Strony

środa, 29 marca 2017

To ja - Toya!


Oto ona w całej swojej osiemnastokilowej okazałości.

Nie sposób nie opowiedzieć tu historii Toi, suczki znalezionej w Strzelinie i mimo intensywnych poszukiwań właściciela wciąż bezdomnej, a więc zagrożonej wywozem do schroniska o nie najlepszej sławie. Toyą, która nazywała się wtedy "roboczo"... Kicia, opiekowała się niezastąpiona Joanna Waś ze Strzelina. My też, tzn. ja i fundacja Pręgowane i Skrzydlate wzięliśmy małą pod opiekę, aby ją przygotować do adopcji, czyli zapewnić jej kastrację, szczepienia itp. Możliwe, że dzięki tym zabiegom, a może wcale nie,  Toya została wypatrzona przez naszą koleżankę blogową, znaną doskonale w naszym przyjacielskim kręgu - Anię z http://swiattodzungla.blogspot.com/. Nie była to taka prosta miłość, bo Ania mieszka 650 km stąd, w Niemczech.
Zanim nastąpił przyjazd po Toyę, Asia z Julią opiekowały się Kicią rewelacyjnie. Socjalizowały ją z kotami, z innymi psami, nauczyły spacerować, no i dały jej wiele serca i miłości.
Ale cóż, taki los tymczasowych opiekunek - nadszedł w końcu czas rozstania...

Ania z mężem Piotrem zagościli przez chwilę Za Moimi Drzwiami, by następnego dnia rano poznać swoją córeczkę. I o tym właśnie jest dzisiejsza minifotorelacja.

Pierwszy dotyk! To mój pies... - pewnie myśli Ania. 

Anka przymierza się, by uściskać Asię, a Toya chyba jej broni. :)

Uściskajmy się, Asiu, dziękuję ci!! - Ania cała wzruszona przytula jedną z opiekunek Kici.

Wzruszenie...

I druga opiekunka - Julia, 

ląduje w objęciach!

A Toya lubi takie uściski. Towarzyska psinka. 

No to czas oddać smycz jej nowej pani. 



Ten moment nadchodzi i...

I czyż nie tak wygląda SZCZĘŚCIE? 

No to idziemy na spacerek, aby Toya wybiegała się przed długą podróżą. 






Co za psina! Urocza!

Toya, co to za rasa?


Wracamy do domku. 
Julia ze łzami w oczach żegna się z suczką, którą pokochała...

A Toyeczka czaruje tymi swoimi poczciwymi oczyskami.
Jeszcze na fejsa trzeba koniecznie wrzucić zdjęcie - dla koleżanek, co czekają na relację!



A Toya to urodzona modelka!


Nawet ja zdążyłam ją pokochać! I całowałam tę śliczną mordeczkę!

No i ostatnie pamiątkowe zdjęcie. 

Asia z Julią cieszą się, że ich podopieczna znalazła dom. Miesiąc się nią zajmowały.
Można w tym czasie oddać całkiem serce...

Kwiaty i  owacje dla wszystkich!
W tej opowieści najważniejsze jest to, że kolejny piesek znalazł doskonały dom!
Losy Toi będziemy mogli śledzić na blogu Ani: http://swiattodzungla.blogspot.com/

A tu: http://swiattodzungla.blogspot.com/2017/03/toya-dla-tych-bez-fb.html
i tu: http://swiattodzungla.blogspot.com/2017/03/toya-relacji-ciag-dalszy.html
widać, jak piesek odnalazł się po zjawieniu się w swoim domku.

W związku z tą wizytą mam jeszcze jeden post do napisania. Następnym razem!

Miłego dzionka! :)

PODPIS



24 komentarze:

  1. Takie relacje są okruchami dobra w tym porąbanym świecie :)
    Toya ma niesamowitą mimikę pyszczka i chyba nie zdaje sobie sprawy, ile radości i wzruszeń wniosła w życie tylu osób :)) Również tych, którzy czekali na relacje fejsowo - blogowe :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie byłam ostatnio tak całkiem na bieżąco, cieszę się z tej relacji:) Psinka faktycznie urocza, fajnie, że Panterka ją zaadoptowała:)))
    PS.1. Mam takie same tulipany - dostałam od syna przed jego wyjazdem:)
    PS.2. Napiszę mejla.
    PS.3. Czyżbym była druga?

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja trzecia, to jeszcze podium :-) Toya jest cudownym pieskiem. Ten wyraz pyszczka... :-) Teraz muszę iść ale potem jeszcze wpadnę :-*

    OdpowiedzUsuń
  4. Cieszę się szczęściem Toyi, Pantery i męża Pantery. Fajnie, że się odnaleźli!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ile radości dla wszystkich Zwierzolubnych dała ta/każda/adopcja.
    Wszystkiego dobrego dla wszystkich zaangażowanych w akcję"Toya":)

    OdpowiedzUsuń
  6. To z pewnością bokserka musi być. No dobra, trochę wymieszana, ale tym samym jeszcze lepsza.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ach, nie znudziłabym się wcale, czytając co dzień tylko takie happyendziaste opowieści zwierzęco-ludziowe!
    Galia Anonimia

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam takie relacje, ciepło się na sercu robi.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nooo, fajnie mamy, co nie? Dzisiaj chlop moj ugotowal sobie boczek od tesciowej i zostawil do wystygniecia na stole. Na chwile sie odwrocil i... pol boczku zniknelo w czelusciach paszczy Toyowej. Zeby jej tylko nie zaszkodzilo :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż wiecie chociaż, że macie psa ;)

      Usuń
    2. No ale zeby po stolach chodzil? Jak jaki kot?

      Usuń
    3. Ona nie musi chodzić. Wystarczy że trochę stanie na paluszkach :-)

      Usuń
    4. Ale wskakuje na stol i nosem zanieczyszcza swiezo umyte szyby. Wrrr...

      Usuń
  10. Coś pięknego. Ale zauważyłaś, jak psy po przejściach mają smutne oczy? One już nigdy nie będę radosne, cios po zdradzie człowieka zostawia okropne ,,znamię" w oczach.
    Pozdrawiam, jesteście Wspaniali przez wielkie W :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Toya farciara, załapała się na wspaniały dom!!!

    OdpowiedzUsuń
  12. Piękne spotkanie.Piękna Toya.I to ona była pisana panterze.Gosia z Jelcza

    OdpowiedzUsuń
  13. Co za ślicznie zmarszczone czółko!Panterko, niech Wam się razem wiedzie jak najlepiej!

    OdpowiedzUsuń
  14. Pantera czekała na swojego Psa. Po tylu podejściach :-) Szczęśliwych wspólnych lat wam życzę.

    OdpowiedzUsuń
  15. Jaka piekna historia, otymizmem napawa, zwierzaczki szczesliwe, ludzie tez!

    OdpowiedzUsuń
  16. Aż się cieplej na duszy zrobiło:)))

    OdpowiedzUsuń
  17. jestem wciąż z Wami, choć tu rzadziej się odzywam, ale zawsze zaglądam :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Ach... cudowna historia i przy okazji takie fajne blogowe spotkanie :)
    Uściski dziewczyny!

    OdpowiedzUsuń

Fajnie, że piszesz! Pisz, komentuj, daj znak, że jesteś!
Dobrej energii nigdy za wiele. :)