Strony

czwartek, 18 sierpnia 2016

Niedobry czas w kocich sprawach

Jak to jest z tą prawdą? Wyzwala czy strąca do najczarniejszego lochu?
Dodaje skrzydeł czy zakuwa w kajdany?

Ptysia:






We wtorek przyszły na pocztę dwa mejle. Z laboratorium Vetlab. Zamarłam i otworzyłam pierwszy z nich: kotka Rózia - PCR... dodatni. Boże!
Kolejny: kotka Szarlotka - PCR... dodatni. Nieeeee!

Testy paskowe myliły się w obu przypadkach. Dwa testy paskowe z wynikiem ujemnym kłamały (co ponoć zdarza się niezwykle rzadko). 100% błędu. Jak im kiedykolwiek jeszcze zaufam? Testy te robi się wielu kotom przed oddaniem ich do adopcji. Cóż z tego, skoro są kompletnie niewiarygodne.

Strasznie mną to tąpnęło, ale cóż, dziś widzę jaśniej, że trzeba iść tą drogą - aż do końca. Jakikolwiek on by był. 

Mam więc w tej chwili trzy koty z białaczką, w tym jedną koteczkę już z objawami, a to dla niej wyrok z niewiadomym, ale niedalekim, terminem wykonania. Dobrze, że nie przerwaliśmy kuracji interferonem, tylko wszystkie koty dostały drugą serię. Trzecia za 2 miesiące. 

Na szczęście białaczka nie jest mocno zaraźliwa, przenosi się podobnie jak ludzki AIDS - trzeba bezpośredniego kontaktu (przypominam, że Rózia będąc w ciąży, rodząc i karmiąc, nie zaraziła dwójki swoich dzieci i trójki przyszywanych). Nie zarazi się, oddychając tym samym powietrzem. Moje koty wyganiam więc do ogrodu i puszczam na dom białaski, niech trochę poszaleją po innej przestrzeni przed zamknięciem ich znowu w pokojowej kwarantannie-więzieniu.

Jeśli chodzi o mój dom tymczasowy, to jest zablokowany. Nie mogę w tej chwili przyjąć ani jednego innego kota. Generalnie nie jest lekko, ta sytuacja wykańcza mnie psychicznie, tym bardziej że nie jest to jedyny mój problem. Zły czas, ale jak wiadomo, po złym czasie nadejdzie dobry i tego się mocno trzymam. 

A prawda? Myślę, że mnie jednak przede wszystkim wyzwoli, choć może i w lochu trzeba będzie trochę pobyć, będąc zakutą w kajdany. 





To nie są zdjęcia z powitania.

Są też i dobre strony tej sytuacji: Ptysiulek nie jest już sama. Jej radość, gdy dołączyła do mamusi i siostry, jest nie do opisania! Jeszcze nie widziałam, aby kot tak się cieszył. Dosłownie tuliła się do Rózi, nie opuszczała jej na krok, podstawiała jej czółko do lizania, gruchała, a z oczu leciały jej łzy...





I mnie lecą.


PODPIS



70 komentarzy:

  1. I mnie:(
    Karolina z Tolą i Stasiem

    OdpowiedzUsuń
  2. Komu nie lecą? Gdybym mogła zrobić cokolwiek, zrobię to.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobry czas nadejdzie, na pewno, oby jak najszybciej.
    Trzymam kciuki, mocno!

    OdpowiedzUsuń
  4. No właśnie, komu nie lecą...
    Serdecznie ci współczuję, tylko tyle mogę...
    Galia A.

    OdpowiedzUsuń
  5. :(((
    Gosiu, czekamy na Twój znak, żeby ruszyć z pomocą.
    jedyne dobre w tym wszystkim to to, źe Ptysia może być z mamą i rodzeństwem w tak trudnym dla niej czasie.. to jej pomoże.
    dwa razy w życiu widziałam kocie łzy, dwa razy z kociego szczęścia. moja rodzina też to widziała. pozostali ludzie, kiedy o tym wspominałam, nie wierzyli. nawet u Ciebie o tym kiedyś napomknęłam i też miałam wrażenie, że nie bardzo uwierzyłaś. teraz wiesz, koty potrafią płakać. ze wzruszenia na pewno.
    może weterynarz rozważy podanie Ptysi antybiotyku trochę dłuźej niż zaplanowano?

    OdpowiedzUsuń
  6. Ruszyć z pomocą możemy w każdej chwili, tylko jak? Co robić? Macie jakiś pomysł?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hana, kotki są leczone, dokończymy interferon, mam na to środki, co więcej można zrobić?
      Rózi i Szarlotce potrzebny jest dom, bo po pierwsze nie mają objawów i mogą nie mieć długie lata, a po drugie wciąż mają szansę być całkiem zdrowe.
      To, że test Elisa wyszedł ujemny może świadczyć o mniejszej liczbie wirusa we krwi. Może organizm właśnie go zwalcza? To prawdopodobne.

      Usuń
    2. O i tego się trzymajmy, to brzmi rozsądnie.

      Usuń
    3. Wiem przecież. Miałam na myśli dom dla nich.

      Usuń
    4. Brak mi wiary, że ktoś weźmie na siebie to ryzyko... :(

      Usuń
  7. I mnie,tak mi smutno na sercu. Przytulam mocno i Ciebie, i koteczki.Wyprostuje się Gosi, mam wielką nadzieję, Rózia i Szarlotka czują isę dobrze, a Ptysiulka juz jest szczęsliwsza,że jest z nimi,może to też przyczyni się do zdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  8. Smutne wieści, współczuję... ale niech siła i nadzieja Cię nie opuszcza.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Baaardżo to przykre,bardzo. ������������

    OdpowiedzUsuń
  10. Biedne koreczki.
    Na co właściwie są te testy Elisa skoro tak falszuja wyniki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na to musi odpowiedzieć ktoś kto się zna. Ja już jestem cała guupia.

      Usuń
    2. Hm, śmiem podejrzewać, że CzeKo miała na myśli sens robienia tych testów, a nie pytanie merytoryczne o to, na co (czyli na jakie choroby) się je przeprowadza. Takie tam nieporozumienie - ach, ten język polski! ;)

      Usuń
  11. Gosiu kochana, tak bardzo chcę by wyzdrowiały i znalazły kochających ludzi. ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  12. Gosia, ja nie wiem, jak Ty to wszystko znosisz? Ogromnie Ci współczuję i wspieram dobrą myślą, choć takie wsparcie niewiele pomaga. Trzymajmy się mocno starego powiedzenia, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Oby tylko jak najprędzej wyszło!

    OdpowiedzUsuń
  13. Gosiu ♥
    Masz siłę (nawet jeśli teraz przede wszystkim odczuwasz jej brak) i nie zawahaj się jej użyć!
    Buziaki we wszystkie koteczki i w Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  14. Małgosiu, pamiętam, że w czasie okołoadopcyjnym jednego z moich kotów, gdy jeszcze nie było wiadomo, czy jest zdrowy, a ja już go pokochałam i z gulą w gardle czekałam na wyniki testów, weterynarz wspominała o szczepieniach przeciwko białaczce dla rezydentów, w sytuacji gdyby czarny scenariusz się ziścił... Twoich tymczasów nie wyleczyloby to z choroby, ale dałoby im większą możliwość na znalezienie domu, gdzie są już inne, zdrowe koty...
    Trzymam kciuki, aby kuracja interfenorem dała pożądany rezultat, bo kociczki są cudne i skradły już wiele serc...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. * wybacz błędy, piszę na szybko z telefonu.

      Usuń
    2. "Twoich tymczasów nie wyleczyłoby to z choroby, ale dałoby im większą możliwość na znalezienie domu, gdzie są już inne, zdrowe koty..." - nie rozumiem w jaki sposób szczepienia moich rezydentów przyczyniłoby się do tego?

      Szczepionka nie daje 100% odporności, poza tym w miejscu szczepienia może utworzyć się nowotwór (dlatego szczepi się w łapę, by ją amputować w razie takiego obrotu sprawy), no i jeszcze jedno. Rózia jest agresywna w stosunku do Hokusa i Stefy, za każdym razem udało mi się zareagować i ją odciągnąć, ale nie będę już ryzykować. Nawet gdy widzi ich przez szybę atakuje. To pewnie dlatego, że wciąż ma przy sobie dzieci. Ona ma silny instynkt macierzyński, gdy smaruję pycholek Ptysi i ta płacze, Rózia leci ją ratować, jest bardo zdenerwowana, miauczy, patrzy na mnie z wyrzutem. Kochana kicia. Dla ludzi jest boska, łagodna, miła i miziasta.

      Usuń
    3. Powiem jak jest u nas ze szczepieniami. Generalnie szczepi się koty co roku i to jest standard, bo pomimo że kot na przykład nie wychodzi to instnieje możliwość że właściciel przyniesie jakieś choróbsko na przykład na butach. Koty wychodzące, tak jak moje, szczepi się dodatkowo przeciwko FeLV, w sumie wychodzi tylko trochę drożej. Obie szczepionki daje się normalnie w kark, tak jak każdy inny zastrzyk. Być może u nas są nowsze, bezpieczniejsze szczepionki. W każdym razie, ja osobiście polecam to szczepienie bo choroba jest zaraźliwa poprzez jakikolwiek kontakt, wystarczy że zarażony kot napije się przypadkowo wody czy zje karmę z miski kota zdrowego. Przenosi się bowiem przez ślinę, a wiadomo że koty cały czas tej śliny używają do mycia. Nie wiem, może jestem przewrażliwiona, ale bałabym się pogłaskać moje koty po tym jak bym głaskała chorego kota, musiałabym dokładnie umyć ręce.
      Nie bedę więcej się rozpisywac bo się rozpłaczę...

      Usuń
    4. Oczywiście, że trzeba myć ręce i robię to bardzo dokładnie, ale wirus w środowisku, czyli poza organizmem kota żyje tylko kilka minut, więc nie popadajmy w paranoję. Moje koty nie mają kontaktu z zarażonymi, ale te spokojnie mogą chodzić po domu podczas ich nieobecności.
      Są domy, gdzie takie koty żyją razem i nie zarażają się wiele lat. Pamiętaj, że aż jedna trzecia kotów nie ulegnie zakażeniu, a jedna trzecia zwalczy wirusa sama.
      Jeśli chodzi o szczepionkę to możliwe, że macie tę nowocześniejszą, ale nie wiem i muszę to sprawdzić.

      Usuń
    5. Tutaj tez kazdy wet przed szczepieniem pyta, czy kot jest wychodzacy, bo wtedy daje dodatkowo szczepionke przeciw tej kociej bialaczce.
      Tak mi przykro, Gosiu, ale z drugiej strony Ptysiaczek ma towarzystwo i mame blisko siebie, moze lepiej zwalczy chorobe nie majac takiego stresu, jak kiedy byla calkiem samiutka. Tulam...

      Usuń
    6. Nie miałam na myśli Twoich rezydentów, miałam na myśli rezydentów w tych domach, gdzie marzą o adopcji takich uroczych kotek, a boją się ich choroby. Uzupełnienie wiedzy o kociej białaczce w takim przypadku to jedno, niepopadanie w paranoje to drugie, ale ostrożność, której nigdy dość, to zupełnie inna kwestia.
      Z mojej siódemki tylko jeden kot jest wychodzący, ale zaszczepione na białaczkę - i nie tylko - są wszystkie. Szczepionka jest aplikowana w kark.

      Usuń
    7. Już rozumiem, a co do popadania w paranoję to nie chcę, aby takie nieprawdziwe wiadomości szkodziły tym kotom w znalezieniu domów. Po prostu.

      A może jakiś wet by nam tu napisał jak to jest z tymi szczepionkami w Polsce?

      Usuń
  15. O matko:(:(:( a juz bylo tak dobrze:(:(:(

    OdpowiedzUsuń
  16. To straszne:-(. Za co te biedniątka tak cierpią, za co Ty? Aż nie wiem co napisać. Gosianko całym sercem jestem z Tobą i maluszkami.

    OdpowiedzUsuń
  17. :(((
    Trzymam kciuki, bo cóż jeszcze mogę? I niech ten dobry czas szybko nadchodzi! A o prawdzie myślę tak samo - wyzwala.

    OdpowiedzUsuń
  18. Gosia moc mocy ślę kociakom i Tobie♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  19. :((( Strasznie mi przykro. Mam nadzieje, ze te falszywe negatywne wyniki rzeczywiscie wskazuja na pozytywne dzialanie interferonu i one to w koncu zwalcza. Jesli tylko cos, daj znac... (Leciwa)

    OdpowiedzUsuń
  20. Gosianko, tak wczoraj wypatrywałam wiadomości o Ptysi. Co chwilę zaglądałam na fb z nadzieją, że znajdę jakis wpis. Czytam i płaczę. Jestem myślami z Tobą i kotusiami .

    OdpowiedzUsuń
  21. A już tak pięknie wyglądało... Czyli rozsyłanie i wieszanie ulotki nadal aktualne. Mój Boże, żeby Ptysiulek dała radę.
    Gosia trzymaj się, bo aż trudno sobie wyobrazić, jak musisz być wymiętoszona i wyżęta emocjonalnie tą całą sytuacją. Ściskam Cię mocno!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłoby mi lepiej gdybym mogła się martwić tylko tym. :(

      Usuń
    2. O więcej nie pytam... Jakbym mogła się do czegoś przydać - dzwoń!

      Usuń
  22. Gosiu :-* Możemy na razie tylko postarać się dostrzec jasne strony, Ptysiulka nie lubi być sama. Może znajdzie się gdzieś dobry człowiek, który ma już kota pozytywnego i weźmie ją do siebie? Musimy czekać cierpliwie, ja wierzę w prawdę, będzie dobrze.
    Ściskam Cię mocno, wysyłam całą swoją siłę. Nie jesteś sama, za każdym razem jak smarujesz pyszczek Ptysi to my tłoczymy się gdzieś pod ścianą...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie to napisałaś, aż poczułam się dużo lepiej. :)

      Usuń
  23. I mnie poleciały łezki, To smutne, że ten test jest taki do niczego. Nadal trzymam kciuki za dobre domy i zdrowie dla nich.

    OdpowiedzUsuń
  24. Aż mi się serce ścisnęło z żalu, a łzy - wiadomo, lecą...
    Gosiu, ślę dobre myśli♥♥♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  25. Bardzo mi przykro :-). Mam za sobą walkę o kociątko znalezione na cmentarzu w listopadzie 2012 roku. Wzięłam koteczkę z lecznicy niby już w dobrym stanie. Niestety, moje domowe koty zaraziły się od niej chlamydią w tym bardzo już wiekowa kotka z SUK. Do pełni "szczęścia" ja też się zaraziłam. Ale najgorsze było to , że Klarunia i tak mimo starań i leczenia odeszła. Czasem po prostu już tak jest. Piszę o tym bo na przykładzie Klaruni przekonałam się jak bardzo kot potrafi okazać wdzięczność i miłość. Nieodpowiedzialność i po prostu głupota ludzi mnie przeraża. Dotyczy to też niechęci do sterylizacji, a tak naprawdę to jedyny sposób żeby zmniejszyć ilość kociąt skazanych na śmierć, albo straszne i krótkie życie. Trzymam kciuki za Twoje koty, oby wydobrzały i znalazły dom.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta niechęć do sterylizacji to jest po prostu okrucieństwo. :(

      Usuń
  26. Co mogę napisać? Trzymam kciuki i oby się obróciło na dobre.
    Dopiero co rozmawiałyśmy z Barbarą, że nie ma od Gosianki wieści o kotkach....
    Przytulam.

    OdpowiedzUsuń
  27. Niech dobry czas nadejdzie jak najszybciej.Gosiu przytulam Ciebie bo Ty to najbardziej przeżywasz.Jest mi bardzo przykro .

    OdpowiedzUsuń
  28. Serce się kraje, gdy patrzę na Ptysię i widzę ją z tym wysuniętym języczkiem, bo dziąsła tak bardzo bolą... I jak tu pomóc, żeby nie cierpiała, co jeszcze można zrobić? To takie niesprawiedliwe, eh :(
    Przykro mi, Gosiu. Wiem, jak bardzo jest Ci ciężko :(((
    Czy ten balsam Szostakowskiego przynosi ulgę, pomaga?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i tak, ale jeszcze nie jestem pewna. Ona ma odsłonięte szyjki zębowe z powodu tego zapalenia dziąseł i tego, że ropa jej dosłownie wyżarła część dziąseł..

      Usuń
    2. Przeczytałam właśnie, że dostała środek przeciwbólowy...
      I jest z nią mama Rózia i siostrzyczka, to też ma znaczenie. Mniejszy stres, większa szansa na poprawę.
      Niech już będzie dobrze!

      Usuń
  29. I moje serce pełne smutku, a oczy pełne łez.
    Gosiu trzymaj się kochana. Musi być lepiej, no musi...
    Ania Bezowa

    OdpowiedzUsuń
  30. Bardzo mi przykro:((( A opis łez koci... serce się kraja Dużo szczęścia, Gosiu, życzę Tobie i wszystkim koteczkom ❤

    OdpowiedzUsuń
  31. Dasz radę. Wzięłabym, ale mi nie dasz. Damy radę, szukam, pytam. Gosia dasz radę, a jak dasz, to biorę. Tylko nie wiem, jakie to zagrożenie dla moich.. Dasz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jolu, kocia białaczka jest chorobą zakaźną. Koty muszą mieszkać w domach bez innych kotów i bez możliwości wychodzenia na dwór, aby nie zarażać innych...

      Usuń
    2. ale oczywiście doceniam twoją propozycję, dobra kobieto!

      Usuń
  32. Ten post powinien przeczytać każdy kretyn, który pierdzieli dyrdymały na temat kastracji/sterylizacji. Ale nie przeczyta, bo tu nie zagląda.

    OdpowiedzUsuń
  33. Niech ten dobry czas jak najszybciej nadejdzie więc :*

    OdpowiedzUsuń
  34. Tak mi szkoda tych koteczków... Przyznam, że nie miałam pojęcia o takich kocich chorobach...
    Czy może być tak, że te pierwsze wyniki były jednak dobre, a w tych ostatnich jest błąd?
    Nie umiem pomóc, ale bardzo bym chciała, żeby wyzdrowiały.

    OdpowiedzUsuń
  35. Nie umiem napisać nic sensownego. Ech..., ale przecież i za Twoje drzwi musi zajrzeć słońce!

    OdpowiedzUsuń
  36. Ściskam Gosiu!...Qrde, czy musi być ciągle pod górę?:(

    OdpowiedzUsuń
  37. matko kochana, tyle dobrych dusz, tyle energii prosto z serca. prawda nie wyzwala, ale czasem umacnia. kocinki kochane....moje serce płacze. jestem bezradna, bo nie umiem wam pomóc.
    proszę, wyzdrowiejcie.

    OdpowiedzUsuń
  38. Czekałam na wieści i bardzo mi smutno :( :( :(
    Gosiu, myślę, że w życiu dzieje się coś................ po coś.
    Czy potrzebne są jeszcze pieniądze na leki? Pisz proszę.

    OdpowiedzUsuń
  39. Gosiu , Ty wiesz, że nasze myśli i serca są z Tobą i choruszkami, że jak napisała Ewa "my tłoczymy się gdzieś pod ścianą..."! ściskam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  40. O, Gosia, nie tylko Tobie leca. Sle mase workow, ba, wywrotek dobrych mysli i guaskow i czego tam.

    OdpowiedzUsuń
  41. Nie wiem co powiedzieć Gosia... Idealnie gdyby znalazł się domek, które by te trzy koteczki przejął... Ech... Przytulam wirtualnie wszystkich po kolei...

    OdpowiedzUsuń
  42. Bardzo mi żal i Ciebie i kotusi :((( Radość Ptysiulki jest pocieszeniem w tym wszystkim... Strasznie się wzruszyłam ♥
    Moc ciepłych myśli i kciuków !

    OdpowiedzUsuń

Fajnie, że piszesz! Pisz, komentuj, daj znak, że jesteś!
Dobrej energii nigdy za wiele. :)