Zmartwień było ostatnio tak wiele, że zniknęłam, nie mogąc poradzić sobie z lękiem. Teraz już wiem, na czym stoję. Chciałabym, abyście też wiedzieli, bo bardziej niż kiedykolwiek będę potrzebowała Waszej pomocy.
Przyszli ludzie Dudusia, Poldka i Zoi, przeczytajcie koniecznie każde słowo. Czekam na potwierdzenie Waszych zamiarów.
Kochana A, po głębokim namyśle zdecydowałam się napisać do ciebie. Z prośbą. Wielką prośbą. Wiem, że to nie takie łatwe, ale nie wiem już, co mam zrobić.
Przyszli ludzie Dudusia, Poldka i Zoi, przeczytajcie koniecznie każde słowo. Czekam na potwierdzenie Waszych zamiarów.
**********************
Jeśli na mój blog zaglądasz, to wiesz, że przyjechała do mnie z Augustowa kotka z kociętami.
Rózia z synkiem Dropsem i córeczkami: Ptysią, Szarlotką, Jagódką i Klementynką. Do nich dokooptowałam kocięta z autostrady: Dudusia, Poldka i Zoję.
Klementynka niestety umarła dość szybko z niewyjaśnionych przyczyn.
Pozostałe kotki rosły zdrowo, natomiast Rózia - ich mama, wciąż miała biegunkę. Latałam z nią do weta i sama poprosiłam o zrobienie testów na choroby zakaźne... Sama!
Okazało się, że Rózia ma… białaczkę (FeLV+). To straszne! Ryczałam całą noc, bo przecież to choroba zakaźna, a ona ma dzieci... Swoje i przysposobione. Razem 7 sztuk...
A co, jeśli i one są chore? Co stanie się z tymi małymi istotami, które mają w sobie tyle radości, ufności i chęci do życia. Przecież niektóre już mają zaklepane domy, przecież ja tak mocno je wszystkie już pokochałam!
Słodką malutką Jagódkę, grzeczną i rozbrajającą, uroczego, uwodzącego półdługowłosego Dropsa, delikatną księżniczkę Ptysię o szerokiej, najcudniejszej buziuni, rezolutną, odważną Szarlotkę kochającą ludzi, Dudusia rozrabiakę, Poldka przystojniaka i Zoję - prawdziwy diament.
Najpierw wpadłam w panikę, po prostu się zapadłam, rozpaczałam tylko, zamartwiałam się, ale potem na szczęście zaczęłam działać. Najpierw sprawdziłam starsze kotki testem Elisa. Wyszły ujemne, czyli brak wirusa. Hura! Tylko co z tego, skoro te testy są niewiarygodne. Szczególnie u kociąt są niewiarygodne.
Wtedy zdecydowałam się na testy PCR. Są to badania robione na obecność wirusa we krwi. Próbki pojechały do laboratorium w Niemczech. Testy są w 100% pewne. Jeśli test wychodzi ujemny, to kotek nie ma w sobie wirusa białaczki i jest w pełni zdrowy. Test dla jednego kotka kosztował mnie 210 zł. Zrobiłam ich osiem. Zginęłabym, gdyby nie poparcie dziewczyn z bloga, które tak żywo zareagowały na mój apel. Nie wiem, co bym zrobiła. Nie mam pojęcia.
Oczywiście maluchy oddzieliłam od razu od mamy, a potem przed testem i po teście PCR również od siebie... To był okropny czas, nie chcę nawet tego wspominać. Uciekłam z mediów, nie wiedząc co mówić. Spędzałam z nimi całe dnie, przenosząc się od jednego do drugiego, całując je i modląc, aby były zdrowe. Taka jestem, tak to przeżywam i mam świadomość, że to się nigdy nie zmieni.
Na wyniki testów czekałam 7 dni. Siedem długich dni. Przyszły wczoraj. Wpływały na pocztę stopniowo, co kilka godzin...
Najpierw Jagódka, Dropsik i Duduś. MINUS! Brak wirusa we krwi. Zdrowe. Duduś ma już zaklepany dom, pani Agnieszka bardzo na niego czeka.
Potem Poldek i Rózia. Poldek UJEMNY, zdrowy, i on ma już doskonały dom czekający na niego. Rózia dodatni, czyli potwierdzone na 100%, że jest nosicielem – spodziewałam się tego, choć liczyłam na cud.
Na końcu Zoja, Ptysia i Szarlotka.
Zoja MINUS, zdrowiutka. Uff, jej przyszła opiekunka odetchnie z ulgą…
No i moje serce umarło, bo Ptysia i Szarlotka dodatnie... Na samym końcu taki cios. Boże…
Kotki są znowu podzielone. Zdrowe do zdrowych (ale był szał radości, gdy mogły się znów spotkać!), nosiciele do nosicieli (też się niesamowicie ucieszyły, widząc mamę).
A dla nas znów zaczął się czas smutku, rozpamiętywania, myślenia, dokształcania się, trudny czas decyzji.
Stanęło na tym, że te trzy zarażone kotki (Ptysię, Szarlotkę oraz ich mamę Rózię) będziemy leczyć. Interferonem. To są straszne koszty, ale z pomocą przyjaciół bloga damy radę. Może wystarczy jedna seria? Może nie trzeba będzie trzech? Szansa, że maluchy same zwalczą wirusa to 30%, a z pomocą leków ona jeszcze bardzo urośnie.
Musimy spróbować. Zaczynamy już jutro pierwszą pięciodniową serię.
Kotki są w świetnej formie. Zdrowe, wesołe, silne, urocze. Nie mają żadnych objawów choroby, stąd są tylko nosicielami. Białaczką wcale nie jest tak łatwo się kotom zarazić, co widać na moim przykładzie.
Koteczki Ptysia i Szarlotka mają wielką szansę na normalne życie. Mają wielką szansę pokonać wirusa. Być od niego wolne, czyste. Nie zagrażać innym kotom. Musimy podjąć tę próbę Nawet z niezwalczonym wirusem mogą żyć długie lata. A jeśli nie, jeśli zaczną mieć objawy białaczki, trzeba będzie mieć dość siły i pożegnać je, zanim zaczną cierpieć.
Wierzę jednak, że tak nie będzie.
Tak strasznie mi ciężko z tymi wieściami, ale nie mam wyjścia. Muszę przejść i przez tę sytuację.
Szukam domów dla dziewczynek i dla Rózi, domów, w których leczenie będzie kontynuowane. My płacimy.
Kochana A., do rzeczy. Czy nie wzięłabyś obu dziewczynek? A może Rózi? Będą po pierwszej serii leku, potem czeka je badanie i jeśli będzie potrzebna kolejna seria, nazbieramy kasy.
Ja naprawdę wiem, co przeżyłaś ze swoim kochanym kotkiem, który odszedł niedawno na FIP. Wiem, ale pomyślałam, że jesteś silna i dasz radę unieść jeszcze i to, tym bardziej że kotki mogą, mają wielką szansę, być zdrowe! Rózia jest najmilszą kotką pod słońcem, delikatną pieszczochą. Maluszki są słodkie i cudowne, ale nie mogą być w domu z innymi kotami. Hokus, Stefcia...
Mój dom tymczasowy... Wirus białaczki ginie w środowisku natychmiast, więc nie muszę robić szczególnych działań przed przyjęciem następnych potrzebujących, ale dopóki są tu kotki nosiciele, nie mogę działać. Jestem zablokowana.
Kocia białaczka jest całkiem niegroźna dla ludzi i innych zwierząt. Koty nosiciele mogą żyć wiele lat w zdrowiu.
Pozostałe, ZDROWE, pozbawione wirusa maluchy (Duduś, Poldek, Zoja, Jagódka i Dropsik) są absolutnie bezpieczne. Test jest stuprocentowo pewny. Kotki są izolowane od tych zarażonych. Są najpewniejszymi kandydatami do adopcji w całej Polsce. Jaki dom tymczasowy, schronisko, fundacja czy osoba prywatna robi kociakom test za 200 zł? Ile z nich, pochodzących z piwnic, działek i wsi urodziło się z matki białaczkowej? Tego nikt nie wie, tego przed adopcją nikt nie sprawdza (a testy Elisa są w tym wieku niewiarygodne). A ludzie? Ludzie też sami nie wiedzą, że mają w domu kota nosiciela. Zwyczajnie go nie badają i żyją w błogiej nieświadomości.
Nie zdziwię się jednak, kiedy po ogłoszeniu tego publicznie osoby, które już zadeklarowały, że czekają na kotka, zrezygnują... Zoja, Poldek, Duduś, one już mają zaklepane domy… Chociaż nie! Zdziwię się, bo pewniejszych kotów nie ma w tej chwili nikt.
Kochana, nie gniewaj się, że ja z taką obciążającą prośbą-pytaniem…
Całuję cię, Gosia.
PS. Czekam na twoją decyzję. Czasu jest mało. Alternatywy są straszne. Napisz szybko tak lub nie, i nie tłumacz się, proszę…
Niestety, A. odmówiła. Ma już kotka, więc to oczywiste, że nie może spełnić mojej prośby...
A może ktoś z Was? Dom bez kotów. Dom niewychodzący. Szarlotka, Ptysia, Rózia. Proszę...
(Błagam, jeśli ktoś nie może, niech się nie tłumaczy. Dzięki.)
:-(
OdpowiedzUsuńBardzo :((
UsuńO mój Boże :( Czułam, że coś nie tak :( ... Gosiu są dobrzy, mądrzy ludzie. Bardzo mocno trzymam kciuki, by się domki znalazły. ! Dobrze, że napisałaś, że nie jest to groźne, że kotek może z tym żyć, bo ludzie nie wiedzą. Wierzę, że znajdzie się ktoś, kto się w tych cudnych pyszczkach zakocha !
OdpowiedzUsuńGosiu @ poszedł.
UsuńEwuniu, dostałam. Tak, teraz się zgadzam. Nie mam wyjścia. :(
UsuńZrobiłam dopisek na końcu posta.
Dziękuję za Twoją pomoc i intuicję...
Gosiu :*
OdpowiedzUsuń:(
UsuńMoja intuicja milczała jak zaklęta. Myślałam, że po prostu nie masz czasu, ale z jakichś przyjemnych powodów - uroczystość rodzinna czy coś podobnego. Biedna Rózia i biedne kotki; najmniejsze i najsłabsze... Współczuję i płakać mi się chce...
OdpowiedzUsuńSzarotka jest druga w kolejności jeśli chodzi o wielkość. Najmniejsza jest Jagódka (zdrowa), największy Drops (też zdrowy), a te dwie bidy: Ptysia i Szarlotka są w środku, średnie. Obie najcudniejsze na świecie. :(((((((
UsuńOjej, aż nie wiem, co napisać. Gosiu, współczuję zmartwień, trosk, smutku, łez. Daj znać, gdyby potrzebna była pomoc finansowa. A dla maluchów i Rózi niech się znajdą najcudowniejsze domy!
OdpowiedzUsuńDziękuję, Julito, Ty zawsze ze mną. :)
Usuń:(:(:( nie wiem co napisac....:(:( mam nadzieje ze znajda sie domki...
OdpowiedzUsuńCuda się przecież zdarzają, prawda?
UsuńA te kotki są zwyczajnie cudowne, zadbane, wypieszczone, silne...
Cuda sie zdarzaja:) wysle przelew, przynajmniej tyle moge.....
UsuńBardzo mi przykro, ze te wspaniale koteczki sa tym swinstwem zagrozone. Mam nadzieje, ze interferon zadziala i znajda dobre domki. Jezeli bedziesz potrzebowala, to tylko machnij maila. (Leciwa).
OdpowiedzUsuńZaraz poszukam jaka jest skuteczność interferonu...
UsuńDziękuję, ale ty już dość mnie wsparłaś. Już nie, proszę.
Przykre...
OdpowiedzUsuńJak trzeba pomocy finansowej to śmiało mów,pisz...
Na pewno nie dam sobie bez niej rady. Nie tym razem. :(
Usuńtak mi przykro :(
OdpowiedzUsuńDziękuję.
UsuńSmutna historia, a tak obiecująco było :(
OdpowiedzUsuńWspółczuję i mam nadzieję, że jednak zakończenie będzie pomyślne!
Trzymam kciuki!
Patrząc na to realistycznie to szok, że zdarzyło mi się to w piątym roku działalności po raz pierwszy...
UsuńGosia, nie jesteś sama. Damy radę.
OdpowiedzUsuńI to jest dla mnie niesamowicie cenne.
UsuńJuż mi lepiej. Nie jestem sama.
Stanowczo nie jesteś. Damy radę :-*
UsuńGosiu bardzo współczuję tych stresów i przeżyć. Samo oczekiwnie na wyniki to musiał być koszmar :/
OdpowiedzUsuńKciiki za powodzenie w leczeniu i dobre domki !
Dzięki.
UsuńGosiu, czy potrzebne sa pieniadze na dalsze leczenie? Pisz wprost, a natychmiast przelewam i mysle, ze inne dziewczyny tez. Bedziemy pomagac, jak dlugo bedzie trzeba. Przelewac?
OdpowiedzUsuńJak wyżej. Miałam pytać o to samo. Jeszcze raz podaj konto, bo wcześniejszy post z prośbą o pomoc no... wyparował. Bez większych nadziei, ale puszczę wici. Może jednak ktoś sie dla nich znajdzie. Ściskam.
UsuńTak, pomoc mi potrzebna, bo tym razem nie mogę zapłacić tego sama. To są za duże kwoty...
UsuńDziękuję Wam, dziewczyny!
Postaram sie jutro, a najdalej w piatek przelac.
UsuńPoudostepnialam tez na fejsach i gieplusach.
UsuńAnia, ty już poprzednio bardzo pomogłaś. :)
UsuńGosia, kiedy moge, to pomagam. A jak nie smierdze groszem, to nie,
UsuńPrzeciez to logiczne. :)))
dziewczyny, co tu dużo gadać, trzeba pomóc Gosi i ratowac te przesłodkie kocięta. własnie wróciłam od Gosi i dosłownie nie mogłam sie od nich odkleić, są takie urocze, grzeczne i kochane, że musimy zrobić wszystko by można było je leczyć !
OdpowiedzUsuńDziękuję, Aga, dziękuję :) Bardzo mi zależy na tych istotkach...
UsuńGosiu nawet nie chcę myśleć o tym co przeżywasz. U nas też był trudny czas. Nasz Maui był chory. Ale jest już dobrze. Mieszkam tak daleko...Gosiu daj numer konta. Chociaż parę groszy prześlę. Magda
OdpowiedzUsuńOj, przykro mi...
UsuńNr jest na końcu posta. Dziękuję.
już znalazłam. Przesyłam pieniążki
UsuńPoszło :0 nie wiele, ale za pare dni znowu coś wysle
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńGosianko, wiem co czujesz. Przeszłam taką nerwówkę kilka mies temu z Dyziem przed sterylką.
OdpowiedzUsuńZapytałam mojej wetki czy narkoza jest bezpieczna bo on sie bardzo szybko meczy. Pobawi się 10 minut i dyszy pół godziny. Prześwietlenie nic nie wykazało. Postanowiła zrobić drugi test na białaczkę. Bo nie wiedziałyśmy jaki miał robiony na Cyprze. Pewnie Elisa. Mając w domu drugiego kota i wiedząc, ze Dyzio miał problem z dziąsłami to był najgorszy czas dla mnie, czekanie na wynik.
Całe szczęście okazało sie, ze jest zdrowy. Dlaczego sie męczy tak szybko...nie wiem nadal.
Wrzucam parę złotych od siebie i trzymam kciuki za zdrówko maluchów, za dobre domy i za Twoją siłę Gosianko.
Miałam koty, które tak szybko się męczyły... Tak bywa.
UsuńWspółczuję ci nerwów, dobrze wiem jak to jest. Ten tydzień ciągnął się w nieskończoność...
Dziękuję ci w imieniu kotków.
Jaki przewidujesz koszt kuracji?
OdpowiedzUsuńLi, jutro będę wiedzieć ile wyniesie pierwsza seria interferonu dla 3 kotów. Do tego trzeba doliczyć testy Elisa i PCR, no i zależy czy wystarczy pierwsza seria (5 dni), czy trzeba będzie drugą, a potem trzecią. Jutro ci powiem jakie to koszty, ale wierz mi wielkie...
Usuńciezkie czasy...pod kazdym wzgledem, ale w kupie i razniej i w ogole lepiej, pozniej/jutro sie doloze.
OdpowiedzUsuńNo, ciężkie, ale wciąż marzę, że znowu zadzieją się cuda i magia tego miejsca sprawi, że kotki wyzdrowieją!
UsuńDzięki, Krysiu.
tyle, ile mogłam, sama mam przed sobą 3 nieprzewidziane sterylki. trzymam kciuki za kociaki i za ciebie, za was....
OdpowiedzUsuńEwo, jak przyjdzie czas pamiętaj o Skarpecie, jeszcze mamy tak zaskórniaki.
Usuńjeszcze sobie radzę, mimo kolejnego pobytu pogryzionego kota w szpitaliku. ale co tam, twoje problemy i wydatki sa na pierwszym miejscu.
UsuńEwa, nie przesadzaj, proszę. Jeśli masz takie wydatki to wstrzymaj się. Ta pomoc nie może was rujnować. :)
Usuńnie zrujnuje mnie, zapewniam cię. ale jeśli tobie może akurat tyle zabraknąć...to ja nie chcę tak.
UsuńGosianko...tak mi przykro :(
OdpowiedzUsuńPrzeleje zaraz pieniazki, chociaz tyle moge pomoc.
Tule mocno :***
Orszulko, wystarczy trochę. Na tym polega moc wspólnego działania, że nikogo to nie powinno zubożyć, a tę sytuację rozwiązać.
UsuńDziękuję!
Dobrze, że już wiemy o wszystkim. Nie będziesz z tym sama. Razem damy radę! Przelew już zrobiony:-). I zaczynam rozpisywać znajomych. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że w końcu to z siebie wyrzuciłam!
UsuńDziękuję.
Gosiu kochana, jesteśmy z Tobą na dobre i na złe, wiesz? i wspieramy Cię z całych sił ♥
OdpowiedzUsuńWiem i dobrze mi z tym :)
UsuńZaglądałam na bloga, widziałam, że Cię nie ma ... ja też tak mam więc czułam, czułam przez skórę ale nie spodziewałam się tego :( . Gosiu trzymam kciuki za zdrowie kociaków, wszystkich.... i za domy takie najmądrzejsze.
OdpowiedzUsuńAniu, nie masz takich doświadczeń?
UsuńTrzymam.kciuki.za.Ciebie.i.kotki.piniazki.po.1.szym.pozdrawiam.i.sciskam.cieplo
OdpowiedzUsuńW imieniu chorusiów dziękuję!
UsuńKasa poszła, chociaż tyle mogłam zrobić
OdpowiedzUsuńTo dużo, zobacz ile nas jest. Razem nikt nie zbiednieje, a kociaki mają szansę. Dziękuję :)
UsuńGosia♥
OdpowiedzUsuń:) Buziaki, Mario!
UsuńNapisałam na FB, napiszę też tutaj. Wśród osób, które się zdecydują / zdecydowały wesprzeć Gosię i się do tego przyznają ;) rozlosuję kocie nagrody: tunel dla kotów, książkę oraz myszkę. Myślę, że ma to jakiś tam sens, bo razem możemy więcej https://www.facebook.com/jezynowapolana/photos/a.1742070282718357.1073741828.1695379390720780/1746427372282648/?type=3
OdpowiedzUsuńAniu, zrobimy o tym post. Ale się narobiło...
UsuńGosiu, dopiero teraz przeczytałam, jutro coś poślę i jak już pisały dziewczyny wyżej - dopóki będzie trwało leczenie to co dam radę będę dosyłać.
OdpowiedzUsuńNie jesteś sama, choć wiem, że dżwigasz największy ciężar.....
♥♥♥
Barbara
Tym ciężarem jest zmartwienie, strach, niepokój, litość, przywiązanie, ale dzięki wam nie muszę już martwić się o pieniądze na leczenie. :)
UsuńGosiu niedlugo mam urlop.nie mieszkam we wro,ale moge przyjechac na caly dzien i pomoc. Zrobie co bedzie potrzeba.zalatwianie spraw,sprzatanie,zakupy,prasowanie,pranie.moge zajac sie pieskami.musisz choc troszke zwolnic. Tak wielki ciezar dzwigasz
OdpowiedzUsuńKochana, no co ty! Moim ciężarem jest zmartwienie, troska, niepewność, a z resztą dam sobie doskonale radę. :) Jesteś kochana, to nie do pomyślenia jak bardzo! :)
UsuńGosiu to nic wielkiego.czasami trzeba przyjac pomoc.i nawet nie trzeba dziekowac.a ja pisalam serio-sygnal od Ciebie i jestem!co na ten moment moglam wyslalac to wyslalam.ale moge oferowac jeszcze rece i czas.wierze,ze wszystko ulozy sie. A ja mam za co,tzn za kogo Tobie dziekowac!jesli chcesz,to podam Ci kontakt do mnie,a Ty tak po ludzku powiesz mi kiedy mnie potrzebujesz
UsuńKim jesteś, tajemnicza nieznajomo? :)
UsuńJeszcze raz dziękuję. Z wszystkim się wyrobię. Naprawdę! Tylko dość już zmartwień. :)
I ja jutro dorzucę grosik. Damy radę Gosiu. Ściskam.
OdpowiedzUsuńEwunia:***
UsuńDorzucone :-* nie umiem wyrazić tego co czuję, a nawet nie wyobrażam sobie tego, co musisz czuć ty. Przytulam wirtualnie ale bardzo mocno
UsuńGosiu, przelew już do Ciebie leci.
OdpowiedzUsuńŚciskamy kciuki z całych sił, musi być dobrze! :*
Kasia i Psotka
Kasiu, doszło, dzięki wielkie!
UsuńWierzę, że te koteczki znajdą domy, na pewno.
OdpowiedzUsuńJest tyle osób, które im dobrze życzą, nie może być inaczej.
Trzymaj się dzielnie i pamiętaj, że nie jesteś sama.
Oby tak było, Konwalio. Obym mogła wam oznajmić za jakiś czas: zdrowe!!! marze o tym.
UsuńPoszło :-) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńlILKO, OD DAWNA ZAGLĄDASZ DO MNIE?
UsuńDziękuję!!
Współczuję... Coś zaraz wyślę.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję, Abi :*
UsuńGosiu , nie moge wczesniej. W.poniedzialek wysle pare zlotych .
OdpowiedzUsuńWierze , ze sie uda .
Tylko jeśli możesz kochana. Zobacz jaki jest odzew! :)
Usuńi co ja mogę powiedzieć Gosiu? ogromnie współczuję i żal serce ściska, ale i nadzieję mam, że leczenie będzie skuteczne! takie emocje wpisane są niestety w Twoją działalność, oby ich, tych złych, jak najmniej było! ściskam serdecznie
OdpowiedzUsuńprzelew ustawiłam, w poniedziałek pensja to jeszcze doślę, trzymaj się i wymiziaj, szczególnie te w izolatce
Oczywiście, są wpisane, ale jakoś z nabieraniem doświadczenia nie mam coraz grubszej skóry...
UsuńElu, na ciebie to zawsze można liczyć. Dzięki.
wierze, w to ze uda sie zebrac pieniadze.Pomagam w miare mozliwosci i mocno trzymam kciuki.
OdpowiedzUsuńMagda z Plewisk
Wielkie dzięki, Magdo :)
UsuńPrawie spadłam z Krzesła jak to przeczytałam .Wrócę z pracy i wyślę.Gosiuuu....i TciOn....
OdpowiedzUsuńGosieńko, ostatnio już nas wsparłaś. Dość, wystarczy!
UsuńTrzymam kciuki za te słodziaki. Musi sie udać.Małgorzata J.
OdpowiedzUsuńMałgosiu, już w to wierzę. Będzie dobrze!
UsuńDołożyłam się troszkę. Trzymam kciuki za kurację kotków.
OdpowiedzUsuńNinko, dziękuję pięknie. :)
UsuńGosiu to szok ale ryzyko zawsze było spore. Ja wiem, że z tym się da żyć i panika wśród potencjalnych właścicieli jest nieco na wyrost ale z racji posiadania trzech kotów odpadam. Za to wysyłam nieco wsparcia finansowego, a jak spłynie mi jeszcze nieco kasy to coś dorzucę później. Chcę Ci też przesłać dużo dobrej energii. Potrzebujesz teraz dużo sił.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się.
Luno, kochana jesteś, ale sama masz wiele wydatków. Już nie trzeba, mam już dość środków na ich leczenie. Dziękuję!
UsuńPoszło.Buziole i oby dobrze się zakończyło:)
OdpowiedzUsuń:) Bardzo ci dziękuję.
UsuńO nie... :'(
OdpowiedzUsuń:(
UsuńIle mogłam, kapnęłam ale i tak mam poczucie okropnej bezradności.
OdpowiedzUsuńMoże ktoś, kto ma w domu kota z białaczką napisze coś o swych doświadczeniach? Może ułatwiłoby to podjęcie decyzji przyjęcia do domu takiego kotka.
Napisał na FB Karol Ma
UsuńMalgosiu białaczka to nie wyrok dla kota mam koty z białaczką .Dostają interferon .Najstarsza kotka ma 14 lat.Teraz przybył 2 mieś kociak po matce dodatniej.Moje koty dostają interf.ludzki czy to działa tak do końca nie wiadomo.To że kot jest nosicielem wcale nie oznacza że zachoruje szczegolnie mlody kociak może zwalczyć wirusa.Mam też w domu koty ujemne,żyją razem ale nie mają wspolnych misek.Bardzo dbam o higienę kuwet.Koty jedzą dobrą karmę i są najukochańsze na swiecie.Jeśli ktoś pokochał kotka zza moich drzwi a jest to kociak plus niech się nie zraża.
No i dziękuję!
UsuńCzytam Pani bloga od dawna. Podziwiam. Niestety nie mogę przygarnąć kociaków, bo sama mam już trzy- wszystkie znajdy, ale chętnie pomogę. Pozdrawia i trzymam kciuki. Ewa
OdpowiedzUsuńEwo, jesteś kochana. Dziękuję.
UsuńJak wyżej.Zaraz po pracy wstąpię na pocztę i wyślę tyle ile mogę.Jestem z wami Jacek z Legnicy
OdpowiedzUsuńDzięki, Jacku, ty jak zwykle. :)
UsuńTrochę się dorzuciłam...
OdpowiedzUsuń:*** Dziękuję!
UsuńPodczytuję, podziwiam Panią za zaangażowanie i ciepło, które wszystkie zwierzołki dostają... Mam nadzieję, że wszystko dobrze się ułoży, najlepiej jak to tylko możliwe. Przelew powędrował...
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło to czytać. Dziękuję.
UsuńGosieńko... serce mi krwawi...
OdpowiedzUsuńtulę mocno :*
:*** Nie martw się, damy radę!
UsuńWitam, tyle, ile mogłam, wysłałam. Trzymam kciuki za maluchy.
OdpowiedzUsuńbardzo dziękujemy!
UsuńCześć wszystkim Zaglądaczom :)
OdpowiedzUsuńMam propozycję (rozmawiałam dzisiaj w tej sprawie z Gosią i propozycja nie została odrzucona, a może nawet wstępnie przyjęta). Nie wszyscy są internetowi, mają fejsbuki i czytają blogi. Czasami trzeba ludziskom trochę pomóc i dać szansę w uruchomieniu pokładów dobra, jakie w nich zalega - wtedy ludziska czują się lepiej ;) Bo gdzieś są ludzie, którzy właśnie na te trzy kotki czekają, o nich marzą i śnią, tylko jeszcze o tym nie wiedzą... :D
Dlatego proponuję, żeby ktoś bardziej ogarnięty technicznie niż ja przygotował pod kierunkiem Gosi ogłoszenie o adopcji trzech koteczek z białaczką. Krótka historia - przekaz musi być zwięzły, czytelny i ciepły w odbiorze + trzy ładne zdjęcia. Wszystko w formie zgrabnego pdf, którego każdy z nas będzie mógł sobie pobrać i wydrukować w kolorze lub nie, formacik A4 lub A3 i jako plakacik rozwiesić w kluczowych według siebie miejscach. Np. w lecznicach, do których chodzimy z naszymi zwierzętami. Weci zwykle nie robią trudności i takie ogłoszenia o adopcji wiszą na tablicach.
Ludziska czekają w kolejce, to oko zawieszą, może się komu na siatkówce temat utrwali i kotki może szybciej znajdą dom. Uważam, że każdy to może zrobić u siebie, w swoim miejscu zamieszkania. Skoro kotki mogły do Wrocka przyjechać, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby z niego wyjechały - w góry lub nad morze ;)
Co szanowni Państwo na to? Myślę, że można tym zwiększyć szansę kotków na dobrą adopcję, a wystarczy, że każdy z nas przyszpili 1-2 plakaciki...
A poza tym Gośka przecież nie może robić tego wszystkiego sama, no!
A nie lepiej poczekać na skutki leczenia? :)
UsuńNie. Ktoś może je leczyć zamiast mnie, a one nie musiałyby siedzieć całymi dniami w zamkniętym pokoju. :( Całkowity koniec leczenia może być za 4 miesiące. I co w tym czasie?
UsuńMartwię się tym.
Pomysł Doroty jest super. Napiszę wszystko, tylko już jutro. Dziś znów mi zeszła za dużo czasu na innych sprawach.
Poszło dziś.Kropla w morzu potrzeb, ale może do czegoś da się dorzucić.
OdpowiedzUsuńCzy udało Ci się dzisiaj dowiedzieć ile wyniesie jedna seria leku dla kotkow?
Ściskam mocno!:-)
I ode mnie grosik poszedł z życzeniami zdrówka dla wszystkich mieszkańców ZMD. Trzymam kciuki. Musi być dobrze :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Sil spod Wrocławia
Gosianko; podziwiam, pozdrawiam, posłałam, a gdyby nie Baluś, Białaski byłyby moje. Trzymam kciuki
OdpowiedzUsuńmartazezlotnik
Kochana.. Ty wiesz że będzie dobrze. Przelałam conieco, dorzucę jeszcze w przyszłym tygodniu jak dostanę kasę. Białaski żyją długo jak sie o nie dba i tego sie trzymajmy!
OdpowiedzUsuńBędzie dobrze, podziwiam naprawdę.
OdpowiedzUsuńmusi być dobrze ! masz dobre serducho kochana <3
OdpowiedzUsuń