósmego grudnia
został wykastrowany
I pod kątem chorób
także przebadany.
Był zupełnie zdrowy,
spokojnie czekał sobie,
kiedy zawróci w głowie
jakiejś dobrej osobie.
Więc szybko zaklepała go
Pani Agnieszka,
która jeden przystanek dalej
od Małgosi mieszka.
Dwa razy jej się nie udało,
(nie chciała rozbijać dwupaku),
więc szybko zadziałała
przy tym cudnym chłopaku.
Dziesiątego grudnia
do siebie go zabrała
i nie Ptysiem, a Tymkiem
będzie nazywała.
Pani Agnieszko i Ptysiu
mocno się kochajcie,
a także fajne wiadomości
do nas przysyłajcie. 

501. Całusek

Całusek rozkochał w sobie Monikę, która już miała kotka zza moich drzwi - Cukierka, a która nie wahając się wsiadła w samochód i po niego przyjechała. W chwili obecnej trwa proces dokacania z zachowaniem zasad izolacji i miejmy nadzieję, że wszystko się poukłada, a chłopaki się pokochają.
PS. Pokochali się!!! :)

502. Buźka

Buźka (która okazała się Buziakiem) najdłużej zamieszkiwała koci pokój. Z powodu przeziębienia kocurek (wtedy jako kotka) najpóźniej trafił na zabieg kastracji, podczas którego okazało się, że jest wnętrem. Kocurek długi czas był nieprzejednany i każdorazowo na mnie syczał. Nie wykazywał przy tym ani grama agresji dlatego nie traciłam wiary w jego postępy. Za Moimi Drzwiami Buziak przeżył chwilę grozy, gdy zaraz po zabiegu zapadł na straszną chorobę, której nazwy nawet nie wymawiam. Gdy moje serce pogrążyło się w rozpaczy Buziak cudownie ozdrowiał. :) Buziak od początku był kotem towarzyskim, świetnie dogadującym się z innymi tymczasowymi rezydentami, a więc miałam nadzieję, że rozkocha w sobie kogoś, kto już ma kociego towarzysza. Ku mojej wielkiej radości tak się właśnie stało: w Buziaku zakochała się Pani Dorota, która w domu ma już jednego młodego kocurka i w taki oto sposób Buziak stał się Gdańszczaninem. Trzymajmy kciuki za adaptację tego jeszcze nie do końca przekonanego do ludzi kocurka.

503. Groszek (u Sylwii)


504. Boski

Boski to kocie dziecko dzikiej kotki. Dwumiesięczny kocurek koczował na klatce schodowej jednej z jeleniogórskich kamienic. Kociątko było dokarmiane przez ludzi, ale zimna klatka to nie miejsce dla malucha. Zlitował się nad nim jeden pan i poprosił fundację o zamieszczenie prośby o dom na FB. Ogłoszenie to zobaczyła nasza Ewa, której serce zabiło mocniej (co nie dziwi zważywszy na umaszczenie kocurka) i która poprosiła mnie o przyjęcie kotka. W związku z dużą liczbą kocich podopiecznych ustaliłyśmy, że po odrobaczeniu, odpchleniu i testach maluch trafi do niej, jako pierwszy tymczasowy podopieczny (aha, tymczasowy :)). Wszystko ustaliłyśmy, a pan odstawił maleństwo za moje drzwi. Od samego początku kocurek dał się poznać jako miziak nad miziakami. Był tak spragniony kontaktu z człowiekiem i pieszczot, że nie odstępował mnie na krok. Pozostawiony sam płakał w niebogłosy. Serce pękało. Jak to się stało, że nikt z mieszkańców wspomnianej kamienicy nie przygarnął kocurka, naprawdę nie wiem. W związku z przeprowadzeniem wszelkich testów i potwierdzeniem dobrego stanu zdrowia, zabrałam Boskiego do kociego pokoju z Całuskiem i Buźką. Początkowo kocurek wydawał się nie śmiały, ale bardzo szybko pokazał swoje prawdziwe oblicze. To wulkan energii, który niczego i nikogo się nie boi. Strach było zostawić go z pozostałą dwójką. Gdy już Boski miał zmienić tymczasowy adres zamieszkania, zgłosili się Państwo, którzy zapragnęli dać mu dom stały. Państwo kochają koty, mają zabezpieczony balkon i nie miałam wątpliwości, że Boski będzie miał u nich wspaniałe warunki. W swoim nowym domu kotek ma starszego brata i trzymajmy kciuki za powodzenie procesu dokacania. 

505. Rudolf

💖 RUDOLF 💖
Gdy do Gosi, do Wrocławia
Rudolfika przywiał los,
Miał ten kot w bagażu swoim
Pewnie znojów wielki trzos.
O przeszłości swej nie powie;
Może wolnym kotem był ?
Więc początki były trudne,
bo tęsknotę w sercu krył.
Ta tęsknota to sprawiała,
Że nocami patrzył w dal...
Swoim płaczem informował,
Że mu czegoś bardzo żal...
Lecz od razu, od przybycia,
Serca nam przebojem skradł
a więc każdy, kto go widział,
Z jego przemian tak był rad!
Bo przemiana przeogromna
W kocie tym zadziała się :
Z każdym dniem się uspokajał
I otwierał bardziej się !!!
Łagodnością swoją Gosia
Przełamała lęki, strachy .
Kot wypiękniał, wydostojniał-
Budząc w nas wciąż ochy,achy!
Kontaktowy jest z człowiekiem,
Z „braćmi” także żyje w zgodzie.
Jest prześliczny, tak łagodny!!!
Nastrój zawsze ma pogodny!!!
W dom swój wniesie kocią mądrość
Wnet wypełni go radością .
A więc domku już decyduj!!!
To najlepszy w świecie wybór!!!
 
506. 507. Pentliczek i Entliczek

Pentliczek i Entliczek to dzieci miasta. Żyły na terenie przemysłowym, spały w oponach, ale na szczęście miały opiekę Magdy, która je karmiła i oswajała. Na koniec złapała i przywiozła do mnie, aby znalazły prawdziwy dom. Kotki pięknie się oswajały, trochę chorowały i pokazały swoje charaktery. Pentliczek to przyjaciel wszystkich, cudny, kochany kot! Entliczek to delikatny chłopczyk, mruczący pod głaszczącą ręką. Zamieszkały po prawie miesiącu pobytu w ZMD u pani Moniki i jej rodzinki. Szczęścia!

4 komentarze:

Fajnie, że piszesz! Pisz, komentuj, daj znak, że jesteś!
Dobrej energii nigdy za wiele. :)