Strony

wtorek, 27 listopada 2012

O stwarzaniu :)

To było tak:
Droga do wioski na końcu świata:)
Tego dnia Pan Bóg kończył malować kocięta na kolejny miot łaciatej kotki.

Mama całej piątki.
Był zadowolony z efektu. Rudy kociak wyszedł mu świetnie


i żeby już nie zmieniać pędzla, Pan Bóg pomazał tą samą farbą po grzbiecie kolejnego chłopaka, tworząc w ten sposób oszczędny w kolorach, ale impresjonistyczny wzór na jego białym futerku i czyniąc go podobnym do starszego brata, który wyrósł na imponującego kocura.

Starszy brat. Syn kotki ze zdjęcia powyżej.
Następnie, kiedy pod pędzel dostała się pierwsza z trzech koteczek, Naczelny Artysta doznał natchnienia i wzorując się na dopiero co ukończonym łaciatym kocurku, wykonał rude plamki na czarnym tle.


Odetchnął głęboko. "Czas zmienić formułę" - zawyrokował i posadził przed sobą następną delikwentkę. "Hmm... - zamyślił się. - Jak by cię tu machnąć?” Podrapał się w brodę i wpadł na taki fajny pomysł, że aż uśmiech rozjaśnił Jego oblicze. „Wezmę wzór z twojej babki, będziesz miała ubarwienie po niej.

Babka kociąt, matka matki i matka starszego brata:)
Będziesz biało-czarna, symetryczna, wypracowana, elegancka…”, mruczał do siebie pod nosem, już wykonując swoją pracę.  „18 mieć lat, to nie grzech, la la…” – podśpiewywał sobie, malując białe łapeczki i biały krawacik, dodając troszkę bieli na brzuszku i kiedy zabrał się za malowanie pyszczka, był już w znakomitym humorze.


„Dam ci czarną bródeczkę na białym tle, będziesz zachwycająca!” – podśpiewywał na melodię poprzedniej piosenki (Mówicie, że niby się nie da? Dla Boga wszystko jest przecież możliwe). Nagle coś zakręciło go w nosie i potężnie kichnął, a że pędzel był akurat przy nosie kociej panienki, ześlizgnął się i zajechał za wysoko pod lewe oczko!


„A niech to licho porwie!” – zaklął pod nosem Pan Bóg, po czym rozejrzał się z przestrachem dookoła, bojąc się, czy nikt go nie usłyszał.


To z kolei tak go rozśmieszyło, bo przecież kto miał go usłyszeć, skoro siedział w niedostępnych niebiosach, że postanowił poszaleć i złapawszy ostatnią, piątą już kociczkę za ogon, wytaplał ją w resztkach farby, jakie mu zostały.


Najwięcej kolorów dostało się pyszczkowi biedaczki.


„Dobrze, że więcej was mamusia nie miała!”  - rubasznym głosem wykrzyknął Pan Bóg. „Przeznaczam wam wspaniały, dobry los” – dodał na koniec i tchnął w całą piątkę dech życia, czym powołał je na świat. Co w tym czasie robiła ich mamusia z ich tatusiem, przemilczę. I tak oto cała piątka pojawiła się na świecie, a ich przeznaczeniem jest mieć swoich łysych, którzy zadbają, aby wola Pana Boga była realizowana.

Kandydatka nr 1:

Czarno-biała ślicznotka, na pewno odważna i dzielna, choć wciąż jeszcze słabo to widać, subtelniejsza niż jej siostra. Wzięta na ręce mruczy. Nie oddała jeszcze swojego serca żadnemu łysemu. Czeka, aby się zakochać. Jest beztraumowa, nieżarłoczna, ma otwarty, ufny charakter, choć wykazuje się ostrożnością. Druga wychodzi z transporterka, druga podchodzi do człowieka, druga ustawia się do miski. Wie, do czego służy kuweta. Pięknie bawi się sama. Przestraszona nie wyciąga pazurków, choć posykuje. Ma czyste uszy, jest zdrowa, odrobaczona i odpchlona. Na brzuszku ma przepuklinę pępkową, która objawia się niewielką wypukłością. Najprawdopodobniej będzie trzeba zająć się nią przy sterylizacji. Na wsi, skąd pochodzi, podbiła serce Dobrej Gospodyni, która ją odłowiła i wstępnie oswoiła, że ta mówi o niej „to kochane”.

Kandydatka nr 2:

Łaciata szylkretka, odważniejsza niż siostra, bystra i ciekawska. Odpchlona, odrobaczona, zbadana. Zdrowa. Przełamuje się pierwsza i pierwsza dała mi się wziąć na ręce. Nie prychała. Nie jest agresywna, nawet przestraszona nie wyciąga pazurków. Patrzy w oczy, mruczy natychmiast po wzięciu na ręce. Jej bezpośrednie stosunki z człowiekiem liczą sobie tydzień, więc wszystko przed nią. Można próbować ją wychować po swojemu, nie wie przecież, co to znaczy spać z człowiekiem, czy chodzić po blacie kuchennym, myślę jednak, że lepiej sobie odpuścić i… dać się wychować jej. Jest naprawdę urocza, oryginalna, a jej umaszczenie nie ma sobie równych.

Kandydatka nr 3:



Stanowi duet kandydatki nr 1 z kandydatką nr 2.
Obie kotki są z jednego miotu i mają około 3 miesięcy, może z tydzień, lub dwa więcej.



Bywa tak, że kiedy już znajdę kotom dom, dostaję maile z wyrazami żalu, że „ja właśnie myślałam i już byłam o krok od decyzji”, „ja chciałam”, „ja się spóźniłam”, więc dla tych osób jest szansa. :)  Myślcie. Koteczki są świetne!

Zapraszam :)

PODPIS

81 komentarzy:

  1. A kuku , dziś jestem ranny ptaszek:))
    Kociaki są świetne :)
    A to teraz będzie dopiero zabawa! :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Aniu, ukłony do samej ziemi. Ale skarby wyszły temu Panu spod pędzla ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. W. obejrzał razem ze mną obie kandydatki. hciałabym aby jedna zamieszkała u nas :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba nie wyraziłam się dość jasno, W. też chce aby jedna z Nich stała się naszym członkiem rodziny i powiem tylko, że nic nie mówiąc głośno oboje postawiliśmy na Tą samą koteczkę ;) Myślę, że jest nam przez Pana Boga pisana - mam nadzieję, że nie bluźnię tutaj i nikt nie poczuje się dotknięty :)

      Usuń
    2. Basiu, ja chyba zrozumiałam, ale ze szczęścia boję się uwierzyć:)

      Usuń
  4. Proszę "C" w myślach dopisać bo gdzieś zniknęło ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Anko, dwojka spowodowala u mnie natychmiastowe zakochanie!!!
    Jest tak cudna i oryginalnie umaszczona, ze w glowie sie nie miesci!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? Jest niesamowita! Ze świecą takiej szukać:)

      Usuń
    2. Kolorki ma rzeczywiście obłędne! Ale ja jestem fiśnięta na punkcie szylkretek ogółem <3

      Usuń
  6. Te dwie dziewczyny są tak cudnej urody, że gdyby nie to, że jestem świeżo zakochana w pewnym małym szkrabie to bym się w nich zakochała!! :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło to słyszeć od osoby bezstronnej, bo to znaczy, że ktoś się w nich zakocha:)

      Usuń
  7. Piękne są :), też bym się zakochała :D... ;)... A opowieść pięknie opowiedziana :).

    OdpowiedzUsuń
  8. Jezu - ale piękne koteczki - Jesteś boska !!! - znając Twoją dobrą ręke szybko znajdą dom - Powodzenia życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kociaczki wszystkie śliczne i na pewno znajdą swoje miejsce na ziemi.I pięknie o nich napisałaś.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Koteczki są cudne, widać, że Pan Bóg maczał w ich stworzeniu swoje palce.)

    OdpowiedzUsuń
  11. Aniu! Opowieść o Bogu w roli malarza przecudna! To się powinno dzieciom zamiast katechizmu czytać, bo z Twojej przypowieści wynika, jak dobry jest stwórca i jak naprawdę kocha naszych braci mniejszych.Serdecznie Ci za tę opowieść dziękuję, bo wzruszyłam się, tak po prostu...:-)))
    Tymczasem starotestamentowe historie biblijne zawierają w sobie tyle okrucieństwa i nie przejmowania się losem czworonogów, że nie wiem czego dobrego dzieciaki mogą się z nich nauczyć o szacunku i miłości do zwierząt...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam te same odczucia i spostrzeżenia.
      Pozdrawiam Olgo!

      Usuń
  12. Kotki wspaniale i gdybym tylko byla w Pl to bym ta o cudonym umaszczeniu zabrala do domu :-(

    OdpowiedzUsuń
  13. Opowieść przepiękna, ja dodałabym jeszcze ostatni etap stwarzania.
    Bóg, po głębokim namyśle i analizie, wśród tysięcy dusz wybrał Anię W. na Anioła Stróża wielu kocich istnień :)
    Lidka

    OdpowiedzUsuń
  14. Cudne kociaki.Liczę,że wszystkie szybko znajdą swój wymarzony domek.Pan na wysokościach wie co robi i tak pokierował losem maluchów,że trafiły do Ciebie a ty Aniu nie odpuścisz i dobry domek znajdziesz.

    OdpowiedzUsuń
  15. Koteczki są boskie!!!! mam nadzieję, że znajdą wiele ciepła u "łysych". Miłego dzionka i serdeczne mizianka

    OdpowiedzUsuń
  16. Piękna opowieść! Gdzieś czytałam, że jedynym zwierzęciem domowym (DOMOWYM, nie tylko udomowionym!), o którym wspomina Biblia jest kot! Kociaki są przepiękne i z całego serca życzę im znalezienia wspaniałych domów, ale wszędzie są koty potrzebujące pomocy. Znam panią, która na naszym osiedlu zajmuje się bezdomnymi kotami; we współpracy ze schroniskiem dokarmia, sterylizuje, leczy... sama ma w domu chyba z sześć czy siedem kotów, większość takich, które same sobie nie poradzą. Ale wszystkim przecież nie pomoże. My (tzn. moja córka i ja) pomagamy jej trochę przy poszukiwaniu domów dla kotów (jak dotąd, udało się w czterech przypadkach), dokarmiamy też koty po "naszej" stronie. Ostatnio córka zaopiekowała się młodym, dzikim, około półrocznym czarnym kocurkiem, który ma złamaną kość udową (złamanie z przemieszczeniem) i jutro będzie operowany. Szukamy kogoś, kto potrafiłby dobrze się nim zająć w okresie pooperacyjnym, a potem trzeba będzie znaleźć mu dom.
    Tak więc choć Twoje kociaki są przepiękne, to czułabym wyrzuty sumienia pomagając im, a nie tym biedom, których pełno u mnie w okolicy. Chociaż ja osobiście nie robię dużo; raczej wspieram osoby, które potrafią zrobić dużo więcej.
    Ninka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ninko, one to też bezdomne "biedy". Gdyby nie cała akcja, to spędziłyby zimę na dworze, a za pół roku obie byłyby w ciąży i ich dzieci powiększyłyby grono "bied". Za pół roku pewnie trudniej byłoby je oswoić i znaleźć im domy. One też zasługują na pomoc, a pomoc im jest potrzebna.
      Cudownie, że też pomagasz. Liczy się każde istnienie. Daj znać, jak potoczą się losy tego kocurka.
      Pozdrawiam Cię serdecznie:)

      Usuń
    2. Ależ rozumiem Cię doskonale! Tłumaczę się tylko - bo zawsze mam odczucie, że robię za mało - dlaczego nie usiłuję pomagać Twoim podopiecznym.
      Oczywiście będę Cię informować o losach Tofika. Córka go tak nazwała (skecz kabaretu "Ani mru-mru"), bo kuleje:)
      Ninka.

      Usuń
    3. I ja Cie rozumiem, bo mam podobnie, ale tu po prostu się odpręż i ciesz się ze mną, że jedna już ma dom. I to jaki!! :-))))

      Usuń
  17. Ale kolory, proszę o wszystkie. Wspaniała opowieść. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Ja myslalam, ze to jedne lapki i jedne nosy, a tu bonusow a bonusow :)
    Tak, jak ktos napisal wyzej - Ty masz dobra reke do znajdowania domow dla kocin, to i w tych zakochaja sie ludzie...bo jak tu by sie nie zakochac.

    OdpowiedzUsuń
  19. ...normalnie w reklamie powinnaś pracować...

    OdpowiedzUsuń
  20. ależ piękne, Stwórca to jednak wybitny artysta

    OdpowiedzUsuń
  21. Piękny komplecik :-)))
    Do wyboru do koloru...

    OdpowiedzUsuń
  22. Oj, Pan B. się przy piątki stwarzaniu postarał. Ale i Ty nie próżnujesz, przedstawicielko Pana B. w sprawach kotków na okręg wrocławski.
    A opowieść piękna i słuszna, co bardzo trafnie ujęła wyżej Olga. A kotki? No, niechbym miała bliżej do Ciebie i do nich, ech!

    Uściski, pogłaski i co tam sobie jeszcze winszujecie, kochane ludzie i zwierzaki. :)

    JolkaM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mało Ci, Jolu? Kolejna kotka musiałaby chyba na głowie Ci siadać z braku innego miejsca:)

      Usuń
    2. Jakoś byśmy się dogadały; w sprawie korzystania z mojej głowy także: raz ona, raz ja. ;)

      J.

      Usuń
  23. Pięknie opowiedziana historia! Jestem pod wrażeniem kociego tego genesis. Oby teraz odwiedzający tu blogerzy z kociosfery dopisali równie cudne zakończenie... Porzućcie wątpliwości, a swe zachwyty nad kociaczkami przekujcie w realną adopcję! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brawo! Bardzo dobry przykład dla innych! :)

      Usuń
    2. Tak, Basia może być przykładem: przemyślała wszystko sto razy. Takie świadome macierzyństwo:)

      Usuń
    3. Rzeka coś też nieśmiało wspominała... Trzeba by i w niej zasiać ziarno decyzji :)

      Usuń
    4. Zasiane! Oby gospodyni na czas tylko plon zebrała :)

      Usuń
    5. PS Ja pierwszy raz zobaczyłem tytuł posta to jak to często mi się zdarza odczytałem po swojemu jako "O swataniu" :) W sumie treść pasuje :)

      Usuń
    6. Oby i niech moc będzie z nią:)

      Usuń
  24. Anko, pięknie snujesz opowieści :)
    i wszystko, co napisałam Ci w komencie do poprzedniego posta, sprawdza się..
    trafiają do Ciebie niezwykłe piękności,
    a ja idę pochlipać sobie w samotności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. p.s. moje dwa futrzaste ogony zgłosiły votum separatum wobec użytego przeze mnie słowa "samotność" ;)

      Usuń
    2. I słusznie. :) Jak możesz być z nimi samotna? :)

      Usuń
  25. Anko jesteś niesamowita! Czy te ślicznotki pochodzą z tego samego "źródła" co ostatnia trójka?

    Pozdrawiam
    Olena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Oleno, z tego samego. To ostatnie kociaki. Teraz kotki czekają na sterylkę.

      Usuń
    2. Nie wiem czy Kossakowska należy do autorów, których czytujesz... no nie istotne. Popełniła ona między innymi "Siewcę wiatru" i "Zbieracza burz". Jednym z bohaterów był koci anioł i Ty mi go przypominasz. Nie z wyglądu (chyba nie masz mopa na głowie? ;)) - ja go po prostu kochałam za jego miłość do kotów, z Tobą mam już tak samo :)

      O.

      Usuń
  26. Cudne są obie, a dwójeczka po prostu rozłożyła mnie na łopatki!!!
    I znów potwornie żałuję, że mieszkasz taki kawał drogi od nas:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli w Krakowie? Nie żartuj, toż to rzut kamieniem. Jeśli naprawdę ją chcesz, to daj znać, pogadamy.

      Usuń
  27. Śliczne!
    Trzymam kciuki za wspaniałe domki dla nich.
    Jeden już prawie jest, co?;)

    OdpowiedzUsuń
  28. Aniu! Jesteś cuuuuudowna , wiesz?;)) Ściskam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  29. Niezwykle fantazyjne umaszczenie mają wszystkie faktycznie!
    Piszę szybko, bo coś mi dziś ta Twoja strona szaleje i to już piąte podejście do komentarza :)
    Powodzenia w szukaniu zastępczych rodziców :)

    OdpowiedzUsuń
  30. Ojej, jak tu się nie uśmiechać? :) Fantastycznie opowiedziane, a i każdy kotek z osobna wspaniały i niepowtarzalny. :) Chętnie wzięłabym je wszystkie, lecz niestety nie ten czas i warunki.
    Mam nadzieję, że znajdą wspaniałe domy.

    OdpowiedzUsuń
  31. cudne są :) a gdzie reszta z piątki? czy to te trzy poprzednie?

    OdpowiedzUsuń
  32. kocham koty, to cudowne zwierzeta ;))
    masz wspaniałego bloga! będzie mi miło jeśli spodoba Ci się mój i również go zaobserwujesz ;))

    OdpowiedzUsuń
  33. Piękna historia. Trzymam kciuki za kocięta, ale jak trafiły do Ciebie, to uda im się, masz dobrą rękę...

    OdpowiedzUsuń
  34. rzeczywiscie cudowne, wszystkie. Szkoda, ze tak daleko ode mnie..

    OdpowiedzUsuń
  35. Kotka wykąpana w resztkach farb, jest prześliczna. Kociaki są cudowne.
    Wierzę, że znowu znajdziesz im wspaniały dom.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  36. Są wspaniałe, obie!!! Chciałabym, żeby mruczały u mnie, ale póki co nie mogę, bo Kruczek by je pogonił;))) Straszny z niego "pies" na koty;) Ale ta szylkretka - boski heartbreaker!!!

    OdpowiedzUsuń
  37. Słodziak, zwłaszcza trikolorka:)

    OdpowiedzUsuń
  38. Piękne kociaki -mam nadzieję że szybko trafią do super domków !
    Widzę że już się szykuje co najmniej jeden ;))

    OdpowiedzUsuń
  39. Kandydatka numer 1 skradła nasze serca i już w nich zamieszkała. W drodze powrotnej do domu W. stwierdził (ze względu na wiecznie zdziwione spojrzenie kocinki) "to taki kot Filemon w damskim wydaniu" stąd zrodziło się ostateczna wersja imienia. Proszę Państwa kandydatka nr 1 nie jest już kandydatką jest już Filonką :)
    W sobotę Filonka zamieszka już z nami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaka wspaniala wiadomosc! sledze ta historie i az mi sie oczy poca:)

      Joasia

      Usuń
    2. Basiu, dziękuję Ci za to, że wzięłaś tą kociczke właśnie ode mnie:))
      Jestem przeszczęśliwa!!

      Usuń
  40. Ale pięknie piszesz. A koty, cuda panie, cuda. Dobrze, że mieszkasz tak daleko, dobrze, że mieszkasz tak daleko...
    Mam nadzieję, że kociaki znajdą dobre domy. Jeden już widzę ma. U mnie stopień zakocenia jest już wystarczający... chyba, choć jak mówi mój mąż- rudego jeszcze nie mamy. Kłaniam się nisko.
    Joanna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak żyć bez rudego? Jak żyć?
      :-)

      Usuń
    2. No bo wiesz, transport nie jest w sumie problemem:)

      Kotka śliczna i dobrze jej z pyszczka patrzy:)

      Jak żyć, Panie, jak żyć bez tej małej?

      ;)

      Usuń
  41. Ja to się tylko zachwycam

    bo są piękne, i to co piszesz również :)

    OdpowiedzUsuń
  42. Hmm, nie ma tu mojego komentarza?? Dziwne... Przecież to jeden z moich ulubionych wpisów! Jeden z tych co najbardziej zapadł w pamięć. :))))
    Pan Bóg na pewno pouśmiechał się gdy czytał ten wpis. :D

    OdpowiedzUsuń

Fajnie, że piszesz! Pisz, komentuj, daj znak, że jesteś!
Dobrej energii nigdy za wiele. :)