Strony

środa, 29 kwietnia 2015

Seoraksan - nie zapomnę

Zdobyłam dziś nagrodę! Wyjątkową. Bezcenną. Nagrodą tą jest widok pod powiekami. Wciąż żywy. Gdy tylko zamknę oczy, jawią mi się góry porośnięte świeżowiosennym lasem o wielu odcieniach zieleni, ostre szczyty w oddali, obłe skały, mosty, mosteczki,  kładki, strzegące świątyń lwy, posągi Buddy, ścieżki, kamienne schodki, kwitnące azalie, wiśnie, śliwy, krzewuszki cudowne, zielone, dzikie pietruszki (po koreańsku: minari 미나리), szumiący strumień mknący z zapałem po gładkich kamieniach bądź ślimaczący się spokojnym nurtem, sosnowy zapach, skacząca wdzięcznie wiewióreczka, malownicza świątynia buddyjska, dźwięki gongu, basowy śpiew mnicha... 

Nagrodę tę wypracowałam sobie własnymi zmęczonymi mięśniami, które bardzo wołają o odpoczynek. To był dla nas wspaniały dzień na koreańskiej ziemi. 

Zresztą sami zobaczcie. Zdjęcia można powiększyć kliknięciem. 

Wjeżdżamy kolejką linową na górę Gwongeumseong.


W dole widać posąg Buddy, który pokazywałam wczoraj, oraz świątynię, gdzie mali chłopcy zostali łysolami. :)

Kwitnąca wiśnia dla Jolki. :)
Na górze jest tylko jedna trasa (20 minut marszu pod górkę)
prowadząca do kamiennego zbocza zakończonego ostrym szczytem. 
W dobrym tonie jest zrobić tam (i zresztą wszędzie) sobie zdjęcie 
i ułożyć wszechobecną piramidkę. 
MCO oczywiście musi wleźć najwyżej, gdzie się da. 

O, tu właśnie wlezowuje!

Macha nam i zaraz zniknie za górą.
Tam będzie miał, skubany, naprawdę niesamowity widok (wiem z opowieści).
W takich warunkach relaksują się Koreańczycy. 
A tak wygląda spożywanie posiłku we dwoje. :)
Po zjechaniu kolejką na dół wyruszamy w kolejną trasę,
prowadzącą do słynnej świątyni Gyejoam (położonej w grocie). 

Czy teraz widać lepiej, co to kwitnie?
Czyż nie piękny ten mur?
Jw. :)






Wejście po takich i innych, przyjaznych bądź mniej (ale wciąż pod górę), schodach, ścieżkach i szlakach
doprowadziło nas do naprawdę niezapomnianego miejsca.
To wspomniana wyżej świątynia buddyjska Gyejoam położona w grocie,
którą pewnie opisze dokładnie MójCiOn, więc ja mam wolne. :)
(A to się dobrze składa, bo padnięta jestem, że hej!)
Każda pani, która tam zawitała, siłowała się z tą skałą i próbowała ją poruszyć, zepchnąć.
Nazywa się ona (skała, a nie pani) Heundeulbawi i jest jednym z ośmiu cudów parku Seoraksan.
Widzicie napisy na skale? 
Możecie też się posiłować wirtualnie. :)
Po prawej wejście do świątyni. Na skale siedzą małe Buddy. Cisza. Spokój.
Słychać tylko intonowaną męskim, niskim głosem mantrę.
Magiczne miejsce. Wyjątkowe!


Grota, widać kamienne sklepienie. 
U stóp groty powstaje post. :) 



Widzę, że zdjęć nie jest wciąż za dużo, he, he, he, więc króciutko jeszcze o kolacji. :)

Zjedliśmy ją w takim lokalu. Zdaje się, że to dość typowy nieład i nieładność koreańskiej jadłodajni. 
Wybraliśmy na podstawie zdjęć i krótkiego wywiadu z panem kelnerem (z angielskim na bakier) dwie zupy. 
Przekleństwem dla niewprawnej ręki są typowe dla Korei metalowe pałeczki.
Wybitnie śliskie. Ileż ja się namorduję, aby wsadzić coś do dzioba!
Oto moja zupka - rybna. Podana gotująca się wręcz jeszcze przez chwilę w takiej ceramicznej misce. 
Widać też przystawki, które podaje się tu do każdego dania (a kelner wciąż je donosi - można jeść, ile się chce).
Kimchi (bardzo ostre, bardzo dobre), kiszone wodorosty z kiełkami (też ostre, też smaczne),
coś jak kiszony głąb kapusty (ostry oczywiście, z chilli, pyszny!), surowy czosnek
i ostra zielona papryczka (ząbek czosnku wrzuciłam do zupy, papryczkę nie wiadomo było, jak jeść
- nie było jak jej pokroić, a ugryźć strach), pasta z chilli
(dodałam do zupy, bo była mdła i dzięki temu zupka była bardzo smaczna) oraz gorący ryż. 
A to zupa MCO. Niech sam ją opisze. :P
Do tego dostaliśmy wodę i kawę gratis! :)
Uff, dziś na tyle. Zmykam, a taka ilość zdjęć to przez Ewę z Antygony, która napisała wczoraj:
Dawaj tych zdjęć jak najwięcej, proszę. Dziękuję ♥♥♥

Jutro wracamy do Seulu, a Seul przyjeżdża do Seoraksan. MCO nieźle to wykoncypował. :)
Dobranoc!

PODPIS

Na Instagramie można śledzić nas niemal na bieżąco. LINK.
Wyczerpujące zapiski z naszej podróży (dla wytrwałych i lubiących czytać) prowadzi Robert na Oswajaniu Drogi. LINK. Polecam!


30 komentarzy:

  1. Trwam w zachwycie nad pięknością krajobrazu ! A ta skała, na którą wlezywałaś, wcale taka łatwa do wlezienia nie jest. To znaczy do wlezienia, to jeszcze jeszcze, ale z niej zleźć ! Dźwięk dzwonu, i głos mnicha robi wrażenie ! Obrośnięty murek jest śliczny ! ... a ja chcę zapomnieć tego goldena na łańcuchu, to takie przygnębiające :(

    OdpowiedzUsuń
  2. To jednak i Ty nie dałaś się TCM zagonić na najwyższy kamienny szczyt. Wcale zresztą się nie dziwię. O nim myślałam pisząc poprzednio, że bym się zbuntowała. Nie dziwię się, że wracasz myślami do tych wspaniałych widoków z dzisiejszej wycieczki. Wszyscy na pewno zdjęcia oglądają wiele razy. Ja już trzeci raz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie weszłabym tam... I tak cud, że udało mi się zdobyć inne trasy. Mam co nosić na nogach, niestety :(

      Usuń
  3. Coś zjada moje komentarze!
    Góry ciekawe i widoki z nich piękne, ale czy ja wiem,czy piękniejsze od naszych Stołowych:))
    (taki żarcik)
    Co do poprzedniego wpisu, dzięki kowalikowi zrobiło się swojsko, a most wiszący i dróżki schodkowe do niego piękne,ale tak jak Hana złapała by mnie nerwowa praczka.

    Miłego dnia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dora, u nas jest rozmaitość przecudownych gór, których Koreańczycy mogą nam tylko zazdrościć!

      Usuń
  4. Miejsce relaksu Koreańczyków (tam na górze) bardzo mi się podoba:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie widać dobrze, ale tam przed nimi jest naprawdę wielka przepaść.

      Usuń
  5. Myślę tak jak Ewa; wleźć to wleźć, gorzej ze zlezieniem:)
    Cudowne widoki nam pokazujesz i muszę powiedzieć, że porę na podróż wybraliście doskonale. Wszystko jest teraz takie świeże, czyste w rysunku, delikatne i - czy dobrze widzę? Żadnego papierka? Plastikowego kubeczka?
    Puszki? I w ogóle śmieci - zmory naszych lasów? Niesamowite!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, jest bardzo czysto. W Seulu było inaczej, ale tu ani papierka. :)

      Usuń
  6. Bym właziła, ależ pięknie. Widoki warte każdego bólu mięśni. Och i ach bez końca.

    OdpowiedzUsuń
  7. A, i jeszcze; to nie jest migdałek, to wiśnia piłkowana zwana wiśnią japońską. Baaardzo piękne zdjęcie zrobiłaś, widać dokładnie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Po japonsku ta wisnia sie nazywa SAKURA YAE i sa rozne kolory, od jasno-rozowych, przez czerwone az do ciemnych, prawie fioletowych.

    OdpowiedzUsuń
  9. Fajnie się pnie to pnącze , w tym stadium bardzo ciekawie wyglada :) Wy także niezle żeście sie pieli ,ale warto było :))

    OdpowiedzUsuń
  10. Z zewnątrz grota świątynna wygląda jak dwa przytulone pingwiny! I myślałam, że to nie knajpa, a jakieś biuro:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, nie tylko ja pomyślałam , że się tam jakieś dwa stwory tulą :)))

      Usuń
  11. Pieknie tam :))
    Pałeczki wyglądają straszliwie, ja chyba posiłkowałabym się dyskretnie plastikowym widelczykiem, tudzież nożykiem ;) Wiem, wiem, to profanacja, ale cóż ....

    OdpowiedzUsuń
  12. Oo :-D jestem prawie usatysfakcjonowana. Prawie, powtarzam. Prawie dobra ilość zdjęć. Jakość perfekcyjna. Sama połowy tego bym nie obejrzała z powodu lęku wysokości i przestrzeni. Ale do groty to bym mogła.
    Gosiu, jak tam pięknie. Nie mam jak tego słowami wyrazić, ja, która widzę to tylko na zdjęciach. A jakie musi być w realu?
    Dawaj więcej zdjęć!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewa, będziesz mnie bronić przed wydziedziczeniem przez protestujących, przywalonych przez miliony zdjęć, czytelników? :))

      Usuń
  13. "Kiszony glab kapusty" to pokrojona w kostke rzodkiew japonska, daikon. A potrawa, czy tez raczej przystawka(kor. banchan) to kkakdugi. czyli te same skladniki co na kimchi z kapusty, ale zamiast kapusty jest wlasnie rzodkiew. Bo pamietac nalezy, ze popularnie kojarzone z kapusta slowo kimchi, tak naprawde odnosi sie do metody konserwowania zywnosci, a nie do konkretnego warzywa.
    Koreanczycy wierza, ze umiejetnosc poslugiwania sie paleczkami pomaga rozwijac zdolnosci analityczne i kalkulacyjne mozgu.
    Widzialem juz kolege, ktory wzial paleczkami kawalek miesa, "podsunal" go wyzej, oczywiscie ruszajac samymi paleczkami, by potem dobrac sobie kawalek czosnku. To jest dopiero sztuka!
    A mogl przeciez na dwa razy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro umiejetnosc poslugiwania sie paleczkami świadczą o zdolnosciach analitycznych i kalkulacyjnych mózgu to ja mam przechlapane :) Cieżko mi idzie. Dumna jestem jak w ogóle sobie radzę :)

      Usuń
    2. Ta daikon smakuje dokładnie jak kapusta kiszona, tyle że z dodatkiem chilli. Pycha!

      Usuń
  14. Nie musicie sie bac zielonej papryczki, o tej porze roku jest raczej slodkawa i tylko lekko ostra.
    Ja myslalem, ze tak jest przez caly rok i kiedys chapnalem bez zastanowienia jesienia...
    Dobrze, ze kapsaicyna rozpuszcza sie w tluszczach, wiec zagryzienie kawalkiem samgyeopsal(po naszemu boczek ;) a znaczy dokladnie to slowo trzy warstwy) pomoglo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na Twoją odpowiedzialność wgryzamy się następnym razem w paprykę! :)

      Usuń
  15. Nie wiem, czy bedzie na klasowce, ale widze buddyjski rozaniec na nadgarstku TCO. To swiezy nabytek czy juz tak z Prywislanskiego Kraju przyjechal?
    U nas swietnie sie sprawdzaja te kulki. Koty uwielbiaja wpychac je pod szafe i czekac, az sie same stamtad wytocza. Jak sie nie wytocza, to Sasza przychodzi miauczac, ze on widzial mnie z takim dlugim patykiem, co to na pewno siega ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta bransoletka to pamiątka z Japonii. Talizman. Z pewnością podwędzenie mu jej, rozerwanie i podrzucenie kotom do zabawy jest świetnym pomysłem który muszę wykorzystać :)))) tylko ciiiiii :)

      Usuń
  16. Oo :-D jestem prawie usatysfakcjonowana. Prawie, powtarzam. Prawie dobra ilość zdjęć. Jakość perfekcyjna. Sama połowy tego bym nie obejrzała z powodu lęku wysokości i przestrzeni. Ale do groty to bym mogła.
    Gosiu, jak tam pięknie. Nie mam jak tego słowami wyrazić, ja, która widzę to tylko na zdjęciach. A jakie musi być w realu?
    Dawaj więcej zdjęć!!

    OdpowiedzUsuń
  17. Wasz posiłek to jest prawdziwie we dwoje, a nie... tamten wyżej :(
    Na zdjęciu 33 widzę dwa tulące się zwierzaki. Liski? :)

    OdpowiedzUsuń

Fajnie, że piszesz! Pisz, komentuj, daj znak, że jesteś!
Dobrej energii nigdy za wiele. :)