Tak wiele się działo podczas ostatnich dwóch dni!
Spaliłam się niemal w mrowiu emocji, tych dobrych i tych złych, ale na koniec wszystko ułożyło się wyśmienicie i niech tak już zostanie! Nno!!
*****
Najpierw przyjechała z Krakowa Joanna. Przyjechała po swoją uszytą na miarę dziewczynę dla rezydenta o manierach łobuziaka - Ozzy'ego. To była przemiła wizyta.
Joasia była tak przygotowana, że mucha nie siada! Miała ze sobą wszystko na każdą ewentualność! Poza tym przywiozła pełną torbę podarków. Dla nas, dla Fiki, dla rezydentów i dla tymczasków. Kochana dziewczyna pomyślała o wszystkim. Jak myślicie, jak ja się czuję, oddając kotka pod opiekę kogoś takiego? Taka Joasia to spełnienie moich marzeń. :)
Szczęśliwe dziewczyny dwie. Nareszcie razem. |
Dostałam ptaszka. Przecudowny!! Jak pasuje! |
Tyyyle prezentów! |
Szaga (która szybko została księżniczką Shilą) wtopiła się w nasz dom jak w masło. Ze świecą szukać aż tak odważnego i bezproblemowego kota! Zostanie w naszej pamięci na zawsze jako cud nad cudy. Jej przyjaźń z Fiką była wprost niesamowita! Czy ktoś jeszcze nie widział tego?
Jej losom przed przybyciem do mnie oraz po opuszczeniu naszego domu poświęcę jeszcze jeden dłuuuugi post.
Teraz tylko wspomnę, że obawy Joasi, że Shila nie przeżyła konfrontacji z Fiką oraz jej kością, okazały się nieuzasadnione. :)
Shila zapakowała się do transporterka i dziewczyny pojechały...
To były same dobre, wspaniałe chwile.
Podszyte wzruszeniem, trochę żalem, ale przede wszystkim radością.
Bardzo dziękuję, Joanno!
Teraz trzymamy kciuki, aby gagatek Ozzy zaakceptował malutką księżniczkę.
W końcu dla NiegoCiOna!
cdn.
*****
Kolejna weekendowa historia.
W piątek opublikowałam na fejsie post o treści:
Czy ktoś z Państwa myśli o kocie? Do adopcji jest dwuletnia kotka, po kastracji, domowa, spokojna i jak to kot, ciut niezależna (na kolanka przychodzi wtedy, gdy ona chce). Kotka jest bardzo ładna. Niestety musi znaleźć nowy dom. Sprawa pilna. Kotka szuka domu niewychodzącego, chętnie będzie chodzić na spacerki pod opieką kochającego właściciela. Najlepiej dom bez małych dzieci. Wrocław i nie tylko. Proszę o kontakt na priv.
Nie zareagował nikt. Gdyby wiedział... Celowo nie dałam zdjęcia, bo jestem pewna, że telefony by się urywały. A ja szukałam kogoś, kto ją pokocha pomimo...
Gdybym dała tę fotografię, wiecie, co by się działo?
Pewna pani napisała do schroniska, że musi oddać kota. Kiedy Aneta zobaczyła, co to za kot, zdębiała. Maine coon! Rudy! Przecudowny! Jak takiego kota dać do schroniska?! Przecież stamtąd może go zabrać każdy, bez sprawdzenia, bez gwarancji, że nie robi tego tylko dla urody, że nie po to, aby go zaraz sprzedać dalej!
Anetka napisała do mnie, a ja zdecydowałam: biorę i znajdę tej piękności nowy dom!
Nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego rodzina pozbyła się tej kotki. Jest zachwycająca, rasowa, młoda, zdrowa, po kastracji... Nie jestem w stanie zrozumieć, ale stało się. Kotka trafiła Za Moje Drzwi w sobotę po południu i została za nimi przy akompaniamencie płaczu swojej byłej pani...
Zabrałam ją do kociego pokoju. Była zaniepokojona, ale jeszcze chyba nie przeczuwała, co ją czeka...
Pogłaskałam aksamitne futerko, zachwyciłam się lwią głową i zostawiłam ją samą, aby poznała pokój. Kiedy przyszłam za jakiś czas, kotka była już przerażona. Wciśnięta w kąt, z rozbieganymi oczami, posykująca, trzęsąca się jak osika. Na ten widok łzy od razu stanęły mi w oczach. Kayronek, on pewnie też to przeżył...
Jeszcze rano miała dom, miała rodzinę, dziewczynkę do towarzystwa, a teraz została oddana jak rzecz. W nieznane miejsce, nieprzyjazne i wrogie. Ja jawiłam się jej jako ta, która ją uwięziła. Patrzyła na mnie z nienawiścią w oczach.
Już poprzedniego dnia uruchomiłam wszelkie możliwości, żeby znaleźć jej zaufany dom bez konieczności ogłaszania jej w internecie i przeżywania nawału chętnych jak w przypadku Raviego (kota tajskiego). Napisałam też Hanie o tej historii, ryzykując przerwanie jej czasu żałoby.
I stało się coś niesamowitego. Kolejny raz! Znowu Za Moimi Drzwiami pod rękę z Pastelowym Kurnikiem takie czary i cuda!
Bardzo dobrze znani Hanie Maciek i Asia - kochani, cudowni ludzie z genialnymi warunkami dla kotów (dom z zabezpieczonym ogrodem - marzenie!), z jednym już kocurkiem maine coonem IDENTYCZNYM, też rudym, zaoferowali się dać dom tej biednej dziewczynie! Nie można było znaleźć lepszej opcji!
Namówiłam ich, aby przyjechali spod Poznania już dzisiaj. Widząc strach i przerażenie tej kotki, nie chciałam, aby przyzwyczajała się do mnie, a potem znowu musiała przechodzić kolejny raz rozstanie i szok.
Wczoraj rano było z nią fatalnie. Wcale się nie uspokoiła. Wręcz przeciwnie. Była jeszcze bardziej roztrzęsiona i agresywna. Bezustannie warczała i symulowała ataki na mnie. Nie mogłam nawet zbliżyć się na dwa metry. Natychmiast rzucała się w moją stronę. Nic nie zjadła, nie piła, nie załatwiła się. Całą dobę. Pękało mi serce.
Czy to ślady po łzach? Na zdjęciu wyżej, z poprzedniego dnia, nie ma ich... |
Maciek z Asią przyjechali w niedzielę w południe. Zamartwiałam się, jak ją wsadzimy do transportera. Rzeczywiście zajęło nam to sporo czasu i wymagało kombinacji, ale w końcu ci dobrzy i mądrzy ludzie pojechali ze swoją tak bardzo skrzywdzoną nową podopieczną do swojego, a teraz też już jej, domu.
Ku naszej niesamowitej radości kotka po dojechaniu na miejsce napiła się, skorzystała z kuwety i otarła o nogi swojej nowej pani! Co za radość!
Dziękuję Wam, kochani! Dawajcie znać, co z piękną kotą. Wierzę, że będzie już wkrótce szczęśliwa (klik).
*****
I to jeszcze nie koniec.
Jak może wiecie, mam teraz pod opieką trzy kocie bidy, a właściwie to już... dwie. :)
W piątek byli oglądać kota - na zdjęciu wyżej w środku - Dibusia (bo złapany na ulicy Dubois we Wrocławiu) młodzi ludzie.
Okazali się bardzo fajni. Ciepli, mądrzy, kochający koty, no i zauroczeni tym kotkiem, mimo że on jeszcze potrzebuje sporo czasu do zaufania. Dogadaliśmy się i przyjechali po niego dzisiaj!
Ufam, że kotek będzie miał u nich dobrze. Oczywiście będę raportować. :)
****
Przyjazd Joasi, jej wyjazd za kilka godzin z kochaną Shilą, potem przybycie ludzi z kotką maine coon, patrzenie na jej szok i ból, a kolejnego dnia oddanie jej Maćkowi i Asi, i znów kolejna adopcja Dibusia. W międzyczasie spacerki z Fiką, podawanie leków bidom i wizyta u mamy. Taki to był koci weekend.
Teraz szukają domu tylko dwie bidy.
Słodka, grzeczna, miła dziewczynka (potrzebuje imienia). |
Dzikowaty chłopczyk, który nie wie, że zaraz go udomowię. :) Potrzebuje imienia. |
Pamiętajcie o nich, proszę. Strumień potrzebujących wciąż płynie...
Moje koty podróżują: do Krakowa, pod Poznań, do Wrocławia. A jak Wam minął weekend? :)
KUPUJĄC PRZEZ TEN BANER, POMAGASZ MI POMAGAĆ!
:)
***
:)))))))))))))))
***
I jeszcze na koniec wieści od Zuzy o Milence:
***
Najnowsze wieści: Jest fantastycznie! Niewiarygodnie! Kocia jadła, piła, umyła się, zachowuje się jakby nigdy nic! Dwa razy wskoczyła Asi na kolana! Mizia się, ociera i BAWI!!! |
***
I jeszcze na koniec wieści od Zuzy o Milence:
Milenka wczoraj skończyła 5 miesięcy.
Dziś byliśmy na wycieczce w parku w Powsinie.
Niestety ciągle nie nadaje się na spuszczanie ze smyczy w miejscu nieogrodzonym.
Wszystko ją interesuje. Chce się ze wszystkimi ludźmi i pieskami witać.
Sheltie to pasterski pies. Goni wszystko co ucieka.
Ostatnio ma manię gonienia samochodów.