Strony

wtorek, 21 lutego 2012

Śpiewający chleb z garnka i wróbelki

Wróbelki ćwiergolą, świeżutki, pachnący, śpiewający chleb stygnie.
Życie jest piękne!

Upiekłam w sobotę dwa chleby. Oba z mojego ukochanego żeliwnego garnka. Swoją drogą, czy to nie jest dziwaczne: kochać garnek? Ale co zrobić, skoro to właśnie do niego czuję! Po pierwsze, jest z Włoch, a ja mam fisia na punkcie wszystkiego, co włoskie, a po drugie, każda potrawa w nim zrobiona jest udana, jakaś taka magiczna.


Szczególnie dotyczy to chleba. Uwielbiamy jego przyrumienioną, a może nawet lekko spaloną, skórkę. Przepis jest inspirowany wpisem u Misi TU, z tą różnicą, że dałam pół porcji drożdży, a dodałam do niego 2 łyżki zakwasu pszennego oraz wsypałam szczyptę ziół prowansalskich i (ponieważ ostatnio używam go do wszystkiego!) szafranu - czego nie polecam, choć w smaku było dość ciekawe. :-)



Chleb po wyjęciu z pieca, kiedy stygnie, śpiewa!
Wróbelki też. :-)

PODPIS

12 komentarzy:

  1. Piękny chleb :). Jak fajnie popękał.
    A miłości do gara wcale się nie dziwie. Wcale, a wcale ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Choć mój garnek nie ma takiego wspaniałego pochodzenia, to również darze go uwielbieniem i dbam o niego jak coś najdroższego:)) mam jeden taki tylko do wypieku chleba i nie kalam go żadnymi tam gulaszami :) a drugi do innych celów. Chleb z takiego garnka wychodzi rzeczywiście pyszny, też często taki piekę, poza tym ma oprócz smaku tę zaletę że zawsze wychodzi pięknie, a co do treli ptasich - to dzisiaj ptaki śpiewały jak oszalałe, do wiosny coraz bliżej:)) pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. alucha, dzięki:-)

    Kass - natchnęłaś mnie wspaniałą myślą: muszę mieć drugi żeliwny garnek! W końcu miłości nigdy za wiele:-)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Znałem tylko jedną osobę, która potrafiła piec tak chrupiące i zbrązowione chlebki. Wołali ją "Pyzunia". Ech.... dobre to były czasy....

    OdpowiedzUsuń
  5. Może w maju będę we Wrocławiu. Juz teraz piszę się na pajdę takiego chlebka :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. życie i twój chlebek jest piekny!
    pozdrawiam cieplutko i zapraszam do siebie!
    Szana-Banana
    www.gastronomygo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Też bym kochała garnek, w którym taki chleb się rodzi... :-)))

    OdpowiedzUsuń
  8. Kawiarenko, miło by było:-)

    Szana - na pewno będę Cię odwiedzać!

    rzeka - tego ci życzę:-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Chleb zapowiada się niesamowicie, a miłość do garnka to nic dziwnego, ja też miewam dziwne uczucie do moim kuchennych gadżetów! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Piękny, swojski chleb, naprawdę podziwiam! ;) A ja kocham mojego kuchennego morgensterna, czyli mątewkę; nie umiem się bez niego obyć! :D
    Bardzo dziękuję za wizytę i miłe słowa. Do Ciebie też będę wpadać, bo poza morgensternem bardzo kocham koty... :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Kasiu, to jesteśmy jak siostry! Bo ja też poza żeliwnym garnkiem bardzo kocham koty;-))))

    OdpowiedzUsuń
  12. Cudny chlebuś! I od razu widać, że pichcenie daje Ci szczęście :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń