Ilość wrażeń sprawia, że wieczorami zastanawiam się, czy daną atrakcję widzieliśmy/przeżyliśmy tego dnia, czy może poprzedniego, a może to było przedwczoraj? Na przykład wczoraj tak wiele się działo, że musiałam to sobie zapisać, aby się nie pogubić.
Przede wszystkim to był absolutnie udany dzień za sprawą niezwykłego spotkania. Blogowego spotkania! Pod Seulem mieszkają bowiem autorzy bloga Świat od podszewki Ola i Krzych, których los rzucił do Korei Południowej jakiś czas temu.
Znowu powtarza się wiele razy sprawdzona już prawda, że prowadzenie bloga przynosi najróżniejsze smakowite owoce, a w tym wypadku była to możliwość spotkania się na koreańskiej ziemi z Olą (Krzych, niestety z powodu konieczności zarabiania na chlebek był wyjechany).
Kochana ta dziewczyna poświęciła nam cały dzień. Bezinteresownie i z wielką życzliwością służyła za przewodniczkę i tłumaczkę rzeczywistości! Zorganizowała wszystko tak doskonale, że plan dopięty co do minuty był ekscytujący i szalenie ciekawy! Od spotkania punktualnie o dwunastej w południe przy linii metra nr 1, wyjściu nr 4 przy City Hall, aż do pożegnania na stacji Bus Express. Po ponad 10 godzinach razem czuliśmy się tak pełni wrażeń i dopełnieni wdzięcznością, że w nocy zamiast wlec się do naszego mieszkanka jak zwykle noga za nogą, wykończeni i ledwie żywi, poruszaliśmy się jakby lżej - unoszeni na chmurce z radości!
Już jestem pewna, że to był jeden z najwspanialszych dni pod koreańskim niebem. Ola nie dość, że pokazała nam smaki Seulu, począwszy od superhipernowoczesności, poprzez smaki kulinarne, po wielowiekowe ślady historii, to opowiedziała nam wiele o tradycjach, przeszłości, obyczajowości i o tym, jak się wśród Koreańczyków żyje. Wiedzę ma ta dziewczyna imponującą! To jest absolutnie bezcenne. Znów pojawił się nam w głowach inny obraz społeczeństwa koreańskiego - na plus.
Dziś zdjęciowo tylko część tego dnia. Jego przedostatnia atrakcja. Mieliśmy szczęście, że znaleźliśmy się akurat w tym czasie w Seulu, ponieważ tylko dwa razy do roku jest możliwość oglądania pięknie oświetlonych królewskich pałaców po zmroku. Po całym dniu wrażeń, w tym zachłystywania się nowoczesnością (koniecznie muszę to opisać!), gładko i szybko dotarliśmy metrem do pałacu o dźwięcznej nazwie Gyeongbokgung. :) Jest to pałac królewski znajdujący się w północnej części Seulu. Jego nazwa pochodzi od koreańskich słów: "Pałac" (Gung) "Wielce błogosławiony przez niebiosa" (Gyeongbok). Pierwsza konstrukcja pałacowa w tym miejscu powstała w 1395 roku, później jednak spłonęła i została opuszczona na trzy wieki. W 1867 roku pałac został odbudowany przez dynastię Joseon. Większość zabytkowych zabudowań została zniszczona przez Japończyków na początku XX wieku. W 2009 roku około 40% historycznych zabudowań było zrekonstruowanych (źródło: http://pl.wikipedia.org/wiki/Gyeongbokgung)
Tego dnia, aby zobaczyć grę świateł na wodzie, trzeba było odstać swoje w olbrzymich kolejkach, które jednak szybko poruszały się do przodu.
Okazało się też, że do pałacu może wejść tylko określona liczba obcokrajowców. 190 osób! Mieliśmy trochę adrenalinki, czy nam się uda, ale tak! Już wkrótce można było zrobić zdjęcie wymarzonym biletom, wejść na teren pałacu i oddać się orgii podziwiania go odbitego w tafli jeziora.
Jedna ze scen, na której będzie się działo. |
Koreańczycy uwielbiają swój kraj, szanują swoją kulturę, wielu z nich tak właśnie spędza sobotni wieczór: odwiedzając muzea, pałace, ślady dawnej kultury i historii, pokazując to dzieciom. |
Wystane bilety! :) |
Można zacząć fotografować. :) |
Robi się coraz ciemniej, coraz urokliwiej. |
Niesamowicie zdobna sala tronowa. |
Ahoj, to my - machamy do Was! |
Warto było postać w kolejce... |
Płatki kwitnącej wierzby na wodzie. |
Na dwóch niezależnych scenach odbywają się historyczne pokazy i koncerty. |
Olu, jestem Ci wdzięczna za każdą minutę tego dnia. Tak wiele się dowiedziałam! Ogromnie miło było Cię poznać, porozmawiać, pobyć pod Twoją opieką!
I jeszcze mały dodatek, bo MCO kończy swoją pisaninę i mam chwilę. Koreańskie starsze panie, tzw. ajummy (czytamy a(dź)ummy) często zarobkują, sprzedając co się da - tutaj coś na ząb. To taki niby lizak, bo raczej się go chrupie. Powstaje ze skarmelizowanego cukru z dodatkiem sody. Pani piecze go wprost na ulicy.
Smacznego. :)
Oj warto było postać!!! Przepiękne zdjęcia.Dzięki za ich pokazanie!
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
O tak! Można było się przestraszyć kolejki, ale niesłusznie, bo wszystko szło sprawnie. Miło, że oglądnęłaś. Ja też uważam, że tam było przepięknie :)
UsuńNo widzisz! Tu poswiecilas sie staniem w kilometrowej kolejce, a na wieze nie chcialas! :)))
OdpowiedzUsuńBajkowo prezentuje sie ten podwojny palac, jeden na gorze, drugi w wodzie. Piekny!
Bardzo piękny, niesamowity! Dobranoc, u nas już zaraz pierwsza w nocy. :)
UsuńBajecznie pięknie,zamek w lustrze wody uroczy.Cóż za zdyscyplinowane społeczeństwo kilometrowa kolejka i nikt nie je nie pije.Odpoczywaj Gosiu,zwiedzaj i zdjęciuj. Gosia z Jelcza
OdpowiedzUsuńTo ja dziękuję! To był cudowny dzień!
OdpowiedzUsuńŚciskam i dziękuję za piękne polskie publikacje.
Dziękuję także koleżance kolczykowej ;), są piękne ;)
"Lizak " to Dalgona (달고나).
Ściskam Was mocno!!
I dziś był piękny dzień dzięki Twoim poleceniom. Najpierw idąc do NAMSANGOL HANOK VILLAGE trafiliśmy do Korea House na ślub! Ale mieliśmy szczęście! Widzieliśmy całą ceremonię. Coś wspaniałego! Potem wizyta w skansenie, a potem teatr i Miso. Cudo! Jesteśmy zachwyceni. Taniec wraz z grą na bębnach to arcydzieło!
UsuńNa koniec zjedliśmy kolację w naszej dzielnicy, i było przepysznie! Zaczynamy się przekonywać do koreańskiej kuchni. :))))
Buziaki gorące!
ale Wam się udało z terminem wstrzelić, no i z Olą spotkać, dzięki temu dzień niezapomniany :)
OdpowiedzUsuńMnie najbardziej ujęło zdjęcie pałacu z kępą drzew.Jest piękne.I w ogóle bardzo mi się podobają wschodnie,stare budowle.Mieliście fajny dzień:)
OdpowiedzUsuńFajnie wszystko opisane, ja na razie z braku czasu ogladam glownie zdjecia na insta, ale tez podczytuje tutaj:) Fajnie Wam:):)Pozdrowienia dla Oli:)
OdpowiedzUsuńPodświetlają dwa razy do roku - oszczędnie ,teraz wiadomo dlaczego tacy bogaci ;)
OdpowiedzUsuńPałac robi wrażenie ,ta kolejka też :)
W takiej sytuacji też bym stała. Pięknie.
OdpowiedzUsuńPo niemal trzech dniach odcięcia od internetu pierwsze
OdpowiedzUsuńwejście i ...wow !
Piękna Ta Wasza podróż i mam wrażenie, że choć nie było to zauroczenie od pierwszego spotkania, to Korea
zdobywa Wasze serca z każdym dniem coraz bardziej. Piękny dzień za Wami, w cennym i miłym towarzystwie
a zdjęcia zachwycające - szczególnie urzekł mnie pałac na wodzie, z podświetlonymi drzewami. Cudnie.:))
Dobrze to odczytujesz Alu. Zauroczenia nie było, za to jest coraz większa sympatia. Pewnie gdybyśmy mieszkali w lepszej dzielnicy byłoby nam łatwiej pokochać, ale te nasze "slamsy" jak mówi MCO mogą człowieka zniechęcić...
UsuńTempo zwiedzania imponujące.
OdpowiedzUsuńNigdy bym nie zgadła, że to stoi kolejka do zwiedzania pałacu, tak blisko stoją zwykłe domy. Wyraźnie ziemia w Seulu jest w cenie. Nie za bardzo chyba uchował się przypałacowy ogród, bo na pewno w przeszłości był.
Wspaniała jest Ola, że wzięła Was pod swoje skrzydła na cały dzień. Nie dziwię się, że odfajkowałaś go jako jeden z najfajniejszych w Korei, no bo z takim przewodnikiem wiele problemów odpada.
Zaskoczyło mnie to zdjęcie paniusi wyrabiającej lizaki do gryzienia. Wyglądają smakowicie.
Zobacz tutaj > że to wcale nie jest teraz mały obszar. Pałac miał tragiczną historię; spłonął, a potem znowu był zniszczony przez Japończyków. Teraz jest odbudowane 40% zabudowań, ogród też jest, choć w nocy skupialiśmy się na światłach pawilonu.
UsuńPiękny, wielki ogród, który też już oglądaliśmy jest przy innym pałacu.
Czemu zaskoczyło cię zdjęcie ajummy? Takie starsze panie bardzo często trudnią się u handlem ulicznym. Każda czym tylko może. Wczoraj jedliśmy takie gofrowe rybki nadziane farszem z czerwonej fasoli. Obserwowaliśmy ruch przy tym stoisku i cały czas był spory.
Rozumiem, że przez brak emerytury starsi ludzie starają się zarobić. I dobrze, że im się pozwala. Ale np.w Warszawie zaraz paniusię wygoniłaby policja. Dlatego właśnie się zadziwiłam, że pod tym względem Korea jak Meksyk, gdzie wolno wszystko.
UsuńTeż nas to ciekawi. Muszę spytać Olę. Widzieliśmy wczoraj jak policjant podszedł do takiej babci i wymienili uprzejmości, więc myślę że nie ma problemu z legalnością. Pozdrawiam :)))
UsuńPieknie. Inaczej. Egzotycznie:)
OdpowiedzUsuńTaki zorganizowany przez znającą się na rzeczy osobę dzień to fajna sprawa. Samodzielne zwiedzanie jest ciekawe, ale czasem człowiek ma wrażenie, że niejako ślizga się po powierzchni. Ja się tak czułam chodząc po Wenecji. Niby wiedziałam, co jest czym, ale jednak czegoś mi brakowało.
OdpowiedzUsuńPoczytałam u TCO. Teraz oglądam u Ciebie. Przepiękna ta Wasza wspólna relacja ! Oglądanie pałacu to rarytas ! Fajnie, żeście i to zobaczyli. A starsze panie sprzedające na ulicach, są i u nas. Bardzo często u takiej pani kupuję natkę pietruszki czy szczypiorek.
OdpowiedzUsuńewa .
Ewa, to ty jesteś gigant, że dałaś radę. :)) Buziaki i miło nam :)
Usuń