Nowa historia już się pisze, a ta, która dopiero, co była, na blogu nieuwieczniona!
Witek i Basia grzecznościowo zabrali kotka do Łodzi. :) |
Sylwester trafił do Łodzi, do rodziny pani Moniki, która ujęła mnie opowieściami o swoim pomaganiu zwierzętom, a potem przeszła próbę najcięższą; Sylwek po kilku dniach w nowym domu zaczął sikać... do łóżka!
Z nową koleżanką Leią w SWOIM domku. |
Pani Monika nie załamała się, nie wpadła na pomysł, by kotka oddać (co bym przyjęła bez słowa), nie! Pani Monika zaczęła działać i szybko kocurka wykastrowała, by ukrócić jego dominujące zapędy do znaczenia swojego terenu! Dziękuję za to! To dla mnie wiele znaczy.
Brokat |
Cekin |
Brokat z Cekinem dłużej czekali na ofertę życia, aż nadeszła w całej swojej wspaniałości; oba kocurki, razem - tak, jak chciałam, zamieszkały w pełnym ludzi domu pani Mirki, której siostra - Basia jest weterynarzem!
Opiekę będą, więc miały najlepszą. Super! Moja radość jest wielka! Z nowego domu płyną dobre wieści. :)
No i Dosia, Dosieńka, Dosiunia - kochana, uwielbiana przez wszystkich kocia mamusia. Kotka dzięki wielkiemu zrywowi "fanów" zebrała w siedem godzin, to, na co przeznaczyłam siedem dni - zebrała 200% potrzebnej kwoty! Cudny był komentarz pod postem ze zbiórką pani Moniki (od Zeldy) "Pani, Gosiu, pani w nas chyba nie wierzy! Siedem dni! Siedem godzin wystarczy!". Tak było, prorok z tej Moniki, jak nic! ;)
Paskudne zapalenie gruczołów meiboma. |
Po operacji, chwilowo ślepa... |
Za zebraną kwotę Dosia przeszła operację w klinice okulistycznej, gdzie podczas długiego zabiegu oczyszczania gruczołów meiboma oraz kastracji, stanęło jej serduszko... Nie byłoby jej wśród nas, gdyby nie to, że podczas operacji monitorowano pracę serca przy pomocy kardiomonitora, więc mogła być natychmiast reanimowana...
Potem nastąpiły dramatyczne chwile, bo chwilowo straciła wzrok, martwiłam się, że jej to zostanie, ale na szczęście minęło. Jak zły sen. Gładko się o tym teraz pisze, ale to były ciężkie chwile.
Dosia zdrowiała, czekała na TEN telefon, no i on zadzwonił! Nie wiedziałam jeszcze wtedy jak wspaniały to dom! Teraz, wiedząc miłość i troskę Agnieszki i Pawła, już wiem, że to dom idealny, szyty na miarę!
Nowi ludzie zorganizowali Dosi osobny "koci" pokój, gdzie aklimatyzowała się, a potem pojechali z naszą gwiazdą do kontroli. Pani dr Natalia Kucharczyk była pozytywnie zdumiona, jak pięknie zagoiły się jej oczka! Uff!!
Całkiem inny kot! |
Takich historii sobie życzę. Tak mają się kończyć wszystkie! Zamawiam sobie same takie zakończenia! Do końca świata i o jedną historię dłużej!
A teraz zaczęła się nowa era ZMD; era Tatuśka, ale o tym w następnym poście. Kiedyś. Hre, hre... :)
I ja właśnie takich historii Ci życzę Gosiu, niech wszystkie zwierzaczki, żyją zdrowo i szczęśliwie we wspaniałych domkach!!! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, kochana!
UsuńFajne wieści :))
OdpowiedzUsuńNiech się koteczkom jak najlepiej wiedzie :)
I fajnie, że napisałaś na blogu, Gosiu ... fejsa ostatnio nie ogarniam zbytnio.
I masz racje, fejs to nie jest dobre miejsce, za dużo tam oceniania, agresji, chaosu i dezinformacji. Ja też przesyłam się tam czuć dobrze, za wyjątkiem mojej strony, gdzie dostaję wciąż wiele dobrego. Kłopot w tym, że tam o wiele łatwiej i szybciej publikuje się posty, a mnie się jakoś czas skurczył i nie mam już czasu na częste pisanie na blogu.
UsuńWłaśnie, czas ....
UsuńA tam tylko szybki klik i leci.
O tak! Ja też składam zamówienie na tak zdrowe i szczęśliwe zakończenia. Howgh!
OdpowiedzUsuńTo jest nas dwie! :)
UsuńGosiu :) już jesteśmy trzy...
OdpowiedzUsuńDzięki za wspomnienia o "Sylwestrowej Rodzince" Niech Im wiedzie
Buziaki, Ula!
UsuńPiękny post :-) Też lubię jak tu piszesz chociaż rozumiem jak to jest z czasem. Sama tak mam. Historie kocie jak nasze życie - czasem dobre a czasem niestety nie. Oby były tylko takie jak te opisane przez Ciebie <3
OdpowiedzUsuńOby, ślicznie napisałaś. :)
UsuńCzwarta!
OdpowiedzUsuńCała rodzina miała niesamowite szczęście, że dzięki dobrym duszom trafiła do właściwych DRZWI! I - paradoksalnie - wcale nie Dosia była szczęściarą największą, bo Gosianka na pewno, tak czy owak, zrobiłaby dla niej więcej niż wszystko, ale... Sylwek, bo ten miał szczęście dubeltowe, trafiając na ludzi, którzy przetrzymali jego sylwestrową skłonność do oblewania ;)
Ale cała wyjątkowa rodzinka trafiła na chyba nadkomplet ;) wyjątkowych ludzi!
Galia Anonimia
Witam i spieszę z nowymi wiadomościami o Sylwusiu. Otóż wszystko co złe już za nami. Sylwek się opanował i już wie, że łóżko służy tylko do spania 😊. Zadziałały wszystkie sposoby żeby się nauczył że tak się nie robi, z czego bardzo się cieszę bo nie dopuszczałam do siebie myśli żebyśmy mieli się rozstać. Jest ogromnym przytulasem, rozdaje buziaki,cudownie mruczy a i rozrabiać też lubi. Najlepiej idzie mu grzebanie w doniczkach z kwiatami. No ale cóż taka jego rola 😊. Pozdrawiamy wszystkich i trzymajcie kciuki żeby wszystko było dobrze.
UsuńI to jest wiadomość ;)
UsuńKciuki macie jak w banku!
Galia Anonimia
Och, jak cudownie! To jednak musiały być zapędy dominanta. Brawo, naprawdę, szczerze biję brawo, za tak szybie konstruktywne działanie! Głaski dla kotów. :) I Piesków!
Usuńszczęśliwe zakończenia są najlepsze :D
OdpowiedzUsuń:) Zgadzam się. Uwielbiam takie i dodają mi skrzyyydeeełłłł! :)
UsuńDo kociej rodzinki koniec 2017 roku był prawdziwie szczęśliwy, wyszła przepiekna sylwestrowa opowieść -:). A do czarnenego tatuśka tez się w końcu los uśmiechnął, jest u Ciebie czyli wiadomo ze jego opowieść tez będzie z happy endem :-).
OdpowiedzUsuńAniu, to niestety nie wszystko zależy ode mnie... Niestety!
UsuńUfam jednak, że będzie dobrze. :)
Super,że wszystkie pięknie trafiły do nowych domków.Bez Ciebie Gosiu pewnie nie miały by takiej szansy.Przychodzi do mnie pani Lucynka,która ma od Ciebie dwie kotki.Jest w nich zakochana.
OdpowiedzUsuńO! Kochana pani Lucynka. Ma Melę i Puchatą Sówkę, zapomniałam jak się teraz nazywają...
UsuńŚwietne wieści, tak, oby więcej takich zakończeń. :)
OdpowiedzUsuńDobrze umilić sobie koniec dnia happy endem. Dzięki bardzo!
Pozdrowienia
Dziękuję, odpozdrawiam serdecznie. :)
UsuńChoć ostatnio miałam mało czasu na internet i rzadko komentowałam, to do Ciebie, tutaj, zaglądałam ostatnio codziennie - tak jakoś czułam, że powinien pojawić się nowy wpis:))) Cieszę się bardzo z tego szczęśliwego zakończenia; to dobry początek nowego roku:)
OdpowiedzUsuńNapiszę mejla, najpóźniej we wtorek:)
Bardzo czekam w takim razie. Buziaki, Ninko :)
UsuńTak dobrze się czyta dobre wieści, niech się tak układa, żeby mogły być zawsze. Czasu z gumy Ci zyczę, bo tęsknię za blogowymi historiami. Na fb to i owo mi umyka, za dużo i za szybko się zmienia.
OdpowiedzUsuńCzas się przyda. Tęsknię za blogiem, za tamtymi czasami, ech... Pozdrowienia, Ewo!
UsuńCzyli można powiedzieć, że wszystko skończyło się happy endem? Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZ pewnością! :)
UsuńGosiu, jeszcze nie jedną szczęśliwie zakończoną historię przeczytamy. Sylwestrowe kociaki miały dużo szczęścia w nieszczęściu. Są szczęśliwe i kochane i o to chodzi.
OdpowiedzUsuńPowodzenia z Tatuśkiem, trzymam kciuki, a Beza łapki.
Bardzo ci, Aniu, dziękujemy!
UsuńSylwestrowe Chłopaki, to szczęśliwe chłopaki, a ich historia dobrze wróży na cały obecny rok. Niech tylko takie historie, z happy endem, przydarzają temu najwspanialszemu z domów - ZMD.
OdpowiedzUsuń