Strony

wtorek, 13 grudnia 2016

Urzeczenie Harrisonem

Ten post musi powstać. 
Trzeba opowiedzieć światu, jak wspaniałym pieskiem jest Indianin Dżąś (jak pisze na fejsie Ewa K.).
Obserwuję tego małego od ponad tygodnia - to niedługo, ale ja już dokładnie wszystko o nim wiem. Harrison opowiedział mi o swoim życiu osobiście.
Mówił o długich okresach głodu, gdy za jakimkolwiek zjadliwym kawałkiem pożywienia musiał przemierzać kilometry na swoich krótkich łapkach. To dlatego jego serce jest silne, tak mówi PanWet - od ruchu, ale to też dlatego Harry pochłania jedzenie, nie gryząc, a połykając je w całości, byle szybciej, byle mu nikt go nie zabrał.
Pokazał mi swoje zęby trzonowe całkiem spiłowane od długotrwałego gryzienia czegoś bardzo twardego, pewnie od prób uwolnienia się z łańcucha, przetrzebione zęby przednie i wielki kamień nazębny świadczący o złym odżywianiu i ogólnym zaniedbaniu.
Indiana dał mi dotknąć swojej klatki piersiowej, abym sama poczuła, jak nierówno zrosły mu się żeberka po tym, jak skopał go jakiś łajdak. Poczułam jego ból i skuliłam się pod tym ciosem, naprawdę.


Pokazał mi swoje lekko zamglone oczy, a w nich zobaczyłam morze cierpienia, jakie przeszedł, i ocean tęsknoty za życiem, które znał, i wszystkie niesprawiedliwości, biedy, chłody i głody dręczące przez lata tego małego pieska. I zobaczyłam w nich miłość tak wielką, że nie mieściła się w malutkim siedmiokilogramowym ciałku, próbowała się z niego wydostać i świeciła w nim jak gwiazda. Harrison natychmiast ofiarował mi ją calutką, nie wiedząc, czy zechcę ją przyjąć, dosłownie zalał mnie jej promieniami, aż oślepiona mrugałam i mrugałam, a łzy toczyły się po mojej twarzy.


Indiana mówił dalej i słuchałam jak opowiada o pełnej miseczce, kanapie, na którą mógł wskakiwać, o miłej głaszczącej dłoni, o zachwycie, jaki wzbudzał. Potem już zamilkł - nie mógł dalej, żal za tym, co stracił, nie pozwalał mu snuć swojej opowieści. Nie wiem więc, co się stało, że stał się bezdomny. Dlaczego w wieku dziesięciu lat snuł się po ulicach Strzelina tak osłabiony i wynędzniały, że Asia ze Strzelińskiego Forum dla Zwierząt uznała, że piesek - ten żywy szkielet, nie może chodzić na tylnych łapkach!

Od momentu, gdy trafił Za Moje Drzwi, ja już go kocham.




Chłopak wszedł w nasz dom jak w masło. Najpierw spał, jadł i spał, a potem od razu zajął kanapę. :)
Zakosztował w spacerkach, bardzo je lubi. Może śmiało przemierzać duże odległości. 
Nie podpadł moim dziewczynom, więc tolerują go jak zło konieczne, ale nie są dla niego wrogie. 
Nie naraził się kotom, a wręcz przeciwnie; zaprzyjaźnił z urwipołciem Ptyśką i nawet dał się wciągnąć w gonitwy po domu!


Ze spacerkami nie jest nam najłatwiej. Sytuację ratuje Fikunia, która jako jedyna nie musi być na smyczy. Mika jest niestety nieobliczana w swoim strachu, a Dżąsa jeszcze boję się spuścić, by nie pobiegł w siną dal...
Trzeba więc mieć dwie ręce zajęte smyczami i nie ma z tym jeszcze problemu nad Odrą, ale wieczorem, gdy ciemno i trzeba lawirować wśród ludzi idących chodnikami - wyższa szkoła jazdy. :)
























Nasz Harry na spacerach bryluje, podrywa laski większe od niego pięć razy, przed facetami puszy piórka, ale to ugodowy gość, fajny, sympatyczny kolega!


W domu jest mistrzem wylegiwania się w różnych pozycjach.










Kochaj mnie...






O! Mika z Ptyśką się zaplątała! :)







Harry pod siatkowymi drzwiami kociego pokoju. W dobrym towarzystwie. :)






W oczekiwaniu na jedzonko. 

Podczas zabawy z Ptysią. 




Tu widać, jaki jest malutki. Basia (która przyjechała wraz z Witkiem zabrać Julkę do Łodzi do Kasi) robi mu zdjęcie. 



Niestety takiego podłego życia nie da się pożegnać bezboleśnie. Najtragiczniejszym tego przykładem była nasza nieodżałowana Lotka (Śliweczka). Harrison ma wrażliwy żołądek i on odzywa się co jakiś czas. Dlatego odwiedziliśmy weta. Harry wskoczył do samochodu zaraz po otwarciu drzwi! W gabinecie był wręcz idealny. Nie drgnął nawet przy pobieraniu krwi ani przy bolesnym zastrzyku. 




Po badaniach z radością wróciliśmy do domu. Najważniejsze jest to, że wyniki są dobre. Wątroba i nerki pracują prawidłowo. Mały ma jednak anemię i teraz musi dużo i dobrze jeść, a wszystko będzie dobrze. Te jego niedyspozycje żołądkowe, przez które nawet odmawiał jedzenia. wynikały chyba z tego, że go przekarmiałam, a może i z tego, że kupne jedzenie jest tylko dla zdrowych i młodych. Teraz gotuję mojemu gwiazdorowi ryż z indykiem i mam nadzieję, że to zakończy te nieprzyjemne incydenty (dwa). 





Z pieskiem po przejściach i w takim wieku muszą być jakieś problemy. Ja widzę takie: 

Harrison wciąż musi nosić swoje majteczki (taką opaskę wokół brzuszka) z pieluszką w środku, czyli kawałeczkiem pociętego podkładu lub po prostu damską podpaską. Wciąż zdarza mu się zaznaczyć teren, czyli podnieść nogę i popuścić parę kropli. Majteczki skutecznie uniemożliwiają dewastację domu, no i uczą go, że takie postępowanie nie ma sensu. Czasem zdarza się cały dzień suchy, ale następnego dnia dwa razy muszę wymieniać mu podkład. Dla mnie osobiście takie postępowanie jest zupełnie niekłopotliwe. Jest to kwestia nastawienia się, a może po prostu "matczynej" miłości do tego pieska. W końcu każda mama wymienia swojemu dziecku pieluszkę z radością i nadal je bardzo kocha. :)

Drugi problem to stan zębów Dżąsa. Ma na nich bardzo duży kamień i w związku z tym nie pachnie mu z pyszczka fiołkami. Kamień musi zostać usunięty, ale to nie jest priorytet. Nasz gwiazdor musi dojść do siebie, zaokrąglić się, nabrać siły i myślimy z PanWetem, że zrobimy to za miesiąc. Spokojnie i pomału. Nie śpieszy się, teraz ważne jest dobre karmienie i wiele, wiele miłości. Dzięki Asi ze Strzelińskiego Forum dla Zwierząt Harrisonek dostał wsparcie na konto zaprzyjaźnionej fundacji Pręgowane i Skrzydlate. Nie wiem jeszcze, ile będzie kosztował zabieg, ale wygląda na to, że zebrana kwota powinna wystarczyć. Oczywiście jeśli ktoś z Was chciałby dorzucić grosik do jego utrzymania, to zapraszam, ale już dziś deklaruję, że przyszły dom otrzyma w posagu zebraną kwotę na zabieg czyszczenia kamienia i kastrację. Oczywiście jak zwykle marzę sobie, że Harrison znajdzie kogoś, kto go doceni, kto wytrzyma z jego niefiołkowymi pocałunkami, z wymienianiem mu pieluszki, będzie gotował mu i dogadzał, zakładał ciepły płaszczyk, który przyjechał od Beaty z Niemiec, i po prostu będzie go kochał. 

Ten ktoś nie musi mieć luksusów, nie musi mieć ogrodu, nie musi mieć wielkiego domu, ważne, żeby miał wygodną kanapę, fotel z kocykiem i duże serce. 



Naszego Dżąsa nie można nie kochać, więc na pewno znajdzie się ktoś taki - skrojony na miarę. 



Przybywaj, ktosiu! 

PODPIS





30 komentarzy:

  1. Taka historia tego pieska , jak mojego Gintera..... :(:(:(:( Mam nadzieje, na jak najlepszy domek dla niego:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspanialy.piesek,zycze,zeby.znalazl.kochajacy.domek.i.swego.ukochanego.Pana,pozdrawiam.cieplo

    OdpowiedzUsuń
  3. No i puaczę, jak to często bywa przy Twoich postach(:
    Ostatnio sporo się u mnie wydarzyło, o jednym wydarzeniu możesz poczytać w niedzielnym poście bloga Azyl dla królików. Napiszę mejla, może jeszcze dziś:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie działo się i to niewesoło. Biedne te króliczki, mają chyba gorzej niż koty i psy... Cierpią w milczeniu, nikt ich nie słyszy, nie widzi, a one sa skazane na człowieka w 100%. :(

      Usuń
  4. Och, Gosiu, to ciągle dla mnie niesamowite ile miłości mogą dać zwierzęta. A Harrison daje ją, mimo cierpienia, które go spotkało ze strony ludzi. Ściskam mocno
    Ella-5

    OdpowiedzUsuń
  5. Co mogę napisać? Popłakałam się :( Piesio jest kochany, myślę, że zdaje sobie sprawę z tego, że Jego cierpienia, to już przeszłość. Jednak, na niektórych zdjęciach, w Jego oczkach można zauważyć smutek (może wracają wspomnienia? ) i ślady niewypłakanych łez. Gosiu :) , dzięki....

    OdpowiedzUsuń
  6. Ech.. pisać nie mogę, bo mnie łezy zalewajo :/ Te oczka Dżonsa mówią wszystko :((( i te żebra wystające ech
    Dobrze, ze ma Ciebie i Twój dom
    Wierzę, że znajdzie swoich Człowieków skrojonych na jego miarę ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Małgosiu, pięknie piszesz. Ryczę jak bóbr. Tak, zwierzaki dają tak dużo miłości, że wielką niesprawiedliwością świata jest to jak ludzie potrafią być dla nich bezduszni. W oczkach od wczoraj naszej Daisy też czai się jakiś smuteczek. Mam nadzieję go rozgonić. Już niedługo. Harrisonek cudny.

    OdpowiedzUsuń
  8. Fluid zbiorowy musi zadziałać!
    Kiedy czytam historie takie jak Dżąsa, mam pewność, ze to nie człowiek powinien być panem stworzenia...
    Galia Anonimia

    OdpowiedzUsuń
  9. Ło Bozie jaki on słodki. Normalnie odleciałam. I już bymbrała gdyby nie ciasnota z trzema kotami. Tymczasem przesyłamy z całą rodzinką wielkie serce w dobrej energii i jak się pojawią zasoby to i jakiś grosik dla staruszka z pięknym pysiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Luno, dziękujemy, ale przed świętami nie szalej! Poza tym ogłoszę niedługo gdzie można wpłacać, bo podjęłam współpracę z Olą.

      Usuń
  10. wciąż chudzieńki, trzeba odkarmić to może i mordeczka się ciut wypełni? łapie za serce, to fakt

    OdpowiedzUsuń
  11. Serce pęka, jak się patrzy na te żeberka sterczące :( Mądra, kochana psinka, na pewno znajdzie się Ktoś, kto pokocha te wielkie, piękne oczyska. Ktosiu, nie kryj się, szkoda czasu na bycie oddzielnie !

    OdpowiedzUsuń
  12. Oj, jaka to wciąż kupka nieszczęścia... Te smutne oczyska. Biedny, biedny piesek. Jak dobrze że Ciebie znalazł.

    OdpowiedzUsuń
  13. Widać wszystkie żeberka. Jakiż on chudy i jaki śliczny! A Ty, Gosiu, tak pięknie potrafisz wsłuchiwać się w kocio-psie historie.

    OdpowiedzUsuń
  14. Nigdy tego nie zrozumiem-nie chcesz zwierzaka, to nie bierz. Bo potem takie historie. Harisonek to bezmiar psiej miłości-gdyby nie Reksio,brałabym...Urzekły mnie jego oczy♡

    OdpowiedzUsuń
  15. Gosianko, uwielbiam zaglądać za Twoje Drzwi i nieproszona często wściubiam kinola (a mam co! ;)) ... Dzisiaj serdecznie się poryczałam, Dżons jest cudny, Jego spojrzenie topi serce .... Trzymam za Was kciuki, zostawiam moc serdeczności na progu Drzwi, za którymi mieszka miłość. Wesołych Świąt :)Guśka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło! Dziękuję, Guśka i wzajemnie. :)

      Usuń
    2. oooo, nasze Rude się odezwało? :) podobnego rozmiaru serca macie wypełnione miłością do zwierząt! i podobne emocje Wami targają

      Usuń
  16. Przekochany piesuniek! Niechże już się ten najwspanialszy opiekun i dom pojawi,miłość Harissonka ma zagwarantowaną na tysiąc procent.

    OdpowiedzUsuń
  17. Wzruszający wpis :)... Ale to już standard u Ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Wygrał z najważniejszym zadaniem jakie mają zwierzęta one uczą ludzi współczucia, tak jak rośliny uczą piękna. On może być z siebie zadowolony, uczy i wychodzi mu to wspaniale, tylko tak dalej maleńki a czyjeś serce na zawsze zechce być z Tobą.
    Ptysia to małe coś kocham.

    OdpowiedzUsuń
  19. Ależ w Tobie mnóstwo miłości do tych zwierzaków!
    Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  20. Gosiu, wierzę, że Harrisonek znajdzie swojego człowieka, który pokocha go tak, jak Ty. Wiadomo, że dla szczeniaczków łatwiej jest znaleźć dom, a starszy ma mniejsze szanse. Za Twoje Drzwi już tyle ludzi przyszło, że po Harego też ktoś zapuka. Mocno trzymam kciuki.

    OdpowiedzUsuń
  21. Pieknie napisany post. Harrisonek znajdzie swojego pana, jak go nie kochac, zdjęcia mówia o nim dużo. Na pewno znajdzie sie ktos z wielkim sercem. Z takim przepastnym jak Twoje. Takim pieskom życie dało się we znaki i chociaz będą miały miłość człowieka to ich przeżycia pozostawiły głęboki slad w psychice. Moje pieski, przybłedy , maja swoje psychiczne naleciałości,które po latach nie znikneły. Reksio, owczark olbrzym, boi się podniesionej ręki. Aby go pogłaskac musze odwrócic dłoń. Tak to jest z nimi...
    Jestem częstym gościem odwiedzającym twój ciepły blog, ale nie zostawiam komentarzy. Muszę się poprawic:)
    Życzę szczęśliwych świąt dla Ciebie i Twoich podopiecznych.

    OdpowiedzUsuń
  22. Ależ dobrze jest stworkom u Ciebie w domu i na spacerach nad Odrą:)

    OdpowiedzUsuń

Fajnie, że piszesz! Pisz, komentuj, daj znak, że jesteś!
Dobrej energii nigdy za wiele. :)