Strony

niedziela, 26 kwietnia 2015

Seul - taktaktaktak!

Perfekcjonizmowi zawsze mówię stanowcze nie, a nawet nienienienie! A wrażeniom na gorąco? Podobnie jak świeżym bułeczkom: tak, a nawet taktaktaktak! Wolę je stanowczo od odgrzewanych kotletów. :) Kolejny dzień za nami. Nawał obserwacji, myśli, refleksji, odkryć i fascynacji, które trzeba koniecznie zapisać, rośnie w tempie lawinowym. Czy naprawdę trzeba? O, taktaktaktak! :)

Seul potrzebował dnia, aby mnie uwieść! Wczoraj jeszcze nie, a dziś... Jestem oczarowana! Może ktoś powie, że po dwóch dniach takie deklaracje są na wyrost? Uzupełniam więc: jestem oczarowana Seulem po dwóch dniach w nim pobytu. Może po trzecim się rozczaruję. Jestem otwarta na to doświadczenie. :)

Wystarczyło mi (bo MCO wciąż to robi*) uwolnić się od japońskiej obsesji, uznając, że Japonia i tamtejsza kultura stanowi ideał tak niedościgły, że kandydatów na jej zdetronizowanie zwyczajnie brak. Po tym prostym i wyzwalającym stwierdzeniu (samej ze sobą i nieważne, czy słusznym) Seul i Koreańczycy dostali u mnie szansę. I nie zmarnowali jej! Oj, nienienienie!

Otóż na gorąco, oczami urzeczonymi, sercem olśnionym i palcami niecierpliwymi zapisuję, co następuje:
- mieliśmy cudowny dzień! Koreański kolega MójCiOnego okazał się przesympatyczny. Zabrał nas na wycieczkę na jedno ze wzgórz otaczających Seul. Mogliśmy przekonać się, jak fantastyczne miejsca do turystyki górskiej znajdują się w granicach miasta i jak popularny wśród mieszkańców jest taki sposób na spędzanie wolnego czasu. Wspinaliśmy się wśród wielu innych turystów, ubranych bardzo kolorowo i profesjonalnie. Koreanki, podobnie jak Japonki, niesamowicie chronią się przed słońcem, zakrywając nawet dłonie, ale za to niektóre maszerują po trasach na bosaka. To ponoć zdrowy masaż stóp, a czego się nie robi dla zdrowia. Sunghun - kolega Roberta, zorganizował nam nawet typowy w takich sytuacjach piknik wśród drzew, rozścielił "obrus", podał świeżo zmieloną (serio, miał przy sobie turystyczny młynek do kawy - japoński zresztą, ach, ta Japonia...) kawę, suszone owoce i batoniki z orzechami. Okazał się też wielkim gadułą - buzie się obu panom nie zamykały, ale, jeśli można tak powiedzieć, w sposób interesujący. :) To jest temat na osobną notkę, życie Sunghuna teraz wydaje się jakże typowe dla Koreańczyka w jego wieku, a historia jego rodziny to gotowy materiał na film. Może innym razem...

- Koreańczycy są bardzo uprzejmi! Za każdym razem, gdy zatrzymaliśmy się gdzieś z mapą w dłoni i bezradnością w oczach, ktoś podchodził i pytał, czy potrzebna jest pomoc. Zostaliśmy poczęstowani kawałkami pomarańczy w autobusie przez całkiem obcą osobę! Pomarańcza była pyszna - to jak dotąd najlepsze koreańskie jedzenie jakie jedliśmy, he he. :)
Ludzie przesiadają się w metrze, abyśmy mogli usiąść przy sobie, ustępują też miejsca starszym. Tak, wiem, pisałam, że szturchają się i pchają, i to jest najprawdziwsza prawda, ale przestaje przeszkadzać, gdy zaakceptuje się "reguły gry". Jechaliśmy dziś też kilka przystanków autobusem miejskim. Tam to dopiero była walka o życie - fajna przygoda. :)

- komunikacja metrem jest prosta, łatwa i przyjemna, a ono samo czyste i dobrze oznakowane. Co ciekawe, niemal każdy peron posiada szklane bariery oddzielające pociąg od peronów - bezpiecznie. Lepiej niż w Tokio! Niech to! Miałam nie porównywać. :)

- ludzie są zadbani, czyści, fajnie ubrani, a ilość ślicznych panienek o porcelanowych twarzach (jak one to robią?) mogłaby przyprawić mnie o zawrót głowy, gdybym była facetem. Ale i tak zachwycam się nimi na zasadzie egzotyczności, ich filigranowymi figurami, oczami jak migdały, a nawet mniej lub bardziej krzywymi nóżkami. ;) Zapatrzyłam się dziś w metrze na młodziutką dziewczynę, która kiedy się śmiała, miała oczy jak księżyce w nowiu - same cieniutkie kreseczki w kształcie podkówek - bardzo urocze, aż żal, że pewnie jej marzeniem, jak i większości innych, jest przerobić je na modłę europejską. Płeć przeciwna jest reprezentowana równie udanie przez przystojnych młodzieńców o ułożonych starannie fryzurach. Wcale nie takich drobnych! Moje wyobrażenia były błędne. We wszystkim, co robią, widać więcej luzu i spontaniczności. Pary dotykają się, obejmują publicznie - nie do pomyślenia w Japonii. No tak, wiem... :) 

- samo miasto - moloch przecież, jest mocno zróżnicowane i nie mam złudzeń, że poznanie go wymaga miesięcy/lat, ale centrum zrobiło na mnie wrażenie nieklaustrofobiczne, ulice są szerokie, przestronne, system komunikacyjny wydaje się działać, a lasu wieżowców brak (tzn. są, ale nie przylegają ściśle do siebie - można oddychać), znajdują się tu ciekawe, ładnie oświetlone mosty, architektoniczne perełki, genialne tereny przy rzece, dzikie górskie ostępy w swoich granicach i mnogość innych atrakcji do odkrycia. Jest też smog - widoczny gołym okiem, gdy patrzy się z góry.  

Żeby nie było za słodko, łyżeczka dziegciu: gdzie jest, kurka wodna, to słynne pyszne koreańskie jedzenie? Kolega Roberta Sunghun zabrał nas na obiad i najwyraźniej był bardzo dumny z różnorodności zamówionych potraw, ale nie... Nienienienie, to nie było ani smaczne, ani ciekawe; bardzo mdłe bądź bardzo ostre, bądź bardzo kwaśne. Zawód na całej linii. Liczę na Olę, bo na razie to same klapy w tym względzie. 

Wyszliśmy wczoraj z domu o 10., a wróciliśmy po 22... Nieźle daliśmy sobie w kość, ale to był FAN-TA-STY-CZNY dzień, i wiecie co? Nawet ten dziadowski apartament przestał mieć znaczenie. Można się przyzwyczaić i odnaleźć choćby w takiej łazience, gdzie prysznic bierze się bez kabiny, a woda nie bardzo chce spływać... Jakie to ma znaczenie wobec intensywności przeżyć i "odmiany myśli" wynikających z podróży! 

A teraz zdjęcia. Opowiadają o tym, co wyżej. 





Instalacja na jednym z dworców metra.







Piknik pod drzewami.









Na bosaka, ale w pełnym rynsztunku. 







Przed nami wycieczka autobusem turystycznym po nocnym Seulu. Idealna na zmęczone nogi. 




















I znów na stacji metra.



Twarz z reklamy, tych z realu fotografować nie wypada. :(






Droga wycieczko, na dziś koniec; ponieważ perfekcjonizmowi się nie dam, notka idzie, jak została napisana. Na szybko, gorączkowo, bo trzeba iść spać. Jutro nowe przygody! Ahoj! Do usłyszenia, pamiętajcie o tradycyjnej klasówce. Ja już wypatrzyłam prześlicznej urody nagrodę dla najpilniejszej uczennicy, hi, hi . :)

PODPIS

*Okazuje się, że i ja to wciąż jeszcze robię.

Dla głodnych wieści na bieżąco publikuję zdjęcia na Instagramie: TUTAJ (klik)


57 komentarzy:

  1. Kolejna sugestia zywieniowa- na pewno widzieliscie stragany, w ktorych ponadziewane na patyki mocza sie w wywarze takie jakby nalesniki- to odeng, a spozywa sie to w nastepujaco. Podchodzisz, do malej miseczki nalewasz sosu sojowego do maczania "nalesnika", do kubeczka lub czarki nalewasz wywaru, popijasz. Wywar jest nielimitowany, wliczony w cene. Na koniec pani liczy patyki i placisz za zjedzona ilosc. Czasem nei ma samoobslugi, pani sama naleje sosu sojowego i wywaru i posatwi pod nos. Ja bardzo lubie i "nalesniki" i wywar, Malzonka wli sam wywar, z dodatkiem sosu sojowego :)
    Nie jest ani mdle, ani pikantne, ani kwasne ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziś najedliśmy się na Gwangjang market i było bardzo smacznie (nazwy tego co jedliśmy muszę jeszcze sobie przyswoić - widać na instagramie), ale wielkie dzięki za instrukcję. Nie omieszkamy spróbować. Widziałam sporo takich punktów gdzie sprzedają odeng.
      :)

      Usuń
  2. Łocieflorek!!!Zdjęcia już wczoraj oglądałam i sobie w trakcie pomyślałam,że...zachwycisz się Seulem i okolicami:)
    Tylko:czy od razu musisz straszyć ludzi klasówką???:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie straszę, ja obiecuję. Przecież wiem, że czekacie :P

      Usuń
  3. Czy to tylko moja autosugestia, czy Seul jest dosc luznym, jesli chodzi o ruch drogowy, miastem? Wyobrazalam sobie, ze jest tam zatrzesienie samochodow, korki i takie tam, a poza tym tlumy ludzi. Tymczasem widze, ze jest wlasciwie komfortowo, nie czuje sie zgielkliwej atmosfery miasta-olbrzyma, a piknik w gorach jest wrecz sielankowy, cisza, spokoj, brak zorganizowanych tlumow wycieczkowych, jak nie w miescie.
    Metro tez pustawe, ale moze to ze wzgledu na pore.
    Czy mozna w Korei kupic cos na ksztalt chleba? Pieczywa w ogole?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anno Mario,

      Zanim Gospodyni sie wypowie(moze nie bedzi emiala za zle ubieganie Jej ;)- dobrze sobie wyobrazalas. Seul to morze samochodow i ludzi. Dobry fotograf da sobie z tym rade. Zauwaz, ze na zdjeciach z gorskich szlakow w kadrze sa male wycinki. Nam w gorach, w calej Korei ZAWSZE trafiaja sie dzikie tlumy. W niektorych miejscach trzeba czekac na swoja kolej, jak nie przymierzajac na Trzy Korony czy Giewont. Moze dlatego, ze kiedy Malzonka ma wolne- caly kraj ma wolne, a oni lubia wedrowki.
      Autobusy dalekobiezne maja dedykowane pasy na autostradach, na dojezdzie do Seulu, bo pozostale cztery pasy(w jednym kierunku) stoi w korku.
      Pieczywo w naszym rozumieniu udalo nam sie znalezc tylko w rosyjskojezycznym kwartale Seulu. W sklepach glownie tostowe i/lub bagietki. Na Itaewon u Hindusa sa swieze paraty, lawasz i inne podplomyki, mozna tez tam dostac pumpernikiel :)

      Usuń
    2. Gospodyni jest wdzięczna, bo jej opinia po trzech dniach pobytu może być, mówić łagodnie, bardzo myląca. :)
      Wczoraj była sobota, więc dzień wolny dla Koreańczyków, no i albo mieliśmy szczęscie, albo to zasługa tajnej ścieżki naszego przewodnika, bo podczas podejścia na Bukhan san (chyba to się tak nazywało) nie było dzikich tłumów, choć im wyżej tym więcej mijaliśmy ludzi. W żadnym razie jednak nie można mówić o kolejce. :) W mojej ocenie było całkiem spokojnie. Na zdjęciach zresztą widać, że zdarzały się sytuacje, gdy nie było nikogo na ścieżce. Sunghun poprowadził nas taką boczną ścieżką i nawet mówił, że na oficjalnej jest o wiele więcej osób. Możemy wydać wam, po znajomości namiary, na tajną ścieżkę. :)

      Usuń
    3. Dzięki też za odpowiedź o pieczywie. Wiem, że w każdym niemal sklepie można dostać to ohydne, grubo krojone, pieczywo tostowe (tak samo jest w Japonii), no i jest sporo sklepów z bagietkami.

      Jeśli chodzi o zatłoczenie ulic to nic nie mogę powiedzieć oprócz tego, że wczoraj jeździliśmy autobusem turystycznym, taka rundka po nocnym Seulu, no i szlo całkiem gładko. Żadnych korków, płynny ruch.
      Mówisz, że Seul to morze samochodów i ludzi - na to się nastawiałam, może dlatego jakoś mnie to do tej pory nie poraziło. Wszystko przede mną. :)

      Usuń
    4. Aaa, to takie buty! Czyli calkiem dobrze sobie wyobrazalam i calkiem slusznie zdziwilam sie pustkami panujacymi na zdjeciach. :)))

      Usuń
  4. Wstalam wczesnie, bo chcialam czytac ksiazke, ktora zaczelam pare dni temu. Ale zaczytalam sie w Waszych wpisach koreanskich. Oba blogi na biezaco daja sliczna calosc ;) ach, ten punkt widzenia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mozesz podac adres do tego drugiego bloga? Dziekuje!
      Agnieszka

      Usuń
    2. http://oswajaniedrogi.blogspot.com/2015/04/seul-25-kwietnia.html?showComment=1430031396295#c7238215012089458032

      Usuń
    3. http://oswajaniedrogi.blogspot.kr/2015/04/seul-25-kwietnia.html

      Usuń
    4. Opakowana, ale zgodny tym razem, co? Ten punkt widzenia? Tak mi się zdaje, choć różnice będą na pewno. Codziennie dochodzą nowe wrażenia.

      Usuń
    5. blogi zachodza na siebie i to jest wlasnie ciekawe :)

      Usuń
    6. tak, są jak różne puzzle z tej samej układanki.
      i synergiczne! i to jest dodatkowo fascynujące :)

      Usuń
  5. Mnie zdziwiły pierwsze zdjęcia, na których widać pustą stację metra. Wyobrażałam sobie tam zawsze tłok. Pisałaś, że ludzie są uprzejmi i w metrze ustąpili Wam miejsce, abyście mogli siedzieć koło siebie. Ale to nie to, o co chcę zapytać. Kiedyś słyszałam, że w Japonii starszym nie ustępuje się miejsca siedzącego, żeby nie stresować tej osoby tym, że się widzi, że jest stara. Ciekawa jestem czy to prawda i jak w czasie tłoku w jakimś środku lokomocji, zachował by się Koreańczyk, widząc stojąca nad sobą starszą osobę. Ja zdecydowanie źle czuję się jak mi ktoś ustępuje miejsca w autobusie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś niesamowitego ten prysznic w łazience między umywalką i sedesem. To znaczy, że do łazienki wchodzi się na golasa i wyskakuje też na golasa, bo nawet nie ma możliwości wytrzeć się suchym ręcznikiem.

      Usuń
    2. Z takim rozwiązaniem łazienek spotkałam się również w Europie. W Szwecji przez jakiś czas wynajmowałam mieszkanie z takim właśnie rozwiązaniem łazienki. W zasadzie nie jest to kłopotliwe. Przy okazji kąpieli lazienka sama się na mokro sprząta :)

      Usuń
    3. W Japonii z tym ustępowaniem miejsca chodzi raczej o coś innego; o to, aby nie zostawiać drugiej osoby bez możliwości rewanżu za przysługę. To może spowodować dyskomfort osoby odparowanej taką przysługą, stratę twarzy.
      Tu, w Korei widziałam dwukrotnie sytuację, gdy młodzi ustępują miejsca starym, ale czy to oznacza, że to jest zwyczaj? Nie wiem. Nam nikt nie ustępuje miejsca, tylko gdy jest sytuacja, że może się przesunąć na sąsiednie, by zrobić miejsce drugiej osobie - robi to.
      Czytałam, że Koreańczycy szanują ludzi starszych, a oni mają tu specjalne względy, tzn. mogą sobie pozwolić na dużo więcej z racji wieku. Z innej strony sytuacja starych ludzi, ze względu na raczkujący system emerytalny jest nie do pozazdroszczenia.

      A łazienka, no cóż... Tanie lokum to możliwość zaoszczędzenia na inne przyjemności. Nie jest fajna, tym bardziej, że ta ma coś nie tak z odpływem wody.

      Usuń
    4. Dzięki. No to jakieś ziarenko prawdy jest w tym co słyszałam z tym nie ustępowaniem miejsca siedzącego.
      Nie przypuszczałam, że w Południowej Korei system emerytalny jest w powijakach.
      Fajnie mamy z Tobą Gosianko, że tyle się dowiadujemy.

      Usuń
    5. Gosianko,

      Może odpływ tylko zatkany włosami, w końcu to wynajmowane lokum?

      Są dwie opcje: podważyć pałeczkami kratkę i w gumowych rękawiczkach(z GS25 albo DAISO, o tym za chwilę) wyczyścić.
      Jeżeli nei macie ochoty się babrać( jak tak na Sycylii czyściłem odpływ umywalki w łazience. Okazał się pełen.. rybich łusek!Jakby debil nie mógł użyć zlewozmywaka) to w rzeczonym, znanym Wam pewnie z Japonii sklepie DAISO(białe literki na czerwonym tle, typu wszystko za 1 EUR, samoobsługowy) na półce z chemią gospodarczą będzie "kret" do rur. Na pewno w żelu, nie pamiętam czy też w granulkach. Nie musisz rozumieć napisów po krzaczkowemu, na etykiecie symbol syfonu podzlewowego i bąbli wyjaśnia wszystko. Kosztować będzie max 3-5 tys KRW.

      A w metrze starsi mają swoje dedykowane miejsca, razem z ciężarnymi, inwalidami i członkami ZBoWiD-u. A nie, ci ostatni to nie ten kraj ;)
      W autobusie, jak jadę z siatami ze sklepu, a ustąpię starszej pani miejsca, to moje zakupy weźmie sobie na kolana. Taki barter ;)

      Usuń
    6. Zwyczajowo, dawniej, zgodnie z konfucjańskim podziałem ról społecznych, starszym rodzicom opiekę zapewniały dzieci (system emerytalny był niepotrzebny, rodzice zajmowali się/inwestowali w dzieci,a one odwdzięczały się rodzicom na starość), a oni sami cieszyli się wyjątkowym szacunkiem i przywilejami. Teraz, z różnych powodów, jest inaczej, mały przyrost naturalny, dzieci zajęte swoją karierą, same ledwo wiążące koniec z końcem i nie mogące utrzymać rodziców. Zdaje się, że problem starych ludzi narasta. Widzieliśmy sporo najwyraźniej biednych starszych ludzi.

      Usuń
    7. Krzychu, dzięki, ale problem został zgłoszony do właścicielki mieszkania, które opuszczamy od jutra na 3 dni, i jak wrócimy, a problem nie odejdzie to chętnie skorzystamy z twojej nieocenionej rady :))

      Jakie miłe te straszne panie! A ja słyszałam, że potrafią też urok rzucić na człowieka, i nieźle go sponiewierać słownie, gdy się im podpadnie :)

      Usuń
    8. Nie takie panie straszne, jak je maluja. Fakt, ze miewaja krotkie lonty, ale wystarczy nie podpadac.
      Moze i nie reaguja na afront jak angielska lady, tylko jak koreanska chlopka, ale przynajmniej sa au naturelle :)

      Usuń
  6. a niech to, moim marzeniem jest taki wyjazd i podgladanie diametralnie innych kultur. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Jakie mini tam chodzą ;)
    W górach niektóre foty całkiem jak nasza Szklarska Poręba ;)) Nie licząc widoku na miasto oczywiście ...
    Wspaniały dzień mieliście i pełny wrażeń ! Super :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytam to jak bajkę normalnie. No nie wyobrażam sobie tak pojechać bez kotków ale z drugiej strony to musi być niezwykle w innym świecie tak daleko stąd, a jednocześnie blisko bo to tylko przelot samolotem i się jest z powrotem. Mimo wszystko dla mnie kosmos, czytam to jak bajkę. Z TŻ mówiłam juz o Chinach i o Japonii tez ale jakoś tak opowiadania i snucie ze by się pojechało trwa kilka lat i jakoś tak....
    Kurcze. Droga taka wyprawa? Bo może da się poodkladac i pojechać. Może my tkwimy w jakimś przekonaniu ze to 12 elka finanse a nie jest tak źle?
    Pozdrawiam i chce zdjęć kocich gadżetów. Jak można dotknij ode mnie każdy w nosek :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy droga czy nie, trudno powiedzieć. Wszystko zależy od lotu, który wybierzesz, od lokum gidzie mieszkasz i gdzie jadasz.
      Bardzo fajny poradnik co i jak masz tu: tutaj>

      Usuń
    2. Trzeba polowac na tanie bilety lotnicze bo to najdrozsza czesc podrozy. Kilka dni temu znalazlam bilety do Japonii, do Tokio za jedyne 660 zl /w przeliczeniu/ w obie strony i ze wszystkimi oplatami.
      Mialo to jeden haczyk - przy locie "tam" bylo czekanie w Monachium /albo Frankfurcie, juz nie pamietam/ cale 22 godziny. W drodze powrotnej juz tylko 2 godziy.
      Ale jak czlowiek jest mlody i zdrowy to jest pestka!

      Usuń
  9. Zdjęcie 17. - całkiem jak nadmorska ścieżka w okolicy Ustki, którą jechałam kilka lat temu konno. :) Reszta widzi mi się mniej znajoma.

    Uściski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oprócz widoku miasta w dole nic nie było jakoś specjalnie egzotyczne. nawet dzięcioł taki sam skakał po drzewach. :) I sroczka. :) A igły z sosny tak samo kuły w d... :))

      Usuń
  10. Bardzo dobrze mi się z Wami podróżuje :) Fcale, ale to fcale się nie namęczę, a jakbym tam była, i namacalnie dotkła wszystkiego :) ... a wiesz, co mi przyszło do głowy, że chyba nigdy nie widzialam łysego Japończyka. A Koreańczyka to napewno nie :) Bo Chiczyka tak :))) Zaobserwuj, i udokumentuj :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sa lysi Japonczycy, sa! Tesc mojej japonskiej przyjaciolki byl lysy a teraz mam mlodego, 40-letniego Penpala z Okinawy i tez jest zupelnie lysy! Aga

      Usuń
    2. Hmm, będę wypatrywać łysoli :)

      Usuń
  11. Dużo tekstu, dużo zdjęć - TAKTAKTAK!

    OdpowiedzUsuń
  12. Wyglądacie jak para nastolatków!
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. A ja teraz z zupełnie innej beczki. Poszukuję "kuriera" we Wrocku, który przejąłby płytę od sprzedającego ją, ale z jakiegoś powodu niewysyłającego, ogłoszeniodawcy. Czy na sali jest jakiś kurier-amator z zamiłowania? :)

    OdpowiedzUsuń
  14. coprawda jestem już na wylocie ,może ja mogę pomóc,Pani Gosiu czytam i podziwiam, między pakowaniem.Gosia z Wrocławia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogromnie dziękuję za chęć pomocy, Gosiu z Wrocka, a wkrótce z Jelcza, ale chyba już mam kogoś, kto odbierze ten zakup.

      Pozdrówka! :)

      Usuń
    2. No to fajnie że ktoś się znalazł aby Pani Jolu pomóc. Pozdrowionka!

      Usuń
  15. co będę dużo gadać.. chłonę!! :)))
    :*

    OdpowiedzUsuń
  16. Super relacja na zywo niemalże :))

    OdpowiedzUsuń
  17. Jestem pod wrażeniem. Tyle ciekawostek. Jesteś świetną obserwatorką. Ależ to będzie uczta czytanie Was i oglądanie zdjęć przez miesiąc.

    OdpowiedzUsuń
  18. Ale Wam zazdroszczę tych podróżniczych emocji! :))))
    Piknik super, widoki super, nogi Koreanki łał!, jedzenie niech w końcu będzie super, a kabina prysznicowa oryginalna :D

    OdpowiedzUsuń
  19. Czytam ,podziwiam razem z Wami ,klasówki siem nie bojam :)))

    OdpowiedzUsuń
  20. Buziaczki. Poczytam, jak się ogarnę po powrocie:)

    Cudnego pobytu życzę. I wrażeń!!!

    OdpowiedzUsuń
  21. Powędrowałam w inny świat, dziękuję;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Ciekawe dokąd wybieramy się z Seulu na trzy dni.

    OdpowiedzUsuń
  23. Pisałam już u Panterki, że mi komputer wariuje; wczoraj uzupełniłam zaległości w czytaniu (z innego komputera). Dziś udało mi się wejść do Ciebie po linku z fb. No! To w razie czego sobie poradzę :)))

    OdpowiedzUsuń
  24. No i popatrz! Na "Oswajanie drogi" wchodzę bez problemu; ki diabeł?!

    OdpowiedzUsuń
  25. Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Fajnie, że piszesz! Pisz, komentuj, daj znak, że jesteś!
Dobrej energii nigdy za wiele. :)