Strony

poniedziałek, 4 maja 2015

I że cię nie opuszczę aż do śmierci...

Nie wiem, jak brzmi przysięga po koreańsku, ale myślę, że bardzo podobnie. :)

Trafiła nam się wczoraj nie lada gratka. Szukając kolejnego skansenu do zwiedzenia (że też ten MCO tak bardzo to lubi!), lekko zbłądziliśmy i trafiliśmy do Korea House - miejsca, gdzie odbywają się m.in. śluby. Trwała właśnie ta uroczystość! Mieliśmy szczęście obserwować ją od początku do końca. Było pięknie, bardzo uroczyście, ale też na luzie, z czego już Koreańczyków znamy. Rodzina i część gości obserwowała ceremonię, siedząc na krzesłach na głównym placu, a część zajadała weselny posiłek w sali z widokiem. :)

Ceremonia zaślubin po koreańsku nacechowana jest wieloma znaczeniami. Jeśli ktoś jest ich ciekaw, może poczytać więcej http://swiatodpodszewki.blogspot.kr/2014/03/korean-tourist-organization-traditional.html

Świąteczną atmosferę na początku zapewnił występ czteroosobowego tradycyjnego zespołu mężczyzn tańczących i grających na bębnach: janggo (bęben klepsydra), buk (bęben baryłka), jing (duży gong) i kkwĕnggwari (mały gong). Całość wygląda niezwykle ciekawie i wesoło. 




Do udziału w występie została wylosowana z publiczności jedna z dziewczyn.
Udało jej się złapać i utrzymać kręcący się na kijku talerz. 


Kiedy występ się skończył, obsługa rozpostarła złote kobierce,
pojawił się prowadzący ceremonię,
wręczył panu młodemu drewnianą gęś, która jest symbolem trwałości zawieranego właśnie związku,
by ten podarował ją pannie młodej czekającej w "domu panny młodej", czyli osobnej komnacie. 
Weselny stół stoi na złączonych ze sobą, ale na razie zwiniętych, dwóch tradycyjnych matach,
ugina się od potraw, z których każda ma swoje znaczenie,
a dostatek dla państwa młodych mają zapewnić plastikowe: kogut i kura. 
Panna młoda najwyraźniej zaakceptowała dar w postaci gęsi, ponieważ prowadzona przez dbające o nią asystentki
wyszła ze swojego domu (kiedyś szłaby tak ze swojej wsi)
 z zasłoniętą twarzą
(kiedyś pan młody dopiero po ceremonii zobaczyłby po raz pierwszy twarz swojej żony, i vice versa).
Asystentki cały czas pomagają pannie młodej utrzymać ręce w tak niewygodnej pozycji, 
prowadzą ją, aby symbolicznie obmyła ręce, co symbolizuje oczyszczenie ciała i duszy do ceremonii.
Pan młody musi uczynić to samo. Maty zostały rozwinięte.
Taki wieniec zdobi wejście na "salę ślubną".
Następuje seria ukłonów obojga nowożeńców. Asystentki pomagają ją wykonać pannie młodej,
bo w tym stroju chyba nie byłaby w stanie zrobić tego sama. 
Później nowożeńcy są karmieni i pojeni odpowiednio do tradycji.
Ważne jest to, że piją z tych samych naczyń, naprzemiennie, co ma symbolizować przyszłą harmonię w ich związku. 
Rodzice państwa młodych i goście nie przestają robić zdjęć swoimi komórkami.
Młodzi są już małżeństwem, czas na rozluźnienie atmosfery. 
Zdarza się coś fantastycznego, zupełnie nietradycyjnego, jak myślę. :) Pan młody otrzymuje mikrofon i...
zaczyna śpiewać dla swojej żony romantyczną pieśń!
Na filmie tego nie słychać, ale zrobił to naprawdę pięknie!
Ma chłopak talent. :)

Wszyscy są zachwyceni. Biją brawo. 
Mąż i żona. Coraz więcej jest w Korei związków z miłości,
dawniej większość małżeństw była aranżowana przez rodzinę. 
Na scenę wskakują młodzi; jak się domyślam, to dzieci rodziny i przyjaciół.
Tańczą nowoczesny k-popowy taniec. 
Publiczność nagradza ich gromkimi brawami. :)
Nadchodzi czas na sesję zdjęciową. 
Po raz pierwszy udaje nam się zobaczyć pięknie ubranych w hanboki państwa młodych w całej okazałości
(żuraw na hanboku pana młodego reprezentuje  szczęście i długowieczność).

Cieszę się, że to widziałam. :) 

PODPIS

A wieczorem byliśmy w teatrze Jeongdong na przedstawieniu MISO

Polecam poniższy filmik do oglądnięcia. Coś wspaniałego! Nie jest to część spektaklu, ale można sobie wyrobić zdanie na temat tego, co widzieliśmy. Wyszliśmy absolutnie oczarowani. 


48 komentarzy:

  1. A ten biedny drób tak przez caly czas stoi zwiazany? :))))

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak dobrze zobaczyć taką ceremonię! Świetnie to pokazałaś.

    OdpowiedzUsuń
  3. Coś nadzwyczajnego, że Wam się udało tak sfotografować tak dokładnie całą ceremonię zaślubin. Ale jak oni mogą brać ślub patrząc na mękę zwierzęcia - dla mnie nie do pojęcia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma żadnej męki. To tylko symbole. Atrapy.

      Usuń
    2. A to dopiero niespodzianka! Pocieszyłam się, bo już bardzo źle myślałam o Koreańczykach. Tym bardziej, że tam tyle buddyjskich świątyń. A pierwszą zasadą Buddyzmu i Hinduizmu jest cenienie każdego życia, a krzywda zrobiona zwierzęciu zawsze będzie pomszczona na człowieku, który ją zrobił.

      Usuń
    3. Nie sądziłam, że tak niejasno napisałam :))
      A wiesz, że w Korei najwiecej jest wyznań chrześcijańskich? Buddyzm jest drugi.

      Usuń
    4. Ja bym powiedziała,ze ktoś nie uważnie przeczytał...:)))

      Usuń
    5. Piszesz niezwykle jasno i zrozumiale. Ja napisałam, że jest tam dużo świątyń buddyjskich, a nie że są tylko one. Przydziału do wyznania tylko ze względu na miejsce w którym człowiek się rodzi, nie rozumiem.

      Usuń
    6. Jest ich duzo. W tej chwili jesteśmy w wyjątkowo pięknej.
      Okazuje się że w Korei najwiecej jest ateistów. Potem chrześcijan i buddystów.
      A co do ich stosunku do zwierząt to wolę nie myśleć. Zjadają wszystko co sie da, niektóre zwierzeta na żywca (np. osmiorniczki). Bezdomnych nie ma. Wszystko jest zabijane bądź sterylizowane.

      Usuń
    7. Na żywca. O matko !!!!

      Usuń
  4. Ale trafiliście, wspaniała uroczystość ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. przyszedem zobaczć czy Zrobiliści już nawrót do Polski a tu proszę..."i że cię nie opuszczę aż do śmierci..." i śluby :)
    Rafał

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, jeszcze trochę musisz na nas poczekać. :)

      Usuń
    2. Znaczy how long? bo "wiosna jest smutna bez ciebie" ;) rafał

      Usuń
    3. Ależ ja cały czas tu jestem. Na blogu. Zapraszam :)

      Usuń
  6. Strasznie mecząca dla głównej bohaterki ta uroczystość.To jest niesprawiedliwe- im tam tańczą, grają itp. a mnie na ślubie nawet marsza weselnego nie zgrali bo była żałoba narodowa po niejakim Zawadzkim,który raczył zejść.
    Wiesz, nieco Ci zazdroszczę udziału (biernego) w tym wydarzeniu.
    Miłego,;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To było fajne przeżycie. Po ceremonii podszedł do nas jakiś Koreańczyk i zapytał czy nam się podobało. Ucieszył się, że bardzo. :)
      Przykre, że miałaś takiego pecha, Anabell.

      Usuń
  7. Ale się Wam fajnie trafiło :)) Lubię oglądać śluby, na większości wszyscy są radośni, uśmiechnięci, ładnie wyglądają. A tu pełna egzotyka i śliczni państwo młodzi w tradycyjnych strojach - mjodzio :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najpiękniej wyglądała mama panny młodej (chyba). W takim biało różowym stroju wyglądała jak z bajki...

      Usuń
    2. Faktycznie :) Jak laleczka z porcelany taka filigranowa :)

      Usuń
  8. Trafiło się Wam jak... ślepemu drobiu? :D Fajna ceremonia. :)

    A związany drób wygląda tak realistycznie, że może zmylić kogoś, kto się nie wczytał lub w ferworze oglądania obrazków i filmików zgubił informację o plastikowości. Uff!

    I myślę sobie, że choćby dla obejrzenia na żywo przedstawienia z tańcem i bębnami warto było się tam wybrać. Takie sobie wyrobiłam zdanie na podstawie załączonego filmiku. Uch! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudnie opisałaś tę piękną ceremonię. I super, że udało Wam się na nią trafić :)))
    Stroje młodzi mają ciekawe :D pieśń młodego musiała być wzruszająca. Fajny zwyczaj, ale stresujący ;) bo jak ktoś nie umie śpiewać to co? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ten chyba nie śpiewa, bo to chyba nie należy do tradycji i jest dowolność. Chyba. Albo leci z playbacku. ;)

      Usuń
    2. Śpiewanie nie jest obowiązkowe, ale to było szalenie romantyczne, a pan młody ślicznie zaśpiewał. :) Denerwował się, nawet pokazał gestem ściśnięty żołądek, ale potem poszło mu gładko. :)
      Tam, generalnie ludzie są dla siebie bardziej życzliwi, więc ryzyko wpadki nie jest tak wielkie.

      Usuń
  10. U nas na festiwal co roku przyjezdzaja tancerze z Korei, kilka lat temu byly to kilkuletnie dzieci, one tez krecily tymi sznurkami na czapkach, super to wygladalo :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Mieliście fart z ceremonią, lubię to. Kiedyś udało mi się podpatrzyć weselny korowód i skorzystać z poczęstunku na stypie w Bułgarii.
    Bębny wspaniałe, tancerki też.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż tak dobrze nie było, musielismy się żywić sami :)

      Usuń
  12. Uwielbiam śluby, miałam szczęście podziwiać ceremonie w wielu krajach, rożnych strojach,językach..
    Ale najbardziej się wzruszyłam na ślubie mojego dziecka,w Polsce:))
    Przeczytałam z zainteresowaniem twoją relację,dziękuję i życzę dalszych rownie pięknych wrażeń.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na ślubie swojego dziecka pewnie też się wzruszę najbardziej. :)

      Usuń
  13. Taki ślub to spektakl!
    Osobiście nie chciałabym takich ceregieli, bo ogólnie nie lubię ceremonii, ale podglądnąć inną kulturę zawsze ciekawie
    .Ale Wam się ładnie trafiło!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ceregiele, w moim przekonaniu to są u nas w kraju. Tutaj po uroczystości goście jedzą obiad i idą do domu. U nas te wielkie wesela, przygotowania do nich, potrafią dopiero zrobić koszmar z tego mającego być miłym dnia. :)

      Usuń
  14. Czysta egzotyka ten ślub:) Wieniec taki trochę ehmmm jednak pogrzebowy z naszego punktu widzenia.Spektakl z bębnami fajny.
    Ewa wyżej pisze, że lubi śluby. A mnie się jakoś odwrócił i nie trawię żadnych uroczystości. Trauma to dla mnie, chrzciny, wesela, komunie, czy inne imieniny.Chyba, że takie jakieś egzotyczne, to tak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale, Mnemo, toż to czysta przyjemność! Żadnych zobowiązań, luźny strój turystyczny, na nogach sportowe buty, tylko patrzysz i podziwiasz. Nie ma stresu, nie ma przygotowań. Po wszystkim otrzepujesz kurz z tyłka (bo siedziałaś na murku) i idziesz do swoich spraw. :)

      Usuń
  15. Ja widziałam tylko śluby u nas w Polsce.ten z zaciekawieniem oglądałam.Potwierdza się /co kraj to obyczaj/.Wszystko dopracowane i zapięte na ostatni guzik.Wszystko nam tak pięknie przekazujesz.Dziękuję.Gosia z Jelcza

    OdpowiedzUsuń
  16. Fajnie, ze zbladziliscie do Korea House. Vis a vis daja niezle mandu ;)
    Kura z kogutem mnie tez zaskoczyly kiedys, ale nie rzucalem sie uwalniac ich z wiezow. Podoba mi sie zaangazowanie Twoich czytelnikow w prawa zwierzat. Nawet jesli czasem sa w goracej wodzie kapani ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Vis a vis (prawie) jedliśmy takie gofrowe rybki nadziane musem z fasoli. Pycha.

      A moi czytelnicy to sami zwierzolubni. Zdziałaliśmy już wiele w sprawie zwierząt, i będziemy działać dalej :) Uwielbiam ich! Tzn. moich czytelników, i zwierzęta też :))

      Usuń
    2. Rybne gofry to Bungeoppang, gdzie bungeo to gatunek ryby, a ppang(wymawiane pan, co sklania mnie do teorii, ze slowo pochodzi od tych samych Portugalczykow, ktorzy przywiezli do Korei papryczki chili) to chleb, uzywane tez jako ciastko.
      Ciacha przywiezli ze soba Japonczycy, u nich nazywaja sie tayiaki.

      Dla wiadomosci zwierzolubnych- zadna ryba nie ucierpi podczas produkcji ciastek, one tylko maja ksztalt ryby :)

      Usuń
  17. Podobne wience stawia sie na przyklad na parterze biurowcow, w ktorych jakas firma swietuje rocznice powstania, ale i tez robia za wience pogrzebowe. Roznia sie wtedy kolorem wstazki i inskrypcjami. Dla nas na poczatku tez wszystkie wygladaly jak pogrzebowe, dopiero z czasem nas uswiadomiono.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czułam, że ten wieniec to dla nas egzotyka, dlatego mu pstryknęłam zdjęcie.
      Miałam lekkie opory czy publikować te zdjęcia, bo przecież to prywatna uroczystość, ale ilość osób fotografujących świadczy, że i tak już setki ich krążą w sieci. :))

      Usuń
  18. jak tam pięknie i kolorowo :)

    OdpowiedzUsuń

Fajnie, że piszesz! Pisz, komentuj, daj znak, że jesteś!
Dobrej energii nigdy za wiele. :)