Ostatnio ktoś mi powiedział "ale ty robisz długie posty!". No tak, nie da się ukryć, że tak jest, a na dodatek lubię to. Zazwyczaj żal mi każdego zdjęcia, że zginie w... annałach mojego komputera, więc skoro mam blog, to publikuję ile wlezie, a co!
No to zaczynamy. Zdjęcia wgrałam jak leci, chronologicznie, ale niekoniecznie kompatybilnie z treścią. Radźcie sobie, Drodzy Czytacze. A co!
|
Za czym kolejka ta stoi? Za Łysą, co poszła do kociego pokoju. |
|
Marcysia jest za duża na kocie posłanka, w których mieści się Fikunia. |
|
Tu jeszcze niepewna i niezdecydowana: zejść czy nie... |
|
Wszystko jest takie straszne w tym nowym miejscu... |
|
Marcysia: nie pójdę na spacer! Nie pójdę! |
|
Uwielbiam ten widok na "mój park". |
|
Fika zaczepia kolegę na spacerze, jeszcze bez Marcysi, która została w ogródku. |
Dobiegają dwa tygodnie, od kiedy nasza nowa sunia znalazła się w naszym domu. Przez ten czas wiele się o niej dowiedziałam. Sama mi opowiedziała. Otóż Marcysia była "zwykłym" wiejskim psem, jakich na polskich wsiach setki tysięcy. Nikt się nad nią nie rozczulał. Urodziła się, to była. I tyle. Dać jeść, pogłaskać, zapewnić schronienie, czegoś nauczyć? - fanaberie! Marcysia nie miała szczęścia trafić na ludzi, dla których zwierzę jest istotą godną szacunku, a nawet jeśli, to szybko ich straciła. Sunia zaznała w życiu wiele strachu, musiała przemykać polami, bocznymi drogami, unikając człowieka jak ognia. Do dziś to właśnie ludzka sylwetka w oddali budzi w niej strach, szczególnie męska, szczególnie z czymś w rękach (wędkarze). Marcysia wie, co to przemoc, nie raz leciał za nią kamień, dlatego na początku zmykała w panice, gdy rzucałam Fice piłkę. Psinka musiała sobie radzić z innymi psami. Jest waleczna, a rany na nosie i łapce świadczą o przebytych walkach. Małe psy jej nie przerażają - z jej siłą i sprytem nie stanowiły dla niej zagrożenia. Gorzej z dużymi; z nimi musiała rywalizować o pokarm, o miejsce. Minie trochę czasu, zanim nauczy się, że tutejsze pieski nie należą do wojowników. Marcyś wie, co to głód, przez pierwsze dni połykała pokarm w panice, jak najszybciej, aby tylko zdążyć, żeby nikt jej nie zabrał. Marcysia mówiła mi, że jej życie było bardzo smutne, nie wiedziała, co to dom, co to spacer, co to są regularne posiłki, a jej ogonek nie jest nawykły do merdania, tylko do podkulania pod siebie. Przez pierwsze dni bała się ludzkiego głosu, kroków na schodach, wolała dni i noce spędzać na piętrze pod łóżkiem, z daleka od nas.
Nie jest to jednak jej prawdziwa natura! Marcysia w głębi serca jest wesołą, radosną sunią! Ogromnie chce się bawić, ganiać, kąpać w rzekach, chce przytulać się do człowieka i żyć z każdym w zgodzie. I coś Wam powiem: tak coraz częściej jest!
|
Hokus uwielbia spacery! Dopóki kręciłyśmy się przy płocie ze względu na bojącą się Marcysię,
mógł z nami chodzić i był bardzo szczęśliwy. |
|
Ślicznotka. |
|
Komitywa z Hokim. |
|
Ten kot to kocia wersja Fiki - przyjazny dla każdego. |
|
Stefcia to co innego. Ona sobie wyprasza! |
|
Fikunia po zabiegu miała trudny czas, ale już minął. Na szczęście. |
|
Dwie kozy pasą się na łące. |
|
Tawuła - uwielbiam! |
Nawiązując do ostatniego zdania, melduję, że Marcysia zrobiła niesamowity postęp! Niesamowity! Już nie siedzi pod łóżkiem (choć lubi tam spać), już nie ukrywa się na piętrze. Od środy (dwa dni temu, półtora tygodnia po przybyciu) nie boi się też MCO, dnie spędza z nami na parterze, domaga się pieszczot, pilnuje, czy aby Fikunia nie robi czegoś fajnego, bo Fika jest jej nauczycielką i mentorką.
Tak w ogóle to jej stosunki z Fiką to jakiś fenomen! Czy uwierzycie, że nie ma pomiędzy nimi żadnej rywalizacji? Wszystko odbywa się w zgodzie, raz jedna gryzie kość, raz druga; kiedy jedna bawi się zabawką, podchodzi druga, zabiera jej i teraz ona się bawi! Sunie jedzą obok siebie, karmię je z jednej ręki przysmakami naprzemiennie, śpią na tym samym legowisku (bądź łóżku), pięknie się bawią, wciąż się zaczepiają i najwyraźniej się lubią!
Nie jest to taka zażyłość jak Fiki z Klusiem, ale naprawdę nie można narzekać! Jestem pewna, że to zasługa uroczego, niezwykłego charakteru Fiki, która z każdym stworzeniem się dogada; ale przecież do tanga trzeba dwojga!
|
Raniutko, gdy słońce lśni w kroplach rosy, jest tak bajecznie! |
|
Brzozy lubią towarzystwo; tu z mniszkiem. |
|
Stokrotki to moje ulubione kwiatki, zaraz po fiołkach. Cudo natury! |
|
Tak się robi zdjęcia z przeszkadzaczami. :) |
|
Brzozy lubią towarzystwo. |
|
Brzozy lubią... |
|
No i stało się! Jesteśmy na pierwszym spacerze nad Odrą! |
W poniedziałek (2.05.16) nastąpił przełom. Moje uparte zapinanie jej szelek i wyprowadzanie choć na minutę za płot na łąkę przyniosło efekt. Tego pewnie nie widać na zdjęciach, ale wierzcie mi, że Marcysia była jednym wielkim lękiem. Bała się czasem zrobić krok. Zatrzymywała się jak zamurowana i ciągnęła z powrotem do domu. Tym razem, w ten poniedziałek, poszła! Przełamała się! Poszłyśmy nad Odrę, na łąki, nad wodę - ogromnie się jej podobało! Rozglądała się wprawdzie z niepewnością wokół siebie, ale przyjemności wzięły górę; tyle zapachów, widoków, atrakcji! No i siostrzyczka Fikunia, która najwyraźniej się nie bała, a skoro nie boi się nauczycielka, to i uczennicy raźniej. Tak, to było dla niej odkrycie! Od tego momentu już razem spacerujemy. Doszło do tego, że w czwartek po raz pierwszy spuściłam ją ze smyczy! Ale szalały z Fiśką! Ale ganiały! Nauczyłam już Marcysię, że kiedy słyszy "Cysia, Fisia, chodźcie do mnie", należy szybko przyjść, bo pańcia ma w rękach coś pysznego i wsadzi to psom do dzioba. :) W tym celu noszę ze sobą pychoty typu paróweczka. Oczywiście muszę jeszcze bardzo uważać z tym spuszczaniem, bo mała może się przestraszyć innego psa bądź człowieka i tyle ją zobaczę...
|
Biedne, gnębione psy, pięć minut musiały zostać w ogrodzie! Co za nieszczęśliwe miny! |
|
Brzozy... |
|
Wiekopomna chwila! |
|
Marcyś pierwszy raz u pana! |
|
Wsadzona podstępem, boi się, |
|
ale daje radę! |
|
Urocza, prawda? |
|
Przygląda się temu zdegustowane kocie towarzystwo. |
|
A my na kolejny spacerek. :) |
Marcysia jest zgrabną, proporcjonalnie zbudowaną sunią. Jest bardzo silna, zbita, zwinna, niezwykle energetyczna. Waży 10 kilo, więc jest cięższa prawie o połowę wagi Fiki, od tej naszej charciczki (Fika waży 7 kilo). Sunie nie mogły jeszcze na całego zbyt długo poszaleć, bo Fika miała zabieg i musiała dojść do siebie, ale widać, że mimo tej różnicy powinny się dogadać (bo teraz czasem rozlega się piszczenie Fiki, że coś w zabawie jest zbyt mocno).
Obserwując Marcysię, widzę, że jest psem przebojowym, mądrym, szybko się uczącym, być może z zapędami do dominacji. Trzeba będzie mądrze ją prowadzić, choć może nie będzie tak źle...
|
Niby odważna, |
|
ale czujna i czmycha na zbyt energiczny ruch. |
|
Takie rzeczy! |
|
Marcysia nie boi się wody. Fika - tak. Ciekawe, co to będzie... |
|
Okazuje się, że z zabawy mam głównie filmy. Zdjęć nie ma! |
Co tu jeszcze...
Dziś, w piątek, mijają dwa tygodnie, od kiedy Marcysia przyjechała do nas ze schroniska spod Lublina. Piesinka rozkwita. Budzi się jej pewność siebie, jej radość i zaufanie. Kocha Fikę, kocha nas swoim psim serduszkiem coraz mocniej. Tak mało trzeba było, aby zmienić jej życie.
Jej, ale się rozpisałam!
Następny post to będą same filmy z zabaw Fikusi i Marcysi. Tam dopiero widać, jak one fajnie sobie razem radzą!
Witaj,ciesze.sie,ze.tak.wspaniale.czuja.sie.Twoje.dziewczynki,razem.to.wspaniale.zdjecia.a.ona.wydaje,sie,ze.jets.wspaniala.i.madra.sunia.pozdrawiam.cieplo
OdpowiedzUsuńFantastycznie! Cieszę się, że dziewczyny się zaprzyjaźniły.Są piękne. A Ty, Gosiu, możesz pisać jeszcze dłuższe posty. Chyba nie zdajesz sobie sprawy, jak fajnie jest wejść na Twój blog, zawsze panuje tu (i w komentarzach)tak ciepła, życzliwa atmosfera. Uściski.
OdpowiedzUsuńJeśli tak jest to jestem z tego powodu szczęśliwa. :)
UsuńTylko tyle???
OdpowiedzUsuńno nie ? Też myślałam, że to będzie długi post :)
UsuńGosiu, cieszę się, że wszystko idzie w dobrą stronę :)
Czekajcie no! jak zaraz dołożę wam zdjęć to wam palce odpadnie od przewijania!! Wrrrrrrrrr!
UsuńJednak nie! Nowych zdjęć mam tyle, że cały post zdjęciowy z tego będzie. Poczekacie, kuleżanki!
UsuńJa tez zawiedziona :-( Bidna, zarobiona, zdechła siostrzyczka Twoja idzie sobie na blog odpocząć. A tu phi, parę zdjęć na krzyż...:-)
UsuńJeżu, co za terror! :)
Usuń:DDDDD
UsuńFika, jak zawsze, wykonuje wspaniałą robotę.
OdpowiedzUsuńZadziwia mnie ta sunia.
Oby tylko Marcysia nie walczyła o dominację, wszak to Fikunia jest królową dobroci, była pierwsza i jej przysługuje prawo narzucić porządek :)
No nie mogę Cię czytać z pracy, nie mogę! Cały makijaż rozmazany. Wzruszenie ogromne, Cysia podbiła moje serce wyjątkowo. Obie piesiunie cudne, jakie miały szczęście, że trafiły do Waszego domu. Ogromnie się cieszę, że się dogadały, to wspaniała wiadomość. A post stanowczo za krótki, proszę o więcej. Pięknego dnia Gosiu.
OdpowiedzUsuńPowiększyłam zdjecia to bedzie się wydawało, że post jest dłuższy. :)
UsuńDługi post to pojęcie względne (patrz: teoria względności:) albo słownik po prostu) Dla mnie wcale nie długi. Cudownie się Marcysia rozwija, trafiła na dobra porę (wiosną się wszystko rozwija) i na dobry grunt (Wasz dom). Teraz już może być tylko lepiej:)))
OdpowiedzUsuńGosiu, ten krzew, o którym napisałaś, że to tamaryszek, to jest tawuła (tawuła wczesna; tamaryszki u nas kwitną później, to krzew śródziemnomorski i jest różowy, a kwiatki ma jeszcze drobniejsze; pachnie - oszałamiająco), a na zdjęciu nr 26 i 27, to różowe, to jasnota purpurowa, natomiast na 38 jest chyba gwiazdnica, nie jestem pewna, bo kwiatki zwinięte :)))
UsuńMasz rację! Pomyliłam się!
UsuńKup sobie budleję, dopiero zobaczysz kwitnienie. Poczujesz i jeszcze motyle ją uwielbiają i taki pęd kwitnący cały w motylach - może przebić brzozy :-D
UsuńŻebyś wiedziała, że kupię! :P
UsuńNie kupuj - Hokus będzie na niej stale zaczepiał te biedne motylki, a przy okazji połamie gałązki budlei. Wiem, bo mamy budleję i... Śliwkę. :]
UsuńPoza tym budleja kapryśna jest. Na motyle wystarczy lawenda.
UsuńMogę sobie czytać spokojnie, nie dziwić się że już koniec i jeszcze chcieć więcej.
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że sunie się dogadują.
:))
UsuńBys sie wstydzila!
OdpowiedzUsuńMao byo!!!
Aleś się koleżanko wykpiła krótkim komentarzem!
UsuńKiedyś zrobię Wam post na 1000 zdjęć, wy niesycone bestie! ;)
Jaki post, taki komentarz.
UsuńJak post bedzie WYSTARCZAJACO dlugi, to i komentarz sie wydluzy. :)))
To białe to nie jest tamaryszek, raczej któraś z odmian irgi. Tamaryszek inaczej wygląda, wiem, bo u nas na osiedlu raczy rosnąć.A zdjęcia są super i mogłoby być ich więcej.
OdpowiedzUsuńProszę pomiziać obie sunie ode mnie:)
Wszystkie stworzenia Za Twoimi Drzwiami rozkwitają :) a sukcesem tej przemiany jest miłość jaką dostają od Was. Tak pięknie to widać na zdjęciach. Dla mnie możesz pisać posty jeszcze dłuższe, czytam je jak zaczarowana.
OdpowiedzUsuńFajnie, że wciąż tu jesteś ze mną. :***
UsuńJak cudownie to czytać!
OdpowiedzUsuńTyle pochwał, że aż miło, że choć do tamaryszka mozna się przyczepić, zeby tfu!,tfu! ffu! (przez lewe of kurz) nie zapeszyć ;)
OdpowiedzUsuńI nie bas, nałogowców, straszyć długością wpisu ;)
Galia A., która mogłaby być dzisiaj Pycią Delficką: wiedziałam, że Marcysia da radę!
Skąd taka mądra byłaś?? :))
UsuńNas, nie bas ;) A w ogóle to tenory milsze dla ucha ;)
OdpowiedzUsuńG.A.
Basy są w porzo!
UsuńAleż fajnie, że się dziewuszki dogadują :))) Gosiu, na razie na zwnątrz nie spuszczaj Marcysi ! Uczep ją na linkę, taką ze 20 metrów i niech se na tej lince lata. Na razie, zanim się choć trochę zsocjalizuje z innymi, większymi psami, nie puszczaj jej luzem. Nie wiadomo co, i kiedy może ją przeazić. Trochę jeszcze za wcześnie. U moich sąsiadów rok temu była podobna sytuacja, i sunia dała nogę, i nie znaleźli jej. Niech Marcyś dobrze nauczy się na przychodzenie do paróweczki, niech poczuje się bezpieczna. ... I jakoś fcale nie czuję, że ten post jest długi. Przeczytało się, jak z bicza szczelił :)
OdpowiedzUsuńEwa, ona mi rękę wyrywa, kiedy bawi się na smyczy! Nie martw się, spuszczam ją kiedy na horyzoncie nie ma nikogo. Poza tym ona już wie jak się do domu wraca. Ma niesamowity zmysł obserwacji; raz przejdzie jakąś drogą i już ją zna.
UsuńTfu, tfu, nie ma prawa zginąć!! Uważam, wierz mi. :)
Dziewczynki jak malinki :-) Fikunia nauczycielką każdego, kot, pies, Was nauczyła kochać, jak na pewno nie umieliscie wcześniej. Tak bardzo <3
OdpowiedzUsuńTo jest prawda. Ta sunia jest magiczna. :)
UsuńOch jak ja sobie przypomnę jakie miałaś dylematy kiedy Fikunia u Was zamieszkała... Z Marcysią jakoś szybciej wszystko idzie, widać że ma dobrą uczycielkę :-)
OdpowiedzUsuńWyobraziłam sobie MArcysie walczącą o byt i aż mi się łezka zakręciła...
OdpowiedzUsuńOna jest taka piękna i urocza! Dobrze, że jest u Was :*
Zaden Twój post nie jest za dlugi, a zwlaszcza z tak dobrymi nowinami :))). Az nózkami przebieram, czekajac na filmiki, coby humor poprawic i miec wymówke od pracy... :) (Leciwa)
OdpowiedzUsuń:) To pracochłonne cholerstwo jest. :(
UsuńŻaden post nigdy nie był dla mnie za długi. Wręcz przeciwnie, czytałabym i czytałabym:):).Tak ciekawie piszesz o swoich zwierzakach, o sposobach postępowania i o różnych innych sprawach, które dla mnie osobiście często są bardzo pouczające. Wzruszam się albo śmieję radośnie, widząc tyle uradowanych zwierzęcych mordek. Trzeba być bardzo pracowitym, aby tak systematycznie prowadzić blog. Szczerze Cię, Gosiu, podziwiam. I bardzo się cieszę, że mogę sobie tu bezkarnie zaglądać i grzać się w cieple serdecznych uczuć. A Marcysia, no cóż, serce rośnie. Po smutnych czasach teraz zasłużone szczęście, głaski, jedzonko, ludzka miłość i dodatkowo prawdziwa psia przyjaciółka.
OdpowiedzUsuńWesz, ten mój blog stał się również dla nas kroniką dni. Fajnie się wraca potem do tych opisów, bo pamięć ulatuje i gdyby zdarzenia nie były zapisane, zaginęłyby na zawsze. :)
UsuńKilka refleksji Jolanty Zaganianej:
OdpowiedzUsuń1. Cysia kolorystycznie bardzo pasuje do TCO, więc niech w jej towarzystwie nie waży się przebierać w inny garnitur. Nno!
2. "Kocie" wdzianko Fisi mnie rozczuliło...
3. Też uwielbiam tę białą tawułę - mam ją zresztą w ogrodzie i nawet zdołałam zauważyć, że zakwitła. Ona tak pięknie "świeci" swoją bielą, że nawet w nocy widać ją doskonale. I nie jest taka łamliwa jak budleja. ;)
4. To białe towarzystwo przy brzozie to chyba tasznik pospolity.
5. Uwielbiam brzozy i ich towarzystwo. :)
6. Nie mogę się doczekać, kiedy poznam Cysię osobiście. :)
I jeszcze inne mam spostrzeżenia, ale... czas minął. ;) Idę odpoczywać - i wcale nie od tego długaśnego posta. :P
My też nie możemy się z Cyśką doczekać aż cię poznamy osobiście! :P
UsuńW sensie, że w powiększonym składzie cię poznamy. :)
Powiem tak im post dłuższy tym lepszy, więcej do oglądania i czytania :) Cieszę się z postępów Marcysi widać że ma dobrą Panią która jest dla Niej kimś ważnym, miło was zobaczyć i te piękne wiosenne widoczki pozdrawiam gorąco ^^ :)
OdpowiedzUsuńNa większych zdjęciach lepiej widać.A post wcale się nie dłużył.Uwielbiam takie.
OdpowiedzUsuńNarzekają dziewczyny na krótki post? ja dzisiaj czytałam najdłuższy post w życiu. Cztery godziny przesiedziałam ZMD, takie miałam zaległości. Marcyś śliczna, ja mam bzika na punkcie czarno-białej sierści. Cieszę się bardzo, że dziewczynki się dogadują.
OdpowiedzUsuńChyba trzeba iść spać - dochodzi 3-cia.
Miłej soboty.
Ania Bezowa
A czemuś to, Aniu, opuściłaś ten blog na tak długo?
UsuńBiję się w piersi - przepraszam - fb mnie pochłonął. Przyrzekam poprawę.
OdpowiedzUsuńAnia Bezowa
PS. A może opuściłam z zazdrości, że Wy nad morzem, a ja nie?